no to kontynuując wątek pierwszego odwiedzonego pałacu -
fasada pałacu Hierrenchiemsee nie wyróżnia się (jak widzicie na fotkach) niczym specjalnym i nie jest z pewnością aż tak ozdobna i wspaniała jak elewacja pierwowzoru w Wersalu , natomiast te wnętrza..... no udało się Ludwikowi osiągnąć zamierzony cel…, bo przepych wnętrz pałacu Hierrenchiemsee doprawdy tłamsi Wersal w przedbiegach!
a o ich przepychu niech poświadczy fakt, że prace nad tym pałacem i urządzenie jego wnętrz pochłonęły o wiele więcej środków niż budowa wraz z dekoracjami dwóch innych ludwikowskich pałaców (Linderhof i Neuschwanstein) - razem wziętych !!!
bilety do wnętrz mamy na określoną godzinę, zatem mamy sporo czasu......
idziemy na tyły zamku zobaczyć jak to wygląda z drugiej strony
no raczej skromnie.... w porównaniu z Wersalem
na tyłach - zupełny brak ogrodów a i sam trawnik raczej mocno kiepski!
wracamy i siadamy w przypałacowej knajpce na piwko! z widokiem na fontannę
stary , poczciwy, monachijski browar...
wchodzimy do środka i.... to jest ostatnie zdjęcie jakie można zrobić!
temat zakazu robienia zdjęć we wnętrzach wszystkich zamków Ludwika Bawarskiego- jest dość drażliwy, ale nie wolno pod żadnym pozorem!
no niestety, też się buntuję przed taką głupotą, ale nie ma z tym co walczyć.... tak jest i nic tego nie zmieni! zakaz jest całkowity! absolutny i kategoryczny! nie można robić zdjęć, ani filmować ani nic publikować! z fleszem czy bez flesza- nie ma znaczenia- nie wolno! nie ma również możliwości zapłaty za robienie zdjęć za żadne pieniądze! po prostu nie i już!
a kary za złamanie tych zakazów potrafią być dotkliwe (w sensie utraty sporej ilości Euro);
Niemcy nie chcą zaśmiecenia internetu tysiącami fotek z ich zabytkami (dziwne, że akurat tylko te?) ; a w wielu miejscach gdzie normalnie można cykać fotki (aparatami fotograficznymi!) wprowadzają jakies dziwne,nowe zakazy cykania zdjęć smartfonami i zabraniają wnoszenia tych selfi-stics,(z tym to ja akurat się zgadzam, bo nie cierpię tegoż cholerstwa i nieraz dostałam tym kijem przypadkowo "po łbie” ) ale komu i dlaczego przeszkadza sam telefon?
zatem pokażę Wam tak tylko poglądowo zdjęcia które zrobiłam zdjęciom z Albumu, który tam u nich zakupiłam
tutaj wielki westybul
sala Obrad
Garderoba
sypialnia reprezentacyjna
Sypialnia ta jest najdroższym pomieszczeniem w całym pałacu i jej przygotowanie trwało aż 7 lat; W Wersalu sypialnia była również salą audiencyjną, z tego powodu łóżko przypomina jednocześnie… tron he he...
pierwszy Przedpokój z szafą muzyczną wykonaną w technice boulle, w której Ludwik ponoć lubił się chować... no miał swoje fanaberie...
no i Sala Lustrzana - będąca kopią słynnej Salle das Glaces z Wersalu; ta tutaj zajmuje całą zachodnią ścianę Pałacu;
posiada 17 ogromnych, łukowych okien, 33 żyrandole, 44 stojące kandelabry, a do rozpalenia wszystkich 2200 świec w tej sali - potrzebowano aż 40 osób służby , którym ta czynność zajmowała codziennie pół godziny! ; Sala ta jest zdecydowanie większa od swojego wersalskiego pierwowzoru i moim zdaniem przerasta go również pod względem "urody"
oczywiście wszystkiego Wam nie pokażę, bo nie miałoby to końca.... ale oczywiście wiem, że te zdjęcia zdjęć- w żaden sposób nie oddają faktycznej urody i wrażeń jakich się tam doznaje "na żywo" będąc w środku!
sama jak je teraz oglądam- to kompletnie nic mnie jakoś nie rusza.... , ale tam na miejscu... O Klękajcie Narody!!!
Ilość w tych wnętrzach barokowych ozdób, blask złota, zachwyt nad wyrobami z porcelany, wszelkich malowideł, marmurów, pereł, haftowanych tkanin, żyrandoli, kandelabrów, luster, rzeźb, posągów – Jesssusie! można by tak wymieniać do rana…. tam po prostu razi od tego wszystkiego! (żeby nie powiedzieć: wali po oczach! ) Nie idzie nawet zauważyć detali, bo w tej nadmnogości nagromadzonych ozdób, kosztowności, mebli, i tysięcy innych rzeczy - to wszystko po prostu miesza się w oczach!
po ponad godzinnym zwiedzaniu udostępnionych komnat wychodzimy.....
teraz włączono fontanny i od razu lepiej wyglądają....
Ogrody otaczające pałac (Schlosspark) również były do pewnego stopnia wzorowane na tych wersalskich, choć wersalskie jednak bardziej zachodzą w pamięć urodą!;
tutaj piętrowa fontanna Latony w stylu... he he... "tortu weselnego" również wzorowana na odpowiedniku z Wersalu;
Bogini otoczona jest wianuszkiem swoich dzieci oraz postaciami zwierząt, no dobra: płazów i gazdów! (bo to same żaby, żółwie i aligatory).
jeszcze tylko "pożegnalna" fotka z zamkiem w tle i Panem w bawarskich portkach lederhose
ów Pan to nie przypadkowy bawarczyk , tylko przesympatyczny uczestnik naszej wycieczki , wielki miłośnik Bawarii - przyjechał sobie już na którąś z kolei bawarską wycieczkę, a lederhose zakupił sobie będąc juz wcześniej w tych okolicach; miał ich kilka sztuk! ;
a tego dnia "ustrolili" się w te bawarskie ciuszki razem z naszą pilotką
z przyczyn "oczywistych" muszę uszanować ich prywatność i zasłonić nieco... (nie mam zgody na publikację)
ale fotkę z bawarskim dirdlem i lederhose - miec musiałam!
odpływamy z powrotem z wyspy i udajemy się po południu do kolejnego zamku....
kolejny zamek: to Linderhof...
coraz bardziej krążą nad nami takie burzowe chmury.... ale upał tego dnia był nieznośny , choć na fotkach tego kompletnie nie widać!
Jorguś, ja pocztówek wprawdzie nie kupiłam, ale ten Albumik mnie całkowicie zadowolił; taka niewielka ksiązeczka (65 stron w formacie dwóch pocztówek) ale opisujaca wszystkie 4 zamki Ludwika w jednym! + Dom króla w Schachen
Jorguś, ja pocztówek wprawdzie nie kupiłam, ale ten Albumik mnie całkowicie zadowolił; taka niewielka ksiązeczka (65 stron w formacie dwóch pocztówek) ale opisujaca wszystkie 4 zamki Ludwika w jednym! + Dom króla w Schachen
Niestety, w zadnym z zamków jej nie widziałem. A szkoda!
Pałac, a w zasadzie mały , kameralny pałacyk Linderhof położony w samotnej dolinie Graswangtal powstał w latach 1870-1878 jako "królewska willa" budowana jako azyl dla stroniącego od świata Ludwika
LINDERHOF był jedynym pałacem który został ukończony przed śmiercią króla i stanowił jego ulubione miejsce
przed główną fasadą tej uroczej królewskiej willi znajdują się pięknie kaskadowo położone tarasy wraz z basenem z fontanną, z której woda wytryskuje na 30 metrów ponad pozłacaną grupą Bogini Flory wraz z jej orszakiem
trzeba przyznać że położenie tego pałacyku w otoczeniu tych uroczo zaprojektowanych ogrodowych kaskad wygląda przeuroczo; wywarło to wszystko na mnie bardzo duże wrażenie a ten pałacyk niezmiernie mi się podobał!
lew "do kolecji" moich pomnikowych lwów....
Świątynia Wenus na wysokim wzniesieniu wzgórza po stronie południowej
idę zobaczyć jak wygląda otoczenie pałacu z tyłu....
jest tu trochę łażenia, żeby to wszystko wokół obejść- mozna się zmęczyć *girl_crazy*, bo o ile sam pałac jest niewielki - to tereny wokół są dość rozległe.... ogrody wraz z otaczającymi pofałdowanymi obszarami należące do Pałacu zajmują powierzchnię 80 ha, gdzie znajduja się jeszcze Domek Marokański, Chata Hundinga
tzw Parter Zachodni" - z niskimi rabatkami kwiatowymi przeplatanymi z piramidkami z kształtowanego bukszpanu i wokól z pergolami i cienistymi pawilonami
północne zbocze z wodną kaskadą
fontanna przedstawiająca Grupę Neptuna
ciekawostką jest sztuczna grota znajdująca się w tym pałacu - jako obiekt będący realizacją baśniowych uniesień i marzeń - jako dość ekscentryczna realizacja kolejnej fanaberii Ludwika
Ludwik umyślił sobie (a potem nakazał wybudować) taką sztuczną grotę z betonowymi stalaktytami, z wielkim obrazem zawieszonym na skale i lustrem wmurowanym w tę skałę, a także ze sztucznym jeziorkiem, na którym kołysała się taka łódeczka jako żywo kopia z Pierścienia Nibelungów i Ludwiczek sobie pływał w chwilach swych uniesień.... ;
jakby tego było mało: dorzucił sobie jeszcze w grocie wodospadzik uruchamiany czymś w rodzaju spłuczki klozetowej (na łańcuszku) (coś podobnego, co pokazywał Papuas w swojej relacji z Czeskiej szwajcarii, płynąc łódką po Kamienicy) ;
dziś miejsce to jest nieco upiornie (bo zbyt kolorowo) oświetlone, ale o ile lubię oświetlenie wszelkich naturalnych jaskiń - takie raczej dyskretne, stonowane, jednobarwne, o tyle tutaj w tej sztucznej jaskini - taka kolorowa "dyskoteka" nawet nie razi; sztuczne światło jak i samo miejsce dobrze się komponują w duecie...
i kilka "albumowych" zdjęć z wnętrz; tutaj królewska Sypialnia w Linderhof
Gabinet Różowy - w środku portret kochanki króla Ludwika XV hrabiny du Barry w rokokowej ramie
Sala Lustrzana w Linderhof jest najbardziej wytrawną komnatą pałacu; jest tak pełna przepychu, że aż trudno tu zauważyć te wielkie lustra
Wschodni pokój Gobelinowy ;
Król Ludwik miał jakąś niewytłumaczalną obsesję na punkcie łabędzi, (tak samo jak i baśniowych budowli i średniowiecznych legend o rycerzach....) ; wszystkie swoje zamki namiętnie tym wszystkim dekorował...
Jadalnia ze słynną instalacją "stoliczku nakryj się"
który służący nakrywali na dole i za pomocą specjalnej dźwigni wciągano w pełni zastawiony stół na górę prosto do królewskiej jadalnii ;
ta fanaberia Ludwika związana była z jego dziwactwem stronienia od ludzi; wiadomo jest powszechnie, że był samotnikiem i lubił przebywac sam ze sobą;
Król nie lubił jak mu się służący kręcili na widoku wokól stołu- stąd te jego pomysły na taki "zaczarowany stoliczek"
tereny wokół w drodze do/z pałacu
i opuszczamy Linderhof...
zdążyliśmy wsiąść do autokaru - i zaczęło padać....
jak dojeżdżaliśmy do Garmisch Partenkirchen- to juz rozpadało sie na dobre....
wprawdzie na ten dzień już nic nie mieliśmy w planach zwiedzania, tylko dojazd do hotelu na nocleg, ale miał być jeszcze po drodze krótki przystanek w GaPa..., deszcz nam nieco zniweczył te plany.... nikt nie chciał wychodzić w ten deszcz....
barokowy Klasztor w Ettal minęłismy w strugach deszczu....
Ja jestem wielką fanką niemieckich miasteczek, ale też przekonania, że zwiedzanie ich bez przewodnika nie zawsze ma sens. Często trzeba wiedzieć na co spojrzeć, którego okna szukać, a i różnych anegdot, które zdecydowanie ubarwiają zwierdzanie.
Także z wielką przyjemnością doczytałam relacje i choć nigdy w tych miastach nie byłam, o części udało mi się słyszeć
na nocleg jechalismy więc w strugach deszczu.... , ; na który nasz organizator zawiózł nas do ślicznej, malutkiej wioski ukrytej pośród gór w pieknej dolinie ale juz tuż za niemiecką granicą - bo po stronie austriackiego Tyrolu ; mieliśmy tutaj zaplanowane dwa noclegi (pewnie taki wybór padł z powodów cenowych?, (bowiem w Austrii jest znacznie taniej niż w Bawarii ) ; ale nie wnikałam w to za głęboko.... , bo miejsce okazało się bardzo urokliwe, pensjonat fajny i klimatyczny, a odległość naprawdę niewielka) ;
(Rainbow szuka obniżenia kosztów pewnie tak samo jak my kiedyś szukaliśmy planując kilka lat temu z Małżem wyjazd do Bawarii samopas własnym samochodem ..., pamiętam, że nieźle nas odstraszyły ceny noclegów w tamtejszych pensjonatach , bo naprawdę były dla nas wówczas szokujaco wysokie! )
nasza dolinka:
z wioską górską w której spędzilismy dwie noce: Biberwier
jak dojeźdżalismy na miejsce ulewa nieco się uspokoiła, choć cały czas mały deszcz kapał z nieba.... za to zachmurzyło się i zamgliło na dobre... co nie wróżyło za dobrze, zwłaszcza, że nazajutrz wypadał najbardziej emocjonujący dzień wycieczki ...
pensjonat całkiem przyzwoity
pokoiki skromne ale wszystko co trzeba w nich było! zwłaszcza wygodne łózko, czyściutko i łazienka bez zarzutu z gorąca wodą i spory taras zewnętrzny z widokami....
rankiem wstaję i biegnę na taras.... no nie wygląda to dobrze wprawdzie juz nie pada , ale świata prawie nie widać! a po śniadaniu jedziemy w góry- na najwyższy szczyt niemieckich Alp!
nasz uroczy pensjonat w pierwszych promieniach porannego słonka i totalnych mgłach wokół....
zatem ruszamy na Zugspite!
narazie jest tak....
ale z każdą chwilą widać jaśniejsze przebłyski na niebie .... będzie dobrze! musi być!
dosłownie po kulkunastu minutach jazdy - jak za dotknięciem różdżki - świat się odsłonił i wyszło słoneczko !
przed samym Zugspite - świeciło nam już pięknie; no niebiosa się spisały na medal i zamówiły nam pogodę na dzisiejsze górskie widoczki!
i jesteśmy na miejscu u stóp najwyższego niemieckiego szczytu!
stacja kolejki górskiej skąd wyruszamy na szczyt - wygodnie.... bez zadyszki... wagonikiem...
takim całkiem sporym wagonikiem, bo ten zabiera na pokład 100 osób! ; nas było na szczęście dużo mniej
no to kontynuując wątek pierwszego odwiedzonego pałacu -
fasada pałacu Hierrenchiemsee nie wyróżnia się (jak widzicie na fotkach) niczym specjalnym
i nie jest z pewnością aż tak ozdobna i wspaniała jak elewacja pierwowzoru w Wersalu , natomiast te wnętrza..... no udało się Ludwikowi osiągnąć zamierzony cel…, bo przepych wnętrz pałacu Hierrenchiemsee doprawdy tłamsi Wersal w przedbiegach!
a o ich przepychu niech poświadczy fakt, że prace nad tym pałacem i urządzenie jego wnętrz pochłonęły o wiele więcej środków niż budowa wraz z dekoracjami dwóch innych ludwikowskich pałaców (Linderhof i Neuschwanstein) - razem wziętych !!!
bilety do wnętrz mamy na określoną godzinę, zatem mamy sporo czasu......
idziemy na tyły zamku zobaczyć jak to wygląda z drugiej strony
no raczej skromnie.... w porównaniu z Wersalem
na tyłach - zupełny brak ogrodów
a i sam trawnik raczej mocno kiepski!
Piea
wracamy i siadamy w przypałacowej knajpce na piwko!
z widokiem na fontannę 
stary , poczciwy, monachijski browar...
wchodzimy do środka i.... to jest ostatnie zdjęcie jakie można zrobić!
temat zakazu robienia zdjęć we wnętrzach wszystkich zamków Ludwika Bawarskiego- jest dość drażliwy, ale nie wolno pod żadnym pozorem!
no niestety, też się buntuję przed taką głupotą, ale nie ma z tym co walczyć.... tak jest i nic tego nie zmieni! zakaz jest całkowity! absolutny i kategoryczny! nie można robić zdjęć, ani filmować ani nic publikować! z fleszem czy bez flesza- nie ma znaczenia- nie wolno! nie ma również możliwości zapłaty za robienie zdjęć za żadne pieniądze! po prostu nie i już!
a kary za złamanie tych zakazów potrafią być dotkliwe (w sensie utraty sporej ilości Euro);
Niemcy nie chcą zaśmiecenia internetu tysiącami fotek z ich zabytkami (dziwne, że akurat tylko te?) ; a w wielu miejscach gdzie normalnie można cykać fotki (aparatami fotograficznymi!) wprowadzają jakies dziwne,nowe zakazy cykania zdjęć smartfonami i zabraniają wnoszenia tych selfi-stics,(z tym to ja akurat się zgadzam, bo nie cierpię tegoż cholerstwa i nieraz dostałam tym kijem przypadkowo "po łbie”
) ale komu i dlaczego przeszkadza sam telefon? 
zatem pokażę Wam tak tylko poglądowo zdjęcia które zrobiłam zdjęciom z Albumu, który tam u nich zakupiłam
tutaj wielki westybul
sala Obrad
Garderoba
sypialnia reprezentacyjna
Sypialnia ta jest najdroższym pomieszczeniem w całym pałacu i jej przygotowanie trwało aż 7 lat; W Wersalu sypialnia była również salą audiencyjną, z tego powodu łóżko przypomina jednocześnie… tron
he he... 
pierwszy Przedpokój z szafą muzyczną wykonaną w technice boulle, w której Ludwik ponoć lubił się chować...
no miał swoje fanaberie... 
no i Sala Lustrzana - będąca kopią słynnej Salle das Glaces z Wersalu; ta tutaj zajmuje całą zachodnią ścianę Pałacu;
posiada 17 ogromnych, łukowych okien, 33 żyrandole, 44 stojące kandelabry, a do rozpalenia wszystkich 2200 świec w tej sali - potrzebowano aż 40 osób służby
, którym ta czynność zajmowała codziennie pół godziny! ; Sala ta jest zdecydowanie większa od swojego wersalskiego pierwowzoru i moim zdaniem przerasta go również pod względem "urody"
oczywiście wszystkiego Wam nie pokażę, bo nie miałoby to końca.... ale oczywiście wiem, że te zdjęcia zdjęć- w żaden sposób nie oddają faktycznej urody i wrażeń jakich się tam doznaje "na żywo" będąc w środku!
sama jak je teraz oglądam- to kompletnie nic mnie jakoś nie rusza....
, ale tam na miejscu... O Klękajcie Narody!!!
Ilość w tych wnętrzach barokowych ozdób, blask złota, zachwyt nad wyrobami z porcelany, wszelkich malowideł, marmurów, pereł, haftowanych tkanin, żyrandoli, kandelabrów, luster, rzeźb, posągów – Jesssusie! można by tak wymieniać do rana…. tam po prostu razi od tego wszystkiego! (żeby nie powiedzieć: wali po oczach!
) Nie idzie nawet zauważyć detali, bo w tej nadmnogości nagromadzonych ozdób, kosztowności, mebli, i tysięcy innych rzeczy - to wszystko po prostu miesza się w oczach!
po ponad godzinnym zwiedzaniu udostępnionych komnat wychodzimy.....
teraz włączono fontanny i od razu lepiej wyglądają....
Ogrody otaczające pałac (Schlosspark) również były do pewnego stopnia wzorowane na tych wersalskich, choć wersalskie jednak bardziej zachodzą w pamięć urodą!;
tutaj piętrowa fontanna Latony w stylu... he he... "tortu weselnego"
również wzorowana na odpowiedniku z Wersalu;
Bogini otoczona jest wianuszkiem swoich dzieci oraz postaciami zwierząt, no dobra: płazów i gazdów!
(bo to same żaby, żółwie i aligatory).
jeszcze tylko "pożegnalna" fotka z zamkiem w tle i Panem w bawarskich portkach lederhose
ów Pan to nie przypadkowy bawarczyk
, tylko przesympatyczny uczestnik naszej wycieczki
, wielki miłośnik Bawarii - przyjechał sobie już na którąś z kolei bawarską wycieczkę, a lederhose zakupił sobie będąc juz wcześniej w tych okolicach; miał ich kilka sztuk!
;
a tego dnia "ustrolili" się w te bawarskie ciuszki razem z naszą pilotką
z przyczyn "oczywistych" muszę uszanować ich prywatność i zasłonić nieco... (nie mam zgody na publikację)
ale fotkę z bawarskim dirdlem i lederhose - miec musiałam!
odpływamy z powrotem z wyspy i udajemy się po południu do kolejnego zamku....
kolejny zamek: to Linderhof...
coraz bardziej krążą nad nami takie burzowe chmury....
ale upał tego dnia był nieznośny
, choć na fotkach tego kompletnie nie widać!
Piea
Piea, ja zrobiłem podobnie.
Kupiłem zestaw widokówek i sobie sfotografowałem.
I nie tylko w tym zamku...
Jorguś
Piea
Jorguś
Pałac, a w zasadzie mały , kameralny pałacyk Linderhof położony w samotnej dolinie Graswangtal powstał w latach 1870-1878 jako "królewska willa" budowana jako azyl dla stroniącego od świata Ludwika
LINDERHOF był jedynym pałacem który został ukończony przed śmiercią króla i stanowił jego ulubione miejsce
przed główną fasadą tej uroczej królewskiej willi znajdują się pięknie kaskadowo położone tarasy wraz z basenem z fontanną, z której woda wytryskuje na 30 metrów ponad pozłacaną grupą Bogini Flory wraz z jej orszakiem
trzeba przyznać że położenie tego pałacyku w otoczeniu tych uroczo zaprojektowanych ogrodowych kaskad wygląda przeuroczo; wywarło to wszystko na mnie bardzo duże wrażenie a ten pałacyk niezmiernie mi się podobał!
lew "do kolecji" moich pomnikowych lwów....
Świątynia Wenus na wysokim wzniesieniu wzgórza po stronie południowej
idę zobaczyć jak wygląda otoczenie pałacu z tyłu....
jest tu trochę łażenia, żeby to wszystko wokół obejść- mozna się zmęczyć *girl_crazy*, bo o ile sam pałac jest niewielki - to tereny wokół są dość rozległe.... ogrody wraz z otaczającymi pofałdowanymi obszarami należące do Pałacu zajmują powierzchnię 80 ha, gdzie znajduja się jeszcze Domek Marokański, Chata Hundinga
urocze majolikowe ogrodowe wazy ozdobione tłuściutkimi puttami
tzw Parter Zachodni" - z niskimi rabatkami kwiatowymi przeplatanymi z piramidkami z kształtowanego bukszpanu i wokól z pergolami i cienistymi pawilonami
północne zbocze z wodną kaskadą
fontanna przedstawiająca Grupę Neptuna
ciekawostką jest sztuczna grota znajdująca się w tym pałacu - jako obiekt będący realizacją baśniowych uniesień i marzeń - jako dość ekscentryczna realizacja kolejnej fanaberii Ludwika
Ludwik umyślił sobie (a potem nakazał wybudować) taką sztuczną grotę z betonowymi stalaktytami, z wielkim obrazem zawieszonym na skale i lustrem wmurowanym w tę skałę, a także ze sztucznym jeziorkiem, na którym kołysała się taka łódeczka jako żywo kopia z Pierścienia Nibelungów i Ludwiczek sobie pływał w chwilach swych uniesień....
;
jakby tego było mało: dorzucił sobie jeszcze w grocie wodospadzik uruchamiany czymś w rodzaju spłuczki klozetowej (na łańcuszku)
(coś podobnego, co pokazywał Papuas w swojej relacji z Czeskiej szwajcarii, płynąc łódką po Kamienicy)
;
dziś miejsce to jest nieco upiornie (bo zbyt kolorowo) oświetlone, ale o ile lubię oświetlenie wszelkich naturalnych jaskiń - takie raczej dyskretne, stonowane, jednobarwne, o tyle tutaj w tej sztucznej jaskini - taka kolorowa "dyskoteka" nawet nie razi; sztuczne światło jak i samo miejsce dobrze się komponują w duecie...
i kilka "albumowych" zdjęć z wnętrz; tutaj królewska Sypialnia w Linderhof
Gabinet Różowy - w środku portret kochanki króla Ludwika XV hrabiny du Barry w rokokowej ramie
Sala Lustrzana w Linderhof jest najbardziej wytrawną komnatą pałacu; jest tak pełna przepychu, że aż trudno tu zauważyć te wielkie lustra
Wschodni pokój Gobelinowy ;
Król Ludwik miał jakąś niewytłumaczalną obsesję na punkcie łabędzi, (tak samo jak i baśniowych budowli i średniowiecznych legend o rycerzach....) ; wszystkie swoje zamki namiętnie tym wszystkim dekorował...
Jadalnia ze słynną instalacją "stoliczku nakryj się"
który służący nakrywali na dole i za pomocą specjalnej dźwigni wciągano w pełni zastawiony stół na górę prosto do królewskiej jadalnii
;
ta fanaberia Ludwika związana była z jego dziwactwem stronienia od ludzi; wiadomo jest powszechnie, że był samotnikiem i lubił przebywac sam ze sobą;
Król nie lubił jak mu się służący kręcili na widoku wokól stołu- stąd te jego pomysły na taki "zaczarowany stoliczek"
tereny wokół w drodze do/z pałacu
i opuszczamy Linderhof...
zdążyliśmy wsiąść do autokaru - i zaczęło padać....
jak dojeżdżaliśmy do Garmisch Partenkirchen- to juz rozpadało sie na dobre....
wprawdzie na ten dzień już nic nie mieliśmy w planach zwiedzania, tylko dojazd do hotelu na nocleg, ale miał być jeszcze po drodze krótki przystanek w GaPa..., deszcz nam nieco zniweczył te plany.... nikt nie chciał wychodzić w ten deszcz....
barokowy Klasztor w Ettal minęłismy w strugach deszczu....
Piea
tarasowo, ogrodowo, neobarokowo - śliczny pałacyk, śliczne kwiatowe dywany
Przez te tarasy, fontanny i wypielęgnowane ogrody skojarzył mi się z Peterhofem. Chwała Ci za spryt - foto w realu + foto z albumu.

papuas
Ja jestem wielką fanką niemieckich miasteczek, ale też przekonania, że zwiedzanie ich bez przewodnika nie zawsze ma sens. Często trzeba wiedzieć na co spojrzeć, którego okna szukać, a i różnych anegdot, które zdecydowanie ubarwiają zwierdzanie.
Także z wielką przyjemnością doczytałam relacje i choć nigdy w tych miastach nie byłam, o części udało mi się słyszeć
czytam i oglądam !!!
o zakazie focenia wypowiadano się już "setki razy" ; )
swoją dogą jak uzasadniany jest taki zakaz we "wnętrzach nowożytnych" !???
czy to faktycznie troska o zabytki czy..."chęć przymuszenia turysty" do zakupu książek,albumów czy pocztówek ?!!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
na nocleg jechalismy więc w strugach deszczu.... , ; na który nasz organizator zawiózł nas do ślicznej, malutkiej wioski ukrytej pośród gór w pieknej dolinie ale juz tuż za niemiecką granicą - bo po stronie austriackiego Tyrolu
; mieliśmy tutaj zaplanowane dwa noclegi (pewnie taki wybór padł z powodów cenowych?, (bowiem w Austrii jest znacznie taniej niż w Bawarii
) ; ale nie wnikałam w to za głęboko....
, bo miejsce okazało się bardzo urokliwe, pensjonat fajny i klimatyczny, a odległość naprawdę niewielka) ;
(Rainbow szuka obniżenia kosztów pewnie tak samo jak my kiedyś szukaliśmy planując kilka lat temu z Małżem wyjazd do Bawarii samopas własnym samochodem ..., pamiętam, że nieźle nas odstraszyły ceny noclegów w tamtejszych pensjonatach
, bo naprawdę były dla nas wówczas szokujaco wysokie!
)
nasza dolinka:
z wioską górską w której spędzilismy dwie noce: Biberwier
jak dojeźdżalismy na miejsce ulewa nieco się uspokoiła, choć cały czas mały deszcz kapał z nieba.... za to zachmurzyło się i zamgliło na dobre...
co nie wróżyło za dobrze, zwłaszcza, że nazajutrz wypadał najbardziej emocjonujący dzień wycieczki ...
pensjonat całkiem przyzwoity
pokoiki skromne ale wszystko co trzeba w nich było! zwłaszcza wygodne łózko, czyściutko i łazienka bez zarzutu z gorąca wodą i spory taras zewnętrzny z widokami....
rankiem wstaję i biegnę na taras.... no nie wygląda to dobrze
wprawdzie juz nie pada
, ale świata prawie nie widać!
a po śniadaniu jedziemy w góry- na najwyższy szczyt niemieckich Alp! 
nasz uroczy pensjonat w pierwszych promieniach porannego słonka i totalnych mgłach wokół....
zatem ruszamy na Zugspite!
narazie jest tak....
ale z każdą chwilą widać jaśniejsze przebłyski na niebie .... będzie dobrze! musi być!
dosłownie po kulkunastu minutach jazdy - jak za dotknięciem różdżki - świat się odsłonił i wyszło słoneczko !
przed samym Zugspite - świeciło nam już pięknie; no niebiosa się spisały na medal i zamówiły nam pogodę na dzisiejsze górskie widoczki!
i jesteśmy na miejscu u stóp najwyższego niemieckiego szczytu!
stacja kolejki górskiej skąd wyruszamy na szczyt - wygodnie.... bez zadyszki... wagonikiem...
takim całkiem sporym wagonikiem, bo ten zabiera na pokład 100 osób! ; nas było na szczęście dużo mniej
cdn.....
Piea