Wycieczka w jedną i drugą stronę wykonana, książki przeczytane... co jeszcze można robić? Jako że po tygodniowej objazdówce wciąż nam mało, planujemy jeszcze jedną wycieczkę, no może dwie.
Próbujemy się zgadać z dwiema dziewczynami mniej więcej w moim wieku, lecz w ostateczności same wynajmujemy autko z kierowcą w recepcji hotelu. Cena mniej więcej 100k za godzinę. Planu konkretnego nie mamy na to, co jeszcze chcemy zobaczyć. Wymyśliłyśmy jeden wodospad wcale nie tak daleko od nas a co do planu na resztę dnia zdajemy się na kierowcę. Był on typowym Majfrendem, wszystko będzie tak jak chcemy, będzie super i tak dalej. Myślę, że można go uznać za całkiem niezłego, choć wcale nie jestem pewna, że rozumiał wszystko, co się do niego mówiło po angielsku.
Tak więc jedziemy nad wodospad Tegenungan. Miałam nadzieję na to, że będzie można się tam wykąpać - bo w wielu wodospadach można, ale niestety. Trudno, jakoś przeżyjemy. Wejście na teren wodospadu kosztuje bodajże 15k za osobę. Przed kasą trochę straganów, z różnymi różnistymi rzeczami, ubraniami, torebkami, jedzeniem i czymś, co później okaże się dla nas zbawienne - nie dość, że kokosami, kokosami z lodówki!
Pierwsze spojrzenie na wodospad. Wydaje się wcale nie taki duży i bardzo daleko... Jest tylko sporo w dole, trzeba zejść schodami
P
Po drodze sporo przygotowanych miejsc do zdjęć. Bardzo mądrym było robienie sobie zdjęć w drodze w dół
Idziemy powoli w dół i podziwiamy widoczki. Turystów na razie malo więc czasu na robienie zdjęć krajobrazu i zdjęć w „gniazdkach” mamy dość.
Po drodze ostrzeżenia….
Spotykamy jaszczurkę.
Idziemy dalej...
Jesteśmy coraz bliżej wodospadu. Ludzi coraz więcej. Każdy chce zrobić sobie na jego tle fajne fotki. Trzeba czekać trochę w „kolejce”. Jest wilgotno i gorąco. Krople wodospadu wypełniają powietrze.
Przeprawiamy się na drugą stronę rzeki i idziemy w górę wodospadu.
[quote=Asia-A]Tak Nelciu, duchy na Bali wliczone są w cenę He, He.Po obiadku udajemy się na miejscowy targ, aby pooglądać i ewentualnie coś kupić . Planów nie ma . Mnie cały czas męczy lampionik, o którym pisała Dana i z którym wiąże się jej rodzinna historia, Bardzo chciałam kupić podobny. Wczesnej nigdzie takich nie widziałyśmy. W Ubud na lampioniki trafiam prawie od razu i tu zaczyna się klopot – kupić stojący – czy wiszący? W końcu decyduję się na wiszący – bo już wiem gdzie go powieszę w salonie. Cena to chyba100.000 IDR.
Po paru stopniach w górę okazuje się, że trzeba uiścić następną opłatę za wyjście na „szczyt” wodospadu. Jakaś niewielka kwota, może Basia pamięta. Oczywiście płacimy, bo widok z góry na pewno nam się spodoba. Podejście niezbyt forsowne i w miarę wygodne. Dochodzimy na pierwszy poziom z miejscem widokowym . Oglądamy i robimy zdjęcia.
Po wyjściu na najwyższy poziom nie czuję się najlepiej, kręci mi się trochę w głowie. Dlatego siadam sobie a Basia idzie zobaczyć co jest za wodospadem.
dokładnie tak, chodziło o Milika
he he.. oczywiście wiem kim jest Milik ale nie skojarzyłam z napisem.. no cóż blondynka
No trip no life
Wycieczka w jedną i drugą stronę wykonana, książki przeczytane... co jeszcze można robić? Jako że po tygodniowej objazdówce wciąż nam mało, planujemy jeszcze jedną wycieczkę, no może dwie.
Próbujemy się zgadać z dwiema dziewczynami mniej więcej w moim wieku, lecz w ostateczności same wynajmujemy autko z kierowcą w recepcji hotelu. Cena mniej więcej 100k za godzinę. Planu konkretnego nie mamy na to, co jeszcze chcemy zobaczyć. Wymyśliłyśmy jeden wodospad wcale nie tak daleko od nas a co do planu na resztę dnia zdajemy się na kierowcę. Był on typowym Majfrendem, wszystko będzie tak jak chcemy, będzie super i tak dalej. Myślę, że można go uznać za całkiem niezłego, choć wcale nie jestem pewna, że rozumiał wszystko, co się do niego mówiło po angielsku.
Tak więc jedziemy nad wodospad Tegenungan. Miałam nadzieję na to, że będzie można się tam wykąpać - bo w wielu wodospadach można, ale niestety. Trudno, jakoś przeżyjemy. Wejście na teren wodospadu kosztuje bodajże 15k za osobę. Przed kasą trochę straganów, z różnymi różnistymi rzeczami, ubraniami, torebkami, jedzeniem i czymś, co później okaże się dla nas zbawienne - nie dość, że kokosami, kokosami z lodówki!
Pierwsze spojrzenie na wodospad. Wydaje się wcale nie taki duży i bardzo daleko... Jest tylko sporo w dole, trzeba zejść schodami
P
Po drodze sporo przygotowanych miejsc do zdjęć. Bardzo mądrym było robienie sobie zdjęć w drodze w dół
piękne widoki!!!
no super sobie dyndacie w tych koszykach , no ale to gniazdko...
Piea
ale zdjecia rewelacja, ujęcia mega juz sama nie wiem co mi się ardziej podoba koszyk czy gniazdko..
No trip no life
Idziemy powoli w dół i podziwiamy widoczki. Turystów na razie malo więc czasu na robienie zdjęć krajobrazu i zdjęć w „gniazdkach” mamy dość.
Po drodze ostrzeżenia….
Spotykamy jaszczurkę.
Idziemy dalej...
Jesteśmy coraz bliżej wodospadu. Ludzi coraz więcej. Każdy chce zrobić sobie na jego tle fajne fotki. Trzeba czekać trochę w „kolejce”. Jest wilgotno i gorąco. Krople wodospadu wypełniają powietrze.
Przeprawiamy się na drugą stronę rzeki i idziemy w górę wodospadu.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
[quote=Asia-A]Tak Nelciu, duchy na Bali wliczone są w cenę He, He. Po obiadku udajemy się na miejscowy targ, aby pooglądać i ewentualnie coś kupić . Planów nie ma . Mnie cały czas męczy lampionik, o którym pisała Dana i z którym wiąże się jej rodzinna historia, Bardzo chciałam kupić podobny. Wczesnej nigdzie takich nie widziałyśmy. W Ubud na lampioniki trafiam prawie od razu i tu zaczyna się klopot – kupić stojący – czy wiszący? W końcu decyduję się na wiszący – bo już wiem gdzie go powieszę w salonie. Cena to chyba100.000 IDR.
Oh...dopiero teraz doczytałam, ze lampion kupiony
Rozumiem, że dojechał w całości?
Dana, liczyłam na to, że lampionik zostanie przez Ciebie zauważony .
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Po paru stopniach w górę okazuje się, że trzeba uiścić następną opłatę za wyjście na „szczyt” wodospadu. Jakaś niewielka kwota, może Basia pamięta. Oczywiście płacimy, bo widok z góry na pewno nam się spodoba. Podejście niezbyt forsowne i w miarę wygodne. Dochodzimy na pierwszy poziom z miejscem widokowym . Oglądamy i robimy zdjęcia.
Idziemy dalej do góry.
Strefę bezpieczną wyznacza linka i chorągiewka
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Po wyjściu na najwyższy poziom nie czuję się najlepiej, kręci mi się trochę w głowie. Dlatego siadam sobie a Basia idzie zobaczyć co jest za wodospadem.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!