Dotarłam, super wątek, świetny pomysł, Marylka brawo.
Asiu , i teraz to egzotyka, no bo rodzina, no bo tradycja, no bo pieniądze.
Ale ja jestem ZA. I gdyby mój syn powiedział matka lece na koniec świata, to mu będe tylko kibicowac , bo to ma być JEGO dzień !
Bea myślę dokładnie tak samo Jak mój syn na to nie wpadnie pokażę mu relacje, może zainspiruję. Szkoda tylko, że na razie żaden ślub nie jest w planach. Pomimo, że jest w wieku, kiedy ja byłam mężatką
Haha Katarina masz rację. Księciunio to czysty Leo. Bepi Ty szczęściaro
Oj ale pecha mieliście Marylciu z tą pogodą , wyczekuję dalszego ciagu i w duchu mam nadzieję że w dzień ślubu pogoda się jednak poprawiła , niby sezon w pełni a tu taka kicha, jak czytam o zimnym wietrze to nawet sobie tego nie umiem wyobrazić na takiej rajskiej Dominikanie ,bo ja tam będąc marzyłam aby choc trochę wieczorem zelżyła temperatura, bo ciagle chodziłam z kapiącym czołem od tej wilgoci i parnnoty i ciepłoty, o jakimś lekkim makijażu nie ma co nawet myśleć do kolacji bo by mi zaraz zjechał..z twarzy, tak tam ciepło miałam latem czy jesienią, często wieczorami siedzialam z drinkami po kolacji na plaży na leżakach bo wtedy tylko tam wiało i to dodawało ulgi w tej ciepłocie, bo w lobby w miejscach osłoniętych to mi się w glowie kręciło od tej duchoty i ciepłoty
No dobra dziewczynki, to nie trzymam Was dłużej w niepewności Dziś mamy piękny Walentynkowy dzień I zarazem drugą rocznice naszego ślubu na Dominisi Nie przypadkowo zatem będzie dziś relacja i fotki z tego cudownego dnia
Relacja trochę chaotyczna, bo pisałam ja prosto z Dominikany na potrzeby wątku ślubnego, w którym się wtedy udzielałam, także weźcie poprawkę na emocje, zdania bez ładu i składu, oraz fakt, że to moje pierwsze wakacje w tropikach
Dzien zaczal sie troche nerwowo, oczywiscie obudzilam sie juz o 5 nad ranem, jak zobaczylam te klebiace sie chmury nad nami to od razu zlapalam dola, no ale mimo wszystko zdecydowaliśmy się, że ślubu nie będziemy przekładać, w końcu trochę zachodu mnie kosztowało, żeby ta uroczystość odbyła się własnie 14.02 a nie w jakiś inny dzień. O 9 mielismy zamowione romantyczne sniadanie do lozka swiezy sok z pomaranczy, chrupiace buleczki i cudownie soczyste owoce, no i oczywiscie obowiazkowo butelka szampana zjedlismy sobie pyszne sniadanko na balkonie, pozniej poszlismy na masaz na plazy, a na koniec dluga relaksujaca kapiel w wannie pelnej platkow roz, ktora stala na naszym balkonie. No a pozniej to juz zaczelismy sie powoli przygotowywac. Najpierw pomoglam TZ towi, ze wzgledu na jego biedna nozke, nie moze jej biedak zamoczyc, wystroilam go, wypachnilam i pozniej zabralam sie za siebie. Nie bylo duzo pracy, bo wlosy mialam rozpuszczone, zupelnie nic z nimi nie robilam, delikatny make up i bylam gotowa. Pozniej kolo 13 stej przyjechali fotografowie, bo chcialam kilka zdjec na terenie hotelu, pstrykneli kilka fotek TZ jak zaklada koszule i jeden fotograf poszedl z nim na zewnatrz, do glownego lobby, i tam TZ na mnie czekal a ja w tym czasie wskoczylam w kiecke, moja fotogtafka obpstrykala mnie dookola, poprobila kilka fotek bizuterii, obraczek itd, ostatnie musniecie blyszczykiem i bylam gotowa . Wychodzimy na zewnąrz a tu mega niespodzianka, chmury się rozeszły i wyszło z zza nich przepiekne słonko . Nie muszę wam mówic jaka wtedy byłam szczęśliwa Zeby dojsc do TZ musialam przejsc niemal przez caly hotel, bo nasz pokoj byl nad sama plaza, wiec wszyscy uroczo sie do mnie usmiechali po drodze jeszcze kilka zdjec wsrod ogromnego buszu palm nad basenami, no i powoli zblizalam sie do mojego Tz, ktory siedzial i czekal niecierpliwie na mnie podeszlam go od tylu , zakrywajac mu oczy, no i dopiero wtedy zobaczyl mnie po raz pierwszy w sukni . Przed hotelem czekal na nas samochod z naszymi imionami, ktory zabral nas do resortu hotelowego Punta Cana, tam czekali juz na nas fotografowie, i organizator calej imprezy. Zeby dojechac na miejsce ceremoni musieli nas przewiesc wózkiem golfowym, wsiedlismy, i ruszylismy na nasza wymarzona plaze, juz po drodze otwieralam coraz bardziej oczy ze zdziwienia, myslalam ze nasz hotel lezy w pięknym miejscu, ale tam to dopiero byl raj, te lazurki w blasku słońca były nie do opisania. Bialy piasek rozlegal sie wszedzie, w oddali bylo widac cudownie zielone, niekonczonce sie pola golfowe, a woda miala kolor tak pieknie niebieski ze nigdy takiego w zyciu nie widzialam, no i te palmy dookola ktore wydawaloby sie ze nieba siegaja...echh...kiedy dotarlismy na miejsce, az mi lezka w oku sie zakrecila, tak pieknie bylo. Czekal na nas pan ktory udzielal nam slubu i trio karaibskie ktore pieknie gralo...cala ceremonia byla raczej krotka, moze 15-20 min, ale za to bardzo zabawna, musialam miedzy innymi przyrzekac ze bede do konca zycia prac skarpetki TZ a on ze bedzie zawsze zmywal naczynia bylo jeszcze kupe smiesznych rzeczy ale powiem wam szczerze ze nie pamietam, ogolnie przysiega byla naprawde super sformuowana, smialam sie i plakalam na przemian. Potem nalozylismy sobie obraczki, i zgodnie z karaibskim zyczajem odbylismy ceremonie przesypywania piasku z dwoch karafek do jednej, co symbolizuje ze nasze odzielne zycia od tej pory beda jednoscia. Super to bylo! Oczwiscie pierwszy buziak malzenski, no i moj dzielny TZ nawet wzial mnie na rece, czego sie nie spodziewalam, bo sam ledwo stal z ta biedna noga. I nawet zatanczylismy jeden kawalek do karaibskiej muzyki w ogole to trio bylo zarabistym dodatkiem do calej uroczystosci. Robilo taka prawdziwa karaibska atmosfere po ceremonii przyszla pora na sesje z bialym koniem, byl cudny, ale niestety dziki, i mimo ze probowalismy go przekupic roznymi slodkosciami bylo ciezko go osiodlac, tzn udalo sie, ale tak brykal ze o malo z niego nie spadlam, tak więc nawet jednej fotki nie udało się na nim pstryknąć... ale pozniej dal sie poprowadzic wzdloz plazy . Po sesji z konikiem mamy jeszcze kilka fotek w miejscu ceremonii, a pozniej przemiescilismy sie na inna plaze, rownie piekna, z cudownym widokiem, lezelismy sobie wygodnie w hamaku i wpatrywalismy w lazurki! ...no i w zasadzie nasz dzien dobiegl konca, mialam w planach jeszcze fotki na polu golfowym, ale moj maz byl juz zmeczony, i nie mial za bardzo ochoty, wiec sobie odpuscilismy...i tak go podziwiam ze z ta noga tyle wytrzymal, byl naprawde dzielny, wiem ze kosztowalo go to wiele wysilku i jestem mu niezmiernie wdzieczna ze zrobil to wszystko dla mnie, bo wiedzial jak o tym marzylam, jak dlugo planowalam i ile serca wlozylam w to zeby ten dzien byl najpiekniejszy w naszym zyciu!
No dobra, a teraz filmik Wrzucam tylko linka, bo zauwazylam ze jak wrzucam caly filmik to traci duzo na jakosci Tak wiec milego ogladania
Hahaha no jakbym miala to bym wam na bank zapodala posikalabyscie sie do majtek
Ale niestety oni tego nie nagrywali
http://www.addicted-to-passion.com
Bea myślę dokładnie tak samo Jak mój syn na to nie wpadnie pokażę mu relacje, może zainspiruję. Szkoda tylko, że na razie żaden ślub nie jest w planach. Pomimo, że jest w wieku, kiedy ja byłam mężatką
Haha Katarina masz rację. Księciunio to czysty Leo. Bepi Ty szczęściaro
...nieważne gdzie, ważne z kim...
To Bepi ma na codzien NIebiańska Plażę
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
No to teraz lasencje jestesmy w domu...wiemy juz dlaczego Bepi na rejs "TYTANIKIEM" nie chce sie wybrac..... .
I wszystko stało sie jasne
http://www.addicted-to-passion.com
haha dziewczyny
Marylka czekam z rana z kawusią na dalszy ciąg,
Oj ale pecha mieliście Marylciu z tą pogodą , wyczekuję dalszego ciagu i w duchu mam nadzieję że w dzień ślubu pogoda się jednak poprawiła , niby sezon w pełni a tu taka kicha, jak czytam o zimnym wietrze to nawet sobie tego nie umiem wyobrazić na takiej rajskiej Dominikanie ,bo ja tam będąc marzyłam aby choc trochę wieczorem zelżyła temperatura, bo ciagle chodziłam z kapiącym czołem od tej wilgoci i parnnoty i ciepłoty, o jakimś lekkim makijażu nie ma co nawet myśleć do kolacji bo by mi zaraz zjechał..z twarzy, tak tam ciepło miałam latem czy jesienią, często wieczorami siedzialam z drinkami po kolacji na plaży na leżakach bo wtedy tylko tam wiało i to dodawało ulgi w tej ciepłocie, bo w lobby w miejscach osłoniętych to mi się w glowie kręciło od tej duchoty i ciepłoty
No dobra dziewczynki, to nie trzymam Was dłużej w niepewności Dziś mamy piękny Walentynkowy dzień I zarazem drugą rocznice naszego ślubu na Dominisi Nie przypadkowo zatem będzie dziś relacja i fotki z tego cudownego dnia
Relacja trochę chaotyczna, bo pisałam ja prosto z Dominikany na potrzeby wątku ślubnego, w którym się wtedy udzielałam, także weźcie poprawkę na emocje, zdania bez ładu i składu, oraz fakt, że to moje pierwsze wakacje w tropikach
http://www.addicted-to-passion.com
. Co za piękna data na rocznicę ślubu
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Dzien zaczal sie troche nerwowo, oczywiscie obudzilam sie juz o 5 nad ranem, jak zobaczylam te klebiace sie chmury nad nami to od razu zlapalam dola, no ale mimo wszystko zdecydowaliśmy się, że ślubu nie będziemy przekładać, w końcu trochę zachodu mnie kosztowało, żeby ta uroczystość odbyła się własnie 14.02 a nie w jakiś inny dzień. O 9 mielismy zamowione romantyczne sniadanie do lozka swiezy sok z pomaranczy, chrupiace buleczki i cudownie soczyste owoce, no i oczywiscie obowiazkowo butelka szampana zjedlismy sobie pyszne sniadanko na balkonie, pozniej poszlismy na masaz na plazy, a na koniec dluga relaksujaca kapiel w wannie pelnej platkow roz, ktora stala na naszym balkonie. No a pozniej to juz zaczelismy sie powoli przygotowywac. Najpierw pomoglam TZ towi, ze wzgledu na jego biedna nozke, nie moze jej biedak zamoczyc, wystroilam go, wypachnilam i pozniej zabralam sie za siebie. Nie bylo duzo pracy, bo wlosy mialam rozpuszczone, zupelnie nic z nimi nie robilam, delikatny make up i bylam gotowa. Pozniej kolo 13 stej przyjechali fotografowie, bo chcialam kilka zdjec na terenie hotelu, pstrykneli kilka fotek TZ jak zaklada koszule i jeden fotograf poszedl z nim na zewnatrz, do glownego lobby, i tam TZ na mnie czekal a ja w tym czasie wskoczylam w kiecke, moja fotogtafka obpstrykala mnie dookola, poprobila kilka fotek bizuterii, obraczek itd, ostatnie musniecie blyszczykiem i bylam gotowa . Wychodzimy na zewnąrz a tu mega niespodzianka, chmury się rozeszły i wyszło z zza nich przepiekne słonko . Nie muszę wam mówic jaka wtedy byłam szczęśliwa Zeby dojsc do TZ musialam przejsc niemal przez caly hotel, bo nasz pokoj byl nad sama plaza, wiec wszyscy uroczo sie do mnie usmiechali po drodze jeszcze kilka zdjec wsrod ogromnego buszu palm nad basenami, no i powoli zblizalam sie do mojego Tz, ktory siedzial i czekal niecierpliwie na mnie podeszlam go od tylu , zakrywajac mu oczy, no i dopiero wtedy zobaczyl mnie po raz pierwszy w sukni . Przed hotelem czekal na nas samochod z naszymi imionami, ktory zabral nas do resortu hotelowego Punta Cana, tam czekali juz na nas fotografowie, i organizator calej imprezy. Zeby dojechac na miejsce ceremoni musieli nas przewiesc wózkiem golfowym, wsiedlismy, i ruszylismy na nasza wymarzona plaze, juz po drodze otwieralam coraz bardziej oczy ze zdziwienia, myslalam ze nasz hotel lezy w pięknym miejscu, ale tam to dopiero byl raj, te lazurki w blasku słońca były nie do opisania. Bialy piasek rozlegal sie wszedzie, w oddali bylo widac cudownie zielone, niekonczonce sie pola golfowe, a woda miala kolor tak pieknie niebieski ze nigdy takiego w zyciu nie widzialam, no i te palmy dookola ktore wydawaloby sie ze nieba siegaja...echh...kiedy dotarlismy na miejsce, az mi lezka w oku sie zakrecila, tak pieknie bylo. Czekal na nas pan ktory udzielal nam slubu i trio karaibskie ktore pieknie gralo...cala ceremonia byla raczej krotka, moze 15-20 min, ale za to bardzo zabawna, musialam miedzy innymi przyrzekac ze bede do konca zycia prac skarpetki TZ a on ze bedzie zawsze zmywal naczynia bylo jeszcze kupe smiesznych rzeczy ale powiem wam szczerze ze nie pamietam, ogolnie przysiega byla naprawde super sformuowana, smialam sie i plakalam na przemian. Potem nalozylismy sobie obraczki, i zgodnie z karaibskim zyczajem odbylismy ceremonie przesypywania piasku z dwoch karafek do jednej, co symbolizuje ze nasze odzielne zycia od tej pory beda jednoscia. Super to bylo! Oczwiscie pierwszy buziak malzenski, no i moj dzielny TZ nawet wzial mnie na rece, czego sie nie spodziewalam, bo sam ledwo stal z ta biedna noga. I nawet zatanczylismy jeden kawalek do karaibskiej muzyki w ogole to trio bylo zarabistym dodatkiem do calej uroczystosci. Robilo taka prawdziwa karaibska atmosfere po ceremonii przyszla pora na sesje z bialym koniem, byl cudny, ale niestety dziki, i mimo ze probowalismy go przekupic roznymi slodkosciami bylo ciezko go osiodlac, tzn udalo sie, ale tak brykal ze o malo z niego nie spadlam, tak więc nawet jednej fotki nie udało się na nim pstryknąć... ale pozniej dal sie poprowadzic wzdloz plazy . Po sesji z konikiem mamy jeszcze kilka fotek w miejscu ceremonii, a pozniej przemiescilismy sie na inna plaze, rownie piekna, z cudownym widokiem, lezelismy sobie wygodnie w hamaku i wpatrywalismy w lazurki! ...no i w zasadzie nasz dzien dobiegl konca, mialam w planach jeszcze fotki na polu golfowym, ale moj maz byl juz zmeczony, i nie mial za bardzo ochoty, wiec sobie odpuscilismy...i tak go podziwiam ze z ta noga tyle wytrzymal, byl naprawde dzielny, wiem ze kosztowalo go to wiele wysilku i jestem mu niezmiernie wdzieczna ze zrobil to wszystko dla mnie, bo wiedzial jak o tym marzylam, jak dlugo planowalam i ile serca wlozylam w to zeby ten dzien byl najpiekniejszy w naszym zyciu!
No dobra, a teraz filmik Wrzucam tylko linka, bo zauwazylam ze jak wrzucam caly filmik to traci duzo na jakosci Tak wiec milego ogladania
https://vimeo.com/86599824
Widze ze link nie pomógł, musicie same kliknąć na HD, wtedy bedzie dobra jakość.
http://www.addicted-to-passion.com