...wrrrrr, tego zdania nie było gdy zaczynałem dzisiejszą kontynuację relacji z Ring of Kerry. Napisałem sie ,nawklejałem i gdy zostały mi "trzy fotki" wszystko sie zawiesiło. Jakie się posypały "kwiatyTuwima" możecie sobie wyobrazić ; )))
No to teraz , raz jeszcze,jedziemy....
Kilka "panoramek" z miejsca gdzie na ostatniej (w poprzednim wpisie) fotce stoi Basia...
korciło nas aby zostawić auto i "poszwędać się " po okolicy. Podjęcie decyzji ułatwił nam turystyczny "coach" z grupą "światecznych turystów" którzy wysypali sie z autokaru Zjeżdżaliśmy ile..."sił w kołach" ; )
Kolejny stop ,na kolejnym ,przydrożnym parkingu. Zaintrygowały mnie tamtejsze drzewa. Niemal wszystkie miały "fantazyjne pnie" . A że "czas bezlistny" można się było poprzyglądać dokładniej. Kojarzyły mi sie z rycinami jakie widziałem,za młodego, w bajkach o mieszkajacej w lesie...czarownicy ; )
i tutaj również "naszła nas chęć" aby pospacerować po lokalnych "niby -górkach". Tym razem zniechęciła nas "siadajaca pogoda". Taka ,typowa "górska przypadłość" ...
ostani stop przed "zawracaniem". Latem wszystko "tonie w zieleni" ale przez to jest bardziej..."rozmyte". Teraz wyglada "surowo" ale ,jak dla mnie ,mniej ...banalnie ; )
a ostanim miejscem gdzie zatrzymalismy sie tamtego dnia ,była okolica stargo kościólka.
zaczynało juz kropić więc tylko "pare fotek'...
uparłem sie na tamtejsze drzewa ; )
i tak nam "zszedł był" dzień pierwszy po przyjeździe. Kolene fotki,rzecz jasna,z dnia następnego...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...mimo że niemal zawsze mam problemy z zasypianiem w "cudzym łózku" to noc minęła całkiem,całkiem. Czy to za sprawą "podróżnego zmeczenia",czy naprawdę wygodnego łóżka w rozmiarze "Super King", czy za sprawą..."czerwonego wina" !??? Tego nie wiem,grunt że rano bylismy wyspani i gotowi..."na wszystko" ; ))
Śniadanie to klon poprzedniego toteż nie zasłużyło na fotkę ; ) Gdy Basia szykowała sie do drogi wyszedłem aby zerknąc na zatokę w czasie rannego odpływu.
pogoda zapowiadała sie całkiem całkiem, zakładamy więc ambitny plan wycieczki. Chcemy pojechać do małego miasteczka Sneem aby "rozchodzić się" i wypić kawę. Nastepnie zatoczyć koło wokół Narodowego Parku Kilarney. Ruszajmy więc...
Z Kenmaree do Sneem jest około 30-stu kilometrów. Tyle że droga "wąska i poskręcaną" jak wstążka. Jazda zajmuje nam (+/-) pół godziny.
Rankiem,w dodatku poświątecznym wszystko w małych miasteczkach jest "uspione". Ożywi sie dopiero około południa. Korzystamy z tego że "ludzi brak" i łazimy po okolicy...
centrum mieściny jest znacznie bardziej kolorowe niz suburbia...
łazimy .łazimy, czas płynie,słoneczka coraz więcej....
przy centrum informacji turystycznej, tęczowa ławka,tablica z info "co i gdzie" oraz...kibelek ; )
w miedzyczasie pootwierały sie lokalne sklepiki...
zatrzymuje sie przy sklepiku z pamiatkami i wyrobami "z wełny". Wiem,wiem to nie jest "rekodzieło" ale wyrób maszynowy. Niestety innych nie mieli ; )))
troszke "z boku" skąpany teraz w słońcu mały kościółek...
a na miejskim skwerze,tablica poświęcona...wiecie komu. Podobno upodobał sobie to irlandzkie miasteczki i bywał w nim parokrotnie !!!
"z mostu" pstryknęlismy kilka zdjęc Sneem River która płynie tu bardzo "poskręcana". Może własnie jej charakter nadał nazwę tak rzece jak i miasteczku które w "gaalicku" oznacza ..."węzeł".
na fotce (z mostu) widać budynek (po prawo) w którym znaleźliśmy mała kawiarenkę. Kawociastko na małym tarasiku smakowało wybornie ....
po kawce jesteśmy gotowi do "zatoczenia okręgu" ze stopami we wczesniej "upatrzonych miejscach". I o tym bedzie w nastepnej odsłonie ; )
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...zostawiamy miasteczko Sneem. Kierujemy sie na Kilarney ale nie mamy zamiaru "zawracac sobie głowy" tym miastem. Całą uwage koncentrujemy na "atrakcjach" jakie napotykać bedziemy "po drodze"...
Pierwszy stop przy wodospadzie (wodospadziku) Torc. Z parkingu do podstawy kaskady jest (około) 300-stu metrów. I to własnie droga jest najciekawszym elementem spaceru...
Od parkingu do rzeczki ,"rzut beretem". Ciurek przedziera sie przez zielona zasłonę...
jednak nie woda "intryguje" nas najbardziej. Omszałe kanienie i drzewa to to na czym skupiamy uwagę ...
szum staje sie coraz głosniejszy. Zaczynamy "go" widzieć...
po chwili stajemy u podstawy wodospadu...
podobno po obfitych opadach jego rozmiar (w szerz) znacznie sie powieksza a "szum" zmienia w..."huk"
kilka fotek i wracamy wciąz zachwycajac sie :omszałością okolicy"...
tak sobie myśle że,jeśli, gdzieś na wyspie mieszka Leprechaun,to własnie w takim lesie ; ))
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...zostawiamy wodospad . Kilkanascie minut jazdy i kolejna z atrakcji. To "Muckross House & Gardens". Tu wtręt,niemal każda z miejscówek mogła by wypałnić spacerowiczom cały dzień. My jedynie "ślizgaliśmy sie po temacie" chcąc zobaczyć jak najwiecej. Niekoniecznie..."najdokładniej" ; )
Oto wspomniany "domek"...
Dom mozna zwiedzać,niestety TYLKO z przdewodnikiem. To nas zniechęciło ponieważ (z doswiadczenia ; )) wiem ,że zajmie to sporo czasu. Tym bardziej że "chałupka" ma...65 pokoi !!!
Dodam jeszcze że "specjalnie przygotowany" został na wizytę Królowej Viktorii w 1861 roku.
Połazilismy troszkę po parkowych ścieżkach...
po półgodzinnym spacerze..."tyle nas widzieli" ; ) Czekał bowien nastepny obiekt. Tym razem sporo starszy od Domu Muckross. Mam na myśli Ross Castle...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
to już przesada, żeby przy wyborze drogi polegać na baranie, pardon na owcy
ale niezły wybór i widoczki przednie
podobają mi się również te ruiny zamków do zwiedzania (sporo tam tego); i wcale nie mniej ciekawe do zwiedzania niż wnętrza trochę Ci zazdroszczę
papuas
...wrrrrr, tego zdania nie było gdy zaczynałem dzisiejszą kontynuację relacji z Ring of Kerry. Napisałem sie ,nawklejałem i gdy zostały mi "trzy fotki" wszystko sie zawiesiło. Jakie się posypały "kwiatyTuwima" możecie sobie wyobrazić ; )))
No to teraz , raz jeszcze,jedziemy....
Kilka "panoramek" z miejsca gdzie na ostatniej (w poprzednim wpisie) fotce stoi Basia...
korciło nas aby zostawić auto i "poszwędać się " po okolicy. Podjęcie decyzji ułatwił nam turystyczny "coach" z grupą "światecznych turystów" którzy wysypali sie z autokaru Zjeżdżaliśmy ile..."sił w kołach" ; )
Kolejny stop ,na kolejnym ,przydrożnym parkingu. Zaintrygowały mnie tamtejsze drzewa. Niemal wszystkie miały "fantazyjne pnie" . A że "czas bezlistny" można się było poprzyglądać dokładniej. Kojarzyły mi sie z rycinami jakie widziałem,za młodego, w bajkach o mieszkajacej w lesie...czarownicy ; )
i tutaj również "naszła nas chęć" aby pospacerować po lokalnych "niby -górkach". Tym razem zniechęciła nas "siadajaca pogoda". Taka ,typowa "górska przypadłość" ...
ostani stop przed "zawracaniem". Latem wszystko "tonie w zieleni" ale przez to jest bardziej..."rozmyte". Teraz wyglada "surowo" ale ,jak dla mnie ,mniej ...banalnie ; )
a ostanim miejscem gdzie zatrzymalismy sie tamtego dnia ,była okolica stargo kościólka.
zaczynało juz kropić więc tylko "pare fotek'...
uparłem sie na tamtejsze drzewa ; )
i tak nam "zszedł był" dzień pierwszy po przyjeździe. Kolene fotki,rzecz jasna,z dnia następnego...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Starocie i wnętrza z nimi przepiękne, czuć klimat i duszę.
Zupka wygląda przepysznie , tez bym potestowała
Widoki cudne !!! to drzewko ma zacne kształty, piekna fota
No trip no life
Piękne widoczki pokazujesz. Drzewka też ciekawe
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
...mimo że niemal zawsze mam problemy z zasypianiem w "cudzym łózku" to noc minęła całkiem,całkiem. Czy to za sprawą "podróżnego zmeczenia",czy naprawdę wygodnego łóżka w rozmiarze "Super King", czy za sprawą..."czerwonego wina" !??? Tego nie wiem,grunt że rano bylismy wyspani i gotowi..."na wszystko" ; ))
Śniadanie to klon poprzedniego toteż nie zasłużyło na fotkę ; ) Gdy Basia szykowała sie do drogi wyszedłem aby zerknąc na zatokę w czasie rannego odpływu.
pogoda zapowiadała sie całkiem całkiem, zakładamy więc ambitny plan wycieczki. Chcemy pojechać do małego miasteczka Sneem aby "rozchodzić się" i wypić kawę. Nastepnie zatoczyć koło wokół Narodowego Parku Kilarney. Ruszajmy więc...
Z Kenmaree do Sneem jest około 30-stu kilometrów. Tyle że droga "wąska i poskręcaną" jak wstążka. Jazda zajmuje nam (+/-) pół godziny.
Rankiem,w dodatku poświątecznym wszystko w małych miasteczkach jest "uspione". Ożywi sie dopiero około południa. Korzystamy z tego że "ludzi brak" i łazimy po okolicy...
centrum mieściny jest znacznie bardziej kolorowe niz suburbia...
łazimy .łazimy, czas płynie,słoneczka coraz więcej....
przy centrum informacji turystycznej, tęczowa ławka,tablica z info "co i gdzie" oraz...kibelek ; )
w miedzyczasie pootwierały sie lokalne sklepiki...
zatrzymuje sie przy sklepiku z pamiatkami i wyrobami "z wełny". Wiem,wiem to nie jest "rekodzieło" ale wyrób maszynowy. Niestety innych nie mieli ; )))
troszke "z boku" skąpany teraz w słońcu mały kościółek...
a na miejskim skwerze,tablica poświęcona...wiecie komu. Podobno upodobał sobie to irlandzkie miasteczki i bywał w nim parokrotnie !!!
"z mostu" pstryknęlismy kilka zdjęc Sneem River która płynie tu bardzo "poskręcana". Może własnie jej charakter nadał nazwę tak rzece jak i miasteczku które w "gaalicku" oznacza ..."węzeł".
na fotce (z mostu) widać budynek (po prawo) w którym znaleźliśmy mała kawiarenkę. Kawociastko na małym tarasiku smakowało wybornie ....
po kawce jesteśmy gotowi do "zatoczenia okręgu" ze stopami we wczesniej "upatrzonych miejscach". I o tym bedzie w nastepnej odsłonie ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Ale kolorowe te domki
Kawociacho "kupuję"
No trip no life
Fajne "wyczesane pagórki"
A czapeczki prawie jak rękodzieło.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
...zostawiamy miasteczko Sneem. Kierujemy sie na Kilarney ale nie mamy zamiaru "zawracac sobie głowy" tym miastem. Całą uwage koncentrujemy na "atrakcjach" jakie napotykać bedziemy "po drodze"...
Pierwszy stop przy wodospadzie (wodospadziku) Torc. Z parkingu do podstawy kaskady jest (około) 300-stu metrów. I to własnie droga jest najciekawszym elementem spaceru...
Od parkingu do rzeczki ,"rzut beretem". Ciurek przedziera sie przez zielona zasłonę...
jednak nie woda "intryguje" nas najbardziej. Omszałe kanienie i drzewa to to na czym skupiamy uwagę ...
szum staje sie coraz głosniejszy. Zaczynamy "go" widzieć...
po chwili stajemy u podstawy wodospadu...
podobno po obfitych opadach jego rozmiar (w szerz) znacznie sie powieksza a "szum" zmienia w..."huk"
kilka fotek i wracamy wciąz zachwycajac sie :omszałością okolicy"...
tak sobie myśle że,jeśli, gdzieś na wyspie mieszka Leprechaun,to własnie w takim lesie ; ))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Też myślę, że by tam pasował ze zwoim zielonym ubrankiem
...zostawiamy wodospad . Kilkanascie minut jazdy i kolejna z atrakcji. To "Muckross House & Gardens". Tu wtręt,niemal każda z miejscówek mogła by wypałnić spacerowiczom cały dzień. My jedynie "ślizgaliśmy sie po temacie" chcąc zobaczyć jak najwiecej. Niekoniecznie..."najdokładniej" ; )
Oto wspomniany "domek"...
Dom mozna zwiedzać,niestety TYLKO z przdewodnikiem. To nas zniechęciło ponieważ (z doswiadczenia ; )) wiem ,że zajmie to sporo czasu. Tym bardziej że "chałupka" ma...65 pokoi !!!
Dodam jeszcze że "specjalnie przygotowany" został na wizytę Królowej Viktorii w 1861 roku.
Połazilismy troszkę po parkowych ścieżkach...
po półgodzinnym spacerze..."tyle nas widzieli" ; ) Czekał bowien nastepny obiekt. Tym razem sporo starszy od Domu Muckross. Mam na myśli Ross Castle...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav