Chyba juz trochę Was zanudziłam to juz konczymy nasza przygode z Kuala Lumpur, jeszcze tylko wieczorny spacer pod Petronaski, i z samego rana lecimy do Kuala Terangganu. Robimy ostatnie zakupy , pakujemy walizki przed nami tydzień nic nierobienia .
Skoro swit pobudka, nie jemy śniadania bo jest jeszcze za wcześnie, mamy odlot z lotniska Subang, trochę sie martwię, bo bardzo mało informacji jest o tym lotnisku w internecie, jak sie okazało zupełnie niepotrzebnie . Konsjerż zamawia nam taksówkę i za 50 MYR jedziemy na lotnisko . Faktycznie lotnisko jest malutkie i obsługuje lokalne linie głównie Firefly, Malindo Air. Wybraliśmy linie Firefly nie ukrywam że głównym motywem była cena, lot Air Asią wychodził dużo drożej . My zapłaciliśmy za 2 osoby 396 MYR . Samolot smieszny, malutki , juz takim kiedyś leciałam na Koh Samui, strachu nie było. W cenie na pokładzie orzeszki, lub ciasto i sok . Wszystko planowo i o czasie po godzinie o 10.45 lądujemy w Kuala Terengganu.
U miłej pani płacimy za kurs do portu Syahbandar to port z którego odpływają lokalne promy. Jak juz pisała Mika prom odpływa o 3 godzinach. My niestety załapujemy się na ostatni w ciagu dnia ten o godzinie 15. Nasz hotel ma swoja budkę w kt,órej kupujemy bilety za 55 Myr w jedna stronę za 1 osobe. Poczekalnia dość obskurna, spotykamy polaków którzy właśnie przypłynęli z Redangu, trochę rozmawiamy. Czas wlókł sie w nieskonczoność. No ale w końcu płyniemy, prom przypomina te które kursuja w Tajlandi na Koh Tao czy Koh Phangan. płynie się około godziny , na drewnianym pomoście tłocza się busiki z różnych hoteli, szybki załadunek naszych bagazy i jedziemy do hotelu. Tu krótka uwaga, prom płynie dalej wiec nie przesiadamy się na podstawiony obok prom, tylko wysiadamy, jesteśmy na miejscu w hotelu The Taaras
. Szybciutko wypełniamy dokumenty w recepcji i już wiozą nas do pokoju, mamy wykupiony najtańszy pokój Garden, ale widzimy że od razu wiozą nas do innego i tak dostajemy pokój Hill Garden. Pokój fajny , opr,ócz łóżka jest r,ówniez kanapa. W łazience wanna i prysznic. Na tarasie stół i foteliki. Widok na krzaczory ale na to byłam przygotowana. Na szybie naklejka ostrzegająca przed małpami, co jak się potem okazało było całkiem uzasadnione. Pierwsze kroki to plaża ...idziemy i już wiemy ze w tak cudnym miejscu jeszcze nie byliśmy.
Piasek przypomina mąke, jest oslepiająco biały, woda krystalicznie czysta i dno, bez jednej zielonej roślinki, coś pięknego.
Puma, czytam z zapartym tchem, girami już przebieram na myśl , że też tam będę niedługo , za 4 miesiące
Przynajmniej słońce jest zawsze za darmo ...
http://pieczatki-w-paszporcie.blogspot.com/
https://www.youtube.com/channel/UCf99mvhfOem4kTfGH5qBOGQ?sub_confirmation=1/
Kienia, chodzimy swoimi sladami he he ja przylatuje ...6.11 czyli dzien po waszym wyjezdzie..
No trip no life
Pumciu...ale czaderki ten part z ptaszyskami
dziobiące ptaszyska to po Petronaskach DRUGA ATRAKCJA która warta jest uwagi...:)
Pumcia, a ten jeden zalotnik z tym długim dziobem, to chyba jakoś bardzo sobie Ciebie upodobał bo jakieś takie maślane oczka miał..:)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Ptaszyska są super !
Świetne foty
WAW-FRA-BKK-SIN-USM-URT-BKK-FRA-KTW
Chyba juz trochę Was zanudziłam to juz konczymy nasza przygode z Kuala Lumpur, jeszcze tylko wieczorny spacer pod Petronaski, i z samego rana lecimy do Kuala Terangganu. Robimy ostatnie zakupy , pakujemy walizki przed nami tydzień nic nierobienia .
Skoro swit pobudka, nie jemy śniadania bo jest jeszcze za wcześnie, mamy odlot z lotniska Subang, trochę sie martwię, bo bardzo mało informacji jest o tym lotnisku w internecie, jak sie okazało zupełnie niepotrzebnie . Konsjerż zamawia nam taksówkę i za 50 MYR jedziemy na lotnisko . Faktycznie lotnisko jest malutkie i obsługuje lokalne linie głównie Firefly, Malindo Air. Wybraliśmy linie Firefly nie ukrywam że głównym motywem była cena, lot Air Asią wychodził dużo drożej . My zapłaciliśmy za 2 osoby 396 MYR . Samolot smieszny, malutki , juz takim kiedyś leciałam na Koh Samui, strachu nie było. W cenie na pokładzie orzeszki, lub ciasto i sok . Wszystko planowo i o czasie po godzinie o 10.45 lądujemy w Kuala Terengganu.
U miłej pani płacimy za kurs do portu Syahbandar to port z którego odpływają lokalne promy. Jak juz pisała Mika prom odpływa o 3 godzinach. My niestety załapujemy się na ostatni w ciagu dnia ten o godzinie 15. Nasz hotel ma swoja budkę w kt,órej kupujemy bilety za 55 Myr w jedna stronę za 1 osobe. Poczekalnia dość obskurna, spotykamy polaków którzy właśnie przypłynęli z Redangu, trochę rozmawiamy. Czas wlókł sie w nieskonczoność. No ale w końcu płyniemy, prom przypomina te które kursuja w Tajlandi na Koh Tao czy Koh Phangan. płynie się około godziny , na drewnianym pomoście tłocza się busiki z różnych hoteli, szybki załadunek naszych bagazy i jedziemy do hotelu. Tu krótka uwaga, prom płynie dalej wiec nie przesiadamy się na podstawiony obok prom, tylko wysiadamy, jesteśmy na miejscu w hotelu The Taaras
. Szybciutko wypełniamy dokumenty w recepcji i już wiozą nas do pokoju, mamy wykupiony najtańszy pokój Garden, ale widzimy że od razu wiozą nas do innego i tak dostajemy pokój Hill Garden. Pokój fajny , opr,ócz łóżka jest r,ówniez kanapa. W łazience wanna i prysznic. Na tarasie stół i foteliki. Widok na krzaczory ale na to byłam przygotowana. Na szybie naklejka ostrzegająca przed małpami, co jak się potem okazało było całkiem uzasadnione. Pierwsze kroki to plaża ...idziemy i już wiemy ze w tak cudnym miejscu jeszcze nie byliśmy.
Piasek przypomina mąke, jest oslepiająco biały, woda krystalicznie czysta i dno, bez jednej zielonej roślinki, coś pięknego.
W tle dzika plaża
Puma, co za widoki, cudne kolory, no pięknie !!!
Plumerio oj tak jeszcze Was pomęcze tymi lazurkami
Super, cieszę się bardzo