Tomas,ale Ty ujecia robisz...kazda z tych wiejskich brzydulek ma w sobie cos pieknego Za wyjatkiem tej z lopata i tej z koszem na glowie,bo One obie sa bardzo ladne same w sobie
Troszkę się nie zgodzę z pojęciem "wiejskie brzydulki". To normalne kobitki, ot co
Naszą wizytę w Bagan czas powoli kończyć. Jeszcze dojdzie parę fotek z przystani nad rzeką w Bagan i kilka z naszj wycieczki do świątyni na wysokiej skale Mount Popa i pojedziemy dalej. Mimo, że fotek z Bagan mam jeszcze całe mnóstwo. Ale jak nie pojedziemy dalej to nie zdążymy dojechać do końca przed naszym wyjazdem na Filipiny. A to już byłby totalny wstyd Fotki , które aktualnie sa niewywołane będą wyciagane jeszcze pomalutku miesiącami i zawędrują sobie na moją stronkę. Cały czas jeszcze wyciągam i wrzucam na nią zdjęcia z Indii, a nawet jeszcze troszkę fotek z Kambodży tam trafi... Jakoś mam to wszystko takie rozgrzebane
Będąc w temacie środków transportu. Woły to podstawa. Obrazki przewalającego się po ulicach i duktach polnych bydła wszelakiego są w Bagan codziennością.
A to już rzeka Irawady i stojący na niej kawałek promu. Jeśli ktoś nie chce jechać autobusem z Bagan do Mandalay (co zajmie mu 5 godzin i zapewni całkiem ładne widoki za oknem- jedzie się wzdłuż rzeki i wiosek) to może popłynąć sporo droższym promem. Spędzi 12 godzin oglądajac to samo ale od strony wody. Zapewne też ślicznie
No - wreszcie cosik nowego. Juz myslalem Tom, ze sie na nas obraziles
Daj tez znac jak juz galerie na twojej stronie przestana ewoluowac - bo bez Twojej informacjii nie domyslilbym sie, ze sie rozrastaja (nawet te starsze).
Marinik - ja miałbym się obrażać ? A o co ? hehe. Ja tylko czasu nie mam. Za dużo spędziłem go na knuciu kolejnego wyjazdu. No i kurs nurkowy robię. Wykłady/baseny/prace domowe w mordę.....
Momi - wiklinowy traktor to już pojazd zmechanizowany
No dobra. Utknęliśmy na przystani w Bagan. Parę słów zatem o tym miejscu. Jak już pisałem odchodzą stąd promy rzeczne do Mandalay (i vice versa). Jeśli ktoś chce, to może sobie wynjąć łódkę i popływać po rzece Irawady o zachodzie słońca oglądając Bagan od strony rzeki. Wolałbym balon, ta opcja mnie nie przekonała.
Inna z opcji to, o ile pamietam przepłynięcie łódeczką na drugi brzeg i obejrzenie jakiejś Paji. Dla wytrwałych Pajomaniaków
Sama przystań nie powala. Ot po prostu kawałek łysego brzegu. Kilka łodzi , parę straganów, jakaś ciężarówka i trochę dziewczyn pracujących ciężko łopatami. Ktoś pierze ciuchy w rzece, pies śpi na słońcu. Nie umywa się do przystani Mandalay, która będzie na końcu relacji. Nie nastraja ani do romantycznych spacerów, nie jest nawet ciekawa. po prostu jest....
Nieco ciekawsze są okolice przystani. Znajduje się ona bowiem tuż przy Old Bagan. Zatem już na klifie mamy całkiem okazałą świątynię , a kawałek obok klasztor.
W przydrożnej knajpce poznajemy 13-letnia kelnerkę świetnie władającą angielskim. Dzięki niej dowiadujemy się , iż poprzedniego wieczoru umknęła naszej uwadze procesja świątecznie przyozdobionych zaprzęgów wołów. Kelnerka podobno jest sierota . Rodzice nie żyją , ona pracuje u wuja i dorabia sobie, zbierając na szkołę... Tamtaramtam....może tak , a może nie
Ktoś musi piłować te kawalki tanaki , żeby ktoś inny mógł sobie smarować nią twarz
Jeszcze drobna uwaga odnośnie świątyń. Przed każdą światynią należy ściągnać buty. Skarpetki też. Podobno , tak w każdym razie mamusia uczyła - to wyraz szacunku dla religii , dla czyjegoś Boga. Że niby nie wchodzimy do Bożego domu nieczyści (czytaj brudni).....
Nic z tych rzeczy. Bardziej chodzi o to by nie zafajdać boiska. Na sali gimnastycznej też nam kazano ćwiczyć boso.
Nie wiem po co tam wlazłem. Z pewnością z przyzwyczajenia, bo włażę wszędzie . No...prawie wszędzie.
Wiem po co pojechałem. Z ciekawości. Żeby zobaczyć, bo skoro jestem blisko, to zobaczyć trzeba no nie ??
Ale po co wlazłem ? Nie liczyłem schodów ale ciśnienie wzrosło mi z pewnością niebezpiecznie.
Ja do dzisiaj nie wiem , czy wlazłem tam dla widoku z góry, dla sportu czy dlatego że wszyscy leźli....
Ci na zdjęciu siedzą sobie na dole i nie zamierzają nigdzie włazić. Nawet na Mount Popę.....
No bo co innego można zobaczyć z góry jeśli nie drogę skąd się przyjechało. Warto było wdrapywać się w tym upale kilkaset schodków w górę z pełnym osprzętem i zapasem butli tlenowych ? Nie lepiej by było posiedzieć na dole , dłubiąc w noodlach albo dokarmiając orzeszkami małpiszony ?
Nie odpowiem. Z czystej złośliwości Kto chce niech sam się przekona jak pojedzie
Za to w drodze powrotnej mielismy okazję poprzyglądać się produkcji oleju. Metodą wioskową , czyli przy użyciu krowy.
Tym samym mówimy Baganowi "Good Bye". To były sielankowo spedzone 4 dni. Czasem aż za sielankowo , czytaj - leniwie.....
Peg No to rozumiem. Trzeba tak było od razu
W Birmie jeździ się na czym się da..... Na tym na czym się nie da też się jeździ.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Tomku za te Twoje okropne fotki Może poprawisz się do następnych vojaży
Tomek,
Ale jazda bez trzymanki
Trzy osoby na tym stopniu,i jaka radość z jazdy
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Tomas,ale Ty ujecia robisz...kazda z tych wiejskich brzydulek ma w sobie cos pieknego Za wyjatkiem tej z lopata i tej z koszem na glowie,bo One obie sa bardzo ladne same w sobie
Troszkę się nie zgodzę z pojęciem "wiejskie brzydulki". To normalne kobitki, ot co
Naszą wizytę w Bagan czas powoli kończyć. Jeszcze dojdzie parę fotek z przystani nad rzeką w Bagan i kilka z naszj wycieczki do świątyni na wysokiej skale Mount Popa i pojedziemy dalej. Mimo, że fotek z Bagan mam jeszcze całe mnóstwo. Ale jak nie pojedziemy dalej to nie zdążymy dojechać do końca przed naszym wyjazdem na Filipiny. A to już byłby totalny wstyd Fotki , które aktualnie sa niewywołane będą wyciagane jeszcze pomalutku miesiącami i zawędrują sobie na moją stronkę. Cały czas jeszcze wyciągam i wrzucam na nią zdjęcia z Indii, a nawet jeszcze troszkę fotek z Kambodży tam trafi... Jakoś mam to wszystko takie rozgrzebane
Będąc w temacie środków transportu. Woły to podstawa. Obrazki przewalającego się po ulicach i duktach polnych bydła wszelakiego są w Bagan codziennością.
A to już rzeka Irawady i stojący na niej kawałek promu. Jeśli ktoś nie chce jechać autobusem z Bagan do Mandalay (co zajmie mu 5 godzin i zapewni całkiem ładne widoki za oknem- jedzie się wzdłuż rzeki i wiosek) to może popłynąć sporo droższym promem. Spędzi 12 godzin oglądajac to samo ale od strony wody. Zapewne też ślicznie
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Fajna fotka nr 2 niby nic nadzwyczajnego, a jednak przyciaga moją uwagę Pozostałe fotki takie ... takie jak zawsze byle jakie...
mnie rozwalił wiklinowy traktor na 3 kółkach... Cała rodzina taka dumna z kwesti jego posiadania i nienagannego funkcjonowania
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
No - wreszcie cosik nowego. Juz myslalem Tom, ze sie na nas obraziles
Daj tez znac jak juz galerie na twojej stronie przestana ewoluowac - bo bez Twojej informacjii nie domyslilbym sie, ze sie rozrastaja (nawet te starsze).
Moje Pstrykanie i nie tylko
Peg Dzięki . W końcu jest normalnie
Marinik - ja miałbym się obrażać ? A o co ? hehe. Ja tylko czasu nie mam. Za dużo spędziłem go na knuciu kolejnego wyjazdu. No i kurs nurkowy robię. Wykłady/baseny/prace domowe w mordę.....
Momi - wiklinowy traktor to już pojazd zmechanizowany
No dobra. Utknęliśmy na przystani w Bagan. Parę słów zatem o tym miejscu. Jak już pisałem odchodzą stąd promy rzeczne do Mandalay (i vice versa). Jeśli ktoś chce, to może sobie wynjąć łódkę i popływać po rzece Irawady o zachodzie słońca oglądając Bagan od strony rzeki. Wolałbym balon, ta opcja mnie nie przekonała.
Inna z opcji to, o ile pamietam przepłynięcie łódeczką na drugi brzeg i obejrzenie jakiejś Paji. Dla wytrwałych Pajomaniaków
Sama przystań nie powala. Ot po prostu kawałek łysego brzegu. Kilka łodzi , parę straganów, jakaś ciężarówka i trochę dziewczyn pracujących ciężko łopatami. Ktoś pierze ciuchy w rzece, pies śpi na słońcu. Nie umywa się do przystani Mandalay, która będzie na końcu relacji. Nie nastraja ani do romantycznych spacerów, nie jest nawet ciekawa. po prostu jest....
Nieco ciekawsze są okolice przystani. Znajduje się ona bowiem tuż przy Old Bagan. Zatem już na klifie mamy całkiem okazałą świątynię , a kawałek obok klasztor.
W przydrożnej knajpce poznajemy 13-letnia kelnerkę świetnie władającą angielskim. Dzięki niej dowiadujemy się , iż poprzedniego wieczoru umknęła naszej uwadze procesja świątecznie przyozdobionych zaprzęgów wołów. Kelnerka podobno jest sierota . Rodzice nie żyją , ona pracuje u wuja i dorabia sobie, zbierając na szkołę... Tamtaramtam....może tak , a może nie
Ktoś musi piłować te kawalki tanaki , żeby ktoś inny mógł sobie smarować nią twarz
Jeszcze drobna uwaga odnośnie świątyń. Przed każdą światynią należy ściągnać buty. Skarpetki też. Podobno , tak w każdym razie mamusia uczyła - to wyraz szacunku dla religii , dla czyjegoś Boga. Że niby nie wchodzimy do Bożego domu nieczyści (czytaj brudni).....
Nic z tych rzeczy. Bardziej chodzi o to by nie zafajdać boiska. Na sali gimnastycznej też nam kazano ćwiczyć boso.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Nie wiem po co tam wlazłem. Z pewnością z przyzwyczajenia, bo włażę wszędzie . No...prawie wszędzie.
Wiem po co pojechałem. Z ciekawości. Żeby zobaczyć, bo skoro jestem blisko, to zobaczyć trzeba no nie ??
Ale po co wlazłem ? Nie liczyłem schodów ale ciśnienie wzrosło mi z pewnością niebezpiecznie.
Ja do dzisiaj nie wiem , czy wlazłem tam dla widoku z góry, dla sportu czy dlatego że wszyscy leźli....
Ci na zdjęciu siedzą sobie na dole i nie zamierzają nigdzie włazić. Nawet na Mount Popę.....
No bo co innego można zobaczyć z góry jeśli nie drogę skąd się przyjechało. Warto było wdrapywać się w tym upale kilkaset schodków w górę z pełnym osprzętem i zapasem butli tlenowych ? Nie lepiej by było posiedzieć na dole , dłubiąc w noodlach albo dokarmiając orzeszkami małpiszony ?
Nie odpowiem. Z czystej złośliwości Kto chce niech sam się przekona jak pojedzie
Za to w drodze powrotnej mielismy okazję poprzyglądać się produkcji oleju. Metodą wioskową , czyli przy użyciu krowy.
Tym samym mówimy Baganowi "Good Bye". To były sielankowo spedzone 4 dni. Czasem aż za sielankowo , czytaj - leniwie.....
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/