...hmmm, naukowcy uważaja że jest to (fort) miejsce obronne lub ewentualnie obserwatorium a może i "miejsce kultu" !???Zbudowano je ,zapewne,na potrzeby lokalnego władcy. Resztę "info" skrywają,na zawsze chyba,mroki historii...
Zostawmy "kamienny krąg",czas odwiedzić "Derrynane House". To rodzinna posiadłośc irlandzkiego polkityka o pseudonimie "Liberator". Zasłynął był z tego że dążył do odzyskania niepodległości irlandii na drodze pokojowej. Działał tak prężnie iz doprowadził do zrównania praw wyborczych katolików z protestantami. Dziś to brzmi banalnie ale w latach gdy "zielona wyspa" należała do Imperium Brytyjskiego była to sprawa wielkiej wagi.Nas jednak interesowały sprawy bardziej przyziemne czyli..."okolica" ; )
Położenie "Derrynane House" jest tak interesujace ,że gdy jedziemy (wedle tablic turystycznych-brążowe info) to parokrotnie mamy wrażenie że zostały...przestawione a szlak doprowadzi nas...na plażę !!! I tak jest niemal w rzeczywistości poniewaz posiadłośc graniczy z brzegiem oceanu ; ))
Dom (budynek) zostawmy w spokoju. Nie wchodzilismy do wnetrza które zamieniono w muzeum poświecone wspomnianemu "Liberatorowi". Spacer rozpoczelismy po "ogrodach". A konkretnie po tej części ,gdzie rosły rośliny rodem z Ameryki Południowej...
pewnie nie wszystko było tam "tropikalne" ale...wszystko sie nam podobało ; ))
paprocie drzewiaste były niczym z..."parku jurajskiego" ; )
generalnie sporo roślin kwitło a przecież to połowa marca !!!
a i palemki narażone na irlandzkie wiatry trzymały sie całkiem,całkiem...
wychodzimy przez "kamienny tunel"
teraz czas zerknąc na "dom i ogród" od strony morza a przy okazji zobaczyć jsk sie prezentuje lokalna plaża ; )
nad morzem "słoneczne łaty" a góry w głebi lądu skryte w chmurach. Ot,"cała Irlandia" ; )
jest odpływ,można więc bezkarnie połazic po "morskim dnie'...
wody kryja sporo rozpadlin w dnie oraz bardzo silne prądy dlatego kapiel w miejscach "przy skałkach" jest zabroniona !!!
jest coraz więcej słoneczka...
ale ,jak na razie,tylko w "części plażowej". Reszta cały czas "tonie w chmurach"...
i jesteśmy niemal "z powrotem"...
zaraz będziemy na parkingu.Pojedziemy "coś zjeść" ; ))
po drodze,"bonusik". To "Ogham Stone",megalityczny świadek dawnych dziejów wyspy. Jest "zabytkiem narodowym" i podlega ochronie państwa...
na terenie wyspy jest sporo "temupodobnych kamieni". Miały przeróżne znaczenie i posiadały "przeróżne moce". Niektóre potrafiły krzyczeć gdy zbliżał sie do nich "ktoś znaczacy" !!! ; )
Ten "milczał jak zaklety" gdy go obchodzilismy dookoła...
mokradła przy kamieniu tez mają "fajny klimacik"...
no i wreszcie docieramy do gospody ("Inn") o "pamietliwej nazwie"-"Blind Piper" ; ) Zamawiamy jedzonko i...czekamy umilając sobie czas Guinness,ikiem ...
tu uwaga. W irlandzkich "gospodach" ,jedzenie jest przygotowywane "od poczatku" na świeżo. To niestety wydłuża czas oczekiwania ale gdy juz kelenr doniesie potrawę,zapominamy o czasie który minął. Nie przeszkadza nam rółwnież "poplamione naczynie". Ot młodemu chłopakowi ,robiącemu za kelnera" drgały ręce. Albo kucharz "szczerze" nalał pysznego sosu niemal pod rant czy też "nakapało" z chochli. To wszystko nie ma ,przynajmniej dla nas,znaczenia w takich miejscach. Smak,w tym wypadku,"owoce morza w białym sosie" jest z tych "niebo w gębie"...
i tak dzień trzeci zleciał nam "jak z bicza strzelił". Wracając zdążyliśmy sie załapać na "zachodni przypływ"...
a ostatnia odsłona bedzie o tym co udało sie zobaczyc "w drodze do domu"...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek, dopiero dziś doczytałam i dooglądałam fotki z Twojego ostatniego wypadu "w wyspę" ; i jak zawsze jestem oczarowana.....; ach te widoki, to wybrzeże... zamki i riuny ; dla mnie Irlandia to taka "Tajemnicza" wyspa; no pięknie!
PS. hi hi... nieźle się ubawiłam tym "jednorękim" krzesłem w domu Pani Doktor z RPA o którym napisałeś, że masz pojęcia czemu ono takie? ; otóz nic mu nie brakuje ; jest dokładnie takie jakie tego rodzaju krzesło byc powinno to potocznie zwana tzw "rogówka" czyli krzesło rogowe/albo narożne, na którym siadamy jakby nieco wspak - mając róg tegoż siedziska między nogami ; popularne w XIX wiecznej Francji i bardzo wygodne (osobiście próbowałam w wielu pałacach i skansenach)
Nie byłem nigdy w Irlandii, ale jestem pewien, że kraj ten spodobałby mi się bardzo. Uwielbiam takie klimaty. Puste przestrzenie, góry, nadmorskie klify, stare zamczyska... Dzuiękuję za tę relację i przybliżenie tego pięknego kraju. A to zdjęcie super!
Prawie jak Mur Chiński
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Oryginalna budowla i rzeczywiście ciekawe ,że można sobie tak bezkarnie po nie chodzić..
A czy wiadomo kto to zbudował ? może to budowla Wikingów ?
No trip no life
...hmmm, naukowcy uważaja że jest to (fort) miejsce obronne lub ewentualnie obserwatorium a może i "miejsce kultu" !???Zbudowano je ,zapewne,na potrzeby lokalnego władcy. Resztę "info" skrywają,na zawsze chyba,mroki historii...
Zostawmy "kamienny krąg",czas odwiedzić "Derrynane House". To rodzinna posiadłośc irlandzkiego polkityka o pseudonimie "Liberator". Zasłynął był z tego że dążył do odzyskania niepodległości irlandii na drodze pokojowej. Działał tak prężnie iz doprowadził do zrównania praw wyborczych katolików z protestantami. Dziś to brzmi banalnie ale w latach gdy "zielona wyspa" należała do Imperium Brytyjskiego była to sprawa wielkiej wagi.Nas jednak interesowały sprawy bardziej przyziemne czyli..."okolica" ; )
Położenie "Derrynane House" jest tak interesujace ,że gdy jedziemy (wedle tablic turystycznych-brążowe info) to parokrotnie mamy wrażenie że zostały...przestawione a szlak doprowadzi nas...na plażę !!! I tak jest niemal w rzeczywistości poniewaz posiadłośc graniczy z brzegiem oceanu ; ))
Dom (budynek) zostawmy w spokoju. Nie wchodzilismy do wnetrza które zamieniono w muzeum poświecone wspomnianemu "Liberatorowi". Spacer rozpoczelismy po "ogrodach". A konkretnie po tej części ,gdzie rosły rośliny rodem z Ameryki Południowej...
pewnie nie wszystko było tam "tropikalne" ale...wszystko sie nam podobało ; ))
paprocie drzewiaste były niczym z..."parku jurajskiego" ; )
generalnie sporo roślin kwitło a przecież to połowa marca !!!
a i palemki narażone na irlandzkie wiatry trzymały sie całkiem,całkiem...
wychodzimy przez "kamienny tunel"
teraz czas zerknąc na "dom i ogród" od strony morza a przy okazji zobaczyć jsk sie prezentuje lokalna plaża ; )
nad morzem "słoneczne łaty" a góry w głebi lądu skryte w chmurach. Ot,"cała Irlandia" ; )
jest odpływ,można więc bezkarnie połazic po "morskim dnie'...
wody kryja sporo rozpadlin w dnie oraz bardzo silne prądy dlatego kapiel w miejscach "przy skałkach" jest zabroniona !!!
jest coraz więcej słoneczka...
ale ,jak na razie,tylko w "części plażowej". Reszta cały czas "tonie w chmurach"...
i jesteśmy niemal "z powrotem"...
zaraz będziemy na parkingu.Pojedziemy "coś zjeść" ; ))
po drodze,"bonusik". To "Ogham Stone",megalityczny świadek dawnych dziejów wyspy. Jest "zabytkiem narodowym" i podlega ochronie państwa...
na terenie wyspy jest sporo "temupodobnych kamieni". Miały przeróżne znaczenie i posiadały "przeróżne moce". Niektóre potrafiły krzyczeć gdy zbliżał sie do nich "ktoś znaczacy" !!! ; )
Ten "milczał jak zaklety" gdy go obchodzilismy dookoła...
mokradła przy kamieniu tez mają "fajny klimacik"...
no i wreszcie docieramy do gospody ("Inn") o "pamietliwej nazwie"-"Blind Piper" ; ) Zamawiamy jedzonko i...czekamy umilając sobie czas Guinness,ikiem ...
tu uwaga. W irlandzkich "gospodach" ,jedzenie jest przygotowywane "od poczatku" na świeżo. To niestety wydłuża czas oczekiwania ale gdy juz kelenr doniesie potrawę,zapominamy o czasie który minął. Nie przeszkadza nam rółwnież "poplamione naczynie". Ot młodemu chłopakowi ,robiącemu za kelnera" drgały ręce. Albo kucharz "szczerze" nalał pysznego sosu niemal pod rant czy też "nakapało" z chochli. To wszystko nie ma ,przynajmniej dla nas,znaczenia w takich miejscach. Smak,w tym wypadku,"owoce morza w białym sosie" jest z tych "niebo w gębie"...
i tak dzień trzeci zleciał nam "jak z bicza strzelił". Wracając zdążyliśmy sie załapać na "zachodni przypływ"...
a ostatnia odsłona bedzie o tym co udało sie zobaczyc "w drodze do domu"...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Musiał nie zauważyć, że to Wy przyszliście
...Dana, jak nie uzywam "motików"
a ja myslę że..."go wmurowało"...na mój widok...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Plaża całkiem ciekawa, a jedzonko pysznie wygląda. Też uwielbiam owoce morza
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Radek, dopiero dziś doczytałam i dooglądałam fotki z Twojego ostatniego wypadu "w wyspę" ; i jak zawsze jestem oczarowana.....; ach te widoki, to wybrzeże... zamki i riuny ; dla mnie Irlandia to taka "Tajemnicza" wyspa; no pięknie!
PS. hi hi... nieźle się ubawiłam tym "jednorękim" krzesłem w domu Pani Doktor z RPA o którym napisałeś, że masz pojęcia czemu ono takie? ; otóz nic mu nie brakuje ; jest dokładnie takie jakie tego rodzaju krzesło byc powinno to potocznie zwana tzw "rogówka" czyli krzesło rogowe/albo narożne, na którym siadamy jakby nieco wspak - mając róg tegoż siedziska między nogami ; popularne w XIX wiecznej Francji i bardzo wygodne (osobiście próbowałam w wielu pałacach i skansenach)
Piea
I ja jestem zakręcona tymi "Radkowymi" widokami i na pewno wrócę jeszcze na wyspę .
Poza tym że pieknie, to nie ma tłumów
No trip no life
O rany Radek..od kwietnia nic tu nie wrzucałeś
Zajawki na odliczance są super, ale .. to tylko zajawki
No trip no life
Nie byłem nigdy w Irlandii, ale jestem pewien, że kraj ten spodobałby mi się bardzo. Uwielbiam takie klimaty. Puste przestrzenie, góry, nadmorskie klify, stare zamczyska... Dzuiękuję za tę relację i przybliżenie tego pięknego kraju. A to zdjęcie super!
Pozdrawiam.