Jeszcze zapomniałam o ciekawostce zwiazanej z Antigua.
Jedni nienawidzą tej wyspy/ jak Nelson/... a inni uwielbiają od pierwszego wejrzenia.
Przykładem tej drugiej opcji jest Eric Clapton, jeden z najwybitniejszych gitarzystów, który ma na tej wyspie dom, w którym spedza sporo czasu w roku.
Co więcej, Clapton, niegdyś uzalezniony od narkotyków i alkoholu jest pomysłodawcą i współzałozycielem ośrodka leczenia uzależnień Crossroads Centre, jaki tam powstał w 1997r.
Z jego inicjatywy, co 3 lata w USA odbywa się Crossroads Guitar Festival, z którego dochód jest przeznaczany na finansowanie tego osrodka. Występ na tym festiwalu jest niezwykłym wyróznieniem, więc raczej się nie zdarza, zeby ktokolwiek zaproszony odmówil. Wobec tego lista gwiazd, które już skorzystały z zaproszenia Claptona praktycznie nie ma końca: B.B.King, Joe Bonamassa, John Mc.Laughlin, Carlos Sanatana, Jeff Beck, John Mayer, Joe Walsh, Willie Nelson...i wielu, wielu innch...
Nikisha mówiła, ze czasem spotyka Claptona na zakupach...
O matko...gdybym ja go spotkała, pewnie bym zemdlała z wrażenia, zanim bym wykrztusiła "hello" : P
Jeszcze jako dodatek, to taka zabawna historia z naszą Nikihią. Jak dowiedziała się że chcemy jechać na plażę Halfmoona Bay zrobiła zdziwioną minę. W końcu powiedziała że nigdy tam nie była i aby tak dojechać uzyjemy GPS i faktycznie tak było. Nawiasem mówiąc na Barbudzie też była chyba tylko raz
Do Castries, portu na St. Lucii przybyliśmy rano. Mielismy tam 8 godzin postoju.
Tę wyspe mieliśmy zwiedzac z Johnem. Tym samym Johnem, z którym zwiedzała St. Lucię Nelcia.
Niestety wszelkie kontakty do Johna, jakie podała Nelcia okazały się nieaktualne już, jednak jakimś cudem w czeluściach internetu znalazłam Johna...i umówiłam się z nim na zwiedzanie.
John podał dwie opcje.
Pierwsza, to płacimy po 50$ od osoby i wszystkie wstępy, druga - płacimy 90$ od osoby i John płaci za wszystko.
Wybraliśmy te drugą.
Trochę sie martwiłam, czy w takim tłumie sie znajdziemy i rozpoznamy, ale gdy dotarliśmy to tego miejsca, gdzie oczekują naganiacze i proponują wycieczki, John jak tylko nas zobaczył " nawiązał kontakt wzrokowy"...hahaha... a jak sie zblizylismy w czwórkę, po prostu powiedział: "Hello...czy przypadkiem nie szukacie Johna ?"
Nasz na poczatku wielki statek teraz w porównaniu z innymi, jakie napotkaliśmy, wydaje się raczej ubogim krewnym...
St. Lucia jest członkiem brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Głową państwa jest monarcha brytyjski, reprezentowany przez mianowanego przez siebie gubernatora generalnego.
Od 1997r. gubernatorem generalnym St. Lucii jest Pearlette Louisy, pierwsza w historii kobieta na tym stanowisku.
Pani gubernator urzęduje tutaj:
Trasa wycieczki z Johnem była ogólnie ustalona, ale John okazał się bardzo elastycznym i uwaznym przewodnikem. Kiedy podczas rozmowy w samochodzie okazało się, ze Agnieszka nie widziała jeszcze kwitnącego bananowca, John zatrzymał się przy pierwszym, jakiego wypatrzył, mimo, ze nie mielismy w planie odwiedzania plantacji bananów.
Zmierzaliśmy do Anse la Raye, rybackiej wioski, w której w kazdy piątkowy wieczór odbywa się targ rybny z konsumpcją, zwany Fish Friday.
John opowiadał, że mozna wowczas spróbować wiele gatunków ryb i owoców morza, przyrządzanych na wszelkie mozliwe sposoby.
My nie dośc, ze byliśmy tam w srode, to w dodatku rano, więc nie moglismy tego doświadczyć...ale gdybysmy się uparli, można było nabyc świeżą rybę...hm..."świeżą"?? na każdym rogu.
Właściwie świeżości ryby nie mogę stwierdzic...ale swieżosc pani sprzedajacej, skutecznie by mnie odwiodła od takiego pomysłu
Nie próbowaliśmy ryb, ale w miejscowej piekarni John zakupił dla nas lokalny przysmak.
Pyszne, ciepłe, pachnące buleczki z nadzieniem kokosowo-cynamonowym.
Na zakończenie wizyty w tej miejscowosci, bliskie spotkanie z naturą. No cóż...do odwaznych świat nalezy.
Po przeczytaniu relacji Nelci, wiedząc jak załuje, ze nie kupiła bananowego ketchupu, poprosiliśmy Johna, zeby zawiózł nas do miejsca, gdzie ten smakołyk mozna kupic.
Po drodze mijamy karaibskie graffiti.
Na straganie, do którego przywiozł nas John próbowaliśmy roznych wynalazków. Byłam zaskoczona, że bananowy ketchup wcale nie smakuje słodko.
Zakupiłyśmy 2 butelki za 10$...zeby sie przekonac, ze te same 2 butelki w portowym "drogim" sklepie kosztują 8$
Kupiłam rownież orzechowy rum...bo ze wszystkich trunków, jakich tam spróbowałam, ten mi smakował najbardziej.
John nie przepuszczał zadnej okazji, zeby sie sfotografować z Agnieszką
Ale czemu sie dziwić...skoro srednia wieku na wycieczkowcach, to zwykle około 55 lat...
Dalej jedziemy do Canaries, zeby z punktu widokowego sfotografowac Pitony. Mamy pecha..albo nawet dwa "pechy"...
Po pierwsze pogoda się załamała, zrobiło sie szaro, buro i mgliscie...
A po drugie miejscowy sprzedawca koralików tak intensywnie fotografował amerykańską wycieczkę, ze nie zamierzał nas dopuścić do tego miejsca nawet na chwile....
Po krótkiej, acz tresciwej wymianie poglądów, jak zażądałam 5 minut dla nas...zrobilsmy kilka zdjec i uciekliśmy...
Pitony, to dwie niezwykłe gory, pochodzenia wuklanicznego, wyrastajace z morza. Niewątpliwy symbol St. Lucii, wpisany na listę światowego dziedzictwa Unesco w 2004r.
Zostały utworzone przez lawę z erupcji wulkanu jakies 30-40 milionów lat temu. Nie sa identyczne, ale bardzo podobne. Duży Piton ma 771m wzrostu :-), a mały 743m.
Z wykwalifikowanym przewodnikiem można sie tam wspinać.
Jedziemy do Diamentowego Ogrodu Botanicznego. Takie miejsca lubię wyjątkowo.
Niby mozna powiedzieć, ze wszędzie zielsko...a ja niezmiennie znajduje w tym urok.
Dla mnie najciekawsze były owoce nutmeg...czyli znanej i u nas gałki muszkatołowej.
oraz Jamaican archy...owoc uzywany jako warzywo, jak mówił John. Ale nie mam pojęcia co to naprawde jest. Ktos wie???
Pierwszy raz w życiu w naturze widzialam koliberki. Ależ to małe i ruchliwe stwory :-).. No usiądźże wreszcie na chwile, bo nie mogę wzrokiem nadążyć za tym machaniem skrzydełkami... / ze o moim obiektywie nie wspomne... :P/
Ufffffffffffff... przycupnął na ułamek sekundy. Mam go!!!!!!
Jeszcze zapomniałam o ciekawostce zwiazanej z Antigua.
Jedni nienawidzą tej wyspy/ jak Nelson/... a inni uwielbiają od pierwszego wejrzenia.
Przykładem tej drugiej opcji jest Eric Clapton, jeden z najwybitniejszych gitarzystów, który ma na tej wyspie dom, w którym spedza sporo czasu w roku.
Co więcej, Clapton, niegdyś uzalezniony od narkotyków i alkoholu jest pomysłodawcą i współzałozycielem ośrodka leczenia uzależnień Crossroads Centre, jaki tam powstał w 1997r.
Z jego inicjatywy, co 3 lata w USA odbywa się Crossroads Guitar Festival, z którego dochód jest przeznaczany na finansowanie tego osrodka. Występ na tym festiwalu jest niezwykłym wyróznieniem, więc raczej się nie zdarza, zeby ktokolwiek zaproszony odmówil. Wobec tego lista gwiazd, które już skorzystały z zaproszenia Claptona praktycznie nie ma końca: B.B.King, Joe Bonamassa, John Mc.Laughlin, Carlos Sanatana, Jeff Beck, John Mayer, Joe Walsh, Willie Nelson...i wielu, wielu innch...
Nikisha mówiła, ze czasem spotyka Claptona na zakupach...
O matko...gdybym ja go spotkała, pewnie bym zemdlała z wrażenia, zanim bym wykrztusiła "hello" : P
Danuś Ty chyba w nocy nie sypiasz
Miruś, ja mam tyle zajęć w ciągu dnia...ze dodatkowe mogą być realizowane tylko w nocy
Coś później napiszę o St. Lucii
Jeszcze jako dodatek, to taka zabawna historia z naszą Nikihią. Jak dowiedziała się że chcemy jechać na plażę Halfmoona Bay zrobiła zdziwioną minę. W końcu powiedziała że nigdy tam nie była i aby tak dojechać uzyjemy GPS i faktycznie tak było. Nawiasem mówiąc na Barbudzie też była chyba tylko raz
Do Castries, portu na St. Lucii przybyliśmy rano. Mielismy tam 8 godzin postoju.
Tę wyspe mieliśmy zwiedzac z Johnem. Tym samym Johnem, z którym zwiedzała St. Lucię Nelcia.
Niestety wszelkie kontakty do Johna, jakie podała Nelcia okazały się nieaktualne już, jednak jakimś cudem w czeluściach internetu znalazłam Johna...i umówiłam się z nim na zwiedzanie.
John podał dwie opcje.
Pierwsza, to płacimy po 50$ od osoby i wszystkie wstępy, druga - płacimy 90$ od osoby i John płaci za wszystko.
Wybraliśmy te drugą.
Trochę sie martwiłam, czy w takim tłumie sie znajdziemy i rozpoznamy, ale gdy dotarliśmy to tego miejsca, gdzie oczekują naganiacze i proponują wycieczki, John jak tylko nas zobaczył " nawiązał kontakt wzrokowy"...hahaha... a jak sie zblizylismy w czwórkę, po prostu powiedział: "Hello...czy przypadkiem nie szukacie Johna ?"
Nasz na poczatku wielki statek teraz w porównaniu z innymi, jakie napotkaliśmy, wydaje się raczej ubogim krewnym...
Masz rację ubogi krewny ...
.
.
.
St. Lucia jest członkiem brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Głową państwa jest monarcha brytyjski, reprezentowany przez mianowanego przez siebie gubernatora generalnego.
Od 1997r. gubernatorem generalnym St. Lucii jest Pearlette Louisy, pierwsza w historii kobieta na tym stanowisku.
Pani gubernator urzęduje tutaj:
Trasa wycieczki z Johnem była ogólnie ustalona, ale John okazał się bardzo elastycznym i uwaznym przewodnikem. Kiedy podczas rozmowy w samochodzie okazało się, ze Agnieszka nie widziała jeszcze kwitnącego bananowca, John zatrzymał się przy pierwszym, jakiego wypatrzył, mimo, ze nie mielismy w planie odwiedzania plantacji bananów.
Zmierzaliśmy do Anse la Raye, rybackiej wioski, w której w kazdy piątkowy wieczór odbywa się targ rybny z konsumpcją, zwany Fish Friday.
John opowiadał, że mozna wowczas spróbować wiele gatunków ryb i owoców morza, przyrządzanych na wszelkie mozliwe sposoby.
My nie dośc, ze byliśmy tam w srode, to w dodatku rano, więc nie moglismy tego doświadczyć...ale gdybysmy się uparli, można było nabyc świeżą rybę...hm..."świeżą"?? na każdym rogu.
Właściwie świeżości ryby nie mogę stwierdzic...ale swieżosc pani sprzedajacej, skutecznie by mnie odwiodła od takiego pomysłu
Nie próbowaliśmy ryb, ale w miejscowej piekarni John zakupił dla nas lokalny przysmak.
Pyszne, ciepłe, pachnące buleczki z nadzieniem kokosowo-cynamonowym.
Na zakończenie wizyty w tej miejscowosci, bliskie spotkanie z naturą. No cóż...do odwaznych świat nalezy.
Aga i boa dusiciel.
Po przeczytaniu relacji Nelci, wiedząc jak załuje, ze nie kupiła bananowego ketchupu, poprosiliśmy Johna, zeby zawiózł nas do miejsca, gdzie ten smakołyk mozna kupic.
Po drodze mijamy karaibskie graffiti.
Na straganie, do którego przywiozł nas John próbowaliśmy roznych wynalazków. Byłam zaskoczona, że bananowy ketchup wcale nie smakuje słodko.
Zakupiłyśmy 2 butelki za 10$...zeby sie przekonac, ze te same 2 butelki w portowym "drogim" sklepie kosztują 8$
Kupiłam rownież orzechowy rum...bo ze wszystkich trunków, jakich tam spróbowałam, ten mi smakował najbardziej.
John nie przepuszczał zadnej okazji, zeby sie sfotografować z Agnieszką
Ale czemu sie dziwić...skoro srednia wieku na wycieczkowcach, to zwykle około 55 lat...
Dalej jedziemy do Canaries, zeby z punktu widokowego sfotografowac Pitony. Mamy pecha..albo nawet dwa "pechy"...
Po pierwsze pogoda się załamała, zrobiło sie szaro, buro i mgliscie...
A po drugie miejscowy sprzedawca koralików tak intensywnie fotografował amerykańską wycieczkę, ze nie zamierzał nas dopuścić do tego miejsca nawet na chwile....
Po krótkiej, acz tresciwej wymianie poglądów, jak zażądałam 5 minut dla nas...zrobilsmy kilka zdjec i uciekliśmy...
Pitony, to dwie niezwykłe gory, pochodzenia wuklanicznego, wyrastajace z morza. Niewątpliwy symbol St. Lucii, wpisany na listę światowego dziedzictwa Unesco w 2004r.
Zostały utworzone przez lawę z erupcji wulkanu jakies 30-40 milionów lat temu. Nie sa identyczne, ale bardzo podobne. Duży Piton ma 771m wzrostu :-), a mały 743m.
Z wykwalifikowanym przewodnikiem można sie tam wspinać.
Jedziemy do Diamentowego Ogrodu Botanicznego. Takie miejsca lubię wyjątkowo.
Niby mozna powiedzieć, ze wszędzie zielsko...a ja niezmiennie znajduje w tym urok.
Dla mnie najciekawsze były owoce nutmeg...czyli znanej i u nas gałki muszkatołowej.
oraz Jamaican archy...owoc uzywany jako warzywo, jak mówił John. Ale nie mam pojęcia co to naprawde jest. Ktos wie???
Pierwszy raz w życiu w naturze widzialam koliberki. Ależ to małe i ruchliwe stwory :-).. No usiądźże wreszcie na chwile, bo nie mogę wzrokiem nadążyć za tym machaniem skrzydełkami... / ze o moim obiektywie nie wspomne... :P/
Ufffffffffffff... przycupnął na ułamek sekundy. Mam go!!!!!!