Przy wyjściu z lotniska jest okienko bankowe i tam można wymienić walutę, my już teraz potrzebujemy trochę lokalnej waluty czyli rupi (na taxi aby dotrzeć do hotelu), zatem wymieniamy na początek 100$, kurs wymiany na lotnisku mieliśmy jednak najlepszy podczas całego pobytu( 11 000 rupi za 1 $ ) jak się potem okazało. Przy wymianie przeliczam gotówkę 2 razy, oglądam banknoty z każdej strony , liczę te zera ..bo tyle się naczytałam w internecie o oszustwach i naciagactwach w kantorach..ale jest wszystko OKEJ ! Przy wyjściu z lotniska mijamy różnych naciagaczy od walizek, kierowców ,my kierujemy na lewo do postoju niebieskich taxi i widzę cennik na tablicy który różni się od tego w internecie.. transport do naszego hotelu Grand Nikko Bali kosztuje 140 000 rupi ( ok 14 $) a miał kosztować 110 000, pytamy skąd ta róźnica? odpowiadaja że paliwo zdrożało… no nic bierzemy to taxi , bo jestem już zmęczona. Myślę że coś poknociłam.. z tym taxi i zamiast wziąć „Bird „ taxi która jest tańsza ale postój jest w innym miejscu lotniska to omyłkowa wziełam „Ngurah Rai“ taxi.
Do hotelu jedziemy około 25 minut, ruch na drodze masakryczny, jedziemy bardzo powoli , lub stoimy w korku , setki motorów gdzie nawet po 4 osoby siedzą na 1 siedzonku na 1 motorku , aut, spalin mnóstwo ! jak ja nie cierpię tego miejskiego zgiełku! Co mi się rzuca po drodze od razu w oczy to ta ich piękna zabudowa, architektura , jedziesz drogą i ciągle mijasz jakieś domowe świątynie.., no prawie każdy ma taką na swojej posesji, a tu wejście do domu pięknie wyrzeźbione, a tu jakis garaż wygladający jak światynia, wyglada to wszystko bardzo egzotycznie.
Dojeżdżamy do hotelu Grand Nikko który był marzeniem mojego Roberto, bo on lubi takie moloszki..przejeżdżamy bramę wjazdową tonącą w kwiatach, potem straźnicy zerkają nam do bagażnika, takie kontrole sa przy każdym wjeździe do hoteli
Bepi,pamiętam ten zaduch na lotnisku i tą kolejkę po wizę,my stojąc do kontroli bagażu.....staciliśmy litrowego Grandsa - kolega tak "przesunął" naszą walizkę,że leżąca na niej reklamówka z dutty free....pizdrykneła na ziemie.....ból po "stracie" ogromny hehehe
Saderanku tęsknimy
Oj chyba jestem statnia
Hej tam z przodu posuńcie się trochę, bo z ostatniego rzędu nic nie widać
Lecę oblukać fotki
ostatnia to ja jestem
Bepi, no taaaaki minus za brak żarcia samolotowego, no taaaaki
a za fotki na pica
Pe.. znowu świntuszysz z tym posuwaniem się..
Przy wyjściu z lotniska jest okienko bankowe i tam można wymienić walutę, my już teraz potrzebujemy trochę lokalnej waluty czyli rupi (na taxi aby dotrzeć do hotelu), zatem wymieniamy na początek 100$, kurs wymiany na lotnisku mieliśmy jednak najlepszy podczas całego pobytu( 11 000 rupi za 1 $ ) jak się potem okazało. Przy wymianie przeliczam gotówkę 2 razy, oglądam banknoty z każdej strony , liczę te zera ..bo tyle się naczytałam w internecie o oszustwach i naciagactwach w kantorach..ale jest wszystko OKEJ ! Przy wyjściu z lotniska mijamy różnych naciagaczy od walizek, kierowców ,my kierujemy na lewo do postoju niebieskich taxi i widzę cennik na tablicy który różni się od tego w internecie.. transport do naszego hotelu Grand Nikko Bali kosztuje 140 000 rupi ( ok 14 $) a miał kosztować 110 000, pytamy skąd ta róźnica? odpowiadaja że paliwo zdrożało… no nic bierzemy to taxi , bo jestem już zmęczona. Myślę że coś poknociłam.. z tym taxi i zamiast wziąć „Bird „ taxi która jest tańsza ale postój jest w innym miejscu lotniska to omyłkowa wziełam „Ngurah Rai“ taxi.
Do hotelu jedziemy około 25 minut, ruch na drodze masakryczny, jedziemy bardzo powoli , lub stoimy w korku , setki motorów gdzie nawet po 4 osoby siedzą na 1 siedzonku na 1 motorku , aut, spalin mnóstwo ! jak ja nie cierpię tego miejskiego zgiełku! Co mi się rzuca po drodze od razu w oczy to ta ich piękna zabudowa, architektura , jedziesz drogą i ciągle mijasz jakieś domowe świątynie.., no prawie każdy ma taką na swojej posesji, a tu wejście do domu pięknie wyrzeźbione, a tu jakis garaż wygladający jak światynia, wyglada to wszystko bardzo egzotycznie.
Dojeżdżamy do hotelu Grand Nikko który był marzeniem mojego Roberto, bo on lubi takie moloszki..przejeżdżamy bramę wjazdową tonącą w kwiatach, potem straźnicy zerkają nam do bagażnika, takie kontrole sa przy każdym wjeździe do hoteli
JESTEM na bieżąco
Reszta w pracy a puma i leff w pierwszym rzędzie słuchaczy
Rzeczywistość to iluzja wywołana brakiem alkoholu
No trip no life
odziwo ja tez...
Bepi,pamiętam ten zaduch na lotnisku i tą kolejkę po wizę,my stojąc do kontroli bagażu.....staciliśmy litrowego Grandsa - kolega tak "przesunął" naszą walizkę,że leżąca na niej reklamówka z dutty free....pizdrykneła na ziemie.....ból po "stracie" ogromny hehehe
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Bepi, ja też jestem ogromnie ciekawa Twoich balijskich wrażeń !!!!!
Mariola