Nelcia, ja też z przyjemnością czytałam Twoją relację z Bali - dopiero parę dni temu trafiłam na nią. I też były miejsca, w które nie dotarliśmy. Tam po prostu jest tyle różnorakich atrakcji, że w ciągu jednego pobytu nie sposób to wszystko obskoczyć.
Katerina, poznaliśmy z naszym hotelu Australijczyków - fanatyków masaży i wydaje mi się, że W ND takich cen - 5 $ się nie uświadczy. Oni też chodzili gdzieś na zewnątrz, poza hotel i mówili ile płacili, ale ja oczywiście nie pamiętam.
Jedziemy teraz na najczęściej fotografowane pola ryżowe w miejscowości Tegallalang. Podróżując po Azji ,widzieliśmy już różne pola ryżowe, ale oglądając przed wyjazdem mnóstwo zdjęć - te właśnie wydają mi się najbardziej balijskie.
Korki zaczynają się już kawałek przed wjazdem do wioski. Droga jest dość wąska, zakręciasta, maksymalnie zapchana. Długi wąż samochodów, poprzedzielany motorkami i skuterami, powoli pnie się w górę. O zrobieniu porządnego parkingu nikt tu nie pomyślał.. Niektóre samochody zatrzymują się na chwilkę, wysiadają turyści ,robiąc w biegu parę fotek i z powrotem wsiadają do auta.
Ale my tak nie chcemy. Mamy zamiar dłużej podelektować się tymi pejzażami. A widoki rzeczywiście są fascynujące. Choć niestety nie jest to optymalna pora, kiedy ryż jest w pełnej krasie, tj zielony, wyrośnięty lub tuż przed żniwami - złocisty.
Obecnie na większości poletek są nowe nasadzenia, małe zielone źdźiebełka ryżu wyrastające z błotnistego podłoża - nie są zbyt malownicze. No, ale ogólny widok jest bardzo fajny.... W dole wije się górska rzeka, całe strome zbocze zagospodarowane jest w formie tarasów, gdzieniegdzie rosną wysmukłe palmy i bananowce.. Na niektórych poletkach - jeszcze nie obsadzonych ryżem - taplają się kaczki. Na innych uwijają się zgięci w pół wieśniacy, sadząc młode sadzonki ryżu.
Praca jest bardzo ciężka, brodząc w błocie, schyleni, sadzą niewielkie źdźbła ryżu, a żar się z nieba leje. A ile mają jeszcze do obsadzenia tych stromych poletek???? Wszystko to trzeba zrobić własnoręcznie...... Gdy ryż dojrzeje, to go trzeba ręcznie ściąć nożem i wnieść pod górę. A potem znów orać poletka pługiem, czasem ciągniętym przez bawoły i pilnować przez cały okres wegetacji, by miał odpowiednią ilość wody, a zatem dbać o skomplikowany system nawadniający.
Trzeba przyznać, że tarasy ryżowe w tym właśnie rejonie, tworzą tak charakterystyczny dla Bali krajobraz, że nic dziwnego, iż budzą taki zachwyt wśród turystów i ściągają tu takie ich tłumy. Tuż przy drodze kwitnie wszelaki biznes. Najwięcej jest sklepików i straganów z pamiątkami, jest wiele ciekawych wyrobów, ale trzeba się ostro targować. Są też knajpki i restauracje, mające od tyłu balkony z widokiem na tarasy ryżowe.
Ale generalnie panuje tu straszny tłok, ruch, hałas i bałagan. Widoki rzeczywiście niepowtarzalne, ale w tej atmosferze ginie gdzieś sielskość i anielskość tego miejsca. Pewnie poza sezonem byłoby tu bardziej romantycznie....
Nelcia, tak rewelacyjnie z pogodą nie było, ale owszem słoneczko przebijało się od czasu do czasu przez chmury. No, ale deszczu to na szczęście nie mieliśmy.
W ogóle przez całe dwa tygodnie nie spadła na nas ani kropla deszczu, choć czasem, w górach jeździliśmy po mokrej nawierzchni. Tak więc, chyba tuz przed nami padało.
No wlasnie apisku - kecak to bardziej cyrk i komercyjne przedstawienie czy jednak - mistyczne przezycie?
Nie mialem okazji na zywo widziec, jedynie w filmie Baraka ( fajnie byloby jakbys moze wstawila filmik z youtube), ale - mimo, ze tylko na ekranie moglem obejrzec - bylem pod wielkim wrazeniem.
Apisku....szczegółowy opis relacji plus świetne fotki ...nic tylko wydawać przewodnik
kati na Bali tez sa takie salony masazu jak w Taj , fajne klimatyczne drozej niz w Taj
Algida,a moze w przyblizeniu pamietasz cenki masazy poza hotelem? Bepi tez sie nie masuje,wiec pewnie cen nie zapamieta
Katerina,
w Sanur wyczaiłam taką fajną "masarnie" , pare krokow od hotelu, gdzie za pol godziny masazu pleców placiliśmy 5 USD. Najlepiej szukac poza hotelem
No trip no life
Dzieki Nelcia!To super istnie tajska cenka
Nelcia, Shadi, dzięki za miłe słowa.
Nelcia, ja też z przyjemnością czytałam Twoją relację z Bali - dopiero parę dni temu trafiłam na nią. I też były miejsca, w które nie dotarliśmy. Tam po prostu jest tyle różnorakich atrakcji, że w ciągu jednego pobytu nie sposób to wszystko obskoczyć.
Katerina, poznaliśmy z naszym hotelu Australijczyków - fanatyków masaży i wydaje mi się, że W ND takich cen - 5 $ się nie uświadczy. Oni też chodzili gdzieś na zewnątrz, poza hotel i mówili ile płacili, ale ja oczywiście nie pamiętam.
Mariola
Jedziemy teraz na najczęściej fotografowane pola ryżowe w miejscowości Tegallalang. Podróżując po Azji ,widzieliśmy już różne pola ryżowe, ale oglądając przed wyjazdem mnóstwo zdjęć - te właśnie wydają mi się najbardziej balijskie.
Korki zaczynają się już kawałek przed wjazdem do wioski. Droga jest dość wąska, zakręciasta, maksymalnie zapchana. Długi wąż samochodów, poprzedzielany motorkami i skuterami, powoli pnie się w górę. O zrobieniu porządnego parkingu nikt tu nie pomyślał.. Niektóre samochody zatrzymują się na chwilkę, wysiadają turyści ,robiąc w biegu parę fotek i z powrotem wsiadają do auta.
Ale my tak nie chcemy. Mamy zamiar dłużej podelektować się tymi pejzażami.
A widoki rzeczywiście są fascynujące. Choć niestety nie jest to optymalna pora, kiedy ryż jest w pełnej krasie, tj zielony, wyrośnięty lub tuż przed żniwami - złocisty.
Obecnie na większości poletek są nowe nasadzenia, małe zielone źdźiebełka ryżu wyrastające z błotnistego podłoża - nie są zbyt malownicze. No, ale ogólny widok jest bardzo fajny....
W dole wije się górska rzeka, całe strome zbocze zagospodarowane jest w formie tarasów, gdzieniegdzie rosną wysmukłe palmy i bananowce.. Na niektórych poletkach - jeszcze nie obsadzonych ryżem - taplają się kaczki. Na innych uwijają się zgięci w pół wieśniacy, sadząc młode sadzonki ryżu.
Praca jest bardzo ciężka, brodząc w błocie, schyleni, sadzą niewielkie źdźbła ryżu, a żar się z nieba leje.
A ile mają jeszcze do obsadzenia tych stromych poletek???? Wszystko to trzeba zrobić własnoręcznie......
Gdy ryż dojrzeje, to go trzeba ręcznie ściąć nożem i wnieść pod górę. A potem znów orać poletka pługiem, czasem ciągniętym przez bawoły i pilnować przez cały okres wegetacji, by miał odpowiednią ilość wody, a zatem dbać o skomplikowany system nawadniający.
Trzeba przyznać, że tarasy ryżowe w tym właśnie rejonie, tworzą tak charakterystyczny dla Bali krajobraz, że nic dziwnego, iż budzą taki zachwyt wśród turystów i ściągają tu takie ich tłumy.
Tuż przy drodze kwitnie wszelaki biznes. Najwięcej jest sklepików i straganów z pamiątkami, jest wiele ciekawych wyrobów, ale trzeba się ostro targować. Są też knajpki i restauracje, mające od tyłu balkony z widokiem na tarasy ryżowe.
Ale generalnie panuje tu straszny tłok, ruch, hałas i bałagan. Widoki rzeczywiście niepowtarzalne, ale w tej atmosferze ginie gdzieś sielskość i anielskość tego miejsca. Pewnie poza sezonem byłoby tu bardziej romantycznie....
Mariola
Ja oglądalam te tarasy w deszczu.. , a widze ze Ty mialas sloneczko
No trip no life
Nelcia, tak rewelacyjnie z pogodą nie było, ale owszem słoneczko przebijało się od czasu do czasu przez chmury. No, ale deszczu to na szczęście nie mieliśmy.
W ogóle przez całe dwa tygodnie nie spadła na nas ani kropla deszczu, choć czasem, w górach jeździliśmy po mokrej nawierzchni. Tak więc, chyba tuz przed nami padało.
Mariola
No wlasnie apisku - kecak to bardziej cyrk i komercyjne przedstawienie czy jednak - mistyczne przezycie?
Nie mialem okazji na zywo widziec, jedynie w filmie Baraka ( fajnie byloby jakbys moze wstawila filmik z youtube), ale - mimo, ze tylko na ekranie moglem obejrzec - bylem pod wielkim wrazeniem.
Moje Pstrykanie i nie tylko