Piea, ładne zdjęcia robi się bez ludzi. Ale często na wycieczce zbiorowej się nie da bo uparcie wchodzą w kadr (najbardziej mnie wkurzają osoby, które się muszą przy wszystkim sfotografować i nie raczą się usunąć jak zrobią sobie zdjęcie- po co oni już zrobili). Więc takie zdjęcie wycieczki „w grupie” i bez zbliżeń to mam nadzieję że wolno (znaczy nikt mi łba nie urwie jeśli publikuję).
po południu jedziemy w okolice miasteczka San Andres Tuxtla, gdzie mieści się wspaniały wodospad "Salto de Eyipantla" - może wielkością nie powala, bo ma raptem 40 m wysokości i 50 m szerokości (więc w skali naprawdę wodospadów- to maleństwo) , ale kontakt z nim "na żywo" dostarcza sporych emocji... i działa na zmysły...; na tarasie , skąd widać "czoło" wodospadu słychać jeden wielki huk i czuć potężną moc tego żywiołu, a na dole, jak zejdziemy 40 metrów niżej mamy odczuwalny prysznic, bo wodna mgiełka niesie się daleko .... do tego dżunglowaty teren wokół... no pięknie tu jest
najpierw przejście po wiszącym moście - tutaj wejście
idziemy więc .... ale ludzie idą - jak to ludzie... brak synchronizacji kroków i mamy za chwilę niezłą hustawkę; most tak się rozkołysał, że momentami trzeba się było trzymać lub zatrzymać!
no i jest - jego wysokość Salto de Eyipantla
w dole kipiel....
To własnie tu, między innymi, kręcono słynne sceny ucieczki "Łapy Jaguara" w "Apocalypto" Mela Gibsona; pamiętacie te sceny nad wodospadem.... skok.... ucieczka...?
i powrót przez dżunglę na górę ( się zeszło, to teraz trzeba wejść....uff.... 40 metrów to nie tragedia, ale zmęczyć się można )
Powiem ci, że i mnie zachęciłaś do tej wycieczki,aby zobaczyż coś wiecej poza Jukatanem. Jakby mi sie kiedys trafił last w dobrej cence, to się nie zawaham. Szczególnie ,że do Meksyku na własną rękę raczej sie nie wybiorę ze wględów bezpieczenstwa
Witaj Neluś, tak...., Meksyk to nie tylko Jukatan (choć osobiście znam takich, którzy byli w tym kraju czterokrotnie - i za każdym razem tylko na Jukatanie) , no ale - co kto lubi! a wilu lubi widocznie tylko Jukatan!
(mnie się trafił ten właśnie last w cenie wręcz fenomenalnej, więc takie okazje się zdarzają.... jeszcze wróci kiedyś wszystko do normalności..., to wtedy sobie odbijemy za wszystkie czasy! )
to jeszcze tylko kilka fotek z mieścinki przy tym cudnym wodospadzie...
kokosowo-tequilowe wariacje na temat ....
wycinamy środek...
są dwie wersje: coco lub ananas
i dolewamy do środka co tam trzeba! i siup!
były tam fajne ceramiczne dzbanuszki... dla miłośników skorup wszelakich, ale tych nie kupiłam
no i czego jak czego bym się tam spodziewała? !, ale ruskie matrioszki w Meksyku???? , ubrane wprawdzie w meksykańskie huipil, ale jednak to matrioszki!
udało mi się nawet "upolować" skubańca...
i gnamy dalej....
przed nami znowu sporo jazdy... ca 400 km... patrzę trochę p/ szybkę i uderzam w drzemkę... ... wpadam w objęcia Morfeusza i budzę się w stanie Puebla
Następny odcinek będzie z niesamowicie pięknego miasta - Puebla - meksykańskiej perełeczki z listy Unesco;
Piea, pina colada w ananasie, to byl najcudowniejszy trunek jaki pilam w zyciu. Ja ogolnie jestem wielka milosniczka pina colady, pilam w wielu zakatkach swiata, ale ta rozlozyla na lopatki wszystkie poprzednie.
Piea, pina colada w ananasie, to byl najcudowniejszy trunek jaki pilam w zyciu. Ja ogolnie jestem wielka milosniczka pina colady, pilam w wielu zakatkach swiata, ale ta rozlozyla na lopatki wszystkie poprzednie.
bardzo dobra była, ale nic nie przebiła mojej pinacolady Number One na Kubie - pod wstrętnym niebieskim Muralem de la Prehistoria! - czegoś takiego jak tam w życiu nie piłam!!! i nie moge zapomnieć... (oczywiście wyłącznie wg mojego rankingu)
Piea, ładne zdjęcia robi się bez ludzi. Ale często na wycieczce zbiorowej się nie da bo uparcie wchodzą w kadr (najbardziej mnie wkurzają osoby, które się muszą przy wszystkim sfotografować i nie raczą się usunąć jak zrobią sobie zdjęcie- po co oni już zrobili). Więc takie zdjęcie wycieczki „w grupie” i bez zbliżeń to mam nadzieję że wolno (znaczy nikt mi łba nie urwie jeśli publikuję).
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
po południu jedziemy w okolice miasteczka San Andres Tuxtla, gdzie mieści się wspaniały wodospad "Salto de Eyipantla" - może wielkością nie powala, bo ma raptem 40 m wysokości i 50 m szerokości (więc w skali naprawdę wodospadów- to maleństwo) , ale kontakt z nim "na żywo" dostarcza sporych emocji... i działa na zmysły...; na tarasie , skąd widać "czoło" wodospadu słychać jeden wielki huk i czuć potężną moc tego żywiołu, a na dole, jak zejdziemy 40 metrów niżej mamy odczuwalny prysznic, bo wodna mgiełka niesie się daleko .... do tego dżunglowaty teren wokół... no pięknie tu jest
najpierw przejście po wiszącym moście - tutaj wejście
idziemy więc .... ale ludzie idą - jak to ludzie... brak synchronizacji kroków i mamy za chwilę niezłą hustawkę; most tak się rozkołysał, że momentami trzeba się było trzymać lub zatrzymać!
no i jest - jego wysokość Salto de Eyipantla
w dole kipiel....
To własnie tu, między innymi, kręcono słynne sceny ucieczki "Łapy Jaguara" w "Apocalypto" Mela Gibsona; pamiętacie te sceny nad wodospadem.... skok.... ucieczka...?
i powrót przez dżunglę na górę ( się zeszło, to teraz trzeba wejść....uff.... 40 metrów to nie tragedia, ale zmęczyć się można )
Piea
Wodospad super, spacer przez dżunglę też fajny
Powiem ci, że i mnie zachęciłaś do tej wycieczki,aby zobaczyż coś wiecej poza Jukatanem. Jakby mi sie kiedys trafił last w dobrej cence, to się nie zawaham. Szczególnie ,że do Meksyku na własną rękę raczej sie nie wybiorę ze wględów bezpieczenstwa
No trip no life
Witaj Neluś, tak...., Meksyk to nie tylko Jukatan (choć osobiście znam takich, którzy byli w tym kraju czterokrotnie - i za każdym razem tylko na Jukatanie) , no ale - co kto lubi! a wilu lubi widocznie tylko Jukatan!
(mnie się trafił ten właśnie last w cenie wręcz fenomenalnej, więc takie okazje się zdarzają.... jeszcze wróci kiedyś wszystko do normalności..., to wtedy sobie odbijemy za wszystkie czasy! )
Piea
to jeszcze tylko kilka fotek z mieścinki przy tym cudnym wodospadzie...
kokosowo-tequilowe wariacje na temat ....
wycinamy środek...
są dwie wersje: coco lub ananas
i dolewamy do środka co tam trzeba! i siup!
były tam fajne ceramiczne dzbanuszki... dla miłośników skorup wszelakich, ale tych nie kupiłam
no i czego jak czego bym się tam spodziewała? !, ale ruskie matrioszki w Meksyku???? , ubrane wprawdzie w meksykańskie huipil, ale jednak to matrioszki!
udało mi się nawet "upolować" skubańca...
i gnamy dalej....
przed nami znowu sporo jazdy... ca 400 km... patrzę trochę p/ szybkę i uderzam w drzemkę... ... wpadam w objęcia Morfeusza i budzę się w stanie Puebla
Następny odcinek będzie z niesamowicie pięknego miasta - Puebla - meksykańskiej perełeczki z listy Unesco;
Piea
Piea, pina colada w ananasie, to byl najcudowniejszy trunek jaki pilam w zyciu. Ja ogolnie jestem wielka milosniczka pina colady, pilam w wielu zakatkach swiata, ale ta rozlozyla na lopatki wszystkie poprzednie.
Matrioszki w Meksyku na straganie to rzeczywiście szok kto to tam kupuje ??
Ja również uwielbiam Pina Colade, to chyba taki damski drink he he . Tez najlepszą piłam w Meksyku,ale w inneh części . To zdrówko
No trip no life
Piea nadrobiłam zaległości, wszytko mi sie podoba i czekam na następne Twoje piekne ujęcia
Nel, może uda nam sie razem wybrać do Meksyku
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
Wodospad super i wcale nie takie maleństwo. Okolice (roślinność ) też warta zobaczenia.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
bardzo dobra była, ale nic nie przebiła mojej pinacolady Number One na Kubie - pod wstrętnym niebieskim Muralem de la Prehistoria! - czegoś takiego jak tam w życiu nie piłam!!! i nie moge zapomnieć... (oczywiście wyłącznie wg mojego rankingu)
Piea