Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Obiecałam
jestem i przyznam że z wielką przyjemnością odbędę swoja podróż raz jeszcze , tym razem z Wami -D
Myslałam o Tajlandii przez całą długa zimę i wiosną zmęczona obowiązkami w pracy i na uczelni uznałam, ze mus zacząć działać i jest trafiła sie super promocja na lot Qatarskimi liniami do Tajlandii, jako że oboje z moim małżem jesteśmy zakochani w Taj to znów zamiast Bali wybraliśmy po raz 5 Taj><
Nasza podróż rozpoczeła się w Krakowie (również ukochanym miescie) tanimi liniami (wcale nie takie tanie)(:P) 18 sierpnia przy pięknej pogodzie wieczorem wylecieliśmy do Budapesztu .
Jeszcze na lotnisku w Krakowie nie docierało do mnie że juz za chwileczkę, już za momencik odetchnę tajskim, parnym powietrzem , ale najpierw przed nami Budapeszt, lot planowy o czasie i bardzo krótki
bo trwał zaledwie 45 minut i już lądujemy><. Dużym zaskoczeniem dla mnie było to że z samolotu wysadzono nas na płycie lotniska dość daleko od terminala i cały ten dystans trzeba było przejść pieszo(:P)
co oczywiście wogóle mi nie przeszkadzało, bo był piękny ciepły wieczór.Z lotniska jako że było już przed północą taksówka dojechaliśmy do hotelu Chescom , hotel bardzo skromny 2* , ale na jedna noc nie warto było przepłacać, cena za noc coś około 30 euro za pokój ze "Śniadaniem" :X
Szybki drink i spać, ważne ze pościel czyściutka i ręczniki też, rano po sniadaniu na którym nic jadalnego nie było , podobnie jak KB zostawiamy bagaze przy recepcjii (stały sobie razem z jego ) kierujemy się do metra , mnie bardzo przypadła do gustu nazwa stacji Ferencik , taka prawdziwie wegierska . kilka przystanków i jestesmy w centrum.Ponieważ czasu nie było dużo rezygnujemy z rejsu po rzece i postanawiamy z buta pozwiedzać Budapeszt. Przyznam że bardzo mi się spodobał i przy najbliższej okazji musze zaplanować tam jakiś wypad ><
A to pierwsze obrazki
Budapesztu ciag dalszy, jako ze jeszcze nie rozgrzałam się i nie przyzwyczaiłam do ciagłego robieniqa zdjęć, to z Budapesztu nie mam ich zbyt wiele,8-)8-)8-) ale chyba nie na te zdjecia czekacie (:P)
więc jeszcze kilka pstryków
chociaz jak widac na poniższym zdjęciu opalac się można wszędzie
Na miejscu żałowałam że nie zrezygnowałam z hotelu Chescom na rzecz Mariotta który booking oferował mi tuż przed wyjazdem za 144 zł za pokój, bez sniadania, teraz juz wiem ze jest przepięknie połozony z widokiem na rzekę, a sniadanie mozna zjeść gdziekolwiek, ale nic to bedzie na następny raz.
Po wypitej kawie i -D-D-D udajemy się do metra i wracamy do hotelu , po bagaze
i wracamy na lotnisko.
Tak jak pisze Kb bo wejsciu wydaje się że jest ogromny tłok ,ale wszystko idzie bardzo sprawnie i już za chwilę obklejeni żóltymi naklejkami (tranzyt) udajemy sie do odprawy, nie mamy zbyt wiele czasu na zwiedzanie lotniska, a ja jakoś tak z reguły nie robie fotek ani na lotnisku, ani w samolocie, dobrze że Kb sfotografował , więc ta cześc sobie daruję. Lot do Doha odbywał się mniejszym samolotem i niestety starszego typu nie było małych telewizorków, jedzenie jak dla mnie nie teges, alkohol (wino) ukryty , ale to linie arabskie więc nie ma co sie dziwić, ja i tak podczas lotu nie ooo
Okazuje się ze za nami siedzą polacy, a KB pisał że ma miejsce za nami, ::: lukam dyskretnie, ale mimo że go nie widziałam na oczy jakoś mi nie pasował do forumowego ludka (:P)
dobrze ze nie wypaliłam cześć Kb to ja Bebetko-Puma dopiero by chłopak oczy zrobił :::
mój Waldi wyczaił że Kb siedzi chyba po drugiej stronie tuż za moim bratem ><
Po wylądowaniu w Doha Kb sam mnie odnalazł i dzięki temu mogliśmy poznać jego i jego miłą małżonkę.
Troszkę pogawędziliśmy , K zrobiła nam zdjęcie i juz trzeba było lecieć do samolotu
mielismy sie jeszcze spotkac na lotnisku w BKK ,a le mieliśmy różne miejsca w samolocie i jakos się rozminęliśmy.8-)
Lot większym samolotem, bardzo spokojny, w zasadzie przespany , mnie znow jedzenie nie smakuje, okazuje się że zabrakło chickena i pani proponuje mi rybę, o nie ryby na sniadanie (wg naszego czasu) to ja jeść nie będę, w końcu przynosi tego chickena ,ale jak dla mnie niezbyt jest jadalny za dużo w nim arabskich przypraw , których nie lubię, ogólnie trochę mnie te linie rozczarowały stewki jakies takie naburmuszone, chyba sobie te 5* kupili ,ale co tam w koncu jest lądujemy w Bangkoku X(X(X(
Bangkok jak zawsze ma dla mnie magiczny zapach kocham ta mieszankę spalin, orientu, wilgoci
ech kiedyś wymyślę takie perfumy
Taksówkę bierzemy oficjalną, jazda za ustaloną cenę (nie pamiętam ile)
mój Waldi oczywiście z przodu, a my marnociny w czwórkę gnieciemy się z tyłu (:P)
i tak podrózowaliśmy do końca, moje panisko z przodu, my jak ulegałki w koszyku,
na pierwszy pobyt w Bkk zarezerwowałam hotel........... oczywiście nie moge zapamietać,
o już wiem Ratchadamnoen uffff ale nazwa............(
zalezało nam na hotelu w okolicy Khao San Road , ale żeby było w miarę cicho.
Jedziemy , nie wiem nawet ile bo nos mam przyklejony do szyby, rozpoznaję znajome miejsca:
i dojezdżamy ŁOOOOO MATKO co to za rudera :X:X:X ja oczywiście mówię nie wysiadam:P
a oni przeciez mnie uduszą(:P), okazuje sie że nasz hotelik był wciśnięty między te rudery
i hol prezentował sie bardzo przyjemnie ...................
tak się prezentowała nasza uliczka
nie wyglada żle , ale uwierzcie poczatek ulicy był bardzo nie zachęcający
Hol
Nasz pokój
i korytarz do którego dostęp mieli tylko posiadający klucz
i nasz pokój część wypoczynkowa
sypialnia
okna jak widać wychodziły na mur (:P) ale przecież nie przyjechałam tam przez okno wyglądać-D
no i co by tu zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem
wiadomo po drinku, prysznic, przebiórka i lecimy na Khao San X(X(X(
Niestety zdjęć z wieczoru nie mam, tak jak pisałam jeszcze zapominam że oprócz wszystkiego
mam robić foty :::, nadrobię póżniej z nawiązką (:P)(:P)(:P)
oczywiście zaliczony pad thai, zupki tom yum duzy Chang obowiazkowo-D-D-D
zdjęć nadal nie mam, bo jestem cała ogłupiała,
Waldi kupuje sobie zakąskę na wieczór i postanawiamy na razie wracać do hotelu
Na szczęście zakąski nie zapomniałam sfotografować, chociaż z wrażenia
zdjęcia sa marnej jakości , oczywiście zagryzka była tylko mojego małża ><
ponoć ta biała larwa pyszniutka :X:X:X
wszystkiego nie zjadł, ale spróbował kazdego brrrrrrrr
więcej zdjęć z wieczoru nie mam i może to i dobrze, chociaż nasz wieczór jeszcze sie nie skończył
cdn
Wieczór był ....................mhm wesoły, tzn. kuzyn poszedł spać, a my z powrotem na Khao San><><><
po drodze zaliczyliśmy jeszcze gar kuchnię koło naszego hotelu (:P) gdzie Valdi z lubością
podbierał pani gotujacej surowe ostre papryczki((( i zajadał , a oni ubaw mieli po pachy, nazajutrz
poleciał zrobić sobie z owa panią zdjęcie, ufff chyba odetchnęła z ulgą że żyje X(
poniewaz byliśmy jednak juz nieco zmęczeni o ( ani minuty snu od przylotu)
w końcu poszliśmy spać (:P)
oto nasza gar kuchnia nazajutrz
Po przespanej nocy snem kamiennym , rano idziemy na sniadanie do budyneczku obok, wybieramy jakies jajka z karty , pyszne swieze owocki, kawa, herbata , pora gdzieś wyruszyc (tu)(tu)(tu)
posilamy się na drugie śniadanie zimnym Changiem -D-D-D
i jestesmy gotowi , poniewaz nie mamy zadnych konkretnych planów na dzisiejsze przedpołudnie idziemy powłóczyc się w kierunku rzeki, a po drodze różne dziwne widoczki
to muzeum sztuki wspólczesnej
rozwiazanie zagadki co przedstawia ta rzeżba w dalszej cześci
też wspólczesne, chociaz nie rzezby, zaintrygował mnie rozmiar
tatoo na ulicy
a to ..................dom, zdjęcie z daleka, bo to tak jakbym komus zagladała przez okno
nie wiedzieć jak znalezliśmy sie na terenie uniwersytetu
mój wydział , może w ramach wymiany tam wyjadę (:P)
ładnie prawda ><
Idziemy , idziemy w sumie bez celu, ale ja uwielbam tak sie wałęsać ><
czyli typowo tajska ulica i obrazki z zycia codziennego
Na ulicy wiadomo mozna zjeść coś pysznego, te pierożki były smażone w głębokim tłuszczu
i były pyszne, zwłaszcza te z czymś zielonym, nigdzie indziej takich nie spotkałam już potem :S
i cd scen ulicznych
bardzo zły pies terytorialny
znów okolice uniwersytetu
a może korepetycje potrzebne ><
barwny lokales
złe parkowanie
to zdjęcie zrobiłam specjalnie dla szwagra- protetyka żeby wiedział jak sie reklamować (((
wracamy pomalutku na Khao San cały czas widząc po prawej stronie kompleks pałacy królewskich
byłam tam dwa razy, więc teraz odpuszczamy
Khao san
tu kupuje oczywiście Algidowe- pumpy w razie czego jak znalazł na zjazd styczniowy ><
ale tak łazić, nie pora usiąść i zamowić co .........oczywiście duzego Changa -D-D-D
nasz kelner
kelnerka
nie wiem tylko co te panie tam robiły
nooooo teraz mozemy iść dalej
a może drobna przekąska
nie , no to moze pad thai
miało nie byc naszych zdjęć ale w tym przypadku nie mogłam się oprzeć
tymczasem ze szkoły wychodzą uczennice
a wieczorem pojedziemy do chińskiej dzielnicy oczywiście tuk-tukiem X(X(X(
Czyli się wyjasniło, bo te kulki to jadł jakis gościu ja im tylko zrobiłam zdjecie
Algida juz rozwiązała tajemnicę ><
Bepi gratki za PC X(X(X(
czyli jedziemy do chińskiej dzielnicy tyk-tukiem oczywiscie (tu)(tu)(tu)
w drodze
do jechaliśmy, ja osobiście uwielbiam jazdę tuk-tukiem ><
kuzynowi i jego rodzinie mniej sie podobało
oczywiście burczy w brzuchach, więc szukamy fajnej knajpy
oczywiście jeden wielki kocioł na ulicy, ale za to jak barwnie, wesoło, i głośno ><><><
w końcu znalezliśmy idealne miejsce, a jakie przysmaki -D-D-D
krewetony z grilla
uwielbiam to zielone w tle
najedzeni jak mopsy ruszamy jeszcze na krótki spacer
i wracamy jeszcze na chwilę na Khao San bo wstać trzeba prawie w nocy o 7 odlot do Surathani
jutro już będziemy na Koh Phangan , także Bepi jeszcze troche i bedą "Twoje" lazurki
idziemy dość wcześnie spać , czyli koło północy ((( bo pobudka o o 3 :?
po co nam sen skoro za chwilę przeniesiemy sie do raju , szybki prysznic, zamykanie walizek i jazda
na lotnisko. Lot mamy liniami Air Asia do Surathani , juz przy rezerwacji biletów zamówilismy sobie za drobna opłata sniadanie, bo na Koh Phangan bedziemy dopiero koło godz.13
puste lotnisko, no tak znów jesteśmy za wczesnie
czekamy i w końcu za oknem robi sie jasno i zaczynamy odprawę, samolot dość pusty jako ze mamy miejsca w pierwszym rzedzie do samolotu wchodzimy pierwszi, obok mnie siada jakaś starsza tajka, którą wprost na fotel w samolocie ( u nas to chyba niemozliwe) odprowadza młody chłopak
podczas lotu trochę sobie babcie podpatruję, na nosie okulary z króliczkami playboya, babcia ledwo doszła do samolotu, natomiast co za przemiana po wylądowaniu dziarskim krokiem leciała do hali przylotów, nie przestając nadawać przez komórke, smialismy się ze chyba przyjechała do jakiegoś dziadka ><><><
Lot krótki, tradycyjnie nie mam zdjęć z samolotu, stewardessy miłe, usmiechniete i juz jestesmy w Surathani.Nie pytajcie jak wygląda lotnisko bo nie wiem, bilety na prom kupilismy w koncu nie przez internet, ale na Khao San w biurze Lomphraya, ta sama cena co przez internet. Na lotnisku dostajemy my i nasz bagaż naklejki i kieruja nas do bardzo "wesołego" autobusu, który podczas jazdy rzęził jakby miało mucoś odpaść
Wiec jedziemy do portu Donsak po drodze zamiast spać oczywiście nos przyklejony do szyby
więc kilka widoczków widzianych zza szyby autobusu
zwróćcie uwage na błękitne niebo
w końcu po około 2 godzinach jazdy jestesmy w Donsak , znów do kasy i dostajemy bilety, zaiwaniamy betonowym pomostem az sie kurzy, w końcu jest już po 11 , a godzina wypłyniecia to 11 , wiec zeby nie odpłyneli bez nas dostałam prawie kłuso-galopu, wiec zdjęć znów nie ma :
Pan z bardzo powaznym wyrazem twarzy ładuje nasz bagaz na przód katamaranu , inny sprawdza bilety i kieruje nas do wnętrza katamaranu, wszystkie miejsca na górze zajete, no trudno bedę się gapić znów przez szybę ::: czekamy jeszcze jakies pół godziny na dwa autokary które jada z Bangkoku i w końcu ruszamy ><><><
Ja niby nie mam choroby lokomocyjnej, ale na statku moze być róznie przyklejam sobie na nadgarstki specjalny plaster z plastikowa wypustką, która na szasadzie akupresury ma chronić przed.........wiadomo czym więc płyniemy, na razie jest nieżle więc wyciągamy co .....................oczywiście CHANGA -D
próbuje ogladać coś przez okno, ale niestety nie wiele widzę i teraz dziękuję że siędzę w środku
towarzystwo na zewnatrz przemoczone do suchej nitki, nasze walizki zreszta tez mają niezły chrzest.
Do Hoh Samui płyneło sie spoko >< natomiast droga z Koh Samui na Koh Phangan :X:X:X
ech dobrze ze miałam plasterki , bo zaczął tak bujać jednej na druga że kilka osób leciało po reklamówki :
ale juz widzimy port na Koh Phangan
ładujemy walizki do minibusa i jedziemy do naszego hotelu Sarikantang , droga raz góra raz dołek myslę no nie za chwilę bedzie jakaś awaria, dobrze ze widoczki po drodze zajmują mnie na tyle że zapominam
o nudnościach dojeżdżamy drogą asfaltową, a tam czeka na nas jeep hotelowy i dowozi nas do hotelu
uffff można lecieć zobaczyc plażę
pogoda jak widac suuuper oczywiście dzięki modlitwom Bepi
plaża Leela Beach
No to jesteśmy na Koh phangan meldujemy się w recepcji, dodatejemy karteczkę z planem hotelu, kodem dostępu do internetu, który niestety w pokoju prawie nie działa jak sie okaże póżniej , ale przecoeż nie przyjechałam tam do pracy, internet poczeka(:P) , okazuje sie ze musimy poczekać bo jest 13 a doba od 14 idziemy więc do restauracji coś zjeść i wypić cooooo oczywiście -D-D-D
jedzenie nie powala tym bardziej ze zupa Tom Yum jest z mikrofali- masakra , moja zupka ja ją nazywam Won Ton pyszniutka i swieża, kelner mocno wyluzowany, podaje jedzenie trzymając rękę w kieszeni, (:P
moze bał się że jak ja wyjmie to mu odpadnie ((( restauracja fajnie połozona przy plazy, widoczki fajne, a jeść w hotelu i tak nie mamy zamiaru, tym bardziej że w ciągu dnia mamy jeszcze do dyspozycji dwie inne knajpki na plaży
brzuchy pełne to mozemy czekać , wkoncu dostajemy klucze i idziemy oblukac nasza noclegownie na następne 5 dni, tak sie prezentuje nasz budynek , my mamy wykupione pokoje z bezposrednim dostepem do basenu Suuuuperrrr X(X(X(X(
nasz pokój
z tarasu widac także morze
nasz taras
przyznam że pomysł z basenem , z którego w zasadzie mogli korzystac tylko mieszkańcy tego budynku swietny , basen i pokoje nowe , suuperr był jeszcze basen ogólnodostepny przy plazy, ale nie zrobiłam zdjęcia :S
No to juz bedą lazurki, plaża śliczna szeroka długa , jest gdzie spacerować, z jednej i drugiej strony malownicze kamole , piaseczek biały i delikatny jednym słowem pięknie, jedno co mnie zaskoczyło toWIATR ,nigdy wcześniej w Taj nie spotkałam sie z takim wygwizdowiem.
ale dzięki temu nie czuło sie wogóle upału
kilka fotek z naszej plaży
Prosze państwa przedstawiam plażę Leela
a na plaży wiadomo błogie lenistwo i szum fal
na jej końcu biegł drewniany pomost bardzo solidny, który prowadził do knajpki , raz tam jedliśmy
mnie i V się tam podobało więc kilka fotek
takie domki były do wynajęcia obok naszego hotelu, wszystkie były zajęte
i dementuje plotke jakoby w tej części urzedowali naturyści, ja widziałam samych tekstylnych
a tunika kupiona rok temu w Bangkoku, podobną ukradli mi dwa lata temu w Meksyku, więc kupiłam nową
co do umieszczania moich zdjęć i tak większość na forum wie jak wyglądam , a ponieważ nie mam zbyt wiele zdjeć beze mnie będą ze mną (:P)
w tle za mną fajny hotelik, nie był dostepny od strony morza i niestety nie miał zadnej plazy, ale widoczki napewno były piekne
większa ilość krabów
Prawie Seszele
Na drugim planie wspomniana knajpka
Nasz pierwszy wieczór na Koh Phangan zakończył sie pancakowym epizodem
i co najważniejsze pancaka trzeba jeść od razu, bo potem robi się gumowaty
ten na zdjeciu był najpyszniejszy jaki gdziekolwiek jadłam ><
na wywczasy zabrałam ksiażke Marka Lenarcika "Tajski epizod z dreszczykiem" fajna, lekko napisana
książka o jego troche dłuższym niz mój pobycie w Tajsku i tam przeczytałam ze wg ludowej legendy
Chang zawiera ponoć śladowe ilości amfetaminy :S:S:S i przyznam ze do końca tym tłumaczyłam sobie
swoja miłość do -D-D-D skoro tu nie pije piwa wogóle, a tam dzień bez............... był dniem straconym to nie wiem czym mogłabym to wytłumaczyć.
Zreszta spójrzcie na zdjecia KB na lażdym zdjęciu trzyma w objęciach Changa, K nie bo pewnie nie spróbowała (:P)(:P)(:P)
no dobrze to by było na tyle na temat
Dzisiaj popatrzymy na druga wschodnia stronę plaży , obok naszego hotelu jest Cocohut
pstryknełam pare fotek gdyby ktoś był zainteresowany, przy plazy sa fajne wille z małymi basenikami
takimi raczej do moczenia nóg, ale oczywiście jest i duży basen
chociaz nasz hotel bardziej mi sie podobał, był taki bardziej naturalny , w tym było za dużo betonu
Dla porównania kilka fotek z terenu naszego hotelu
Następnego dnia wieczorem niestety zachmurzyło sie i zaczął padac deszcz, ale w porównaniu do tego co widziałam w Tajlandii wczesniej: to nazwałabym ten deszcz mżawką, wybieramy się do centrum na jakies jedzonko >< dzisiaj w planach owoce morza
dzisiaj wszyscy zamawiamy rybe, tzn wybieramy sobie rybe ze straganu a oni przyrządzają jaw wybranym przez nas stylu, to własnie tu była najpyszniejsza ryba w Thai styl , pózniej próbowaliśmy to powtórzyc na Koh Samui i juz nigdzie nie była taka pyszna. W taj jest tak że w zasadzie to samo danie w kazdym miejscu smakuje inaczej, zona mojego kuzyna mogłaby napisac doktorat na temat zupki Tom Yum, która wszedzie smakowała inaczej , a najlepsza była na plazxy Chaweng tuz obok hotelu Muang Samui. ale
to wiedzieliśmy bo podczas naszego poprzedniego pobytu własnie w hotelu Muang bardzo czesto tam jadaliśmy ><><><
oczywiście co jest już normą w Taj przychodzi knajpiany kotek na resztki z rybki
niestety nadal pada, ja zaopatrzyłam się w "kondonik przeciwdeszczowy
Na drugi dzień rano budze się i po deszczu ani śladu, oczywiście najpierw śniadanko, wybór dość skromny szwedzki stół to głównie pieczywo tostowe, jakies rogaliki, dzem, troche zieleniny, natomiast danie główne zamawia sie z karty jest 6 zestawów
sniadanie amerykańskie czyli jajka , parówki i bekon
sniadanie europejskie jajka i nie pamiętam co jeszcze
sniadanie azjatyckie
trzech następnych nie pamiętam:S:S:S
na sniadaniu zawsze towarzyszył nam hotelowy pies - oczywiście ten bardzo zły terytorialny
zjadał cały przydział bekonu
chyba dlatego potem nie odstępował mnie nawet na plazy
po sniadaniu oczywiście plażowanie , dzień wcześniej nie było jakiegoś ostrego słońca, więc troche je zlekcewazyłam, efekt mogłam ogladać wieczorem ........................ramionka miałam buraczkowe
takze następnego dzien robiłam za beduinkę
Kb pewnie tak , bo przeciez odległość od Koh Samui niewielka
wracamy do wschodniej cześci plazy, na której krańcu widzimy jakieś schody, postanawiamy zobaczyc co jest tam u góry
po drodze spotykamy piękna jaszczurke która wogóle nie uciekała, wręcz pozowała do zdjęcia
ja oczywiście zaliczam kolejny hamaczek
w tle za mna widać nasz budynek hotelowy
fascynujace były te kamole
a teraz już wiemy kto je poukładał(:P)(:P)(:P)
tu zreszta widac w jakim stanie były te schody, ale oczywiście gdzie diabeł nie moze...........
więcej zdjęc eksploracji nie mam , bo prawie walczyłam o zycie na tym rozpadającym sie rusztowaniu i doszliśmy w zasadzie do samej góry, ale tam były już tak spróchniałe deski że V zarządził odwrót bo przy jego wadze mogłoby to sie skończyc katastrofą :X
Gdzies koło godziny 14 zazwyczaj zaczynało nam burczeć w brzuchu, ale fajne było to że na plazy mieliśmy do wyboru trzy knajpki nam do gustu przypadła ta na terenie której były te drewniane szałasy (((
oczywiście terenu bronił bardzo zły terytorialny pies, który juz na sam nasz widok robił brzuszki
to przy tej knajpce był ten piękny kroton z hamaczkiem
Kuchnia w naszej "restauracji"
i oczywiście mój pad thai, który najlepiej smakuje jedzony pałeczkami
nasza kelnerko-kelner
Wracamy na Koh Phangan , po jedzonku pora na spacerek a jako że mój punkt do medytacji dzisiaj pusty lo lece zeby mnie ktoś nie podsiadł, po drodze przygladam sie kamolom i oto co dojrzałam
poprzednio mój punkt był zajety
a teraz tak
w wtle nasza plaża
a to jedno z moich ulubionych zdjęć, jakos nie mogłam sie oprzec, bo V i tak juz znacie
>
i to tyle na teraz wracam do tyrki, wieczorem pojedziemy na Haad Yao
Wieczorem ja upieram sie zeby jechac na plażę Haad Yao, oczywiście gdyby towarzystwo wiedziało że tak długo się tam jedzie, to pewnie nigdy bym ich nie namówiła, ale nie maja zielonego pojecia
środek transportu to oczywiście pick-up z ławeczkami po bokach
w oczekiwaniu na taksówkę
jesteśmy
hotelik Bepi i Algidy
a po kolacji można zrobić sjestę
Wieczorem tym razem idziemy na plażę Haad Rin, jest stosunkowo spokojnie, bo nie odbywaja się żadne party, bo jak zauważyłam ilość różnorakich party odbywa się gdzieś prawie co kilka dni.
i wspominane już drinki phangańskie
takich stoisk wieczoprem ustawia się całe mrowie,
dziewczyny dra się tak głośno,że chyba jestem za trzezwa
(dzień bez-D-D-D) ale przeszkadza mi to
dziewczyny zaczepiaja każdego, pytają o imię i proszą
żeby im się podpisać na tej białej tablicy, normalnie
prześcigają się w nęceniu klientów, o dziwo ruch jakiś marny
moze jeszcze jest za wcześnie:S
Nastepnego dnia już wiem nici z Nangyuan, przyplątły się inne dolegliwosci, jestem wściekła
bo juz wiem że z Koh Samui nie namówie ich na ta wycieczkę, bo jak dla nich
za daleko i za długo trzeba płynąć wrrrrrrrrrrrrrr:X:X:X:Xzawsze tak mi się dzieje
jak zostawiam coś na ostatnią chwile, a przeciez to było moje marzenie
fotka Bepi z Nangjuan na którą codziennie patrzę właczając monitor w pracy
pozwoliła mi dotrwać te kilka miesięcy do mojego urlopu, trudno kiedyś tam wrócę i
zaplanuje dłuższy pobyt na Koh Tao, tymczasem jaszczurki z Koh Phangan
pojutrze zegnamy wyspę i przenosimy się na Koh Samui
na szczęście te zielone wijące omijały mnie z daleko i nie wchodziły mi w paradę ><
ostatni rzut oka na naszą plażę Leela i jutro o 11 wyjezdżamy z hotelu, bilety na prom z dowozem do i z portu kupiliśmy w recepcji za 650 bathów od osoby, ceny na mieście były niżsże o jakieś 100 bathów, ale agencje były pozamykane
a juz jutro będziemy na Koh Samui
tylko cichą nadzieję że nie zacznie padać bo wtedy znów bedzie niezła jazda na
promie , dostajemy bilety, naklejki i czekamy kilka minut na prom, ludzi bardzo dużo
wreszcie jest ................... za chwilę będziemy na Koh samui
rejs króciutki, spokojny i przed nami juz jest port na Koh Samui
tylko ze słoneczkiem coś kiepsko
Transfer do hotelu trochę trwał, niestety żadnych zdjęć z drogi nie mam
bo kierowca powrzucał wielkie walizy na tył tak, że przy kazdym hamowaniu
trzeba było je łapać, co by nam karków nie poprzetracało.
Bardzo jestem ciekawa hotelu Silavadee czy rzeczywiście jest taki super, w końcu dojeżdżamy.
Na recepcji meldujemy sie my, brat i jeszcze jakieś ludki, dostajemy dokumenty do wypełnienia
coś zimnego do picia, oni dodatkowo wilgotne ręczniczki my juz niestety nie
czyżby dlatego że mamy najtańsze pokoje i tego już pakiet nie obejmuje:S:S:S
ale mam nadzieję że nie , poprostu cztery panie w recepcji jak widać nie ogarniają siedmiu osób
Kuzyn dostaje od razu klucz do pokoju, my mamy czekać koło godziny, no tak jak zwykle (:P)(:P)(:P)
idziemy więc oblukać teren hotelu
recepcja
nie za wiele jednak jest miejsc do spacerowania, bo kazda boczna alejka taka jak ta poniżej prowadzi
tylko i wyłącznie do poszczególnych willi, które ukryte za wysokimi płotami
strzega prywatności ich mieszkańców
Budynek w którym mieszkaliśmy z zewnątrz
piękne były te palmy, pierwszy raz widziałąm taki gatunek palm :
miejscami były niezłe górki
godzina minęła, a my nadal nie mamy pokoju (mhhmmmmm to gdzie te 5*) idziemy na drinka do brata
po czym po półgodzinie dzwonimy na recepcję, tak tak jeszcze pół godziny :X:X:X:X
to po kiego ja się tak śpieszyłam z tego Koh Phangan , doba od 14 jest już 15 i dalej nic
w końcu dostajemy ten pokój , jest połozony tuż przy recepcji na parterze, w najdalszym miejscu jakie może
być od toczącej się budowy i widoku dzwigu
nasz pokój nr 101
w przedpokoju lodówka szafa, parasole, kapcie, szlafroki, sejf.
Ceny w minibarze juz nie tak miłe jak w 3* Sarikantang (:P)
rozpakowuje walizy pędem bo mało czasu mi zostało a o 16 odjeżdża busik na Lamai, tam postanawiamy
udać się w dniu dzisiajszym
w oczekiwaniu na bus hotelowy, dojazd do Lamai jest bezpłatny, powrót o godzinie 21.30
Docieramy na Lamai, najpierw oczywiście musimy coś wszamać, wybieramy na chybił
trafił jakąs knajpkęi zamawiamy jedzenie, pamiętam że wszystko było bez szału, więc
napewno drugi raz tu nie zawitamy, w knajpce były dość osobliwe ozdoby jak na Taj
zjedzone, zapłacone więc idziemy na plażę.
Podczas pierwszego pobytu nie miałam potrzeby odwiedzenia tej plaży, oprócz oczywiście
obowiazkowego punktu czyli Babci i Dziadka, dlatego zaskakuje mnie spokój na tej plaży, jest
zupełnie inna niż tętniący zyciem Chaweng, nawet uliczkia równoległa do plaży, spokojna, sklepy
jakieś takie skromniejsze, ale podoba mi się tu><
po drodze bardzo częsty obrazek, kot odpoczywający w jednej z knajpek
na tym zdjęciu na samym koncu cypla jest nasz hotel, nawet dzwig mozna dostrzec
pumpy w całej okazałości
wybieramy jakąś knajpkę i spokojnie delektujemy się widoczkiem
za 99 bathów zamawiam sobie pysznego drinka w wydrażonym kokosie z dolewką rumuo
i dużą ilością lodu, był przepyszny ><
to tu spotykamy kota który był chyba uzależniony od % bo jak głupi wyjadał
kokos z drinka nasaczony alkoholem, no kota jedzącego kokos jeszcze nie spotkałam
sam do kokosa wkładał cały łebek, i wyjadał wnętrze
i tak minął nam pierwszy dzień na Koh Samui
Nastepnego dnia rano obudziła mnie niezła lampa B)B)B)huurrrraaa czas wstawać i rozpoczać nowy dzień
najpierw śniadanko, zobaczymy co dają dobrego><
mimo ze gorąc straszny i pot sie po.t... leje śniadanie obowiązkowo na dworze, z takim widoczkiem
szwedzki stół
miodek
oprócz tego można było złozyc zamówienie, na bardziej wyszukane rarytasy
jajecznica z łososiem
mój zestaw sniadaniowy
śniadanko
restauracja na zewnatrz
natomiast jak dla mnie widok z tarasu śniadaniowego był zachwycający
Po sniadaniu można na chwilę przycupnąć><
i złapać oddech B)-
lub pokontemplowac takie widoczki
dzisiaj w planach "boski" basen
dla tego widoku dałabym sie pokroić
w tle nasza plaża hotelowa
jak widać wszystkie leżaki zajęte
niestety nie było nam dane w tym dniu zażyć więcej słońca
tam juz leje, za to na horyzoncie woda przybrała cudny turkusowy kolor :::
to w tonacji "dramatycznej" dla podkreślenia efektu
tu juz na wodzie widać, że zaczęło padać, trudno przenieśliśmy sie do brata na balkon i o
co było robić 8-)8-)8-)
widok z jego balkonu
przyuważony piękny kolorowy ptak
Wracamy do Taj ><
popołudniu już sie przejaśniło, przestało padać więc jedziemy busem hotelowym o 16.30
na Chaweng zobaczę co słychać na starych śmieciach i przy okazji zawitamy dzisiaj do naszej
knajpki przy plaży obok hotelu Muang Samui
takich smazonych świnek było więcej, nigdy jednak nie widziałam żeby krórakolwiek była napoczęta
natomiast pojawiały sie co rusz w innym miejscu, śmialiśmy się że je sobie wypozyczają
pięknie zarósł nasz poprzedni hotel, jeszcze wieksza dzicz się zrobiła
nasze żarełko, teraz to nawet spokoju ze mną nie mieli bo co jedzenie to ja się darłam
prosze nie jeść najpierw zdjęcie ><
ponoć najpyszniejsza ze wszystkich zup[ka tom yum
ta była z owocami morza
mała sprzedawczyni
restauracja Muang Samui
Chaweng wieczorem
taksówką wracamy do hotelu i spać , jutro plaża X(
Na następny dzień postanawiamy zadekować się na plaży , leżaków trochę więcej niż podczas pobytu
Dagi i Eweliny, ale tłumów nie ma niestety o ile plaża na fotkach prezentuje się pięknie
to w rzeczywistości nie ma tu miałkiego piaseczku, tylko piasek szorstki ponieważ w morzu
znajdują się w większości obumarłe rafy koralowe, ot takie miejsce, wescie do morza jak dla mnie
prawie niemożliwe, nie pomagają nawet buty, poniewaz całe podłoże to masa kamoli i obumarłej
rafy, praktycznie nie ma gdzie postawić nogi i trzeba bardzo uważać zeby sobie jej nie skręcić
za to doskonale nadaje się do snoorkowania, jakies rybki są : lub "kajakowania"
tu dokładnie widać jak połozony jest basen, z którego zdjęcia już widzieliście
zaintrygowały mnie te palmy, pozbawione pióropuszy, ciekawe co je tak urządziło :S
mimo że widoczki na plaży śliczne, jednak basen ciągnie jak magnes, i już wiemy że pozostały czas
bedziemy spędzać właśnie tu (tu)
Wieczorem udajemy sie znów na Chaweng ><
tym razem na miejsce konsumpcji wybieramy nocny market
jako że jest pora kolacyjna to moze coś przekąsimy-D
przepyszne krewetki w panierce
te krewetki tez były przepyszne, ale nie wiem jak się nazywały bo mój V wybierał
to danie na Stevego Wondera
kilka fotek z nocnego marketu
to były tak zawne dania gotowe
SMACZNEGO
Nastał dzień nastepny, i znów było leniwe nic nie robienie -D-D-Dponudzę Was jeszcze kilkoma zdjęciami z basenu
wielki błękit
wspomniana tunika
tam jest tez ta knajpka polecana przez Lordowskiego Mitras Samui, tam tez zawitamy ><
a można było tam dojść albo przez taki mini bazar , albo zaraz za Muang Samui skręcić w pierwsza ulice w lewo , tylko ze ta ulica to taka mniej turystyczna, dlatego wieczorem może wydawać się że nic tam nie ma
a jest X(X(X(
Monica potwierdzam, raczej sportowe, zabieraj ciuchy wygodne sandałki, spodenki, koszulki
ja te ciuchy zabrałam ze wzgl. na hotel a i tak sukienki zakładałam na 15 minut na śniadanie
a potem w tunikę, a do miasta w spodenki i koszulka ><
Dzioby wszystko na tych talerzach jest dietetyczne, no może oprócz
Lordowski ja w Mitras jadłam najlepsze z wszystkich moichkrewetek w panierce (:P)
pobytów krewetki w sosie słodko-kwaśnym ><><><><
na samą myśl slina mi leci 8-)8-)8-) mniam pychotka
ale zdjęcia pózniej to jeszcze nie ten dzień (:P)
a co do zdjeć to na której scianie były
zdjęcie wyszło niestety kiepsko
a drugie chyba chłop mi wykasował
Wracamy na Koh Samui na dzisiejszy dzień zaplanowaliśmy wycieczkę dodo Mitras zreszta wrócimy pózniej
Angthong Park Marine , wybraliśmy speedbota, bo ja uwielbiam w Taj ten rodzaj
srodka transportu, i zawsze zajmuję miejsce na przodzie ><><><
wycieczka 1.500 bathów od osoby, zabieraja nas oczywiście z hotelu
i jedziemy do portu, ustawiamy się w kolejce do okienka ,gdzie znów
zostajemy oklejeni , z tego miejsca wyruszają wycieczki w róznych kierunkach, my mielismy
zielone bransoletki, ale zanim wyruszymy kawa , herbata jakies kanapki wszystko to w cenie biletu
na razie siedzimy pod daszkiem, najwazniejsze że jest piękne słoneczko B)B)B)
aaa zapomniałam dodac że dzień wczesniej odbyło sie pool party co niektórzy w takiej formie czekali na busa
moze mnie nie zabije :X:X:X
w oczekiwaniu na speedboata
pierwszy przystanek na snoorkowanie małż i M ida ja rezygnuję , wiem ze sa tylko rybki, rafa całkowicie zniszczona, nie chce mi sie (:P)(:P)(:P)
ja oczywiście na strazy ><><><
były tam i takie statki, które miały od razu zjeżdżalnię do wody, takim własnie płynął Borek
kilka widoczków po drodze, zdjęcia robione w ruchu, speedboat podskakiwał
więc miałam problem z utrzymaniem poziomu :P:P:P
urzekające były małe plazyczki ukryte wsród kamieni
Żaglowiec
oj mogliby mnie na troche wysadzić na tej plazy na wprost :
wiem zdjęcie do zdjęcia podobne, ale nie mogę się oprzec
Cuuuudooooownie X(X(X(
wszyscy zakładamy kamizelki wiosła w rękę i.................. tu się zaczęło(((
kto by pomyslał ze wszyscy maja taka wielka potrzbę rywalizacji (:P)
wystartowali, ida łeb w łeb, Ci gonią tamtych, tamci juz tamtych przegonili X(X(X(
ja się tylko pytam PO CO ? przeciez to nie zawody tylko przyjemność
wszyscy gnali jak złamanie karku, a ja oprócz startu to nawet wiosła nie zamoczyła
V tylko korygował kierunek, pięknie opłyneliśmy wyspę, poogladaliśmy, pozachwycaliśmy sie dzika roślinnością, wielkimi kaktusami, poszukaliśmy troche jakieś fauny, niestety były tylko
krabiki, i spokojnie dobiliśmy do brzegu, zapytałam pózniej brata , co tak gnaliście?
gonił Was ktoś.odpowiedział rozbrajajaco:"no przeciez wszyscy tak pedzili "
tzn ze my to jednak nie wszyscy (((
po kajakach pora na obiad, skromny, ale smaczny, do tego butelka wody, my
dodatkowo zamawiamy -D-D-D
po obiadku, naiwnie pytam ile mamy czasu, bo ja wybieram się na punkt widokowy :::
i tu wielki ZONK , plan wycieczki który dostałam jest niewazny i albo kajaki, albo
punkt widokowy :X niestety tego to juz nam pan nie powiedział, no trudno
mam następny powód aby tu wrócić, wobec tego idziemy się wykąpać i polezeć na piaseczku
na szczeście jest tu duuzo mniej ludzi niz na Maya bay ><><><
to własnie ta wysepkę opływaliśmy kajakiem ><
bardzo mi wpadła w oko ta łódeczka
prawie pusta plaża
narada wojenna, a ja biedna na posterunku
nasze kajaczki
siedzimy juz wszyscy w łodce, niestety nasi współtowarzysze z dziobu
nie stawili sie na czas, przewodnik lata po calej wyspie, nawołuje
a ja wiem na 100 % że oni poszli na punkt widokowy
siedzimy, słońce pali niemiłosiernie B)B)B) czekamy 20 minut i................
odpływamy >< ale spokojnie, przewodnik mówi ze wrócą po nich
Dopływamy na wysepkę, szkoda że nieuwaznie słuchałam, albo niedoczytałam
jaka mnie czeka wspinaczka, okreciłam się tylko pareo, które niestety nie ułatwiało
mi wspinania się na baaardzo strome schody, upał niemiłosierny, duchota
myślałam ze zejdę, a mój się śmieje, że przeciez miałam w planach wspinaczkę
na jeszcze jeden punkt widokowy (:P) no niestety nie ma się już nastu lat (:P)
schody
za to widoczki rekompensuja wszystko X(X(X(
jak widać jestem bordowa, jak moje pareo (
cuudnie byłoby tu posiedzieć w ciszy i spokoju. ale ludzi jest bardzo dużo niestety
to zdjecie zrobione z niższego poziomu >< tylko ze potem znów trzeba było sie
wdrapywac na górę :?
a tu druga strona widok na morze :
a to stopa olbrzyma ><><><
nasi zaginieni współtowarzysze juz do nas dołaczyli, a przewodnik chodził
za nimi krok w krok ( siadamy w cieniu i obserwujemy piękne okoliczności przyrody
Ci którzy przypłynęli większymi statlami, sa dowożeni na miejsce łódkami
nasza łodeczka
i odpływamy dopływamy do portu, transfer do hotelu trwa dość długo bo nie dość ze jedziemy
To poniewaz za oknem masakra to jeszcze pare fotek kwiatuszkówwiększym, ale i wolniejszym autobusem to i korków bardzo dużo po drodze.
Dzisiaj wieczorem postanawiamy rozejrzec się za jedzonkiem w okolicy naszego hotelu, ale o tym poóżniej
moje ukochane
na busa hotelowego, a żeby złapać jakiś inny środek transportu i tak musimy zejsć do głównej drogi
więc postanawiamy zjeść coś w okolicy, nic to że wracać bedziemy pod górę(:P) w końcu
jedna górka mniej, jedna wiecej po Changu to ja nawet wbiec moge
jeszcze przed wyjazdem pytałam Dagę i Ewelinkę o jakąś knajpkę w pobliżu, niestety dziewczyny zgodnie
twierdziły że w zasadzie w okolicy prawie nic nie ma, ech w jakim były błedzie przekonałam się dwa dni przed wyjazdem , ale o tym pózniej napewno ta informacja przyda się innym którzy wybiora ten hotel
na razie schodzimy w dół droga asfaltową, ja wpadłam w taki cug że fotografuję wszystko jak leci i w kółko gonię moją grupę
dziwne to było no to ....pstryk ( nawet błoto w które wpadłam nie było mi straszne )
patrze i oczom nie wierzę, czy ja napewno w Tajlandii jestem zebra, bociany, choinka ......o co chodzi:S
moze to domek letniskowy jakiegoś niemiaszka
chude kuraki...........no to pstryk
doszliśmy w koncu do głównej drogi i tu konsternacja w którą stronę, niby sa jakieś takies coś
garnki stoją, ale puuustooo, ja zauważyłam ze w lewo jest dojście do Beach Republic, czyli plaża w zasięgu , a jak plaża to i knajpki
straznicy ><><><
za chwilę już jesteśmy na terenie hotelu, straznik pyta sie gdzie idziemy, my że food i jest gut X(
hotel totalny misz masz, budynków nowoczesnych z takimi zamknietymi murem willami do których
wioda piękne rzezbione drzwi, niestety foto nie mam:X
nastrój na basenie mało tajski, wali techniawa, wystrój tez raczej modern
ale te łóżeczka z czerwonym materacem Fajne ><><><
ceny powalają, więc idziemy dalej (:P)
a po drodze ....................widzicie psa na kajaku :::
i juz jesteśmy na Lamai
pomost hotelu Le Meridien
ta knajpka nam się spodobała
i moja piękna krzywa palemka
knajpa nazywała się STARBAY i goraco polecam ,ceny rozsądne jedzenie świeze i pyszne,
jeszcze tam wrócimy ><
mój kurczak w sosie słodko-kwaśnym
mniam, mniam
i znów Beach Republic wieczorem i już wracamy ta samą drogą, która przyszliśmy
po drodze do hotelu Silavadee jest inny hotel, który jest po drugiej stronir cypla, więc teoretycznie powinien byc przy plaży KB, ale być może wogóle nie ma dostępu do plazy, niestety nie wiem, nie zwiedziłam go
ale wjazd prezentował się bardzo ładnie
full moon
lobby Silavadee
nasz hotel
po tym murze płynęła woda, musicie mi uwierzyc na słowo, nie dało się tego sfotografować
a u góry było SPA niestety ceny...........................:S:S:S
na busa hotelowego, a żeby złapać jakiś inny środek transportu i tak musimy zejsć do głównej drogi
więc postanawiamy zjeść coś w okolicy, nic to że wracać bedziemy pod górę(:P) w końcu
jedna górka mniej, jedna wiecej po Changu to ja nawet wbiec moge
jeszcze przed wyjazdem pytałam Dagę i Ewelinkę o jakąś knajpkę w pobliżu, niestety dziewczyny zgodnie
twierdziły że w zasadzie w okolicy prawie nic nie ma, ech w jakim były błedzie przekonałam się dwa dni przed wyjazdem , ale o tym pózniej napewno ta informacja przyda się innym którzy wybiora ten hotel
na razie schodzimy w dół droga asfaltową, ja wpadłam w taki cug że fotografuję wszystko jak leci i w kółko gonię moją grupę
dziwne to było no to ....pstryk ( nawet błoto w które wpadłam nie było mi straszne )
patrze i oczom nie wierzę, czy ja napewno w Tajlandii jestem zebra, bociany, choinka ......o co chodzi:S
moze to domek letniskowy jakiegoś niemiaszka
chude kuraki...........no to pstryk
doszliśmy w koncu do głównej drogi i tu konsternacja w którą stronę, niby sa jakieś takies coś
garnki stoją, ale puuustooo, ja zauważyłam ze w lewo jest dojście do Beach Republic, czyli plaża w zasięgu , a jak plaża to i knajpki
straznicy ><><><
za chwilę już jesteśmy na terenie hotelu, straznik pyta sie gdzie idziemy, my że food i jest gut X(
hotel totalny misz masz, budynków nowoczesnych z takimi zamknietymi murem willami do których
wioda piękne rzezbione drzwi, niestety foto nie mam:X
nastrój na basenie mało tajski, wali techniawa, wystrój tez raczej modern
ale te łóżeczka z czerwonym materacem Fajne ><><><
ceny powalają, więc idziemy dalej (:P)
a po drodze ....................widzicie psa na kajaku :::
i juz jesteśmy na Lamai
pomost hotelu Le Meridien
ta knajpka nam się spodobała
i moja piękna krzywa palemka
knajpa nazywała się STARBAY i goraco polecam ,ceny rozsądne jedzenie świeze i pyszne,
jeszcze tam wrócimy ><
mój kurczak w sosie słodko-kwaśnym
mniam, mniam
i znów Beach Republic wieczorem i już wracamy ta samą drogą, która przyszliśmy
po drodze do hotelu Silavadee jest inny hotel, który jest po drugiej stronir cypla, więc teoretycznie powinien byc przy plaży KB, ale być może wogóle nie ma dostępu do plazy, niestety nie wiem, nie zwiedziłam go
ale wjazd prezentował się bardzo ładnie
full moon
lobby Silavadee
nasz hotel
po tym murze płynęła woda, musicie mi uwierzyc na słowo, nie dało się tego sfotografować
a u góry było SPA niestety ceny...........................:S:S:S
knajpka MITRA Samui, zdjęcie kiepskie przepraszam, to tylko żeby udokumentować miejsce
na przystawkę były ostrygi
sosy do ostryg
a potem co kto lubi ><
najpyszniejsze jakie jadłam (jak widać już napoczęłąm)
krewetki w sosie słodko-kwaśnym
tradycyjnie tom yum
przepiękny hotel, niestety mam tylko
kilka fotek bo po wejściu na teren strażnik juz leciał nas wyprosić więć zrezygnowałam sama
hotel robił wieeelkie wrazenie
Plaża Lamai
z tyłu na tej niebieskiej tabliczce jest nazwa chyba Ammatarapura :S
i spotkaliśmy pewnego kota, który bardzo lubił pozować
staje się faktem, ostatni wieczór postanawiamy spędzić na Lamai, tym razem postanawiamy
szukać drogi na skróty i okazuje się że jest taka , wystarczy 200 m od hotelu skręcic w lewo w kierunku
Cynamonowych villi i tam przejść przez teren hotelu i takimi oto ukrytymi w gęstwinie schodami
zejść na dół do plaży i juz jesteśmy na Lamai X(X(X(
tu wpadły nam w oko domki fajnie połozone
"
i znów Beach Republic
pomost hotelu Le Meridien z którego niestety wyprosił nas straznik
byłam w szoku :S:S:S nogdy tak nie było
w tej cześci plaży Lamai był super biały i miękki piaseczek
zachód słońca
i droga powrotna
i jutro wracamy do Bangkoku ale zanim to nastapi, mam w planach wstać na wschód słonca:
Momi jak pisałam wczesniej, ten hotel (obecnie) broni się basenembo niestety ale trochę nie trzyma poziomu niestety nie idzie to w parze
z ceną za hotel teraz trochę dziegciu do miodu, skoro mam byc obiektywna
choć raz wschód słońca .............................wstałam 0 5.30 i lecę..................
jest , jest słońce wschodzi niestety za chmurami
za to efekt i tak był wart tak wczesnej pobudki X(
przyszła zatem pora na ostatnie śniadanie, buuuuuuuuuuuu smutna minka8-)8-)8-)
lecimy jeszcze na basen nacieszyc oczęta pięknymi widoczkami
bierzemy busa hotelowego, bo po inny środek lokomocji trzeba by dymać na dół do głównej
drogi, a jakoś nie ma chętnych, przyjeżdżamy na lotnisko, na którym kłębi sie bardzo dużo ludzi
samoloty mają jakieś opóżnienia, w tym i nasz jest opóżniony o godzinę nie ma to dla nas większego
znaczenia ponieważ zostajemy jeszcze w Bangkoku na dwie nocki X(X(X(
lotnisko
akwarium w toalecie
pełna egzotyka
rybki "nadymki"
takie wagoniki dowożą do samolotu
Startujemy
i moja podróż nieuchronnie dobiega końca czy tego chcę czy nie
w Bangkoku będziemy jeszcze niecałe dwa dni
tym razem na nasz pobyt wybrałam hotel KC Place mieszczacy sie na tyłach
hotelu Bayioke, wyczaiłam go rok temu, kiedy nocowaliśmy w Bayioku, a zywiliśmy
sie w małej knajpce tuz obok wspomnianego hotelu.
Hotel niby na pierwszy rzut oka nie mozna nic mu zarzucić, ale jak dla mnie
gorszy zdecydowanie od Ratchadomnoen (:P) pokoje bardzo niskie, łózka jakby sie
na desce spało, ale damy rade to w końcu jedna noc (:P)
Pokój Deluxe różni sie tylko tym od zwykłego ze posiada sejf
ale my tym razem mamy w planach zakupy, więc udajemy się na Pratunam Market i tu niestety spotyka
nas duże rozczarowanie.......................... masakra , okropne bazarowe rzeczy, juz wiemy
że nic tu nie kupimy i trzeba bedzie szukać innej alternatywy, ale to juz jutro
i kilka fotek z okolic Bayioka
kilka drinków i spać
Na drugi dzień idziemy do recepcji i pani tłumaczy nam gdzie można udać sie na zakupy,poleca nam galerię MBK (Holi mnie poprawi jesli cos przekręciłam) fajne miejsce ceny niewiele
wyzsze niż na Pratunam , pot się nie leje po d...pie , klima, przeszklone sklepy, fajne knajpki
spedziliśmy tu kilka godzin, zdjeć raczej mało bo byłam skupiona na inych rzeczach niż
robienie zdjęć ><><><
na razie śniadanko w knajpce okok
i taksówka jedziemy na miejsce
tajemnicze zapiski na podsufitce taksówki
tak prezentowała sie jedna z knajpek
Changa nie było
Po "owocnych " zakupach postanawiamy coś zjeść wybór pada na "japońską"
łódeczki
kurczaczek mniam
i tak nasz czas w Tajlandii dobiegł końca , jeszcze kolacja i oczywiście na pozegnanie
pad thai , wylot mamy o 2 w nocy więc o 24 wyjezdżamy z hotelu.
Wylot do Doha planowy, samolot fajniejszy, nowszy mamy super miejsce, praktycznie
cały lot przesypiam 8-)8-)8-)
Ladujemy w Doha , gdzie wstaje nowy dzień
kilka fotek (tym razem z nudów bo mieliśmy 3 godziny oczekiwania na lot do Wiednia coś pstryknęłam)
i odlatujemy 8-)8-)8-)8-)