--------------------

____________________

 

 

 



Liban - Fenickie dzieła

40 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013
Liban - Fenickie dzieła

Wycieczkę Rainbow pt. „Liban – Fenickie dzieła” odbyłem w terminie 24.04 – 02.05.2023.

Najpierw wrzucę część opisową, potem będę dorzucał zdjęcia.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 1 (24.04.2023 poniedziałek)

  Zbiórkę na lotnisku w Warszawie wyznaczono nam na 16:20 (czyli dwie godziny przed planowanym odlotem). Przed odprawą odwiedziłem stanowisko Rainbow na lotnisku, gdzie dostałem bilety lotnicze, akcesoria do odbiorników Tour Guide System (same odbiorniki dostaliśmy już w Libanie) oraz numer telefonu do pilota naszej wycieczki (Ryszarda Ignacoka), który leciał razem z nami do Libanu. Potem udałem się już do stanowisk odprawy. Przeszedłem stosowne procedury i oczekiwałem na wylot do Aten, który zaplanowano na 18:20.Nasz samolot oderwał się ostatecznie od ziemi dopiero o 19:07. Lot był rejsowy, lecieliśmy samolotem Airbus A321 (z układem siedzeń 3+3) należącym do greckich linii lotniczych Aegean Airlines. W cenie przelotu były jeden skromny posiłek oraz zimne i ciepłe napoje. W Atenach wylądowaliśmy o 21:15 czasu polskiego (czyli 22:15 czasu greckiego). Tam po raz pierwszy zebrała się nasza cała 31-osobowa grupa i pod przewodnictwem pilota przeszliśmy przez lotnisko, a potem oczekiwaliśmy na wylot do Bejrutu, który wg rozkładu miał nastąpić o 23:55 czasu greckiego.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 2 (25.04.2023 wtorek)

  Nasz samolot do Bejrutu oderwał się ostatecznie od ziemi 16 minut po północy. Tym razem lecieliśmy Airbusem A320 (z układem siedzeń 3+3) także należącym do greckich linii lotniczych Aegean Airlines. Ponownie w cenie przelotu były jeden skromny posiłek oraz zimne i ciepłe napoje. O 1:42 w nocy wylądowaliśmy na lotnisku w Bejrucie (stolicy Libanu). Po załatwieniu formalności i odebraniu bagaży udaliśmy się do stojącego przed lotniskiem autokaru, którym  2:50 wyruszyliśmy w drogę do naszego pierwszego hotelu. Był nim hotel NJ (położony w miejscowości Nahr al-Kalb, kilkanaście kilometrów od Bejrutu), do którego dotarliśmy o 3:16. Tam się zakwaterowaliśmy i udaliśmy na spoczynek. Śniadanie w hotelu mieliśmy o godzinie 9:00, a zbiórkę przed wyjazdem na zwiedzanie wyznaczono na godzinę 10:00. Wyjechaliśmy autokarem prowadzonym przez kierowcę Josepha (Józefa), który woził nas przez całą wycieczkę. Po drodze dołączyła do nas jeszcze libańska przewodniczka Pauline, która także towarzyszyła nam w trakcie całej podróży po Libanie. Po ok. 30 minutach jazdy mieliśmy pierwszy krótki postój. Zatrzymaliśmy  się w pobliżu miejsca eksplozji w porcie w Bejrucie 2020 roku, po której zginęło ponad 200 osób, a ok. 6,5 tys. było rannych. Doszło też do ogromnych zniszczeń, których pozostałości mogliśmy zobaczyć. Widzieliśmy tam też pomnik upamiętniający tę tragedię. Krótko potem mieliśmy jeszcze jeden krótki postój w Libanie, podczas którego w autokarze pojawił się mężczyzna handlujący walutą i chętni mogli wymienić dolary na miejscową walutę. Potem ruszyliśmy już w Góry Libanu. Jadąc trasą oferującą piękne widoki dotarliśmy do miasta Bajt ad-Din, której główną atrakcją jest wybudowany w latach 1788-1818 zespół pałacowy emira Beszira Szihaba II. I my właśnie zwiedziliśmy tę bajkową budowlę, która nadal częściowo pełni funkcję letniej rezydencji prezydenta Libanu. Kompleks zachwyca dziedzińcami, paradnymi schodami i arkadami oraz wyszukanymi zdobieniami. Nad trwającymi 30 lat pracami budowlanymi czuwali syryjscy rzemieślnicy i włoscy architekci. Pałac jest doskonałym przykładem klasycznej architektury libańskiej, łączącej tradycyjny styl arabskiego budownictwa z wpływami europejskiego baroku – zdobione sufity, kolorowe, marmurowe podłogi mozaikowe, luksusowe tureckie łaźnie oraz apartamenty haremu, otoczone pięknie utrzymanymi ogrodami. Po zwiedzeniu pałacu o 13:50 ruszyliśmy w dalszą drogę. Na krótko zatrzymaliśmy się (aby zrobić zdjęcia) przy zbudowanym w XX w. zamku Moussa, w którym od 1969 r. mieści się muzeum. Ok. 14:10 zatrzymaliśmy się na dłużej w miejscowości Deir El‑Qamar leżącej w Górach Szuf i zwanej „miastem emirów”. Jest to prawdziwe muzeum architektury na wolnym powietrzu z wąskimi uliczkami i tradycyjną zabudową. Najpierw zwiedzaliśmy je wspólnie, a potem mieliśmy czas wolny do 15:45. Zwiedzanie zaczęliśmy od głównego placu miasta - Al Midan, przy nim widzieliśmy m.in. budynek muzeum Marie Baz, budynek ratusza - Deir Al Qamar Saray, zbudowany w 1493 r. i odrestaurowany w XVI w. meczet Fakhreddine (w czasie wolnym zajrzałem też do jego wnętrza) z ośmiobocznym minaretem, dawny zamek druzyjskiego emira Fakher El Dine z XVII w. (zajrzeliśmy na jego dziedziniec). Pośrodku placu stała fontanna, przed zamkiem był też jakiś pomnik nieznanego mi mężczyzny. W pewnym oddaleniu od głównego placu zwiedziliśmy (w tym wnętrze) jeszcze m.in. maronicki kościół Saydet Al Talle (obecną postać przybrał w XVI w.). W czasie wolnym zobaczyłem też (już tylko z zewnątrz) zabytkowy kościół Al Wardiyeh. Potem wróciliśmy autokarem do Bejrutu. Miasto nazywane jest często Paryżem Bliskiego Wschodu. Ta tętniąca życiem metropolia, której początki sięgają 2000 lat p.n.e. była swego czasu prawdziwą bramą na Bliski Wschód i najważniejszym portem wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego. Bejrut jest miejscem gdzie krzyżują się główne szlaki w Libanie i świetnym punktem wypadowym do turystycznych atrakcji. Zatrzymaliśmy się na Placu Męczenników przy meczecie Mohammeda Amina i stamtąd już pieszo wyruszyliśmy na zwiedzanie odrestaurowanego centrum miasta. Plac Męczenników, to centralny plac w Bejrucie. Jego nazwa upamiętnia walczących o niepodległość Libańczyków powieszonych przez Turków 6 maja 1916. Na środku placu znajduje się pomnik z brązu, który również przypomina to wydarzenie. Najbardziej imponującą budowlą stojącą przy placu jest meczet Muhammad al-Amin, nazywany także Błękitnym Meczetem lub Wielkim Meczetem. Jest to największy meczet w całym Libanie, zajmuje aż 11 tys. m2 powierzchni. Jego budowę rozpoczęto w 2002 roku, a ukończono w 2008 r. Niestety nie udało nam się zajrzeć do wnętrza meczetu, gdyż był akurat zamknięty. Idąc dalej doszliśmy do maronickiej katedry pw. św. Jerzego zbudowanej w XIX w. (zobaczyliśmy ją jedynie z zewnątrz). Obok niej widzieliśmy pozostałości kolumn przy dawnej rzymskiej drodze Cardo Maximus. Nieco dalej zobaczyliśmy jeszcze dawny budynek Teatru Wielkiego (obecnie zrujnowany i nieużywany). Potem wróciliśmy na Plac Męczenników o obierając inną odchodzącą od niego drogę dotarliśmy do meczetu emira Mansoura Assafa z XVI w. Dalej minęliśmy ładny budynek ratusza z 1924 r. Następnie dotarliśmy do zaprojektowanego na początku XX w. w stylu francuskim Place d’Etoile (Plac Gwiazdy). Nazwę swą plac wziął od kształtu promieniście rozchodzący się od niego ośmiu ulic. Pośrodku placu stoi charakterystyczna wieża zegarowa Al-Abed z 1930 r. (jest to jeden z symboli miasta). Wśród budynków otaczających plac jest m.in. Parlament oraz prawosławna katedra pw. św. Jerzego. Jest to najstarszy zachowany kościół w mieście (zwiedziliśmy także jego wnętrze) zbudowany w XII w. w miejscu zniszczonej w 551 roku katedry Anastasi. Jest to również główna świątynia Prawosławnego Patriarchatu Antiocheńskiego. Kontynuując nasz spacer dotarliśmy do pozostałości rzymskich łaźni z I w n.e., które zostały zniszczone w wyniku trzęsienia ziemi, a odkryte ponownie dopiero w 1968 r. Idąc dalej minęliśmy meczet emira Munzera z XVII w. i dotarliśmy do części handlowej (w miejscu dawnych souków) z licznymi sklepami. Tam mieliśmy trochę czasu wolnego na zakupy spożywcze w markecie. W tamtej okolicy była też okazja do zrobienia sobie zdjęcia z kolorowym napisem „I Love Beirut”. W jego pobliżu zobaczyliśmy też pozostałości XVI-wiecznej medresy Zawiyat Ibn Arraq. Potem wróciliśmy na Plac Męczenników i ok. 18:30 ruszyliśmy w drogę powrotną do hotelu. Dotarliśmy do niego przed 19-stą i na tym zakończyliśmy wspólny program dnia. Wieczorem w hotelu wpłaciłem jeszcze pilotowi 190 USD na bilety wstępu, przewodników, napiwki itd. oraz 70 EUR na wycieczkę fakultatywną w Atenach.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 3 (26.04.2023 środa)

  O 7:00 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka przed wyjazdem na zwiedzanie została wyznaczona na 8:00. Najpierw ponownie ruszyliśmy do Bejrutu, gdzie ok. 9-tej zatrzymaliśmy się na zdjęcia przy  słynnym, otoczonym palmami, nadmorskim bulwarze Corniche. Zobaczyliśmy tam też tzw. Gołębie Skały. To malownicza formacja skalna położona obok wybrzeża. Skały mają 60 m wysokości i powstały w wyniku oberwania się klifu podczas trzęsień ziemi. Dziś są jedną z najbardziej rozpoznawalnych atrakcji Bejrutu. Następnie ruszyliśmy już w drogę do  Sydonu, trzeciego pod względem wielkości miasta Libanu, okolonego gajami cytrusowymi i plantacjami bananowców. Jest to osada mająca ponad 6000 lat, która w czasach świetności była ważnym punktem strategicznym i obronnym. Przed 10-tą zatrzymaliśmy się w pobliżu pozostałości, zbudowanego na półwyspie, zamku krzyżowców Qasr al-Bahr (znanego też jako zamek Morza) z 1227 r. i wspólnie je obejrzeliśmy. Potem ruszyliśmy pieszo na starówkę z charakterystyczną zabudową muzułmańską. Podczas spaceru przeszliśmy labiryntem uliczek, przy których znajdują się warsztaty rzemieślników, stoiska spożywcze, stoiska z przyprawami oraz stoiska odzieżowe składające się na ruchliwe lokalne targowisko. Widzieliśmy tam także imponujący karawanseraj z XVII w. zwany Khan al-Franj (Karawanseraj Francuzów), w którym zatrzymywali się głównie kupcy z Europy. Udało nam się również zajrzeć do wnętrza prawosławnego kościoła św. Mikołaja z XVII w. Na starówce dostaliśmy też ok. 15 minut czasu wolnego na indywidualną eksplorację tego miejsca i ewentualne zakupy. O 11:45 ruszyliśmy w dalszą podróż do Tyru (miasto wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO), starożytnego fenickiego miasta słynącego z purpurowego barwnika do tkanin i szkła. Ok. 12:35 zatrzymaliśmy się przy pierwszym ze znajdujących się tam stanowisk archeologicznych (położonym w głębi półwyspu, na którym leży Tyr), znanym pod nazwą Tyre Al-Bass World Heritage Site. Wspólnie ruszyliśmy na zwiedzanie pozostałości z czasów rzymsko-bizantyjskich. Na początek mijamy rozległą nekropolię z setkami zdobionych sarkofagów i grobowców. Kompleksy grobowe mają tam czasem formę domów czy mieszkań zbudowanych wg struktury rzymskiej, a więc z fasadą i patio oraz rozmieszczonymi dookoła pokojami. W wielu z nich zachowały się mozaiki podłogowe z VI w. n.e. Płaskorzeźby na marmurowych sarkofagach z czasów greckich przedstawiają postacie z mitologii, na rzymskich zaś dominują byki, owoce i girlandy. Potem wchodzimy na dobrze zachowaną drogę rzymską z I w. n.e. z monumentalną bramą (ma ona 20 m wysokości) zwaną Arką (Łukiem) Zwycięstwa. Zbudowano ją prawdopodobnie w II w. n.e. za czasów panowania cesarza Hadriana. Przy drodze zachowało się część kolumn podpierających zadaszenia nad chodnikami. Były tam też pozostałości akweduktu i starożytnych sklepów. Na koniec zwiedzania tego stanowiska archeologicznego docieramy do pozostałości ogromnego rzymskiego hipodromu, który został zbudowany w II w. i mieścił ponoć nawet 40 tysięcy widzów. Ma on 480 m długości i 120 m szerokości. O 13:50 ruszyliśmy dalej autokarem i po ok. 10 minutach zatrzymaliśmy się przy kolejnym stanowisku archeologicznym, położonym tym razem bezpośrednio nad brzegiem morza, znanym pod nazwą Tyre World Heritage Site i je także wspólnie zwiedziliśmy. Ruiny w tej strefie archeologicznej zaliczane są do trzech okresów: fenickiego (najstarsze są te z ok. V w. p.n.e.), rzymskiego (z II i III w. n.e.) i bizantyjskiego (z V w. n.e.). Można tam m.in. zobaczyć dobrze zachowane drogi, liczne kolumny, pozostałości świątyń, domów, sklepów, łaźni i budynków publicznych, mozaiki podłogowe z łaźni i domów. Ok. 14:30 zakończyliśmy wspólne zwiedzanie i dostaliśmy jeszcze sporo czasu wolnego (do 15:40). W jego ramach pospacerowałem jeszcze trochę po mieście, a także wzdłuż nadmorskiej promenady. Skorzystałem też z możliwości pomoczenia nóg w morzu przy miejscowej plaży. Potem autokarem wyruszyliśmy jeszcze do Qany położonej zaledwie 20 km od granicy z Izraelem. Niektórzy badacze utrzymują, że to właśnie tam, a nie w Kafr Kanna miał miejsce cud przemienienia wody w wino. Ok. 16:10 zatrzymaliśmy się na parkingu w Qanie, skąd pieszo ruszyliśmy wąską, krętą drogą do „świętej groty”, w której wg tradycji Chrystus spotykał się ze swoimi uczniami. W grocie okopconej dymem świec jest skała, na której znajduje się krzyż, figura Matki Bożej z Lourdes, kilka różańców, obrazków i sporo kwiatów. Poza obejrzeniem groty spacer dał nam możliwość podziwiania malowniczych widoków na okolicę. Przed 17-stą ruszyliśmy w drogę powrotną do hotele. Mieliśmy jeszcze 3 postoje. Pierwszy był przy stoiskach z owocami, drugi przy ekskluzywnym sklepie z miejscowymi słodyczami, a trzeci w warsztacie samochodowym, gdzie zdiagnozowano i naprawiono usterkę w naszym autokarze. Do naszego hotelu wróciliśmy tuż przed 20-stą. Dodam, ze tego dnia była proponowana wycieczka fakultatywna „wieczór libański”, ale z powodu braku wystarczającej liczby chętnych nie odbyła się

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 4 (27.04.2023 czwartek)

 

   O 7:30 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka przed wyjazdem na zwiedzanie została wyznaczona na 8:30. Wyruszyliśmy nowym autokarem (w poprzednim nie udało się chyba jednak usunąć wszystkich usterek) i już po kilku minutach mieliśmy pierwszy postój. Zatrzymaliśmy się przy zabytkowym kamiennym moście w malowniczej dolinie Psiej Rzeki (Nahr al-Kalb), a stamtąd ruszyliśmy na krótki spacer wzdłuż skał, na których znajduje się kilkanaście kamiennych tablic z inskrypcjami umieszczanymi tu od czasów faraonów egipskich, władców Asyryjskich i babilońskiego króla Nabuchodonozora II, poprzez czasy panowania Arabów i Ottomanów po tablice upamiętniające zakończenie mandatu francuskiego czy wyzwolenie południa kraju w roku 2000. Po powrocie do autokaru ruszyliśmy w dalszą drogę i ok. 9:30 dotarliśmy na parking w pobliżu Jeitta Grotto. Jest to najdłuższy w Libanie kompleks wapiennych jaskiń ze wspaniałymi stalaktytami i stalagmitami o bajkowych kształtach, będący jedną z najczęściej odwiedzanych atrakcji Libanu. Został on odkryty w XIX w. (dokładnie w 1836 r. odkrył go amerykański misjonarz) na wysokości 300 m n.p.m. Udostępnione dla turystów fragmenty kompleksu składają się z 2 części. Zwiedzanie zaczęliśmy od części górnej, otwartej w 1969 r. W tej części wędruje się pieszo wytyczoną trasą o długości 700 m (cała jaskinia ma 2138 m długości) podziwiając piękne formacje skalne. Panuje tam stała temperatura 20 stopni Celsjusza, jest to zatem jaskinia sucha, woda spływająca ze stalaktytów i stalagmitów spływa w całości do dolnej groty. Wśród tamtejszych formacji skalnych widzieliśmy m.in. jeden z najdłuższych stalaktytów na świecie mierzący  8,2 metrów. Zobaczyliśmy też rozciągnięte na długości 28 m „zasłony” i potężne „organy”. Minęliśmy także gigantycznego „tulipana” i 26-metrowej wysokości „grzyba”. Główna sala tej części, nazywana „czerwonym pokojem” lub „katedrą”, ma aż 108 m wysokości i od 30 do 50 m szerokości. Niestety obowiązywał tam całkowity zakaz robienia zdjęć. Potem przeszliśmy do części dolnej, przed którą stoi jedna z największych rzeźb odkrytych w Libanie. Kamienny „Strażnik Czasu” ma 6,6 m wysokości i waży 65 ton. Dolna jaskinia leży 60 m poniżej górnej i panuje w niej temperatura 16 stopni Celsjusza. Turystom została udostępniona w 1958 r. Ta zalana wodą grota jest większa od górnej, jej łączna długość wynosi 6500 m. My oczywiście zobaczyliśmy tylko niewielką jej część. Przez sztuczny tunel przeszliśmy wprost na przystań, gdzie wsiedliśmy do napędzanych elektrycznie płaskodennych łodzi, którymi udaliśmy się w 500-metrowy rejs rzeką Jeita i poprzez „Ciemne Jezioro”. Stojąca, czysta woda odbija tam obraz wszystkiego, co znajduje się pod stropem. Jaskinia ogólnie nie jest bardzo wysoka, ale głębokość wody miejscami sięga ponoć nawet 40 m. Kolorowe światła reflektorów umieszczonych pod powierzchnią nadają wodzie na przemian zielonkawy, żółty czy jasnoniebieski blask. W tej grocie na pewnym odcinku przez krótki czas można było (choć oficjalnie było to zabronione) robić zdjęcia bez flesza, ale potem należało dać „łapówkę” kapitanowi łodzi. Po zwiedzaniu, kilka minut po 11-stej ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Ok. 11:35 dojechaliśmy do Harisy, w której na wysokości 650 m. n.p.m., znajduje się sanktuarium Matki Boskiej Pani Libanu i największa świątynia maronicka. Jest to ważne centrum pielgrzymkowe (każdego roku przybywa tam 2 mln ludzi) i serce kultu maryjnego libańskich chrześcijan. Budowę sanktuarium rozpoczął w 1904 r. maronicki patriarcha Eliasz Hoyek w 50 rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP. Przed kościołem stoi potężna 20-metrowa kamienna, zwężająca się (na dole ma 64 m obwodu, a na szczycie 20 m) wieża zwieńczona wykonaną z brązu i pomalowaną na biało figurą Matki Boskiej Libańskiej mierzącą  8,5 m wysokości i ważącą 15 ton. Był to dar narodu francuskiego, wykonany we Francji i przewieziony do Libanu. Wewnątrz bazy podstawy znajduje się mała kaplica, a do samej figury można podejść po schodach wokół statui. Z góry rozciąga się wspaniała panorama wybrzeża. Stojąca tam obecnie współczesna katedra maronicka (niestety nie mogliśmy zwiedzić jej wnętrza, bo była zamknięta) ma 115 m długości, 67 m szerokości, a jej kopuła wznosi się 62 m nad ziemią. Może ona pomieścić nawet 10 tys. wiernych. Z tarasów wokół sanktuarium poza pięknymi widokami wybrzeża widać też było m.in. melchicką bazylikę św. Pawła wybudowaną w stylu bizantyjskim w latach 1947-62. Wspomnę jeszcze, że 10 maja 1997 roku sanktuarium w Harisie odwiedził Jan Paweł II podczas swojej podróży apostolskiej do Libanu (upamiętnia to pomnik papieża). Po zwiedzaniu nie wróciliśmy do autokaru, tylko zjechaliśmy na dół do położonego nad brzegiem morza miasta Jounieh (Dżunija). Pierwszy krótki odcinek pokonaliśmy zębatą kolejką szynową, a potem przesiadaliśmy się do wagoników kolejki gondolowej wybudowanej w 1965 r. Przez 9 minut pokonaliśmy nią ok. 1,5 km podziwiając piękne widoki na okolice. Trasa kolejki przebiega nad drzewami, autostradą i obok wieżowców, tak blisko, że można zajrzeć do kuchni czy sypialni mijanych mieszkań. Na dolnej stacji kolejki, w Jounieh  czekał już na nas autokar, którym kilka minut po 13-stej ruszyliśmy w dalszą drogę. O 13:25 zatrzymaliśmy się na parkingu w mieście Byblos. Uważa się je za najstarsze ciągle zamieszkałe miasto świata (jest ono wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO). Najpierw ruszyliśmy na wspólne zwiedzanie. Minęliśmy pozostałości rzymskich kolumn (na dawnej rzymskiej drodze), potem przeszliśmy przez malowniczą starówkę (z licznymi sklepami oraz lokalami gastronomicznymi), znajdującą się w miejscu dawnego targu z czasów panowania Ottomanów. Widzieliśmy tam (tylko z zewnątrz) m.in. XVII-wieczny meczet sułtana Abdula Majida (z charakterystyczną błękitną kopułą), średniowieczny maronicki kościół pw. św. Jana Marka (zbudowany z kamienia) i kolejne rzymskie kolumny. Następnie dotarliśmy do zamku (zwanego Gibelet lub Giblet) zbudowanego przez krzyżowców po podbiciu Byblos w 1104 r. i go też wspólnie zwiedziliśmy. Do jego bramy dotarliśmy przechodząc kamiennym mostem nad suchą już fosą. Masywna forteca o grubych murach w stylu frankońskim, składała się z głównego zamku z wieżą (donżon), dziedzińca, murów obronnych z czterema wieżami na rogach oraz piątą (północną) do obrony głównego wejścia. W dolnej części murów i zamku znajdowały się pokoje mieszkalne, stajnie i pozostała infrastruktura. Obecnie w dwóch pomieszczeniach niedaleko od wejścia znajduje się muzeum archeologiczne. Zbiory, które tam zobaczyliśmy podzielone są na okresy historyczne. Można tam obejrzeć m.in. figurki, naczynia, kaganki i inne artefakty z najdawniejszych czasów, a także zbiory poświęcone czasom bliższym oraz piśmiennictwu i alfabetowi fenickiemu. Są tam np. kopie sarkofagów królów z rzeźbionymi inskrypcjami, w tym słynne epitafium Ahirama z prawie kompletnym fenickim alfabetem oraz rysunki, ilustracje i diagramy pokazujące jak alfabet fenicki ewoluował w inne.

Z zamku rozpościera się widok na rozległe wykopaliska z najstarszymi obiektami liczącymi ponad 7000 lat. Po ich terenie też jeszcze trochę pospacerowaliśmy, najpierw wspólnie, a potem dostaliśmy jeszcze ponad 2 godziny czasu wolnego. Wspomnę tylko o kilku wybranych obiektach, które znajdują się na terenie strefy archeologicznej. Zacznę od ruin najważniejszej świątyni w Byblos czyli świątyni Baalat Gebal, zwanej też Panią Byblos. Zbudowano ją ok. 2800 r. p.n.e. Baalat Gebal była w starożytności czczona jako bogini miasta Byblos, utożsamiano ją z Astarte, siostrą boga El, której tenże podarował miasto Byblos. Wśród pozostałości z tej świątyni mogliśmy zobaczyć m.in. kilka starożytnych kolumn. Nieco dalej znajdują się ruiny dwóch innych świątyń.  Są to świątynia Obelisków i świątynia L. Ta pierwsza powstała ok. 1900 r. p.n.e. i poświęcona była bogu wojny i zarazy Reshefowi. Na terenie ruin znajduje się 26 obelisków (stad nazwa) o rozmiarach od 50 cm do ponad 2 m. W środku świątyni znajduje się prostokątny kamień, który reprezentuje bóstwo. Druga z kolei świątynia, której układ podobny jest do litery L (stąd nazwa) pochodzi z wczesnego okresu trzeciego tysiąclecia p.n.e. Składała się z części świątynnej, dziedzińca i dwóch pomieszczeń pomocniczych. Był tam też basen z kamiennymi ławkami przeznaczony do rytualnych ablucji. Kolejny obiekt to Królewskie Źródło czyli studnia używana od ok. 4000 r. p.n.e. do 700 r. n.e. Jest to głęboki dół zbliżony do kwadratu o boku długości 15-20 m , lejkowato zwężający się do źródła znajdującego się na głębokości ok. 20 m. Studnia jest ocembrowana kamieniem, często nieobrobionym. Następny obiekt to pozostałości rzymskiego teatru z 281 r. n.e. zbudowanego nad brzegiem morza. Do jego budowy wykorzystano klif na zboczu, w którym wykuto pięć rzędów siedzisk. Kolejny obiekt to królewska nekropolia z II tysiąclecia p.n.e. Znajduje się w niej dziewięć podziemnych, wykutych w skale grobów królów Byblos. Znalezione tam sarkofagi często były pokryte inskrypcjami. Na koniec wspomnę jeszcze, że znajdują się tam także ruiny domostw pochodzące z lat 3200-3000 p.n.e. oraz fragmenty hellenistycznych murów miejskich z III tysiąclecia p.n.e. W ramach czasu wolnego pospacerowałem jeszcze także uliczkami starówki. Potem wyruszyliśmy już w drogę powrotną do naszego hotelu, dotarliśmy do niego o 17:34 i dalej mieliśmy już czas wolny.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 5 (28.04.2023 piątek)

  O 7:30 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 8:30. Autokarem wyruszyliśmy w dalszą drogę. Pierwszy postój mieliśmy ok. 9:10. Zatrzymaliśmy się na krótko, aby zrobić zdjęcia ruin dawnej fortecy i kamiennego mostu. Ok. 10-tej zatrzymaliśmy przy Carrefourze, aby zrobić zakupy spożywcze (w okolicy położonego w górach hotelu, w którym tego dnia mieliśmy nocować, nie było żadnych sklepów). Dalej jechaliśmy przez góry i wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO Dolinę Kadisza. Znajduje się w niej wiele obiektów sakralnych z czasów pierwszych chrześcijan, a strome urwiska wyżłobione przez biblijną rzekę Kadisza służyły przez wieki jako miejsce schronienia i medytacji. Ten maleńki fragment niewielkiego Libanu prezentuje niesłychaną różnorodność chrześcijaństwa: znajdują się tam kościoły jakobickie, melchickie, nestoriańskie, ormiańskie ale przede wszystkim maronickie. Pierwszy postój w Dolinie Kadisza mieliśmy (ok. 11-stej) w punkcie widokowym z pięknymi widokami na okolicę. Drugi (ok. 11:10) był we wsi Ad-Diman leżącej na wysokości ok. 1400 m n.p.m. Znajduje się tam letnia rezydencja maronickiego patriarchy Antiochii. Obok tej siedziby stoi kościół, który udało nam się zwiedzić (w tym jego wnętrze). Ok. 11:40 dotarliśmy do wioski Beka Kafra, gdzie zatrzymaliśmy się na trochę dłużej. Wioska jest położona na wysokości 1650 m n.p.m. Poza ładnymi górskimi widokami oferuje zwiedzanie miejsc związanych ze św. Charbelem. Późniejszy święty urodził się w tej wiosce 8 maja 1828 r. Zobaczyliśmy (tylko z zewnątrz) malutki XI-wieczny kościółek Matki Bożej, w którym został ochrzczony i stojący w jego pobliżu większy kościół pw. Matki Boskiej z Beka Kafra (w czasie wolnym zwiedziłem także jego wnętrze), a nieco dalej także dom (zajrzeliśmy do jego wnętrza, które pełni obecnie funkcje kaplicy), w którym mieszkał i współczesny kościół (jego wnętrze także zwiedziliśmy) pw. św. Charbela zbudowany przy wspomnianym domu w roku 2009. Przebywający tam akurat maronicki duchowny o imieniu Eliasz udzielił naszej grupie błogosławieństwa. Na głównym placu zobaczyliśmy tez dużą statuę zwieńczoną trzymetrową figurą przedstawiającą św. Charbela z ręką wyciągniętą w geście błogosławieństwa. Po wspólnym zwiedzaniu mieliśmy tam też jeszcze trochę czasu wolnego (do 12:20). Potem ruszyliśmy w dalszą drogę. Ok. 13-stej zatrzymaliśmy się na krótko w punkcie widokowym, z którego można było m.in. podziwiać jeden z wodospadów Doliny Kadisza. Potem pojechaliśmy dalej i ok. 13:20 dotarliśmy do pięknie położonego w górach rejonu miasta Baszarri. Zatrzymaliśmy się przy Lesie Bożych Cedrów położonym na wysokości ponad 2000 m n.p.m. na zboczach góry Makmal. Jest to jedna z ostatnich pozostałości rozległych niegdyś lasów cedrowych porastających szczyty gór. Z uwagi na doskonałe właściwości, ich drewno było eksploatowane przez wszystkie obecne tam potęgi, od Fenicjan, Izraelitów i Egipcjan, po Rzymian i Turków. Wzmianki o tych majestatycznych drzewach pojawiają się w najstarszych mitach, liczącym kilka tysięcy lat Eposie o Gilgameszu, czy w wielu fragmentach Biblii. Najpierw wspólnie pozwiedzaliśmy ten cedrowy rezerwat, a potem mieliśmy czas wolny do 15:30. W jego ramach m.in. kontynuowałem spacer po rezerwacie. Oglądane przez nas wiekowe drzewa były znacznej grubości. Ciężkie i grube „parasole” horyzontalnie i piętrowo ułożonych gałęzi drzew wznoszą się na wysokość 25-35 m. W środkowej części lasu większość z nich ma w obwodzie pnia 6-7 m, a zatem liczą sobie 240-280 lat. Wśród nich są też i grubsze, mierzące 12-15 m w obwodzie, a to oznacza, że mogą mieć nawet 600 lat. Wiek kilku największych i najstarszych ocenia się na 1400-1800 lat. Na terenie rezerwatu zajrzeliśmy też do maronickiej kaplicy wybudowanej z kamienia w 1843 r. W części rezerwatu zwanej Trinity Square (Plac Trójcy) zobaczyliśmy niezwykłe suche drzewo wysokości 39 m. W 1985 r. piorun uderzył w ten wiekowy cedr, który wskutek zapalenia obumarł. Planowano je wyciąć, ale libański artysta rzeźbiarz rudy Rahme zaproponował, aby wykorzystać suchy pień i jego odgałęzienia do stworzenia unikalnych rzeźb w stojącym drzewie.  Pomysł udało się zrealizować. Trzy odgałęzienia poświęcone są poszczególnym postaciom Trójcy Świętej (stąd nazwa miejsca). Na środkowym pniu, najwyżej, znajduje się figura Chrystusa na krzyżu o wysokości 7 m. Drzewo Ducha Świętego ma postać skrzydła przecinającego ziemię. Jest to największa naturalna rzeźba na świecie. Na innych zniszczonych drzewach jest wyrzeźbionych jeszcze wiele innych postaci. Po czasie wolnym

ruszyliśmy dalej autokarem i o 16:28 dojechaliśmy na parking przed klasztorem św. Antoniego Wielkiego w Qozhaya (jednego z najstarszych w Dolinie Kadisza). Potem wspólnie zwiedziliśmy ten założony w IV w. klasztor będący architektoniczną perłą Doliny Kadisza. Klasztor należy do Libańskiego Zakonu Maronitów i jest niejako przylepiony do skalnego urwiska. Wg tradycji został założony przez św. Hilariona i nazwany na cześć św. Antoniego Wielkiego uznawanego za ojca monastycyzmu. Przy bramie prowadzącej do klasztoru zobaczyliśmy statuę przedstawiającą św. Antoniego w czarnym habicie z kapturem na głowie i charakterystyczną długą siwą brodą. Eremita w lewej ręce trzyma księgę, a prawą wspiera się na lasce. Idąc dalej mijaliśmy groty z dobudowanymi zamykającymi je glinianymi ściankami w kolorze skały. To pierwsze pustelnie. Skała ma w tym miejscu 100 m wysokości. Następnie zwiedziliśmy klasztorne muzeum z rozmaitymi eksponatami. Oprócz starych obrazów, ikon, szat liturgicznych oraz paramentów, eksponowane są tam manuskrypty i drukowane księgi. Największym skarbem muzeum jest pierwsza na Bliskim Wschodzie maszyna drukarska. Drukarnia, która została tam założona już w 1585 r. swoją pierwszą księgę w języku syriackim (aramejskim) wydrukowała w 1610 r. Była to Księga Psalmów. Specjalna gablota zawiera kilka stron tego wydania. W jednej z sal muzeum zgromadzono pamiątki po maronickich patriarchach, którzy mieli tam przez pewien czas swoją siedzibę. Pod skalnymi ścianami muzeum zgromadzono różne przedmioty codziennego użytku: żarna, prasy i gliniane zbiorniki. Po zwiedzeniu muzeum  weszliśmy do największej z grot, zwanej jaskinią św. Antoniego. Jest to naturalna, duża grota, w której mogłoby się zmieścić co najmniej 100 osób. Znajduje się tam kamienny ołtarz. Idąc dalej przez kolejną bramę weszliśmy do właściwego klasztoru. Najpierw znaleźliśmy się na otwartym dziedzińcu, w centrum którego znajduje się studnia. Wokół dziedzińca zobaczyliśmy dwupiętrowy budynek klasztoru (niedostępny dla turystów) oraz piękny fronton kościoła. Budynek klasztoru jest zbudowany z dwukolorowego piaskowca (w paski) i wygląda imponująco. Kościół klasztoru powstał przez zabudowanie dużej skalnej wnęki lub nawisu skalnego, do którego „dołożono” frontową ścianę. Podobnie jak w przypadku budynku klasztornego, jego ścianę zewnętrzną tworzą żółte i szare pasy piaskowca, z pełnymi symboliki elementami dekoracji. Trzy dzwonnice na dachu, jedna większa i dwie mniejsze, to symbol Trójcy Świętej, dwanaście filarów w podłużnym oknie, to dwunastu Apostołów, cztery filary stanowiące fasadę wejścia to czterej Ewangeliści, w końcu dwa okna po obu stronach wejścia, to wspomnienie ustaleń z Chalcedonu (o dwóch naturach Chrystusa).Zwiedziliśmy także wnętrze tego kościoła. W skalnej ścianie wykuto w nim kilka małych nisz i obszerniejszych kaplic. Jest tam też kamienna chrzcielnica, kamienna absyda i obraz św. Antoniego. Potem mieliśmy jeszcze trochę czasu wolnego (do 17:20). W jego ramach obejrzałem jeszcze m.in. kolejną grotę. Po zwiedzaniu ruszyliśmy dalej autokarem i o 17:30 dotarliśmy do położonego w górach hotelu „Le Tournant”, który był naszym kolejnym miejscem zakwaterowania. Wieczorem w hotelu wpłaciłem pilotowi 20 USD na wycieczkę fakultatywną do Annaya.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 6 (29.04.2023 sobota)

 

   O 7:30 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 8:30. Autokarem wyruszyliśmy w drogę do Trypolisu (drugiego pod względem wielkości miasta Libanu). Istniejące już w VII w. p.n.e. miasto pełniło funkcję ważnego portu, niezależnie do kogo aktualnie należała władza, jednak dopiero pod panowaniem arabskim rozkwitło jako wiodący ośrodek handlowy i naukowy tej części Morza Śródziemnego. Ok. 9:20 zatrzymaliśmy się przy położonej na wzgórzu cytadeli Saint-Gilles w Trypolisie i wspólnie ruszyliśmy na jej zwiedzanie. Jest ona największym i najstarszym fortem militarnym w Libanie, który został ufundowany jeszcze w 636 r. przez muzułmańskiego zdobywcę Trypolis Al-Azadiego. W XI w. krzyżowiec Rajmund z Tuluzy po zdobyciu cytadeli powiększa ją i buduje nowe fortyfikacje, co kontynuują potem Mamelucy w XIII w., poszerzając jej bryłę we wszystkich kierunkach, zmieniając ją w wielki zamek i dobudowując kilka dodatkowych wież na jej terenie. W rezultacie już przed wejściem do budowli można zauważyć pomieszanie stylów architektonicznych. Główna brama, aczkolwiek kamienna, przebudowana jest w stylu Mameluków, a więc dookoła niej znajduje się fragment muru w biało-czarne kamienne pasy, sam profil bramy, tzw. łamany, to już pomysł krzyżowców. Dzisiejsza cytadela po wielu przebudowach i zmianach pełnionej funkcji jest obiektem czteropoziomowym, ma długość 130 m i szerokość 70 m. W skład cytadeli wchodziły: stary hammam (łaźnia), trzy domy modlitwy, więzienie, stajnie dla koni, pomieszczenia dowódców i wyższych rangą oficjeli, duże sale dla żołnierzy oraz składy amunicji dla artylerii, studnie, cysterny, cmentarz, duże otwarte dziedzińce do ćwiczeń wojskowych oraz ponad 100 innych pomieszczeń o różnym przeznaczeniu. Cytadela w swych murach posiadała 10 bram, wieże cytadeli wznosiły się na wysokość 15-20 metrów, mury osiągały 2 m grubości. We wnętrzu cytadeli zobaczyliśmy też niewielkie muzeum z wystawą artefaktów, które znaleziono tam w XIX w. w okresie wykopalisk i renowacji. Szczególną uwagę zwraca bogaty zbiór monet z czasów różnych panujących tam dynastii, kamiennych tabliczek z czasów fenickich oraz grafik i rycin przedstawiających cytadelę. Z murów cytadeli można podziwiać widoki na miasto i wybrzeże morza. Po zwiedzeniu cytadeli pieszo przeszliśmy do Starego Miasta, którego układ ulic podyktowany został ukształtowaniem terenu i kierunkiem dominujących wiatrów. Wąskie i kręte uliczki – tak charakterystyczne dla Bliskiego Wschodu – w niczym nie przypominają paradnych arterii eleganckiego Bejrutu, gdyż tutejsze stare miasto to wielki targ (souk) w którym znajdują się karawanseraje, dobrze zachowane łaźnie tureckie (hammamy), medresy i meczety. Z zewnątrz spojrzeliśmy m.in. na medresę Shamsiyah i stojący obok niej meczet Al Mansouri Al Kabir zbudowane w końcu VII w. Zajrzeliśmy też na dziedziniec dawnego karawanseraju Khan Al Saboun (obecnie pełni on funkcje handlowe). Obejrzeliśmy też wnętrza hammamu Ezzedin zbudowanego w latach 1295-1299. Po części wspólnej mieliśmy jeszcze pół godziny czasu wolnego (do 11:40) na indywidualną eksplorację starówki. Podczas niej zobaczyłem m.in. XIV-wieczny meczet Al-Burtasi. Wyróżnia się on minaretem i ciemnym kamiennym frontem ozdobionym czarnymi liniami i białą ornamentyka. Dotarłem też nad rzeką Abou Ali przepływającą przez miasto i na jeden z mostów nad nią rozciągniętych. Potem przeszliśmy wspólnie do autokaru i o 11:55 ruszyliśmy dalej. O 12:35 zatrzymaliśmy się mieście Batroun, wspominanym przez  greckich kronikarzy i słynącym z miejscowej lemoniady. Zaczęliśmy od wspólnego zwiedzania. Zwiedziliśmy (w przypadku świątyń również wnętrza) m.in. maronicką katedrę św. Szczepana zbudowaną w pierwszych latach XX w. na ruinach dawnego kościoła krzyżowców, maronicki kościół Our Lady of the Square zbudowany w końcu XIX w., kościół prawosławny Matki Bożej Pani Morza zbudowany w XIX w. na ruinach kościoła z czasów bizantyjskich, port rybacki i fragmenty fenickiego falochronu. Po części wspólnej mieliśmy jeszcze czas wolny do 14:30. Następnie ruszyliśmy autokarem do Byblos. Ok. 14:50 zatrzymaliśmy się tam przed hotelem „Majestic Byblos Grand Hotel”, który był naszym kolejnym miejscem zakwaterowania. Dla osób wybierających się na wycieczkę fakultatywną do Annaya wyznaczono zbiórkę o 15:20. Autokarem wyruszyliśmy ostatecznie o 15:30. Ok. 15:50 zatrzymaliśmy się na parkingu (w górnej części Annaya) w pobliżu pustelni z kościołem pw. św. Piotra i Pawła. Pustelnia powstała tam w 1798 r., założona została przez dwóch pustelników (Yussef Bou Ramya i Daoud Issa Khalife). Przy kościele widzieliśmy celę, w której żył oraz celę, w której zmarł (24 grudnia 1898 r.) św. Charbel Makhlouf. Potem zjechaliśmy do dolnej części Annaya. Tam zwiedziliśmy najpierw kościół należący do maronickiego monastyru św. Marona (zbudowano go w pierwszej połowie XIX w.). Na ścianie frontowej tego kościoła klasztornego umieszczono dużą mozaikę przedstawiającą twarz św. Charbela. Na placyku przed kościołem stoi wyniesiona na kilkustopniowej podstawie statua św. Charbela. Postać wykonana jest z brązu. Ś. Charbel w lewej ręce trzyma książkę, prawa jest podniesiona w geście błogosławieństwa albo powitania. Zaraz za tym postumentem, a pod wspomnianą mozaiką znajduje się pierwszy grób św. Charbela obudowany białym kamieniem i wypełniony ziemią. Po zwiedzeniu kościoła przeszliśmy dalej do niewielkiego muzeum związanego z postacią św. Charbela. Są w nim prezentowane pamiątki i dokumenty oraz pośmiertne artefakty. Jest tam m.in. zrobiona z wosku rodzina Charbela z czasów jego dzieciństwa, używane przez niego szaty liturgiczne, trumna ze szklanym wiekiem, w której wyraźnie widać materiały nasączone wypływającą z ciała świętego cieczą. W osobnej wnęce wyeksponowane są szaty, w których pierwotnie był pochowany św. Charbel, materac i poduszka – również ze śladami wspomnianej cieczy. Nieco dalej jest część ekspozycji przeznaczona na korespondencję, przysyłaną tam przez wiernych, a z boku widać planszę z flagami państw, z których listy zostały wysłane. Jest ich ponad 90, a wśród nich oczywiście również flaga Polski. Potem przeszliśmy do serca klasztoru - kaplicy z kamienną kryptą, w której obecnie spoczywają doczesne szczątki św. Charbela. Umieszczono je w drewnianym (z drzewa cedrowego), rzeźbionym sarkofagu spoczywającym na katafalku. Potem (już w czasie wolnym) odwiedziłem jeszcze miejsce, w którym  była możliwość otrzymania olejów, którym przypisywane są moce uzdrawiające uzyskiwane za wstawiennictwem św. Charbela, a także sklep z dewocjonaliami. W pobliżu zwiedziłem też jeszcze jeden, bardziej współczesny, kościół pw. św. Charbela, który wzniesiono w latach 1965-74. O 17:35 ruszyliśmy autokarem w drogę powrotną do hotelu. Dotarliśmy do niego kilka minut po 18-stej.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 7 (30.04.2023 niedziela)

   O 8:00 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 9:00. Autokarem wyruszyliśmy najpierw w drogę do Muzeum Narodowego w Bejrucie (był to punkt programu dodatkowo płatny, wpłacaliśmy potem z tego tytułu pilotowi po 10 USD). Dojechaliśmy do niego ok. 9:50, musieliśmy jednak poczekać na jego otwarcie (o 10:00) i zakup biletów, więc zwiedzanie zaczęliśmy dopiero ok. 10:15. Najpierw było zwiedzanie wspólne, potem indywidualne w ramach czasu wolnego do 11:20. Muzeum Narodowe w Bejrucie zostało założone w 1942 r. Wejście do niego zdobi piękna fasada w stylu egipskiego odrodzenia. Muzeum posiada kolekcję zabytków pochodzących z czasów prehistorycznych oraz wczesnego średniowiecza. Pokazują one bogatą historię tych terenów, które zasiedlone były już ponad 4000 lat przed naszą erą. Zobaczyliśmy m.in. wspaniałe sarkofagi z około 1000 roku przed naszą erą, zabytki z ery hellenistycznej, liczne rzeźby i posągi oraz bogate zbiory związane z okresem podboju arabskiego. W dalszej części wspomnę jeszcze o niektórych eksponatach znajdujących się w muzeum. W centralnym holu znajduje się piękna mozaika „Siedmiu mędrców” powstała w Baalbek w III w. n.e. W jej pobliżu stoi statua cesarza Hadriana, z tego samego okresu, odnaleziona w Tyrze. Po prawej stronie od wejścia znajdują się obiekty z okresu rzymsko-bizantyjskiego od ok. 63 r. p.n.e. do czasów arabskich – 636 r. n.e. Po obu stronach sali znajdują się cztery pięknie rzeźbione rzymskie sarkofagi. W centralne części Sali po lewej wystawiony jest najznakomitszy obiekt znaleziony w Byblos. To sarkofag króla Ahirama (z X w. p.n.e.) ze słynną inskrypcją zwaną „epitafium Ahirama”. Jest to najstarszy zachowany zapis alfabetu fenickiego. Sarkofag wsparty jest na czterech siedzących lwach, przedstawia z jednej strony siedzącego na tronie króla, chronionego przez uskrzydlone sfinksy, a z drugiej procesję ludzi niosących dary. W dalszej części tej samej sali znajduje się kolekcja otoczonych sfinksami kamiennych tronów dedykowanych bogini Astarte. Jest tam też obelisk Obishemu, pokryty hieroglifami kamień, odkopany w Byblos oraz kamienny ołtarz z IV w. p.n.e., przedstawiający różne bóstwa i ludzkie postacie w trakcie tańca. Można tam również zobaczyć mozaikę „Dobrego Pasterza” z V-VI w. n.e. oraz przywieziony z Baalbek, posąg Hygiei, córki boga Asklepiosa. Na pierwszym piętrze widzieliśmy prehistoryczne artefakty z czasów paleolitu i neolitu. Są tam groty włóczni, różne narzędzia, kościane haczyki, krzemienie i kawałki glinianych naczyń. Kolejna część poświęcona jest epoce brązu. Można tam zobaczyć np. złocone figurki ze świątyni Obelisków w Byblos (1900-1800 p.n.e.), noże z kości słoniowej, pozłacane figurki z brązu przedstawiające Baala i Baalat oraz wiele kamiennych posążków innych fenickich bóstw. Jest tam także kolekcja biżuterii oraz korona i berło króla Abi Shemu z XVIII w. p.n.e. Perełką jest obsydianowy puchar i skrzynia ze złotymi darami faraona Amenhotepa III. W części poświęconej okresowi greckiemu można zobaczyć np. posąg Afrodyty z Bejrutu, terakotowe figurki greckich bogów czy trony Astarte oraz wiele zbiorów monet, drobnych przedmiotów i części uzbrojenia. Z kolekcji z czasów rzymskich wspomnę jeszcze o pięknej mozaice „Porwanie Europy” z III w. odnalezionej w Byblos, marmurowym popiersiu Dionizosa z Tyru oraz złotej masce z Baalbek (z II w. p.n.e.). Ekspozycja w piwnicach muzeum jest poświęcona sztuce funeralnej (pogrzebowej). Są tam rzeźbione sarkofagi, malowane stele, kamienie pamięci z inskrypcjami oraz wyposażenie znalezione w grobach i grobowcach. Można tam zobaczyć m.in. dużą galerię fenickich sarkofagów antropoidalnych (w kształcie człowieka). Jest ich 31, równo ułożonych wzdłuż najdłuższe ściany. Sarkofagi te zostały odkryte w Sydonie, a datowane są na VI i IV w. p.n.e. wszystkie wykonane są z białego marmuru, a na każdym z nich wyrzeźbiona jest twarz zmarłego. W innej części ekspozycji można zobaczyć dobrze zachowane maronickie mumie, odnalezione w jaskini Asi el-Hadath w Dolinie Kadisza. Po zwiedzeniu muzeum ruszyliśmy już w drogę do Baalbek. Ok. 12:20 mieliśmy jeszcze postój toaletowo-zakupowy przy jakimś sklepie. Ok. 12:40 zatrzymaliśmy się w Baalbek (miasto to jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO) Jest to najbardziej znane w świecie miejsce w Libanie i wizytówka tego kraju. To fenickie miasto skupione wokół kultu boga Baala, w czasach hellenistycznych znane było jako Heliopolis, ale także później przyciągało tysiące pielgrzymów jako sanktuarium boga Jowisza. Baalbek, ze swoimi kolosalnymi strukturami, jest jednym z najwspanialszych przykładów architektury rzymskiej. My najpierw obejrzeliśmy jeden z olbrzymich monolitów, uznawanych za największy na świecie kamienny blok wyciosanymi ludzkimi rękami (pochodzi on z I w. n.e.). Zwany jest on „Kamieniem Południa” lub „Kamieniem brzemiennej kobiety” i leży w dawnym kamieniołomie, w którym obrabiano bloki do budowy świątyń. Ten jednolity wapienny blok ma wymiary 21,5x4,8x4,2 m i waży przypuszczalnie ok. 1170 ton. Potem autokarem podjechaliśmy w pobliże głównego kompleksu archeologicznego w Baalbek. Dotarliśmy tam po 13-stej i ruszyliśmy na wspólne zwiedzanie. Zanim dotarliśmy do dwóch głównych sanktuariów, to po drodze minęliśmy jeszcze pozostałości świątyni Wenus, wyróżniającej się oryginalną architekturą, pochodzącej z ok. 250 r. Pierwszym z dwóch głównych sanktuariów Baalbek, które zwiedzaliśmy była świątynia Jowisza, której budowę ukończono ok. 60 r. n.e. Jej kompleks składa się z czterech części: monumentalnego wejścia, czyli propylejów (prowadzi do nich 39 stopni, podzielonych na trzy 13-stopniowe sekcje i dwie małe platformy pomiędzy sekcjami, propyleje składają się z dwóch wież połączonych kolumnowym portykiem), dziedzińca sześciokątnego (o średnicy 64 m), wielkiego dziedzińca (o wymiarach 135 × 113 metrów, z ołtarzem ofiarnym) oraz z właściwej świątyni. Sanktuarium to, zbudowane na planie prostokąta o wymiarach 90 x 54 metrów, otaczały 54 zewnętrzne kolumny, z których do czasów współczesnych pozostało sześć; mają one 21 m wysokości i średnicę ponad 2 m. Stojące kolumny są związane belkowaniem ozdobionym fryzem przedstawiającym głowy byków i lwów połączone wieńcem. Świątynię zbudowano na podstawie usytuowanej 13 m nad poziomem otaczającego ją terenu i 7 m ponad dziedzińcem, na który prowadziły monumentalne schody. Fundament ten powstał z największych bloków kamiennych, jakie kiedykolwiek obrobiono; po stronie zachodniej znajduje się „Trilithon” – zespół trzech ogromnych bloków kamiennych ważących po ok. 800 ton. Następnie przeszliśmy do drugiego imponującego sanktuarium, którym jest zaskakująco dobrze zachowana świątynia Bachusa, zbudowana ok. 150 r. Na teren świątyni wchodziło się poprzez okazałą bramę wysoką na 13 i długą na 6 metrów, za którą rozciągał się dziedziniec. Sama świątynia, posadowiona na podium o wysokości 4,76 metra, miała wymiary 65,3×36,15 m. Nadano jej formę perypteralnego oktostylosu: na krótszych bokach liczyła po osiem kolumn, na dłuższych po piętnaście. Pomiędzy kolumnadą a ścianą świątyni zachowały się unikatowe zdobienia sufitu: kasetony z wizerunkami bóstw (Marsa, Diany, Wiktorii, Bachusa i Cerery), które przedzielała dekoracja z motywami roślinnymi. Wewnętrzne ściany celli przedzielono korynckimi półkolumnami, umieszczając w interkolumniach ulokowane na dwóch poziomach nisze z posągami bóstw. Na samym końcu celli wchodziło się schodkami na podium, gdzie znajdował się adyton. Adyton nakryty był dachem w formie arkady zwieńczonej przyczółkiem wspierającym się na czterech zespołach kolumn, w jego bocznej ścianie znajdowało się natomiast okno, przez które wpadały promienie światła oświetlające posąg bóstwa. Stopniami umieszczonymi po bokach celli można było zejść do położonej pod adytonem krypty. Po części wspólnej mieliśmy jeszcze czas wolny do 16:30. W jego ramach udało mi się jeszcze dotrzeć m.in. do pięknego XX-wiecznego szyickiego meczetu Sayyida Khawla ze złotymi minaretami i charakterystyczną kopułą wzorowaną na jerozolimskiej. Udało mi się także zwiedzić jego pięknie zdobione wnętrze. Meczet jest poświęcony córce Imama Husseina czyli praprawnuczce Mahometa. Mieści się w nim jej grobowiec. Ok. 16:55 ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Ok. 17:40 mieliśmy postój przy markecie i czas na zakupy spożywcze. Potem ruszyliśmy już do Bejrutu. Ok. 19:20 dotarliśmy do hotelu „Crowne Plaza”, który był naszym kolejnym miejscem zakwaterowania. Wieczorem wpłaciłem pilotowi 35 USD na wycieczkę fakultatywną do Anjar i winiarni Ksar.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

   O 8:00 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka przed wyjazdem na wycieczkę fakultatywną została wyznaczona na 8:55. Wyruszyliśmy autokarem i 10:22 dotarliśmy do stanowiska archeologicznego w Anjar (miejsce to wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO). Potem ruszyliśmy na wspólne zwiedzanie. Teren stanowiska archeologicznego obejmuje pozostałości miasta założonego w latach 705-715 przez Walida I (kalifa z dynastii Umajjadów). Miasto zostało zaprojektowane na planie zbliżonym do kwadratu i ma łącznie 114 tys. m2 powierzchni. Przecinają je dwie główne drogi (przecinające się w środku miasta): Cardo Maximus i Decumanus Maximus. Nad skrzyżowaniem tych dróg wznosi się tetrapylon (monumentalna brama o czterech wejściach).  Wzdłuż dróg widzieliśmy pozostałości kupieckich kramów, których było w mieście ponoć aż 600. Przed dawnymi sklepami stoją do dziś liczne kolumny, a w niektórych przypadkach nawet łukowate portyki wsparte na korynckich kolumnach. Widzieliśmy też pozostałości Wielkiego Pałacu. Ma on dziedziniec o powierzchni prawie 40 m2, otoczony jest perystylem, a przy ścianie budynku stoją dwupiętrowe arkady. Zobaczyliśmy również pozostałości meczetu, Małego Pałacu (był on prawdopodobnie przeznaczony na harem) i hammamu. Po wspólnym zwiedzaniu mieliśmy jeszcze czas wolny do 11:50, a o 12:00 ruszyliśmy w dalszą drogę. Ok. 12:20 dojechaliśmy do winiarni Ksar (założonej w 1857 r. przez jezuitów, a od 1972 r. znajdującej się w rękach konsorcjum lokalnych biznesmenów) leżącej pośród upraw winorośli w Dolinie Bekaa. Znana jest z tego, że tu wyprodukowano pierwsze wytrawne czerwone wino w Libanie. Obecnie produkuje się tam ok. 3 mln butelek wina rocznie. Jest ono eksportowane do ponad 40 krajów. Wina przechowywane są w sztucznych jaskiniach datowanych na czasy rzymskie, a odkrytych ponownie w 1898 r. Te piwnice ciągną się na długości ok. 2 km. Najpierw je wspólnie zwiedziliśmy oprowadzani przez miejscowego przewodnika, a potem była degustacja w części restauracyjnej. Podano nam 3 wina wytrwane i jedno słodkie. Była też możliwość spróbowania araku. Następnie obejrzeliśmy jeszcze krótki film przedstawiający historię winiarni. Na koniec była możliwość zakupu wina. O 13:50 wyruszyliśmy autokarem w drogę powrotną do hotelu, dotarliśmy do niego kilka minut po 15-stej. Potem wybrałem się jeszcze na indywidualny spacer po Bejrucie (zajął mi ok. 2 godzin). Dotarłem m.in. do Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie, promenady Corniche czy miejscowej mariny. Podziwiałem też wspaniałe nowoczesne budynki wzniesione wzdłuż promenady i okolicach mariny. Po powrocie do hotelu przyszedł już czas na odpoczynek przed nocnym lotem.

cienkibolek
Obrazek użytkownika cienkibolek
Offline
Ostatnio: 5 dni 22 godziny temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Dzień 9 (02.05.2023 wtorek)

  Zbiórka przed wyjazdem na lotnisko została wyznaczona na 01:00 w nocy. Autokarem wyruszyliśmy o 01:10, a na lotnisko dojechaliśmy w 15 minut. Po przejściu odprawy i kontroli, oczekiwaliśmy na wylot, który wg rozkładu miał nastąpić o 4:30. Tym razem obyło się bez żadnych opóźnień i samolot wystartował mniej więcej punktualnie. Lecieliśmy Airbusem A320 (z układem siedzeń 3+3) należącym do greckich linii lotniczych Aegean Airlines. Ponownie w cenie przelotu były jeden skromny posiłek oraz zimne i ciepłe napoje. O 6:08 wylądowaliśmy na lotnisku w Atenach. Przed wyjściem z lotniska spotkaliśmy się z polską przewodniczką (mającą męża Greka i od lat mieszkającą w Grecji) Renatą Stelmaszak, która pilotowała naszą wycieczkę po Atenach pierwszy raz zwiedzałem Ateny 27 lat wcześniej, jeszcze w XX w.). Z lotniska wyruszyliśmy autokarem o 7:10. W mieście zatrzymaliśmy się w pobliżu Akropolu (otwieranego dla turystów od 8:00), doszliśmy do niego pieszo i po otrzymaniu biletów zaczęliśmy jego wspólne zwiedzanie. Robiliśmy to oprowadzeni przez Greczynkę Oliwię, która świetnie mówiła po polsku. Zwiedzanie Akropolu zajęło nam ok 1,5 godziny. Akropol ateński położony jest na wapiennym wzgórzu o wysokości względnej 70 m (prawie 157 m n.p.m.). Pierwsze świątynie w tym miejscu powstały już w okresie archaicznym, ale zostały zniszczone podczas wojen perskich. Podczas odbudowy zainicjowanej w V w. p.n.e. przez Peryklesa powstał tam kompleks świątyń: Partenon, Erechtejon, Apteros, sanktuarium Artemidy i Propyleje. Perykles odbudowę Akropolu powierzył Fidiaszowi. Kompleks ten jest wpisany na listę UNESCO. Najsłynniejszą świątynią Akropolu jest Partenon poświęcony Atenie Dziewicy. Wzniesiono ją w połowie V w. p.n.e. pod nadzorem Fidiasza, który wykonał również elementy rzeźbiarskie. Zbudowana z białego marmuru w zgodzie z porządkiem doryckim, uważana jest za najdoskonalszy jego przykład. Po zwiedzeniu Akropolu pieszo przeszliśmy do pobliskiego Muzeum Akropolu i je również zwiedzaliśmy najpierw wspólnie oprowadzani przez Greczynkę Oliwię. Potem mieliśmy też w muzeum trochę czasu wolnego (do 11:45). Nowy gmach muzeum został otwarty dla zwiedzających 20 czerwca 2009 r. Na jego czterech piętrach prezentowane są fragmenty budowli, rzeźby, posągi oraz artefakty znalezione na wzgórzu akropolu ateńskiego. Na parterze można zobaczyć znaleziska ze zboczy wzgórza, na pierwszym piętrze m.in. 5 z 6 kariatyd podtrzymujących dach Erechtejonu, a na ostatnim znaleziska z Partenonu m.in.: fragmenty fryzu dłuta Fidiasza zdobiącego Partenon, 92 metopy z Partenonu, Atenę zadumaną (starożytną marmurową grecką stelę z reliefem przedstawiającym boginię Atenę). Po zwiedzeniu muzeum pospacerowaliśmy trochę po starówce. Zwiedziliśmy (w tym także wnętrza) m.in. dwie stojące obok świątynie: katedrę prawosławną pw. Zwiastowania Matki Bożej i bizantyjski kościół św. Eleutheriosa (data jego powstania nie jest znana, różni badacze szacują ją na okres od IX do XIII w.). Katedra pw. Zwiastowania Matki Bożej jest trójnawową bazyliką z kopułą. Jej budowę rozpoczęto w Boże Narodzenie 1842 r., a ukończono w 1863 r. Potem pieszo przeszliśmy na Plac Syntagma (Plac Konstytucji), przy którym stoi budynek Parlamentu (mieści się w dawnym pałacu królewskim zbudowanym w latach 1836-43). My jednak udaliśmy się tam przede wszystkim po to, żeby obejrzeć widowiskową zmianę warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Wartę pełnią gwardziści zwani ewzonami w tradycyjnych strojach. W ich skład wchodzą plisowane krótkie spódniczki, tzw. fustanelle, które zaprasowane są w 400 fałd upamiętniających 400 lat niewoli tureckiej. Na głowie gwardziści noszą czerwone czapki z frędzlami na wzór turecki. Na nogach mają założone białe getry z doczepionymi za kolanami pomponami. Pompony zdobią również caruchi, podkute czerwone trzewiki. Ważnym elementem ich ubioru są także szerokie skórzane pasy. Po obejrzeniu zmiany warty ruszyliśmy już autokarem w kierunku lotniska. Po drodze mijaliśmy m.in. Stadion Panateński, zbudowany pierwotnie z białego marmuru w latach 330-329 p.n.e. na wielkie igrzyska Panateńskie. Potem był rekonstruowany i odbywały się na nim pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie w 1896 r. Do lotniska dotarliśmy o 14:08 i po przejściu kontroli oczekiwaliśmy na wylot do Aten, który wg rozkładu miał nastąpić o 15:50. Faktycznie nasz samolot oderwał się od ziemi o 16:00. Lecieliśmy Airbusem A321-200 (z układem siedzeń 3+3) należącym do greckich linii lotniczych Aegean Airlines. Ponownie w cenie przelotu były jeden skromny posiłek oraz zimne i ciepłe napoje. O 18:11 czasu greckiego (czyli 17:11 czasu polskiego) wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie. I tak zakończyła się moja kolejna zagraniczna podróż.

papuas
Obrazek użytkownika papuas
Offline
Ostatnio: 7 godzin 18 minut temu
Rejestracja: 22 maj 2021

o Boziu  i jedna relacja prawie gotowa   Biggrin   jeszcze tylko foto i już   z czytaniem poczekam na foto

papuas

Strony

Wyszukaj w trip4cheap