Jak wcześniej pisałam do NYC lecimy PLL LOT z Warszawy.
Lot upływa nam bardzo szybko. W cenie lotu otrzymujemy 2 posiłki w tym jeden ciepły oraz napoje oczywiście poza napojami alkoholowymi. Zgodnie z rozkładem lot ma trwać 9 godz. 20 minut my lądujemy po niecałych 9 godzinach na JFK w Nowym Yorku ,ale niestety prawie godzinę czekamy aż samolot podjeżdża pod gate i możemy go opusścić.
Bez problemów przechodzimy odprawę, o dziwo nikt nas nie pyta po co przylecieliśmy, czy mamy polskie kabanosy albo czy mamy materiały wybuchowe (a zdarzyło mi się w USA dwukrotnie przechodzić kontrolę na materiały wybuchowe), odciski palców, pieczątka w paszport i wychodzimy do ogólnodostępnej części hali przylotów.
Wcześniej mamy zamówiony przez internet shuttles do hotelu (koszt od osoby 15 $) więc podchodzimy do Ground Transportation Desk i po kilkunastu minutach siedzimy w minivanie, który ma nas zawieść do Hotelu Marrakesz znajdującym się w dzielnicy Upper West Side na Manhattanie.
Pogoda nam nie dopisuje, pada deszcz, jest szaro, buro i ponuro. Do hotelu jedziemy przez Queens, widoki nie zachwycają . Mijamy jakieś nieciekawe kolosy.
Okazuje się ,że W NYC przebywa prezydent Obama i występują utrudnienia w ruchu zamiast dojechać w ciągu godziny jedziemy ponad dwie. Przejeżdżamy obok hotelu, gdzie Obama sie zatrzymał, wzdłuz całej elewacji stoja olbrzymie ciężarówki jedna za drugą tak ,że praktycznie wejścia nie widać i nikt nie ma szans tam się prześlizgnąć - ciekawy sposób zabezpieczenia.
Ale w końcu docieramy do hotelu. . Jest to mały, skromny hotelik znajdujący się w 5 piętrowym budynku , urządzony jest w stylu marokańskim. Pokoje średniej wielkości ale wygodne. Dużym plusem jest fakt ,że do najbliższej stacji metra mamy kilka kroków. W momencie robienia rezerwacji ( miesiąc przed przylotem) wybór hoteli w miarę przyzwoitej cenie i jeszcze na Manhattanie był już mocno ograniczony.
Pomimo ,że jest póżno postanawiamy jeszcze wieczorem pojechać na Times Square.
Może na początek jeszcze co nieco o komunikacji w w Nowym Jorku.
Praktycznie przez cały okres pobytu w NYC korzystamy z metra czyli New York City Subway. Metro jest jednym z najpopularniejszych sposobów podróżowania po NYC ze względu na koszt jak i czas przemieszczania się.
Jeśli chodzi o bilety, to w Nowym Jorku są bilety jednorazowe - 2,5$, tygodniowe - 30$ i miesięczne -112$. Wszystkie nabija się na żółto – niebieską kartę - Metro Card, która kosztuje 1$ i praktycznie można ją kupić na każdej większej stacji. Na jednym bilecie jednorazowym można wykonywać połączenia różnych linii metra.
My pomimo ,że jesteśmy tylko 5 dni kupujemy bilet tygodniowy, gdyż i tak jest to bardziej opłacalne niż kupno biletów jednorazowych.
Mapa metra na pierwszy rzut oka wydawała mi się mało przyjazna.
Nowy Jork zbudowany jest na kartograficznej siatce. Wyznacza ona "poziome" ulice i "pionowe" aleje. Numery ulic rosną, gdy jedziemy w górę Manhattanu, czyli na północ. Maleją one podczas podróży w dół, a więc na południe wyspy.
Szybko więc zaprzyjaźniamy się z pojęciem uptown i downtown.
Metro otwarte jest 24 godziny na dobę, z niezliczoną liczbę muzyków, akrobatów czy innych artystów.
Stacje metra są różne niektóre brudne, śmierdzące ale też czyste i kolorowe. Były stacje gdzie sama bałabym się wysiąść.
Czasami odnosiłam wrażenie , że nowojorskie metro to miasto pod miastem. Bardzo dużo ludzi tu pracuje , mieszka a korzystają z niego praktycznie wszyscy od żebraka po pracowników wielkich korporacji.
Metro jest z reguły zatłoczone , w godzinach szczytu mieliśmy problem do niego wejść – jednak wieczorem często trafialiśmy na pusty wagon.
Będąc w NYC nie mogliśmy nie skorzystać z Yellow Cab.
Bardzo mnie zdziwiło ,że na ulicach nie widzi się już starych fordów ale jak się okazało Firma Nissan wygrała przetarg na zastąpienie starych nowojorskich taksówek - modelem samochodu Nissan.
Świetna relacja, takie lubię:) Stany to jedno z moich podróżniczych marzeń, ale wkurza mnie ten obowiązek wizowy... do tego fakt, że otrzymanie wizty w Polsce nie jest gwaranacją wpuszczenia do USA. Dlatego postanowiłem tam nie jechać, dopóki nie zmienią podejścia, albo dopóki ja podejścia nie zmienie:) szykuje mi się w przyszłym roku podróż życia(w dodatku poślubna) miała być Azja połodniowo-wschodnia, Australia i Oceania, ale może jednak wygrają Stany. Patrząc na Twój plan, i pierwsze zajawki parków narodowych jestem oczarowany.
Yellowstone też, ale mnie zawsze powala Grand Canion
a już najbardziej mi się marzy Wave w Arizonie 
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Je też jestem !!!!
Przynajmniej słońce jest zawsze za darmo ...
http://pieczatki-w-paszporcie.blogspot.com/
https://www.youtube.com/channel/UCf99mvhfOem4kTfGH5qBOGQ?sub_confirmation=1/
Ja też się piszę
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Hehe, mam nadzieję że będzie kumulacja
Melduję, że wszystkich dopisałam do listy 
Marylka,Kienia, Janjus serdecznie witam
Poproszę też o dopisanie do listy bo z przyjemnoścoa tam wrócę
Ale póki co to pozostaje mi tylko powspominać.
wspominaj z jak największą ilością zdjęć
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Jak wcześniej pisałam do NYC lecimy PLL LOT z Warszawy.
Lot upływa nam bardzo szybko. W cenie lotu otrzymujemy 2 posiłki w tym jeden ciepły oraz napoje oczywiście poza napojami alkoholowymi. Zgodnie z rozkładem lot ma trwać 9 godz. 20 minut my lądujemy po niecałych 9 godzinach na JFK w Nowym Yorku ,ale niestety prawie godzinę czekamy aż samolot podjeżdża pod gate i możemy go opusścić.
Bez problemów przechodzimy odprawę, o dziwo nikt nas nie pyta po co przylecieliśmy, czy mamy polskie kabanosy albo czy mamy materiały wybuchowe (a zdarzyło mi się w USA dwukrotnie przechodzić kontrolę na materiały wybuchowe), odciski palców, pieczątka w paszport i wychodzimy do ogólnodostępnej części hali przylotów.
Wcześniej mamy zamówiony przez internet shuttles do hotelu (koszt od osoby 15 $) więc podchodzimy do Ground Transportation Desk i po kilkunastu minutach siedzimy w minivanie, który ma nas zawieść do Hotelu Marrakesz znajdującym się w dzielnicy Upper West Side na Manhattanie.
Pogoda nam nie dopisuje, pada deszcz, jest szaro, buro i ponuro. Do hotelu jedziemy przez Queens, widoki nie zachwycają . Mijamy jakieś nieciekawe kolosy.
Okazuje się ,że W NYC przebywa prezydent Obama i występują utrudnienia w ruchu zamiast dojechać w ciągu godziny jedziemy ponad dwie. Przejeżdżamy obok hotelu, gdzie Obama sie zatrzymał, wzdłuz całej elewacji stoja olbrzymie ciężarówki jedna za drugą tak ,że praktycznie wejścia nie widać i nikt nie ma szans tam się prześlizgnąć - ciekawy sposób zabezpieczenia.
Ale w końcu docieramy do hotelu.
. Jest to mały, skromny hotelik znajdujący się w 5 piętrowym budynku , urządzony jest w stylu marokańskim. Pokoje średniej wielkości ale wygodne. Dużym plusem jest fakt ,że do najbliższej stacji metra mamy kilka kroków. W momencie robienia rezerwacji ( miesiąc przed przylotem) wybór hoteli w miarę przyzwoitej cenie i jeszcze na Manhattanie był już mocno ograniczony.
Pomimo ,że jest póżno postanawiamy jeszcze wieczorem pojechać na Times Square.
Times Square w nocnej odsłonie.
Odewiedzamy też trzypiętrowy sklep ze słodyczami i produktami oznaczonymi marką M&M i Hard Rock Cafe
Może na początek jeszcze co nieco o komunikacji w w Nowym Jorku.
Praktycznie przez cały okres pobytu w NYC korzystamy z metra czyli New York City Subway. Metro jest jednym z najpopularniejszych sposobów podróżowania po NYC ze względu na koszt jak i czas przemieszczania się.
Jeśli chodzi o bilety, to w Nowym Jorku są bilety jednorazowe - 2,5$, tygodniowe - 30$ i miesięczne -112$. Wszystkie nabija się na żółto – niebieską kartę - Metro Card, która kosztuje 1$ i praktycznie można ją kupić na każdej większej stacji. Na jednym bilecie jednorazowym można wykonywać połączenia różnych linii metra.
My pomimo ,że jesteśmy tylko 5 dni kupujemy bilet tygodniowy, gdyż i tak jest to bardziej opłacalne niż kupno biletów jednorazowych.
Mapa metra na pierwszy rzut oka wydawała mi się mało przyjazna.
Nowy Jork zbudowany jest na kartograficznej siatce. Wyznacza ona "poziome" ulice i "pionowe" aleje. Numery ulic rosną, gdy jedziemy w górę Manhattanu, czyli na północ. Maleją one podczas podróży w dół, a więc na południe wyspy.
Szybko więc zaprzyjaźniamy się z pojęciem uptown i downtown.
Metro otwarte jest 24 godziny na dobę, z niezliczoną liczbę muzyków, akrobatów czy innych artystów.
Stacje metra są różne niektóre brudne, śmierdzące ale też czyste i kolorowe. Były stacje gdzie sama bałabym się wysiąść.
Czasami odnosiłam wrażenie , że nowojorskie metro to miasto pod miastem. Bardzo dużo ludzi tu pracuje , mieszka a korzystają z niego praktycznie wszyscy od żebraka po pracowników wielkich korporacji.
Metro jest z reguły zatłoczone , w godzinach szczytu mieliśmy problem do niego wejść – jednak wieczorem często trafialiśmy na pusty wagon.
Będąc w NYC nie mogliśmy nie skorzystać z Yellow Cab.
Bardzo mnie zdziwiło ,że na ulicach nie widzi się już starych fordów ale jak się okazało Firma Nissan wygrała przetarg na zastąpienie starych nowojorskich taksówek - modelem samochodu Nissan.
Świetna relacja, takie lubię:) Stany to jedno z moich podróżniczych marzeń, ale wkurza mnie ten obowiązek wizowy... do tego fakt, że otrzymanie wizty w Polsce nie jest gwaranacją wpuszczenia do USA. Dlatego postanowiłem tam nie jechać, dopóki nie zmienią podejścia, albo dopóki ja podejścia nie zmienie:) szykuje mi się w przyszłym roku podróż życia(w dodatku poślubna) miała być Azja połodniowo-wschodnia, Australia i Oceania, ale może jednak wygrają Stany. Patrząc na Twój plan, i pierwsze zajawki parków narodowych jestem oczarowany.
www.365sportu.pl