Hua Hin to najstarszy i zarazem najbardziej popularny kurort Tajlandii - nie wśród zagranicznych turystów, ale krajowych, szczególnie tych z Bangkoku. W miejscowości tej znajduje się letni pałac Kangwon (po polsku „Z daleka od problemów”) – zbudowany za czasów Ramy VII . Pałac ten był siedzibą króla Ramy IX.
Po wybudowaniu kolei Hua Hin stał się bardzo popularną miejscowością turystyczną. Obecnie w pobliżu znajduje się również lotnisko.
Rano nastawiamy się na plażowanie. Wybieramy drogę w prawo i idziemy szukać plaży. Dochodzimy do ujścia rzeki i „portu” dalej w prawo rozpościera się szeroka plaża.
Góra oddzielająca plaże na dwie części.
Można nawet tanio wynająć leżaczek – ale nas intryguje co tam dalej… więc nie zważając na upał idziemy brzegiem morza rozglądając się na wszystkie strony.
A to znaleźliśmy w wodzie.
Postanawiamy dojść jeszcze co najmniej do tych łódek.
Robimy trochę zdjęć. Jak widać na zdjęciach na plaży prawie nie ma ludzi. Czyżby to nie sezon? (w tym samym czasie po drugiej stronie Zatoki Tajlandzkiej były powodzie – a tu żar lał się z nieba).
Znajdujemy odrobinę cienia aby usiąść i trochę popływać w wodzie. Woda w morzu bardzo ciepła. Na płyciźnie wręcz gorąca.
Wracamy już trochę szybciej bo coraz bardziej czujemy słońce na skórze. Na końcu plaży spotykamy uczestników wycieczki którzy zażywają relaksu w cieniu na leżakach.
Wracamy do hotelu i trochę czasu spędzamy przy basenie. Po południu postanawiamy wybrać się na plażę z drugiej strony góry.
Plaża okazuje się dużo węższa, i zacieniona o tej porze dnia – co jest ogromnym plusem bo słońca tego dnia mamy już dość. Przy plaży pełno budynków – w większości hotele. Rozkładamy się czytamy książki, pływamy, robimy zdjęcia.
Jak widać na plaży niewiele osób. Postanawiamy zobaczyć co tam jest na wzgórzu. Widać posąg i zabudowania.
Po schodach udajemy się na górę.
Widok na plażę, gdzie byliśmy przed chwilą.
Po drodze są ostrzeżenia przed małpami które mogą pogryźć. Na razie nie widać są za to psy i koty. Skradamy się ostrożnie wypatrując atakujące małpy i podziwiamy piękne widoki.
Na wzgórzu znajduje się wiele obiektów świątynnych.
Schodzimy inną drogą/ Najpierw spokojnie. Po chwili ukazuje się stado małp. Niby nie zwracają na nas uwagi. Ale wściekły stary (chyba) samiec biegał i robił niezłe zamieszanie – a my musieliśmy przejść wśród nich więc powolutku, boczkiem, boczkiem…
Rozpoczynamy czwartą część wycieczki – WYPOCZYNEK nad Zatoką Tajlandzką.
Wieczorem dojeżdżamy do Hua Hin – hotel Hotel Napalai Resort & Spa.
To może najpierw prezentacja hotelu. Przyjemny i w dobrym punkcie. Blisko sklep, knajpki i dwie plaże – jedna droga w lewo druga w prawo.
Basenik i też spoko – z jacuzzi.
To widok na galeryjkę i wejścia do naszych pokoi.
Pokoik.
W hotelu mieliśmy tylko śniadania. Porównując z Wietnamem – bardzo skromne, ale sami zobaczcie – było co zjeść. Nie było tylko zupek.
W hotelu była chyba tylko nasza wycieczka.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
...heee, teraz i pooglądam i...powspominam ; ))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
O Radek, jesteś? To zapraszam do Hua Hin.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
To i ja popatrzę
No trip no life
Hua Hin to najstarszy i zarazem najbardziej popularny kurort Tajlandii - nie wśród zagranicznych turystów, ale krajowych, szczególnie tych z Bangkoku. W miejscowości tej znajduje się letni pałac Kangwon (po polsku „Z daleka od problemów”) – zbudowany za czasów Ramy VII . Pałac ten był siedzibą króla Ramy IX.
Po wybudowaniu kolei Hua Hin stał się bardzo popularną miejscowością turystyczną. Obecnie w pobliżu znajduje się również lotnisko.
Rano nastawiamy się na plażowanie. Wybieramy drogę w prawo i idziemy szukać plaży. Dochodzimy do ujścia rzeki i „portu” dalej w prawo rozpościera się szeroka plaża.
Góra oddzielająca plaże na dwie części.
Można nawet tanio wynająć leżaczek – ale nas intryguje co tam dalej… więc nie zważając na upał idziemy brzegiem morza rozglądając się na wszystkie strony.
A to znaleźliśmy w wodzie.
Postanawiamy dojść jeszcze co najmniej do tych łódek.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Witaj Nelcia. Dalej pójdziemy jutro. Zapraszam.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Robimy trochę zdjęć. Jak widać na zdjęciach na plaży prawie nie ma ludzi. Czyżby to nie sezon? (w tym samym czasie po drugiej stronie Zatoki Tajlandzkiej były powodzie – a tu żar lał się z nieba).
Znajdujemy odrobinę cienia aby usiąść i trochę popływać w wodzie. Woda w morzu bardzo ciepła. Na płyciźnie wręcz gorąca.
Wracamy już trochę szybciej bo coraz bardziej czujemy słońce na skórze. Na końcu plaży spotykamy uczestników wycieczki którzy zażywają relaksu w cieniu na leżakach.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Wracamy do hotelu i trochę czasu spędzamy przy basenie. Po południu postanawiamy wybrać się na plażę z drugiej strony góry.
Plaża okazuje się dużo węższa, i zacieniona o tej porze dnia – co jest ogromnym plusem bo słońca tego dnia mamy już dość. Przy plaży pełno budynków – w większości hotele. Rozkładamy się czytamy książki, pływamy, robimy zdjęcia.
Jak widać na plaży niewiele osób. Postanawiamy zobaczyć co tam jest na wzgórzu. Widać posąg i zabudowania.
Po schodach udajemy się na górę.
Widok na plażę, gdzie byliśmy przed chwilą.
Po drodze są ostrzeżenia przed małpami które mogą pogryźć. Na razie nie widać są za to psy i koty. Skradamy się ostrożnie wypatrując atakujące małpy i podziwiamy piękne widoki.
Na wzgórzu znajduje się wiele obiektów świątynnych.
Na dachu widać małpę. Jednak są.
Widok w stronę gdzie byliśmy rano.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Schodzimy inną drogą/ Najpierw spokojnie. Po chwili ukazuje się stado małp. Niby nie zwracają na nas uwagi. Ale wściekły stary (chyba) samiec biegał i robił niezłe zamieszanie – a my musieliśmy przejść wśród nich więc powolutku, boczkiem, boczkiem…
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
W pewnym momencie podjeżdża samochód i na chwilę się zatrzymuje. Od razu kilka małp wskakuje „na pakę” aby sprawdzić zawartość.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!