Anusia - ja wywoluje w Light Roomie. Choć ostatnio kupiliśmy też Capture One, zdjecia jakby ostrzejsze z niego wychodzą, tylko coś sie nie umiem przestawić. Na LR pracujemy juz chyba z 5 lat i tak sie czlowiek przyzwyczail ze jakos tak ciezko teraz sie przestawic. Ale bede jeszcze probowac
Drugi dzień w Marsylii zaczynamy w piekarni, u sympatycznej pani, która dzień wcześniej dzielnie tłumaczyła nam drogę do metra. Zaopatrzyliśmy w kroasanty, bagietkę i mega wielką bezę, na której widok już od dnia poprzedniego ciekła mi ślinka Do zamówienia dostaliśmy kilka francuskich ciasteczek w prezencie Takiego przejawu gościnności nie doświadczyliśmy nigdzie indziej na świecie...Francja podoba nam się coraz bardziej
Po zakupach jedziemy do oddalonego o ok 100 km Arles. Teraz dopiero mam czas przyjrzeć się dokładniej Marsylii. Widać duże różnice. Sporo zniszczonych budynków. Odrapanych, bez dachów, albo częściowo wyburzonych. Rzuca się nam też w oczy ogromna ilość śmieci wzdłuż drogi, na trawnikach i na chodnikach. Ale jakby nie zmienia to faktu, że naprawdę bardzo nam się w Marsylii podobało. Bardzo możliwe, że gdybyśmy spędzili tam więcej czasu to zmienilibyśmy zdanie, ale na szczęście byliśmy jeden dzień i bardzo prawdopodobne, że jeszcze kiedyś tam wrócimy
W Arles byliśmy sporo przed południem i pierwotny plan był taki, że najpierw jedziemy nad jezioro Camargue, a później poszwendamy się po mieście, ewentualnie jak nie zdążymy do zrobimy sobie wycieczkę po mieście na drugi dzień. Ale ponieważ nie mieliśmy ze sobą ręczników, stwierdziliśmy, że pojedziemy najpierw do hotelu, zameldujemy się, zostawimy bagaże i dopiero pojedziemy do Camargue. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy, w hotelu jednak nie mogliśmy się zameldować, bo była dopiero 11:00, zostawiliśmy zatem walizki w przechowalni i pojechaliśmy do miasta. Ogólnie będąc we Francji trzeba liczyć się z porą sjesty, kiedy to wszystkie sklepy, urzędy, a i czasami nawet muzea są zamknięte. Sjesta trwa od 12:00 do 14:00, wtedy to wszyscy Francuzi mają przerwę w pracy i udają się na lunch ( bardzo często w tych godzinach nie trzeba płacić za parking w mieście). Warto w tym czasie też się posilić, ponieważ od 14:00 do 19:00 bardzo często w restauracjach nie serwują posiłków, można jedynie czegoś się napić.
A teraz słów kilka o Arles. To urocze miasteczko, w którym tworzyło wielu znanych malarzy, w tym Vincent Van Gogh. Namalował tam ponad 200 dzieł, a co ciekawe, żadne z nich w tym mieście nie zostało. Weszliśmy na starówkę i od razu zaskoczył nas ogólny spokój. Mimo iż była niedziela, pora lunchu, na ulicach nikogo nie było. Spodziewałam się tam chociażby turystów, a tutaj taka cisza. Kupiliśmy bilety do amfiteatru i poszliśmy sobie zwiedzać. Tam też zaskoczyły nas pustki, ale chyba znaleźliśmy rozwiązanie zagadki. Obok znajdował się teatr rzymski z którego dobiegała muzyka i oklaski. Ciekawi tego cóż tam za wydarzenie, obeszliśmy amfiteatr pooglądaliśmy wszystkie możliwe widoczki i poszliśmy do teatru rzymskiego.
Wchodzimy, a tam setki francuzów w tradycyjnych ubraniach z przed kilkudziesięciu lat. Kobiety pięknie umalowane, włosy starannie uczesane, w długich sukienkach, w kapeluszach lub z parasolkami. Normalnie myślałam, że oszaleję ze szczęścia. Nie wiedziałam, co fotografować. Czy kobiety wahlujace się, czy rodziny z dziećmi, czy konie. Do tego jak się okazało trafiliśmy na sam koniec imprezy, więc wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić. Biegałam z aparatem jak szalona, Marcel stwierdził, że jeszcze tak podjaranej mnie nigdy nie wiedział Jak ja się cieszyłam, ze zmieniliśmy plany i zamiast do Camargue najpierw pojechaliśmy do centrum! Takie widoki, to raj dla mojej duszy
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Muszę ino Marylkę pogonić, bo czekam na lawendowe morze a Marylka po innych relacjach biega
Marylko piszemy
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Yyyyy...przepraszam, juz sie zabieram za pisanie i obiecuje ze sie to wiecej nie powtorzy
http://www.addicted-to-passion.com
Widzę, że Anusia pilnuje porządku
Zdjęcia przepiękne, genialne! Jakie kolorki! Łobłęd pełną gębą! Szokking...achy i echy.....
A miejsca przepiekne! Kolejna perełka !
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Oj Kobieto, i tutaj Cie znalazłam..teraz będę częściej podziwać Twoje cudowne zdjęcia i czytac relację :)
http://www.addicted-to-passion.com
Drugi dzień w Marsylii zaczynamy w piekarni, u sympatycznej pani, która dzień wcześniej dzielnie tłumaczyła nam drogę do metra. Zaopatrzyliśmy w kroasanty, bagietkę i mega wielką bezę, na której widok już od dnia poprzedniego ciekła mi ślinka Do zamówienia dostaliśmy kilka francuskich ciasteczek w prezencie Takiego przejawu gościnności nie doświadczyliśmy nigdzie indziej na świecie...Francja podoba nam się coraz bardziej
Po zakupach jedziemy do oddalonego o ok 100 km Arles. Teraz dopiero mam czas przyjrzeć się dokładniej Marsylii. Widać duże różnice. Sporo zniszczonych budynków. Odrapanych, bez dachów, albo częściowo wyburzonych. Rzuca się nam też w oczy ogromna ilość śmieci wzdłuż drogi, na trawnikach i na chodnikach. Ale jakby nie zmienia to faktu, że naprawdę bardzo nam się w Marsylii podobało. Bardzo możliwe, że gdybyśmy spędzili tam więcej czasu to zmienilibyśmy zdanie, ale na szczęście byliśmy jeden dzień i bardzo prawdopodobne, że jeszcze kiedyś tam wrócimy
W Arles byliśmy sporo przed południem i pierwotny plan był taki, że najpierw jedziemy nad jezioro Camargue, a później poszwendamy się po mieście, ewentualnie jak nie zdążymy do zrobimy sobie wycieczkę po mieście na drugi dzień. Ale ponieważ nie mieliśmy ze sobą ręczników, stwierdziliśmy, że pojedziemy najpierw do hotelu, zameldujemy się, zostawimy bagaże i dopiero pojedziemy do Camargue. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy, w hotelu jednak nie mogliśmy się zameldować, bo była dopiero 11:00, zostawiliśmy zatem walizki w przechowalni i pojechaliśmy do miasta. Ogólnie będąc we Francji trzeba liczyć się z porą sjesty, kiedy to wszystkie sklepy, urzędy, a i czasami nawet muzea są zamknięte. Sjesta trwa od 12:00 do 14:00, wtedy to wszyscy Francuzi mają przerwę w pracy i udają się na lunch ( bardzo często w tych godzinach nie trzeba płacić za parking w mieście). Warto w tym czasie też się posilić, ponieważ od 14:00 do 19:00 bardzo często w restauracjach nie serwują posiłków, można jedynie czegoś się napić.
http://www.addicted-to-passion.com
A teraz słów kilka o Arles. To urocze miasteczko, w którym tworzyło wielu znanych malarzy, w tym Vincent Van Gogh. Namalował tam ponad 200 dzieł, a co ciekawe, żadne z nich w tym mieście nie zostało. Weszliśmy na starówkę i od razu zaskoczył nas ogólny spokój. Mimo iż była niedziela, pora lunchu, na ulicach nikogo nie było. Spodziewałam się tam chociażby turystów, a tutaj taka cisza. Kupiliśmy bilety do amfiteatru i poszliśmy sobie zwiedzać. Tam też zaskoczyły nas pustki, ale chyba znaleźliśmy rozwiązanie zagadki. Obok znajdował się teatr rzymski z którego dobiegała muzyka i oklaski. Ciekawi tego cóż tam za wydarzenie, obeszliśmy amfiteatr pooglądaliśmy wszystkie możliwe widoczki i poszliśmy do teatru rzymskiego.
http://www.addicted-to-passion.com
Wchodzimy, a tam setki francuzów w tradycyjnych ubraniach z przed kilkudziesięciu lat. Kobiety pięknie umalowane, włosy starannie uczesane, w długich sukienkach, w kapeluszach lub z parasolkami. Normalnie myślałam, że oszaleję ze szczęścia. Nie wiedziałam, co fotografować. Czy kobiety wahlujace się, czy rodziny z dziećmi, czy konie. Do tego jak się okazało trafiliśmy na sam koniec imprezy, więc wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić. Biegałam z aparatem jak szalona, Marcel stwierdził, że jeszcze tak podjaranej mnie nigdy nie wiedział Jak ja się cieszyłam, ze zmieniliśmy plany i zamiast do Camargue najpierw pojechaliśmy do centrum! Takie widoki, to raj dla mojej duszy
http://www.addicted-to-passion.com