Jedziemy dalej. Jesteśmy jeszcze w regionie Sus gdzie jest jedyne miejsce na świecie gdzie rosną i owocują drzewa arganii żelaznej (argania spinosa). Drzewa arganii można jeszcze spotkać w Meksyku i południowej Hiszpanii ale drzewa tam nie wydają owoców.
Zatrzymujemy się w miejscu zupełnie niekomercyjnym. Kozy na drzewach spokojnie raczą się arganiami.
Nel, kozy oblegały drzewa jak przyjechaliśmy. Byliśmy jedynym autobusem w tym miejscu. Część kóz jak zobaczyła ludzi to zeszła. Jedna pięknie pozwała. Gałąź się uginała, a koza nic sobie nie robiła z tego, że podchodzę coraz bliżej..
Pilotka podpowiedziała, aby dać pasterzowi jakąś zapłatę za robienie zdjęć, ale właściciel kóz jak zobaczył tłum ludzi to się oddalił. Ktoś nawet za nim pobiegł i wręczył kaskę. Niestety kozy poleciały za pasterzem i czas na zdjęcia się skończył.
Nel ta koza to naprawdę była akrobatka. Siedziała na cienkiej gałązce, która cały czas się uginała.
Pasterze pasący owce wyglądają jak biedni ludzie. Ale nie należy ich oceniać po wyglądzie. Cena jednej owcy to 250 euro, 1 kozy 110 euro. A jak widzieliście kóz mają wiele…
To teraz coś o drzewach. Drzewo ma drewno bardzo twarde (drzewo żelazne). Gałęzie mają kolce. Kora jest pomarszczona. Tylko owoce (trochę większe od oliwki) są użyteczne. Drzewo kwitnie na biało jak oliwka, ma korzenie do 40 m.
Drzewa arganowe zwane są też drzewami życia. Od 1998 r. obszar na którym rosną został wpisany na listę rezerwatów biosferycznych UNESCO. Król Maroka rozkazał systematycznie dosadzać drzewa arganowe, ustanowił dopłaty dla rolników zajmujących się ich uprawą, gdyż uznał, że stanowią one bio-złoto jego kraju i mogą przyczynić się do wzrostu dochodu narodowego.
Z nasion otrzymuje się olej arganowy, który obecnie jest chyba najdroższym olejem świata.
Tłoczony jest na zimno, tradycyjną metodą. I zgodnie też z tradycją zajmują się tym wyłącznie kobiety, które ręcznie, w kamiennych żarnach, mielą ziarna owoców drzew arganowych. Po takim zmieleniu otrzymują oleistą pastę, z której ręcznie wyciskają olej. Powstały liczne żeńskie spółdzielnie, w których wytwarza się olej w sposób tradycyjny.
Teraz wycieczka tego nie obejmowała ale w 2015 r. odwiedziłam taką spółdzielnię na wycieczce „Cesarskie miasta” (z EXIMEM) .
To kilka zdjęć z tego miejsca.
Degustacja
Z około 3 kilogramów pestek powstaje 1 l oleju.
Olej spożywczy ma właściwości lecznicze ( na cukrzycę, zapalenie pęcherza, układ krążenia, odporność, wzmacnia organizm) zawiera dużo witaminy A i E (3 razy więcej niż oliwa z oliwek).
Przy produkcji oleju spożywczego pestki najpierw się podpraża aby olej był smaczny. Ma bursztynowy mętny kolor i pachnie migdałami. Leczniczo spożywa się go na czczo, można stosować do sałatek, do chleba (razowego)
Przy produkcji oleju kosmetycznego pestek się nie praży – jest przezroczysty („złoto Maroka”) . Stosuje się go przy chorobach skóry: łuszczycy egzemach, poparzeniach, skórze zniszczonej.
Na włosy: na umyte i wysuszone włosy nakładamy rozgrzaną na rękach niewielką ilość olejku (nie na skórę głowy bo włosy wypadną!!!) i trzymamy ok. pół godziny zawiniętą głowę ręcznikiem.
Na koniec wycieczki będziemy mogli przez Pilotkę zamówić oleje z „pewnego źródła” (piloci i rezydenci w hotelach zajmują się handlem olejem).
Ceny:
1/2 l oleju kosmetycznego – 25 euro,
125 ml oleju kosmetycznego w butelce z atomizerem – 10 euro,
Nel, tak było też w 2015 r. Mi to nie przeszkadza, ale na pobycie w hotelu rezydentka nas wkurzyła bo mieliśmy do niej pytanie odpowiedziała nas zbywająco, i na dodatek wprowadziła w błąd bo musiała przekazać turystom zamówiony olej. Ale o tym w szczegółach napiszę później.
W drodze Pilotka przekazuje nam dalszą część informacji o Maroku:
Język berberyjski używany przez ponad 1,5 mln osób w północnej Afryce. Język tarifit zapisywany jest oficjalnie alfabetem tifinagh, w popularnym użyciu jest również alfabet arabski i łaciński.
Środkowa u dołu literka to znak ludzi wolnych.
Nazwa BERBER pochodzi od łacińskiego barbarus – barbarzyńca. Do języków europejskich weszło za pośrednictwem arabskiego barbar, choć tubylcy nie zdawali sobie sprawy z jego pogardliwego znaczenia Sami siebie Berberowie nazywają Amazigh– „ludzie wolni”,
Marokańczycy żyją na dachach (nie ma balkonów). Na dachu toczy się życie piorą, gotują bawią się dzieci.
Dach otoczony jest murem, aby z ulicy nie było widać domowników.
pięknie pokazujesz Maroko; zaglądam tu do Ciebie i sobie wspominam....
(na naszej wycieczce było dokładnie tak samo z tym olejem: pilotka zareklamowała konkretnego producenta, zebrała zamówienia, zainkasowała kasę i zawiozła do "jedynego" pewnego źródła ;
powiem tak: każdy kupuje sobie co chce, gdzie chce i za ile chce , ale ja za stara już jestem i za dużo widzialam takich "smaczków" żeby wierzyć w te bajki ... - sama świadomie dokonuję wyboru miejsca zakupów , ale z biegiem lat przestałam się już burzyć na te "procedery" w których piloci wycieczek kombinują wspólne interesy z lokalesami; wszyscy jesteśmy dorośli, świadomi i tylko od nas zalezy jak zdecydujemy ? nic mi do tego co ludzie chcą kupować, gdzie i za ile - to wyłącznie ich sprawa i wybór ; ja się od tego jednak "wymeldowuję" - za dużo razy już się w przeszłości "sparzyłam" ....
(ps. kozy na drzewach arganowych - to po części - też lokalny biznesik )
Asiu, czekam na dalszy ciąg Twoich marokańskich, pięknych opowieści....
Jedziemy dalej. Jesteśmy jeszcze w regionie Sus gdzie jest jedyne miejsce na świecie gdzie rosną i owocują drzewa arganii żelaznej (argania spinosa). Drzewa arganii można jeszcze spotkać w Meksyku i południowej Hiszpanii ale drzewa tam nie wydają owoców.
Zatrzymujemy się w miejscu zupełnie niekomercyjnym. Kozy na drzewach spokojnie raczą się arganiami.
Kozy na drzewach wyglądają super !! i jak rozumiem, nie jest to żaden komercyjny trik
No trip no life
Nel, kozy oblegały drzewa jak przyjechaliśmy. Byliśmy jedynym autobusem w tym miejscu. Część kóz jak zobaczyła ludzi to zeszła. Jedna pięknie pozwała. Gałąź się uginała, a koza nic sobie nie robiła z tego, że podchodzę coraz bliżej..
Pilotka podpowiedziała, aby dać pasterzowi jakąś zapłatę za robienie zdjęć, ale właściciel kóz jak zobaczył tłum ludzi to się oddalił. Ktoś nawet za nim pobiegł i wręczył kaskę. Niestety kozy poleciały za pasterzem i czas na zdjęcia się skończył.
to artystka he he
No trip no life
Nel ta koza to naprawdę była akrobatka. Siedziała na cienkiej gałązce, która cały czas się uginała.
Pasterze pasący owce wyglądają jak biedni ludzie. Ale nie należy ich oceniać po wyglądzie. Cena jednej owcy to 250 euro, 1 kozy 110 euro. A jak widzieliście kóz mają wiele…
To teraz coś o drzewach. Drzewo ma drewno bardzo twarde (drzewo żelazne). Gałęzie mają kolce. Kora jest pomarszczona. Tylko owoce (trochę większe od oliwki) są użyteczne. Drzewo kwitnie na biało jak oliwka, ma korzenie do 40 m.
Pięknie poskręcane konary
Czy to z takiego drzewka mamy potem olejek arganowy do ciała?
No trip no life
Nel, teraz będzie o oleju arganowym.
Drzewa arganowe zwane są też drzewami życia. Od 1998 r. obszar na którym rosną został wpisany na listę rezerwatów biosferycznych UNESCO. Król Maroka rozkazał systematycznie dosadzać drzewa arganowe, ustanowił dopłaty dla rolników zajmujących się ich uprawą, gdyż uznał, że stanowią one bio-złoto jego kraju i mogą przyczynić się do wzrostu dochodu narodowego.
Z nasion otrzymuje się olej arganowy, który obecnie jest chyba najdroższym olejem świata.
Tłoczony jest na zimno, tradycyjną metodą. I zgodnie też z tradycją zajmują się tym wyłącznie kobiety, które ręcznie, w kamiennych żarnach, mielą ziarna owoców drzew arganowych. Po takim zmieleniu otrzymują oleistą pastę, z której ręcznie wyciskają olej. Powstały liczne żeńskie spółdzielnie, w których wytwarza się olej w sposób tradycyjny.
Teraz wycieczka tego nie obejmowała ale w 2015 r. odwiedziłam taką spółdzielnię na wycieczce „Cesarskie miasta” (z EXIMEM) .
To kilka zdjęć z tego miejsca.
Degustacja
Z około 3 kilogramów pestek powstaje 1 l oleju.
Olej spożywczy ma właściwości lecznicze ( na cukrzycę, zapalenie pęcherza, układ krążenia, odporność, wzmacnia organizm) zawiera dużo witaminy A i E (3 razy więcej niż oliwa z oliwek).
Przy produkcji oleju spożywczego pestki najpierw się podpraża aby olej był smaczny. Ma bursztynowy mętny kolor i pachnie migdałami. Leczniczo spożywa się go na czczo, można stosować do sałatek, do chleba (razowego)
Przy produkcji oleju kosmetycznego pestek się nie praży – jest przezroczysty („złoto Maroka”) . Stosuje się go przy chorobach skóry: łuszczycy egzemach, poparzeniach, skórze zniszczonej.
Na włosy: na umyte i wysuszone włosy nakładamy rozgrzaną na rękach niewielką ilość olejku (nie na skórę głowy bo włosy wypadną!!!) i trzymamy ok. pół godziny zawiniętą głowę ręcznikiem.
Na koniec wycieczki będziemy mogli przez Pilotkę zamówić oleje z „pewnego źródła” (piloci i rezydenci w hotelach zajmują się handlem olejem).
Ceny:
1/2 l oleju kosmetycznego – 25 euro,
125 ml oleju kosmetycznego w butelce z atomizerem – 10 euro,
1/2 l oleju spożywczego – 18 euro,
30 ml olejku z opuncji – 25 euro.
hm.. nie wiem czy to ok,że pilot zajmuje się handlem wsród swoich klientów..To chyba mocno nieetyczne
No trip no life
Nel, tak było też w 2015 r. Mi to nie przeszkadza, ale na pobycie w hotelu rezydentka nas wkurzyła bo mieliśmy do niej pytanie odpowiedziała nas zbywająco, i na dodatek wprowadziła w błąd bo musiała przekazać turystom zamówiony olej. Ale o tym w szczegółach napiszę później.
W drodze Pilotka przekazuje nam dalszą część informacji o Maroku:
Język berberyjski używany przez ponad 1,5 mln osób w północnej Afryce. Język tarifit zapisywany jest oficjalnie alfabetem tifinagh, w popularnym użyciu jest również alfabet arabski i łaciński.
Środkowa u dołu literka to znak ludzi wolnych.
Nazwa BERBER pochodzi od łacińskiego barbarus – barbarzyńca. Do języków europejskich weszło za pośrednictwem arabskiego barbar, choć tubylcy nie zdawali sobie sprawy z jego pogardliwego znaczenia Sami siebie Berberowie nazywają Amazigh– „ludzie wolni”,
Marokańczycy żyją na dachach (nie ma balkonów). Na dachu toczy się życie piorą, gotują bawią się dzieci.
Dach otoczony jest murem, aby z ulicy nie było widać domowników.
pięknie pokazujesz Maroko; zaglądam tu do Ciebie i sobie wspominam....
(na naszej wycieczce było dokładnie tak samo z tym olejem: pilotka zareklamowała konkretnego producenta, zebrała zamówienia, zainkasowała kasę i zawiozła do "jedynego" pewnego źródła
;
powiem tak: każdy kupuje sobie co chce, gdzie chce i za ile chce , ale ja za stara już jestem i za dużo widzialam takich "smaczków" żeby wierzyć w te bajki ...
- sama świadomie dokonuję wyboru miejsca zakupów , ale z biegiem lat przestałam się już burzyć na te "procedery" w których piloci wycieczek kombinują wspólne interesy z lokalesami; wszyscy jesteśmy dorośli, świadomi i tylko od nas zalezy jak zdecydujemy ? nic mi do tego co ludzie chcą kupować, gdzie i za ile - to wyłącznie ich sprawa i wybór ; ja się od tego jednak "wymeldowuję" - za dużo razy już się w przeszłości "sparzyłam" .... 
(ps. kozy na drzewach arganowych - to po części - też lokalny biznesik
)
Asiu, czekam na dalszy ciąg Twoich marokańskich, pięknych opowieści....
Piea