Huragan - wszędzie tam, gdzie zieleń jest regularnie nawadniana i teren pielęgnowany, a więc w zabytkach i tego typu przybytkach jest zielono, a nawet kolorowo; również przy cenotafach czy świątyniach Khajuraho było zielono i śmieci tam nie uświadczysz.
Asia-A - no niestety nie odpowiem na Twe pytania, bo zupełnie niepamiątkowy jestem, nie kupuję, nie interesują mnie ceny itd; na kiermaszu przyglądałem się po prostu metodom miejscowego rękodzielnictwa. Wieczorne tańce też obejrzane jako ciekawostka, bo sposobu wykonania ocenić nie potrafię; ale jakoś specjalnie mnie nie zachwyciły czy wpadły w pamięć.
Kilka foto z okolic jarmarkowych - kobiety ubrane prawie wyłącznie w sari, a mężczyżni raczej po europejsku, chociaż niektórzy mają takie spodnie uformowane z pasa tkaniny. Bagaże często transportowane na głowach, a z ciekawostek uliczna wyciskarka soku z trzciny cukrowej i możliwość zakupu pożywienia dla świętej (krowy).
Skoro świt safari w PN Panna; tym razem jedziemy małymi dżipami. Charakterystyka tropiciela zainteresowanego jedynie aby nas jak szybciej zawieźć nad rzekę już była. Rodzina miała więcej szczęścia, bo ich przewodnik wypatrzył i lamparta i stado ukrytych w trawie psowatych - chyba cyjon rudy. Niektóre plenery PN bardzo piękne. Na pocieszenie podjeżdżamy blisko stada langurów i robię niezłe foto małp.
Zapomniałem dodać, że foto lamparta szwagra, bo my pędziliśmy nad rzekę tropić krokodyle. No jeszcze parę, a tego cyjona zobaczyłem dopiero na komputerze bo pstrykałem suchą trawę na wszelki przypadek.
Po powrocie z safari idziemy z przewodnikiem pochodzić po wiosce i popatrzeć na zwykłe życie. Mijamy starą świątynię i wchodzimy między zabudowania. Z tych sławnych świątyń zachowała się tylko część, ale myślę, że co najmniej jeszcze jedną dało by się odtworzyć, gdyby tak "pochodzić po ludziach" i pozbierać. Również wydaje się, że życie wioski to nie była pozoracja "pod turystę", bo obejścia zróżnicowane, a i pompy z wodą miały powodzenie.
Jest jak widać domowa kapliczka, jest kuchnia na podwórzu i pani pokazująca rozcieranie na mąkę.
Idziemy dalej - jakaś lokalna kapliczka, tylko te figurki jakby znajome.
Wnętrze też znajome, a dalej ... no ten przebił wszystkich - rozbudowuje dom-świątynię. Potem wchodzimy do wnętrza domu przed którym oryginalna, gliniana chyba szafka na przybory toaletowe. Jest łazienka, jest sypialnia; takie plecione łóżka to wygodne muszą być, bo układają się wg ciała. Tylko krótkie jakieś.
We wiosce pompy z wodą zawsze mają powodzenie, są i rezydencje przystosowane do wprowadzania jednośladów i kończąc wątek Khajuraho to dla nas dziwne te ichnie supermarkety i centra; ale przepędźmy złe obrazy i złe duchy frędzlami ciężarówki.
To jeszcze kilka foto na temat uprawy ryżu i jedziemy na dworzec kolejowy do Satny, a dalej nocnym sypialnym pociągiem do Waranasi. Uprawy chronione są przed zwierzętami murkami lub płotami, a czasem tylko zasiekami z suchych gałęzi.
Wieczorem ruch na drodze do dworca znikomy. I już czekamy na pociąg, gdy po torach przechadza się święta; z jednej strony wysoki peron, z drugiej płot z siatki, ani chybi dojdzie do wypadku i nici z podróży. Na szczęście w niektórych przęsłach nie było siatki i święta zdołała się ewakuować.
Coś wypatrzyłeś ciekawego na jarmarku? Na zdjęciach ciężko ocenić co byloby fajną pamiątką. A ceny do przełknięcia? Jest zwyczaj targowania się?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Huragan - wszędzie tam, gdzie zieleń jest regularnie nawadniana i teren pielęgnowany, a więc w zabytkach i tego typu przybytkach jest zielono, a nawet kolorowo; również przy cenotafach czy świątyniach Khajuraho było zielono i śmieci tam nie uświadczysz.
Asia-A - no niestety nie odpowiem na Twe pytania, bo zupełnie niepamiątkowy jestem, nie kupuję, nie interesują mnie ceny itd; na kiermaszu przyglądałem się po prostu metodom miejscowego rękodzielnictwa. Wieczorne tańce też obejrzane jako ciekawostka, bo sposobu wykonania ocenić nie potrafię; ale jakoś specjalnie mnie nie zachwyciły czy wpadły w pamięć.
papuas
Kilka foto z okolic jarmarkowych - kobiety ubrane prawie wyłącznie w sari, a mężczyżni raczej po europejsku, chociaż niektórzy mają takie spodnie uformowane z pasa tkaniny. Bagaże często transportowane na głowach, a z ciekawostek uliczna wyciskarka soku z trzciny cukrowej i możliwość zakupu pożywienia dla świętej (krowy).
papuas
Skoro świt safari w PN Panna; tym razem jedziemy małymi dżipami. Charakterystyka tropiciela zainteresowanego jedynie aby nas jak szybciej zawieźć nad rzekę już była. Rodzina miała więcej szczęścia, bo ich przewodnik wypatrzył i lamparta i stado ukrytych w trawie psowatych - chyba cyjon rudy. Niektóre plenery PN bardzo piękne. Na pocieszenie podjeżdżamy blisko stada langurów i robię niezłe foto małp.
papuas
nooo, piękne okazy upolowałeś a i ten pierwszy widoczek za parku niczego sobie
No trip no life
Zapomniałem dodać, że foto lamparta szwagra, bo my pędziliśmy nad rzekę tropić krokodyle. No jeszcze parę, a tego cyjona zobaczyłem dopiero na komputerze bo pstrykałem suchą trawę na wszelki przypadek.
papuas
Po powrocie z safari idziemy z przewodnikiem pochodzić po wiosce i popatrzeć na zwykłe życie. Mijamy starą świątynię i wchodzimy między zabudowania. Z tych sławnych świątyń zachowała się tylko część, ale myślę, że co najmniej jeszcze jedną dało by się odtworzyć, gdyby tak "pochodzić po ludziach" i pozbierać. Również wydaje się, że życie wioski to nie była pozoracja "pod turystę", bo obejścia zróżnicowane, a i pompy z wodą miały powodzenie.
Jest jak widać domowa kapliczka, jest kuchnia na podwórzu i pani pokazująca rozcieranie na mąkę.
papuas
Idziemy dalej - jakaś lokalna kapliczka, tylko te figurki jakby znajome.
Wnętrze też znajome, a dalej ... no ten przebił wszystkich - rozbudowuje dom-świątynię. Potem wchodzimy do wnętrza domu przed którym oryginalna, gliniana chyba szafka na przybory toaletowe. Jest łazienka, jest sypialnia; takie plecione łóżka to wygodne muszą być, bo układają się wg ciała. Tylko krótkie jakieś.
papuas
We wiosce pompy z wodą zawsze mają powodzenie, są i rezydencje przystosowane do wprowadzania jednośladów i kończąc wątek Khajuraho to dla nas dziwne te ichnie supermarkety i centra; ale przepędźmy złe obrazy i złe duchy frędzlami ciężarówki.
papuas
To jeszcze kilka foto na temat uprawy ryżu i jedziemy na dworzec kolejowy do Satny, a dalej nocnym sypialnym pociągiem do Waranasi. Uprawy chronione są przed zwierzętami murkami lub płotami, a czasem tylko zasiekami z suchych gałęzi.
Wieczorem ruch na drodze do dworca znikomy. I już czekamy na pociąg, gdy po torach przechadza się święta; z jednej strony wysoki peron, z drugiej płot z siatki, ani chybi dojdzie do wypadku i nici z podróży. Na szczęście w niektórych przęsłach nie było siatki i święta zdołała się ewakuować.
papuas