Ponieważ fajnie nam się szwędało, postanowiliśmy się jeszcze troszkę pospacerować po Apiskowej Cala Ratjada i tam zjeść kolację. Zdjęć nie mam niestety zbyt dużo, gdyż troszkę nam się zachmurzyło i zrobiło się chłodno, więc zaraz po kolacji wróciliśmy do naszego hoteliku.
Makono, sangria to moje odkrycie wakacji Kiedyś gdzieś (już nie pamiętam gdzie) skosztowałam sangrii i do tej pory uważałam, że jest to ciężkie słodkie wino z owocami, od którego następnego dnia mocno boli głowa (ja już tak mam po czerwonym winie). Na Majorce pierwszego dnia pobytu się skusiłam i od tego czasu codziennie do obiadu pijałam sangrię - tak pysznego, orzeźwiającego i lekkiego drinka (bo za każdym razem wino było mocno rozcieńczone), idealnego na upał, jeszcze nie piłam. PYCHA!
Od czasu do czasu polecam niewielką zmianę skłądu i zamiast sangrii na czerwonym winie radzę wypić sangrię na "bombelkach" czyli zamiast czerwonego półsłodki lub słodki hiszpański szampan... Po prostu pyszotka...
Kolejny dzień przywitał nas niestety chmurkami. Dlatego wyruszyliśmy do Palmy, żeby w razie deszczu schronić się w jakimś cenrtum handlowym i przeczekać. Tak też zrobiliśmy, gdyż, gdy tylko dojechaliśmy do katedry La Seu, oprócz sznura aut na podziemy parking, zastaliśmy deszcz. Wobec powyższego zdecydowaliśmy się na wizytę w centrum handlowym Porto Pi, zwłaszcza że miałam dużą ochotę na zakupy w moim ulubionym Desigual'u. W cenrum handlowym spędzieliśmy około godzinki, po czym rozpogodziło się na tyle, że zdecydowaliśmy się na spacer do centrum starego miasta promenadą przy porcie. Jest to kilka kilometrów, ale my lubimy spacerować, a specer przy marinie, pełnej pięknych jachtów, zawsze sprawia nam przyjemność. Szliśmy gdzieś pomiędzy pół godziny a godzinę, nie wiem, bo tak szybko ten czas mi zleciał. Pierwsze fotki niestety chmurzaste, po południu wyszło słoneczko, ale niestety mój mąż kategorycznie odmówił podejścia pod katedrę drugi raz, a samej nie chciał mnie puścić ("Gdzie ja Cię będę po tej Palmie szukał....")
W jakiś sposób (zupełnie nie wiem jak) dotarliśmy do klimatycznej uliczki pełnej kwiaciarni:
Potem posililiśmy sie w barze tapas:
A następnie wyszliśmy z powrotem na promenadę, gdzie zrobiło się tak:
Ponieważ fajnie nam się szwędało, postanowiliśmy się jeszcze troszkę pospacerować po Apiskowej Cala Ratjada i tam zjeść kolację. Zdjęć nie mam niestety zbyt dużo, gdyż troszkę nam się zachmurzyło i zrobiło się chłodno, więc zaraz po kolacji wróciliśmy do naszego hoteliku.
Obowiązkowa na Balearach sangria widzę, że jest
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Makono, sangria to moje odkrycie wakacji Kiedyś gdzieś (już nie pamiętam gdzie) skosztowałam sangrii i do tej pory uważałam, że jest to ciężkie słodkie wino z owocami, od którego następnego dnia mocno boli głowa (ja już tak mam po czerwonym winie). Na Majorce pierwszego dnia pobytu się skusiłam i od tego czasu codziennie do obiadu pijałam sangrię - tak pysznego, orzeźwiającego i lekkiego drinka (bo za każdym razem wino było mocno rozcieńczone), idealnego na upał, jeszcze nie piłam. PYCHA!
Od czasu do czasu polecam niewielką zmianę skłądu i zamiast sangrii na czerwonym winie radzę wypić sangrię na "bombelkach" czyli zamiast czerwonego półsłodki lub słodki hiszpański szampan... Po prostu pyszotka...
Duży Zając
Kolejny dzień przywitał nas niestety chmurkami. Dlatego wyruszyliśmy do Palmy, żeby w razie deszczu schronić się w jakimś cenrtum handlowym i przeczekać. Tak też zrobiliśmy, gdyż, gdy tylko dojechaliśmy do katedry La Seu, oprócz sznura aut na podziemy parking, zastaliśmy deszcz. Wobec powyższego zdecydowaliśmy się na wizytę w centrum handlowym Porto Pi, zwłaszcza że miałam dużą ochotę na zakupy w moim ulubionym Desigual'u. W cenrum handlowym spędzieliśmy około godzinki, po czym rozpogodziło się na tyle, że zdecydowaliśmy się na spacer do centrum starego miasta promenadą przy porcie. Jest to kilka kilometrów, ale my lubimy spacerować, a specer przy marinie, pełnej pięknych jachtów, zawsze sprawia nam przyjemność. Szliśmy gdzieś pomiędzy pół godziny a godzinę, nie wiem, bo tak szybko ten czas mi zleciał. Pierwsze fotki niestety chmurzaste, po południu wyszło słoneczko, ale niestety mój mąż kategorycznie odmówił podejścia pod katedrę drugi raz, a samej nie chciał mnie puścić ("Gdzie ja Cię będę po tej Palmie szukał....")
W jakiś sposób (zupełnie nie wiem jak) dotarliśmy do klimatycznej uliczki pełnej kwiaciarni:
Potem posililiśmy sie w barze tapas:
A następnie wyszliśmy z powrotem na promenadę, gdzie zrobiło się tak:
Duży Zajączku, ślicznie dziękuję za radę! Tak sie dobrze składa, że mam w domu Cavę i chyba ją w ten sposób spożytkuję
Poniżej jeszcze kilka kadrów z wspomnianej mariny i promenady. Wracaliśmy na parking Porto Pi już w słoneczku:
Byliśmy w Palmie około 6 godzin, za parking zapłaciliśmy około 8 euro, pierwsze 2 godziny gratis, potem po 2 euro za każdą rozpoczętą godzinę.
Z ciekawostek: psy na Majorce podróżują tak
Asisko, pogoda też nie do końca Was rozpieściła, ale na zwiedzanie chyba było OK ?
Mariolka
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Asia, znajome miejsca, a jak inaczej wyglądają. Natura tworzy klimat
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/