...rankiem ,dnia nastepnego zjawiamy się w umówionym wczoraj miejscu. Znajomi "naganiacze" prowadzą nas na miejsce prelekcji. Okazuje sie że idziemy do "rodzinnej Melji". Tu wtręt,otóż obiekt podzielony jest na częśc "Adult Only" ortaz częśc familijną dla rodzin z dziećmi. Podobne rozwiazanie widzieliśmy w obiekcie sieci "RIU" na Mauritiusie.
Zostaliśmy zaproszeni do częsci nazwanej "Saphire Bar". Przed "przynudzaniem" zaoferowano nam drinki. Nie odmówiliśmy ; )
ten "w kapeluszu" to jeden z "naganiaczy" ; )
...barman ma luzacki styl i wesołe usposobienie
poprosiliśmy o "musujace wino" (sparking wine). Podano nam...i wino... i wodę...gazowaną. Dlaczego,otóż w hotelu "gazowane wino" nazywano..."champagne" ; ) Nie byli zdecydowani czego chcemy. Woleli więc podać i wino i wodę ; ))))
po ugaszniu pragnienia poproszono nas do "stoliko-biurka".Przychodzi młoda kobieta. Przedstawia się oraz informuje jaki bedzie główny cel prezentacji. Oczywiście na wstępie "mały wywiad". Kim jesteśmy,gdzie mieszkamy, czy to pierwszy pobyt na Dominikanie itp. Pada też pytanie ile razy w roku jeżdzimy na wakacje i...w przybliżeniu...ile na tę przyjemność wydajemy.
Bez ogódek wymieniamy kwotę 10k. "jojo" . To nasz roczny wakacyjny budżet którego staramy się nie przekraczać.Basia "zaprzyjaźnia się" z prelegentką . Pokazuje Jej (na życzenie) miejsca naszych ostatnich pobytów. Po zapoznaniu sie z "zawartośćią Basi telefonu",dziewczyna przeprasza i na chwilke odchodzi. Wraca..."ze specem",który zaczyna nas "urabiać". A dokładniej,namawiać na to abyśmy stali sie "membersami" sieci Melia. Zaczyna sie robić..."zabawnie". Dlaczego "zabawnie". Otóz nie zawsze pracowałismy "w fabrykach". Duża część naszego "polskiego życiorysu" to..."zarabianie językiem" ; ))) Byliśmy więc bardzo ciekawi jak "przedstawiciel handlowy' podejdzie do tematu ; )))
Czy udało mu sie nas "urobić" !??? O tym w następnej odsłonie...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...heee, aż musiałem doczytać na czym to skończyłem ; ))
Przyprowadzony przez dziewczynę "wyższy rangą",po uprzednim przedstawieniu się, rozpoczął prezentację korzyści jakie "poniesiemy" przystępujac go grupy "membersów" Melia,i. Poprosił znaną nam już dziewczynę aby pokazała nam z jakich pokoi będziemy mogli korzystać.Te "mieszkania" są dostępne jedynie dla klubowiczów !!!
Jedziemy "meleksem" do...innego hotelu,pewnie "zaprzyjaźnionego, gdzie zobaczymy jakie to luksusy nas czekać będą...
Wchodzimy na piętro obiektu. Tutaj znajduje sie "pokój wzorcowy". Zaproszeni do środka,wchodzimy...
Cóż mam powiedzieć,osądźcie sami...
Nie ma "ochów,achów" bo i...być nie mogło. Widzielismy już bardziej "inspirujące wnętrza"...
Wracamy do "Saphire Club,u". Prelegent "przygotowany i uzbrojony". Jest "stos papierów",długopis i kalkulator. Zaczyna się przekonywanie"...
Aby Was nie zanudzać,człowiek ów starał sie,jak mógł i umiał, udowodnić nam że płacąc (około) 380 "jojo" miesiecznie dostapimy zaszczytu bycia "członkami społeczności Melia" która da nam możliwość "oszczędzania pieniędzy" przy kolejnych wyjazdach. Dodatkowo szansa wynajęcia pokoju w prezentowanym standardzie. Zapytałem czy moge zobaczyc "oferte na piśmie" z wszelakimi jej niuansami. Pokazał nam dokumenty...w języku hiszpańskim. Opcja anglojęzyczna...nie istniała. Kolejne pytanie..."czy mogę zdecydować się później,np.po powrocie do domu ?
Niestety,mozliwość wstapienia do grona membersów na pokazanych warunkach istniała tylko w placówkach hotelowych Melia w Meksyku i Dominikanie. Na dodatek..."tu i teraz" !!! Pytanie co opcją wycofania sie z oferty po "jakimś czasie" zostało uznane za..."bardzo dobre" i...pozostało bez odpowiedzi ; )
Basia daje mi znaki,że "czas kończyć". Oznajmiam że propozycja jest...superowska" tylko że mieszkamy w Europie która jest teraz (wtedy) bardzo zaniepopkojona poczynaniami "Władka". Nie możemy więc skorzystać z oferty gdyż kolejne wyjazdy stoją pod dużym znakiem zapytania...
Prelegent jest...zrozpaczony. "Już siedział w ogródku,juz witał sie z gąską... ; )) Prosi o chwilkę,odchodzi, i wraca...z wyższym rangą pracowinkiem. Uznałemm że szkoda czasu i po wymianie uprzejmości z przybyłym oświadczam stanowczo: "cokolwiek powiesz,moja odpowiedź brzmi NIE". Człowiek wzrusza ramionami na znak,"cóz trudno" i...rozstajemy się. Na koniec, pytam "gdzie odbierzemy obiecany voucher" !??? Po chwili , przynosza podpisany (i opieczentowany) papierek. Uśmiecham sie do Basi, jeszcze nigdy "50 $" nie kosztowało mnie tyle "czasu i wysiłku" ; )))
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...czas na post ostatni,posumowujacy pobyt. Z wycieczek zaliczyliśmy tę "na Saonę". Namawiam każdego do odwiedzin tej lokacji. Tak powinny wygladac karaibskie ( i nie tylko) plaże. Planowalismy także wypadzik nad wodospad "Salto El Limon". Zrezygnowaliśmy po "rekomendacji miejsca" przez napotkaną grupę rodaków. Ci młodzi ludzie byli tam dzień wczesniej i opowiedzili o doznaniach. Nie dośc że wodospad to...wodospadzik to aby doń dotrzeć trzeba iść (lub jechać konno) błotnista drogą. Szkapiny potykaja sie na leżących w błocku kamieniach,nierzadko padają rozbryzgując wstretną maź na idących obok. Dziewczyna podsumowuje "atrakcje" słowami :"konie z Zakopanego mają raj"...
Nie to że jestem "nadwrażliwy" na zwierzęcą niedolę ale tak ja jak i Basia "nie trawimy" bestialstwa...
Powróce na koniec do "tematu sargasów". Padło określenie iż sa "czymś naturalny",co nie powinno przeszkodzić w pobycie. Jestem innego zdania. Wg. mnie wyspiarze po prostu..."zas...li" wybrzeże !!! Ilośc hoteli jaka została zbudowana na tak niewielkim kawałku przytłacza. Coś Wam pokaże...
To zdjęcia TEGO SAMEGO kawałka wybrzeż w pobliżu hotelu "Dream,s Punta Cana" z roku 2009-go
a teraz,raz jeszcze ; ), TEN SAM kawałek wyspy tyle że w roku 2022. W obu przypadkacj niemal identyczny czas, połowa listopada...
nie chodzi mim jedynie o "ilość chwstów". Na fotkach z 2009-roku zobaczycie jedynie...jeden hotel " w zasięgu wzroku". Teraz,nie znajdziecie na plaży wolnej przestrzeni. Wedle mego "widzi misi się" taka ilość nieczystości jaka spływa do oceanu zaowocowała "nawiezieniem wody" i raptownym wzrostem roślin. Nie ma więc mowy o procesie naturalnym ale raczej o małej "eko katastrofie" do której przyczynił sie człowiek...
Czy więc warto poświęcic "pare groszy" na pobyt ??? Mimo wszystko,TAK, specyficzny "klimat miejsca",pogoda,niezły serwis hotelowy, pomijajac Melia,ę ; ))), daje powód aby odwiedzić Dominikanę. Karaiby, choć "turystożerne', pozwalaja odpocząć. Zwłaszcza gdy na starym kontynencie "listopadowa szaruga"
Dlatego....
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
no dzięki za relacyjkę i pewnikiem masz rację to człowiek chciwy na kasę (jak ten z Melii ) zakłóca porządek przyrody i powoduje ekokatastrofy - rozwój glonów czy wysychanie zbiorników wodnych itp i na marginesie szkoda czasu straconego wczoraj przed telewizorem chociaż do końca nie dotrwałem
i ja dziękuję Ci bardzo za fajną relację ; z przyjemnością popatrzyłam na piękne, wakacyjne i egzotyczne fotki i poczytałam o Waszych przygodach!
bardzo rajskie mieliście wakacje .... bez względu na glony
(niestety z biegiem lat, wiele miejsc na świecie , takich jeszcze do niedawna prawdziwie rajskich, spokojnych i nieomalże pustych - zamieniło się w gwarne hotelowiska; wciąż budują się nowe i nowe, kolejne, i nastepne,.... i mimo, że jest ich tyle - to wciąż mało i mało...! ; widocznie, żeby pomieścić tych wszystkich chętnych turystów - nie wystarcza taka ilość hoteli jak 20-10 lat temu.... stąd wciąż się budują, i budują.... zaśmiecają..., i zakłócają przyrodę...., powodują nadmierny rozwój glonów, śmieci, hałasu, zatruwają oceany nieczystościami, itp.... itd...
Tak...to człowiek (my turyści) przyczynia się do tego wszystkiego.... chcąc oglądać świat- musimy jakoś dolecieć do celu (zatruwanie atmosfery), gdzieś spać i jeść (potrzebujemy hoteli, knajp, itd...) ; hmm... świat już nigdy nie będzie wyglądał tak jak "wczoraj" ..... a najbardziej dołujący jest fakt, że za 5, 10 i n-lat - będzie coraz gorzej..., coraz więcej ludzi, turystów, hoteli, tłoku, śmieci, itd...itp...itd...itp...
Te chwasty czy glony to chyba jednak nie tylko tam problem,a w wielu miejscach na Kraibach i w Meksyku.Znajomi wlasnie niedawno wroicli z Meksyku i tez podobne obrazki z tymi brazowymi glonami na plazy pokazywali.
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
...rankiem ,dnia nastepnego zjawiamy się w umówionym wczoraj miejscu. Znajomi "naganiacze" prowadzą nas na miejsce prelekcji. Okazuje sie że idziemy do "rodzinnej Melji". Tu wtręt,otóż obiekt podzielony jest na częśc "Adult Only" ortaz częśc familijną dla rodzin z dziećmi. Podobne rozwiazanie widzieliśmy w obiekcie sieci "RIU" na Mauritiusie.
Zostaliśmy zaproszeni do częsci nazwanej "Saphire Bar". Przed "przynudzaniem" zaoferowano nam drinki. Nie odmówiliśmy ; )
ten "w kapeluszu" to jeden z "naganiaczy" ; )
...barman ma luzacki styl i wesołe usposobienie
poprosiliśmy o "musujace wino" (sparking wine). Podano nam...i wino... i wodę...gazowaną. Dlaczego,otóż w hotelu "gazowane wino" nazywano..."champagne" ; ) Nie byli zdecydowani czego chcemy. Woleli więc podać i wino i wodę ; ))))
po ugaszniu pragnienia poproszono nas do "stoliko-biurka".Przychodzi młoda kobieta. Przedstawia się oraz informuje jaki bedzie główny cel prezentacji. Oczywiście na wstępie "mały wywiad". Kim jesteśmy,gdzie mieszkamy, czy to pierwszy pobyt na Dominikanie itp. Pada też pytanie ile razy w roku jeżdzimy na wakacje i...w przybliżeniu...ile na tę przyjemność wydajemy.
Bez ogódek wymieniamy kwotę 10k. "jojo" . To nasz roczny wakacyjny budżet którego staramy się nie przekraczać.Basia "zaprzyjaźnia się" z prelegentką . Pokazuje Jej (na życzenie) miejsca naszych ostatnich pobytów. Po zapoznaniu sie z "zawartośćią Basi telefonu",dziewczyna przeprasza i na chwilke odchodzi. Wraca..."ze specem",który zaczyna nas "urabiać". A dokładniej,namawiać na to abyśmy stali sie "membersami" sieci Melia. Zaczyna sie robić..."zabawnie". Dlaczego "zabawnie". Otóz nie zawsze pracowałismy "w fabrykach". Duża część naszego "polskiego życiorysu" to..."zarabianie językiem" ; ))) Byliśmy więc bardzo ciekawi jak "przedstawiciel handlowy' podejdzie do tematu ; )))
Czy udało mu sie nas "urobić" !??? O tym w następnej odsłonie...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
hahaha no niezła "atrakcja"
może to fiskus a nie prelegentka
No ciekawa jestem jak to sie skończyło ale chyba niezbyt miło skoro Melii nie polecasz 
no i co było dalej ? "urobili" Was?
Piea
Radek, weekend mamy, więc może znjadziesz chwilę czasu na dalsze story
No trip no life
...heee, aż musiałem doczytać na czym to skończyłem ; ))
Przyprowadzony przez dziewczynę "wyższy rangą",po uprzednim przedstawieniu się, rozpoczął prezentację korzyści jakie "poniesiemy" przystępujac go grupy "membersów" Melia,i. Poprosił znaną nam już dziewczynę aby pokazała nam z jakich pokoi będziemy mogli korzystać.Te "mieszkania" są dostępne jedynie dla klubowiczów !!!
Jedziemy "meleksem" do...innego hotelu,pewnie "zaprzyjaźnionego, gdzie zobaczymy jakie to luksusy nas czekać będą...
Wchodzimy na piętro obiektu. Tutaj znajduje sie "pokój wzorcowy". Zaproszeni do środka,wchodzimy...
Cóż mam powiedzieć,osądźcie sami...
Nie ma "ochów,achów" bo i...być nie mogło. Widzielismy już bardziej "inspirujące wnętrza"...
Wracamy do "Saphire Club,u". Prelegent "przygotowany i uzbrojony". Jest "stos papierów",długopis i kalkulator. Zaczyna się przekonywanie"...
Aby Was nie zanudzać,człowiek ów starał sie,jak mógł i umiał, udowodnić nam że płacąc (około) 380 "jojo" miesiecznie dostapimy zaszczytu bycia "członkami społeczności Melia" która da nam możliwość "oszczędzania pieniędzy" przy kolejnych wyjazdach. Dodatkowo szansa wynajęcia pokoju w prezentowanym standardzie. Zapytałem czy moge zobaczyc "oferte na piśmie" z wszelakimi jej niuansami. Pokazał nam dokumenty...w języku hiszpańskim. Opcja anglojęzyczna...nie istniała. Kolejne pytanie..."czy mogę zdecydować się później,np.po powrocie do domu ?
Niestety,mozliwość wstapienia do grona membersów na pokazanych warunkach istniała tylko w placówkach hotelowych Melia w Meksyku i Dominikanie. Na dodatek..."tu i teraz" !!! Pytanie co opcją wycofania sie z oferty po "jakimś czasie" zostało uznane za..."bardzo dobre" i...pozostało bez odpowiedzi ; )
Basia daje mi znaki,że "czas kończyć". Oznajmiam że propozycja jest...superowska" tylko że mieszkamy w Europie która jest teraz (wtedy) bardzo zaniepopkojona poczynaniami "Władka". Nie możemy więc skorzystać z oferty gdyż kolejne wyjazdy stoją pod dużym znakiem zapytania...
Prelegent jest...zrozpaczony. "Już siedział w ogródku,juz witał sie z gąską... ; )) Prosi o chwilkę,odchodzi, i wraca...z wyższym rangą pracowinkiem. Uznałemm że szkoda czasu i po wymianie uprzejmości z przybyłym oświadczam stanowczo: "cokolwiek powiesz,moja odpowiedź brzmi NIE". Człowiek wzrusza ramionami na znak,"cóz trudno" i...rozstajemy się. Na koniec, pytam "gdzie odbierzemy obiecany voucher" !??? Po chwili , przynosza podpisany (i opieczentowany) papierek. Uśmiecham sie do Basi, jeszcze nigdy "50 $" nie kosztowało mnie tyle "czasu i wysiłku" ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...czas na post ostatni,posumowujacy pobyt. Z wycieczek zaliczyliśmy tę "na Saonę". Namawiam każdego do odwiedzin tej lokacji. Tak powinny wygladac karaibskie ( i nie tylko) plaże. Planowalismy także wypadzik nad wodospad "Salto El Limon". Zrezygnowaliśmy po "rekomendacji miejsca" przez napotkaną grupę rodaków. Ci młodzi ludzie byli tam dzień wczesniej i opowiedzili o doznaniach. Nie dośc że wodospad to...wodospadzik to aby doń dotrzeć trzeba iść (lub jechać konno) błotnista drogą. Szkapiny potykaja sie na leżących w błocku kamieniach,nierzadko padają rozbryzgując wstretną maź na idących obok. Dziewczyna podsumowuje "atrakcje" słowami :"konie z Zakopanego mają raj"...
Nie to że jestem "nadwrażliwy" na zwierzęcą niedolę ale tak ja jak i Basia "nie trawimy" bestialstwa...
Powróce na koniec do "tematu sargasów". Padło określenie iż sa "czymś naturalny",co nie powinno przeszkodzić w pobycie. Jestem innego zdania. Wg. mnie wyspiarze po prostu..."zas...li" wybrzeże !!! Ilośc hoteli jaka została zbudowana na tak niewielkim kawałku przytłacza. Coś Wam pokaże...
To zdjęcia TEGO SAMEGO kawałka wybrzeż w pobliżu hotelu "Dream,s Punta Cana" z roku 2009-go
a teraz,raz jeszcze ; ), TEN SAM kawałek wyspy tyle że w roku 2022. W obu przypadkacj niemal identyczny czas, połowa listopada...
nie chodzi mim jedynie o "ilość chwstów". Na fotkach z 2009-roku zobaczycie jedynie...jeden hotel " w zasięgu wzroku". Teraz,nie znajdziecie na plaży wolnej przestrzeni. Wedle mego "widzi misi się" taka ilość nieczystości jaka spływa do oceanu zaowocowała "nawiezieniem wody" i raptownym wzrostem roślin. Nie ma więc mowy o procesie naturalnym ale raczej o małej "eko katastrofie" do której przyczynił sie człowiek...
Czy więc warto poświęcic "pare groszy" na pobyt ??? Mimo wszystko,TAK, specyficzny "klimat miejsca",pogoda,niezły serwis hotelowy, pomijajac Melia,ę ; ))), daje powód aby odwiedzić Dominikanę. Karaiby, choć "turystożerne', pozwalaja odpocząć. Zwłaszcza gdy na starym kontynencie "listopadowa szaruga"
Dlatego....
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Dzięki Radek za słoneczną Dominikanę, może kiedyś...
no dzięki za relacyjkę i pewnikiem masz rację to człowiek chciwy na kasę (jak ten z Melii
) zakłóca porządek przyrody i powoduje ekokatastrofy - rozwój glonów czy wysychanie zbiorników wodnych itp
i na marginesie
szkoda czasu straconego wczoraj przed telewizorem chociaż do końca nie dotrwałem
papuas
i ja dziękuję Ci bardzo za fajną relację
; z przyjemnością popatrzyłam na piękne, wakacyjne i egzotyczne fotki
i poczytałam o Waszych przygodach!
bardzo rajskie mieliście wakacje ....
bez względu na glony 
(niestety z biegiem lat, wiele miejsc na świecie , takich jeszcze do niedawna prawdziwie rajskich, spokojnych i nieomalże pustych - zamieniło się w gwarne hotelowiska; wciąż budują się nowe i nowe, kolejne, i nastepne,.... i mimo, że jest ich tyle - to wciąż mało i mało...!
; widocznie, żeby pomieścić tych wszystkich chętnych turystów - nie wystarcza taka ilość hoteli jak 20-10 lat temu.... stąd wciąż się budują, i budują.... zaśmiecają..., i zakłócają przyrodę...., powodują nadmierny rozwój glonów, śmieci, hałasu, zatruwają oceany nieczystościami, itp.... itd...
Tak...to człowiek (my turyści) przyczynia się do tego wszystkiego.... chcąc oglądać świat- musimy jakoś dolecieć do celu (zatruwanie atmosfery), gdzieś spać i jeść (potrzebujemy hoteli, knajp, itd...) ; hmm... świat już nigdy nie będzie wyglądał tak jak "wczoraj" ..... a najbardziej dołujący jest fakt, że za 5, 10 i n-lat - będzie coraz gorzej..., coraz więcej ludzi, turystów, hoteli, tłoku, śmieci, itd...itp...itd...itp...
Piea
Te chwasty czy glony to chyba jednak nie tylko tam problem,a w wielu miejscach na Kraibach i w Meksyku.Znajomi wlasnie niedawno wroicli z Meksyku i tez podobne obrazki z tymi brazowymi glonami na plazy pokazywali.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci