--------------------

____________________

 

 

 



U Pana Boga na Podlasiu....

39 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 5 dni 10 godzin temu
Rejestracja: 19 wrz 2017
U Pana Boga na Podlasiu....

W tzw. międzyczasie jako totalna odskocznia od omańskiej relacji - chciałam Wam pokazać coś kompletnie z innej beczki i zaprosić Was na moment na magiczne Podlasie .....

Wiem, że to dla takich Obieżyświatów jak Wy - żadna tam atrakcja - ot taka tam wiocha..., Polska B..., zadupie..., itd.... ale ja z moim Małzem kochamy takie klimaty, szczególnie te kresowe... może nie są to dla nas miejsca na cały urlop, choć kiedyś może? kto to wie? , ale na 3-4 dni robimy sobie od czasu do czasu takie wypady żeby się totalnie odmóżdżyć; na mnie taki wypad działa jak najlepszy na świecie  balsam....; szczególnie, że pracuję w Korporacji, w centrum stolicy, i czasami bardzo, ale to bardzo, bardzo potrzebuję ciszy, spokoju, lasu, piania koguta, klekotu bocianów, rechotu żab.... bo w taki sposób najszybciej ładuję akumulatory, żeby mieć kolejne siły na codzienny zapieprz  Dash 1

No to zapraszam.... może ktoś wpadnie na chwilkę ze mną poszukac tam słońca na miedzy.... 

Podlasie….  magiczna kraina, pełna słońca, malowniczych pól, wiejskich krajobrazów, pięknych drewnianych domów, cerkwi, prostej i pysznej kresowej kuchni, niezwykłej przyrody pełnej bagien, mokradeł i prastarych lasów i skromnych, miłych i czasami niezwykle ciekawych ludzi, którzy tworzą ducha tej krainy...., to powoli ginąca ostoja spokoju; kraina, która wydaje być się jeszcze takim żywym „skansenem”, gdzie nikt niczego nie udaje, gdzie komercja nie dotarła jeszcze z buciorami, gdzie przemysł w zasadzie nie istnieje, a cyber-rozwój XXI wieku jakby skręcił gdzieś wcześniej po drodze…

Dla wielu „odkrywców” dalekiego świata - Podlasie to taka „Polska B”, region mało popularny, przynajmniej nie na taką skalę jak wakacyjne wyjazdy nad nasze morze czy w góry; region często po prostu utożsamiany z prowincją, dziurą i zacofaniem, bo szczerze mówiąc o Podlasiu przeciętny współczesny turysta XXI wieku - wie mniej niż np. o dalekiej Tajlandii, egzotycznej Kubie, Hiszpanii czy Włoszech.... (hi..hi... sami zobaczcie ile mamy  tu relacji np. z Tajlandii, a ile z Podlasia? )  Yahoo

Podlasie to taka trochę biała plama; raczej nieobecny region na „turystycznych listach marzeń turystów” ale nic bardziej mylnego.

Nie będę tu oczywiście pisać o gustach turystycznych Polaków:), bo te każdy ma jakie ma, ale wyjdę po prostu z założenia, że kto chce - ten to przeczyta, a kto zechce jeszcze więcej - ten tam po prostu pojedzie...

Zapraszam więc chętnych na „moje” małe Podlasie - może znajdziemy tu wspólnie „Słońce na miedzy” jak pięknie pisał przed laty pan Józef Rybiński, w swej klimatycznej książce pełnej wspomnień o tym regionie.

Miłośnicy turystyki krajowej znajdą zapewne na Podlasiu niezwykłą magię jakiej trudno szukać w naszych nadmorskich kurortach, czy na zatłoczonych i nieco skażonych komercją zakopiańskich Krupówkach; tutaj znajdziemy taką ciszę, która pozwoli nam wsłuchać się w pianie koguta, w szum lasu, pozwoli poczuć specyficzny zapach drewna pięknych, starych domów, poczuć zapach świec w maleńkich, wiejskich cerkiewkach, pozwoli zanurzyć się w niezwykle cichą atmosferę zapomnianych cmentarzy prawosławnych z przewalonymi ze starości krzyżami.... gdzie czas się zatrzymał....ale przede wszystkim możemy naocznie zanurzyć się tu w niezwykłą mieszaninę kresowego tyglu narodowości i religii, gdzie razem od lat mieszkają tu wymieszani kulturowo Polacy, Białorusini, Tatarzy, Litwini, Ukraińcy i Żydzi, którzy przed wojną stanowili znaczną część podlaskiego społeczeństwa; gdzie tuż obok siebie stoją katolickie kościoły, prawosławne cerkwie, muzułmańskie meczety i żydowskie synagogi - prawdziwa etniczna układanka; układanka jak żywe puzzle.

Cerkiew św. Michała Archanioła w Bielsku Podlaskim

Podlasie (głównie to wiejskie) pewnie nie jest skierowane dla wszystkich; młodzież spragniona rozrywek mogłaby się tu baaaardzo nudzić, a dzieci też nie miałby tu pewnie za dużo do roboty (poza ciekawą Białowieżą pełną zwierzaków), więc myślę, że do takich kresowych klimatów trzeba po prostu dorosnąć, dojrzeć...., albo czasami sama chęć odmiany, poszukiwania czegoś innego sprawia, że trafiamy w takie miejsca, które albo nas zaczarują na dłużej, albo będą stanowić tylko miły przerywnik bądź.... rozczarowanie. 

My naszą trasę podlaskimi bezdrożami zaplanowaliśmy sobie z grubsza na 3 dni, a więc w wersji bardzo okrojonej ze świadomą koniecznością powtórzenia jeszcze tego regionu o inne, nowe miejsca na szlaku; ale z braku możliwości zaplanowania tym razem dłuższego urlopu, musieliśmy zadowolić się tylko trzema wolnymi dniami:)

Piea

Asia-A
Obrazek użytkownika Asia-A
Offline
Ostatnio: 12 godzin 16 minut temu
Rejestracja: 01 wrz 2015

Chyba w 2009 byliśmy na Podlasiu w super miejscu. Nad jeziorem chyba z 2 km  od szosy .  Kajaki, łódż, sauna, cisza, kuchnia regionalna, Male pieniądze. Można było mieć wszystko otwarte (klucza od domku nie było).  Miejące to nazywa się Smolany Dąb. Zdjęć z nad jeziora niestety nie mogę znaleźć.

Bye Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach! Yes 3

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 5 dni 10 godzin temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Asiu, jak jeziorko i kajaczki- to wyjazd czysto relaksowy; my aż tak dalejo na północne Podlasie nie dotarlismy; krążylismy raczej na południu regionu; poza tym nasz wyjazd był raczej "objazdowy" wsiadaliśmy sobie w autko i jeździliśmy tak od wioski do wioski ; odwiedzaliśmy cerkiewki, szlak otwartych okiennic; małe podlaskie mieścinki aż do Białegostoku i dalej kierunek Białowieża

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 5 dni 10 godzin temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Pierwszym przystankiem w drodze na Podlasie - był niezwykle klimatyczny Tykocin; miasto w którym autentycznie czas się zatrzymał....

W Tykocinie znajdziemy bardzo ciekawie zachowany układ urbanistyczny z pięknym trapezowym Rynkiem wokół którego możemy podziwiać zabytkowe XVIII i XIX wieczne drewniane domy - tak typowe dla podlaskich rynków;

Sercem tykocińskiego Rynku jest bardzo ciekawy architektonicznie kościół Św. Trójcy posiadający symetryczne półkoliste arkady, dzięki którym okazały Rynek zyskał dość wytworne, półokrągłe naroża. W centralnym miejscu placu wznosi się pomnik hetmana Stefana Czarneckiego, który tykocińskie dobra otrzymał za zasługi w wojnach ze Szwedami a sam pomnik ufundowany został przez jego prawnuka - Jana Klemensa Branickiego.

Po lewej stronie rynku znajdziemy zabytkowy Alumnat z 1633 roku - to dawny wojskowy szpital dla weteranów i jednocześnie przytułek, rozsławiony obecnie dzięki kręconym tu scenom do filmów Jacka Bromskiego „U Pana Boga w Ogródku” i „U Pana Boga za Miedzą”.

Tykocin związany jest bardzo silnie z kulturą żydowską; możemy podziwiać tu ciekawą, jedną z najstarszych w Polsce i drugą po krakowskiej pod względem wielkości , zabytkową Synagogę, którą warto obejrzeć; przetrwało tu też sporo żydowskich domostw, a ślady ich bytności znaleźć też można w licznych restauracjach serwujących koszerną kuchnię i w dekoracjach ulicznych.

Bima- podwyższone miejsce stawiane w centrum synagogi, gdzie czyta się Torę

Święta Skrzynia- (czyli  Aron ha-kodesz) - miejsce przechowywania Tory w synagodze; zawsze znajduje się na wschodniej ścianie synagogi.

menora

pod Synagogą

Jeszcze jedną ciekawostką historyczną tego miasta jest nasz narodowy Orzeł Biały , który stał się symbolem i głównym elementem orderu ustanowionego w 1705 roku przez Augusta II Mocnego a nastąpiło to właśnie tu, na zamku w Tykocinie. Wymowny pomnik naszego narodowego godła Orła Białego ( który na pomniku jest czarny  Crazyznajdziemy za Kościołem, idąc z rynku ul. 11 Listopada.

Niestety nie starcza nam już czasu na wcześniej zaplanowany tykociński Zamek ani na wizytę w pobliskich Kiermusach, mimo, że byliśmy tak blisko.

Sami wiecie jak to jest: plany planami, ale czasami wychodzi zupełnie inaczej, za długo jesteśmy w jakimś miejscu, albo za dużo czasu siedzimy w fajnej knajpie, itd.

Więc wprawdzie z żalem, ale rezygnujemy z Zamku i Kiermus na rzecz Choroszczy i zaplanowanego Białegostoku. Żegnamy się z bardzo klimatycznym Tykocinem, który na szczęście wciąż nie zatracił jeszcze ducha dawnej atmosfery i zmierzamy w kierunku niewielkiej Choroszczy, gdzie oglądamy tylko mały pałac rodziny Branickich będący ich letnią rezydencją.

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 5 dni 10 godzin temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Choroszcz - malutkie barokowe cacko Branickich

Pałacyk jest pięknie odnowiony i wygląda nieco cukierkowo. Branicki zapragnął mieć letnią villę na sztucznej wyspie, i w tym celu nakazał wykopać wokół terenu pod pałac krzyżujące się kanały łączące się z pobliską tutejszą rzeczką Horodnianką w parku o imponującej powierzchni ponad 20 hektarów z układem alejek parkowych rozchodzących się promieniście.

Wchodzimy do środka pozwiedzać wnętrza pałacowe w istniejącym tu muzeum o takiej samej nazwie, które zgromadziło eksponaty, meble i wyroby rzemiosła artystycznego z XVIII i XIX wieku.

idziemy jeszcze połazic po jesiennym parku 

Zatrzymaliśmy się na trochę w Hajnówce, żeby popatrzeć na stare i nowe, małe i duże, drewniane i murowane cerkwie, których jest tu całkiem sporo;  to dość urokliwe miasteczko leżące na skraju Puszczy Białowieskiej, a ze względu na położenie nazywana jest Bramą do Puszczy, gdzie mnóstwo rowerowych i pieszych szlaków zaczyna się własnie tu i wiodą do samego serca dzikiej,puszczańskiej kniei.

Hajnówka to taki trochę ”matecznik” podlaskich tradycji i wielokulturowości.

Szukalismy tu też słynnego ruskiego baru ”U Wołodii”, i nawet go znaleźliśmy; ale niestety nic już tu nie działa, a sam bar jest zamknięty na stałe na cztery spusty, bo właścicielowi cofnięto pozwolenie na prowadzenie działalności, buu.... Sad - szkoda wielka, ale nie łykniemy więc samogona w ruskim hełmie i stalinowskich dekoracjach) 

W Bielsku Podlaskim, podobnie jak w Hajnówce podążaliśmy szlakiem tutejszych cerkwi. Ale w Bielsku opócz cerkwi urzeka również zabudowa Rynku, która jest w dużej części drewniana; stare, niekiedy dosłownie walące się domy robią w tym miejscu zaskakujące wrażenie otaczając centralne miejsce w którym stoi późnobarokowy, zabytkowy Ratusz z 1779 roku.

Takie połączenie pięknego, strzelistego, murowanego w stylu gotyku i solidnego ratusza w otoczeniu tych drewnianych chatek z pochylonymi dachami i rozwalonymi kominami ... to scenki rodem w stylu Dawid i Goliat:)), w kazdym razie zaskakujące połączenie:), ale takie tutejsze...podlaskie..

Znaleźliśmy tu też stary drewniany dom opatrzony pamiątkową tablicą, w którym Hoffman kręcił przed wielu laty sceny do filmu „Znachor”.

Pamiętacie? ...a oto stary drewniany dom na Bielskim rynku, w którym Panna Marysja (Ania Dymna)  z filmu Jerzego Hoffmana "Znachor" sprzedawała swoje "Towary Różne" i gawędziła z przystojnym,  młodym hrabią Czyńskim ( Tomasz Stockinger)  i sprzedawała tabakę Antoniemu Kosibie (Jerzy Bińczycki)   (przypomina o tym pamiątkowa tablica).; dziś w tym miejscu jest sklep obuwniczy.

a ponizej to samo miejsce 40 lat temu...  (kadr z filmu) 

Tego dnia głównie chcieliśmy pobłąkać się trochę po podlaskich, zapomnianych przez Pana Boga wioskach zbaczając z trasy w bok, gdzie w zasadzie gdziekolwiek byśmy nie skręcili tuż za leśnym zagajnikiem który ukrywa wioski przed wzrokiem jadących „głównymi” drogami (przy czym nalezy wiedzieć, że droga główna na Podlasiu wygląda mniej więcej tak jak osiedlowa w dużym mieście:), - znajdziemy się nagle w jakiejś zapomnianej przez mapy i przewodniki zaczarowanej wiosce z dawnych lat gdzie czas dosłownie się zatrzymał, aż wierzyć się nie chce, że takie urocze miejsca wciąż tu jeszcze istnieją, że żyją tam ludzie z krwi i kości, choć nie ma tu żadnej infrastruktury i życie na co dzień musi być tu bardzo ciężkie, szczególnie zimą.

Jedno co może martwić, to fakt, że te wioski są zamieszkałe przez starych ludzi, prawie w ogóle nie ma tu młodych, którzy powyjeżdżali do miast za chlebem, albo jeszcze dalej ku lepszemu życiu, tym samym nie ma też dzieci..... Z jednej strony taka sytuacja jest zrozumiała, ale jednocześnie uzmysławia nam, że coś nieuchronnie się kończy....

Ale nawet niebyt uważny obserwator może tu zauważyć, że sporo jest na tych wioskach opuszczonych, zupełnie zaniedbanych domostw ze śladami dawno już zatartej świetności, często można tu spotkać domy z uschniętymi na wiór pelargoniami w oknach, z zielskiem po pas na podwórku co oznaczać może tylko jedno - właściciele wymarli a następców nie ma... a jeśli są, to gdzieś powyjeżdżali; starzy ludzie, którzy tu jeszcze wciąż mieszkają są też już blisko końca swej ziemskiej drogi, co wtedy stanie się z tymi domami ? co stanie się z Podlasiem? czy czeka nas wizja ogromnego, regionalnego skansenu?

Może to nie nastąpi jeszcze tak szybko, ale w każdym bądź razie to dość prawdopodobna hipoteza. Spieszcie się więc zobaczyć obecne Podlasie... zanim odejdzie w zapomnienie....

Tymczasem my skręcamy z trasy zgodnie ze znakami do różnych wiosek, których nazwy zupełnie nic nam nie mówią na zasadzie: na czuja- na węch i gdzie nas oczy poniosą:).

Na trasie pomiędzy Hajnówką i Bielskiem Podlaskim jest sporo takich wiosek, a znaki drogowe z nazwami miejscowości często są dwujęzyczne (po polsku i rosyjsku) i właśnie do takich wioseczek skręcaliśmy najchętniej nie bardzo wiedząc co tam zastaniemy.

Zatrzymywaliśmy się pod uroczymi wiejskimi kapliczkami, maleńkimi drewnianymi cerkiewkami, które z daleka w jesiennym słońcu błyszczą żywymi barwami błękitu, zieleni lub kolorem naturalnego drewna.

Nowoberezowo -zabytkowa  cerkiew p.w. św. Jana Teologa z 1770 roku

Wysiadaliśmy często z samochodu żeby pospacerować po wiosce, gdzie wzbudzaliśmy zdumienie siedzących na ławeczkach pod płotami domostw starszych ludzi; dreptaliśmy w ciszy po szeleszczących liściach po zupełnie pustych, starych cmentarzach przycerkiewnych między starymi mogiłami z często powykrzywianymi przez czas krzyżami.....; fotografowaliśmy po prostu piękne drewniane podlaskie domy z ozdobnymi nadokiennikami i narożnikami tak specyficznymi dla tego regionu.

W zasadzie mogłabym tak jeździć po tych wioseczkach jeszcze kolejny dzień, ale niestety we wtorek trzeba było wrócić już do pracy... do wielkiego, zakorkowanego i głośnego miasta, do pełnej stresu pracy w wielkim szklanym biurowcu zagranicznej korporacji, buuu... Sad właśnie po takiego rodzaju „podróżach w czasie” człowiek ma przez chwilę ochotę rzucić to wszystko w diabły i schować się gdzieś właśnie w takim zapomnianym przez świat miejscu Biggrin

Klimat tego regionu dosłownie urzeka; pozwala skupić się na niezauważalnych na codzień detalach i kontemplować w ciszy wążne sprawy; pozwala nabrać sporo dystansu do wielu spraw, które wydają nam się na co dzień istotne, a po głębszym zastanowieniu wcale takie nie są.

Warto wspomnieć jeszcze słówko o nadzwyczaj przemiłych ludziach, ludziach niezwykle otwartych, którzy chętnie zagadują, podchodzą do nas ot tak po prostu, spotkaliśmy się z kilkoma takimi sytuacjami (np. W Bielsku pod pewną cerkwią, podeszła do mnie na ulicy starsza Pani- zupełnie przypadkowy przechodzień, i widząc, że się rozglądam i cykam fotki sama podeszła i zagadała i zaczęła opowiadać niezwykłą historię o tej cerkwi;

innym razem na którejś z wiosek, gdzie chodziliśmy wokół cerkiewki szukając jakiś otwartych drzwi, nagle zjawiła się jakaś kobicinka z pytaniem: „A czego tu szuka, a” ? Biggrin i też zaczęła się kolejna, pełna ciepła opowieść;

jeszcze jeden przypadek trafił nam się pod malutkim, prywatnym skansenem (ale to już w Białowieży), gdzie podjechaliśmy już zbyt późno bu było zamknięte, ale postanowiłam i tak porobić trochę fotek zza obladrowego płotu i nagle... jak spod ziemi wyrósł przed nami starszy pan w myśliwskim kapelutku z piórkiem:), z pytaniem czy chcemy wejść do środka? wyobrażacie sobie nasze zdziwienie, nie dość że pan otworzył skansen, to jeszcze oprowadził, poopowiadał i dał namiar na swój kontakt na przyszłość, bo okazało się, że ten miły, starszy Pan to lokalny Przewodnik po Rezerwacie Ochrony Ścisłej, do którego tym razem niestety nie dotarliśmy, ale kontakt przyda się na zaś:); sami więc widzicie, że niezwykła otwartość tych ludzi jest w nieco innym wymiarze do jakiego przywykliśmy na co dzień.

My na Podlasie wrócimy kiedys jeszcze... pewnie wczesną wiosną, bo takie przynajmniej mamy na tę chwilę założenie: bo nie zdążyliśmy odwiedzić Tatarów, bo nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkich wiosek drewnianego Szlaku Otwartych Okiennic, bo nie zdążyliśmy otrzeć się o Polesie, bo nie zdążyliśmy powąchać tutejszych bagien i mokradeł, nie zdążyliśmy popodziwiać wielu cudnych cerkiewek, których mam już zrobioną całą listę na następny raz:), choćby tylko tych w: Puchłach, w Narwii, w Łosince, w Rogaczach, w Krynoczce, w Anusinie, w Koterce, itd..... i mamy nadzieję, że następnym razem uda nam się tu przyjechać na trochę dłużej niż 3 dni i popodziwiać ten zaczarowany region - tym razem w scenerii białego, wiosennego kwiecia.

.

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 5 dni 10 godzin temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

jedziemy dalej ...

kierunek: Białowieża

Z pierwotnej, prastarej, przepastnej kniei, która niegdyś otulała cały kontynent od Atlantyku aż po Ural, dziś pozostał jedynie malutki jej fragmencik, to właśnie tutaj znajdziemy ostatni taki las.... prawdziwy zielony klejnot... umiejscowiony na pograniczu Białorusi - nasze zielone, narodowe płuca  - Puszczę Białowieską- gdzie możemy podziwiać niezmienione od wieków: ols, grąd i bór, w których żyje największa na świecie populacja wolnego żubra.

Znajdziemy tu też samą Białowieżę, która bez wątpienia zasługuje dzisiaj na miano turystycznej „perełki Podlasia”. ( my bylismy tam 4 lata temu, a więc mieliśmy to szczęście, że zobaczylismy ten cudny las zanim wtargnął tam szalony Szyszko  Crazy

Białowieża jest piękną osadą, w zasadzie wsią ale o takim małomiasteczkowym charakterze; schowaną wśród Puszczy zachowała jednak swój klimat mimo szturmu turystów; jest osadą z wieloma ciekawymi miejscami i sporą ilością zabytków z XIX i z początków XX w.

Pierwsze wzmianki historyczne o Białowieży sięgają bardzo dawnych czasów, bo aż XV wieku i mówią o starym, myśliwskim dworze zwieńczonym białą wieżą. Stąd też pochodzi zapewne nazwa miejscowości.

Białowieża od zawsze była łakomym kąskiem dla wielu; polowali tu królowie, polowali carowie, a różni przywódcy od dziesiątek lat mieli tu swoje „dziuple” schowane przed oczami świata; jeszcze przed wojną również Niemcy robili zakusy na białowieskie tereny chcąc przywrócić tutaj, poprzez swój tajny program badawczy - tura do życia.

Nasza jesienna wycieczka do Białowieży miała na celu bardziej plenerową szwędaczkę i podążanie po utartych szlakach, gdzie czas spędzaliśmy głównie na spacerach; chcieliśmy powdychać troszkę puszczańskiego powietrza i nacieszyć oczy jesiennymi widokami pięknej, październikowej pogody.

Dla samej Puszczy Białowieskiej warto tu z pewnością przyjechać o każdej porze roku, bo widoki będą z pewnością rewelacyjne i zimą i latem, ale przede wszystkim wiosną; bo właśnie wiosną kiedy na dnie lasu fenomenalnie rozkwitają całe dywany przylaszczek, a zaraz po nich zawilców, kiedy obłędnie kwitnie czosnek niedźwiedzi, kokorycz, ziarnopłon, śledziennica i mnóstwo innych leśnych gatunków, które wiosną zamieniają runo puszczy w wielobarwny dywan, wtedy musi być tu najpiękniej - gdy ten prastary las zaczyna rozkwitać, dlatego następną naszą wyprawę, (tym razem do Rezerwatu Ochrony Ścisłej) zaplanowaliśmy właśnie na wiosnę, rozmyślnie omijając tę atrakcję tym razem.

Nasz poranny spacer rozpoczynamy od Rezerwatu Pokazowego Żubra. Zdajemy sobie sprawę, że dla zwykłego turysty szansa zobaczenia żubra na wolności gdzieś poza puszczańskim matecznikiem nie jest zbyt duża, dlatego decydujemy się na wizytę w tym miejscu. Zwierzęta żyją tu w warunkach trochę zbliżonych do naturalnych, rezerwat bowiem to jest coś, co można by określić mianem jakby „pomiędzy zoo a wolnością”.

Dziś jest niedziela, więc żeby uniknąć późniejszego najazdu tłumków, decydujemy się na dość wczesną pobudkę, ale dzięki temu przybywamy tu jako pierwsi:). Za ok 2 godziny, jak opuszczaliśmy Rezerwat był tu już istny najazd Biggrin

W ciszy i spokoju podglądamy najpierw międzygatunkowe żubronie, będące genetyczną krzyżówką żubra z bydłem domowym. Program tworzenia żubronia ponoć nie powiódł się tak jak się na początku spodziewano z powodu rozmaitych komplikacji i został jakby zarzucony, jednakże na licznych stronach internetowych można odnaleźć sporo ciekawych informacji o owych krzyżówkach, z których wynika, że ów program wciąż jednak trwa... ; trochę żal nam było patrzeć na „nieudanego” żubronia ze zwisającymi rogami - to niestety jest efekt nie do końca udanej krzyżówki, a bidulek wygląda z tymi dyndającymi różkami naprawdę żałośnie.

Trochę żałosnie wyglądał żubroń, ze zwisającymi rogami sprawiającymi wrażenie jakby były wyłamane; to wynik braku wykształcenia się kości na której trzyma się róg

program tworzenia żubronia, czyli krzyżówki żubra z bydłem domowym nie powiódł się z powodu rozmaitych komplikacji i został zarzucony. Na stronie „Żubry w Polsce” znajduje się jednak bardzo ciekawa zakładka opowiadająca o owych krzyżówkach, z której wynika, że ów  program wciąż jednak  trwa.

Ten z opadniętymi rogami  - w wyniku niewykształcenia się możdżenia, taka  nieudana krzyżówka, żubra z bydłem domowym. Ponieważ są dużo większe od krowy jak i żubra, miały być rasą mięsną. Ale są zbyt dzikie do hodowli i samce są bezpłodne.

Oglądamy tutaj też urocze koniki polskie, których dzikimi przodkami były tarpany, podziwiamy majestatyczne jelenie, płochliwe sarny pełne gracji, dziki, łosie, wilka, rysia, lisy i podziwiamy wiceprezesa puszczy- czyli pięknego, majestatycznego jelenia; aby w końcu dojść do głównego celu naszej dzisiejszej wizyty - do króla białowieskiej puszczy - do żubra.

Większość z Was pewnie nie podziela istnienia takich miejsc, ale to właśnie dzięki rezerwatom możemy podziwiać dziś żubry w tych okolicach w ogóle, bowiem historia Króla Białowieskiej Puszczy pełna jest dramatycznych momentów, a dzięki determinacji i staraniom wielu ludzi na przestrzeni kilkudziesięciu lat, udało się odtworzyć ten gatunek właśnie tu.

W pierwszej połowie XIX wieku Puszcza Białowieska była jedyną naturalną ostoją żubra nizinnego. Przed wybuchem I wojny światowej przebywało tu ponad 700 osobników. Wcześniej jednak zwierzęta stały się przez całe lata celem polowań władców, a potem stały się łupem żołnierzy niemieckich i kłusowników. Wiosną 1919 r. zginął ostatni żubr w Puszczy Białowieskiej. Ocalały jedynie zwierzęta trzymane w zwierzyńcach i ogrodach zoologicznych.

Pierwszym krokiem do restytucji żubra w Polsce w warunkach naturalnych było utworzenie zwierzyńca dla tych zwierząt niedaleko Białowieży w 1929 r. W latach trzydziestych przywożono zwierzęta m.in. z Niemiec, Danii i Szwecji. Pierwszy potomek osiedlonego żubra urodził się w 1937 r.

Zwierzęta szczęśliwie przetrwały II wojnę światową; w 1944 r. było ich już 17 sztuk. Dwa lata później zbudowano nowy rezerwat dla żubrów, a w 1952 roku pierwsze żubry zostały wypuszczone na wolność do puszczy; a pierwsze żubrze cielę urodziło się na wolności w 1957 r. i tak zaczął się sukces restytucji żubra na jego pradawnych terenach.

Obecnie w polskiej części Puszczy Białowieskiej żyje na wolności 456 żubrów, w tym ok 50 w zagrodach, a w całej puszczy białowieskiej wraz z częścią białoruską jest ich 785 sztuk.

wracamy do żuberków  Yes

taka sytuacja....  Pleasantry

wracamy do "miasta" 

znajdujemy przyjemna knajpkę

no i ... Żubr występuje w puszczy!  Preved

a dosłownie krok dalej Pańcio cudnie przygrywa nam na harmoszce

Po piwku  wracamy do Białowieży i udajemy się na spacer po Parku Pałacowym; ale Park Pałacowy niestety jest bez Pałacu, który nie dotrwał do naszych czasów a pozostała po nim tylko taka historyczna nazwa; ów park zajmuje dziś powierzchnię blisko 50 ha i jest tylko małą namiastką, a w zasadzie pamiątką z czasów carskich; możemy tu obejrzeć dawny park wraz ze stawami, który powstał w 1895 r. zaprojektowany w stylu angielskim.

Spacerując po parku możemy natknąć się na kilka pamiątek architektonicznych z czasów carskich i wcześniejszych; najpierw spotykamy stary Obelisk będący pamiątką polowań królewskich upamiętniający szczególnie udane polowanie na tych terenach króla Augusta III Sasa.

mamy piękny , jesienny październik.... 

najstarszy zabytek w Białowieży - obelisk na grobli w Parku Pałacowym ma dość ciekawą historię: Obelisk upamiętnia jedno z największych polowań królewskich w Puszczy Białowieskiej, które odbyło się  tu oku. Uczestniczył w nim sam król August III Sas wraz z rodziną i dworem.

W sierpniu 1915 roku obelisk został wywieziony przez wojsko rosyjskie w głąb Rosji. W 1921 roku, w drodze rewindykacji, powrócił do Polski. Rozłamany był na dwie części i mocno poobijany. Przez wiele lat przechowywano go w Warszawie. Do Białowieży przywieziono dopiero w 1938 roku, po dokonaniu renowacji. Obelisk ustawiono na niewielkim cementowym postumencie, w połowie grobli pomiędzy stawami.

Nieco dalej widać już pięknie słynny białowieski dworek myśliwski z 1845 roku, który dosłownie wygląda jak wyjęty z jakiejś rosyjskiej bajki...

Jest imponująco piękny w swej prostocie: drewniany, pomalowany na błękitny kolor, z mnóstwem ozdobnych detali z pięknie rzeźbionymi i zdobionymi szczytami, rogownikami, pazdurami a nawet z kozubkami :); dworek jest wprost uroczy; to najstarszy budynek znajdującym się w polskiej części Puszczy Białowieskiej. Od lat przyciąga wzrok miejscowych spacerowiczów i zachwyca turystów. Dworek należał niegdyś do Gubernatora Grodzieńskiego, a w 1860 r nocował w nim nawet sam car Aleksander II.

przepiękny drewniany Dworek Gubernatora Grodzieńskiego stoi w sercu Parku Pałacowego; to najstarszy budynek Białowieży: dworek pochodzi  z 1845 roku, obecnie mieści się w nim  Ośrodek Edukacji Przyrodniczej.

zdjęcie pod Dworkiem Gubernatora z samym Gubernatorem:) ( 1901 rok); zasoby z sieci rzecz jasna  Biggrin

Dalej majaczy w tle Brama z czerwonej cegły, będąca fragmentem dawnej bramy gospodarczej pałacu carskiego. Kawałek dalej możemy zobaczyć budynek dawnej stajni kozackiej a po sąsiedzku stoi niewielki drewniany budynek Zarządu, gdyż wzniesiono go dla zarządcy pałacu carskiego.

Zmierzamy do ciekawego Muzeum Białowieskiego Parku Narodowego, znajdującego się dokładnie na miejscu dawnego Pałacu Carskiego , gdzie przez godzinę podziwialiśmy puszczę ujętą w rewelacyjne multimedialne dioramy. Świetne miejsce, urządzone z rozmachem, jest bardzo ciekawe o ogromnych walorach dydaktycznych zarówno dla dzieci jak i dorosłych.

Szczerze mówiąc nie mogę się nadziwić, że upłynęło już tyle lat.... i żadna władza (powiedzmy z ostatnich 20-lat) nie zdecydowała się na odbudowę tego pałacu. Były nawet kiedyś, jeszcze w czasach komuny takie plany..., kiedy to Wydział PAN chciał odbudować z ruiny ten pałac i urządzić w nim pomieszczenia dla stacji biologicznej oraz Zakład Badania Ssaków, ale później się z tego wycofano i tym samym minęło już ponad 50 lat , kiedy to z krajobrazu Białowieży zniknął całkowicie najważniejszy obiekt - Pałac Carski cara Aleksandra III z 1889. Szkoda ogromna, że go nie odbudowano, moim zdaniem to nieodżałowana strata...

kiedyś Pałac wyglądał tak ( fota z sieci) : 

dziś w tym miejscu jest  świetne Muzeum 

spojrzenie na dioramy 

przekrój przez kurhan

Parku Pałacowego udajemy się na szlak Dębów Królewskich, żeby popodziwiać 300 i 400- letnie okazy tych pięknych drzew; choć to nie są najstarsze dęby w Białowieskim Parku, bo te znajdują się w Rezerwacie Ochrony Ścisłej jak również w białoruskiej części, ale chodzi nam też bardziej o to, żeby pobyć po prostu w lesie... i upić się tym powietrzem Biggrin

Po południu wracamy do Białowieży; po drodze mijamy stanowisko do obserwacji ptaków; okazuje się, że to teren łowny dość rzadko występującego w Polsce orlika krzykliwego; wchodzimy na chwilę na wieżę popatrzeć jakie ów orlik ma tu widoki na swoich rewirach łownych, ale rzecz jasna gospodarza nie możemy już tu spotkać, mamy jesień, więc orlik dawno już odleciał stąd w cieplejsze rejony.

Zatrzymujemy się jeszcze pod małym prywatnym skansenem, który znajduje się niedaleko stąd, ale niestety jest już zamknięty, końcu to październik i wszystko zamyka się wcześniej; wysiadamy jednak popstrykać fotki zza balasowego płota, a tu nagle jak spod ziemi wyrasta przed nami sympatyczny starszy Pan w myśliwskim kapelutku z piórkiem z pytaniem czy chcemy popatrzeć? No pewnie, że chcemy! A jakże! Pan w zasadzie już zamknął, ale po coś na moment się wrócił, i za chwilę zastał nas pod płotem i w taki to sposób, dzięki życzliwości tego Pana, pozwiedzaliśmy sobie klika fajnych chat z bliska w zupełnej samotności; jednakże mogliśmy pozwiedzać tylko z zewnątrz bo wszystkie chałupy Pan już wcześniej pozamykał bo chciał przed zmierzchem udać się do domu, a przez nas troszkę tu jeszcze zabawił opowiadając nam ciekawe rzeczy o tym miejscu i o pewnym pasjonacie budownictwa kresowego, założycielu tego miejsca - pewnym profesorze fizyki z Białegostoku, którego ten skansen jest prywatną kolekcją.

Brama Skansenu Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia jest otwarta dla turystów codziennie od maja do września; w październiku jest już czynne bardzo krótko; całujemy więc przysłowiową klamkę .., ale mamy jednak farta....

w prawym dolnym rogu siedzi ów przesympatyczny Pan, który poświęcił nam bezinteresownie swój czas

Piękna chata ze wsi Biała pochodzi z 1897 roku. Uwagę przyciąga piękny, słomiany dach, który został wykończony krzyżującymi się na kalenicy kozłami. Budynek stoi szczytem do drogi, tak jak kiedyś ustawiano chaty w tradycyjnych, wąskich zagrodach typu bielsko-hajnowskiego.

Nasz przemiły rozmówca okazał się być przyjacielem właściciela a prywatnie przewodnikiem po Rezerwacie Ochrony Ścisłej, którego wizytówka na pewno przyda się nam przed planowanym tu powrotem na wiosnę Biggrin

Skansen jest dość malutki, jak na prywatną kolekcję przystało, ale bardzo klimatyczny. Poświęcony jest i nosi nazwę Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia i obecnie jest jedną z najchętniej odwiedzanych atrakcji turystycznych w Białowieży. Znajdziemy tu kilka naprawdę godnych uwagi obiektów, jak kryta słomą chata ze wsi Biała, pochodząca z 1897 roku, dalej podziwiać możemy oborę, stajnię oraz inne pomieszczenia inwentarskie jak stojąca obok niewielka majsternia czyli pokryty słomą warsztacik pochodzący z lat 20. XX w,; jest tutaj tez stodoła, studnia z żurawiem i malutka prawosławna, kaplica pod wezwaniem św. Aleksandra Newskiego za wzór której posłużyła XVIII-wieczna kaplica ze znanej nam już wsi Nowoberezowo - dopełniające tę sielską kompozycję.

Warsztat ze wsi Widowo i stodoła ze wsi Koszele trafiły do skansenu w 1986 roku.

Pierwszym obiektem, który pojawił się w skansenie, był właśnie ten wiatrak-koźlak, przewieziony ze wsi Kotły koło Bielska Podlaskiego. Został on zbudowany w 1925 roku i pierwotnie stanowił nieodłączny element krajobrazu wsi Kuraszewo. Służył do przemiału zboża na mąkę razową i pytlową oraz do produkcji kaszy jęczmiennej. Do Białowieży trafił w roku 1978

Prawosławną, drewnianą kaplicę pod wezwaniem św. Aleksandra Newskiego wybudowano na planie ośmioboku. Za wzór posłużyła XVIII-wieczna kaplica ze wsi Nowe Berezowo.

Piea

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 7 godzin 10 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Piea, piękny kawałek bliskiego nam świata pokazujesz Yahoo

Bliskiego , bo kilometrowo niedaleko,więc idealne miejsce choćby na weekend ale założe się ,że wiele osób tam wciąż nie dotarło..

Zdjęcia cudowne !!! tak wspaniale pokazujesz zwierzaki, przyrodę w ciepłych barwach jesieni i śliczne , kolorowe  historyczne domki.

Już pierwsza fota mnie urzekła

No trip no life

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 5 dni 10 godzin temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

dzięki Nelciu; też mi się tak wydaje, że jednak małe jest zainteresowanie takimi klimatami.... ale my uwielbiamy szwędać się po róznych takich wioskach.... i w ogóle uwielbiamy Polskę; właśnie dzięki temu, że wyjeźdżamy często poza granice kraju, to te nasze krajowe wypady uzmysławiają nam w jakim pięknym kraju żyjemy; gdyby tylko wymienić polityków..... Crazy  Biggrin

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 5 dni 10 godzin temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Piea

_Huragan_
Obrazek użytkownika _Huragan_
Offline
Ostatnio: 1 dzień 5 godzin temu
Rejestracja: 13 cze 2015

Bardzo fajna i interesujaca relacja.Bialowieza to oczywiscie znana perelka tego regionu,ale reszta tak jak piszesz dla wielu Polakow troche egzotyka, bo jak widac po architekturze czy tej mieszance kultur to rzeczywiscie troche inna Polska .

https://marzycielskapoczta.pl/

Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 5 dni 10 godzin temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Witaj Huragan; no właśnie.... masz rację, to  totalna "egzotyka" , i choć miejsce znane - to jednak rzadko odwiedzane...

Piea

Strony

Wyszukaj w trip4cheap