Chciałam tylko powiedzieć, że to nie ja miałam pisać tą relację a jak jest to każdy widzi
Dzień trzeci, kolejna wycieczka ... Na celowniku dziś coś czego nie widziałam rok temu a zapowiada się ciekawie, coś co mama chciała koniecznie zobaczyć i coś jeszcze
Trudno znaleźć dokładny adres, żeby wpisać do gpsa, ale my wpisaliśmy Guia, a potem pojechaliśmy na znaki, spodziewaliśmy się czegoś więcej niż parkingu po jednej stronie drogi i tych jaskiń po drugiej, ale to wcale nie znaczy, że jesteśmy zawiedzeni!
Cenobio Valeron to system jaskiń w skałach, najprawdopodobnień będących spichlerzem, ale nie do końca wiadomo. Takie jamy są rozsiane po całej wyspie, potem co i rusz przy drodze były widoczne, czasem mniejsze, czasem większe, czasem skupiska lub pojedyncze. Co ciekawe, była to jedna z dwóch albo trzech atrakcji, za które płaciliśmy (nie, nie jesteśmy skąpi, po prostu wiele rzeczy było darmowych, a muzea nas nie interesują ). Wstęp 3 euro za osobę wg przewodnika, wydaje mi się że tyle też kosztowało wejście, a jak nie to kwota była bardzo podobna.
No to schodami idziemy w górę, bezpośrednio do jaskiń.
Clue programu jest właśnie taki widok:
na tego typu tablicach jest co nieco opisane, ale ani nie ciekawie, ani nie dokładnie. Więcej można doczytać w przewodniku. Szkoda tylko, że obie nasze książeczki zostały w mieszkaniu...
Jaskinie są dość niepowtarzalne, ale jak się człowiek obróci to widok też zapiera dech w piersiach, nie sądzicie?
(to białe/błyszczące to na 99% przykryta plantacja bananów. Na północy wyspy bardzo częsty widok. Wywnioskowaliśmy, że pod przykryciem są sadzonki, jak rośliny podrosną to się je odkrywa)
Szybko sprawdzamy gdzie dalej i ku uciesze kierowcy jedziemy serpentynkami do Firgas, niewielkiego, ale urokliwego miasteczka, w którym mama się zakochała rok temu, z moich zdjęć
Kolarze na GC to wcale nie taki rzadki widok, jednak wszyscy są wysportowani i zaopatrzeni w specjalistyczny sprzęt... Inaczej nie daliby rady, nie ma wątpliwości
Po wjeździe do Firgas jedziemy w górę miasteczka, na Arucas. Po drodze znajdujemy bezpłatny, przestronny parking i lecimy zwiedzać. Tak jak wspomniałam, nasze przewodniki zostały w domu, na szczęście poprzedniego dnia wieczorem porobiłam screeny o kilku miasteczkach z jednej ze stron turystycznych, więc można coś się dowiedzieć.
No to jesteśmy na Paseo de Gran Canaria, gdzie każdy z 21 okręgów ma własną ławeczkę z ceramiką i czymś charakterystycznym
Plaza de Santa Roque na szczycie Paseo de Gran Canaria to niewielki kościół św. Rocha
Miejski dom kultury
i ratusz.
Przy ratuszu jest punkt widokowy, mały park i plac zabaw
Firgas jest znane z wody, sprzedają butelkowaną wodę Agua de Firgas, mieli jeden z pierwszych wodociągów, a także było słynne z rolnictwa
Idąc w górę, dojdziemy do Paseo de Canarias, gdzie są na środku deptaka makiety wysp z podstawowymi informacjami o całym archipelagu
<b>Nelcia</b> i dla Ciebie La Gomera
W ramach przekąski kupujemy miejscową wodę, pyszną zimną i gazowaną a także miejscowe banany. Smaczne, ale niczego nie urywają i smakiem właściwie się nie różnią
Po drodze do samochodu zahaczamy jeszcze o Parque del Ganadero, słynącego z pomnika hodowcy dla upamiętnienia rolniczej przeszłości miasteczka
No i lecimy do Arucas, ostatni punkt wycieczki.
Jadąc od Firgas wjeżdżamy do miasta bodajże 3 rondem (ze strony Las Palmas pierwszym) i przy samej katedrze wjeżdżamy na spory parking, który o tej porze (koło 14 bodajże) nie był aż tak pełny i znaleźliśmy miejsce do zaparkowania. Łatwo nie było, najpierw wjechaliśmy źle do miasta i przejechaliśmy tuż obok katedry, ale ze złej strony no i przeciskaliśmy się po wąziutkich, pełnych samochodów uliczkach jadąc bez nawigacji, jedynie na czuje. Nie jest źle, daliśmy radę i lecimy zwiedzać.
Jak widać, budowlę widać z naprawdę daleka!
Tu zaczyna się nasze szczęście, oczwyiście, że kościół jest zamkbnięty i dopiero o 17 otwierają. Mieliśmy trochę czasu postanowiliśmy pójść uliczkami do parku, a potem do fabryki rumu.
W cieniu można sobie usiąść i odpocząć, ale trzeba uważać na ławki... Nie wszystkie są czyste.
W parku znajduje się również drzewo ze stworkiem, który ma przynieść szczęście, jak się go pomizia
No i jest fabryka rumu!
O tej godzinie zamknięta... Czynna bodajże do 13, wstęp 2,5 euro. Można degustować na miejscu i kupić lokalny wybór. Słyszałam że brązowy rum o wiele lepszy niż biały, ale nie testowaliśmy.
Na miejscu jeszcze jemy obiad, tuż pod kościołem, gdzie poraz pierwszy próbujemy słynnych Papas Arrugadas z mojo. Miłość od pierwszego wrażenia! Co prawda nie do dziś nie rozumiemy czemu wszędzie podają do tego bułkę, ale co tam. Zdjęć z jedzeniem nie mamy, bo zawsze przypominaliśmy sobie o nich jak na talerzach już nic nie było...
Po powrocie lecimy jeszcze na plażę, na zachód słońca
Piekny kościół
Jestem i Ja
Dziewczyny nie dajcie nam czekać dłuzej
No trip no life
Trochę zabiegane jesteśmy!
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Chciałam tylko powiedzieć, że to nie ja miałam pisać tą relację a jak jest to każdy widzi
Dzień trzeci, kolejna wycieczka ... Na celowniku dziś coś czego nie widziałam rok temu a zapowiada się ciekawie, coś co mama chciała koniecznie zobaczyć i coś jeszcze
No to wio, zaczynamy od Cenobio Valeron.
Trudno znaleźć dokładny adres, żeby wpisać do gpsa, ale my wpisaliśmy Guia, a potem pojechaliśmy na znaki, spodziewaliśmy się czegoś więcej niż parkingu po jednej stronie drogi i tych jaskiń po drugiej, ale to wcale nie znaczy, że jesteśmy zawiedzeni!
Cenobio Valeron to system jaskiń w skałach, najprawdopodobnień będących spichlerzem, ale nie do końca wiadomo. Takie jamy są rozsiane po całej wyspie, potem co i rusz przy drodze były widoczne, czasem mniejsze, czasem większe, czasem skupiska lub pojedyncze. Co ciekawe, była to jedna z dwóch albo trzech atrakcji, za które płaciliśmy (nie, nie jesteśmy skąpi, po prostu wiele rzeczy było darmowych, a muzea nas nie interesują ). Wstęp 3 euro za osobę wg przewodnika, wydaje mi się że tyle też kosztowało wejście, a jak nie to kwota była bardzo podobna.
No to schodami idziemy w górę, bezpośrednio do jaskiń.
Clue programu jest właśnie taki widok:
na tego typu tablicach jest co nieco opisane, ale ani nie ciekawie, ani nie dokładnie. Więcej można doczytać w przewodniku. Szkoda tylko, że obie nasze książeczki zostały w mieszkaniu...
Jaskinie są dość niepowtarzalne, ale jak się człowiek obróci to widok też zapiera dech w piersiach, nie sądzicie?
(to białe/błyszczące to na 99% przykryta plantacja bananów. Na północy wyspy bardzo częsty widok. Wywnioskowaliśmy, że pod przykryciem są sadzonki, jak rośliny podrosną to się je odkrywa)
Szybko sprawdzamy gdzie dalej i ku uciesze kierowcy jedziemy serpentynkami do Firgas, niewielkiego, ale urokliwego miasteczka, w którym mama się zakochała rok temu, z moich zdjęć
Kolarze na GC to wcale nie taki rzadki widok, jednak wszyscy są wysportowani i zaopatrzeni w specjalistyczny sprzęt... Inaczej nie daliby rady, nie ma wątpliwości
Po wjeździe do Firgas jedziemy w górę miasteczka, na Arucas. Po drodze znajdujemy bezpłatny, przestronny parking i lecimy zwiedzać. Tak jak wspomniałam, nasze przewodniki zostały w domu, na szczęście poprzedniego dnia wieczorem porobiłam screeny o kilku miasteczkach z jednej ze stron turystycznych, więc można coś się dowiedzieć.
No to jesteśmy na Paseo de Gran Canaria, gdzie każdy z 21 okręgów ma własną ławeczkę z ceramiką i czymś charakterystycznym
Plaza de Santa Roque na szczycie Paseo de Gran Canaria to niewielki kościół św. Rocha
Miejski dom kultury
i ratusz.
Przy ratuszu jest punkt widokowy, mały park i plac zabaw
Firgas jest znane z wody, sprzedają butelkowaną wodę Agua de Firgas, mieli jeden z pierwszych wodociągów, a także było słynne z rolnictwa
Idąc w górę, dojdziemy do Paseo de Canarias, gdzie są na środku deptaka makiety wysp z podstawowymi informacjami o całym archipelagu
<b>Nelcia</b> i dla Ciebie La Gomera
W ramach przekąski kupujemy miejscową wodę, pyszną zimną i gazowaną a także miejscowe banany. Smaczne, ale niczego nie urywają i smakiem właściwie się nie różnią
Po drodze do samochodu zahaczamy jeszcze o Parque del Ganadero, słynącego z pomnika hodowcy dla upamiętnienia rolniczej przeszłości miasteczka
No i lecimy do Arucas, ostatni punkt wycieczki.
Jadąc od Firgas wjeżdżamy do miasta bodajże 3 rondem (ze strony Las Palmas pierwszym) i przy samej katedrze wjeżdżamy na spory parking, który o tej porze (koło 14 bodajże) nie był aż tak pełny i znaleźliśmy miejsce do zaparkowania. Łatwo nie było, najpierw wjechaliśmy źle do miasta i przejechaliśmy tuż obok katedry, ale ze złej strony no i przeciskaliśmy się po wąziutkich, pełnych samochodów uliczkach jadąc bez nawigacji, jedynie na czuje. Nie jest źle, daliśmy radę i lecimy zwiedzać.
Jak widać, budowlę widać z naprawdę daleka!
Tu zaczyna się nasze szczęście, oczwyiście, że kościół jest zamkbnięty i dopiero o 17 otwierają. Mieliśmy trochę czasu postanowiliśmy pójść uliczkami do parku, a potem do fabryki rumu.
W cieniu można sobie usiąść i odpocząć, ale trzeba uważać na ławki... Nie wszystkie są czyste.
W parku znajduje się również drzewo ze stworkiem, który ma przynieść szczęście, jak się go pomizia
No i jest fabryka rumu!
O tej godzinie zamknięta... Czynna bodajże do 13, wstęp 2,5 euro. Można degustować na miejscu i kupić lokalny wybór. Słyszałam że brązowy rum o wiele lepszy niż biały, ale nie testowaliśmy.
Na miejscu jeszcze jemy obiad, tuż pod kościołem, gdzie poraz pierwszy próbujemy słynnych Papas Arrugadas z mojo. Miłość od pierwszego wrażenia! Co prawda nie do dziś nie rozumiemy czemu wszędzie podają do tego bułkę, ale co tam. Zdjęć z jedzeniem nie mamy, bo zawsze przypominaliśmy sobie o nich jak na talerzach już nic nie było...
Po powrocie lecimy jeszcze na plażę, na zachód słońca
Wycieczka fajna. Co to za potrawa Papas Arrugada , coś z ziemniakami ?
Wiktor,
Młode ziemniaczki w mundurkach, chyba jakoś specjalnie gotowane, z jakimiś przyprawami z sosem mojo. Tak popularne, że nawet w knajpce sushi były!
Firgas urokliwe miasteczko szkoda że do niego nie dotarłam w czasie swojego pobytu.
Droga też ciekawa serpentynki, widoczki
No trip no life
Jak już Basia pisała następna wycieczka zaczęła się od Cenebio Valeron. Miejsce ciekawe i z pięknymi widokami.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!