Dzięki za informację...jak miło,że czytacie. W takim razie pisze dalej.
Do Dowlat Abad Garden dotarliśmy późnym popołudniem już nieco zmęczeni. W tym miejscu znajduje się najwyższy badgir, o wysokości 33 m.
Ogród w sumie nie różnił się od innych ogrodów, ale mieliśmy tam okazję poobserwować i pofotografować ludzi.
Miejsce jest lubiane i chętnie odwiedzane przez mieszkańców Yazd.
Jak w wielu innych miejscach słyszeliśmy "welcome to Iran", wiele osób prosiło, żeby im zrobić zdjęcia, inni o chwilę rozmowy.
I taka uroczą modelkę miałam
Uppppssss....
Mama złapała w locie
Zaciekawiła nas studnia w ogrodzie.
Woda w tej studni filtrowana, zdatna do picia, darmowa. Wystarczy z pojemnika wyciągnąć słomkę, umieścić ja w uchwycie na spężynowym kablu, nacisnąć guzik i gotowe.
Można pić do woli.
Wracaliśmy spacerkiem do hotelu, zaglądając do sklepów i chłonąc atmosferę najbardziej dla mnie irańskiego miasta.
Sklep z tkaninami
Pisanki całkiem podobne do naszych, ale tam przygotowywane z okazji nowego roku.
Sklep dla puszystych
Bo jak nie stać się puszystym, jak w co drugim sklepie słodkosci...
A cukier w Iranie...to zupełnie oddzielny temat.
Mają przeróżny.
Ogóln zasada podczas picia herbaty w Iranie jest taka, ze nie wrzuca się cukru do szklanki, tylko bierze się kawałek cukru do ust...i popija się gorzka herbatą.
A rodzajów cukru mają mnóstwo, również znany nam kryształ, czy cukier w kostkach...ale to raczej dla gości.
Dla mnie najlepszy był karmelowy, to te pomarańczowe krążki...i jak na co dzień nie piję herbaty, tak w Iranie piłam, bo nie wypadało wyjadać samego cukru z cukiernicy.
Albo taki, z pistacjami...
Te dwa ostatnie rodzaje występują tylko w prowincji Isfahanu. Nigdzie indziej ich nie widziałam.
Przed wyjazdem do Iranu czytałam, że na drzwiach wejściowych sa tam dwie kołatki. Jedna używana wtedy, kiedy gościem jest mężczyzna, druga, wtedy, kiedy kobieta.
W świecie islamu było to bardzo ważne. Kołatki wydają różne dźwięki, więc domownicy wiedzieli jakiej płci jest gośc i kto może otworzyć drzwi. Niedopuszczalne jest przecież, żeby pani domu bez hidżabu otworzyła drzwi mężczyźnie.
Takie drzwi widzieliśmy tylko w Yazd. To już przeżytek. Dzisiaj już się buduje inaczej.
Iran to nie jest trzeci świat...dzisiaj tam mają wideofony...
Na ostatnią kolację w Yazd poszliśmy do naszej ulubionej restauracji. Tym razem Tomek postanowił spróbować tradycyjną irańską potrawę, dizi.
Jest to rodzaj gulaszu, przygotowywany zwykle z jagnięciny, (może być również z wołowiny) z dodatkiem pomidorów, ziemniaków, fasoli i tłuszczu.
Danie jakie dostał Tomek wyglądało apetycznie...ale żadne z nas nie miało pojęcia jak to się je. Irańczyk siedzący obok, widząc nasze zakłopotanie, natychmiast ruszył z pomoca i pokazał co trzeba zrobić. Otoż tak...pojemnik w którym jest gulasz jest bardzo gorący. Należy go wziąć przez chleb i odlać do miski większosc sosu. Następnie wdrobic do niego część chleba.To stanowi coś w rodzaju zupy, w naszym pojęciu. To, co pozostało w naczyniu ugniata się załączonym tłuczkiem na gęstą papkę, którą się je z pozostałym chlebem.
Tomek mówił, że pyszne.
Po powrocie do hotelu poprosiliśmy obsługę o zarezerwowanie nam biletów na jutrzejszy autobus do Isfahanu Cena 260 000 riali +5% prowizji dla hotelu.
Nazajutrz, taksówką za 100 000 riali pojechaliśmy na dworzec. Całkiem ładny, duży, czysty...
Przed nami kolejne piękne miasto Isfahan i nowe doświadczenie. Po raz pierwszy będziemy korzystać z couchsurfingu, czyli będziemy mieszkać w prywatnym domu z irańską rodziną, nie w hotelu.
Nelcia, dywany perskie, choć nie latające, są bardzo wysokiej jakości. Z pewnością miałabyś z czego wybierać.
A co do dough, to rzeczywiście, napój podobny do arjan. Tomek też tak mówił. A ja nie mam porównania...bo ja jeszcze nie byłam w Turcji... Nie wiem jak to się stało :D, ale ciągle gdzieś indziej muszę jechać
Wiem... źle się tam dzieje z róznych powodów Oglądałam filmy z Shiraz, niewiarygodne
Wrócę do relacji, mam nadzieję, już w przyszłym tygodniu. Sama zmagam się od trzech tygodni z zapaleniem płuc, ale czasu na chorowanie brak, więc 3 dni w łóżku...4 dni w pracy, 3 dni w łóżku...i 4 dni w pracy itd. Ale, że złego diabli nie biorą...już mam się lepiej
Na dworcu w Yazd, na podstawie rezerwacji zrobionej przez nasz hotel, odebraliśmy bilet
Po pierwszym rzucie oka wiedziałam, że jedziemy autobusem VIP :D, ale po chwili odszyfrowaliśmy numery miejsc autobusie.
A autobus VIP jak zwykle komfortowy, a współpasażerowie natychmiast się nami zaopiekowali
W Isfahanie, po raz pierwszy korzystaliśmy z couchsurfingu. Nie miałam wcześniejszych doświadczeń i przyznam, ze trochę się obawiałam, bo nie bardzo lubie takie podróżowanie "na gapę". Ale z drugiej strony, bardzo chciałam zobaczyćjak tam wygląda normalne życie i zaznać tej wszędzie opisywanej irańskiej życzliwości i gościnności.
Postanowiłam jednak wybrać takie oferty, gdzie trzeba było jakieś symboliczne koszty poniesc. Bo rozumiem, że według zasad couchsurfingu nocleg mam za darmo, ale dlaczego ktos miałby mnie za darmo karmić przez czas mojego pobytu?
Wybrałam pobyt u Pourii, studenta chemii, który mieszka w towarzystwie wielopokoleniowej rodziny.
Znaczy z babcią, rodzicami, siostrą, prawdopodobnie również bratem i jego żoną i córką, ale tych podczas naszego pobytu widzieliśmy tylko raz.
Tutaj na zdjęciu Pouria z siostrą i mamą Iranią /czyż nie piękne imię?/
Bardzo ciepły dom, cudowna rodzina. Spędziliśmy tam 3 noce, bardzo miło wspominamy.
W tym domu za pobyt płaciliśmy 9 euro dziennie od osoby. Codziennie Irania przygotowywała dla nas pyszne śniadanie, mieliśmy dostęp do internetu i do pralki.
Na "dzień dobry" Pouria poprosił o mój telefon, zeby zainstalować irańską kartę i aplikację Snapp( to taki irański Uber).
Kosztowało mnie to 1 euro...a wystarczyło do końca pobytu w Iranie
Pierwszego dnia Pouria zabrał nas do parku utworzonego na wzgórzach w pobliżu Góry Soffeh.
Widać stamtąd panoramę Isfahan.
Iran, jak wiadomo jest republiką islamską, gdzie młodzi ludzie różnych płci mają utrudniony kontakt. Ciekawostką więc dla mnie było to, że chociaż nie mogą ze sobą chodzić na randki...to mogą w parku razem grać w siatkówkę No to grają, kiedy tylko i ile tylko mogą
Siatkówka w Iranie jest narodowym sportem...podobnie jak u nas, chociaż my z Iranem wygrywamy. Ale my ze wszystkimi wygrywamy, więc w sumie nic dziwnego
Późnym wieczorem zaprosiłam kolegów na kolację.
Minęliśmy takie miejsce:
Przy tej całej nienawiści do Ameryki widać jednak, że "chciałoby się".
A ciekawostką jest, że w Iranie jest najprawdziwsza amerykańska coca-cola. Umowy o sprzedaży zostały zawarte przed rewolucją i tak już zostało.
My jednak za namową Pourii zjedliśmy kolację w innym miejscu.
Dana_N - pięknie i widać !!!
Jorguś
...widzę i ja,meczet powalający wewnątrz !!!!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Jorguś, Radek
Dzięki za informację...jak miło,że czytacie. W takim razie pisze dalej.
Do Dowlat Abad Garden dotarliśmy późnym popołudniem już nieco zmęczeni. W tym miejscu znajduje się najwyższy badgir, o wysokości 33 m.
Ogród w sumie nie różnił się od innych ogrodów, ale mieliśmy tam okazję poobserwować i pofotografować ludzi.
Miejsce jest lubiane i chętnie odwiedzane przez mieszkańców Yazd.
Jak w wielu innych miejscach słyszeliśmy "welcome to Iran", wiele osób prosiło, żeby im zrobić zdjęcia, inni o chwilę rozmowy.
I taka uroczą modelkę miałam
Uppppssss....
Mama złapała w locie
Zaciekawiła nas studnia w ogrodzie.
Woda w tej studni filtrowana, zdatna do picia, darmowa. Wystarczy z pojemnika wyciągnąć słomkę, umieścić ja w uchwycie na spężynowym kablu, nacisnąć guzik i gotowe.
Można pić do woli.
Wracaliśmy spacerkiem do hotelu, zaglądając do sklepów i chłonąc atmosferę najbardziej dla mnie irańskiego miasta.
Sklep z tkaninami
Pisanki całkiem podobne do naszych, ale tam przygotowywane z okazji nowego roku.
Sklep dla puszystych
Bo jak nie stać się puszystym, jak w co drugim sklepie słodkosci...
A cukier w Iranie...to zupełnie oddzielny temat.
Mają przeróżny.
Ogóln zasada podczas picia herbaty w Iranie jest taka, ze nie wrzuca się cukru do szklanki, tylko bierze się kawałek cukru do ust...i popija się gorzka herbatą.
A rodzajów cukru mają mnóstwo, również znany nam kryształ, czy cukier w kostkach...ale to raczej dla gości.
Dla mnie najlepszy był karmelowy, to te pomarańczowe krążki...i jak na co dzień nie piję herbaty, tak w Iranie piłam, bo nie wypadało wyjadać samego cukru z cukiernicy.
Albo taki, z pistacjami...
Te dwa ostatnie rodzaje występują tylko w prowincji Isfahanu. Nigdzie indziej ich nie widziałam.
Przed wyjazdem do Iranu czytałam, że na drzwiach wejściowych sa tam dwie kołatki. Jedna używana wtedy, kiedy gościem jest mężczyzna, druga, wtedy, kiedy kobieta.
W świecie islamu było to bardzo ważne. Kołatki wydają różne dźwięki, więc domownicy wiedzieli jakiej płci jest gośc i kto może otworzyć drzwi. Niedopuszczalne jest przecież, żeby pani domu bez hidżabu otworzyła drzwi mężczyźnie.
Takie drzwi widzieliśmy tylko w Yazd. To już przeżytek. Dzisiaj już się buduje inaczej.
Iran to nie jest trzeci świat...dzisiaj tam mają wideofony...
Na ostatnią kolację w Yazd poszliśmy do naszej ulubionej restauracji. Tym razem Tomek postanowił spróbować tradycyjną irańską potrawę, dizi.
Jest to rodzaj gulaszu, przygotowywany zwykle z jagnięciny, (może być również z wołowiny) z dodatkiem pomidorów, ziemniaków, fasoli i tłuszczu.
Danie jakie dostał Tomek wyglądało apetycznie...ale żadne z nas nie miało pojęcia jak to się je. Irańczyk siedzący obok, widząc nasze zakłopotanie, natychmiast ruszył z pomoca i pokazał co trzeba zrobić. Otoż tak...pojemnik w którym jest gulasz jest bardzo gorący. Należy go wziąć przez chleb i odlać do miski większosc sosu. Następnie wdrobic do niego część chleba.To stanowi coś w rodzaju zupy, w naszym pojęciu. To, co pozostało w naczyniu ugniata się załączonym tłuczkiem na gęstą papkę, którą się je z pozostałym chlebem.
Tomek mówił, że pyszne.
Po powrocie do hotelu poprosiliśmy obsługę o zarezerwowanie nam biletów na jutrzejszy autobus do Isfahanu Cena 260 000 riali +5% prowizji dla hotelu.
Nazajutrz, taksówką za 100 000 riali pojechaliśmy na dworzec. Całkiem ładny, duży, czysty...
Przed nami kolejne piękne miasto Isfahan i nowe doświadczenie. Po raz pierwszy będziemy korzystać z couchsurfingu, czyli będziemy mieszkać w prywatnym domu z irańską rodziną, nie w hotelu.
Dana, meczet rzeczywiście zjawiskowy. Spodobały mi sie też dywany, piękne ! na pewno bym coś sobie wybrała do chałupy
Ciekawe z tymi koładkami co piszesz nie wiedziałam ,że ma znaczenie po której stronie koładkę się użyje
Jeśli chodzi o jogurt to pamietam ,że podobny chyba smakowo jest turecki arjan, tyle że bez mięty
No trip no life
Nelcia, dywany perskie, choć nie latające, są bardzo wysokiej jakości. Z pewnością miałabyś z czego wybierać.
A co do dough, to rzeczywiście, napój podobny do arjan. Tomek też tak mówił. A ja nie mam porównania...bo ja jeszcze nie byłam w Turcji... Nie wiem jak to się stało :D, ale ciągle gdzieś indziej muszę jechać
Dana w międzyczasie byłam na prelekcji o Iranie , jeszcze się więc bardziej nakręciłam . Tylko z tymi wizami teraz znowu gorzej..
Czekamy na CD
No trip no life
Dana, nie wiem czy slyszałaś co się teraz dzieje w Iranie ? jakieś makabryczne powodzie ..Shiraz zalane
No trip no life
Wiem... źle się tam dzieje z róznych powodów Oglądałam filmy z Shiraz, niewiarygodne
Wrócę do relacji, mam nadzieję, już w przyszłym tygodniu. Sama zmagam się od trzech tygodni z zapaleniem płuc, ale czasu na chorowanie brak, więc 3 dni w łóżku...4 dni w pracy, 3 dni w łóżku...i 4 dni w pracy itd. Ale, że złego diabli nie biorą...już mam się lepiej
Dana, to tak zaraz po Sudanie choróbsko cie zlapało ? kuruj sie , trzymam kciuki za zdrowe płuca !!
No trip no life
Na dworcu w Yazd, na podstawie rezerwacji zrobionej przez nasz hotel, odebraliśmy bilet
Po pierwszym rzucie oka wiedziałam, że jedziemy autobusem VIP :D, ale po chwili odszyfrowaliśmy numery miejsc autobusie.
A autobus VIP jak zwykle komfortowy, a współpasażerowie natychmiast się nami zaopiekowali
W Isfahanie, po raz pierwszy korzystaliśmy z couchsurfingu. Nie miałam wcześniejszych doświadczeń i przyznam, ze trochę się obawiałam, bo nie bardzo lubie takie podróżowanie "na gapę". Ale z drugiej strony, bardzo chciałam zobaczyćjak tam wygląda normalne życie i zaznać tej wszędzie opisywanej irańskiej życzliwości i gościnności.
Postanowiłam jednak wybrać takie oferty, gdzie trzeba było jakieś symboliczne koszty poniesc. Bo rozumiem, że według zasad couchsurfingu nocleg mam za darmo, ale dlaczego ktos miałby mnie za darmo karmić przez czas mojego pobytu?
Wybrałam pobyt u Pourii, studenta chemii, który mieszka w towarzystwie wielopokoleniowej rodziny.
Znaczy z babcią, rodzicami, siostrą, prawdopodobnie również bratem i jego żoną i córką, ale tych podczas naszego pobytu widzieliśmy tylko raz.
Tutaj na zdjęciu Pouria z siostrą i mamą Iranią /czyż nie piękne imię?/
Bardzo ciepły dom, cudowna rodzina. Spędziliśmy tam 3 noce, bardzo miło wspominamy.
W tym domu za pobyt płaciliśmy 9 euro dziennie od osoby. Codziennie Irania przygotowywała dla nas pyszne śniadanie, mieliśmy dostęp do internetu i do pralki.
Na "dzień dobry" Pouria poprosił o mój telefon, zeby zainstalować irańską kartę i aplikację Snapp( to taki irański Uber).
Kosztowało mnie to 1 euro...a wystarczyło do końca pobytu w Iranie
Pierwszego dnia Pouria zabrał nas do parku utworzonego na wzgórzach w pobliżu Góry Soffeh.
Widać stamtąd panoramę Isfahan.
Iran, jak wiadomo jest republiką islamską, gdzie młodzi ludzie różnych płci mają utrudniony kontakt. Ciekawostką więc dla mnie było to, że chociaż nie mogą ze sobą chodzić na randki...to mogą w parku razem grać w siatkówkę No to grają, kiedy tylko i ile tylko mogą
Siatkówka w Iranie jest narodowym sportem...podobnie jak u nas, chociaż my z Iranem wygrywamy. Ale my ze wszystkimi wygrywamy, więc w sumie nic dziwnego
Późnym wieczorem zaprosiłam kolegów na kolację.
Minęliśmy takie miejsce:
Przy tej całej nienawiści do Ameryki widać jednak, że "chciałoby się".
A ciekawostką jest, że w Iranie jest najprawdziwsza amerykańska coca-cola. Umowy o sprzedaży zostały zawarte przed rewolucją i tak już zostało.
My jednak za namową Pourii zjedliśmy kolację w innym miejscu.
Ja zamawiam bezpieczny kebab z kurczaka
Tomek próbuje khorseht gheymeh