Po bardzo przyjemnym, relaksującym (dla mnie dniu, przypłynęliśmy z powrotem do portu. Dostaliśmy pyszny obiadek i ruszyliśmy w drogę powrotną, zatrzymując się na godzinną kąpiel w bardzo przyjemnej lagunie, nazwy której niestety nie pamiętam, ale znajdowała się ona w pobliżu hotelu Phutara Resort. Woda była całkiem rześka, ale i tak było superowo. Przez chwile poczułam się jak tarzanka w jungli Nawet mieliśmy sporo szczęścia, bo oprócz naszej niewielkiej 8 osobowej grupki, nie było tam nikogo więcej.
Po kajakowaniu, które uważam za jedną z fajniejszych rozrywek w rejonie Krabi, udaliśmy się coś zjeść. Tym razem zrezygnowaliśmy z Nocnego Targu i poszliśmy do restauracji gdzie serwowano przepyszne kraby Jutro kolejny dzień plażingu, smażingu i nic nie robienia
Kolejny dzień w Krabi postanowiliśmy spędzić na plażowaniu przy Nopparat Thara beach. Ponoć jest to jedna z ładniejszych plaż w okolicach Krabi, zaraz po Railey Beach. Znajduje się ona w pobliżu Ao Nang. Po śniadanku, przepysznych Tajskich naleśnikach z nutellą i orzeźwiającym szejku arbuzowym złapaliśmy autobus do Ao Nang, wysiadając przy Noppart Thara beach. Od razu nam się spodobało, całkiem inaczej niż Ao Nang, zdecydowanie mniej ludzi, wręcz prawie w ogóle, idąc ponad kilometr wzdłóż plaży spotkaliśmy jedną turystkę czytającą książkę, kilku Tajów i bardzo sympatycznego pana kraba
Idąc dalej wzdłuż plaży zobaczyliśmy malutką wysepkę, całkiem nie daleko i ku naszemu zdiwieniu kilka osób przeprawiających się przez morze, które wyglądało na całkiem płytkie. Nie zastanawiając się długo, podążyliśmy śladem kilkuosobowej grupki. Woda w najgłębszym miejscu sięgała nam do pasa. Tak więc jakoś się udało nam przeprawić
Miejsce w którym się znaleźliśmy całkowicie podbiło nasze serca. Poza nami, było na wysepce może z 8 osób, rozproszonych, po różnych ustronnych miejscach, tak, że prawie w ogóle się nie widzieliśmy. To było dokładnie to czego szukaliśmy. Cisza, spokój, zapierające dech w piersiach widoki, cieplutkie morze, słonko muskające nasze ciała i nic nie robienie. Czas dla siebie, dla dobrej książki, dla nas Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie weszli w każdy zakamarek wysepki i nie obfotografowali jej dookoła
Marylka, rejsik pierwsza klasa, zdecydowanie bym sie skusiła
No trip no life
Po bardzo przyjemnym, relaksującym (dla mnie dniu, przypłynęliśmy z powrotem do portu. Dostaliśmy pyszny obiadek i ruszyliśmy w drogę powrotną, zatrzymując się na godzinną kąpiel w bardzo przyjemnej lagunie, nazwy której niestety nie pamiętam, ale znajdowała się ona w pobliżu hotelu Phutara Resort. Woda była całkiem rześka, ale i tak było superowo. Przez chwile poczułam się jak tarzanka w jungli Nawet mieliśmy sporo szczęścia, bo oprócz naszej niewielkiej 8 osobowej grupki, nie było tam nikogo więcej.
http://www.addicted-to-passion.com
Po kajakowaniu, które uważam za jedną z fajniejszych rozrywek w rejonie Krabi, udaliśmy się coś zjeść. Tym razem zrezygnowaliśmy z Nocnego Targu i poszliśmy do restauracji gdzie serwowano przepyszne kraby Jutro kolejny dzień plażingu, smażingu i nic nie robienia
http://www.addicted-to-passion.com
piękne sa Twoje zdjęcia! cudowne miejsce, ta zieleń, woda i kajaczki, cudo
pięknie ! fajna przygoda z kajakami
a kwiatek śliczny , na żywo to on wygląda jak sztuczny.. dostałam taki właśnie kwiat od kierowcy a fakultecie na Samui
Piękne widoki ! Fajna wycieczka, tym bardziej , że pierwszy raz na kajakch
Nie bałaś się, że coś Cię w tej wodzie dziabnie ???
Eeee...nie...w koncu siedzialam sobie wygodnie w kajaku
http://www.addicted-to-passion.com
Kolejny dzień w Krabi postanowiliśmy spędzić na plażowaniu przy Nopparat Thara beach. Ponoć jest to jedna z ładniejszych plaż w okolicach Krabi, zaraz po Railey Beach. Znajduje się ona w pobliżu Ao Nang. Po śniadanku, przepysznych Tajskich naleśnikach z nutellą i orzeźwiającym szejku arbuzowym złapaliśmy autobus do Ao Nang, wysiadając przy Noppart Thara beach. Od razu nam się spodobało, całkiem inaczej niż Ao Nang, zdecydowanie mniej ludzi, wręcz prawie w ogóle, idąc ponad kilometr wzdłóż plaży spotkaliśmy jedną turystkę czytającą książkę, kilku Tajów i bardzo sympatycznego pana kraba
http://www.addicted-to-passion.com
Idąc dalej wzdłuż plaży zobaczyliśmy malutką wysepkę, całkiem nie daleko i ku naszemu zdiwieniu kilka osób przeprawiających się przez morze, które wyglądało na całkiem płytkie. Nie zastanawiając się długo, podążyliśmy śladem kilkuosobowej grupki. Woda w najgłębszym miejscu sięgała nam do pasa. Tak więc jakoś się udało nam przeprawić
http://www.addicted-to-passion.com
Miejsce w którym się znaleźliśmy całkowicie podbiło nasze serca. Poza nami, było na wysepce może z 8 osób, rozproszonych, po różnych ustronnych miejscach, tak, że prawie w ogóle się nie widzieliśmy. To było dokładnie to czego szukaliśmy. Cisza, spokój, zapierające dech w piersiach widoki, cieplutkie morze, słonko muskające nasze ciała i nic nie robienie. Czas dla siebie, dla dobrej książki, dla nas Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie weszli w każdy zakamarek wysepki i nie obfotografowali jej dookoła
http://www.addicted-to-passion.com