Nieskromnie napiszę, że trasa jest chyba optymalna na taką ilość dni, jaką mieliśmy. Oczywiście można eksplorować te rejony bardziej dokładnie, ale na to porzeba już znacznie więcej czasu.
jedziemy dalej
8 lipca:
Tego dnia zrobiliśmy kolejny spacerek Szlakiem Dzikiego Pacyfiku - trasę dłuższą,ale obfitującą w mniejszą ilość atrakcji... a może po prostu już nam się wszystko przejadło?? Albo zobaczyliśmy do tej pory takie miejsca, że Wild Pacific Trail nie zrobił już na nas takiego wrażenia?? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, gdyż mam tylko kilka zdjęć z trasy... na mapce powyżej - od czwartego kilometra Ancient Cedars na siódmym kilometrze kończąc. Do parkingu, gdzie porzuciliśmy furmankę dotarliśmy już zwykłą drogą.
tzw. aleja starożytnych cedrów (Ancient Cedars) i jeden z jego przedstawicieli
W drodze do stolicy BC - Victorii zatrzymujmy się jeszcze na chwilkę nad rzeczką... nieopodal krzaczka
i następnie przy Cathedral Grove. Krótki szlak - pętla prowadzi przez las gigantycznych drzew. Największe z nich mają po 800 lat, mierzą 75 m wysokości i około 9 m w obwodzie. Tych najstarszych drzew pozostało tutaj niewiele, gdyż większość lasu spłonęła ponad 350 lat temu. Zapraszam do galerii..
hmmm
W drodze do stolicy British Columbii - Victorii, co chwilę stoi patol policji z radarem... trzeba jeździć przepisowo, a mandaty są naprawdę wysokie. Dla nas to obrazek niecodzienny, tym bardziej, że zrobiliśmy już ładnych parę kilometrów po Kanadzie i nigdzie nie było widać, żeby w krzakach czaiły się psy . Kwaterujemy się w hotelu w centrum miasta i resztę dnia spędzamy na zakupach.
Huragan, takich drzew chyba nigdzie nie widziałem...
W drodze do stolicy British Columbii - Victorii, co chwilę stoi patol policji z radarem... trzeba jeździć przepisowo, a mandaty są naprawdę wysokie. Dla nas to obrazek niecodzienny, tym bardziej, że zrobiliśmy już ładnych parę kilometrów po Kanadzie i nigdzie nie było widać, żeby w krzakach czaiły się psy . Kwaterujemy się w hotelu w centrum miasta i resztę dnia spędzamy na zakupach.
9 lipca:
Victoria, jako stolica prowincji British Columbia - pełni ważną rolę administracyjną. To też nic dziwnego, że centralną budowlę miasta stanowi okazały gmach parlamentu. W pobliżu parlamentu znajduje się skwer konfederacji - taki kącik poświęcony wszystkim prowincjom Kanady: po środku fontanna a po obu jej stronach - rozmieszczone oficjalne symbole wszystkich 10 prowincji i 3 terytoriów Kraju Klonowego Liścia. Poza tym skwerem, na rozległych, wypielęgnowanych terenach zielonych otaczających parlament zwraca uwagę sporych rozmiarów sekwoja, zasadzona pod koniec XIX wieku. Przed drzewem można przeczytać tablicę informującą, że jest to „oficjalna choinka prowincji, która rok rocznie w grudniu jest dekorowana tysiącami światełek świątecznych”. Blisko tej sekwoi, przed parlamentem stoi - jak przystało na Victorię - pomnik królowej Victorii.
Właściwie, w Victorii wszystko jest blisko, zwłaszcza w zwartym centrum miasta. Krótki nawet spacer pozwoli zapoznać się z najważniejszymi obiektami stolicy, a także da możność odczucia spokojnej, bardzo spokojnej atmosfery tego miasta, leżącego gdzieś na wyspie, z dala od zgiełku, tłumów, pośpiechu i zawirowań wielkich metropolii.
Z tych ważniejszych budowli, poza parlamentem, warto wymienić królewski hotel ”Empress”(oddany do użytku w roku 1908), w którym zatrzymuje się królowa Elżbieta lub członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej, kiedy goszczą w Victorii... Ten hotel wybierają również na miejsce noclegu inne ważne osobistości, przybywające do Victorii.
do Ogrodów Butchart. taka dygresja - bilety wstępu 2+1 kosztują 71 bucksów. Od roku 2004, w 100-lecie istnienia tych ogrodów, zostały one mianowane narodowym punktem historycznym Kanady. Kilka faktów
Wszystko zaczęło się od pomysłu Jennie Butchart, która chciała upiększyć dawny kamieniołom wapienny, dostarczający surowca do pobliskiej fabryki cementu jej męża - Roberta Pim Butchart’a. Ogrody zajmują powierzchnię ponad 22 hektarów. Dzięki zamiłowaniu do przyrody, a także wzbogacaniu zbiorów o ciekawe gatunki kwiatów i drzew, przywożonych z dalekich podróży po świecie, przez lata wzrastała atrakcyjność ogrodów. Obecnie pozostają one nadal własnością rodziny Butchart, która zatrudniając oddanych ogrodników, dba o podtrzymywanie dzieła swoich przodków.
Ogrody rzeczywiście są starannie wypielęgnowane. Widać nie tylko profesjonalizm, ale i dużo serca wkładanego w całą przestrzeń ogrodów. Pobyt w nich to prawdziwa przyjemność. Poruszając się w tej magicznej krainie kwiatów i drzew spotykamy różne kompozycje na klombach, wzdłuż alejek, czy tez bardziej specjalistyczne sektory, jak skalny wzgórek, ogród różany, japoński czy włoski. Jest tu również kilka stawów, jest skwer z indiańskimi totemami, są fontanny, z których najbardziej imponująca tryska wodą do wys. 21 metrów w górę (zbudowana na 60-lecie ogrodów, przez wnuka państwa Butchart - Iana Rossa)... Są również dwie restauracje, kawiarnia i sklep nie tylko z pamiątkami, lecz i z nasionami. Zapraszam do galerii
Piekny widok.Ale dystans 700 km w jeden dzien to niezla jazda.Przypuszczam,ze po tych drogach to jakies 10 godzin jazdy minimum?
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Huragan, mieliśmy niezłego speedcara, pojechaliśmy autostradą w "miarę" przepisowo... z przystankami na tankowanie i kibelki to wyszło nam niecałe 6 h
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Lordziu, doczytałam delektując sie każdym postem, Przepiekna Kanada w twoim obiektywie !!! co za foty
twoja trasa do skopiowania, mam nadzieje że predzej niż pózniej
No trip no life
Nelcia, dzięki
Nieskromnie napiszę, że trasa jest chyba optymalna na taką ilość dni, jaką mieliśmy. Oczywiście można eksplorować te rejony bardziej dokładnie, ale na to porzeba już znacznie więcej czasu.
jedziemy dalej
8 lipca:
Tego dnia zrobiliśmy kolejny spacerek Szlakiem Dzikiego Pacyfiku - trasę dłuższą,ale obfitującą w mniejszą ilość atrakcji... a może po prostu już nam się wszystko przejadło?? Albo zobaczyliśmy do tej pory takie miejsca, że Wild Pacific Trail nie zrobił już na nas takiego wrażenia?? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, gdyż mam tylko kilka zdjęć z trasy... na mapce powyżej - od czwartego kilometra Ancient Cedars na siódmym kilometrze kończąc. Do parkingu, gdzie porzuciliśmy furmankę dotarliśmy już zwykłą drogą.
tzw. aleja starożytnych cedrów (Ancient Cedars) i jeden z jego przedstawicieli
po drodze mijamy całą masę skrzypów...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Jedziemy jeszcze na Long Beach w okolicach Tofino, do mekki surferów... bynajmniej nie po to, żeby popływać ...
Fajna mgiełka znad oceanu otacza całą plażę .
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
W drodze do stolicy BC - Victorii zatrzymujmy się jeszcze na chwilkę nad rzeczką... nieopodal krzaczka
i następnie przy Cathedral Grove. Krótki szlak - pętla prowadzi przez las gigantycznych drzew. Największe z nich mają po 800 lat, mierzą 75 m wysokości i około 9 m w obwodzie. Tych najstarszych drzew pozostało tutaj niewiele, gdyż większość lasu spłonęła ponad 350 lat temu. Zapraszam do galerii..
hmmm
W drodze do stolicy British Columbii - Victorii, co chwilę stoi patol policji z radarem... trzeba jeździć przepisowo, a mandaty są naprawdę wysokie. Dla nas to obrazek niecodzienny, tym bardziej, że zrobiliśmy już ładnych parę kilometrów po Kanadzie i nigdzie nie było widać, żeby w krzakach czaiły się psy . Kwaterujemy się w hotelu w centrum miasta i resztę dnia spędzamy na zakupach.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Drzewa olbrzymy mega fascynujace.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Huragan, takich drzew chyba nigdzie nie widziałem...
W drodze do stolicy British Columbii - Victorii, co chwilę stoi patol policji z radarem... trzeba jeździć przepisowo, a mandaty są naprawdę wysokie. Dla nas to obrazek niecodzienny, tym bardziej, że zrobiliśmy już ładnych parę kilometrów po Kanadzie i nigdzie nie było widać, żeby w krzakach czaiły się psy . Kwaterujemy się w hotelu w centrum miasta i resztę dnia spędzamy na zakupach.
9 lipca:
Victoria, jako stolica prowincji British Columbia - pełni ważną rolę administracyjną. To też nic dziwnego, że centralną budowlę miasta stanowi okazały gmach parlamentu. W pobliżu parlamentu znajduje się skwer konfederacji - taki kącik poświęcony wszystkim prowincjom Kanady: po środku fontanna a po obu jej stronach - rozmieszczone oficjalne symbole wszystkich 10 prowincji i 3 terytoriów Kraju Klonowego Liścia. Poza tym skwerem, na rozległych, wypielęgnowanych terenach zielonych otaczających parlament zwraca uwagę sporych rozmiarów sekwoja, zasadzona pod koniec XIX wieku. Przed drzewem można przeczytać tablicę informującą, że jest to „oficjalna choinka prowincji, która rok rocznie w grudniu jest dekorowana tysiącami światełek świątecznych”. Blisko tej sekwoi, przed parlamentem stoi - jak przystało na Victorię - pomnik królowej Victorii.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Właściwie, w Victorii wszystko jest blisko, zwłaszcza w zwartym centrum miasta. Krótki nawet spacer pozwoli zapoznać się z najważniejszymi obiektami stolicy, a także da możność odczucia spokojnej, bardzo spokojnej atmosfery tego miasta, leżącego gdzieś na wyspie, z dala od zgiełku, tłumów, pośpiechu i zawirowań wielkich metropolii.
Z tych ważniejszych budowli, poza parlamentem, warto wymienić królewski hotel ”Empress”(oddany do użytku w roku 1908), w którym zatrzymuje się królowa Elżbieta lub członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej, kiedy goszczą w Victorii... Ten hotel wybierają również na miejsce noclegu inne ważne osobistości, przybywające do Victorii.
i jedziemy dalej...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
do Ogrodów Butchart. taka dygresja - bilety wstępu 2+1 kosztują 71 bucksów. Od roku 2004, w 100-lecie istnienia tych ogrodów, zostały one mianowane narodowym punktem historycznym Kanady. Kilka faktów
Wszystko zaczęło się od pomysłu Jennie Butchart, która chciała upiększyć dawny kamieniołom wapienny, dostarczający surowca do pobliskiej fabryki cementu jej męża - Roberta Pim Butchart’a. Ogrody zajmują powierzchnię ponad 22 hektarów. Dzięki zamiłowaniu do przyrody, a także wzbogacaniu zbiorów o ciekawe gatunki kwiatów i drzew, przywożonych z dalekich podróży po świecie, przez lata wzrastała atrakcyjność ogrodów. Obecnie pozostają one nadal własnością rodziny Butchart, która zatrudniając oddanych ogrodników, dba o podtrzymywanie dzieła swoich przodków.
Ogrody rzeczywiście są starannie wypielęgnowane. Widać nie tylko profesjonalizm, ale i dużo serca wkładanego w całą przestrzeń ogrodów. Pobyt w nich to prawdziwa przyjemność. Poruszając się w tej magicznej krainie kwiatów i drzew spotykamy różne kompozycje na klombach, wzdłuż alejek, czy tez bardziej specjalistyczne sektory, jak skalny wzgórek, ogród różany, japoński czy włoski. Jest tu również kilka stawów, jest skwer z indiańskimi totemami, są fontanny, z których najbardziej imponująca tryska wodą do wys. 21 metrów w górę (zbudowana na 60-lecie ogrodów, przez wnuka państwa Butchart - Iana Rossa)... Są również dwie restauracje, kawiarnia i sklep nie tylko z pamiątkami, lecz i z nasionami. Zapraszam do galerii
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...