Witaj Asiu, ten zachód słońca na moście U bein to chyba najbardziej charakterystyczny obrazek z Birmy...
Wiktor
Kolejny dzień jest już naszym ostatnim w Myanmar, nie licząc dnia wylotu. Postanawiamy sobie na spokojnie zobaczyć najciekawsze zabytki Mandalaj. Po śniadaniu wyruszymy z buta - nasz hotel położony jest w samym centrum, blisko wszystkich atrakcji. Do Pałacu Królewskiego mamy raptem 1200 metrów... Idziemy tak, jak prowadzi nas maps.me.
Dochodzimy do wejścia, ale okazuje się, że wejście dla turystów jest po zupełnie przeciwległej stronie. Żeby obejść teren pałacu i trafić pod właściwe wejście, musimy pokonać 5 km . Łapiemy busik z miejscem na pace, wskakujemy, co prawda ledwo mieścimy się razem w miejscowymi, ale kierowca podwozi nas nieopodal wejścia... - opłata co łaska . Przy bramie zostawiamy paszport, okazujemy wczoraj zakupione bilety i do pokonania mamy jeszcze około 900 metrów zacienioną uliczką.
Pałac królewski (Mya Nan San Kyaw) został zbudowany przez króla Mindona w 1857 roku. W tym czasie miasto Mandalay było ogłoszone nową stolicą kraju.
Podczas trzeciej wojny angielsko-birmańskiej w 1885 r. pałac został zdobyty, a rodzina królewska aresztowana. Anglicy przemianowali pałac na Fort Dufferin, na cześć ówczesnego wicekróla Indii. W całej brytyjskiej epoce kolonialnej pałac był postrzegany przez Birmańczyków, jako główny symbol ich suwerenności i tożsamości. To, co można zobaczyć dzisiaj, jest tylko rekonstrukcją, ponieważ pałac został zniszczony przez lotnictwo japońskie. W latach 90. ubiegłego wieku odbudowano zabytek. Chociaż ogólny projekt był wierny oryginałowi, to w proces budowy włączono zarówno tradycyjne jak i nowoczesne techniki budowlane. Do pokrycia dachu większości budynków zastosowano falistą blachę, szeroko stosowany był też beton, jako materiał budowlany (oryginalną budowlę wzniesiono używając tylko drewna tekowego).
Oryginalne zostały tylko mury obronne, fosa oraz mennica królewska. Znajduje się ona kilkaset metrów na północny-wschód od mauzoleum. To w niej wybito pierwsze birmańskie monety. Po brytyjskiej aneksji, mennica służyła przez kilka lat jako piekarnia dla wojska. Oglądamy salę tronową
Spod Pałacu Królewskiego do Golden Palace Monastery bierzemy taxi.... Niby to tylko 3 km, ale nie chce nam się łazić w tym upale. Shwenandaw Kyaung, bo również taką nazwę nosi Golden Palace to tekowa świątynia z pięknymi rzeźbieniami, ponoć miejsce śmierci króla Mindona. Znajdowała się ona w obrębie królewskiego pałacu, a że następcę tronu gnębił duch zmarłego króla, ten kazał przenieść budynek poza jego mury. Dzięki temu, jako jedyny ocalał on z bombardowania kompleksu pałacowego podczas wojny.
Wychodząc z Golden Palace Monastery, widzimy w oddali ciekawy budynek - to Atumashi Monastery. Pierwotnie była to budowla z drewna tekowego, jednak doszczętnie spłonęła w roku 1890. Odbudowano ją w postaci kamiennej w roku 1996.
Idąc w stronę Kuthodaw Pagoda, mijamy bramę uniwersytetu w Mandalay.Kuthodaw Paya, nazywana "Księgą w Kamieniu" to świątynia, na terenie której, znajduje się złocona stupa o wysokości 57 metrów oraz 729 małych, białych stup, wewnątrz których, mieszczą się kamienne tablice. Na obu stronach tych tablic wypisane są słowa Tipitaki, czyli zbioru nauk buddyjskich, zwanych kanonem palijskim.
Jak się okaże.... Sandamuni Paya, będzie naszym ostatnim punktem w Mandalay. Znana jest z dużych złotych zedi, setek kapliczek zawierających marmurowe płyty i największego żelaznego obrazu Buddy w Birmie.
Na zachód słońca na Mandalay Hill, widoczny z tego miejsca, nikt już nie chce jechać...
Podsumowując... z czym kojarzy mi się Myanmar ?Bez wątpienia, oprócz miliona Pay, które są dosłownie wszędzie, to thanaka, betel oraz longyi są tymi, które wyróżniają Birmę spośród innych krajów tego regionu.O dwóch pierwszych wspominałem wcześniej, a longyi to materiał wiązany na biodrach tak, by formował długą spódnicę - noszą go zarówno mężczyźni, jak i kobiety.Podróżowaniu na własną rękę wcale nie ułatwiają tablice informacyjne czy nazwy ulic, czy miejscowości, które w większości zapisane są birmańskim alfabetem – pięknym, choć zupełnie dla nas nieczytelnym. Ja nazwałem to pismo ósemkowe - konfiguracja cyfry 8 w pionie i poziomie z różnymi ciekawymi dodatkami . Dodatkowo brak znajomości języka angielskiego przez miejscową ludność, która pracuje w turystyce również może często zniechęcić do zboczenia z głównej ścieżki...Birma nie jest drogim krajem. To prawda, że pod pewnymi względami jest droższa od sąsiadujących z nią państw, ale koszty podróżowania nie są tu tak wysokie, jak można by się spodziewać po przewertowaniu przewodników.Czy to dobry moment na podróż do Birmy?Na to pytanie ciężko jednoznacznie odpowiedzieć. To prawda, że Birma jest wciąż znacznie mniej oblegana przez turystów, niż sąsiadujące z nią kraje. W końcu zaledwie kilka lat temu otworzyła swoje granice dla przyjezdnych. Dla wielu podróżnych to ogromna zaleta – przyjemnie zwiedza się i plażuje, gdy wokół nie ma kłębiących się tłumów Europejczyków. Ogromna część Birmy, w tym i jej wybrzeża, zdaje się wciąż nieodkryta przez turystów – łatwo o puste, dzikie plaże, małe lokalne wioski i miejsca, które globtroterzy nazywają ‘Prawdziwą Birmą’.spotkaliśmy się z wieloma opiniami, że to ostatnie chwile, by móc tego doświadczyć, jednak nasze subiektywne odczucia nieco różnią się od tego poglądu. Bima to ogromy kraj – jeszcze przez wiele lat będzie on pełen zakątków, do których nie od razu przybędą tłumy turystów. Gdybyśmy się zdecydowali się na podróż do Birmy za dwa, trzy lata, a nie w 2017, mielibyśmy znacznie większe możliwości związane ze zwiedzaniem, bo prawdopodobnie łatwiej byłoby nam dotrzeć do tych mniej znanych miejsc. Wynika to głównie z ograniczonych możliwości poruszania się po Birmie – jeśli planujecie krótką podróż (np. 2 tygodnie) to pewnie zwiedzicie jedynie miejsca, do których dojeżdżają pociągi lub autokary (w wersji z większym budżetem – dolatują samoloty).Szkoda, bo prawdziwa przygoda w Birmie rozpoczyna się po zejściu z tych utartych szlaków, a na ten moment jest to trudne – a na pewno czasochłonne. Mamy jednak nadzieję, że za kilka lat wrócimy do Birmy i zwiedzimy ją samochodem, odkrywając miejsca, które teraz okazały się dla nas niedostępne.
KONIEC, dziękuję za uwagę
Cudowny zachód słońca! Jak dzieło sztuki.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Zgadzam sie. Zachód jak z bajki. Zresztą wszystkie ujęcia super świetne Oglądam jak film z National Geo.
Witaj Asiu, ten zachód słońca na moście U bein to chyba najbardziej charakterystyczny obrazek z Birmy...
Wiktor
Kolejny dzień jest już naszym ostatnim w Myanmar, nie licząc dnia wylotu. Postanawiamy sobie na spokojnie zobaczyć najciekawsze zabytki Mandalaj. Po śniadaniu wyruszymy z buta - nasz hotel położony jest w samym centrum, blisko wszystkich atrakcji. Do Pałacu Królewskiego mamy raptem 1200 metrów... Idziemy tak, jak prowadzi nas maps.me.
Dochodzimy do wejścia, ale okazuje się, że wejście dla turystów jest po zupełnie przeciwległej stronie. Żeby obejść teren pałacu i trafić pod właściwe wejście, musimy pokonać 5 km . Łapiemy busik z miejscem na pace, wskakujemy, co prawda ledwo mieścimy się razem w miejscowymi, ale kierowca podwozi nas nieopodal wejścia... - opłata co łaska . Przy bramie zostawiamy paszport, okazujemy wczoraj zakupione bilety i do pokonania mamy jeszcze około 900 metrów zacienioną uliczką.Pałac królewski (Mya Nan San Kyaw) został zbudowany przez króla Mindona w 1857 roku. W tym czasie miasto Mandalay było ogłoszone nową stolicą kraju.
Podczas trzeciej wojny angielsko-birmańskiej w 1885 r. pałac został zdobyty, a rodzina królewska aresztowana. Anglicy przemianowali pałac na Fort Dufferin, na cześć ówczesnego wicekróla Indii. W całej brytyjskiej epoce kolonialnej pałac był postrzegany przez Birmańczyków, jako główny symbol ich suwerenności i tożsamości.
To, co można zobaczyć dzisiaj, jest tylko rekonstrukcją, ponieważ pałac został zniszczony przez lotnictwo japońskie. W latach 90. ubiegłego wieku odbudowano zabytek. Chociaż ogólny projekt był wierny oryginałowi, to w proces budowy włączono zarówno tradycyjne jak i nowoczesne techniki budowlane. Do pokrycia dachu większości budynków zastosowano falistą blachę, szeroko stosowany był też beton, jako materiał budowlany (oryginalną budowlę wzniesiono używając tylko drewna tekowego).
Oryginalne zostały tylko mury obronne, fosa oraz mennica królewska. Znajduje się ona kilkaset metrów na północny-wschód od mauzoleum. To w niej wybito pierwsze birmańskie monety. Po brytyjskiej aneksji, mennica służyła przez kilka lat jako piekarnia dla wojska. Oglądamy salę tronową
oraz inne pomieszczenia Spacerujemy po dziedzińcuwww.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
wdrapujemy się również na Watch Tower
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Spod Pałacu Królewskiego do Golden Palace Monastery bierzemy taxi.... Niby to tylko 3 km, ale nie chce nam się łazić w tym upale. Shwenandaw Kyaung, bo również taką nazwę nosi Golden Palace to tekowa świątynia z pięknymi rzeźbieniami, ponoć miejsce śmierci króla Mindona. Znajdowała się ona w obrębie królewskiego pałacu, a że następcę tronu gnębił duch zmarłego króla, ten kazał przenieść budynek poza jego mury. Dzięki temu, jako jedyny ocalał on z bombardowania kompleksu pałacowego podczas wojny.
a teraz kilka strzałów z wnętrzawww.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Wychodząc z Golden Palace Monastery, widzimy w oddali ciekawy budynek - to Atumashi Monastery. Pierwotnie była to budowla z drewna tekowego, jednak doszczętnie spłonęła w roku 1890. Odbudowano ją w postaci kamiennej w roku 1996.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Idąc w stronę Kuthodaw Pagoda, mijamy bramę uniwersytetu w Mandalay.Kuthodaw Paya, nazywana "Księgą w Kamieniu" to świątynia, na terenie której, znajduje się złocona stupa o wysokości 57 metrów oraz 729 małych, białych stup, wewnątrz których, mieszczą się kamienne tablice. Na obu stronach tych tablic wypisane są słowa Tipitaki, czyli zbioru nauk buddyjskich, zwanych kanonem palijskim.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Jak się okaże.... Sandamuni Paya, będzie naszym ostatnim punktem w Mandalay. Znana jest z dużych złotych zedi, setek kapliczek zawierających marmurowe płyty i największego żelaznego obrazu Buddy w Birmie.
Na zachód słońca na Mandalay Hill, widoczny z tego miejsca, nikt już nie chce jechać... Podsumowując... z czym kojarzy mi się Myanmar ?Bez wątpienia, oprócz miliona Pay, które są dosłownie wszędzie, to thanaka, betel oraz longyi są tymi, które wyróżniają Birmę spośród innych krajów tego regionu.O dwóch pierwszych wspominałem wcześniej, a longyi to materiał wiązany na biodrach tak, by formował długą spódnicę - noszą go zarówno mężczyźni, jak i kobiety.Podróżowaniu na własną rękę wcale nie ułatwiają tablice informacyjne czy nazwy ulic, czy miejscowości, które w większości zapisane są birmańskim alfabetem – pięknym, choć zupełnie dla nas nieczytelnym. Ja nazwałem to pismo ósemkowe - konfiguracja cyfry 8 w pionie i poziomie z różnymi ciekawymi dodatkami . Dodatkowo brak znajomości języka angielskiego przez miejscową ludność, która pracuje w turystyce również może często zniechęcić do zboczenia z głównej ścieżki...Birma nie jest drogim krajem. To prawda, że pod pewnymi względami jest droższa od sąsiadujących z nią państw, ale koszty podróżowania nie są tu tak wysokie, jak można by się spodziewać po przewertowaniu przewodników.Czy to dobry moment na podróż do Birmy?Na to pytanie ciężko jednoznacznie odpowiedzieć. To prawda, że Birma jest wciąż znacznie mniej oblegana przez turystów, niż sąsiadujące z nią kraje. W końcu zaledwie kilka lat temu otworzyła swoje granice dla przyjezdnych. Dla wielu podróżnych to ogromna zaleta – przyjemnie zwiedza się i plażuje, gdy wokół nie ma kłębiących się tłumów Europejczyków. Ogromna część Birmy, w tym i jej wybrzeża, zdaje się wciąż nieodkryta przez turystów – łatwo o puste, dzikie plaże, małe lokalne wioski i miejsca, które globtroterzy nazywają ‘Prawdziwą Birmą’.spotkaliśmy się z wieloma opiniami, że to ostatnie chwile, by móc tego doświadczyć, jednak nasze subiektywne odczucia nieco różnią się od tego poglądu. Bima to ogromy kraj – jeszcze przez wiele lat będzie on pełen zakątków, do których nie od razu przybędą tłumy turystów. Gdybyśmy się zdecydowali się na podróż do Birmy za dwa, trzy lata, a nie w 2017, mielibyśmy znacznie większe możliwości związane ze zwiedzaniem, bo prawdopodobnie łatwiej byłoby nam dotrzeć do tych mniej znanych miejsc. Wynika to głównie z ograniczonych możliwości poruszania się po Birmie – jeśli planujecie krótką podróż (np. 2 tygodnie) to pewnie zwiedzicie jedynie miejsca, do których dojeżdżają pociągi lub autokary (w wersji z większym budżetem – dolatują samoloty).Szkoda, bo prawdziwa przygoda w Birmie rozpoczyna się po zejściu z tych utartych szlaków, a na ten moment jest to trudne – a na pewno czasochłonne. Mamy jednak nadzieję, że za kilka lat wrócimy do Birmy i zwiedzimy ją samochodem, odkrywając miejsca, które teraz okazały się dla nas niedostępne. KONIEC, dziękuję za uwagęwww.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Dziękuję, za przybliżenie tego mało znanego kraju i za (jak zwykle) cudowne zdjęcia).
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
A ja liczyłem, ze jeszcze z miesiąc pooglądam...
Miło sobie przypomnieć te same miejsca
Jorguś