Monkey Forest, którego powstanie jest datowane na XIV wiek i las deszczowy, który widziałam po raz pierwszy, zrobiły na mnie duże wrażenie, ale im dalej w las, tym więcej drzew...
Robiło sie coraz ciemniej, a małpy zdawały się rosnąć w oczach. Już nie były tak słodkie, jak te przy wejściu, wydawały się być dużo groźniejsze. ....
Dana! Oplułam monitor! A na dodatek natychmiast wyobraziłam sobie tę grozę!
Ja mam też nieufny stosunek do małp. Wydają mi się bardzo nieprzewidywalne. Niby tu takie słodziaki-futrzaki, a za chwile potrafią niezłe zębiska wyszczerzyć! Ale w końcu to dzikie zwierzęta...
Nieopodal Małpiego Gaju, znajduje się Puri Saren Agung - Pałac Królewski /wstęp bezpłatny/. Niewiele do zwiedzania, reszta niedostępna dla turystów, ale przynajmniej schodów mało, więc tym razem moja towarzyszka ruszyła na zwiedzanie
Tuż obok pałacu, znajduje się spory market. Postanowiłyśmy tam pójśc, ponieważ miałam do spełnienia misję . Niedługo przed moim wyjazdem poznałam uroczego Brytyjczyka, który w ubiegłym roku spędził na Bali 3 miesiące, ucząc się windsurfingu. Udzielał mi różnych wskazówek, zaopatrzył w przechodni, dość już zniszczony, przewodnik Lonely Planet po azjatyckich krajach i wielokrotnie powtarzał, że na rynku w Ubud kupił lampion zrobiony z orzecha kokosowego...ale zakup był dość kruchy i nie przeżył powrotnej podróży w bagażu . Było jasne, że muszę tam coś takiego znaleźć.
Okazało się, że kupienie takich lampionów, o jakie mi chodziło, wcale nie jest prostą sprawą , na niewielu stoiskach w ogóle były... a cena półtora miliona za 3 sztuki wydawała się mocno zawyżona.
Wybrałyśmy w końcu 3 najpiękniejsze, po targowaniu za 900 000 u tego młodego perkusisty. Nawet jeżeli przepłaciłyśmy, to przecież trzeba wspierać młode talenty , a ten chłopiec rzeczywiście grał na bębenkach nie tylko rękami...ale całym sobą. Moja muzyczna dusza nie miała wątpliwości, że właśnie tu powinnam zrobić zakupy
Nie jestem zwolenniczką przywożenia z podróży takich rzeczy "do postawienia". Nie mam na to miejsca i nie lubię pochłaniaczy kurzu, ale muszę przyznać, że lampion, który przywiozłam dla siebie, uwielbiam. Kiedy go zapalę, w pokoju robi się niesamowity, magiczny nastrój, refleksy na ścianie powodują, że jest milej, cieplej, lepiej...nie umiem opisać tego wrażenia...
Mina Dave'a, kiedy mu oddawałam przewodnik "wzbogacony" o lampion....bezcenna
Powinnam jeszcze w tym miejscu wspomnieć o uprzejmości stewardess Emirates, które zgodziły się przechować moje zakupy w prywatnych szafkach, bezpiecznie podczas lotów, dzięki czemu lampiony doleciały w całości.
Kolejnym punktem programu były tarasy ryżowe. Być na Bali a nie zobaczyć rosnącego ryżu? Niemożliwe... W dodatku kiedy wioska Tegalalang, słynąca z ponoć najpiękniejszych, jest na trasie naszej wycieczki?
Rzeczywiscie miejsce przepiękne, wiele odcieni zieleni...i przynajmniej dla mnie dośc egzotyczny widok, bo rosnący ryż widziałam po raz pierwszy ,
ale dla niepełnosprawnych miejsce absolutnie niedostępne. Małgosia po raz kolejny nie miala szans na zobaczenie atrakcji...
Chociaż tarasy w Tegalalang naprawdę piekne, to ryż na Bali uprawia się też w mniej spektakularnych miejscach. po obu stronach drogi mijalismy " zwykłe" pola ryżowe, podobne do tych polskich, gdzie uprawia się inne zboża.
Sezon na uprawę ryzu na Bali trwa cały rok, stąd zróznicowany widok pól. Na jednych polach już po żniwach, inne błyszcza soczystą zielenią młodej uprawy, a jeszcze gdzieś ryż jest dopiero sadzony. Niestety ptaki, podobnie jak u nas, są plagą upraw ...więc każdy pomysł na "stracha na wróble" dozwolony
Bardzo dziękuję, Indy
No i właśnie dlatego my w Monkey Forest nie byłyśmy
Przynajmniej słońce jest zawsze za darmo ...
http://pieczatki-w-paszporcie.blogspot.com/
https://www.youtube.com/channel/UCf99mvhfOem4kTfGH5qBOGQ?sub_confirmation=1/
Dana- no cudnie małpki
Dana! Oplułam monitor! A na dodatek natychmiast wyobraziłam sobie tę grozę!
Ja mam też nieufny stosunek do małp. Wydają mi się bardzo nieprzewidywalne. Niby tu takie słodziaki-futrzaki, a za chwile potrafią niezłe zębiska wyszczerzyć! Ale w końcu to dzikie zwierzęta...
Koleżanko Danusiu, a co Wy tak tu długo milczycie?
Smutno bez Twoich opowieści pełnych humoru, pełnych wrażliwości...
Przepraszam Indy i wszystkich czytających, i proszę o jeszcze chwilę cierpliwości. Za kilka dni wrócę do relacji....
Dana- czekam cierpliwie
Dzięki Antenka
Nieopodal Małpiego Gaju, znajduje się Puri Saren Agung - Pałac Królewski /wstęp bezpłatny/. Niewiele do zwiedzania, reszta niedostępna dla turystów, ale przynajmniej schodów mało, więc tym razem moja towarzyszka ruszyła na zwiedzanie
Tuż obok pałacu, znajduje się spory market. Postanowiłyśmy tam pójśc, ponieważ miałam do spełnienia misję . Niedługo przed moim wyjazdem poznałam uroczego Brytyjczyka, który w ubiegłym roku spędził na Bali 3 miesiące, ucząc się windsurfingu. Udzielał mi różnych wskazówek, zaopatrzył w przechodni, dość już zniszczony, przewodnik Lonely Planet po azjatyckich krajach i wielokrotnie powtarzał, że na rynku w Ubud kupił lampion zrobiony z orzecha kokosowego...ale zakup był dość kruchy i nie przeżył powrotnej podróży w bagażu . Było jasne, że muszę tam coś takiego znaleźć.
Okazało się, że kupienie takich lampionów, o jakie mi chodziło, wcale nie jest prostą sprawą , na niewielu stoiskach w ogóle były... a cena półtora miliona za 3 sztuki wydawała się mocno zawyżona.
Wybrałyśmy w końcu 3 najpiękniejsze, po targowaniu za 900 000 u tego młodego perkusisty. Nawet jeżeli przepłaciłyśmy, to przecież trzeba wspierać młode talenty , a ten chłopiec rzeczywiście grał na bębenkach nie tylko rękami...ale całym sobą. Moja muzyczna dusza nie miała wątpliwości, że właśnie tu powinnam zrobić zakupy
Nie jestem zwolenniczką przywożenia z podróży takich rzeczy "do postawienia". Nie mam na to miejsca i nie lubię pochłaniaczy kurzu, ale muszę przyznać, że lampion, który przywiozłam dla siebie, uwielbiam. Kiedy go zapalę, w pokoju robi się niesamowity, magiczny nastrój, refleksy na ścianie powodują, że jest milej, cieplej, lepiej...nie umiem opisać tego wrażenia...
Mina Dave'a, kiedy mu oddawałam przewodnik "wzbogacony" o lampion....bezcenna
Powinnam jeszcze w tym miejscu wspomnieć o uprzejmości stewardess Emirates, które zgodziły się przechować moje zakupy w prywatnych szafkach, bezpiecznie podczas lotów, dzięki czemu lampiony doleciały w całości.
Kolejnym punktem programu były tarasy ryżowe. Być na Bali a nie zobaczyć rosnącego ryżu? Niemożliwe... W dodatku kiedy wioska Tegalalang, słynąca z ponoć najpiękniejszych, jest na trasie naszej wycieczki?
Rzeczywiscie miejsce przepiękne, wiele odcieni zieleni...i przynajmniej dla mnie dośc egzotyczny widok, bo rosnący ryż widziałam po raz pierwszy ,
ale dla niepełnosprawnych miejsce absolutnie niedostępne. Małgosia po raz kolejny nie miala szans na zobaczenie atrakcji...
Chociaż tarasy w Tegalalang naprawdę piekne, to ryż na Bali uprawia się też w mniej spektakularnych miejscach. po obu stronach drogi mijalismy " zwykłe" pola ryżowe, podobne do tych polskich, gdzie uprawia się inne zboża.
Sezon na uprawę ryzu na Bali trwa cały rok, stąd zróznicowany widok pól. Na jednych polach już po żniwach, inne błyszcza soczystą zielenią młodej uprawy, a jeszcze gdzieś ryż jest dopiero sadzony. Niestety ptaki, podobnie jak u nas, są plagą upraw ...więc każdy pomysł na "stracha na wróble" dozwolony
Dana piękny ten lampion
Już sobie wyobrażam te obrazy na suficie i ścianach
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/