Postanowiłem podać jeszcze kilka spostrzeżeń odnośnie samego hotelu. Obsługa uśmiechnięta i uczynna, ale czasem na swój południowo-amerykański sposób. To co z początku wydawało się niepunktualnością czy zbywaniem natrętnego turysty, który zgłasza jakiś problem, z czasem okazało się ich normalnym stylem i trybem życia. Jako że nie miałem wcześniej styczności z tą cząścią świata, to choć słyszałem i widziałem w różnych programach o takim bezstresowym podejściu, to jednak dla mnie, człowieka przyzwyczajonego do funkcjonowania według czasu zegarka, rodziło podejrzenia, że oni to robią specjalnie Przez pierwsze dni. A potem zacząłem dostrzegać, że to by mi się spodobało i z pewnością jest zdrowszym podejściem niż nasz ciągły pośpiech Przykładów takich było spora, np choć śniadania być miały od godziny 7.00, to tak naprawdę coś się w restauracji zaczynało tworzyć grubo po 7 Dla mnie żaden problem.. Ale słyszałem głosy obużenia, że jak tak można..
Zdarzały się też niestety zaniki wody i prądu. Choć brak prądu wieczorem może mieć sensowne wytłumaczenie - wprowadzano dodatkowo romantyczny klimat , to o braku wody tak już powiedzieć nie można Po zgłoszeniu awarii trzeba się było uzbroić w cierpliwość, bo odpowiedź managera hotelu w stylu "za 15 minut będzie po problemie" od razu wskazywała, że woda będzie za 2 godziny albo i później Po prostu inny świat i tyle,czas ma tam pojęcie względne i na to trzeba brać poprawkę..
No to lecimy na Los Roques.. Jest to Archipelag kilkudziesięciu małych wysp i wysepek, w większości bezludnych, plaż z białym piaskiem i raf koralowych.
Z samego rana dostajemy się naszą znaną już łodką z Coche na Margarite , skąd jesteśmy zabrani wraz z inną grupą naszych rodaków na lotnisko w Porlamar, skąd małym samolotem lecimy około 40-50 minut do rezerwatu..
Zostajemy zakwaterowani w skromnym pensjonacie w prawdziwie karaibskim stylu.
zostajemy zaopatrzeni w sprzęt do snurkowania i wyruszamy na nasz katamaran
Teraz czeka nas rejs wśród wysepek i podziwianie morza mieniącego się wszystkimi odcieniami błękitu, nie ma co opisywać, lepiej wkleić kilka fotek
Oczywiście mieliśmy zapewniony lunch. Po całodniowym pływaniu wracamy do głównej bazy w Parku Narodowym, gdzie czeka na nas skromna kolacja. Następnie mamy wolny czas aż do ranka dnia następnego, kto chciał, to mógł udać się na spoczynek, ale większość z nas wybrała się na przechadzki po malutkiej miejscowości..
Choinka w karaibskim stylu
Rankiem odlatujemy na Margarite. Jeszcze zdjęcie atolu zza szyby samolotu.
W godzinach około południowych zostajemy odstawieni na naszą przystań, gdzie oczekujemy posłusznie na hotelowy transport na Coche..
W trakcie naszego pobytu zdecydowaliśmy na własną rękę zorganizować sobie wypad na Margarite. W załatwieniu taryfy pomógł jeden z recepcjonistów, który podesłał nam swojego znajomego z wyspy. Nie pamiętam szczegółowo, ile płaciliśmy za wynajem samochodu i jego usług na cały prawie dzień, ale nie było to dużo.. Zależało nam na zwiedzeniu rezerwatu La Restinga i pobycie na plażach Margarity. Plan częściowo udało się wypełnić, a więc fotki z laguny La Restinga, którą ogląda się z pokładu zadaszonej, małej łodzi dla 5-6 osób :
Po opuszczeniu parku udaliśmy się na objazd po lokalnych miejscowościach. Obowiązkowy lunch w przydrożnej restauracji, bardziej przypominającej bar szybkiej obsługi, ale jedzenie smaczne - jakaś pikantna zupa i smażona świeża ryba z lokalnymi warzywami :
W napotkanej rybackiej miejscowości..
Na koniec wylądowaliśmy na plaży /nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że była to Playa La Restinga - jedna z najdłuższych plaż na wyspie/..
Spore fale, mocny wiatr, duża ilość muszli na plaży.. To tak w skrócie. Nie zabawiliśmy tam długo, "nasza" plaża na Coche podobała nam się o wiele bardziej
Trzy lata temu blisko była Wenezuela,ale z ważnych powodów nie doszła do skutku.
Teraz z przyjemnością patrzę na Twoje fotki
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Postanowiłem podać jeszcze kilka spostrzeżeń odnośnie samego hotelu. Obsługa uśmiechnięta i uczynna, ale czasem na swój południowo-amerykański sposób. To co z początku wydawało się niepunktualnością czy zbywaniem natrętnego turysty, który zgłasza jakiś problem, z czasem okazało się ich normalnym stylem i trybem życia. Jako że nie miałem wcześniej styczności z tą cząścią świata, to choć słyszałem i widziałem w różnych programach o takim bezstresowym podejściu, to jednak dla mnie, człowieka przyzwyczajonego do funkcjonowania według czasu zegarka, rodziło podejrzenia, że oni to robią specjalnie Przez pierwsze dni. A potem zacząłem dostrzegać, że to by mi się spodobało i z pewnością jest zdrowszym podejściem niż nasz ciągły pośpiech Przykładów takich było spora, np choć śniadania być miały od godziny 7.00, to tak naprawdę coś się w restauracji zaczynało tworzyć grubo po 7 Dla mnie żaden problem.. Ale słyszałem głosy obużenia, że jak tak można..
Zdarzały się też niestety zaniki wody i prądu. Choć brak prądu wieczorem może mieć sensowne wytłumaczenie - wprowadzano dodatkowo romantyczny klimat , to o braku wody tak już powiedzieć nie można Po zgłoszeniu awarii trzeba się było uzbroić w cierpliwość, bo odpowiedź managera hotelu w stylu "za 15 minut będzie po problemie" od razu wskazywała, że woda będzie za 2 godziny albo i później Po prostu inny świat i tyle,czas ma tam pojęcie względne i na to trzeba brać poprawkę..
No to lecimy na Los Roques.. Jest to Archipelag kilkudziesięciu małych wysp i wysepek, w większości bezludnych, plaż z białym piaskiem i raf koralowych.
Z samego rana dostajemy się naszą znaną już łodką z Coche na Margarite , skąd jesteśmy zabrani wraz z inną grupą naszych rodaków na lotnisko w Porlamar, skąd małym samolotem lecimy około 40-50 minut do rezerwatu..
Zostajemy zakwaterowani w skromnym pensjonacie w prawdziwie karaibskim stylu.
zostajemy zaopatrzeni w sprzęt do snurkowania i wyruszamy na nasz katamaran
Teraz czeka nas rejs wśród wysepek i podziwianie morza mieniącego się wszystkimi odcieniami błękitu, nie ma co opisywać, lepiej wkleić kilka fotek
Nasz katamaran kilka razy cumował przy różnych wysepkach, gdzie można było snurkować, ewentualnie pospacerować czy poopalać się na rajskich plażach.
Snurkowania nie można porównać choćby do Egiptu, ale i tak było sporo kolorowych rybek.
Oczywiście mieliśmy zapewniony lunch. Po całodniowym pływaniu wracamy do głównej bazy w Parku Narodowym, gdzie czeka na nas skromna kolacja. Następnie mamy wolny czas aż do ranka dnia następnego, kto chciał, to mógł udać się na spoczynek, ale większość z nas wybrała się na przechadzki po malutkiej miejscowości..
Choinka w karaibskim stylu
Rankiem odlatujemy na Margarite. Jeszcze zdjęcie atolu zza szyby samolotu.
W godzinach około południowych zostajemy odstawieni na naszą przystań, gdzie oczekujemy posłusznie na hotelowy transport na Coche..
ale lazurkami zarzuciłeś
W trakcie naszego pobytu zdecydowaliśmy na własną rękę zorganizować sobie wypad na Margarite. W załatwieniu taryfy pomógł jeden z recepcjonistów, który podesłał nam swojego znajomego z wyspy. Nie pamiętam szczegółowo, ile płaciliśmy za wynajem samochodu i jego usług na cały prawie dzień, ale nie było to dużo.. Zależało nam na zwiedzeniu rezerwatu La Restinga i pobycie na plażach Margarity. Plan częściowo udało się wypełnić, a więc fotki z laguny La Restinga, którą ogląda się z pokładu zadaszonej, małej łodzi dla 5-6 osób :
Po opuszczeniu parku udaliśmy się na objazd po lokalnych miejscowościach. Obowiązkowy lunch w przydrożnej restauracji, bardziej przypominającej bar szybkiej obsługi, ale jedzenie smaczne - jakaś pikantna zupa i smażona świeża ryba z lokalnymi warzywami :
W napotkanej rybackiej miejscowości..
Na koniec wylądowaliśmy na plaży /nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że była to Playa La Restinga - jedna z najdłuższych plaż na wyspie/..
Spore fale, mocny wiatr, duża ilość muszli na plaży.. To tak w skrócie. Nie zabawiliśmy tam długo, "nasza" plaża na Coche podobała nam się o wiele bardziej
A to widok plaży, z której odpływamy na Coche:
Późnym popołudniem wracamy do naszego hotelu.
Na koniec jeszcze kilka fotek z hotelu :
piękne lazurki i katamarany uwielbiam takie widoczki
a to już koniec?