w hotelu melia na kolację ogólną nie było podawanej wody ,jak to było u Bepi,tylko kawa i herbata,wieczorem też był większy wybór owoców.zawsze między wyrzeźbionym arbuzem był wystawiony owoc jerka-i bez krępacji dziewczyny trzeba wziąść widelec i poodrywać sobie kawałki,było też zawsze parę sztuk marakuji,ale nie takiej ,którą pamiętam z Jamajki,ta ma cieńką skórkę jest słodka i ma dużo więcej "glutów" w środku.
owoc z wężową skórką nie przypadł mi do gustu ,ale za to mangustynkami i rambutanami mogłabym się zajadać
bezkonkurencyjny jest sos orzechowy-najlepszy w szkole gotowania i w hotelu w ubud.
na targu kupiłam paczuszkę tego sosu,ale jeszcze nie próbowałam tego robić
w Balii collec. kolacja -przystawka lub zupa i danie główne to koszt 550tys rupi na 4 os.
w hotelu w meli koszt ten wzrasta do ok.1miliona
woda do kolacji 67tys rupi
smaki potraw dla mnie rewelacyjne,chociaż ja spróbowałam curry zielone i wogóle nie przypominało tego co ja robię-tam to była bardziej zupa
u nas w hotelu:
i coś słodkiego do kawki....
nie wiem czy zwróciłyście uwagę na brązowy cukier ,ten który był w naszym hotelu był z palmy cukrowej-w wyglądzie podobny do przyprawy korzennej a w smaku mniej słodki
wczoraj próbowałam wkleić zdjęcia ,jak widzicie nie udało mi się,ale widok plaży w czasie odpływu jest jakiś taki nienaturalny i smutny,właściwie to na plaży opalaliśmy się tylko raz,woda w morzu ciepła ale jest dużo glonów ,ale w basenie bajka.jest dość płytko co jak dla mnie było plusem ,bo pływam tak się u nas mówi -"po warszawsku"
te zdjęcie dodam dla koloru
zachodu słońca oglądane z pokoju
i plaża podczas odpływu
i wschody słońca
i dla rozjasnienia....
i moje kwiaty lotosu ,do kupienia już u nas ,ale trudne w uprawie
droga powrotna przebiegała prawie bez problemów ,bo oczywiście znów namieszaliśmy.
jak jechaliśmy do Ubud,walizki zostawiliśmy w poczekalni w meli a wyruszyliśmy tylko z torbą podręczną i żeby niepotrzebnie wozić z sobą tyle gotówki dolary które miały być na wizę wyjazdową włożyliśmy do walizki z boku.
no i na lotnisku najpierw zapłaciliśmy naszemu kierowcy nasze umówione 100tys rupi i daliśmy mu resztę rupi które nam zostały,szybko odprawiliśmy walizki ,idziemy dalej i "zonk"
patrzymy na ludzi którzy kupują opłatę wyjazdową.mnie zimny pot oblał,bo euro mieliśmy na wykończeniu a dolary przeznaczone na tą opłatę już pojechały w walizce do samolotu ,na dodatek jesteśmy bez kart kredytowych bo Darek zapomniał całego portfela wziąść z samochodu w amsterdamie.
okazało się że zostało nam 80 euro,czyli starczy na wizy
później się zastanawiałam co byśmy zrobili jak by nam zabrakło?
rzucić się za walizką?
chyba musieliby ją jakoś ściągnąć z powrotem?
grunt że ok.7 rano byliśmy w amsterdamie a ok 7 nareszcie w domu
po przeliczeniu korzystniejszy było dla mnie euro,zwłaszcza kurs z Ubud i z Nusa Dua 15 300 za 1e .i do kantoru w Ubud i tego w Nusa podwoził nas Mada.
namiary na kantor w Kucie znalazłam albo na jakimś forum,może na tym albo na internecie
na drugi dzień w hotelu zafundowaliśmy sobie godzinny masaż balijski koszt na dwie osoby to ok.650tys rupi.
wieczory nam mijały na paru wyprawach do bali collection,markowe adidasy za 80zł,koszulki nike 70zł,
Daria kupiła letnia sukienkę za 350tys rupi.
jedzenie
w hotelu melia na kolację ogólną nie było podawanej wody ,jak to było u Bepi,tylko kawa i herbata,wieczorem też był większy wybór owoców.zawsze między wyrzeźbionym arbuzem był wystawiony owoc jerka-i bez krępacji dziewczyny trzeba wziąść widelec i poodrywać sobie kawałki,było też zawsze parę sztuk marakuji,ale nie takiej ,którą pamiętam z Jamajki,ta ma cieńką skórkę jest słodka i ma dużo więcej "glutów" w środku.
owoc z wężową skórką nie przypadł mi do gustu ,ale za to mangustynkami i rambutanami mogłabym się zajadać
bezkonkurencyjny jest sos orzechowy-najlepszy w szkole gotowania i w hotelu w ubud.
na targu kupiłam paczuszkę tego sosu,ale jeszcze nie próbowałam tego robić
w Balii collec. kolacja -przystawka lub zupa i danie główne to koszt 550tys rupi na 4 os.
w hotelu w meli koszt ten wzrasta do ok.1miliona
woda do kolacji 67tys rupi
smaki potraw dla mnie rewelacyjne,chociaż ja spróbowałam curry zielone i wogóle nie przypominało tego co ja robię-tam to była bardziej zupa
u nas w hotelu:
i coś słodkiego do kawki....
nie wiem czy zwróciłyście uwagę na brązowy cukier ,ten który był w naszym hotelu był z palmy cukrowej-w wyglądzie podobny do przyprawy korzennej a w smaku mniej słodki
sport
o sporcie i animacjach możemy chyba zapomnieć -boisko do siatki pod kątem,
siatkówka w basenie oblegana przez dzieci
jedyne co możemy to steching i póżniej gimnastyka w wodzie ,dla wytrwałych tenis,widziałam jeszcze stół do ping-ponga,do rowerów nie doszłam
Roma- a czy możemy liczyć na jakies zdjecia ?
plaża
wczoraj próbowałam wkleić zdjęcia ,jak widzicie nie udało mi się,ale widok plaży w czasie odpływu jest jakiś taki nienaturalny i smutny,właściwie to na plaży opalaliśmy się tylko raz,woda w morzu ciepła ale jest dużo glonów ,ale w basenie bajka.jest dość płytko co jak dla mnie było plusem ,bo pływam tak się u nas mówi -"po warszawsku"
te zdjęcie dodam dla koloru
zachodu słońca oglądane z pokoju
i plaża podczas odpływu
i wschody słońca
i dla rozjasnienia....
i moje kwiaty lotosu ,do kupienia już u nas ,ale trudne w uprawie
no niestety nie umiem ogarnąć tych zdjęć,i muszę poczekać na Darię co by mi to zrobiładostałam juz dwa maile z zarejestrowaniem,ale dalej ani rusz
droga powrotna przebiegała prawie bez problemów ,bo oczywiście znów namieszaliśmy.
jak jechaliśmy do Ubud,walizki zostawiliśmy w poczekalni w meli a wyruszyliśmy tylko z torbą podręczną i żeby niepotrzebnie wozić z sobą tyle gotówki dolary które miały być na wizę wyjazdową włożyliśmy do walizki z boku.
no i na lotnisku najpierw zapłaciliśmy naszemu kierowcy nasze umówione 100tys rupi i daliśmy mu resztę rupi które nam zostały,szybko odprawiliśmy walizki ,idziemy dalej i "zonk"
patrzymy na ludzi którzy kupują opłatę wyjazdową.mnie zimny pot oblał,bo euro mieliśmy na wykończeniu a dolary przeznaczone na tą opłatę już pojechały w walizce do samolotu ,na dodatek jesteśmy bez kart kredytowych bo Darek zapomniał całego portfela wziąść z samochodu w amsterdamie.
okazało się że zostało nam 80 euro,czyli starczy na wizy
później się zastanawiałam co byśmy zrobili jak by nam zabrakło?
rzucić się za walizką?
chyba musieliby ją jakoś ściągnąć z powrotem?
grunt że ok.7 rano byliśmy w amsterdamie a ok 7 nareszcie w domu
Roma, a bez znaczenia jaką walutę brać ze sobą?
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
ja obserwowałam kurs w kantorze w Kucie,
po przeliczeniu korzystniejszy było dla mnie euro,zwłaszcza kurs z Ubud i z Nusa Dua 15 300 za 1e .i do kantoru w Ubud i tego w Nusa podwoził nas Mada.
namiary na kantor w Kucie znalazłam albo na jakimś forum,może na tym albo na internecie
i na koniec .......
leżący księżyc....