Docieramy do Santiago de Chile.. i tu siły nas opuszczają. Wychodzi nam zmęczenie kilkoma lotami z Polski,aby tu dotrzeć, jet lag i wycieczka w Andy.
Po krótkim turze po mieście jedziemy do hotelu, bo musimy sie przespać.
Fotki w większości kiepskie. Słabe, ruszone etc. Zamieszczam więc tylko kilka a zwiedzanie stolicy odkładamy na ..kiedyś tam..w nieokreslonym terminie.
...thx za górskie widoczki : ) miałem dwojaką frajde z ogladania, po pierwsze: nigdy nie byłem. po drugie: na przełomie styczen -luty "kolo" z pracy leci w Andy na miesiąc. wyladuje w Santiago,potem nocnym autobusem do Puerto Montt. tam przesiadka na "jeep,a" i jazda do schroniska a ostatnia droga pieszo pod ścianę. bagaże będą niosły wynajete konie...
celem ostatecznym jest region Cochamo. On nie jedzie tam turystycznie tylko ..."robic drogi",tak to nazywaja Ci maniacy ; )))
jak wróci wyłudze kilka fotek i wstawię tytułem aneksu do Twojej relacji...jesli oczywiście wyrazisz zgodę...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Trinka,podobałoby ci się, jestem pewna i wino tez by smakowalo
Radek, jasne, to świetny pomysl !! albo jesli bedziesz miał duzo fotek to załóż nową relację..kolege zreszta tez zapraszam do napisania relacji..Z miesiecznego wyjazdu to by dopiero było fotek i wrażeń he he .
...witam,zgodnie z obietnicą wstawiam kilka fotek z Chilijskich Andów. Zdjęcia są własnościa kolesia z pracy który przez równy miesiac przebywał w tychże górach "robiąc drogi",jak nazywają wspinaczkę tego typu ludkowie...
...byli tam we czwórkę,Marek (to własnie kolega z pracy) oraz Anglik,Holender i Yankes.poznali sie na wspinaczkowym forum internetowym i po wspólnym treningu we włoskich Dolomitach postanowili zrobić "cos grubszego". wybór padł na Andy a konkretnie okolicę Cochamo.
..."Marecki" poleciał z Dublin,a do Londynu,tam spotkał sie z anglikiem i holendrem. razem polecieli do Toronto. tu uwaga:ponoć (opinia kolegi ; ),terminal w Toronto powinien byc wzorem dla wiekszości lotnisk na świecie !!! świetne połączenia wewnętrzne (tasmy o róznych predkościach w tym jedna baaardzo szybka !!!) a w poczekalniach fotele i stoliki na których leżą iPad,y. a z Toronto do Santiago (w Santiago na lotnisku jest (ponoć ; ) bufetowa restauracja gdzie za 20 "jojo" mozna najeśc sie rzeczy przepysznych i w rewelacyjnym wyborze),tam dołączył ado nich ostani z grupy-amerykanin.
...ze stolicy Chile pojechali nocnym autobusem do Puerto Montt. w autokarze jest mozliwość wybrania siedzenia rozkładajacego sie częściowo (około 30 "jojo") lub za "cztery dychy" wybrac mozna całkowicie rozkładane siedzisko z zasłonką i panelem z USB. w czasie jazdy serwowane są napoje i "snack,i"
ostania częśc podrózy to jazda terenówka do schroniska a dalej pieszo w "końskim towarzystwie".gdzie szkapiny niosą cięższe manele...
konie donoszą bagaże do podnóża gór
...a dalej ,trzeba już "taszczyc walizy" na własnych plecach. z racji ilości sprzetu,trzeba to robic "na raty" a ścieżka nie jest zbyt wygodna ; ))
...ogladając fotki,byłem zdziwiony "szata roślinną" Andów. spodziewałem się..."skalistej golizny" a tymczasem droga wiodła poprzez lesne ostepy...
...pytałem kumpla o "cos mokrego" poniewaz słyszałem opowieści o wspaniałych rzekach i jeszcze wspanialszych zamieszkujacych owe cieki pstragach. powiedział mi ,że wody nie zabrakło choć nie były to rzeki araczej ciurki i strumienie...
...czasem trzeba było łazic po niezłym błocku. na szczęście,w wyjatkowo niewdziecznych kawałkach ulokowano kładki...
...miejscami nie obyło sie bez "wspinaczkowej rozgrzewki" ; )
...te wszystkie "atrakcje" zaliczyli juz pierwszego dnia po wielogodzinnym locie,jeździe i marszu. jak powiedział "Marecki" nie było łatwo. sobie pomyslałem:"a kto powiedział,że bedzie" ; ))) wreszcie docieraja do miejsca które bedzie Ich domem przez ponad cztery tygodnie.
...można rozlokowac manele...
...rozwiesic to co najważniesze ; )
...i nagrzac wody...w łazience ; )))
...zjawia sie też pierwszy gość.uznali to za "dobry znak"...
...tyle dziś. jutro dalsza częśc fotek i drobnych info jakie uda mi się (z pewnością ; )) wydobyc od małomównego kolegi...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Docieramy do Santiago de Chile.. i tu siły nas opuszczają. Wychodzi nam zmęczenie kilkoma lotami z Polski,aby tu dotrzeć, jet lag i wycieczka w Andy.
Po krótkim turze po mieście jedziemy do hotelu, bo musimy sie przespać.
Fotki w większości kiepskie. Słabe, ruszone etc. Zamieszczam więc tylko kilka a zwiedzanie stolicy odkładamy na ..kiedyś tam..w nieokreslonym terminie.
No trip no life
I to byloby wszystko jesli chodzi o nasz wypad w Andy . To był cudownie spędzony czas. Nic dodać, nic ująć.
Nastepnego dnia raniutko wskakujemy do kolejnego samolotu , którym lecimy na Wyspę Wielkanocną , też należącą do Chile.
Dla tych co nie czytali relacji z tego "końca świata" zapraszam w daleką podróż
http://www.trip4cheap.pl/forum/relacje-ameryka-poludniowa-pozostale/w-poszukiwaniu-pisanek-na-wyspie-jajecznej-czyli
dziękuje
No trip no life
Nelciu, dzięki za piękne andyjskie widoczki, ośnieżone szczyty i tęczowe wodospady
...thx za górskie widoczki : ) miałem dwojaką frajde z ogladania, po pierwsze: nigdy nie byłem. po drugie: na przełomie styczen -luty "kolo" z pracy leci w Andy na miesiąc. wyladuje w Santiago,potem nocnym autobusem do Puerto Montt. tam przesiadka na "jeep,a" i jazda do schroniska a ostatnia droga pieszo pod ścianę. bagaże będą niosły wynajete konie...
celem ostatecznym jest region Cochamo. On nie jedzie tam turystycznie tylko ..."robic drogi",tak to nazywaja Ci maniacy ; )))
jak wróci wyłudze kilka fotek i wstawię tytułem aneksu do Twojej relacji...jesli oczywiście wyrazisz zgodę...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Trinka,podobałoby ci się, jestem pewna i wino tez by smakowalo
Radek, jasne, to świetny pomysl !! albo jesli bedziesz miał duzo fotek to załóż nową relację..kolege zreszta tez zapraszam do napisania relacji..Z miesiecznego wyjazdu to by dopiero było fotek i wrażeń he he .
No trip no life
Nelcia, Andy, wino, wodospad,kondory po prostu CUDO
Oszałamiające krajobrazy widziane twoim okiem . Trzeba przyznac że masz to oko
Chyba najbardziej te ośniezone czubki Andów mi się podobały. Jak w jakimś magazynie podróżniczym
dziekuje
Wielkie dzieki, wróciły wspomnienia pieknych dni spędzonych w Chile , i oczywiscie teskonta za takimi w
spaniałymi widokami , ciszą i potega natury, Nelciu, jeszcze raz bardzo dziekuje za relację
Wiktor, z tym magazynem podrózniczym to troche przesadziłes he he ,ale dzięki.Miło
Sigma,wiesz ja tez tęsknie do tych widoków i mam nadzieję, że uda mi się tam wrócić na dłużej . Bardzo bym chciala a chcieć to móc..
No trip no life
...witam,zgodnie z obietnicą wstawiam kilka fotek z Chilijskich Andów. Zdjęcia są własnościa kolesia z pracy który przez równy miesiac przebywał w tychże górach "robiąc drogi",jak nazywają wspinaczkę tego typu ludkowie...
...byli tam we czwórkę,Marek (to własnie kolega z pracy) oraz Anglik,Holender i Yankes.poznali sie na wspinaczkowym forum internetowym i po wspólnym treningu we włoskich Dolomitach postanowili zrobić "cos grubszego". wybór padł na Andy a konkretnie okolicę Cochamo.
..."Marecki" poleciał z Dublin,a do Londynu,tam spotkał sie z anglikiem i holendrem. razem polecieli do Toronto. tu uwaga:ponoć (opinia kolegi ; ),terminal w Toronto powinien byc wzorem dla wiekszości lotnisk na świecie !!! świetne połączenia wewnętrzne (tasmy o róznych predkościach w tym jedna baaardzo szybka !!!) a w poczekalniach fotele i stoliki na których leżą iPad,y. a z Toronto do Santiago (w Santiago na lotnisku jest (ponoć ; ) bufetowa restauracja gdzie za 20 "jojo" mozna najeśc sie rzeczy przepysznych i w rewelacyjnym wyborze),tam dołączył ado nich ostani z grupy-amerykanin.
...ze stolicy Chile pojechali nocnym autobusem do Puerto Montt. w autokarze jest mozliwość wybrania siedzenia rozkładajacego sie częściowo (około 30 "jojo") lub za "cztery dychy" wybrac mozna całkowicie rozkładane siedzisko z zasłonką i panelem z USB. w czasie jazdy serwowane są napoje i "snack,i"
ostania częśc podrózy to jazda terenówka do schroniska a dalej pieszo w "końskim towarzystwie".gdzie szkapiny niosą cięższe manele...
konie donoszą bagaże do podnóża gór
...a dalej ,trzeba już "taszczyc walizy" na własnych plecach. z racji ilości sprzetu,trzeba to robic "na raty" a ścieżka nie jest zbyt wygodna ; ))
...ogladając fotki,byłem zdziwiony "szata roślinną" Andów. spodziewałem się..."skalistej golizny" a tymczasem droga wiodła poprzez lesne ostepy...
...pytałem kumpla o "cos mokrego" poniewaz słyszałem opowieści o wspaniałych rzekach i jeszcze wspanialszych zamieszkujacych owe cieki pstragach. powiedział mi ,że wody nie zabrakło choć nie były to rzeki araczej ciurki i strumienie...
...czasem trzeba było łazic po niezłym błocku. na szczęście,w wyjatkowo niewdziecznych kawałkach ulokowano kładki...
...miejscami nie obyło sie bez "wspinaczkowej rozgrzewki" ; )
...te wszystkie "atrakcje" zaliczyli juz pierwszego dnia po wielogodzinnym locie,jeździe i marszu. jak powiedział "Marecki" nie było łatwo. sobie pomyslałem:"a kto powiedział,że bedzie" ; ))) wreszcie docieraja do miejsca które bedzie Ich domem przez ponad cztery tygodnie.
...można rozlokowac manele...
...rozwiesic to co najważniesze ; )
...i nagrzac wody...w łazience ; )))
...zjawia sie też pierwszy gość.uznali to za "dobry znak"...
...tyle dziś. jutro dalsza częśc fotek i drobnych info jakie uda mi się (z pewnością ; )) wydobyc od małomównego kolegi...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek,
zdjęcia i przygoda rewelka !!! Chetnie poczytam
Powiedz, czy oni spali 4 tyg. w jaskinii ??
No trip no life