Marylka a ja ma pytanko dotyczace atmosfery w hotelach na Zanzibarze ? czy obsluga jest tam życzliwa ? usmiechnięta tak jak np w Keni ? że na każdym kroku słyszalam jumbo.. usmiechy od ucha do ucha, życzenia miłego pobytu, w czym mogą pomóc itp. Czy raczej obsługa jest naburmuszona...i raczej taka obojętna i bez wyrazu..pamiętam jak Filos porównywał te dwa kraje i własnie był bardzo rozczarowany obsługą i spsobem bycia ludzi na Zanzibarze w hotelach
Filos napisał wtedy takie cosik ( tekst poniżej) co mnie trochę zaniepokoilo i ostudziło moje zapędy do Zanzibaru ..ale teraz po twojej relacji znowu powróciły myśli o tym raju , i tak sobie gdybam nad klimacikiem i atmosferą jaki tam może panować .. oczywiście nie licze na taki temperament barmanów i atmosferę jak na Dominikanie ale chciałabym choc trochę sobie to jakos w glowie porównać .. bo narazie to widoki plaż i wyglad hoteli na Zanzibarze mi się zdecydowanie bardziej podoba niż te co widziałam w Keni
tekst Filosa..skopiowany z bloga
"Tutaj wyraźnie dostrzegalna jest pierwsza duża różnica pomiędzy obsługą w hotelach na kenijskim wybrzeżu a Zanzibarem. Niestety na minus Zanzibaru. Owszem wszyscy pracownicy są mili ale wyraźnie są na dystans. Nie ma tutaj uśmiechów nie ma tutaj mówienia jumbo, po prostu są i tyle. Nawet dawanie napiwków nie poprawia sytuacji. Nie skutkuje tutaj sposób, że jak dasz napiwek dostaniesz lepszego drinka, zrobionego szczerzej, ładniej i szybciej. Po kilku dniach pobytu pogadałem trochę z barmanami i okazało się, że nie są zadowoleni ze swojej pracy. Nie są najlepiej traktowani przez włoskich menagerów, są źle wynagradzani."
Marylka a ja ma pytanko dotyczace atmosfery w hotelach na Zanzibarze ? czy obsluga jest tam życzliwa ? usmiechnięta tak jak np w Keni ? że na każdym kroku słyszalam jumbo.. usmiechy od ucha do ucha, życzenia miłego pobytu, w czym mogą pomóc itp. Czy raczej obsługa jest naburmuszona...i raczej taka obojętna i bez wyrazu..pamiętam jak Filos porównywał te dwa kraje i własnie był bardzo rozczarowany obsługą i spsobem bycia ludzi na Zanzibarze w hotelach
Filos napisał wtedy takie cosik ( tekst poniżej) co mnie trochę zaniepokoilo i ostudziło moje zapędy do Zanzibaru ..ale teraz po twojej relacji znowu powróciły myśli o tym raju , i tak sobie gdybam nad klimacikiem i atmosferą jaki tam może panować .. oczywiście nie licze na taki temperament barmanów i atmosferę jak na Dominikanie ale chciałabym choc trochę sobie to jakos w glowie porównać .. bo narazie to widoki plaż i wyglad hoteli na Zanzibarze mi się zdecydowanie bardziej podoba niż te co widziałam w Keni
tekst Filosa..skopiowany z bloga
"Tutaj wyraźnie dostrzegalna jest pierwsza duża różnica pomiędzy obsługą w hotelach na kenijskim wybrzeżu a Zanzibarem. Niestety na minus Zanzibaru. Owszem wszyscy pracownicy są mili ale wyraźnie są na dystans. Nie ma tutaj uśmiechów nie ma tutaj mówienia jumbo, po prostu są i tyle. Nawet dawanie napiwków nie poprawia sytuacji. Nie skutkuje tutaj sposób, że jak dasz napiwek dostaniesz lepszego drinka, zrobionego szczerzej, ładniej i szybciej. Po kilku dniach pobytu pogadałem trochę z barmanami i okazało się, że nie są zadowoleni ze swojej pracy. Nie są najlepiej traktowani przez włoskich menagerów, są źle wynagradzani."
Hmmm...powiem ci tak. Porównania z Kenią niestety nie mam bo tam nie byłam. Napiwki zawsze dajemy w ostatnim dniu w wielkości na jakie zasłużyli więc nie wiem czy po takich napiwkach byliby milsi/bardziej uśmiechnieci czy nie. Takiej obsługi jak na Dominikanie, nie ma chyba nigdzie indziej na świecie, wiec to też ciężkie porównanie. Ale w tym co napisał Filos jest na pewno trochę racji, bo raczej wielkiego entuzjazmu u nich nie było. Byli mili, temu nie można zaprzeczyć, ale nie na takiej zasadzie żeby wchodzili ci do tyłka, czy pamietali twoje imie tak jak na Dominikanie. No i są powolni, z niczym się im nie śpieszy. Czasmi sama wolałam pójść do baru po drinka niż czekac, bo trwało to całą wieczność. Parę razy w ogóle się nie doczekałam. Któregoś dnia odbyliśmy bardzo długą rozmowę z jednym chłopakiem z obsługi. O zarobkach i tym jak ich traktuja. Powiem tak, ciężko się tego słuchało. W Meli zmienil sie jakos nie dawno właściciel, i ponoć bardzo żle są traktowani, co widać tez gołym okiem. W restautacji głównej maja dwóch niemieckich managerów. Wygladają jak gestapo. I pewno tak samo traktują personel. Zresztą ja Meli nikomu nie polecam. I mimo, że nie zaobserwowalismy jakichs większych uchybień, to po prostu wg mnie cena jest nie adekwatna do jakości. Ale o Meli bede jeszcze pisac, bo mam calego posta w przygotowaniu.
Wyspa Prison wygląda pięknie, ale w takim więzieniu o nie nie - raj na wyciągnięcie ręki, a nie można go poczuć, postawić gołej stopy w tymże raju - cierpienie podwójne!
Po zwiedzeniu wysepki Ally zaprowadził nas do lokalnej restauracji, albo raczej jadalni na obiad. Chcieliśmy zjeść coś typowo ichniejszego, ale ponieważ nazwy z menu nic nam nie mówiły zdaliśmy się na naszego przewodnika i wybraliśmy to co ona nam polecił. Niestety nazwy nie zapamiętałam, ale pyszne było.
Po obiedzie, z pełnymi brzuszkami wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Zaczęliśmy od miejskiego bazaru, na którym kupić można było dosłownie wszystko. Tłumy ludzi powodowały, że musieliśmy uważać, żeby się nie zgubić, a co najważniejsze żeby nie zgubić naszego przewodnika
Ośmiorniczki...
Wędzone rybki...
Daktyle...
Świeże szprotki...choć po kilku godzinach na słońcu, mogą takie świeże już nie być...:)
Ubrania prosto z naczepy samochodu...:)
Makaron we wszystkich kolorach tęczy...
I oczywiście przepyszne, słodkie jak miód banany
Odwiedziliśmy też targ rybny...
I mięsny...
I warzywno owocowy...
Jak widać niektórzy zamiast pilnować interesu ucięli sobie drzemkę
Stone Town to niesamowite miejsce i choć na pewno znajdą się tacy, którym może nie przypaść do gustu mi jego klimat bardzo się spodobał. Niezliczona ilość klimatycznych, wąziutkich uliczek, w których zapewne bez pomocy Alliego błądzilibyśmy bez końca. Małe knajpki, sklepiki z pamiątkami, rzeźbami, maskami, ręcznie robionymi za naprawdę dobre pieniądze. Można się w nie tutaj zaopatrzyć jeśli ktoś takowe potrzebuje, bo lepszych cen już nigdzie później nie spotkaliśmy. Targować się oczywiście trzeba, i to dość mocno. Mi udało się zbić prawie 70% ceny na 5 rzeźbach. Polecam zaopatrzyć się też w przyprawy...ja zakupiłam ich całe mnóstwo...bo lubię gotować
Stone Town czyli Kamienne miasto to właściwie dzielnica obecnej stolicy. To najstarsza część miasta pamiętająca czasy sułtanów osmańskich, którzy rządzili tutaj kiedyś, gdy handel niewolnikami był największym biznesem w tej części Afryki. Miasto jest stare i zniszczone. Nawet bardzo zniszczone ale to właściwie ten wilgotny klimat powoduje, że białe mury stają się czarne. Wąskie uliczki ze stykającymi się niemal dachami, bawiące się dzieci, kobiety w pięknych kolorowych sukniach, mężczyźni siedzący bezczynnie na schodach i tysiące kabli wiszących nad głowami...takie jest właśnie Stone Town...
Marylka a ja ma pytanko dotyczace atmosfery w hotelach na Zanzibarze ? czy obsluga jest tam życzliwa ? usmiechnięta tak jak np w Keni ? że na każdym kroku słyszalam jumbo.. usmiechy od ucha do ucha, życzenia miłego pobytu, w czym mogą pomóc itp. Czy raczej obsługa jest naburmuszona...i raczej taka obojętna i bez wyrazu..pamiętam jak Filos porównywał te dwa kraje i własnie był bardzo rozczarowany obsługą i spsobem bycia ludzi na Zanzibarze w hotelach
Filos napisał wtedy takie cosik ( tekst poniżej) co mnie trochę zaniepokoilo i ostudziło moje zapędy do Zanzibaru ..ale teraz po twojej relacji znowu powróciły myśli o tym raju , i tak sobie gdybam nad klimacikiem i atmosferą jaki tam może panować .. oczywiście nie licze na taki temperament barmanów i atmosferę jak na Dominikanie ale chciałabym choc trochę sobie to jakos w glowie porównać .. bo narazie to widoki plaż i wyglad hoteli na Zanzibarze mi się zdecydowanie bardziej podoba niż te co widziałam w Keni
tekst Filosa..skopiowany z bloga
"Tutaj wyraźnie dostrzegalna jest pierwsza duża różnica pomiędzy obsługą w hotelach na kenijskim wybrzeżu a Zanzibarem. Niestety na minus Zanzibaru. Owszem wszyscy pracownicy są mili ale wyraźnie są na dystans. Nie ma tutaj uśmiechów nie ma tutaj mówienia jumbo, po prostu są i tyle. Nawet dawanie napiwków nie poprawia sytuacji. Nie skutkuje tutaj sposób, że jak dasz napiwek dostaniesz lepszego drinka, zrobionego szczerzej, ładniej i szybciej. Po kilku dniach pobytu pogadałem trochę z barmanami i okazało się, że nie są zadowoleni ze swojej pracy. Nie są najlepiej traktowani przez włoskich menagerów, są źle wynagradzani."
OSTATNIA przeczytałam, nadrobiłam, szczekę zgupiłam, lazur obłędny , zdjęcie pękne, więzenie chętnie czemu nie .... w tych warunchach przyrody
Bea
Dozywocie mze nie ale kilka lat.....
Ufff i jeszcze ten basen...
Hmmm...powiem ci tak. Porównania z Kenią niestety nie mam bo tam nie byłam. Napiwki zawsze dajemy w ostatnim dniu w wielkości na jakie zasłużyli więc nie wiem czy po takich napiwkach byliby milsi/bardziej uśmiechnieci czy nie. Takiej obsługi jak na Dominikanie, nie ma chyba nigdzie indziej na świecie, wiec to też ciężkie porównanie. Ale w tym co napisał Filos jest na pewno trochę racji, bo raczej wielkiego entuzjazmu u nich nie było. Byli mili, temu nie można zaprzeczyć, ale nie na takiej zasadzie żeby wchodzili ci do tyłka, czy pamietali twoje imie tak jak na Dominikanie. No i są powolni, z niczym się im nie śpieszy. Czasmi sama wolałam pójść do baru po drinka niż czekac, bo trwało to całą wieczność. Parę razy w ogóle się nie doczekałam. Któregoś dnia odbyliśmy bardzo długą rozmowę z jednym chłopakiem z obsługi. O zarobkach i tym jak ich traktuja. Powiem tak, ciężko się tego słuchało. W Meli zmienil sie jakos nie dawno właściciel, i ponoć bardzo żle są traktowani, co widać tez gołym okiem. W restautacji głównej maja dwóch niemieckich managerów. Wygladają jak gestapo. I pewno tak samo traktują personel. Zresztą ja Meli nikomu nie polecam. I mimo, że nie zaobserwowalismy jakichs większych uchybień, to po prostu wg mnie cena jest nie adekwatna do jakości. Ale o Meli bede jeszcze pisac, bo mam calego posta w przygotowaniu.
http://www.addicted-to-passion.com
NONO...mowisz,ze Meli nie polecasz!!!! a ja juz ją od Helmutów obcykałam i tam nawet cecka w Allu ok
Wyspa Prison wygląda pięknie, ale w takim więzieniu o nie nie - raj na wyciągnięcie ręki, a nie można go poczuć, postawić gołej stopy w tymże raju - cierpienie podwójne!
Zdjęcia fantastyczne!
Po zwiedzeniu wysepki Ally zaprowadził nas do lokalnej restauracji, albo raczej jadalni na obiad. Chcieliśmy zjeść coś typowo ichniejszego, ale ponieważ nazwy z menu nic nam nie mówiły zdaliśmy się na naszego przewodnika i wybraliśmy to co ona nam polecił. Niestety nazwy nie zapamiętałam, ale pyszne było.
Po obiedzie, z pełnymi brzuszkami wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Zaczęliśmy od miejskiego bazaru, na którym kupić można było dosłownie wszystko. Tłumy ludzi powodowały, że musieliśmy uważać, żeby się nie zgubić, a co najważniejsze żeby nie zgubić naszego przewodnika
Ośmiorniczki...
Wędzone rybki...
Daktyle...
Świeże szprotki...choć po kilku godzinach na słońcu, mogą takie świeże już nie być...:)
Ubrania prosto z naczepy samochodu...:)
Makaron we wszystkich kolorach tęczy...
I oczywiście przepyszne, słodkie jak miód banany
Odwiedziliśmy też targ rybny...
I mięsny...
I warzywno owocowy...
Jak widać niektórzy zamiast pilnować interesu ucięli sobie drzemkę
Stone Town to niesamowite miejsce i choć na pewno znajdą się tacy, którym może nie przypaść do gustu mi jego klimat bardzo się spodobał. Niezliczona ilość klimatycznych, wąziutkich uliczek, w których zapewne bez pomocy Alliego błądzilibyśmy bez końca. Małe knajpki, sklepiki z pamiątkami, rzeźbami, maskami, ręcznie robionymi za naprawdę dobre pieniądze. Można się w nie tutaj zaopatrzyć jeśli ktoś takowe potrzebuje, bo lepszych cen już nigdzie później nie spotkaliśmy. Targować się oczywiście trzeba, i to dość mocno. Mi udało się zbić prawie 70% ceny na 5 rzeźbach. Polecam zaopatrzyć się też w przyprawy...ja zakupiłam ich całe mnóstwo...bo lubię gotować
http://www.addicted-to-passion.com
No miesa bym tam nie kupila ale owoce jak najbardziej
No ja tez mięsa bym nie tknęła, ale za to zaatakowalabym na pewno drewniane figurki i maski
No trip no life
Stone Town czyli Kamienne miasto to właściwie dzielnica obecnej stolicy. To najstarsza część miasta pamiętająca czasy sułtanów osmańskich, którzy rządzili tutaj kiedyś, gdy handel niewolnikami był największym biznesem w tej części Afryki. Miasto jest stare i zniszczone. Nawet bardzo zniszczone ale to właściwie ten wilgotny klimat powoduje, że białe mury stają się czarne. Wąskie uliczki ze stykającymi się niemal dachami, bawiące się dzieci, kobiety w pięknych kolorowych sukniach, mężczyźni siedzący bezczynnie na schodach i tysiące kabli wiszących nad głowami...takie jest właśnie Stone Town...
http://www.addicted-to-passion.com