Tarcoles jest powszechnie znana jako główne siedlisko krokodyli. Poczatkowo były problemy. Widzieliśmy je na brzegu, ale jak łódź się zbliżała, to od razu właziły do wody i odpływały. Polepszyło sie dopiero w okolicy ujścia rzeki, gdzie się pięknie wygrzewały i nie uciekały.
Następnego dnia przy kolacji widzimy w ichnich wiadomościach poszukiwania chłopa, który poszedł nad rzekę po wodę i znaleziono tylko wiadro ze śladami zębów krokodyla. Rutyna gubi człowieka.
Po rejsie pojechaliśmy na quady i z godzinę poszaleliśmy (mój pierwszy raz). W czasie takiego crossu nie szło fotografować, ale miejscowy robił foty. I nie mam nic. Zażądali kilkaset dolarów za cały pakiet na whatsapa lub ponad 20$ za pojedyncze. Nikt nie kupił.
Na kolację i nocleg pojechaliśmy do hotelu w okolicach Uvita. Też słaby. W centrum miasta, więc hałas mega i restauracja z wiatrakami zamiast klimy. Na szczęście jedna noc.
czyli jednak gryzą te największe z zobaczonych to ile metrów na oko miały?? wiem, wiem - nie mierzyłeś ale teleżące w całej okazałości super foto wyszły
czyli jednak gryzą te największe z zobaczonych to ile metrów na oko miały?? wiem, wiem - nie mierzyłeś ale teleżące w całej okazałości super foto wyszły
Osiągają rozmiary od trzech do czterech metrów długości
Po śniadaniu wizyta w Parku Narodowym Marino Ballena, jednym z najmniejszych i najmłodszych parków narodowych Kostaryki. Czekały tam piękne plaże z rafą koralową oraz namorzyny, które zamieszkują jaszczurki, kajmany i szopy. Plaże te są terenami lęgowymi żółwi oliwkowych i szylkretowych. My mieliśmy tylko czas na odpoczynek na plaży, trekking i zwiedzanie okolicy. A to dlatego, że dosjcie było z obu stron oddzielone małymi rzeczkami, woda po kostki. Ale o 12.40 przychodził przypływ i ocean zamieniał te strumyki w rwące rzeki. Jeśli by ktoś nie zdążył wrócić na czas musiał siedzieć na plaży do wieczora. A i tak się rozpadało, potem lunęło, a jak byliśmy w autokarze to przyszła burza z piorunami. Opcjonalnie możliwa była wyprawa łodzią na poszukiwanie delfinów i wielorybów, ale z uwagi na pogodę wszystko odwołano. Przejechaliśmy do hotelu w okolicach Quepos. Taki jak na zdjęciach z Monteverde, tylko pogoda inna i blisko ocean. Po południu pozostał spacerek po okolicy w deszczyku i pakowanie, bo to był dzień przedostatni.
Jorguś, no Kostaryka z pewnością przyrodniczo jest fenomenalna, choć chyba trochę w niektórych miejscach ta pogoda spłatała Wam figla ; ale i tak mocno Ci zazdroszczę tych zwierzakowych spotkań, że o widokach nie wspomnę...
a powiedz jak oceniasz generalnie tą wycieczkę? w sensie i organizacyjno-logistycznym? i całym pozostałym? czy spełniła oczekiwania? czy było Wow!!!
Jorguś, no Kostaryka z pewnością przyrodniczo jest fenomenalna, choć chyba trochę w niektórych miejscach ta pogoda spłatała Wam figla ; ale i tak mocno Ci zazdroszczę tych zwierzakowych spotkań, że o widokach nie wspomnę...
a powiedz jak oceniasz generalnie tą wycieczkę? w sensie i organizacyjno-logistycznym? i całym pozostałym? czy spełniła oczekiwania? czy było Wow!!!
Został mi w relacji jeden dzień. Na zakończenie coś skrobnę w podsumowaniu.
No , ale ta burza to juz tym razem nie moja wina ..
Z tymi krokami miałam wiecej szczęcia ,ale ja byłam w czasach kiedy turyści byli na wagę złota.. Nasza łodka na Tarcoles była jedyna od kilku dni , więcdwoili się i troili ,aby pokazać nam ptaki, kroki , widoczki etc
Mnóstwo ptactwa i żółwi. Fajna wycieczka po rzece
Tarcoles jest powszechnie znana jako główne siedlisko krokodyli. Poczatkowo były problemy. Widzieliśmy je na brzegu, ale jak łódź się zbliżała, to od razu właziły do wody i odpływały. Polepszyło sie dopiero w okolicy ujścia rzeki, gdzie się pięknie wygrzewały i nie uciekały.
Następnego dnia przy kolacji widzimy w ichnich wiadomościach poszukiwania chłopa, który poszedł nad rzekę po wodę i znaleziono tylko wiadro ze śladami zębów krokodyla. Rutyna gubi człowieka.
Po rejsie pojechaliśmy na quady i z godzinę poszaleliśmy (mój pierwszy raz). W czasie takiego crossu nie szło fotografować, ale miejscowy robił foty. I nie mam nic. Zażądali kilkaset dolarów za cały pakiet na whatsapa lub ponad 20$ za pojedyncze. Nikt nie kupił.
Na kolację i nocleg pojechaliśmy do hotelu w okolicach Uvita. Też słaby. W centrum miasta, więc hałas mega i restauracja z wiatrakami zamiast klimy. Na szczęście jedna noc.
Jorguś
czyli jednak gryzą te największe z zobaczonych to ile metrów na oko miały?? wiem, wiem - nie mierzyłeś ale teleżące w całej okazałości super foto wyszły
papuas
Osiągają rozmiary od trzech do czterech metrów długości
Jorguś
Muszę jeszcze wrócić do Kostaryki - za dużo atrakcji mnie ominęło podczas mojej wycieczki.
Rejs z takimi widokami rewelacja.
Po śniadaniu wizyta w Parku Narodowym Marino Ballena, jednym z najmniejszych i najmłodszych parków narodowych Kostaryki. Czekały tam piękne plaże z rafą koralową oraz namorzyny, które zamieszkują jaszczurki, kajmany i szopy. Plaże te są terenami lęgowymi żółwi oliwkowych i szylkretowych. My mieliśmy tylko czas na odpoczynek na plaży, trekking i zwiedzanie okolicy. A to dlatego, że dosjcie było z obu stron oddzielone małymi rzeczkami, woda po kostki. Ale o 12.40 przychodził przypływ i ocean zamieniał te strumyki w rwące rzeki. Jeśli by ktoś nie zdążył wrócić na czas musiał siedzieć na plaży do wieczora. A i tak się rozpadało, potem lunęło, a jak byliśmy w autokarze to przyszła burza z piorunami. Opcjonalnie możliwa była wyprawa łodzią na poszukiwanie delfinów i wielorybów, ale z uwagi na pogodę wszystko odwołano. Przejechaliśmy do hotelu w okolicach Quepos. Taki jak na zdjęciach z Monteverde, tylko pogoda inna i blisko ocean. Po południu pozostał spacerek po okolicy w deszczyku i pakowanie, bo to był dzień przedostatni.
Jorguś
Jorguś, no Kostaryka z pewnością przyrodniczo jest fenomenalna, choć chyba trochę w niektórych miejscach ta pogoda spłatała Wam figla ; ale i tak mocno Ci zazdroszczę tych zwierzakowych spotkań, że o widokach nie wspomnę...
a powiedz jak oceniasz generalnie tą wycieczkę? w sensie i organizacyjno-logistycznym? i całym pozostałym? czy spełniła oczekiwania? czy było Wow!!!
Piea
Został mi w relacji jeden dzień. Na zakończenie coś skrobnę w podsumowaniu.
Jorguś
No , ale ta burza to juz tym razem nie moja wina ..
Z tymi krokami miałam wiecej szczęcia ,ale ja byłam w czasach kiedy turyści byli na wagę złota.. Nasza łodka na Tarcoles była jedyna od kilku dni , więcdwoili się i troili ,aby pokazać nam ptaki, kroki , widoczki etc
No trip no life