--------------------

____________________

 

 

 



Mauritius - dlaczego warto tam jechać ?

214 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Witaj, Bepi.

Następnego dnia budzę się również o świcie. Szkoda czasu na dłuższe wylegiwanie, wyśpię się w domu.

Wczoraj obudził mnie świergot ptaków, a dziś dziwny odgłos. Wychodzę na taras i widzę siedzącą na dachu sąsiedniego domku potężną dziką gęś. To właśnie ona swym donośnym gęganiem mnie obudziła. Rozumiem, żeby kogut, ale gęś???? Dziwne tu obyczaje.......

Są i inne ptaszki czekające na śniadanko.

Wskakuję w kostium i na plażę ...Bardzo lubię te poranne zapachy, to rozbudzanie się przyrody,przyciszoną krzataninę personelu hotelowego.

Woda w oceanie - łagodnie mówiąc - rześka, ma jakieś 22-23 stopnie. Mogłaby mieć z 3-4 więcej. Ale cóż., jest zima ,trzeba się cieszyć, że jest, jak jest.

Jest kryształowo czysta, niezbyt głęboka, można spotkać trochę odłamków koralowca, ale nie stanowi to problemu. Nie używałam butów do wody do momentu, gdy wszyscy po kolei, włącznie z chłopakami z przystani, nie postraszyli mnie kamienną rybą (stone fish). Podobno można na nią - zagrzebaną w piasku - nastąpić i wówczas konsekwencje mogą być tragiczne, do zejścia włącznie. Siedzi sobie takie coś w piachu, nie odróżnia się od okolicznych kamyków, a ma na sobie kolce z jakimś cholernie toksycznym jadem. Maksymalnie w ciągu trzech godzin od kontaktu z tym stworem trzeba dostać jakąś anty szczepionkę. Wprawdzie miejscowi, z którymi rozmawiałam na ten temat bardziej polecają znajomego rybaka, który nacina miejsce zatrute i wysysa jad. Na szczęście są to przypadki bardzo, bardzo rzadkie.

Po śniadanku rozkładamy się w cieniu mojego ulubionego srebrzystego drzewka dającego fantastyczny głęboki cień.

Dostałam informację od naszej koleżanki - przewodniczki Ewy, jak się ono nazywa. Otóż nazwa brzmi Veloutier - to chyba po kreolsku lub francusku, w każdym razie nie znalazłam nic na ten temat w Wikipedii. Szkoda, że ma taką dziwną nazwę, bo to moja mauritiańska sympatia. Dotąd moimi ulubionymi były frangipani i banyan tree, czyli figowiec bengalski. A jeszcze kiedyś dawno temu, po powrocie z Kenii - flamboyat, czyli flame tree albo po naszemu płonące (płomienne) drzewo.

Mariola

Betti
Obrazek użytkownika Betti
Offline
Ostatnio: 8 lat 5 miesięcy temu
Rejestracja: 12 gru 2013

Cud malina! Piękny opis i zdjęciaMan in love  

Od paru tygodni  zastanawiam się nad tym kierunkiem ( wyjazd w drugiej połowie czerwca) niestety  na razie jak na złość Diablo zero promocji lotniczych w tamtym kierunku.

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Betti, dzięki.

To fantastyczne miejsce, aż żal że tak mało u nas rozpropagowane. Ale od znajomych z Mau wiem, że z roku na rok coraz więcej Polaków przyjeżdża....

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Trochę się śniadanko przetrawiło, to już nas nosi....Idziemy na zwiady na przystań. Czym by tu można popływać.? A wybór okazuje się rzeczywiście spory.

Można kajakiem, rowerem wodnym, żaglówką ( mały metraż żagla - nie potrzeba uprawnień),wind surfingiem. Ponadto kilka razy dziennie organizowane są przejażdżki łodzią ze szklanym dnem, żeby pooglądać co się tam dzieje w głębinach ( nie takich głębokich).

Parę razy dziennie, ale tylko w czasie przypływu, można popłynąć motorówką na godzinne snurkowanie ( sprzęt też do wypożyczenia) na rafie koralowej. To wszystko jest bezpłatne.

Natomiast płatne atrakcje wodne to: wypłynięcie na nurkowanie wraz ze sprzętem wliczonym w cenę i instruktorem oraz na połowy gruuuubej ryby (jest specjalna tablica na której codziennie notuje się rekordowe połowy gości hotelowych). Oczywiście w każdej chwili można sobie wynająć piękny jachcik z załogą i płynąć w sobie tylko znanym kierunku - są określone stawki godzinowe. Takie, że nie-daj-Boże!!!!

Na szczęście nie ma żadnych jet-ski, water-ski czy bananów, robiących niemiłosierny hałas i smród.

Na pierwszy ogień wybieramy rower wodny, jakieś ma najwygodniej wyglądające siedzonka. I rzeczywiście, był nowiutki, bielutki, nic w nim nie chrobotało, ani nie skrzypiało, jak to pamiętam w zamierzchłych czasach bywało z wynajmowanymi u nas rowerami. Wypływamy zatem na wody Oceanu Indyjskiego .....ciche i spokojne. Wolno pływać tylko do bojek przed rafą, no i wystarczy. Nie ma natomiast żadnych limitów czasowych, można pływać od wschodu do zachodu słońca. A i tak nigdy nie było wielu chętnych....

Widok z morza na nasz teren hotelowy fantastyczno - zaje*****sty, istna bajka. Tak to sobie właśnie wyobrażałam....Lazurowa toń, biel piasku, zieleń palm, a w tle poszarpane góry. Ta najwyższa to góra Rempart, a te niższe to Trois Mamelles, czyli Trzy Cycki, ale na ogół nie było widać wszystkich trzech.

A naszego hotelu to prawie z wody nie widać. Domki toną w gęstej roślinności, palapy kryte liśćmi palmowymi stapiają się z zielonym tłem, wszystkie restauracje, bary i inne zabudowania sa niskie, kamienne, więc też nie rzucaja się w oczy. Ludzi na plaży jak na lekarstwo....

I to właśnie jest mój ideał hotelowy...

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Może teraz coś powiem o plażach.

Otóż tak jak wszystko w życiu, plaże są piękne, ładne, brzydkie i nijakie.Nie pytajcie mnie, która mi się najbardziej podobała (bo to oczywiste, że moja), a która najmniej, bo to bardzo subietywne odczucia. Mnie np zupełnie nie podnieca na plus piasek jak mąka czy puder, jak go tam zwą ,jak również nie wykluczam plaż z kawałkami koralowców, czy kamykami. Mnie się musi po prostu podobać CAŁOKSZTAŁT.

Generalnie plaże na Mauritiusie są publiczne. Każdy z ulicy może na nie wejść i na nich przebywać. Nie wolno jednak korzystać z leżaków, a nawet schronić się przed słońcem pod palapą, bo ona już jest inwestycją hotelową, choć na publicznej plaży.

Nie wolno również zejść z piasku na hotelową trawkę, bo tę trawkę też hotel posadził.

Ponieważ ja uwielbiam zwiedzać hotele, bardziej mnie to jara niż muzea, wszędzie, gdzie bywam, robię takie hotelowe toury. Wszędzie mi się to udawało. Na Bali docieraliśmy do najbardziej ekskluzywnych hoteli, jedynie w Bvlgarii, pan meleksowy chciał nas uprzejmie podwieźć do naszego domku i jak nie bardzo wiedzieliśmy, gdzie mieszkamy, to nas odwiózł... ale na recepcję.

Tutaj było trochę problemów. Na początku nieświadomi panujących zwyczajów, spacerując plażą, delikatnie wdzieraliśmy się na tereny hotelowe. Bardziej ja, bo mąż się bał. Ale ochrona, ubrana w czyściutkie białe garnitury, coś jak nasze odświętne ubrania oficerów marynarki, jest bardzo czujna. Mają swoje posterunki na końcach terenów hotelowych przy plaży i pilnie śledzą okolicę. Wcale się im nie dziwię, że dobrze wywiązują się ze swych obowiązków, bo o pracę tu niezbyt łatwo. Jak teren do ochrony jest duży - długa linia brzegowa, mają na wyposażeniu nowoczesne lornetki i walkie-talkie. Właśnie przy użyciu takiej lornetki przyuważył mnie jeden w czasie nielegalnego wślizgnięcia się na teren hotelu i przez walkie talkie czy coś w tym rodzaju, poinformował drugiego ochroniarza, który był bliżej . Nie powiem, grzecznie mnie potraktował, powiedziałam mu, że szukam lokum na dalszą część uropu i chciałam obejrzeć ich hotel. To on mi na to, że bardzo mu miło, ale muszę iść od frontu i tam załatwić oficjalne pozwolenie na wizytę. Obeszliśmy cały hotel naokoło, podchodzimy do bramy wjazdowej no i cała procedura tak wyglądała: podajemy swoje nazwiska, nazwę hotelu gdzie teraz mieszkamy, ja nawijam swoje, że chcę tu być może spędzić drugą część urlopu. Wtedy ochroniarz dzwoni do recepcji, chyba to wszystko powtarza, bo gada dość długo, ale i tak nie rozumiem co mówi. Potem trzeba poczekać, bo osoba w recepcji musi decyzje z kimś skonsultować. Na koniec zawsze jest zgoda i z uśmiechem ochroniarz podnosi nam szlaban.

No, ale procedura jest dość skomplikowana w porównaniu z innymi krajami.

Ale wracając do plaż....

Generalnie wiele jest pięknych plaż. Według naszych  upodobań najładniejsze są plaże z bielutkim piaskiem, okolone palmami. Na Mau  - takie właśnie plaże są tylko hotelowe.

Inne piaszczyste plaże -  poza hotelami - ocienione są na ogół kazuarinami, czyli "długowłosymi" sosnami.

Są fajne piaszczyste plaże na południu wyspy, gdzie nie ma przybrzeżnych raf i w związku z tym są tam na ogół duże fale i niebezpieczne prądy - wszędzie są tablice z ostrzeżeniami.

Na tym wybrzeżu są także miejsca, gdzie w ogóle nie ma dostępu do wody - są tam wysokie, strome klify.

Bywają plaże kamieniste, z utrudnionym dostępem do oceanu, ale tam gdzie leżą takie wielkie otoczaki, jeszcze jakoś można ostrożnie po nich się przedostać.

Natomiast w miejscach, gdzie jest zastygła lawa, kąpiel jest w ogóle niemożliwa - ze względu na cholernie ostre podłoże.

Rzadko gdzie (ale bywa też)  zamiast plaży po prostu nieapetyczne błotko porośnięte mangrowcami...

No i błotko niczym nieporośnięte, ale za to kryjace w sobie cały syf wyrzucany przez mieszkańców wioski.

Tak więc i na Mau - trzeba zrobić przed wyjazdem dobre rozeznanie odnośnie okolicznych plaż.....bo i tu się można rozczarować....i to nawet baaaardzo.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Po kilkugodzinnym pływaniu na rowerku i nacieszeniu oczu lazurkami, bo pogoda nam dziś wybitnie dopisała, wyruszamy na zwiedzanie. Chciałam jeszcze dodać, że sprzęt wodny można używać jak długo się chce, nie ma żadnych ograniczeń czasowych . Nigdy też w czasie całego pobytu nie zdarzyło nam się czekać na coś, czym mieliśmy ochotę popływać.

Pomimo,że nasz hotel znajduje się niedaleko Flic en Flac terytorialnie przypisany jest do miejscowości Wolmar. W najbliższym sąsiedztwie jest jeszcze pięć innych hoteli z wyższej półki. Nasz jest pierwszy w tym szeregu i najstarszy, zbudowany w 1976 roku. Za tym ciągiem sześciu hoteli nie ma już nic. To znaczy, coś tam zawsze jest, ale głównie krzaczory i ujście rzeki, w każdym razie tereny niezamieszkałe i niezagospodarowane.

Tuż obok naszego hotelu jest Sugar Beach tej samej sieci, czyli Sun Resort. W związku z czym goście obu hoteli mogą korzystać ze wszystkich udogodnień, zarówno w jednym, jak i w drugim. Ma on jednak zupełnie inny charakter niż nasz. Zbudowany jest w stylu kolonialnym, mieszka się w dwukondygnacyjnych budyneczkach 8-10 pokojowych.

Pokoje są znacznie większe niż nasze chatki, komfortowo wyposażone z dużymi tarasami, na których stoją wygodne komplety wypoczynkowe. Jest tu także okazałe lobby, z szerokimi schodami prowadzącymi do ogrodów we francuskim stylu, tzn z symetrycznymi klombami, fontannami i tp duperelami. Wszystko dopracowane na maxa, uładzone, wymuskane. Spacerując po terenie hotelowym, niemal w tym samym momencie, zarówno mnie, jak i mężowi, przyszło do głowy, że taki hotel na pewno podoba się Rosjanom.

I faktycznie, gdy któregoś wieczoru jedliśmy tu kolację, poczuliśmy się jak kiedyś na wczasach na Krymie, wokół słychać było głównie język naszych sasiadów. Ale trzeba przyznać,że zachwywali się bardzo kulturalnie, tylko paniom w precyzyjnym makijażu i na niebotycznie wysokich obcasach trudno było brnąć przez piach.

Wyobrażam sobie, że wiele osób, mając do wyboru nasze chatki i te luksusy w zbliżonej cenie, nie wahałoby się i wybrałoby Sugar Beach. My jednak po dokładnym oblukaniu całego terenu, tym bardziej utwierdziliśmy się w przekonaniu, że nam La Pirogue bardziej pasuje.

A oto kilka zdjęć z Sugar Beach.

Mariola

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 18 godzin 39 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Uffff, Apisku nadobilam zaleglosci . Wyspa przepiekna, jestem totalnie zauroczona Smile góry, ocean, mangrowce, lawa, spiewajace ptaki .. bajka Wacko no powiem ci,ze zachorowalam na tą wysepke ...

No trip no life

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dzięki, Nelcia, mnie też się bardzo podobała.

Następny hotel sąsiadujący z Sugar Beach to Hilton. Ładne dwukondygnacyjne, kameralne budyneczki w beżowej tonacji. Jakoś te szarości SB mi nie odpowiadają.

Położony w pięknym ogrodzie, nie tak dzikim jak nasz, ale wypielęgnowanym, zróżnicowanym, wielopoziomowym, połączonym schodkami, mostkami. Część terenów zielonych zaaranżowana w stylu ogrodów japońskich. Dużo basenów, oczek wodnych i stawków.

Eleganckie lobby i restauracje. Plaża gorsza od naszej węższa i z kazuarinami, pod którymi przez całe przedpołudnie utrzymuje się cień.

Podsumowując hotel bardzo fajny.

A oto trochę fotek

Mariola

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 tygodnie temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

ehh ..cudownie Apisku...rozmarzyłam się

Kolka
Obrazek użytkownika Kolka
Offline
Ostatnio: 8 lat 4 miesiące temu
Rejestracja: 09 wrz 2013

Pięknie, tak sielsko, anielsko...Wink tylko ta temp. wody: 22...23 C brrr.

Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...

Strony

Wyszukaj w trip4cheap