Dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania zespołu świątyń skalnychw Dambulli z I w. p.n.e. Na przestrzeni ponad 2000m² znajduje się kompleks pięciu grot (spośród znalezionych w tym rejonie 80), w których można zobaczyć malowidła ścienne i ponad 150 posągów buddy naturalnej wielkości. Największy z nich został wyryty w skale i mierzy 14metrów. Pierwsza ze świątyń powstała już w I w. p.n.e.
W drodze do Kandy zatrzymaliśmy się w okolicy Matale. Tam w ogrodzie przypraw rosną m.in. drzewa cynamonowe, pieprzowe, wanilia. Podczas spaceru poznaliśmy tajniki uprawy przypraw i roślin, które znajdują swoje zastosowanie w tradycyjnej ayurwedyjskiej medycynie. Była też okazja do zrobienia zakupów.
Kandy to ostatnia stolica antycznego Cejlonu, skarbiec kultury, sztuki i rzemiosła. Tam wzięliśmy udział w widowisku folklorystycznym, podczas którego poznaliśmy tradycyjne tańce i ludową muzykę Sri Lanki. Kulminacją była tzw. próba ognia, czyli chodzenie po rozżarzonych węglach.
Miasto jest położone na wzgórzach wokół sztucznego jeziora. Nad brzegiem zbiornika znajduje się Świątynia Zęba (Sri Dalada Maligawe – lista Unesco), najważniejsza świątynia buddyjska na wyspie z najcenniejszą relikwią Zębem Buddy. Raz w roku w uroczystej procesji z odświętnie ustrojonymi słoniami relikwia wnoszona jest do świątyni. Płytę z nagraniem uroczystości otrzymaliśmy od pilota po obejrzeniu miejsca kultu.
Dzień rozpoczęliśmy o 8.30. Pojechaliśmy tuk-tukami do fabryki szafirów. Po drodze zatrzymaliśmy się w punkcie widokowym na Kandy.
W Muzeum Kamieni Szlachetnych oglądaliśmy film prezentujący szczegóły ich wydobycia i obróbki. Sri Lanka słynie z wydobycia kamieni szlachetnych i półszlachetnych. To stąd pochodzą słynne błękitne szafiry, rubiny oraz kamień księżycowy.
Stamtąd udaliśmy się do sklepu z jedwabiami, gdzie była możliwość zakupu wyrobów z jedwabiu. Ochotniczki przebrano w sari i pozowałyśmy do zdjęć.
Po drodze zatrzymujemy się przy sprzedawcach rambutanów. Łukasz, nasz pilot zdziwił się, że o tej porze są w sprzedaży. Kupujemy 7 sztuk za 100 rupii. Dobre i soczyste. W smaku przypominają liczi, są tylko większe. Jemy też sopurson (w strefie tropikalnej zwany grawiolą), który ma ponoć działanie antyrakowe. Niestety nie nadaje się do transportu. Można u nas jedynie kupić specyfiki utworzone na jego bazie.
Herbata ze Sri Lanki jest uznawana za najlepszą na świecie. Z okien autokaru oglądaliśmy wzgórza pokryte krzewami herbacianymi. Zajmują one około 220 tys. ha. Uprawę herbaty na Sri Lance zapoczątkował James Taylor po tym jak w 95% zaraza zniszczyła uprawianą tu wcześniej powszechnie kawę.
Zatrzymaliśmy się w dwóch fabrykach herbaty w Labookelie i w Blue Fields. Tam wzięliśmy udział w pokazie produkcji słynnej na całym świecie herbaty cejlońskiej. W manufakturze była też okazja do degustacji różnych gatunków herbaty i zrobienia zakupów.
Kiedy zatrzymaliśmy się na plantacji i zrobienie zdjęć kobietom zbierającym herbatę, Łukasz prosił, żeby dać im napiwek w dwóch banknotach (sto i dwadzieścia rupii), gdyż pilnujący je mężczyzna zabierał im pieniądze. Dwa banknoty pozwalały im oddać ten z mniejszym nominałem nie przyznając się do posiadania drugiego.
Po śniadaniu o 8 udaliśmy się do Nuwara Eliya, miasta zwanego "Małą Anglią" ze względu na widoczne pozostałości po brytyjskich osadnikach. Malownicza trasa wiodła wśród setek tarasowo ułożonych plantacji herbaty, głównego towaru eksportowego wyspy. Krótki czas wolny na zdjęcia i ewentualne zakupy (odzież i alkohol).
Po drodze punkt widokowy i zdjęcia wodospadów St. Clair, Davon. W Mlestna Castle zatrzymaliśmy się na herbatę.
Kolejnym punktem planu dnia był fakultatywny rafting. Udaliśmy się do miejscowości Kithugalla, z której rozpoczniemy spływ rzeką Kelani. Tropikalna flora, ciągnąca się wzdłuż brzegów rzeki posłużyła jako sceneria do nagrodzonego Oscarem filmu "Most na rzece Kwai".
Z uwagi na niski stan wody nie wiadomo było czy dojdzie do skutku, ale zdecydowano ostatecznie o otwarciu zapór i spuszczenie wody. Często jednak ponton zatrzymywał się na kamienistym dnie i potrzebna była interwencja miejscowych. Było świetnie, cztery razy straciwszy równowagę wpadłam do środka pontonu, raz fiknęłam do wody.
Potem był nocny city tour po Kolombo. Podczas panoramicznego przejazdu Łukasz pokazał nam najważniejsze zabytki miasta m. in. parlament, ambasady, eleganckie rezydencje, świątynie różnych wyznań.
Wreszcie dotarliśmy do Negombo na kilkudniowy wypoczynek. Plażowanie, kąpiel w oceanie i w basenie, zakupy oraz proponowany przez pilota masaż ayurwedyjski (płatny dodatkowo 15$). Masaż super. Wszyscy, którzy z niego skorzystali byli zadowoleni.
Tego dnia była wycieczka fakultatywna na południe wyspy. Zaproponował nam ją nasz pilot, zdecydowali się na nią prawie wszyscy.
Wyjazd o godzinie 7.50 i przejazd na wybrzeże oceanu indyjskiego (około 3 godzin) do miejscowości Koggala. To miejsce gdzie słynni lankijscy rybacy, w pewnym oddaleniu od brzegu łowią ryby siedząc na wysokich palach wystających z dna oceanu. Faktycznie, aby uniknąć przełowienia, rybacy łowią ryby wyłącznie rano i wieczorem. W ciągu dnia pale dzierżawią aktorzy, którzy za opłatę pozują turystom do zdjęć. Jak mówią „i wilk syty i owca cała”.
Po drodze zobaczyliśmy wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO Fort Holenderski w Galle. Miasto było zajęte w XVI w. przez Portugalczyków, a 200 lat później – przez Holendrów. Kupcy holenderscy pozostawili po sobie mury obronne, kilka zabytkowych budynków oraz charakterystyczny klimat starej kolonii.
Lunch jedliśmy w restauracji w Jlikkaduwie. Później był krótki postój przy pomniku upamiętniającym największą katastrofę kolejową w historii i ofiary tsunami z 26 grudnia 2004 roku. Pociąg zmierzający do Galle z ponad tysiącem pasażerów nie dotarł do celu. Wg źródeł w Azji Południowej w tragedii zginęło ponad 250 tys. ludzi, z tego ponad 30 tys. w Sri Lance. Ponad 100 tys. strąciło dach nad głową. Na południu wyspy widzielśmy liczne ślady zniszczeń po tsunami. Część „domów-kikutów”ma nieuporządkowaną sytuację prawną. Właściciele nie odnaleźli się, prawdopodobnie to ofiary tragedii.
W Balapitiyi rozpoczęliśmy rejs po rzece Mandhu Ganga na wyspę cynamonową. Tam był pokaz i opowiadanie o pozyskiwaniu cynamonu z kory.
Na zakończenie wycieczki udaliśmy do miejscowości Kosgoda. Tam znajduje się pierwsza oryginalna wylęgarnia żółwi. Jej działalność (możliwa jest dzięki hojności turystów) ma służyć ocaleniu i odtworzeniu populacji wymierających gatunków żółwi. Twórcom zależało na tym, by w ochronę gadów zaangażować miejscowych kłusowników, zbierających jaja na plaży. Właściciele skupują jaja gadów od miejscowych zbieraczy (jajo za 20 rupii) i zakopuje w piasku w bezpiecznym otoczeniu. Świeżo wyklute żółwiki można oglądać w akwariach. Nocą, kilka dni po wylęgu, żółwie wypuszczane są do morza. Przeżywalność w naturalnych warunkach wynosi ok. 3%, farmy żółwie osiągają wynik dziesięciokrotnie wyższy.
Podsumowując, wycieczka świetnie zorganizowana i pilotowana warta ceny jak i wcześniejsza do wioski.
27. 01 wykwaterowanie i wylot do Polski
Śniadanie. Wykwaterowanie z hotelu o godzinie 12. Zakupy, plażowanie i wieczorem transfer na lotnisko. Wylot do Polski.
Nie, tylko na piewszej
dzieki
Iwona
Dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania zespołu świątyń skalnychw Dambulli z I w. p.n.e. Na przestrzeni ponad 2000m² znajduje się kompleks pięciu grot (spośród znalezionych w tym rejonie 80), w których można zobaczyć malowidła ścienne i ponad 150 posągów buddy naturalnej wielkości. Największy z nich został wyryty w skale i mierzy 14metrów. Pierwsza ze świątyń powstała już w I w. p.n.e.
W drodze do Kandy zatrzymaliśmy się w okolicy Matale. Tam w ogrodzie przypraw rosną m.in. drzewa cynamonowe, pieprzowe, wanilia. Podczas spaceru poznaliśmy tajniki uprawy przypraw i roślin, które znajdują swoje zastosowanie w tradycyjnej ayurwedyjskiej medycynie. Była też okazja do zrobienia zakupów.
Kandy to ostatnia stolica antycznego Cejlonu, skarbiec kultury, sztuki i rzemiosła. Tam wzięliśmy udział w widowisku folklorystycznym, podczas którego poznaliśmy tradycyjne tańce i ludową muzykę Sri Lanki. Kulminacją była tzw. próba ognia, czyli chodzenie po rozżarzonych węglach.
Miasto jest położone na wzgórzach wokół sztucznego jeziora. Nad brzegiem zbiornika znajduje się Świątynia Zęba (Sri Dalada Maligawe – lista Unesco), najważniejsza świątynia buddyjska na wyspie z najcenniejszą relikwią Zębem Buddy. Raz w roku w uroczystej procesji z odświętnie ustrojonymi słoniami relikwia wnoszona jest do świątyni. Płytę z nagraniem uroczystości otrzymaliśmy od pilota po obejrzeniu miejsca kultu.
Iwona
21. 01 plantacje i fabryka herbaty
Dzień rozpoczęliśmy o 8.30. Pojechaliśmy tuk-tukami do fabryki szafirów. Po drodze zatrzymaliśmy się w punkcie widokowym na Kandy.
W Muzeum Kamieni Szlachetnych oglądaliśmy film prezentujący szczegóły ich wydobycia i obróbki. Sri Lanka słynie z wydobycia kamieni szlachetnych i półszlachetnych. To stąd pochodzą słynne błękitne szafiry, rubiny oraz kamień księżycowy.
Stamtąd udaliśmy się do sklepu z jedwabiami, gdzie była możliwość zakupu wyrobów z jedwabiu. Ochotniczki przebrano w sari i pozowałyśmy
do zdjęć.
Po drodze zatrzymujemy się przy sprzedawcach rambutanów. Łukasz, nasz pilot zdziwił się, że o tej porze są w sprzedaży. Kupujemy 7 sztuk za 100 rupii. Dobre
i soczyste. W smaku przypominają liczi, są tylko większe. Jemy też sopurson
(w strefie tropikalnej zwany grawiolą), który ma ponoć działanie antyrakowe. Niestety nie nadaje się do transportu. Można u nas jedynie kupić specyfiki utworzone na jego bazie.
Herbata ze Sri Lanki jest uznawana za najlepszą na świecie. Z okien autokaru oglądaliśmy wzgórza pokryte krzewami herbacianymi. Zajmują one około 220 tys. ha. Uprawę herbaty na Sri Lance zapoczątkował James Taylor po tym jak w 95% zaraza zniszczyła uprawianą tu wcześniej powszechnie kawę.
Zatrzymaliśmy się w dwóch fabrykach herbaty w Labookelie i w Blue Fields. Tam wzięliśmy udział w pokazie produkcji słynnej na całym świecie herbaty cejlońskiej. W manufakturze była też okazja do degustacji różnych gatunków herbaty i zrobienia zakupów.
Kiedy zatrzymaliśmy się na plantacji i zrobienie zdjęć kobietom zbierającym herbatę, Łukasz prosił, żeby dać im napiwek w dwóch banknotach (sto i dwadzieścia rupii), gdyż pilnujący je mężczyzna zabierał im pieniądze. Dwa banknoty pozwalały im oddać ten z mniejszym nominałem nie przyznając się do posiadania drugiego.
Iwona
22. 01 Nuwara Eliya, rafting
Po śniadaniu o 8 udaliśmy się do Nuwara Eliya, miasta zwanego "Małą Anglią" ze względu na widoczne pozostałości po brytyjskich osadnikach. Malownicza trasa wiodła wśród setek tarasowo ułożonych plantacji herbaty, głównego towaru eksportowego wyspy. Krótki czas wolny na zdjęcia i ewentualne zakupy (odzież i alkohol).
Po drodze punkt widokowy i zdjęcia wodospadów St. Clair, Davon. W Mlestna Castle zatrzymaliśmy się na herbatę.
Kolejnym punktem planu dnia był fakultatywny rafting. Udaliśmy się do miejscowości Kithugalla, z której rozpoczniemy spływ rzeką Kelani. Tropikalna flora, ciągnąca się wzdłuż brzegów rzeki posłużyła jako sceneria do nagrodzonego Oscarem filmu "Most na rzece Kwai".
Z uwagi na niski stan wody nie wiadomo było czy dojdzie do skutku, ale zdecydowano ostatecznie o otwarciu zapór i spuszczenie wody. Często jednak ponton zatrzymywał się na kamienistym dnie i potrzebna była interwencja miejscowych. Było świetnie, cztery razy straciwszy równowagę wpadłam
do środka pontonu, raz fiknęłam do wody.
Potem był nocny city tour po Kolombo. Podczas panoramicznego przejazdu Łukasz pokazał nam najważniejsze zabytki miasta m. in. parlament, ambasady, eleganckie rezydencje, świątynie różnych wyznań.
Wreszcie dotarliśmy do Negombo na kilkudniowy wypoczynek. Plażowanie, kąpiel w oceanie i w basenie, zakupy oraz proponowany przez pilota masaż ayurwedyjski (płatny dodatkowo 15$). Masaż super. Wszyscy, którzy z niego skorzystali byli zadowoleni.
Iwona
Iwusia, fajnie zę wróciłaś do pisania
super pamiątka
No trip no life
Dzięki, Nelciu, powoli, ale mam zamiar wszystko uzupełniać.
I
Iwona
25.01 wycieczka fakultatywna na południe wyspy
Tego dnia była wycieczka fakultatywna na południe wyspy. Zaproponował nam ją nasz pilot, zdecydowali się na nią prawie wszyscy.
Wyjazd o godzinie 7.50 i przejazd na wybrzeże oceanu indyjskiego (około 3 godzin) do miejscowości Koggala. To miejsce gdzie słynni lankijscy rybacy, w pewnym oddaleniu od brzegu łowią ryby siedząc na wysokich palach wystających z dna oceanu. Faktycznie, aby uniknąć przełowienia, rybacy łowią ryby wyłącznie rano i wieczorem. W ciągu dnia pale dzierżawią aktorzy, którzy za opłatę pozują turystom do zdjęć. Jak mówią „i wilk syty i owca cała”.
Po drodze zobaczyliśmy wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO Fort Holenderski w Galle. Miasto było zajęte w XVI w. przez Portugalczyków, a 200 lat później – przez Holendrów. Kupcy holenderscy pozostawili po sobie mury obronne, kilka zabytkowych budynków oraz charakterystyczny klimat starej kolonii.
Lunch jedliśmy w restauracji w Jlikkaduwie. Później był krótki postój przy pomniku upamiętniającym największą katastrofę kolejową w historii i ofiary tsunami z 26 grudnia 2004 roku. Pociąg zmierzający do Galle z ponad tysiącem pasażerów nie dotarł do celu. Wg źródeł w Azji Południowej w tragedii zginęło ponad 250 tys. ludzi, z tego ponad 30 tys. w Sri Lance. Ponad 100 tys. strąciło dach nad głową. Na południu wyspy widzielśmy liczne ślady zniszczeń po tsunami. Część „domów-kikutów”ma nieuporządkowaną sytuację prawną. Właściciele nie odnaleźli się, prawdopodobnie to ofiary tragedii.
W Balapitiyi rozpoczęliśmy rejs po rzece Mandhu Ganga na wyspę cynamonową. Tam był pokaz i opowiadanie o pozyskiwaniu cynamonu z kory.
Na zakończenie wycieczki udaliśmy do miejscowości Kosgoda. Tam znajduje się pierwsza oryginalna wylęgarnia żółwi. Jej działalność (możliwa jest dzięki hojności turystów) ma służyć ocaleniu i odtworzeniu populacji wymierających gatunków żółwi. Twórcom zależało na tym, by w ochronę gadów zaangażować miejscowych kłusowników, zbierających jaja na plaży. Właściciele skupują jaja gadów od miejscowych zbieraczy (jajo za 20 rupii) i zakopuje w piasku w bezpiecznym otoczeniu. Świeżo wyklute żółwiki można oglądać w akwariach. Nocą, kilka dni po wylęgu, żółwie wypuszczane są do morza. Przeżywalność w naturalnych warunkach wynosi ok. 3%, farmy żółwie osiągają wynik dziesięciokrotnie wyższy.
Podsumowując, wycieczka świetnie zorganizowana i pilotowana warta ceny jak i wcześniejsza do wioski.
27. 01 wykwaterowanie i wylot do Polski
Śniadanie. Wykwaterowanie z hotelu o godzinie 12. Zakupy, plażowanie
i wieczorem transfer na lotnisko. Wylot do Polski.
Iwona
Iwusia, czy masz może jakies zdjecia z wypoczynku (plaża, hotelik, otoczenie itp...)
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Iwusia miło z Tobą powrócić na piękny Cejlon my wprawdzie byliśmy z RT ale część programu widzę, że się powiela
.
DZIEKI, POSTANOWIŁAM SIĘ POPRAWIĆ, BO WYCIECZKI RÓŻNE SIĘ ODBYŁY, A JA JESTEM W TYLE...
Iwona