--------------------

____________________

 

 

 



Południowa Kalifornia - dlaczego warto tam jechać?

140 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Makono, San Diego i okolica są przepiękne i bardzo wiele różnorodnych rzeczy jest tam do zobaczenia. A knajpek i restauracji meksykańskich to tam z 80 % wszystkich.

Następnego dnia czeka mnie samotna wędrówka. Mąż radzi, żebym sobie pojechała na wstępny rekonesans po mieście autobusem hop on hop off. Można wykupić wersję 1- dniową za 36 $ lub 2- dniową za 72 $. Ja nie jestem raczej zwolenniczką takiego zwiedzania, wolę łazić swoimi drogami, w tempie jakim zechcę. Jednak dla osób, które mają ograniczony czas na zwiedzanie lub nie za bardzo wiedzą, co naprawdę warto zobaczyć w mieście – jest to bardzo fajna forma zwiedzania.

Postanawiam zacząć zwiedzanie miasta chronologicznie czyli od najstarszej jego części. Jest nią misja, o której wspomiałam wyżej czyli bazylika o nazwie Mission Basilica San Diego del Alcala zbudowana w roku 1769.

Jadę sobie kilka przystanków zieloną linią troleya, ale przedtem aktywizuję moją katrę przejazdową za 5 $ na kolejny dzień. Linia troleya biegnie zieloną doliną Mission Valley ze wzgórzami po obu stronach, na których stoją wille i apartamentowce z pięknym widokiem na tę dolinę przeciętą rzeką. Po drodze mijam wielki stadion Qualcomm z ogromnymi parkingami i wysiadam na stacji Old Mission.

Tutaj muszę spytać o drogę, bo wiem mniej więcej w którym kierunku jest stara bazylika, ale nie wiem jak najoptymalniej tam dotrzeć. Idzie właśnie pani z pieskiem, to mam się kogo zapytać. Bo tak w ogóle to jest willowa dzielnica, rzadko kto tu chodzi piechotą, wszyscy jeżdżą autami. Trzeba pamiętać, że jak się kogoś pyta jak długo trwa droga w konkretne miejsce, to każdy odpowie ile czasu tam się jedzie samochodem, bo żadnemu mieszkańcowi nie przyjdzie do głowy, że jakiś idiota będzie np. drałował na piechotę 2 km.

Pani mi uprzejmie wytłumaczyła jak iść, zapytała oczywiście skąd jestem, na moją odpowiedź że z Polski, stwierdziła, że to chyba daleko stąd.....piesek się poprzymilał i tak żeśmy się rozstały.

Idę sobie piękną uliczką z jeszcze piękniejszymi domkami. Uliczka jest zakręciasta, raz biegnie w dół, raz w górę. Uwielbiam takie górzyste miasta, nie lubię płaskich.

Mijam niewielkie centrum handlowe i w 7/11 kupuje sobie Sprita, bo już się trochę zgrzałam tym spacerkiem w górę – w dół. Sprzedawcę pytam o dalszą drogę, macha w prawo ręką. No to idę w prawo, a tam jeszcze większa góra.....Kończą się domki i zaczyna się las sosnowo – eukaliptusowy, coraz bardziej dziko. Po drodze też z rzadka jeżdżą auta, ale ładnie pachną rozgrzane w słońcu eukaliptusy. W całym miescie ich pełno.

Wreszcie zza kolejnego zakrętu wyłania się śliczna bielona fasada bazyliki z kilkoma dzwonami.

Wokół piękne ogrody, wspinam się stromymi schodkami w górę prowadzacymi do bramy wejściowej.

I …...całuję klamkę. Bazylika czynna dla zwiedzających od godziny 11, to znaczy otworzą ją dopiero za półtorej godziny. Nie bardzo uśmiecha mi się czekanie, choć okolica jest przepiękna, zielona, w dali widać góry.

Obchodzę zabudowania bazyliki wokół, może chociaż uda mi się zobaczyć dziedziniec przez jakiś płot albo bramę. I nagle dochodzę do sąsiadującej z bazyliką szkoły prowadzonej przez zakonnice. Znów piękne ogrody, zadbany dziedziniec, śliczny budynek szkolny w kolonialnym stylu.

Za szkołą dzieciaki wyległy na trawę, chyba mają przerwę w lekcjach. Zakonniczka patrzy na mnie podejrzanym wzrokiem, kręci się jakaś obca po terenie, czy aby nie chce porwać jakiegoś dzieciaczka?????

Mówię jej, że chciałabym zobaczyć bazylikę, ale nie mam zbyt wiele czasu, a będzie dopiero otwarta za półtorej godziny. No to ona pokazuje mi wejście od tyłu, że tam będę mogła luknąć na wewnętrzny dziedziniec. Idę we wskazanym kierunku, owszem jest brama szeroko otwarta, jacyś dwaj Meksykanie piłują złamaną gałęź. Pytam czy mogę zajrzeć od tej strony, bo od frontu jeszcze zamknięte. Zapraszają z uśmiechem do środka. Obchodzę wszystko dookoła, dużo różnych zabudowań, ale wszystko na głucho pozamykane. Nie zobaczę więc wnętrz starego kościoła, ani małego muzeum, ani izb zakonników.....Zaoszczędziłam 5 $ za wstęp, ale czuję niedosyt.

Przyjadę tu jeszcze raz z mężem, bo on tu jeszcze nie dotarł, a czuję, że i zabytkowe wnętrza przypadną nam do gustu. Ogrody wokół są przepiękne....

 

Bazylika w San Diego była pierwszą misją chrześcijańską w Kalifornii. Wkrótce po niej zbudowano misje w San Francisco i w Monterey. W sumie powstało takich misji 21 pomiędzy San Diego a San Francisco szerzących chrześijaństwo wśród lokalnej ludności indiańskiej. Gdy plemiona indiańskie godziły się przyjąć nową religię, to było OK, gdy jednak przeciwstawiali się traktowano ich bardzo brutalnie, zabijając wielu z nich. To właśnie wokół misji zaczęli osiedlać się pierwsi hiszpańscy osadnicy, a z czasem osady przeobraziły się w miasteczka.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Wracam tą samą drogą co przyszłam, tylko jeszcze wdrapuję się na górkę, bo zauważam ogromne drzewa z czerwonymi kwiatami. Chcę im się z bliska przyjrzeć, czy to drzewa płomienne (flame tree), ale nie, kwiaty mają zupełnie inne. Potem się okaże, że to drzewo nazywa się koralowe ( coral tree). Jest śliczne, całe obsypane jaskrawymi kwiatami....ale nie ma jeszcze liści.

Postanawiam wrócić do hotelu i nacieszyć się ogrodem i basenami. Mąż i tak będzie dziś zajęty do późnego wieczoru, bo po konferencji mają od razu bankiet powitalny. Mnie nie zaproszono, to nie taka gościnność jak w Hongkongu, gdzie uczestników konferencji zapraszano z małżonkami....

W pokoju przebieram się w kostium i idę na rekonesans basenowy. Są tu trzy baseny, w tym jeden z podgrzewaną wodą. Postanawiam obejść wszystkie, ale rozłożyć się przy tym podgrzewanym, oczywiście.

Pierwszy niewielki jest przy jednym wysokim budynku, wsadzam stopę.....brrrrrr

Drugi o wiele większy przy kolejnym wysokim. Próbuję..... o tu już woda całkiem fajna.

Ale jestem ciekawa jak wygląda ten trzeci basen.

Krążę, krążę po tych ścieżkach wijących się wśród wspaniałej roślinności i jakoś nie mogę go znaleźć. W końcu znajduję plan całego terenu resortowego i już wiem w jakim kierunku powinnam się udać.

Trzeci basen jest największy, jest przy nim barek i dwie restauracje po przeciwnych stronach. Ale woda w nim znów zbyt chłodna.

Wracam więc na ten drugi, jest tu kilka osób. Chyba każdy woli cieplejszą wodę!!!!!

Biorę sobie ręczniki, nie ma żadnego ręcznikowego, każdy sam się obsługuje i rozkładam się na łożu....

A koło mnie pojawia się parka dzikich kaczek. Okazuje się, że są tu stałymi rezydentami. Siedzą sobie na trawce pod palmami, ale od czasu do czasu pływają w basenie.

Nikt im tego nie ma za złe, ani goście hotelowi, ani personel. Widać Amerykanie lubią zwierzątka. Ja tam też nie miałam nic przeciwko temu, by pływać razem z nimi w basenie. Można pływać z delfinami czy żółwiami, to dlaczego nie z kaczkami.....ale ktoś mógłby mieć odmienne zdanie.

Woda superrrrrrr, ma z 26 stopni, nie to co oceaniczna 18 stopniowa, brrrr...

Mnie się jedynie bardzo nie podoba to grodzenie basenów, ale widziałam to w wielu amerykańskich hotelach, więc to chyba norma ogólnokrajowa.

Ogrody są bardzo zadbane, rośnie w nich mnóstwo egzotycznych drzew i krzewów, szczególnie dorodne są drzewiaste paprocie.

Poza tym jest bardzo dużo krzewów różanych, które jeszcze nie kwitły jak przyjechaliśmy, ale pod koniec naszego pobytu były już w pełnym kwieciu.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Po kilku kąpielach oraz poleżeniu w słońcu pora kontynuować zwiedzanie. Jak już zaczęłam od najdalszej historii miasta czyli bazyliki, zamierzam zwiedzić jeszcze dziś Starówkę.

Wprawdzie byliśmy tam wczoraj na kolacji, ale zmęczenie dało nam w kość i już nie mieliśmy ochoty bardziej szczegółowo się tam rozejrzeć.

Teraz jestem wypoczęta i pełna energii do zwiedzania. Znowu podjeżdżam troleyem niemal pod samo wejście na Starówkę. Tu nawet stacja troleya jest utrzymana w starym stylu...

Nic się nie płaci za wstęp, a atrakcji tu wiele.

Jest to takie niby miasteczko zrobione pod turystów, miejscowi raczej tu nie bywają. Zgromadzono tu kilka starych oryginalnych domów z przełomu 18/19 wieku oraz zrekonstruowano wiele innych. Na Starówce często kręcone są plenery do westernów i filmów z tamtej epoki. W starych budynkach znajdują się sklepiki sprzedające robione na miejscu tradycyjnymi metodami słodycze, świece, mydło, tkane są swetry i szale. Dużo jest srebrnej biżuterii oraz ceramiki i typowych wyrobów meksykańskich. W ogóle od pierwszej chwili jak tu weszłam poczułam tę meksykańską atmosferę, począwszy od knajpek, suwenirów, po muzykę i architekturę.

Jest też stary kościółek oraz synagoga, a także pierwsza redakcja najstarszej lokalnej gazety San Diego Union, stajnia z końmi i osiołkami, na których można pojeździć po okolicznych lasach i wzgórzach. Można tam także obejrzeć kolekcję stylowych powozów, dyliżansów i bryczek.

Jest nawet niewielki hotelik Cosmopolitan gdyby ktoś miał ochotę przenieść się 200 lat wstecz na nocleg.

 

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Starówka bardzo ładna, klimatyczna. Wszędzie dużo zieleni i kwiatów, jestem pod wielkim wrażeniem. A drzewo koralowe- coś pięknego , już zachorowałam na takie w ogrodzie!

Zawsze jak czytam nowe wpisy, poprawia mi się nastrój - uwielbiam Apisku Twoje poczucie humoru.....

Czekam na c.d.

Makono
Obrazek użytkownika Makono
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 11 gru 2013

Starówka fajna bardzo Clapping

Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 3 lata 5 dni temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Melduję się spóźniona Lol a Apisek widzę  idzie z relacją jak burza Biggrin biegnę nadrabiać zaleglości, tylko mi tej BIG margarity proszę przypilnować Man in love  i cos zostawić dla mnie Mosking

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Oj, Plumeria, obawiam się, że na koralowca to zbyt chłodny u nas klimat...

Makono, Bepi, oj margeritek to było wyjątkowo sporo. Ja na ogół nie drinkowa, tylko winna. Ale tam mi najwyraźniej podchodziły....tak jak takamaka z sokiem z mango na S...

Najwięcej jest jednak knajpek w meksykańskim stylu. Najsłynniejsza z nich to Fiesta de Reyes.

Jest to typowe meksykańskie pueblo otoczone kilkunastoma niewielkimi sklepikami, gdzie można dostać bardzo oryginalne, naprawdę gustowne pamiątki – niestety cena też jest mocno wyśrubowana. Są galerie z antykami oraz eleganckimi przedmiotami do dekoracji wnętrz, probiernia win i cygar, sklepik z nasionami i artystycznymi kompozycjami kwiatowymi. Można tu nawet kupić kalifornijską oliwę i oliwki, które też tu rosną w niedużych ilościach.

Wewnętrze patio zajmuje scena, na której odbywają się koncerty i występy folklorystycznych grup meksykańskich oraz rozległa restauracja. Jest bardzo popularna wśród turystów, więc by się do niej dostać wieczorem konieczna jest wcześniejsza rezerwacja. W ciagu dnia można znaleźć tam stolik bez problemu.

Powyżej Starówki , w lesie na wzgórzu stoją stare kolonialne domy, no to nie mogłam sobie odmówić pobuszowania po tych kameralnych uliczkach, gdzie już raczej nie docierają turyści. Jest tu także piękny stylowy hotel Best Western położony tarasowato na stoku góry.

Ze szczytu wzgórz rozciąga się fantastyczny widok na malowniczą zatokę, doczekałam tam więc zachodu słońca.

W drodze powrotnej kupiłam sobie na Starówce meksykańskie jedzonko na wynos, bo bardzo nie lubię jeść samotnie w restauracji.

Wróciłam do hotelu i zjadłam sobie jedzonko na patio przed naszą chatką.

Mariola

Makono
Obrazek użytkownika Makono
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 11 gru 2013

oj jak mi się podoba ta Fiesta de Reyes  Dance 4 . Ale zatęskniłam za Kalifornią. Przez Ciebie Apisku bedę musiała zaczać planować już 2017 albo 2018  Lol

Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Jako, że ja zwierzo – lubna kolejnego dnia postanawiam odwiedzić słynne ZOO w San Diego. Znajduje się ono w Parku Balboa, który już nieco zwiedziłam i jest jego atrakcją numer jeden. Rokrocznie odwiedza je ponad pięć milionów osób.

Nie jest ono ani największe pod względem terytorialnym, ani nie szczyci się największą liczbą zwierząt. Na 40 hektarach zgromadzono tu cztery i pół tysiąca zwierzaków reprezentujących 800 gatunków.

Ale jednak należy do najsłynniejszych ogrodów zoologicznych świata!!!!!

Co je tak wyróżnia na korzyść?

Przede wszystkim tutejsze ZOO było pionierem jeśli chodzi o trzymanie zwierząt bez klatek. Przebywające tu zwierzęta mają do dyspozycji bardzo duże wybiegi, gdzie panują warunki nieomal identyczne w jakich żyją w naturze. Cały teren to istna dżungla.

 

Tylko te najgroźniejsze drapieżniki są odizolowane od zwiedzających i to w taki mocno zakamuflowany sposób np. przy użyciu fosy wodnej, albo wysokich , niemożliwych do przeskoczenia skał, ewentualnie szklanych ścian. 

Tak np żyją niedźwiedzie, jeden sobie leży w jaskinii

 A tu siedzi na gałęzi

Cały teren podzielony jest zgodnie z podziałem regionalnym świata. Przykładowo w jednej strefie zgromadzone są zwierzęta żyjące w Azji, nieco dalej australijskie, gdzie indziej afrykańskie. Wszystkie małpy całego świata żyją po sąsiedzku w ramach bratania narodów.

Na wybiegu dla goryli siedzi w cieniu drzewa ciążarna 18 -letnia gorylica – Imani. Pani opiekunka opowiada nam, że goryle są niezwykle łagodne, spokojne i przyjazne. Ta – na dniach mamuśka – bardzo lubi jak się ją drapie po brzusiu.

 

Właśnie po powrocie usłyszałam w TVN dzienniku, że nie mogła urodzić naturalnie i konieczne było cesarskie cięcie. Zabieg wykonywali weterynarze przy pomocy "ludzkich" lekarzy, maleństwo przebywa w inkubatorze i czuje się coraz lepiej. Mamuśka też wraca do zdrowia...

Oddzielnie żyją sobie w Kręgu Polarnym renifery, białe niedźwiedzie i pingwiny. Tak je zgrupowano w celu zapewnienia im odpowiedniego schładzania powietrza. Żyją sobie pod gołym niebem, ale w klimatyzowanej przestrzeni.

Ciekawym miejscem jest Kanion Pand Olbrzymich.

Na sporym wybiegu porośniętym lasem żyje tu rodzinka pand olbrzymich. Rodzice zostali sprowadzeni z Chin w 1996 roku, a w 2012 urodził im się synek. Ciekawostką jest fakt, że taka nowonarodzona panda waży zaledwie 10 – 15 deko, podczas gdy rodzice 80 – 100 kg.Te unikalne pod wzgledem trudności hodowania w nienaturalnym środowisku zwierzęta mają z kolei wokół swoich miejsc zakwaterowania potężne zraszacze i nawiewnice wilgotnego, chłodnego powietrza. Jest to konieczne, gdyż w naturze żyją one w górskich rejonach południowych Chin, gdzie panuje rześki, wilgotny klimat. W San Diego byłoby dla nich po prostu zbyt sucho i gorąco. Żywią się one tylko nielicznymi gatunkami bambusa, więc jedzonko też jest tuż obok specjalnie uprawiane pod ich potrzeby smakowe. Oprócz tego dostają jabłka, marchew, a także specjalne herbatniki wzbogacone witaminami, gdyż ich typowe pożywienie jest mało kaloryczne i ma zbyt mało witamin.

Na wybiegu muszą być drzewa, gdyż panda albo je albo śpi, a w naturze śpi właśnie w koronach drzew. Nic dziwnego, że San Diego ZOO tak dbające o potrzeby swych podopiecznych - jako jedno z nielicznych na świecie – może poszczycić się narodzinami nowego pokolenia pand.

Tuż koło ich wybiegu znajduje się pawilon, gdzie opiekunowie i naukowcy bezustannie śledzą swych podopiecznych badając ich przyzwyczajenia, zachowania i dbając o ich zdrowie. Wszystkie te badania mają na celu ułatwienie ich rozmnażania, przetrwania w coraz mniej przyjaznym środowisku i powiększenia wymierającej populacji.

Teraz mi się skojarzyło, że nadrabiając zaległości forumowe widziałam gdzieś wstawione fotki jak żyją pandy w jakimś niby wzorcowym rezerwacie w Chinach. Aż własnym oczom nie wierzyłam w jakich warunkach tam przebywają???? Żeby pandy trzymać w ciasnych klatkach na betonowym klepisku – no szczyt, szczytów!!!!!!

Tutaj mają spore wybiegi, możliwość wspinania się na drzewa, własne plantacje bambusa. Obok olbrzymów, mają swoją kwaterę pandy rude z długimi pasiastymi ogonami.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Również ptaki żyją prawie jak na wolności, nie są zamknięte w niewielkich klatkach, w których nie mogą fruwać.

Tutaj ptaki umieszczono w ogromnych wolierach, do których zwiedzający wchodzą do środka, wędrując po specjalnych kładkach i pomostach nad strumieniami, a ptaki fruwają ludziom nad głowami, przemieszczają się z jednego drzewa na drugie, kąpią w przepływajacych strumykach czy oczkach wodnych. Nawet same polują na żywy pokarm, wydłubują jakieś larwy i żuczki z podłoża. Wokół krążą kolorowe motyle... Jakieś czarne ptaszydło nawet złapało rybkę w strumieniu i ją pożera....

Przy mniej popularnych zwierzętach w specjalnych budkach siedzą specjaliści od poszczególnych gatunków opowiadający ciekawostki na temat swych podopiecznych i odpowiadający na wszelkie pytania ich dotyczące.

Tutejsze Zoo postrzegane jest również jako najbardziej aktywne z zakresie ochrony wymierających gatunków. Prowadzone tu są bardzo zaawansowane badania genetyczne oraz behawiuralne odnośnie zwierząt, którym grozi wyginięcie. Często zdarza się, że urodzone w niewoli zwierzę z gatunku wymierających przez długi czas przyuczane jest to życia na wolności, a następnie wypuszczane w swym naturalnym środowisku.

Zwiedzający mogą oglądać zwierzęta z różnej perspektywy, a mianowicie: z dwupozionego autobusu wersja dla leniwców, wędrując ze ścieżki wzdłuż wybiegu, z wysoko biegnących pomostów, kapiące się w wodzie zza szklanej szyby, a nawet podczas jazdy kolejką gondolową.

W przeciętnym ZOO przy poszczególnych zwierzętach podawane są na tabliczkach suche informacje, w jakim rejonie dany gatunek żyje, czym się żywi itp. Tutaj na temat każdego rzadszego zwierzęcia np. hipopotama, nosorożca, pandy, słonia, czy goryla są odzielne informacje ze zdjęciem i jego imieniem, konkretną historią jego życia, ile ma lat, czy urodziło się w niewoli, gdzie ewentualnie pożegnało się z wolnością. To było cholernie ciekawe dla mnie móc porozmawiać z profesjonalistami, a nawet ze zwykłymi zwiedzającymi - podobnymi fanatykami zwierząt, gdyż często grupki ludzi zawzięcie dyskutowały przy konkretnych zwierzach.

Można tu wykupić roczną kartę członkowską, umożliwiającą nielimitowane wstępy, jedynym warunkiem jest przepracowanie iluś tam godzin społecznie w charakterze wolontariusza będącego do dyspozycji zwiedzających.

Zwierzęta żyjące w podobnych warunkach np. na sawannie afrykańskiej takie jak zebry, antylopy, gazele też przebywają razem na jednym wybiegu, a nie każdy gatunek oddzielnie. Chodzi o to by stworzyć im jak najbardziej naturalne środowisko.

Nawet orły, sępy czy kondory mogą sobie swobodnie fruwać w swoich wolierach. Ci drapieżcy oczywiście żyją oddzielnie....ale mają do dyspozycji drzewa, skałki, oczka wodne.

Misie mają swoje hamaczki, w których podobno uwielbiają się huśtać....A małpy mają, sznury, huśtawki, a nawet dziecięce zabawki, którymi się zabawiają. Bo podobno dla zwierząt przebywających w niewoli w ciasnych klatkach – najgorsza jest nuda....która potrafi doprowadzić zwierzę do rozstroju nerwowego, powoduje stres,a w osteczności nawet śmierć.

Po terenie spacerują wolontariusze, na ogół emeryci obu płci. Pomagają trafić tam, gdzie się chce, odpowiadają na pytania. Trzeba przyznać, że orientacja w ZOO nie jest zbyt łatwa. Jest tu mnóstwo wąskich krętych ścieżek, schodków, mostków, strumieni, stawków, dróżek, tuneli, a to wszystko w bujnej tropkalnej dżungli.

Ponadto fosy z wodą dla zwierząt, które często przebywają w wodzie są przeszklone, tak, aby zwiedzajacy mogli obserwować takiego białego niedźwiedzia czy hipcia jak sobie baraszkuje pod wodą.

Są tu także specjalne sale gdzie w 4-D pokazywane są filmy ze zwierzętami. Co godzinę odbywają się pokazy wybranego zwierzęcia ( łagodnego!!!!) i prelekcja na jego temat.

Dla uczniów są specjalne lekcje oraz możliwość zabawy z młodziutkimi zwierzakami.

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap