Pokazujesz mnostwo ciekawych miejsc w tej relacji,ale ta biblioteka przebija wszystko.W takich miejscach sobie czlowiek uswiadamia jak bogata kulture i historie ma nasz kontynent.
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
wskakujemy do łódeczek moliceiros i będziemy pływać po kanałach tej "portugalskiej Wenecji"
jak zapewne zauważyliście na początkowych fotkach z Aveiro - po obu stronach każdej takiej łodki moliceiro (molico- to po portugalsku: wodorost) są przymocowane takie drewniane, pomalowane na kolorowo deseczki służące turystom za oparcia; kiedyś tego oczywiście nie było, a burta była bardzo niska, w zasadzie kończyła się tuż nad wodą - co miało ułatwiać wyciąganie wodorostów, bo takie było przeznaczenie tych łódek, ale że czasy sie zmieniły i z moliceiros uczyniono już tylko atrakcję turystyczną, to podniesienie tych burt stało sie niejako koniecznością, żeby turyści nie powpadali do tej wody...
nasza "Tęcza" ( która niewiadomo czemu wolała anglizcyzm w nazwie?) - częstuje nas ponownie lokalnymi łakociami tuż przed wejściem na łódkę- każdy bierze sobie po kilka takich słodkich "jajaczek" i ruszamy w nasz krótki rejsik, który potrwał z 45-50 minut;
a o tych "jajeczkach" (które są specjalnością Aveiro) napiszę Wam za chwilę...
niestety zdjęcie zrobiłam beznadziejne, bo zamiast te słodkość- wyostrzyło mi się tło , ale coś tam troszkę widać...
to ciutek historii:
Aveiro to bardzo stary twór miejski istniejący tu od starożytności, bo juz za czasów rzymskim istniała tu osada Talabriga; miasto rozwijało się w dziejach historii przez wieki, które w średniowieczu było już dość prężnie rozwijającym się miastem i nawet ważnym portem w północnej części Portugalii, aż do pewnego historycznego sztormu...., co pogrzebało dalszy rozwój tego miasta i spowodowało jego upadek, a zdarzyło się to pewnego dnia 1575 roku- przyszła potworna burza i sztorm, które zasypały wejście do portu i to zamknęło cała zatokę, a potem, odcięte od morza to tętniące życiem miasto zamieniło się nagle w senną rybacką osadę...
ale w XIX wieku się ruszyło.... bo zaczęła się odbudowa zasypanego dojścia do morza i budowa nowych kanałów - i dzięki temu miasto odżyło i podniosło się nieomalże jak "Feniks z popiołów"
nasz kapitano
oczywiście dawne wiosła i kije, którymi odbijano się kiedyś od dna dziś zastąpiły silniki yamahy i inne suzuki , bo inaczej nasz rejs trwałby ze 2 dni...
przed nami most nazwany „Ponte do Laço” lub po prostu „okrągły most dla pieszych” ale oficjalnie to Ponte dos Botirões – nowoczesny most w formie ronda
płynąc podziwiamy okoliczną architekturę, małe domki i kamieniczki i nabrzeże...
jakieś szkoły językowe...
przed nami najbardziej znany mostek - zwany Carcavelos, poświęcony osobom, które kiedyś pracowały przy pozyskiwaniu soli morskiej, z którego też słynie Aveiro
pod tym mostkiem Ponte de Carcavelos (fajnie brzmi jego wymowa: karkawelusz ) mamy tu prawie korek! bo jakoś tutaj kumuluje się najwięcej moliceiros
tutaj już kolejny kanał: Canal de São Roque i taki trochę nieco "holenderski styl zabudowy" , w każdym razie bardziej niż "wenecki"
przepiękna zabudowa...
z drugiej strony kanału- terakotowe scenki z moliceiros
i wpływamy do Canal do Cojo
z widokiem na Ponte Laços de Amizade - mostek ten zyskał uwagę i popularność dzięki nieformalnej inicjatywie studentów tutejszego Uniwersytetu, którzy od 2005 roku zaczęli umieszczać na tym moście wstążeczki jako więzy z symbolem miłości i przyjaźni.... ; zawieszają te wstązki równiez zakochani , zamiast bardziej popularnych kłódek, które potem trzeba demontowac bo zaczynają ważyć więcej jak sam most, zwłaszcza taki
i kolejny...
i dopłynęłismy do znanej tu Fabryki Ceramiki i płyteczek azulejos, którymi dekorowane są fasady domów i róznych budynków
i koniec naszego rejsiku moliceros po kanałach Aveiro....
wysiadka
jeszcze tylko muszę dopisać o tych malunkach na dziobach - bo wnikliwi z Was, pewnie już zauważyli, że na każdej łódce jest inny malunek;
otóz najczęściej, choć nie jest to regułą; moliceiros wymalowane są w .... "sacrum i profanum" co bliżej oznacza, że dziób z jednej strony przedstawia jakiś wizerunek świętego w aureoli, zakonnicy, Chrystusa, Maryji, itd...., a druga stona dzioba- to jakieś śmieszne scenki obyczajowe z życia mieszkańców, niektóre z humorem, inne nieco prześmiewcze, groteskowe, a nawet i obsceniczne np. takie z roznegliżowanymi Paniami
tutaj, np. tzw. Salinera- kobieta nosząca sól z Aveiro na głowie
tutaj z jednej strony jakiś Święty, z drugiej scenka obyczajowa (nierzadko np. jakiś kuszący malunek z przedstawicielką najstarszego zawodu świata *biggrin*, co w duecie z tym Świętym wygląda dość niecodziennie... )
dla mnie ten pan na ostatnim zdjęciu to bardziej jakiś piłkarz ? niż święty he he
he he, no z pewnością żaden to Święty! - to nie ta strona dziobu!
a znając uwielbienie Portugalczyków do footballu i Brazylii (jako ich dawnej kolonii) - to pewnie jakiś Pele w młodości, albo ktoś podobny? - ja się tam nie znam za bardzo na piłkarzach...
po rejsie mamy jeszcze krótki spacerek z pilotką po miasteczku.... ale mnie już głód przycisnął , więc rozglądam się bardziej po knajpkach jak zabytkach, he he....
ale ok, mus się wstrzymać.... więc najpierw zwiedzanko a potem szamanko
podjeżdżamy kawałeczek naszym "rumakiem" i juz przez szybę widzę jak jest tu urokliwie.... ach te kosteczki brukowe... calçada portuguesa - coś, co zachwycało mnie tu non-stop!
w tle: Ratusz i Rada Okręgowa Aveiro
manuelińska w duchu - calçada portuguesa i Obelisk na placu Liberdade
a dalej już pieszo....
mały park przy Kanale głównym Aveiro (he he: Canale Grande! ) - z pomnikiem mieszkańca tego miasteczka- João Afonso de Aveiro, który był portugalskim żeglarzem- nawigatorem w XV wieku; w 1484 roku brał udział w dalekiej wyprawie na wybrzeże Afryki razem z innym żeglarzem Diogo Cão jako pilot tej podróży, wyprawa ta zaowocowała odkryciem Konga i Zairu (tak na maryginesie - nie miałam bladego pojęcia, że Kongo i Zair to odkrycie Portugalczyków! całe życie się człek uczy!)
Aveiro słynie również z uroczych kamieniczek wyłożonych oczywiście płytkami ; wielką atrakcją miasteczka są elewacje rybackich domów wyłożone tymi tradycyjnymi płytkami oraz pełne przepychu w elewacjach kamienice w stylu Art Noveau
ta sliczna kamieniczka mieści Museo de Arte Nuova
a tu: latające sardynki? hi hi...
nieee... okazuje się, że to dekoracja nad sklepem "Ale Hop" (to ten z krówką, którą juz pokazywałam w Sintrze? albo w Obidos? już nie pamiętam, ale gdzieś było!)
nurkujemy w samo serce Aveiro - w starą, uroczą dzielnicę Beira Mar, pełną klimatycznych zakamarków...
i dochodzimy do Capela de São Gonçalinho
São Gonçalinho jest najbardziej ulubionym świętym w Aveiro, znanym z wielkiego poczucia humoru, ale także z tego, że jest swatem i leczy różne problemy zdrowotne; a Święty ten urodził się w 1190 roku na północy, niedaleko Guimarães, zyskując sławę właśnie jako swat; w XIII wieku jego kult rozszerzał się po całej północnej Portugalii, a Święty ten dotarł do Aveiro, właśnie tutaj do dzielnicy Beira-Mar, gdzie postawiono tą niewielką kaplicę poświęcając jego pamięci.
przed nami - Largo da Praça de Peixe – słynny targ rybny, która ozywa tu kazdego ranka, ale my jesteśmy tu niestety po południu, więc wszystko już posprzatane i zamkniete na głucho
peixe - to po portugalsku ryba - warto to zapamiętać w tym kraju dorsza i sardynek a raczej odwrotnie! ; należy to wymawiać: pejsze
po drugiej stronie tej hali rybnej knajpa i sklepiki...
i tutaj się rozstajemy z pilotką na godzinkę i mamy czas wolny
zatem nurkuję w zakamarki averyjskiego Beira Mar
znajduję takie miejsce, gdzie serwują flaczki! to specjalność i Aveiro i chyba całej Portugalii, bo to dośc popularne danie tutaj, ale nazwa z jaką my Polacy kojarzymy flaczki, raczej niewiele ma wspólnego z tym co dostaniemy na talerzu w Portugalii
ale byłam tak głodna, że zjadłam szybciej zanim przypomniałam sobie, że miałam zrobić fotkę
zatem pożyczam zdjęcie poglądowe z sieci- tak to mniej więcej wyglądało: raczej bardziej jak fasolka po bretońsku niz flaczki jako takie z tym, ze oprócz fasoli i kawałków wołowiny była tam w tym też ciecierzyca
Tripas- to właśnie są flaczki, co oznacza wnętrzności
człowiek najedzony- to zaraz robi się leniwy..., he he i bardziej gdzieś by sobie teraz posiedział, albo lepiej: poleżał , he he jak łaził i zwiedzał...
więc jeszcze serwuję sobie jedną, małą chwillę przyjemności... czyli małą kawusię - wyśmienitą zresztą, portugalską Deltę
po kawusi mam jeszcze chwilę, więc sobie łażę i oglądam...
Aveiros moliceiros azulejos i jak tu nie pokochać portugalskiego? a jak to brzmi: awejrusz moliszejrusz ażuleżusz
no i zapomniałabym, stary łeb! , bo miałam Wam napisać o tych tutejszych jajeczkach
wędrując uliczkami Aveiro nie sposób nie trafiić na szyld z napisem Ovos Moles ; a cóż to takiego jest? , bo wszędzie wokół widzimy tylko: Ovos Moles tu..., Ovos Moles tam... no na każdym kroku Ovos Moles ; są to takoie słodkie ciasteczka robione z żółtek i cukru ( cóś jak kogel-mogel, tylko gęściejszy) w kształcie najczęściej beczułek, rybek, muszelek, itd... - no manuelińskie takie te łakocie... he he
z zewnatrz wyglada to jak opłatek, bo foremki są wypełniane cieniuśką jak mgiełka masą ryżową, natomiast to "samo żółte-samo gęste" jest dopiero w środku
nawet kioski z ovos moles; niczym nasze budki z serkami górskimi w górach! he he...
no i jeszcze słynna sól z Aveiro! bo trzeba choć wspomnieć, że w okolicach pełno tu salin, bowiem sól morska pozyskuje się tu od wieków!
Sól z Aveiro jest znakiem chronionym! a pierwsza wzmianka o tutejszych salinach pochodzi z roku.... 959 nie... nie zapomniałam wstawić jedynki! to dobra data!
i tym słonym akcentem czas opuścić juz Aveiro....
znane posążki-pomniki na moście:
tzw. Estátuas das Pontes – 4 pomniki wykonane z brązu przedstawiające postacie związane z profesjami Aveiro: Salineira – kobieta odpowiedzialna za transport soli z łodzi moliceiro do magazynu, która nosiła kosze z solę na głowie, Marnoto – mężczyzna odpowiedzialny za wydobywanie soli, wyposażony w tradycyjne, drewniane narzędzie, Parceira do Ramo – kobieta ubrana w tradycyjny, świąteczny strój, trzymająca bukiet kwiatów, Fogueteiro – odświętnie ubrany mężczyzna, który w dni świąteczne odpalał petardy
jeszcze tak mi przyszło do głowy: że ogromna szkoda, że nie starczyło czasu, żeby zobaczyc w Aveiro dwa ciekawe miejsca: jedno to przecudny Dworzec Kolejowy wyłożony płyteczkami - za mało było czasu wolnego, żeby tam dotrzeć... (bo jest trochę oddalony w głab miasta), chociaż może gdyby nie te flaczki i kawka- to może w biegu by się udało? piszę o tym dlatego, że jeśli kiedyś ktoś z Was będzie w Aveiro- to warto mieć świadomość, że istnieje tam takie cudo i wygospodarowac na to jakąs wolną chwilę?
tak ten dworzec wygląda (kolaż z fotek sieciowych) :
a drugie miejsce jest oddalone od Aveiro o jakieś +/- 10 km; to urokliwa Costa Nova, znana z cudnych pasiastych domeczków, które kiedyś były domkami rybackimi i magazynami dla łódek, sieci, itd... a dziś je pięknie wyremontowano, wymalowano w kolorowe paski i wynajmuje się je jako domki dla turystów; cudnie i cukierkowo to wygląda....
może więc jak kiedyś jeszcze zawitam jakimś cudem w te strony- to z pewnością to nadrobię...
Pokazujesz mnostwo ciekawych miejsc w tej relacji,ale ta biblioteka przebija wszystko.W takich miejscach sobie czlowiek uswiadamia jak bogata kulture i historie ma nasz kontynent.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Aveiro bardzo chciałam zobaczyć ale niestety nie było tej miejscowości w programie mojej wycieczki Ciekawa jestem co jeszcze widziałaś
Nel, Achernar, Huragan, Mabro -
to jadymy dalej z tym Aveiro...
wskakujemy do łódeczek moliceiros i będziemy pływać po kanałach tej "portugalskiej Wenecji"
jak zapewne zauważyliście na początkowych fotkach z Aveiro - po obu stronach każdej takiej łodki moliceiro (molico- to po portugalsku: wodorost) są przymocowane takie drewniane, pomalowane na kolorowo deseczki służące turystom za oparcia; kiedyś tego oczywiście nie było, a burta była bardzo niska, w zasadzie kończyła się tuż nad wodą - co miało ułatwiać wyciąganie wodorostów, bo takie było przeznaczenie tych łódek, ale że czasy sie zmieniły i z moliceiros uczyniono już tylko atrakcję turystyczną, to podniesienie tych burt stało sie niejako koniecznością, żeby turyści nie powpadali do tej wody...
nasza "Tęcza" ( która niewiadomo czemu wolała anglizcyzm w nazwie?) - częstuje nas ponownie lokalnymi łakociami tuż przed wejściem na łódkę- każdy bierze sobie po kilka takich słodkich "jajaczek" i ruszamy w nasz krótki rejsik, który potrwał z 45-50 minut;
a o tych "jajeczkach" (które są specjalnością Aveiro) napiszę Wam za chwilę...
niestety zdjęcie zrobiłam beznadziejne, bo zamiast te słodkość- wyostrzyło mi się tło , ale coś tam troszkę widać...
to ciutek historii:
Aveiro to bardzo stary twór miejski istniejący tu od starożytności, bo juz za czasów rzymskim istniała tu osada Talabriga; miasto rozwijało się w dziejach historii przez wieki, które w średniowieczu było już dość prężnie rozwijającym się miastem i nawet ważnym portem w północnej części Portugalii, aż do pewnego historycznego sztormu...., co pogrzebało dalszy rozwój tego miasta i spowodowało jego upadek, a zdarzyło się to pewnego dnia 1575 roku- przyszła potworna burza i sztorm, które zasypały wejście do portu i to zamknęło cała zatokę, a potem, odcięte od morza to tętniące życiem miasto zamieniło się nagle w senną rybacką osadę...
ale w XIX wieku się ruszyło.... bo zaczęła się odbudowa zasypanego dojścia do morza i budowa nowych kanałów - i dzięki temu miasto odżyło i podniosło się nieomalże jak "Feniks z popiołów"
nasz kapitano
oczywiście dawne wiosła i kije, którymi odbijano się kiedyś od dna dziś zastąpiły silniki yamahy i inne suzuki , bo inaczej nasz rejs trwałby ze 2 dni...
przed nami most nazwany „Ponte do Laço” lub po prostu „okrągły most dla pieszych” ale oficjalnie to Ponte dos Botirões – nowoczesny most w formie ronda
płynąc podziwiamy okoliczną architekturę, małe domki i kamieniczki i nabrzeże...
jakieś szkoły językowe...
przed nami najbardziej znany mostek - zwany Carcavelos, poświęcony osobom, które kiedyś pracowały przy pozyskiwaniu soli morskiej, z którego też słynie Aveiro
pod tym mostkiem Ponte de Carcavelos (fajnie brzmi jego wymowa: karkawelusz ) mamy tu prawie korek! bo jakoś tutaj kumuluje się najwięcej moliceiros
tutaj już kolejny kanał: Canal de São Roque i taki trochę nieco "holenderski styl zabudowy" , w każdym razie bardziej niż "wenecki"
przepiękna zabudowa...
z drugiej strony kanału- terakotowe scenki z moliceiros
i wpływamy do Canal do Cojo
z widokiem na Ponte Laços de Amizade - mostek ten zyskał uwagę i popularność dzięki nieformalnej inicjatywie studentów tutejszego Uniwersytetu, którzy od 2005 roku zaczęli umieszczać na tym moście wstążeczki jako więzy z symbolem miłości i przyjaźni.... ; zawieszają te wstązki równiez zakochani , zamiast bardziej popularnych kłódek, które potem trzeba demontowac bo zaczynają ważyć więcej jak sam most, zwłaszcza taki
i kolejny...
i dopłynęłismy do znanej tu Fabryki Ceramiki i płyteczek azulejos, którymi dekorowane są fasady domów i róznych budynków
i koniec naszego rejsiku moliceros po kanałach Aveiro....
wysiadka
jeszcze tylko muszę dopisać o tych malunkach na dziobach - bo wnikliwi z Was, pewnie już zauważyli, że na każdej łódce jest inny malunek;
otóz najczęściej, choć nie jest to regułą; moliceiros wymalowane są w .... "sacrum i profanum" co bliżej oznacza, że dziób z jednej strony przedstawia jakiś wizerunek świętego w aureoli, zakonnicy, Chrystusa, Maryji, itd...., a druga stona dzioba- to jakieś śmieszne scenki obyczajowe z życia mieszkańców, niektóre z humorem, inne nieco prześmiewcze, groteskowe, a nawet i obsceniczne np. takie z roznegliżowanymi Paniami
tutaj, np. tzw. Salinera- kobieta nosząca sól z Aveiro na głowie
tutaj z jednej strony jakiś Święty, z drugiej scenka obyczajowa (nierzadko np. jakiś kuszący malunek z przedstawicielką najstarszego zawodu świata *biggrin*, co w duecie z tym Świętym wygląda dość niecodziennie... )
albo jakiś ktoś znany (dla Portugalczyków)
Piea
dla mnie ten pan na ostatnim zdjęciu to bardziej jakiś piłkarz ? niż święty he he
No trip no life
he he, no z pewnością żaden to Święty! - to nie ta strona dziobu!
a znając uwielbienie Portugalczyków do footballu i Brazylii (jako ich dawnej kolonii) - to pewnie jakiś Pele w młodości, albo ktoś podobny? - ja się tam nie znam za bardzo na piłkarzach...
Piea
Piea, chociaż wiesz, w Portugalii piłkarze ( ci wybitni) są traktowani prawie jak bożkowie więc może to jakis święty piłkarz he he ?
No trip no life
po rejsie mamy jeszcze krótki spacerek z pilotką po miasteczku.... ale mnie już głód przycisnął , więc rozglądam się bardziej po knajpkach jak zabytkach, he he....
ale ok, mus się wstrzymać.... więc najpierw zwiedzanko a potem szamanko
podjeżdżamy kawałeczek naszym "rumakiem" i juz przez szybę widzę jak jest tu urokliwie.... ach te kosteczki brukowe... calçada portuguesa - coś, co zachwycało mnie tu non-stop!
w tle: Ratusz i Rada Okręgowa Aveiro
manuelińska w duchu - calçada portuguesa i Obelisk na placu Liberdade
a dalej już pieszo....
mały park przy Kanale głównym Aveiro (he he: Canale Grande! ) - z pomnikiem mieszkańca tego miasteczka- João Afonso de Aveiro, który był portugalskim żeglarzem- nawigatorem w XV wieku; w 1484 roku brał udział w dalekiej wyprawie na wybrzeże Afryki razem z innym żeglarzem Diogo Cão jako pilot tej podróży, wyprawa ta zaowocowała odkryciem Konga i Zairu (tak na maryginesie - nie miałam bladego pojęcia, że Kongo i Zair to odkrycie Portugalczyków! całe życie się człek uczy!)
Aveiro słynie również z uroczych kamieniczek wyłożonych oczywiście płytkami ;
wielką atrakcją miasteczka są elewacje rybackich domów wyłożone tymi tradycyjnymi płytkami oraz pełne przepychu w elewacjach kamienice w stylu Art Noveau
ta sliczna kamieniczka mieści Museo de Arte Nuova
a tu: latające sardynki? hi hi...
nieee... okazuje się, że to dekoracja nad sklepem "Ale Hop" (to ten z krówką, którą juz pokazywałam w Sintrze? albo w Obidos? już nie pamiętam, ale gdzieś było!)
nurkujemy w samo serce Aveiro - w starą, uroczą dzielnicę Beira Mar, pełną klimatycznych zakamarków...
i dochodzimy do Capela de São Gonçalinho
São Gonçalinho jest najbardziej ulubionym świętym w Aveiro, znanym z wielkiego poczucia humoru, ale także z tego, że jest swatem i leczy różne problemy zdrowotne; a Święty ten urodził się w 1190 roku na północy, niedaleko Guimarães, zyskując sławę właśnie jako swat; w XIII wieku jego kult rozszerzał się po całej północnej Portugalii, a Święty ten dotarł do Aveiro, właśnie tutaj do dzielnicy Beira-Mar, gdzie postawiono tą niewielką kaplicę poświęcając jego pamięci.
przed nami - Largo da Praça de Peixe – słynny targ rybny, która ozywa tu kazdego ranka, ale my jesteśmy tu niestety po południu, więc wszystko już posprzatane i zamkniete na głucho
peixe - to po portugalsku ryba - warto to zapamiętać w tym kraju dorsza i sardynek a raczej odwrotnie! ; należy to wymawiać: pejsze
po drugiej stronie tej hali rybnej knajpa i sklepiki...
i tutaj się rozstajemy z pilotką na godzinkę i mamy czas wolny
zatem nurkuję w zakamarki averyjskiego Beira Mar
znajduję takie miejsce, gdzie serwują flaczki! to specjalność i Aveiro i chyba całej Portugalii, bo to dośc popularne danie tutaj, ale nazwa z jaką my Polacy kojarzymy flaczki, raczej niewiele ma wspólnego z tym co dostaniemy na talerzu w Portugalii
ale byłam tak głodna, że zjadłam szybciej zanim przypomniałam sobie, że miałam zrobić fotkę
zatem pożyczam zdjęcie poglądowe z sieci- tak to mniej więcej wyglądało: raczej bardziej jak fasolka po bretońsku niz flaczki jako takie z tym, ze oprócz fasoli i kawałków wołowiny była tam w tym też ciecierzyca
Tripas- to właśnie są flaczki, co oznacza wnętrzności
człowiek najedzony- to zaraz robi się leniwy..., he he i bardziej gdzieś by sobie teraz posiedział, albo lepiej: poleżał , he he jak łaził i zwiedzał...
więc jeszcze serwuję sobie jedną, małą chwillę przyjemności... czyli małą kawusię - wyśmienitą zresztą, portugalską Deltę
po kawusi mam jeszcze chwilę, więc sobie łażę i oglądam...
Aveiros moliceiros azulejos i jak tu nie pokochać portugalskiego? a jak to brzmi: awejrusz moliszejrusz ażuleżusz
no i zapomniałabym, stary łeb! , bo miałam Wam napisać o tych tutejszych jajeczkach
wędrując uliczkami Aveiro nie sposób nie trafiić na szyld z napisem Ovos Moles ; a cóż to takiego jest? , bo wszędzie wokół widzimy tylko: Ovos Moles tu..., Ovos Moles tam... no na każdym kroku Ovos Moles ; są to takoie słodkie ciasteczka robione z żółtek i cukru ( cóś jak kogel-mogel, tylko gęściejszy) w kształcie najczęściej beczułek, rybek, muszelek, itd... - no manuelińskie takie te łakocie... he he
z zewnatrz wyglada to jak opłatek, bo foremki są wypełniane cieniuśką jak mgiełka masą ryżową, natomiast to "samo żółte-samo gęste" jest dopiero w środku
nawet kioski z ovos moles; niczym nasze budki z serkami górskimi w górach! he he...
no i jeszcze słynna sól z Aveiro! bo trzeba choć wspomnieć, że w okolicach pełno tu salin, bowiem sól morska pozyskuje się tu od wieków!
Sól z Aveiro jest znakiem chronionym! a pierwsza wzmianka o tutejszych salinach pochodzi z roku.... 959 nie... nie zapomniałam wstawić jedynki! to dobra data!
i tym słonym akcentem czas opuścić juz Aveiro....
znane posążki-pomniki na moście:
tzw. Estátuas das Pontes – 4 pomniki wykonane z brązu przedstawiające postacie związane z profesjami Aveiro:
Salineira – kobieta odpowiedzialna za transport soli z łodzi moliceiro do magazynu, która nosiła kosze z solę na głowie,
Marnoto – mężczyzna odpowiedzialny za wydobywanie soli, wyposażony w tradycyjne, drewniane narzędzie,
Parceira do Ramo – kobieta ubrana w tradycyjny, świąteczny strój, trzymająca bukiet kwiatów,
Fogueteiro – odświętnie ubrany mężczyzna, który w dni świąteczne odpalał petardy
i żegnamy Aveiro
Piea
jeszcze tak mi przyszło do głowy: że ogromna szkoda, że nie starczyło czasu, żeby zobaczyc w Aveiro dwa ciekawe miejsca: jedno to przecudny Dworzec Kolejowy wyłożony płyteczkami - za mało było czasu wolnego, żeby tam dotrzeć... (bo jest trochę oddalony w głab miasta), chociaż może gdyby nie te flaczki i kawka- to może w biegu by się udało? piszę o tym dlatego, że jeśli kiedyś ktoś z Was będzie w Aveiro- to warto mieć świadomość, że istnieje tam takie cudo i wygospodarowac na to jakąs wolną chwilę?
tak ten dworzec wygląda (kolaż z fotek sieciowych) :
a drugie miejsce jest oddalone od Aveiro o jakieś +/- 10 km; to urokliwa Costa Nova, znana z cudnych pasiastych domeczków, które kiedyś były domkami rybackimi i magazynami dla łódek, sieci, itd... a dziś je pięknie wyremontowano, wymalowano w kolorowe paski i wynajmuje się je jako domki dla turystów; cudnie i cukierkowo to wygląda....
może więc jak kiedyś jeszcze zawitam jakimś cudem w te strony- to z pewnością to nadrobię...
Piea
Cudne to Aveiro Może kiedyś uda mi się tam dotrzeć? Ciekawa jestem jakie następne miejsce pokażesz
Tak, dokładnie chcałam napisac to co Mabro,że przecudne to miasteczko
Koniecznie do obejrzenia w trakcie pobytu w Portugalii, oczywiscie z z kawką i ovos moles na deser he he. Wiesz ,ja łakomczuch jestem
Portugalski jako język bardzo mi sie podoba, taki dżwięczny i muzyczny. Jak sie naucze hiszpańskiego to z portugalskim pójdzie mi pewnie łatwiej
No trip no life