ostatni wypad w "starym roku" to odwiedziny zamkowego wzgórza "Rock of Dunamase" w Co.Laois
Już parokrotnie pokazywałem i pisałem co to za miejsce więc dziś,podobnie jak w przypadku ostatnich relacji,więcej zdjęć a mniej gadulstwa...
W pobliżu zamkowych ruin przebiega droga N80 łącząca stolice hrabst Laois i Carlow ,miasta Portlaois i Carlow. Można zostawić samochód na którymś z parkingów lub...na drodze. Jak komu wygodnie...
My najczęściej podjeżdżamy "pod same mury". Stamtąd już tylko kawałek do wzniesienia z zamkowymi ruinami.
W pozostałościach ,trudno dopatrzeć się kształtu jaki miał zamek przed "rozbiciem go" działami Cromwell,a. Można jedynie ocenić solidność murów które mimo swych rozmiarów poddały się armatnim kulom...
"Widoki na okolicę" to dodatkowa atrakcja...
Tego dnia solidnie powiewało a "zamkowe resztki" nie dawały schronienie przed zimnym wiatrem...
Solidnie "zawiani" postanawiamy przejść na wzgórze "vis a vis" . Jest porośnięte lasem co dawało nadzieję na ochronę przed wiatrem...
Droga utwardzona,a wiatru rzeczywiście "nie czuć". Ruszamy wolnym krokiem...
Można rozpiąć kurtki,zdjąć kaptury ; )
Zadziwia nas..."zieloność paproci". W innych miejscach (wybrzeże) wszystkie sa już..."zimowo rude" !!!
Na tym wzgórzu (naprzeciw zamkowego) stał ,wedle legeny, drugi zamek. Został zdobyty i zburzony znacznie wcześniej od głównego zamku". Tak głosi wieść i...na porośniętym drzewami stoku dostrzegliśmy pozostałośći po murach i innych kamiennych budowlach. Czyżby więc mit okazał sie prawdą ???
Warto by było wspiąć sie na sam szczyt aby dokładniej przyjrzeć się "owym kamieniom"...Ale ,to dopiero latem ; ) Teraz zerkamy na przysłoniety drzewami "Rock of Dunamase" i wracamy na parking.
To ostatnia w "starym roku wycieczka". Niezbyt długa ale..."napowietrzyła nas na maxa" ; )))
A kolejne fotki będą już noworoczne. Z dzisiejszego spaceru nad..."zamarznięte jezioro"...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Najlepiej pisać relację "na bieżąco",tak myślę,dlatego dziś fotki z wczorajszego wypadu nad "zamarznięte jezioro" ; )
Pewnie teraz nastąpi "długa przerwa" w wycieczkowaniu,ponieważ liczba "zarażonych covidem" urosła do wartośći niemal pięciu tysięcy : (
Irlandia rozważa możliwość "całkowitego lockdown,u" : (((
Ale,póki co,ponieważ pogoda dopisała,złamaliśmy ograniczenia w przemieszczaniu sie o jakieś drobne...pięćdziesiąt kilometrów ; )
Naszym celem była okolica wokół jeziora Derryounce nieopodal miasteczka Portarlington Co.Laois
Na miejscu okazało się,jak to często bywa,że podobny pomysł miało "kilka osób" i były kłopoty ze znalezieniem wolnego miejsca na parkingu. W końcu udało się "zacumować" i ruszyliśmy na spacer.
Droga z parkingu wiedzie przez lasek aby za niewielkim wzniesieniem "otworzyć się" widokiem na jezioro. Choć widzielismy po drodze zamarznięte kałuże to pokrywa lodowa na zbiorniku troche nas zaskoczyła...
"lód na stawie" to nieczęsta atrakcja w Irlandii. Wszyscy próbowali "nacieszyć się" sytuacją. Choć "sposoby wyrażania radości" były różne ; )
"lodowe fotki" to wielka gratka więc i my nie mogliśmy sobie odmówić tej frajdy ; )
Ale,nie po "sam lód" tam pojechaliśmy. Czas rozpocząć obejście "małej pętli". Szlaki spacerowe są podzielone na trzy : duża,średnia i mała pętla. Wybraliśmy tę ostatnią uważając że...o tej porze roku,wystarczy ...
Droga z poczatku wiedzie wzdłuż brzegów jeziora.
na niewielką wysepkę prowadzi "siatkowy mostek". Nie mogliśmy sobie odmówić "zdobycia wysepki" ; )
"wyspiarski widoczek...
Do drogi "przybliżyła się" ściana lasu. Będzie nas teraz kusiła swoimi ,mrocznymi duktami...
My jednak uparcie trzymaliśmy sie głównego szlaku. W połowie pętli,droga oddala sie od jeziora i otacza nas mroczny ale znacznie cieplejszy od otwartej przestrzeni las...
Miedzy drzewami,od nasłonecznionej strony widać..."obłoki pary". Słoneczko topi zmarzlinę na leśnym poszyciu...
Czasem obrzeże leśnej drogi zdaje sie być ogrodzone "parkanem z drzew"...
Odcinki "otwarte" są wciąż oszronione. W nocy musiał być "siarczysty mróz",jakieś...cztery stopnie ; )
Na tych wciąż oszronionych odcinkach,najwięcej atrakcji do sfocenia ; )
Wychodzimy z lasu na odcinek łąkowy. Tu także sporo rzeczy przyciągajacych wzrok. Czy to "pozostałości staroroczne",czy Rudziki "buszujace wśród zmarzniętej trawy...
Basia nie przepuści żadnej z potencjalnych atrakcji. Foci..."i psoci",zawzięcie ; )))
Droga ponownie przybliża sie do jeziora. Do zakończenia spaceru ostatnie pięćset metrów...
Robimy ostatnie fotki i zmykamy do domciu.
Teraz ,gdy widze za oknem typowo irlandzki krajobraz (dziś "leje i eieje),rad jestem że nas wczoraj podkusiło do wycieczkowania ; ))
Niestety,nie jestem w stanie zapodać gdzie i kiedy odbedzie sie nasz wyspiarski spacerek...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Miałem nie wstawiać więcej relacji z naszych z Basią wycieczek po Irlandii. Wiadomo z jakiego powodu...
Ale,raz że "czas leczy rany" a dwa może i ktoś zagląda do "wyspiarskich relacji" !???
Nie będe wstawiał "wszystkiego co było". Wystarczą "migawki" od Maja br. Będzie niewiele słów a sporo zdjęć. Moich zdjęć ; )
Na początek,wycieczka nad River Barrow do St.Mullins...
To miejsce było niegdyś "atrakcyjne religijnie",potem "zaadoptowali je irlandcy hipisi",a teraz zjeżdżaja tu ludziska na "pierwszą w roku majówkę"
Dygresja, gdy tam bylismy obowiązywały ograniczenia covidowe w podróżowaniu po wyspie. Stąd...były miejsca na parkingu ; )
Nasze wypady chrakateryzuje to że,"nie gnamy na siłe". Jeśli po drodze "coś" wzbudzi nasze zainteresowanie,zatrzymujemy sie bez wahania...
Tego dnia ,"stop" wypadł w małym miasteczku Leighlinbridge. A powodem były...jakże by inaczej...ruiny zamku zwanego Black Castle.
Tak zamek jak i kamienny most na rzece Barrow były istotnym punktem w kontroli przemieszczania się pomiedzy prowincjami Leinster i Munster.
Co ciekawe,po przeciwnej stronie rzeki ( do Czarnego Zamku) ,zbudowano niemal bliźniaczy obiekt któremu nadano nazwę Zamek Biały. Niestety,nie dotrwał do naszych czasów.
Gadania koniec,teraz fotki ...
przysiedliśmy nad brzegiem ale za nic nie pamietam czy "spożywaliśmy cokolwiek" !??? ; ))
poszedłem sie przyjżeć "kamiennemu kołu"...jak to brzmi... ; )
okazało sie że służyło do...zgadnijcie ; )))
...jutro odpowiedź i wizyta w St.Mullins...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
cytując autora " ...Miałem nie wstawiać więcej relacji z naszych z Basią wycieczek po Irlandii. Wiadomo z jakiego powodu...
Ale,raz że "czas leczy rany" a dwa może i ktoś zagląda do "wyspiarskich relacji" !???
no więc nie wiadomo bo jestem tu nowy i zaglądnąłem
wracając do zagadki koła - sądzę, że do mielenia np. ziarna na mąkę
Nie przejrzałem całości i niebawem to zrobię, ale (+) za obejrzane foto i (-) za rozpoczęcie. Dlaczego minus?? Moim zdaniem niezbyt fortunny jest zarzut dla podróżników, że Irlandia to miejsce na zarobek; nie byłem, bo mi się nie złożyło, a i ze znajomych nikt tam w tym celu nie pojechał.
...witam,wpierw odpowiedź dotycząca "kamiennego koła". To rodzaj zgniatarki który mozna napotkać jedynie w tym rejonie Irlandii. A służyło głownie ("koło) do przyżądzania specjalnej masy z miału węglowego. Koń ciągnął je po utwardzonym podłożu na małym okręgu. Przygotowywano masę z miału węglowego,specjalnej glinki i wody. Całość układano "pod koło".
Gdy wszystko było należycie "sprasowane", lepiono kulki którymi po wyschnięciu palono w kuchennych piecach. Okazjonalnie używano "maszyny" do zgniatania kośći i wapienia.
Tak to wyglądało ( fotka z netu)...
Dojeżdżamy do St.Mullins. Auto możemy zostawić na parkingu przy ruinach opactwa ale nas kusi aby zjechać nad brzeg rzeki. Owocuje to tym,że...musimy wracać na parking ponieważ "ścisk samochodowy" jest niewyobrażalny ; )
Zanim wyruszymy na spacer, "obowiązkowe kawociastko". Udaje sie nam nawet znaleźć wolny stolik "pod wisienką". A może to "migdałowiec" !??? ; )
Gdy odeszliśmy "od stołu", mogliśmy sie przekonać że znalezienie wolnego stolika było naprawdę "wygrana na loterii" ; )) Tłumek "rósł w oczach"...
Wybieramy wędrówkę "w lewo". Tak pogoda jak i "akcenty" ,mocno wiosenna...
w czystej wodzie widać "ślady ryb"...
oraz "podwodne kwiatki" ; )) Tu pytanie: "dlaczego,nie było opadów deszczu,część kwiatów rośnie "pod wodą" !??? ; )
jutro odpowiedź i migawki ze spacerku "w prawo"...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...co do "podwodnych kwiatków" rosnących na dnie rzeki Barrow. Oczywiście w "normalnym czasie" rosną na suchym lądzie. Jedynie w czsie oceanicznego przypływu spływ wód rzecznych jest wyhamowywany i woda podnosi się zalewając brzegi.
Teraz pora na wedrówkę "w prawo". Ta trasa jest dłuższa więc spacer zajmnie nam "kilka minut" ; )
Ogladamy pozostałości po "czasach hippisowskich"...
i widoczne na wzgórzu ruiny opactwa...
droga przez cały czas biegnie wzdłuż brzegu Barrow...
zaciekawiły nas przydrożne "posiadłości". Małe działki z domkami typowo letniskowymi...
w miejscach gdzie rzeka oddala sie od drogi,na łąkach "buszują mustangi" ; )
a my,niestrudzenie maszerujemy "przed siebie"...
rzeka i znów jest "przy drodze"...
na niewielkim odcinku,od rzeki oddziela sie kanał...
połaczenia kanału z rzeką "strzeże" śluza...
przy śluzie kilka "pływadełek" z czego jedno wyglada jak z "rysunku w dzieciecej książeczce" ; )
w tym miejscu zrobiliśmy sobie "stop,a przedpowrotnego". Dobry czas na "puszeczkę 0,0%"...
to i tyle z wycieczki do St.Mullins. Najważniesze że dopisała tak pogoda ,jak i Wiosna ; )))
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
ostatni wypad w "starym roku" to odwiedziny zamkowego wzgórza "Rock of Dunamase" w Co.Laois
Już parokrotnie pokazywałem i pisałem co to za miejsce więc dziś,podobnie jak w przypadku ostatnich relacji,więcej zdjęć a mniej gadulstwa...
W pobliżu zamkowych ruin przebiega droga N80 łącząca stolice hrabst Laois i Carlow ,miasta Portlaois i Carlow. Można zostawić samochód na którymś z parkingów lub...na drodze. Jak komu wygodnie...
My najczęściej podjeżdżamy "pod same mury". Stamtąd już tylko kawałek do wzniesienia z zamkowymi ruinami.
W pozostałościach ,trudno dopatrzeć się kształtu jaki miał zamek przed "rozbiciem go" działami Cromwell,a. Można jedynie ocenić solidność murów które mimo swych rozmiarów poddały się armatnim kulom...
"Widoki na okolicę" to dodatkowa atrakcja...
Tego dnia solidnie powiewało a "zamkowe resztki" nie dawały schronienie przed zimnym wiatrem...
Solidnie "zawiani" postanawiamy przejść na wzgórze "vis a vis" . Jest porośnięte lasem co dawało nadzieję na ochronę przed wiatrem...
Droga utwardzona,a wiatru rzeczywiście "nie czuć". Ruszamy wolnym krokiem...
Można rozpiąć kurtki,zdjąć kaptury ; )
Zadziwia nas..."zieloność paproci". W innych miejscach (wybrzeże) wszystkie sa już..."zimowo rude" !!!
Na tym wzgórzu (naprzeciw zamkowego) stał ,wedle legeny, drugi zamek. Został zdobyty i zburzony znacznie wcześniej od głównego zamku". Tak głosi wieść i...na porośniętym drzewami stoku dostrzegliśmy pozostałośći po murach i innych kamiennych budowlach. Czyżby więc mit okazał sie prawdą ???
Warto by było wspiąć sie na sam szczyt aby dokładniej przyjrzeć się "owym kamieniom"...Ale ,to dopiero latem ; ) Teraz zerkamy na przysłoniety drzewami "Rock of Dunamase" i wracamy na parking.
To ostatnia w "starym roku wycieczka". Niezbyt długa ale..."napowietrzyła nas na maxa" ; )))
A kolejne fotki będą już noworoczne. Z dzisiejszego spaceru nad..."zamarznięte jezioro"...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Niesamowite jest to zanurzanie się w tak intenyswnej zieloności w miesiącu... styczniu.
Ruinki bardzo malownicze , tylkod dlaczego oglądaliście je "zawiani' ?
No trip no life
Nel, brawo za "zawianych" - co zresztą widać na zdjęciach
Ruinki nie tylko malownicze ale i fotogeniczne (ale to chyba za sprawą fotografów).
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Najlepiej pisać relację "na bieżąco",tak myślę,dlatego dziś fotki z wczorajszego wypadu nad "zamarznięte jezioro" ; )
Pewnie teraz nastąpi "długa przerwa" w wycieczkowaniu,ponieważ liczba "zarażonych covidem" urosła do wartośći niemal pięciu tysięcy : (
Irlandia rozważa możliwość "całkowitego lockdown,u" : (((
Ale,póki co,ponieważ pogoda dopisała,złamaliśmy ograniczenia w przemieszczaniu sie o jakieś drobne...pięćdziesiąt kilometrów ; )
Naszym celem była okolica wokół jeziora Derryounce nieopodal miasteczka Portarlington Co.Laois
Na miejscu okazało się,jak to często bywa,że podobny pomysł miało "kilka osób" i były kłopoty ze znalezieniem wolnego miejsca na parkingu. W końcu udało się "zacumować" i ruszyliśmy na spacer.
Droga z parkingu wiedzie przez lasek aby za niewielkim wzniesieniem "otworzyć się" widokiem na jezioro. Choć widzielismy po drodze zamarznięte kałuże to pokrywa lodowa na zbiorniku troche nas zaskoczyła...
"lód na stawie" to nieczęsta atrakcja w Irlandii. Wszyscy próbowali "nacieszyć się" sytuacją. Choć "sposoby wyrażania radości" były różne ; )
"lodowe fotki" to wielka gratka więc i my nie mogliśmy sobie odmówić tej frajdy ; )
Ale,nie po "sam lód" tam pojechaliśmy. Czas rozpocząć obejście "małej pętli". Szlaki spacerowe są podzielone na trzy : duża,średnia i mała pętla. Wybraliśmy tę ostatnią uważając że...o tej porze roku,wystarczy ...
Droga z poczatku wiedzie wzdłuż brzegów jeziora.
na niewielką wysepkę prowadzi "siatkowy mostek". Nie mogliśmy sobie odmówić "zdobycia wysepki" ; )
"wyspiarski widoczek...
Do drogi "przybliżyła się" ściana lasu. Będzie nas teraz kusiła swoimi ,mrocznymi duktami...
My jednak uparcie trzymaliśmy sie głównego szlaku. W połowie pętli,droga oddala sie od jeziora i otacza nas mroczny ale znacznie cieplejszy od otwartej przestrzeni las...
Miedzy drzewami,od nasłonecznionej strony widać..."obłoki pary". Słoneczko topi zmarzlinę na leśnym poszyciu...
Czasem obrzeże leśnej drogi zdaje sie być ogrodzone "parkanem z drzew"...
Odcinki "otwarte" są wciąż oszronione. W nocy musiał być "siarczysty mróz",jakieś...cztery stopnie ; )
Na tych wciąż oszronionych odcinkach,najwięcej atrakcji do sfocenia ; )
Wychodzimy z lasu na odcinek łąkowy. Tu także sporo rzeczy przyciągajacych wzrok. Czy to "pozostałości staroroczne",czy Rudziki "buszujace wśród zmarzniętej trawy...
Basia nie przepuści żadnej z potencjalnych atrakcji. Foci..."i psoci",zawzięcie ; )))
Droga ponownie przybliża sie do jeziora. Do zakończenia spaceru ostatnie pięćset metrów...
Robimy ostatnie fotki i zmykamy do domciu.
Teraz ,gdy widze za oknem typowo irlandzki krajobraz (dziś "leje i eieje),rad jestem że nas wczoraj podkusiło do wycieczkowania ; ))
Niestety,nie jestem w stanie zapodać gdzie i kiedy odbedzie sie nasz wyspiarski spacerek...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radeeeeeeeeeeek ,rany .. ile to juz czasu minęło
Chyba nie myślisz,że my tu zapomnimy o twojej drugiej a może teraz pierwszej ojczyżnie ?
Coś ci tu optymistycznego wrzucę ,aby cię zmotywować do dalszego pisania .
No trip no life
...aszszszsz ta Nel to jest...i Asia-A też ; )))
Miałem nie wstawiać więcej relacji z naszych z Basią wycieczek po Irlandii. Wiadomo z jakiego powodu...
Ale,raz że "czas leczy rany" a dwa może i ktoś zagląda do "wyspiarskich relacji" !???
Nie będe wstawiał "wszystkiego co było". Wystarczą "migawki" od Maja br. Będzie niewiele słów a sporo zdjęć. Moich zdjęć ; )
Na początek,wycieczka nad River Barrow do St.Mullins...
To miejsce było niegdyś "atrakcyjne religijnie",potem "zaadoptowali je irlandcy hipisi",a teraz zjeżdżaja tu ludziska na "pierwszą w roku majówkę"
Dygresja, gdy tam bylismy obowiązywały ograniczenia covidowe w podróżowaniu po wyspie. Stąd...były miejsca na parkingu ; )
Nasze wypady chrakateryzuje to że,"nie gnamy na siłe". Jeśli po drodze "coś" wzbudzi nasze zainteresowanie,zatrzymujemy sie bez wahania...
Tego dnia ,"stop" wypadł w małym miasteczku Leighlinbridge. A powodem były...jakże by inaczej...ruiny zamku zwanego Black Castle.
Tak zamek jak i kamienny most na rzece Barrow były istotnym punktem w kontroli przemieszczania się pomiedzy prowincjami Leinster i Munster.
Co ciekawe,po przeciwnej stronie rzeki ( do Czarnego Zamku) ,zbudowano niemal bliźniaczy obiekt któremu nadano nazwę Zamek Biały. Niestety,nie dotrwał do naszych czasów.
Gadania koniec,teraz fotki ...
przysiedliśmy nad brzegiem ale za nic nie pamietam czy "spożywaliśmy cokolwiek" !??? ; ))
poszedłem sie przyjżeć "kamiennemu kołu"...jak to brzmi... ; )
okazało sie że służyło do...zgadnijcie ; )))
...jutro odpowiedź i wizyta w St.Mullins...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek, nareszcie fajnie ,że dalej kręcisz "Irish story "
Jak to nie pamiętasz, kawociastko było na pewno
To koło jak nic do tortur służyło brrr. tak mi się jakoś brutalnie skojarzyło
No trip no life
cytując autora " ...Miałem nie wstawiać więcej relacji z naszych z Basią wycieczek po Irlandii. Wiadomo z jakiego powodu...
Ale,raz że "czas leczy rany" a dwa może i ktoś zagląda do "wyspiarskich relacji" !???
no więc nie wiadomo bo jestem tu nowy i zaglądnąłem
wracając do zagadki koła - sądzę, że do mielenia np. ziarna na mąkę
Nie przejrzałem całości i niebawem to zrobię, ale (+) za obejrzane foto i (-) za rozpoczęcie. Dlaczego minus?? Moim zdaniem niezbyt fortunny jest zarzut dla podróżników, że Irlandia to miejsce na zarobek; nie byłem, bo mi się nie złożyło, a i ze znajomych nikt tam w tym celu nie pojechał.
pozdrawiam i przepraszam za pierwsze odczucia
papuas
...witam,wpierw odpowiedź dotycząca "kamiennego koła". To rodzaj zgniatarki który mozna napotkać jedynie w tym rejonie Irlandii. A służyło głownie ("koło) do przyżądzania specjalnej masy z miału węglowego. Koń ciągnął je po utwardzonym podłożu na małym okręgu. Przygotowywano masę z miału węglowego,specjalnej glinki i wody. Całość układano "pod koło".
Gdy wszystko było należycie "sprasowane", lepiono kulki którymi po wyschnięciu palono w kuchennych piecach. Okazjonalnie używano "maszyny" do zgniatania kośći i wapienia.
Tak to wyglądało ( fotka z netu)...
Dojeżdżamy do St.Mullins. Auto możemy zostawić na parkingu przy ruinach opactwa ale nas kusi aby zjechać nad brzeg rzeki. Owocuje to tym,że...musimy wracać na parking ponieważ "ścisk samochodowy" jest niewyobrażalny ; )
Zanim wyruszymy na spacer, "obowiązkowe kawociastko". Udaje sie nam nawet znaleźć wolny stolik "pod wisienką". A może to "migdałowiec" !??? ; )
Gdy odeszliśmy "od stołu", mogliśmy sie przekonać że znalezienie wolnego stolika było naprawdę "wygrana na loterii" ; )) Tłumek "rósł w oczach"...
Wybieramy wędrówkę "w lewo". Tak pogoda jak i "akcenty" ,mocno wiosenna...
w czystej wodzie widać "ślady ryb"...
oraz "podwodne kwiatki" ; )) Tu pytanie: "dlaczego,nie było opadów deszczu,część kwiatów rośnie "pod wodą" !??? ; )
jutro odpowiedź i migawki ze spacerku "w prawo"...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...co do "podwodnych kwiatków" rosnących na dnie rzeki Barrow. Oczywiście w "normalnym czasie" rosną na suchym lądzie. Jedynie w czsie oceanicznego przypływu spływ wód rzecznych jest wyhamowywany i woda podnosi się zalewając brzegi.
Teraz pora na wedrówkę "w prawo". Ta trasa jest dłuższa więc spacer zajmnie nam "kilka minut" ; )
Ogladamy pozostałości po "czasach hippisowskich"...
i widoczne na wzgórzu ruiny opactwa...
droga przez cały czas biegnie wzdłuż brzegu Barrow...
zaciekawiły nas przydrożne "posiadłości". Małe działki z domkami typowo letniskowymi...
w miejscach gdzie rzeka oddala sie od drogi,na łąkach "buszują mustangi" ; )
a my,niestrudzenie maszerujemy "przed siebie"...
rzeka i znów jest "przy drodze"...
na niewielkim odcinku,od rzeki oddziela sie kanał...
połaczenia kanału z rzeką "strzeże" śluza...
przy śluzie kilka "pływadełek" z czego jedno wyglada jak z "rysunku w dzieciecej książeczce" ; )
w tym miejscu zrobiliśmy sobie "stop,a przedpowrotnego". Dobry czas na "puszeczkę 0,0%"...
to i tyle z wycieczki do St.Mullins. Najważniesze że dopisała tak pogoda ,jak i Wiosna ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav