Ok no to zaczynamy.. W dniu 17 stycznia wyjeżdżamy z Katowic o godzinie 3 nad ranem na lotnisko w Warszawie , po 5 godz . jazdy samochodem, (warunki nieciekawe na drodze, śnieżyca, ślisko i pół drogi w remoncie).Wreszcie o godzinie 8.00 dojeżdżamy na parking P7 przy lotnisku Okęcie ,który zarezerwowaliśmy wcześniej przez internet w cenie 110 zł na 15 dni. Parkujemy samochód , płacimy za parking i już czeka na nas busik który zawozi nas pod same drzwi lotniska. Wylot mamy o godzinie 11.35 ruskimi liniami Aeroflot. Idziemy po bilety , przed nami w kolejce przeważnie sami wietnamczycy którzy lecą z Warszawy do Moskwy i stamtąd do Wietnamu do Hanoi. Jest trochę zamieszania ponieważ wietnamczycy mają mnóstwo kraciastych toreb, kartonów i bagaży które przekraczają limit wagi, a że mało co rozumieją po polsku to niezłe akcje mają kobitki w odprawie biletowej. Wreszcie mamy i my bilety w ręce , ponieważ mamy 3 przeloty zakupione w pakiecie ,od razu dostajemy dwa bilety na trasę Warszawa- Moskwa i Moskwa ? Bangkok . Babeczka zauważa w systemie że mamy jeszcze kolejny przelot z Bkk ? Samui, zatem nie wie gdzie ma nadać bagaż do Bkk czy na Samui, gdzieś tam wydzwania podpytuje i informuje że mamy sobie bagaż odebrać bezpośrednio na wyspie Samui. Idziemy jeszcze na duty free , zakupujemy 0,5 litra soplicowej wiśniówki za 16 zł , co by nam się nie nudziło na tranzycie po przylocie do Moskwy. Samolot startuje punktualnie i lecimy 2 godziny do Moskwy na lotnisko Sheremetiewo, w trakcie tego krótkiego lotu dostajemy posiłek, napoje. Po przylocie do Moskwy na terminal F kierujemy się na prawą stronę do okienka tranzyt, zatem żadnej wizy nie potrzebujemy, tam czeka babeczka z listą i nas sobie odchacza na tej swojej liście, dalej idziemy do kontroli paszportowej i bagażowej, w sumie nie wiem dlaczego nas kolejny raz kontrolują -) Lotnisko w Moskwie , bardzo fajne, bardzo dużo sklepów dutty free, mnóstwo markowych sklepów z ciuchami, mnóstwo kawiarenek, pubów, natomiast jedzenie i napoje dość drogie, ale my nie mamy potrzeby zakupu jedzenia bo posiłek mieliśmy w samolocie. Na lotnisku jest też wifi za free więc czas oczekiwania 4 godziny do kolejnego przelotu do Bkk szybko nam leci przy wiśniówce i internecie. Mój Roberto idzie jeszcze zrobić zakupy konkretów... w sumie w walizkach już mamy 2 litry rumu zapakowane , ale kupujemy dodatkowo cytrynowe wódki Danzki 1 litr za 11 euro, oraz 3 litry Russian standard vodka w promocji 1 litr za 11 euro, ogólnie napoje, alkohole ,na tym lotnisku do najtańszych nie należą, na niemieckich lotniskach alkohol jest tańszy-) . Nadchodzi godzina wylotu 20.40 ( w Moskwie czas jest o 3 godz do przodu w porównaniu do czasu PL) , ja ciaglę się stresują czy samolot odleci punktualnie , bo mamy mało czasu na przesiadkę w BKK, od 2 tygodni przed urlopem codziennie sobie sprawdzałam ten mój lot czy startuje punktualnie, ale opóźnienia pół godzinne były zawsze na porządku dziennym, na szczęscie my mamy opóźnienie tylko 15 minut i przed 21.00 już startujemy. Samolot pomimo wczesniejszych obaw i czytania setki negatywnych opini o tej ruskiej linii na forach internetowych, zrobił na nas bardzo dobre wrażenie, lecimy Aeroflotem airbusem A330-300, samolot duży, czyściutki, nowiutki, każdy ma kocyk , poduszkę ,TV, słuchawki za free, mnóstwo filmów dostepnych w języku ang i rosyjskim, mnóstwo dostępnek muzyki, bajek, gier itp., także co niektórym się naprawdę nie nudziło podczas lotu. Lot nam przebiega dość komfortowo ponieważ dostajemy siedzenia na dwójeczczce przy oknie, a za nami w rzedzie nikogo nie ma więc mamy dla siebie każdy 2 siedzenia, także tym razem kręgosłup nie łupie a nogi nie drętwieją, spać i tak nie mogę podczas lotu ale przynajmniej mam nogi rozprostowane. W trakcie lotu dostajemy 2 posiłki, napoje : kawa, harbata, soki, woda, cola w puszce, sprite, cola licht. Jedzenie jest ok. W sumie porównując samolot do linii condor, LTU, Air Berlin to Aeroflot dla nas zdecydowanie lepszy, bardziej czysto , mniej zużyte tapicerki, szerokość siedzeń chyba taka sama, klimatyzacja chyba mniej zużyta bo nie dostajemy kataru ani alergii podczas lotu. Po 9 godzinach lotu lądujemy w Bangkoku, jest godzina 8.45 tajskiego czasu ,więc mamy 1 godz i 15 min do kolejnego odlotu na wyspę Koh Samui, wychodzimy z samolotu i już na nas czekają przemiłe i uśmiechnięte tajki z linii bangkok airways z tabliczką z naszym nazwiskiem , ochaczają nas na swojej liście, czekamy jeszcze na 1 rodzinę z Węgier i biegniemy na część lotniska Domestic na loty krajowe i kieujemy się w kierunku odprawy biletowej, lotnisko jest ogromne, choć dobrze opisane to gdyby nie pomoc, to w takim krótkim czasie na pewno sami nie dalibyśmy, rady. My czekamy na bilety linii bangkok airways a w tym czasie obsługa zabiera nasz bilet na bagaż i biegiem na taśmę po nasze walizki , są niesamowici !!! przynoszą nasze walizki, jesteśmy zdziwieni bo babeczki na Okęciu twierdziły że w Bkk nie odbieramy bagażu, tylko na Samui, ale jak widać się pomyliły. Do walizek wkładamy nasze zakupy alkoholowe z duty free z Moskwy ,i nadajemy bagaż , bierzemy bilety i biegusiem nas kierują do kontroli paszportowej i bagażowej, sprawdzają na liście czy czasem nie potrzebujemy wizy , ale wszystko jest OK wizy są wzniesione. Potem biegniemy do naszego gate skąd mamy odlot, dziękujemy i żegnamy się z obsługą i czekamy około 10 min na nasz odlot który mamy o godzinie 10.00 na Koh Samui. Wychodzimy rękawem na lotnisko, potem do autobusu, ciepło jak cholera, wilgotno jak diabli, pot nam leci z głowy po tej całej bieganinie po lotnisku i stresach a my jeszcze w polarach , temp 27 st z rana ,z tej ciepłoty i zmęczenia ąz mi się niedobrze zrobiło, ale spoko idziemy do samolotu do airbusa A 319, i starujemy , z góry widzimy okolice Bangkoku , aż się płakać chce , wszystko zalane!!!same bagna !!! wygląda to jak jakieś pola ryżowe, wszędzie stoi woda , lecimy 50 minutek, ten przelocik to jak mówiła Puma to już był pan Pikuś...hehe.. w trakcie lotu dostajemy napoje i posiłek. Wreszcie lądujemy na Koh Samui !!! już z góry widać pierwsze lazurki , o godzinie 11.00 wychodzimy z samolotu i szczena mi opada na widok tego pięknego lotniska !!!! jak zielono dookoła, trawniki, żywopłoty pięknie i równiutko przystrzyżone, mnóstwo kwiatów, oczek wodnych z liliami wodnymi, jak rajsko jak pieknie !!!
Jeszcze zapomniałam dopisać że w samolocie dostaliśmy do wypełnienia kartę wjazdową , którą przy kontroli paszportowej w Bkk przypięli nam do paszportu a przy powrocie oddawaliśmy na lotnisku. Lotnisko mnie oczarowało !!! wokoło mnóstwo kwiatów, zieleni, czekamy chwilkę na nasze walizki , w tle słychać śpiew ptaków, żadnych szyb, stali wokoło, tylko słoma, kwiaty , pięknie ,naturalnie , kolorowo ,zmęczenie powoli przechodzi jak widzę jak pięknie wokoło. Odbieramy walizki, jupii !!! są obydwie, choć w głowie już miałam wizję zagubionych walizek przy tylu przelotach, więc w plecaku miałam przygotowane w razie czego najpotrzebniejsze rzeczy-) Przy wyjściu z lotniska jest tablica na której jest cennik taxi i cennik takich tańszych busików do poszczególnych kurortów , niestety ten busik lotniskowy jedzie prawie w każde miejsce na Koh Samui oprócz naszej wybranej plaży Choeng Mon gdzie my musimy się udać. Pytamy w informacji o cenę taxi , koszt to 500 bht ( 50 zł) za 2 osoby, kurcze drogo jak na te 3-4 km, które musimy przejechać, no nic.. mówię idziemy na drogę poza teren lotniska to pewnie cosik taniej upolujemy..., spotykamy kolejnego taksówkarza życzy sobie 400 Bht, olewamy go.. idziemy dalej, tuż przy wyjściu z lotniska ktoś nam kiwie i pyta czy chcemy transport ? Pytamy za ile ? 300 bht za 2 osoby, OK !! to już brzmi lepiej , nie chce nam się targować bo cena wydaje nam się rozsądna ,w takim razie jedziemy. Po 10 minutach jesteśmy w hotelu, płacimy za transport 300 w tajskich bathach które zdążyliśmy zakupić w kantorze w Bkk przed odlotem na Samui, na lotnisku w Bkk co 100 metrów jest kantor , także spoko! Wchodzimy do lobby hotelu , pokazujemy nasze bileciki , dostajemy od razu mokry ręczniczek i soczek na powitanie, oj ...jaka ulga !wypełniamy formalności i dostajemy klucz do pokoju. Nasz hotel Imperial Boat House jest położony na północno-wschodnim wybrzeżu Koh Samui, hotel ten znajduje się na plaży Choeng Mon, składa się on z budynków głównych gdzie my mamy wykupiony pokój standartowy oraz 34 oryginalnych barek/łodzi z drewna , przekształconymi w luksusowe apartamenty. Nasz pokój, jest ok,dość duży , balkon bardzo przestronny i duży , żadnych luksusów, jest wszystko co potrzeba, TV, klima, lodówka,sejf,wifi za free w pokoju, balkon, suszarka, mydło, szampon, balsam do ciała, ręczniki, itp,po łazience już trochę widać latek ma, ale generalnie jest OK, jesteśmy tutaj tylko 2 noce
Ja szybko wskakuję pod prysznic, zmyć z siebie trudy podróży, nawet walizek nie rozpakowujemy bo nie ma sensu , będziemy tu krótko tylko po to aby odpocząć po podróży niż wyruszamy na Koh Tao. Ubieramy bikini , bierzemy karty na ręczniki plazowe i maszerujemy na plażę,idziemy piękną alejką gdzie jest mnóstwo kwiatów orchidei i drzew frangipani moich ulubionych kwiatów, niestety o tej porze roku już są w połowie przekwitnięte, wzdłuż mijamy mnóstwo tych lususowych apartamentów w kształcie łodzi:
Docieramy do drugiego większego basenu w naszym hotelu, niesamowicie oryginalny kształt basenu, Roberto już się cieszy na widok tego basenu, ja zawsze wybierając hotel kieruję się wyglądem ogrodu i basenu chodź i tam do basenu nigdy nie wchodzę-) hehe..
idziemy dalej na plażę, trochę się boję bo na zdjęciach w necie jak dla mnie wyglądała tragicznie.. ale nie jest tak źle jak myśłałam, ważne że na plaży ma każdy swój parasol, leżaczek za free, nie to co na Phukecie.. -) tam na Kata / Karon trzeba było płacić 200 bht, albo pozostaje leżeć na ręczniku na piasku czego nie lubię , bo potem mam piach ulepiony w każdym miejscu ciała-) Piasek jasny, miękki, woda w morzu cieplutka i lekki lazurek też jest a im bliżej Phangan to jest coraz wiekszy lazur -)( i tafla bez fal, idealna do Momiś do moczenia dupci, w tle morza widać wyspę Koh Phangan, plaża fajna jak patrzysz na prosto w morze-) jak się spojrzysz na prawo to brrr jakieś drzewa krzaczory, jakoś tak mało rajsko, tak samo w stronę lewą mamy widok na hotele, zabudowania, rzędy bazarkowych parasoli i tłumy-) czyli lepiej patrzeć hen daleko w morze X(X(X( na tej plaży nie było palm, była tylko 1 sztuka na plaży i to jeszcze jej nie było widać bo są takie paskudne drzewa piniowe , jakieś takie iglaste ..które wrosły w tą palmę:Pz tych iglaków ciągle spadały jakieś igły leżąc na plaży, dlatego musiałam leżeć przy brzegu co by igłą nie dostać po oczach-) no chyba że ktoś się opala pod parasolem to wtedy OK, ale ja nigdy nie leżę na ulopie pod parasolką-) ona mi tylko służy aby drink w kubeczku zbyt szybko mi się nie ocieplił-)
Leżymy na plaży zaledwie pół godzinny i jęzory..mamy do kolan! w mordę jeża..nie ma to jak mieć all inclusiv-))) mamy wprawdzie wodę z pokoju którą nam codziennie dokładali za free w ilości 2 butelki 0,5 litra, ale jeden łyk i buuu 8-)8-)8-) ahh pifkooo się marzy(((w takich temperaturach a nie tam woda, woda to dla więlbłąda ...a nie dla nas Zbieramy dupska i idziemy poszukać sklepu , ale na szczęście dosłownie na przeciwko hotelu jest sklepik Family Market kupujemy 4 szt Changa -D 0,65 litra bo ma większy procent% ( 6,4%) niż inne Schingy, Leo i Tigery:P koszt sztuki to 44 bht czyli około 4, 50 zł , po jednej sztuce pijemy na eks przed sklepem, drugą sobie smyczymy na plażę. po 15 minutach jesteśmy spowrotem na leżaku, miś zasypia na leżaku po męczącej podróży , a mnie już nosi ..widzę fajne skałki które dzielą nasza hotel a hotel sąsiadujący czyli Muang Samui Villas, biorę aparat i idę powspinać się na te skałki , , wspinam się na górę i stoi tam mini budda i są jakieś strome zejścia do podziemi gdzie jest spa , niesamowite zapachy olejków czuję wokoło , z jednej strony skałek jest widoczny cały teren naszego hotelu a oto kilka widoczków z Muang zrobionych z góry, na plaże polecam ten hotel !!!
Wieczorem tego pierwszego dnia idziemy rozejrzeć się po okolicy , wzdłuż drogi na odcinku ok .800 metrów jest kilka hoteli, kilka knajpek , ale brak wózków i bazarków z jedzeniem jest kilka biur podróży , 2 sklepy spożywcze - Family Market i 100 metrów dalej 7 -eleven, ogólnie lokalizacja nic specjalnego, jakoś w tym rejonie nie wyobrażam sobie pobytu długiego np. 2 tygodnie-). Tego wieczoru i następnego kolację jemy w knajpce którą polecali niemcy na cholidaychecku czyli ?Charlie Chaplin? jest ona oddalona 1 minutkę spaceru od naszego hotelu , jedzenie tanie, dość duże porcje jak na Taj-) i bardzo smaczne , zamawiamy smażone nudle w sosie sojowym z kurczaczkiem, ( 70 bht)bo to moje ulubione danie , Roberto zupę tajską z makaronem i krewetkami( 70 bht) i makaron smażony z warzywami i owocami morza ( 90 bht), porcje są OK , nawet wychodzimy najedzeni, ja jeszcze szukam wózka z pancekami ale w tym rejonie nie ma niestety, trzeba zajeść na słodko lodami z 7/11 -) Robimy zakupy napojów( pepsi o poj 1,25 litra w cenie 28 bht ( 2,80 zł) i kilka Changów na kolejny dzień co nie będziemy musieli się zrywać w południe z plaży do sklepu. Wcześnie rano idziemy na śniadanie, wybór dość duży, większy niż mieliśmy poprzednim razem w Tajlandii czyli w Sawasdee na Phukecie , zatem Roberto bardzo zadowolony , preferuje hotele molochowate ..bo wtedy większy wybór jedzenia , bo robią je w sporej ilości czyli dla tłumów ..a nie wyliczone na talerzu.. są do dyspozycji omlety, jajka sadzone, jajka na twardo, fasolka , bekon, 4 rodzaje wędlin,parówki , 3 rodzaje sera do krajania, warzywa, sałaty, pomidory, ogórki, tosty, bułki, chleb, ciastka francuskie, rogaliki, pancake, babki, płatki śniadaniowe kilka rodzai , mleko , jogurty, dżemy , miody, jest kilka dań na ciepło , tzn .2 pyszne zupy, pad thai , warzywa smażone, ryż z kurczakiem, z wieprzowiną nudle , już nawet nie pamiętam dokładnie bo mi się te hotele zaczynają mylić co gdzie było .. ogólnie wybór jedzenia OK !!! owoce dość duży wybór z tych 4 hoteli w których byliśmy tutaj największy wybór , są ananasy, arbuzy, grejfruty, banany, mango, papaja, i te niedobre jackfruty czy jak się to zwie, itp. w porównaniu z Seszelami ..to czuliśmy się jak w raju.. jeśli chodzi o ilość potraw -)Obsługa bardzo bardzo miła, przynosiła do stolika kawkę , herbatę , były też do dyspozycji 3 rodzaje soków i woda, natomiast soków ze świeżych owoców brak ! Także na obsługę i jedzenie nie mogę złego słowa powiedzieć w tym hotelu . Jedynie w porównaniu do hotelu Sawasdee Village w którym byliśmy na Phukecie to tutaj nie czuło się atmosfery Tajlandii, brakowało mi tutaj na każdym kroku tych zapachów spa, aromatów,olejków ,muzyki tajskiej , specyficznej i niesamowitej atmosfery.., myślę że tak klimatycznego hotelu w jakim byłam na Phukecie to ja już nigdzie nie znajdę hehe..Kolejny dzień spędzamy na dalszym odpoczynku, plażowaniu i drinkowaniu. Wieczorem tradycyjnie idziemy na kolację do Charlie chaplin, skoro tam nas smakowało poprzedniego dnia ,nie będę ryzykować ..z innymi knajpkami , idziemy tam gdzie sprawdzone -) Spacerujemy jeszcze wieczorem plażą i widzimy że w hotelu naszym kolacja jest na plaży podawana w formie bufetu. Podpytujemy również w przydrożnych biurach podróży o promy na wyspę Koh Tao , ja mam upatrzony prom Songserm Expres bo ma dość dobrą cenę ok 350 bht ( 35 zł) za kurs na Koh Tao , płynie 2,5 godziny, ale w żadnym z tych biur nikt o takim promie chyba nie słyszał.. hmm dziwne mają tylko w sprzedaży prom Lomprayah i prom Seatram, Podpytujemy zatem ile będzie kosztować transport do portu Nathon skąd odpływa ten tańszy prom Songsern expres ,ale okazuje się że to dość daleko naszej miejscowości i transport 700 bht!!! Więc rezygnujemy z Songsern-a , szkoda czasu ,idziemy do lobby naszego hotelu podpytać o inne promy które wypływają z bliższych portów, mamy do dyspozycji Lomprayah który wypływa z portu Maenam w cenie 600 bht /osoba lub prom Seatram z portu w Bophut za cenę 700 bht , zamawiamy zatem prom Lomprayah za 600bht + transport do portu z hotelu 100 bht od osoby. Płacimy od razu w lobby za prom i dostaje z lobby kwitek, wypływamy o godzinie 12.30 . więc o 11.30 przyjedzie po nas busik, była jeszcze opcja porannego promu który wypływa o 8.00 ale to za wcześnie, bo wtedy śniadanie byłoby na szybko, a skoro tu takie dobre to trzeba się nacieszyć a nie spieszyć..
Kolejnego dnia po śniadaniu , ja spędzam 2 godziny na opalaniu na naszym baseniku z małpkami przy naszym pokoju, każda minuta na słoneczku to dodatkowy akumulator.. na czas naszej paskudnej szaro-burej długiej zimy, szkoda zatem siedzieć w lobby czy w pokoju w cieniu w oczekiwaniu na transport do portu w Meanam. Roberto idzie do kantoru wymienić dolary, bo my to zawsze przewrażliwieni, mamy obawy że na kolejnej wyspie może kantor być oddalony od hotelu lub nieczynny itp. Kurs 1 $ = 31,30 bht , i to był najwyższy kurs wymiany podczas tych 2 tygodni-) Zdajemy pokój w lobby i czekamy na nasz transport, podjeżdza klimatyzowany busik i jedziemy do portu około 15-20 minut, widoki po drodze hmm ..nic specjalnego.. nie tak wyobrażałam sobie tą wyspę.., jak dla mnie to jest ona zbyt zabudowana !!!mnóstwo betonowych budynków, zabudowań ,domów , bez jakiegoś konkretnego ładu i składu ..i stylu zabudowy, sklepów, barów, tłumów, jakoś tak mało rajsko jak dla mnie, a może i Seszele mi w głowie przewróciły ..hmm sama nie wiem.. ( potem się jednak okazało że tego czego szukałam jeśli chodzi o widoki wzdłuż drogi to są ale na Koh Phangan i Koh Tao) Docieramy do portu, a tam kolejka jak diabli !!!!! po bilety, ja sobie w głowie ubzdurałam że skoro zapłaciliśmy w lobby w hotelu za prom to ten świstek pokażę przy wejściu na prom i będzie git ! Ale nic z tego, my też musimy stać w tej kolejce, a nawet w dwóch ! Bo Robero stoi w kolejce po bilet a ja zajmuję kolejkę która prowadzi na prom Lompraya, Przystań w Maenam niespecjalna.. nic ciekawego, nie ma nawet gdzie usiąść, wprawdzie jest jakaś knajpka ale nie ma żadnej poczekalni z ławkami jak mieliśmy w porcie na Koh Tao i Koh Phangan. Roberto czeka pół godziny na bilet, dostaje go po okazaniu świstka papieru z lobby, jest wściekły tą organizacją i tempem obsługi w tym porcie. Nawet ludzie którzy maja rezerwacje promu przez internet to i tak muszą stać w kolejce po bilet-) Prom płynie zapełniony w 100 % , na dole jest część klimatyzowana + fotele skórzane, i tarasik u góry. Płyniemy ok .pół godziny i cumujemy na wyspie Phangan, tam wysiada część pasażerów i kolejna część wsiada, płynie się spokojnie, prawie nic nie buja w porównaniu do promu na Seszelach i tamtego bujania, tutaj to był Pan Pikuś hehe.. Po kolejnej godzinie dopływamy do Koh Tao, ale jeszcze nie cumujemy w porcie tylko prom zawozi ludzi na rajską Koh Nang Yuan , potem robi zawrotkę i po ok 7min wpływamy do portu Mae Haad na Koh Tao. Jest godzina 14.30 prom miał 20 minut spoźnienia-) nasz prom
Powyższe zdjęcia są z portu Mae Haad z Koh Tao, port na pierwszy rzut oka wygląda średnio ciekawie.. hehe, jak mój zobaczył ten drewniany zdezelowany wąski pomościk gdzie cumujemy to się tylko za głowę, chwycił..hehe ja wiedziałam że tak to będzie wyglądać w tym porcie ale mojemu nic nie powiedziałam co by mi w domu już nie zaczął marudzić dlatego sobie wziełam walizeczkę 8-9 kg a mój księciuniu smyczył 22 kg(fatałachów . molo jest w tragicznym stanie, ciagnięcie walizek z kółkami po takim pomoście z dziurami , nierównościami i spruchniałymi deskami to 8-)8-)8-)w dodatku na bokach desek totalny burdel leżą jakieś pręty, gwoździe , deski itp, w tym momecie zazdroszczę "plecakowiczom"... nie muszą walczyć z kółkami z walizek zachaczonych w deskach z pomostu.((( Z daleka już słychać !!! i widać wyma****ących w porcie różnych naciagaczy oferujących transport, noclegi, wycieczki, nurkowanie itp. ja wypatruję pracowników naszego hotelu Charm Churee Villa z którymi poprzez meila jestem umówiona na gratisowy transport do hotelu. Czekają i widać ich z daleka po oczojebnych rózowych t-shitrach , w ręku mają tabliczki z naszymi nazwiskami, szybciutko nas pakują na pickupa na ławeczkę, walizki jadą sobie osobno
dziękuję wszystkim jeszcze raz za dobre słowo Daguś masz rację 7 dni na Koh Tao to byłoby idealnie, ja czuję cholerny niedosyt że byłam tam tylko 3 noce i nawet nie zobaczyłam połowy tego co miałam przygotowane na mapie z domu no ale mam powód aby tam wrócić tylko ciągle się gryzę ..połączyć Koh Tao z Koh Phangan czy z Samui, ale chyba Tao +Phangan
Ko Tao jest dosyć malutką wysepka (około 21 km? ), ktora ściaga amatorów wszelakiego nurkowania z całego świata. Tutaj są organizowane kursy nurkowe i są one podobno najtańsze na świecie , aw Azji Południowo-Wschodniej wyspa Koh Tao jest drugim na świecie miejscem gdzie wydaje się najwięcej licencji nurkowych PADI. Koh tao jest zamieszkana głównie na obrzeżach, w środku wyspy są góry porośnięte lasem tropikalnym, piękne zielone lasy palmowe, wysokie wzgórza, wyspa jest przepiękna, gęsto zalesiona strzelistymi palmami kokosowymi , kwiatami , kwitnącymi akacjami, hibiskusami, mnóstwo różnych kwiatów, bananowców, kokosów, przez wyspę biegnie tylko 1 główna droga, boczne drózki są bez asfaltu ,zatem turyści muszą korzystać z wyboistych stromych dróg, a głównym środkiem transportu są skutery i pick up?y. Taxówki na tej wyspie to tylko srebrne pickupy bez dachu z ławeczką, lub taxi boat , innego transportu po wyspie nie ma ! My jedziemy hotelowym pick-upem tylko ok. 3 minutki z portu do naszego hotelu który znajduje się w zatoce Jansom , ale fajnie , bliziutko, jak ja lubię takie małe wyspy !!! Podjeżdżamy pod lobby hotelu , dostajemy mokry ręczniczek i soczek , wypełniamy papierzyska i już milusia tajeczka w ładnym taskim stroju prowadzi nas do naszego domku, walizki zostawiamy w lobby, nie wyobrażam sobie smyczyć walizek w tym buszu z tak stromymi podejściami .. w tym hotelu trochę zaszalałam.. finansowo bo sobie wybrałam pokój deluxe z widokiem na morze ( 50 euro za dobę za osobę) , bo domki standartowe w internecie nie wyglądały zbyt fajnie , ogólnie to na wyspie Koh tao, noclegi oraz ceny w markecie 7/eleven, czy taxówki są wyższe niż wyspach Samui czy Phangan. Jesteśmy w naszym domku z nr 41 który jest urządzony w takim rustykalnym niesamowicie oryginalnym stylu, (choć mój księciuniu ..stwierdził że woli wystrój pokoju typu Marioty czy Hiltony..hehe?) mi się bardzo podoba , w takim wnętrzu to ja jeszcze nigdy nie mieszkałam ,zatem nie każdego będzie kręcił ten styl, dlatego hotel ma bardzo zróżnicowane opinie w internecie , w zależności jak kto czuje te klimaty .. my mamy taras z miejscami do siedzenia na świeżym powietrzu i przepięknym widokiem gdzie widać z oddali ocean a z przodu tropikalny busz. Domek wyposażony jest w klimatyzację, sejf ,dużą lodówkę w której dostajemy talerz owoców powitalnych i 2 butelki wody 0,5 litra, jest też czajnik bezprzewodowy, kawa, herbata czarna i zielona Mamy taką część jadalną z wygodnymi leżankami gdzie sobie co wieczór drinki sączyliśmy-) następnie pokoik z szafą i toaletką, sypialnię gdzie z łóżka jest widok na Nang Yuan island, łazienkę dość dużą gdzie z tolety również widoczek z okna na busz i taki pokoik do masażu
widoczek z łóżka
Na Koh Tao, całe życie wyspy toczy się przy Sairee Beach,( długa ok 1,7 km) ale ta plaża z rajem nie ma nic wspólnegojak dla mnie za dużo przypadkowych ludzi, setki bungalowów, tłumy młodzierzy:Pknajpek, sklepów, napewno rybek to tam nie będzie(td) za głośno(zaleta jest bliskość taniego jedzenia wyzywienia,sklepów i zycia nocnego , niektóre piękne plaże są na lekkim zadupiu..gdzie człowiek jest zmuszony jeść i pić w hotelu, bo do sklepu trzeba dojechać motorem jeśli da radęalbo taxi..ale ja też mam upatrzona plażę na zadupiu ( Thian Og Bay) właśnie na kolejny raz, bo wtedy przez tydzień będziemy wędrować, bo my się boimy na urlopie jeżdzic na skuterach i tez za bardzo nas to ogranicza w -D daltego z buta walimy aż pot z d..czasem kapie:Pw tych temperaturach kurcze gdybym miała odwagę wziąć motor na tych wyspach to X(X(X(życie byłoby piękne bo wtedy co zobaczę z motorka kawałek rajskiego widoku to tam robię przystanek, a tak człowiek płaci za kurs taxi w dane miejsce i widzisz 1 miejscea placisz jak za motor za cały kilka dni.
Anusia nie ma szans na rowerach się poruszać, teren oprócz rejonu Sairee i portu jest cholernie górzysty , nie jesteś w stanie drałować tam rowerem tak stromo, a po za tym dziury są tak ogromne że możesz wylecieć z drogi jak wpadniesz w takie cosik ( nawet motory gasły co niektórym..a co dopiero rower, idealny na te wertepy jest quad
Na wyposażeniu pokoju mamy też kapcie łazienkowe, szlafroki, suszarkę do włosów ,ręczniki plażowe, torbę na plaże, mydło, szampon, w sumie nie ma się do czego przyczepić. Zostawiamy walizki , robimy sobie po drineczku i idziemy na plażę , idziemy dzikimi i bujnymi alejkami hotelu , tam wszystko wygląda zupełnie inaczej niż w porzednim hotelu, tu wszystko rośnie dziko, nie ma jakis równo przystrzyżonych trawników, mijamy po drodze kilka innych podobnych domków , następnie mijamy ustawione na skałach przy zatoce Jansom stanowisko do masaży , centrum nurkowe i jesteśmy na plaży, na której jest kilka leżaczków, jest bar Elvis w którym są serwowane przekąski i drinki w ciągu dnia, plaża jest bardzo malownicza, po bokach ogromne skały , wyglada to niezwykle uroczo ale niestety nie spodziewałam się takiej ilości kawałków rafy na plaży, praktycznie 3 metry od brzegu to szczątki rafy zamiast piasku:Xmój już zaczyna marudzenie..gdzieś Ty mnie zabrała w takie kamienie przeca nie będzie księciunio chodził w butach do morza ((( na urlopie to potrzebujemy piasku i to mięciutkiego Wchodzimy do morza a tam całe ławice rybek natychmiast przypływają do nas i ciągle muskają jak jakimś fish spa hehe..
oj a przy restauracji to mieliśmy głaz.. toż to olbrzym był a wieczorem był cały podświetlony(kolacje w takiej scenerii ...ehh
a tutaj nasz holel widok od morza , po tym głazie jak płynelismy z Samui to poznałam już nasz hotel z promu
Do końca tego pierwszego dnia czas spędzamy na plaży, a później idziemy coś przekąsić do portu, wprawdzie w naszym hotelu jest niezwykle urocza restauracja ?Chaba? położona na takim tarasie wysuniętym w morze, wieczorem jest tam niezwykle romantycznie i kameralnie , kolacje są przy świecach z panoramicznym widokiem na morze, na tym tarasie nie ma żadnych krzeseł ?tylko takie typowo tajskie leżanki, także pełen luzik i komforcik. Jedyny minus to ceny, dania zaczynają się od 200 bht wzwyż, więc dzisiaj idziemy rozejrzeć po okolicy. Do portu idziemy ok. 10 minut, taką ścieżką przez hotel Sensi Paradise, natomiast droga do portu główną ulicą jest bardziej męcząca i dłuższa. W okolicy portu Mae Haad jest kilkanaście skromnych knajpek, biur podróży, sklepików, banków , wyporzyczalni quadów , skuterów (skuter 150-200 bht /doba) są też na ulicy sprzedawane pad thai, szaszłyczki, przepyszne naleśniki, ale generalnie portu jako miejsca noclegowego nie polecam, bo plaże są w tym miejscu są zaniedbane i cumuje mnóstwo taxi boat i promów, zatem spaliny itp. W porcie stoją też taxówki ale ceny mają dość wygórowane bo odległości na wyspie nie są wielkie, a płaci się za osobę a nie za kurs.. ceny przeważnie od 150bht lub 300bht ( 15 -30 zł) od osoby w zależności w który rejon wyspy.
Przed knajpkami są wystawione z reguły menu z cenami i zdjęciami potraw , spoglądamy na jedno , drugie , trzecie, wybieramy dość obskurną knajpkę o nazwie chyba Lucky..ceny są wporządku jak dla nas a więc wchodzimy trochę wygląda dookoła obskurnie:P:P:Pkażde krzesło plastikowe z innej parafii..ceratki, deski spruchniałe zaglądamy do kuchni a tam dwie tajskie babuszki.. w wieku ok 70 lat pichcą w kuchniups ..tu pewnie będzie dobre jedzeniejak u babci:PSiadamy(tu)
10 bht= 1 zł Jedzenie jest naprawdę wyśmienite w smaku poezja ! po spróbowaniu nie chcemy już nigdzie indziej jeść, od tego dnia przez kolejne dni jemy u naszej tajskiej babuszki, jest niezwykle miła i sympatyczna, dlatego zawsze zostawiamy tutaj napiwek na który ta babuszka (tu)(tu)(tu)(:P)szkoda mi jej bardzo w tym wieku cały dzień na nogach w tym cieple i przy garach, te babuszki nie mają nawet żadnej kelnerki do pomocy, same gotują, kasują, obsługują i zmywają:
Tego dnia idziemy zrobić większe zakupy napoi do 7-eleven, piwo Chang 0,65 l kosztuje: na Koh Tao najdrożej 55 bht, na Koh Phangan 48 bht, na Koh Samui 44 bht Pepsi, sprite 1,25 litra kosztuje na Tao 33 bht , Phangan 31 bht ,na Samui 28 bht. Woda nie pamiętam, bo wody nie piję, ale chyba duża butelka 1,5 litra cos koło 25 bht. Kosztuję też przepysznych chrupiących naleśników które są sprzedawane zaraz obok 7/11 , palce lizać dla mnie najlepsza wersja to z bananem, orzeszkami i czekoladą ( 35 bht-40 bht)oj.. tak za nimi tęskniłam, nareszcie są ! Miś pije w porcie na ławeczce zimnego Changa i tak siedzimy sobie do wieczora i nic nie robimy, przyglądamy się jak tu życie płynie na tej wysepce..hehe kosztujemy różnych przekąsek typu sprasowane orzeszki ziemne z ryżem w miodzie, pyszota ( 4 zl) chipsów krewetkowych ( 3 zł)itp. Wieczorem czas spędzamy na tarasie przy restauracji w hotelu, bo tam mamy wifi za free więc trzeba zadzwonić do domu i sprawdzić czy nasze kociaki żyją i jako tako funkcjonują -)bez nas , z jednej strony tego tarasu mamy piękny widok na Sairee Beach skąd słychać z daleka muzę i widać pokazy jakiś ogni na plaży a drugiej strony taki widok
Idziemy spać, bo już nas nieźle komary pokąsały , w naszym hotelu komarów jest mnóstwooooo, i w dzień i w nocy , to przez ten busz ..jutro to trzeba się porządnie spsikać środkami na komary , ja jednak w nocy nie potrafię zmrużyć oka, jest ulewa i strasznie wali deszczem po dachu a w dodatku ciągle słyszę jakieś kwiki ptaków, zwierząt, wypatruję całą noc w moskitierze z latarką jakiś chrabąszczy, bo już wcześniej dwa okazy ...zostały przez nas zabite, więc w głowie rodzą się rozmaite wizje jak mi wchodzą do ucha itp ..hehe, mam plan na jutrzejszy wieczór ...tak zapiję wieczorem że zasnę jak susełek.. i nie będę się martwić robalami..
Wstajemy wcześnie rano ,jest jeszcze ciemno na dworze, my bierzemy changi ..w dłoń i idziemy na nasz tarasik, sączymy aż do czasu kiedy się zrobiło jasno , już zaczynamy być mega głodni, a więc idziemy na nasze pierwsze śniadanie w tym hotelu, wybór nie jest jakiś duży, w sumie jest wszystko co się je z reguły , ale bez jakiś fajewerków.. Są omlety i jajka sadzone,bekon, 1 rodzaj wędliny, 1 rodzaj ser do krajania, parówki, pad- thai, jakieś kurczaczki chrupiące w stylu KFC z mega chrupiacą panierką i sezamem z sosikiem czosnkowym smakują idealnie-)sa jakies warzywa na ciepło, tosty, rogaliki francuskie, pancake, mufinki, dżem, miód, jogurty 3 rodzaje, płatki, mleko, kawa, herbata, soki, sałata, pomidory, ogórki,papryka i sałatka warzywna w majonezie, banany, arbuzy, ananasy, grejfury i jackfruty. Największą jednak atrakcją tego śniadania jest widok z restauracji, siadamy na takim tarasie widokowym, krzesła ustawione jak w barze.. a w tle widok na Koh Nang Yuan, a na dole w morzu pod nami dosłownie setki ryb, poprostu tysiące, tyle ryb to ja jeszcze nigdzie nie widziałam, niestety jest zbyt ciemno aby uchwycić je na zdjęciu, jak wrzucam pieczywo to aż wyskakują z morza , (
niestety o tej godzinie o której jedzą głodomorywoda w morzu ma niefajny kolor ..ale ok godz 10.00 to juz lazurkami wali po oczach z tarasu
dzięki dziewczyny, cieszę się że Wam się podoba Tego dnia po śniadaniu mam w planie wyskoczyć na piękną wysepkę Nang Yuan , ale pogoda nie do końca mnie przekonuje.. tzn..jest ?mleko ? na niebie, jakoś to słonko nie potrafi całkowicie wyjść za chmur, co chwilę się chowa ,więc odpuszczam, może jutro będzie lepszy dzień i wyskoczymy na tą wysepkę o której już od dłuższego czasu śniłam po nocach..Plan mój na wyspie Koh tao wyglądał następująco; Plaże które mnie zaintrygowały Sain Nuan Beach, Freedom Beach, Sairee Beach, Chalok Baan , Aow Leuk, Thian og Bay, i wyspa Nang Yuan island ale najbardziej żałuję że nie dotarłam do punktu widokowego John Suwan rock. Niestety plan został tylko w połowie zrealizowany, zabrakło mi conajmniej 1 dnia na wyspie, oj szkoda że nie zabukowałam 4-5 nocy . Zatem ruszamy najpierw na Sain Nuan Beach jest oddalona tylko 800 metrów od naszego hotelu, ale dojście hehe? tylko od strony morza czyli taxi boat, albo znowu przez busz..(coś podobny jak na Anse Cocos na Seszelach) heh..Idziemy raz w górę , raz z górki ale jeszcze po drodze asfaltowej..potem już wąską alejką lub po zdezelowanych i stromych pomostach, kamieniach , ciepło jak diabli w tym buszu, zero wiatru i do tego komary tną, a co najgorsze to zapomnielismy naszych termosów z paliwem.. tu jeszcze najfaniejszy odcinek drogi na foto
potem już nie robiłam zdjęć bo mnie komary doprowadzały do szału i nie chciało mi się wyciagać aparatu po drodze mijamy hotel Bamboo Huts, który należy również do naszego hotelu , to chyba jeden właściciel
w drodze na Sai Nuan Beach było pusto wokołonikogo nie spotkalismy , wprawdzie mijaliśmy po drodze domki Bamboo Huts ale ten hotel to :do każdego domku ukrytego w skałach prowadziła osobna ścieżka przez busz idealne miejsce dla ludzi którzy chcą się ukryć przed całym światem Wreszcie dotarliśmy do Sai Nuan Beach to miejsce to typowa oaza spokoju, plaża jest niewielka ale bardzo urokliwa, piaseczek mięciutki, jaśniutki , palemki, huśtaweczka na palmie , piękny lazur ( którego u mnie nie widać bo było troszkę pochmurno z rana), podejrzewam że w południe i słoneczny dzień musi tam być uroczo, na plaży i w okolicy ogrodu jest kilka bungalowów z hotelu Sai Thong Resort, bungalowy mają standart różny, od bardzo fajnych i zadbanych położonych na plaży a im dalej w kierunku Sai Nuan Beach II standart domków coraz gorszy-). W tym miejscu spotykamy przeważnie Francuzów z całymi rodzinami babciami, dziadkami, wnukami, w sumie fajne miejsce jak ktoś szuka totalnego wyciszenia,cisze zakłócają tylko lekkie fale które bujają taxi boat która stoi przy plaży i przywozi lub wywozi turystów z tego zacisznego hotelu. pierwsze luknięcie za krzaków na ta uroczą plażyczkę
Ok no to zaczynamy..
W dniu 17 stycznia wyjeżdżamy z Katowic o godzinie 3 nad ranem na lotnisko w Warszawie , po 5 godz . jazdy samochodem, (warunki nieciekawe na drodze, śnieżyca, ślisko i pół drogi w remoncie).Wreszcie o godzinie 8.00 dojeżdżamy na parking P7 przy lotnisku Okęcie ,który zarezerwowaliśmy wcześniej przez internet w cenie 110 zł na 15 dni. Parkujemy samochód , płacimy za parking i już czeka na nas busik który zawozi nas pod same drzwi lotniska. Wylot mamy o godzinie 11.35 ruskimi liniami Aeroflot. Idziemy po bilety , przed nami w kolejce przeważnie sami wietnamczycy którzy lecą z Warszawy do Moskwy i stamtąd do Wietnamu do Hanoi. Jest trochę zamieszania ponieważ wietnamczycy mają mnóstwo kraciastych toreb, kartonów i bagaży które przekraczają limit wagi, a że mało co rozumieją po polsku to niezłe akcje mają kobitki w odprawie biletowej. Wreszcie mamy i my bilety w ręce , ponieważ mamy 3 przeloty zakupione w pakiecie ,od razu dostajemy dwa bilety na trasę Warszawa- Moskwa i Moskwa ? Bangkok . Babeczka zauważa w systemie że mamy jeszcze kolejny przelot z Bkk ? Samui, zatem nie wie gdzie ma nadać bagaż do Bkk czy na Samui, gdzieś tam wydzwania podpytuje i informuje że mamy sobie bagaż odebrać bezpośrednio na wyspie Samui. Idziemy jeszcze na duty free , zakupujemy 0,5 litra soplicowej wiśniówki za 16 zł , co by nam się nie nudziło na tranzycie po przylocie do Moskwy. Samolot startuje punktualnie i lecimy 2 godziny do Moskwy na lotnisko Sheremetiewo, w trakcie tego krótkiego lotu dostajemy posiłek, napoje. Po przylocie do Moskwy na terminal F kierujemy się na prawą stronę do okienka tranzyt, zatem żadnej wizy nie potrzebujemy, tam czeka babeczka z listą i nas sobie odchacza na tej swojej liście, dalej idziemy do kontroli paszportowej i bagażowej, w sumie nie wiem dlaczego nas kolejny raz kontrolują -) Lotnisko w Moskwie , bardzo fajne, bardzo dużo sklepów dutty free, mnóstwo markowych sklepów z ciuchami, mnóstwo kawiarenek, pubów, natomiast jedzenie i napoje dość drogie, ale my nie mamy potrzeby zakupu jedzenia bo posiłek mieliśmy w samolocie. Na lotnisku jest też wifi za free więc czas oczekiwania 4 godziny do kolejnego przelotu do Bkk szybko nam leci przy wiśniówce i internecie. Mój Roberto idzie jeszcze zrobić zakupy konkretów... w sumie w walizkach już mamy 2 litry rumu zapakowane , ale kupujemy dodatkowo cytrynowe wódki Danzki 1 litr za 11 euro, oraz 3 litry Russian standard vodka w promocji 1 litr za 11 euro, ogólnie napoje, alkohole ,na tym lotnisku do najtańszych nie należą, na niemieckich lotniskach alkohol jest tańszy-) .
Nadchodzi godzina wylotu 20.40 ( w Moskwie czas jest o 3 godz do przodu w porównaniu do czasu PL) , ja ciaglę się stresują czy samolot odleci punktualnie , bo mamy mało czasu na przesiadkę w BKK, od 2 tygodni przed urlopem codziennie sobie sprawdzałam ten mój lot czy startuje punktualnie, ale opóźnienia pół godzinne były zawsze na porządku dziennym, na szczęscie my mamy opóźnienie tylko 15 minut i przed 21.00 już startujemy. Samolot pomimo wczesniejszych obaw i czytania setki negatywnych opini o tej ruskiej linii na forach internetowych, zrobił na nas bardzo dobre wrażenie, lecimy Aeroflotem airbusem A330-300, samolot duży, czyściutki, nowiutki, każdy ma kocyk , poduszkę ,TV, słuchawki za free, mnóstwo filmów dostepnych w języku ang i rosyjskim, mnóstwo dostępnek muzyki, bajek, gier itp., także co niektórym się naprawdę nie nudziło podczas lotu. Lot nam przebiega dość komfortowo ponieważ dostajemy siedzenia na dwójeczczce przy oknie, a za nami w rzedzie nikogo nie ma więc mamy dla siebie każdy 2 siedzenia, także tym razem kręgosłup nie łupie a nogi nie drętwieją, spać i tak nie mogę podczas lotu ale przynajmniej mam nogi rozprostowane. W trakcie lotu dostajemy 2 posiłki, napoje : kawa, harbata, soki, woda, cola w puszce, sprite, cola licht. Jedzenie jest ok. W sumie porównując samolot do linii condor, LTU, Air Berlin to Aeroflot dla nas zdecydowanie lepszy, bardziej czysto , mniej zużyte tapicerki, szerokość siedzeń chyba taka sama, klimatyzacja chyba mniej zużyta bo nie dostajemy kataru ani alergii podczas lotu.
Po 9 godzinach lotu lądujemy w Bangkoku, jest godzina 8.45 tajskiego czasu ,więc mamy 1 godz i 15 min do kolejnego odlotu na wyspę Koh Samui, wychodzimy z samolotu i już na nas czekają przemiłe i uśmiechnięte tajki z linii bangkok airways z tabliczką z naszym nazwiskiem , ochaczają nas na swojej liście, czekamy jeszcze na 1 rodzinę z Węgier i biegniemy na część lotniska Domestic na loty krajowe i kieujemy się w kierunku odprawy biletowej, lotnisko jest ogromne, choć dobrze opisane to gdyby nie pomoc, to w takim krótkim czasie na pewno sami nie dalibyśmy, rady. My czekamy na bilety linii bangkok airways a w tym czasie obsługa zabiera nasz bilet na bagaż i biegiem na taśmę po nasze walizki , są niesamowici !!! przynoszą nasze walizki, jesteśmy zdziwieni bo babeczki na Okęciu twierdziły że w Bkk nie odbieramy bagażu, tylko na Samui, ale jak widać się pomyliły. Do walizek wkładamy nasze zakupy alkoholowe z duty free z Moskwy ,i nadajemy bagaż , bierzemy bilety i biegusiem nas kierują do kontroli paszportowej i bagażowej, sprawdzają na liście czy czasem nie potrzebujemy wizy , ale wszystko jest OK wizy są wzniesione. Potem biegniemy do naszego gate skąd mamy odlot, dziękujemy i żegnamy się z obsługą i czekamy około 10 min na nasz odlot który mamy o godzinie 10.00 na Koh Samui. Wychodzimy rękawem na lotnisko, potem do autobusu, ciepło jak cholera, wilgotno jak diabli, pot nam leci z głowy po tej całej bieganinie po lotnisku i stresach a my jeszcze w polarach , temp 27 st z rana ,z tej ciepłoty i zmęczenia ąz mi się niedobrze zrobiło, ale spoko idziemy do samolotu do airbusa A 319, i starujemy , z góry widzimy okolice Bangkoku , aż się płakać chce , wszystko zalane!!!same bagna !!! wygląda to jak jakieś pola ryżowe, wszędzie stoi woda , lecimy 50 minutek, ten przelocik to jak mówiła Puma to już był pan Pikuś...hehe.. w trakcie lotu dostajemy napoje i posiłek. Wreszcie lądujemy na Koh Samui !!! już z góry widać pierwsze lazurki , o godzinie 11.00 wychodzimy z samolotu i szczena mi opada na widok tego pięknego lotniska !!!! jak zielono dookoła, trawniki, żywopłoty pięknie i równiutko przystrzyżone, mnóstwo kwiatów, oczek wodnych z liliami wodnymi, jak rajsko jak pieknie !!!
Jeszcze zapomniałam dopisać że w samolocie dostaliśmy do wypełnienia kartę wjazdową , którą przy kontroli paszportowej w Bkk przypięli nam do paszportu a przy powrocie oddawaliśmy na lotnisku. Lotnisko mnie oczarowało !!! wokoło mnóstwo kwiatów, zieleni, czekamy chwilkę na nasze walizki , w tle słychać śpiew ptaków, żadnych szyb, stali wokoło, tylko słoma, kwiaty , pięknie ,naturalnie , kolorowo ,zmęczenie powoli przechodzi jak widzę jak pięknie wokoło. Odbieramy walizki, jupii !!! są obydwie, choć w głowie już miałam wizję zagubionych walizek przy tylu przelotach, więc w plecaku miałam przygotowane w razie czego najpotrzebniejsze rzeczy-) Przy wyjściu z lotniska jest tablica na której jest cennik taxi i cennik takich tańszych busików do poszczególnych kurortów , niestety ten busik lotniskowy jedzie prawie w każde miejsce na Koh Samui oprócz naszej wybranej plaży Choeng Mon gdzie my musimy się udać. Pytamy w informacji o cenę taxi , koszt to 500 bht ( 50 zł) za 2 osoby, kurcze drogo jak na te 3-4 km, które musimy przejechać, no nic.. mówię idziemy na drogę poza teren lotniska to pewnie cosik taniej upolujemy..., spotykamy kolejnego taksówkarza życzy sobie 400 Bht, olewamy go.. idziemy dalej, tuż przy wyjściu z lotniska ktoś nam kiwie i pyta czy chcemy transport ? Pytamy za ile ? 300 bht za 2 osoby, OK !! to już brzmi lepiej , nie chce nam się targować bo cena wydaje nam się rozsądna ,w takim razie jedziemy. Po 10 minutach jesteśmy w hotelu, płacimy za transport 300 w tajskich bathach które zdążyliśmy zakupić w kantorze w Bkk przed odlotem na Samui, na lotnisku w Bkk co 100 metrów jest kantor , także spoko! Wchodzimy do lobby hotelu , pokazujemy nasze bileciki , dostajemy od razu mokry ręczniczek i soczek na powitanie, oj ...jaka ulga !wypełniamy formalności i dostajemy klucz do pokoju. Nasz hotel Imperial Boat House jest położony na północno-wschodnim wybrzeżu Koh Samui, hotel ten znajduje się na plaży Choeng Mon, składa się on z budynków głównych gdzie my mamy wykupiony pokój standartowy oraz 34 oryginalnych barek/łodzi z drewna , przekształconymi w luksusowe apartamenty. Nasz pokój, jest ok,dość duży , balkon bardzo przestronny i duży , żadnych luksusów, jest wszystko co potrzeba, TV, klima, lodówka,sejf,wifi za free w pokoju, balkon, suszarka, mydło, szampon, balsam do ciała, ręczniki, itp,po łazience już trochę widać latek ma, ale generalnie jest OK, jesteśmy tutaj tylko 2 noce
Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phanganowoce powitalne w pokoju , z tym że to biało-czerwone "buraki" niedobre i niezjadliwe i bez smaku-)
Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phanganz pokoju mamy widoczek na taki fajny zaciszny basenik z posągami małp:
Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh PhanganJa szybko wskakuję pod prysznic, zmyć z siebie trudy podróży, nawet walizek nie rozpakowujemy bo nie ma sensu , będziemy tu krótko tylko po to aby odpocząć po podróży niż wyruszamy na Koh Tao. Ubieramy bikini , bierzemy karty na ręczniki plazowe i maszerujemy na plażę,idziemy piękną alejką gdzie jest mnóstwo kwiatów orchidei i drzew frangipani moich ulubionych kwiatów, niestety o tej porze roku już są w połowie przekwitnięte, wzdłuż mijamy mnóstwo tych lususowych apartamentów w kształcie łodzi:
Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan <!-- REPLY --><!--/vb:if--><!-- /REPLY -->Docieramy do drugiego większego basenu w naszym hotelu, niesamowicie oryginalny kształt basenu, Roberto już się cieszy na widok tego basenu, ja zawsze wybierając hotel kieruję się wyglądem ogrodu i basenu chodź i tam do basenu nigdy nie wchodzę-) hehe..
Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phanganidziemy dalej na plażę, trochę się boję bo na zdjęciach w necie jak dla mnie wyglądała tragicznie.. ale nie jest tak źle jak myśłałam, ważne że na plaży ma każdy swój parasol, leżaczek za free, nie to co na Phukecie.. -) tam na Kata / Karon trzeba było płacić 200 bht, albo pozostaje leżeć na ręczniku na piasku czego nie lubię , bo potem mam piach ulepiony w każdym miejscu ciała-) Piasek jasny, miękki, woda w morzu cieplutka i lekki lazurek też jest a im bliżej Phangan to jest coraz wiekszy lazur -)( i tafla bez fal, idealna do Momiś do moczenia dupci, w tle morza widać wyspę Koh Phangan, plaża fajna jak patrzysz na prosto w morze-) jak się spojrzysz na prawo to brrr jakieś drzewa krzaczory, jakoś tak mało rajsko, tak samo w stronę lewą mamy widok na hotele, zabudowania, rzędy bazarkowych parasoli i tłumy-) czyli lepiej patrzeć hen daleko w morze X(X(X( na tej plaży nie było palm, była tylko 1 sztuka na plaży i to jeszcze jej nie było widać bo są takie paskudne drzewa piniowe , jakieś takie iglaste ..które wrosły w tą palmę:Pz tych iglaków ciągle spadały jakieś igły leżąc na plaży, dlatego musiałam leżeć przy brzegu co by igłą nie dostać po oczach-) no chyba że ktoś się opala pod parasolem to wtedy OK, ale ja nigdy nie leżę na ulopie pod parasolką-) ona mi tylko służy aby drink w kubeczku zbyt szybko mi się nie ocieplił-)
Leżymy na plaży zaledwie pół godzinny i jęzory..mamy do kolan! w mordę jeża..nie ma to jak mieć all inclusiv-))) mamy wprawdzie wodę z pokoju którą nam codziennie dokładali za free w ilości 2 butelki 0,5 litra, ale jeden łyk i buuu 8-)8-)8-) ahh pifkooo się marzy(((w takich temperaturach a nie tam woda, woda to dla więlbłąda ...a nie dla nas Zbieramy dupska i idziemy poszukać sklepu , ale na szczęście dosłownie na przeciwko hotelu jest sklepik Family Market kupujemy 4 szt Changa -D 0,65 litra bo ma większy procent% ( 6,4%) niż inne Schingy, Leo i Tigery:P koszt sztuki to 44 bht czyli około 4, 50 zł , po jednej sztuce pijemy na eks przed sklepem, drugą sobie smyczymy na plażę. po 15 minutach jesteśmy spowrotem na leżaku, miś zasypia na leżaku po męczącej podróży , a mnie już nosi ..widzę fajne skałki które dzielą nasza hotel a hotel sąsiadujący czyli Muang Samui Villas, biorę aparat i idę powspinać się na te skałki , , wspinam się na górę i stoi tam mini budda i są jakieś strome zejścia do podziemi gdzie jest spa , niesamowite zapachy olejków czuję wokoło , z jednej strony skałek jest widoczny cały teren naszego hotelu a oto kilka widoczków z Muang zrobionych z góry, na plaże polecam ten hotel !!!
Wieczorem tego pierwszego dnia idziemy rozejrzeć się po okolicy , wzdłuż drogi na odcinku ok .800 metrów jest kilka hoteli, kilka knajpek , ale brak wózków i bazarków z jedzeniem jest kilka biur podróży , 2 sklepy spożywcze - Family Market i 100 metrów dalej 7 -eleven, ogólnie lokalizacja nic specjalnego, jakoś w tym rejonie nie wyobrażam sobie pobytu długiego np. 2 tygodnie-). Tego wieczoru i następnego kolację jemy w knajpce którą polecali niemcy na cholidaychecku czyli ?Charlie Chaplin? jest ona oddalona 1 minutkę spaceru od naszego hotelu , jedzenie tanie, dość duże porcje jak na Taj-) i bardzo smaczne , zamawiamy smażone nudle w sosie sojowym z kurczaczkiem, ( 70 bht)bo to moje ulubione danie , Roberto zupę tajską z makaronem i krewetkami( 70 bht) i makaron smażony z warzywami i owocami morza ( 90 bht), porcje są OK , nawet wychodzimy najedzeni, ja jeszcze szukam wózka z pancekami ale w tym rejonie nie ma niestety, trzeba zajeść na słodko lodami z 7/11 -) Robimy zakupy napojów( pepsi o poj 1,25 litra w cenie 28 bht ( 2,80 zł) i kilka Changów na kolejny dzień co nie będziemy musieli się zrywać w południe z plaży do sklepu. Wcześnie rano idziemy na śniadanie, wybór dość duży, większy niż mieliśmy poprzednim razem w Tajlandii czyli w Sawasdee na Phukecie , zatem Roberto bardzo zadowolony , preferuje hotele molochowate ..bo wtedy większy wybór jedzenia , bo robią je w sporej ilości czyli dla tłumów ..a nie wyliczone na talerzu.. są do dyspozycji omlety, jajka sadzone, jajka na twardo, fasolka , bekon, 4 rodzaje wędlin,parówki , 3 rodzaje sera do krajania, warzywa, sałaty, pomidory, ogórki, tosty, bułki, chleb, ciastka francuskie, rogaliki, pancake, babki, płatki śniadaniowe kilka rodzai , mleko , jogurty, dżemy , miody, jest kilka dań na ciepło , tzn .2 pyszne zupy, pad thai , warzywa smażone, ryż z kurczakiem, z wieprzowiną nudle , już nawet nie pamiętam dokładnie bo mi się te hotele zaczynają mylić co gdzie było .. ogólnie wybór jedzenia OK !!! owoce dość duży wybór z tych 4 hoteli w których byliśmy tutaj największy wybór , są ananasy, arbuzy, grejfruty, banany, mango, papaja, i te niedobre jackfruty czy jak się to zwie, itp. w porównaniu z Seszelami ..to czuliśmy się jak w raju.. jeśli chodzi o ilość potraw -)Obsługa bardzo bardzo miła, przynosiła do stolika kawkę , herbatę , były też do dyspozycji 3 rodzaje soków i woda, natomiast soków ze świeżych owoców brak ! Także na obsługę i jedzenie nie mogę złego słowa powiedzieć w tym hotelu . Jedynie w porównaniu do hotelu Sawasdee Village w którym byliśmy na Phukecie to tutaj nie czuło się atmosfery Tajlandii, brakowało mi tutaj na każdym kroku tych zapachów spa, aromatów,olejków ,muzyki tajskiej , specyficznej i niesamowitej atmosfery.., myślę że tak klimatycznego hotelu w jakim byłam na Phukecie to ja już nigdzie nie znajdę hehe..Kolejny dzień spędzamy na dalszym odpoczynku, plażowaniu i drinkowaniu. Wieczorem tradycyjnie idziemy na kolację do Charlie chaplin, skoro tam nas smakowało poprzedniego dnia ,nie będę ryzykować ..z innymi knajpkami , idziemy tam gdzie sprawdzone -) Spacerujemy jeszcze wieczorem plażą i widzimy że w hotelu naszym kolacja jest na plaży podawana w formie bufetu. Podpytujemy również w przydrożnych biurach podróży o promy na wyspę Koh Tao , ja mam upatrzony prom Songserm Expres bo ma dość dobrą cenę ok 350 bht ( 35 zł) za kurs na Koh Tao , płynie 2,5 godziny, ale w żadnym z tych biur nikt o takim promie chyba nie słyszał.. hmm dziwne mają tylko w sprzedaży prom Lomprayah i prom Seatram, Podpytujemy zatem ile będzie kosztować transport do portu Nathon skąd odpływa ten tańszy prom Songsern expres ,ale okazuje się że to dość daleko naszej miejscowości i transport 700 bht!!! Więc rezygnujemy z Songsern-a , szkoda czasu ,idziemy do lobby naszego hotelu podpytać o inne promy które wypływają z bliższych portów, mamy do dyspozycji Lomprayah który wypływa z portu Maenam w cenie 600 bht /osoba lub prom Seatram z portu w Bophut za cenę 700 bht , zamawiamy zatem prom Lomprayah za 600bht + transport do portu z hotelu 100 bht od osoby. Płacimy od razu w lobby za prom i dostaje z lobby kwitek, wypływamy o godzinie 12.30 . więc o 11.30 przyjedzie po nas busik, była jeszcze opcja porannego promu który wypływa o 8.00 ale to za wcześnie, bo wtedy śniadanie byłoby na szybko, a skoro tu takie dobre to trzeba się nacieszyć a nie spieszyć..
Kolejnego dnia po śniadaniu , ja spędzam 2 godziny na opalaniu na naszym baseniku z małpkami przy naszym pokoju, każda minuta na słoneczku to dodatkowy akumulator.. na czas naszej paskudnej szaro-burej długiej zimy, szkoda zatem siedzieć w lobby czy w pokoju w cieniu w oczekiwaniu na transport do portu w Meanam. Roberto idzie do kantoru wymienić dolary, bo my to zawsze przewrażliwieni, mamy obawy że na kolejnej wyspie może kantor być oddalony od hotelu lub nieczynny itp. Kurs 1 $ = 31,30 bht , i to był najwyższy kurs wymiany podczas tych 2 tygodni-) Zdajemy pokój w lobby i czekamy na nasz transport, podjeżdza klimatyzowany busik i jedziemy do portu około 15-20 minut, widoki po drodze hmm ..nic specjalnego.. nie tak wyobrażałam sobie tą wyspę.., jak dla mnie to jest ona zbyt zabudowana !!!mnóstwo betonowych budynków, zabudowań ,domów , bez jakiegoś konkretnego ładu i składu ..i stylu zabudowy, sklepów, barów, tłumów, jakoś tak mało rajsko jak dla mnie, a może i Seszele mi w głowie przewróciły ..hmm sama nie wiem.. ( potem się jednak okazało że tego czego szukałam jeśli chodzi o widoki wzdłuż drogi to są ale na Koh Phangan i Koh Tao) Docieramy do portu, a tam kolejka jak diabli !!!!! po bilety, ja sobie w głowie ubzdurałam że skoro zapłaciliśmy w lobby w hotelu za prom to ten świstek pokażę przy wejściu na prom i będzie git ! Ale nic z tego, my też musimy stać w tej kolejce, a nawet w dwóch ! Bo Robero stoi w kolejce po bilet a ja zajmuję kolejkę która prowadzi na prom Lompraya, Przystań w Maenam niespecjalna.. nic ciekawego, nie ma nawet gdzie usiąść, wprawdzie jest jakaś knajpka ale nie ma żadnej poczekalni z ławkami jak mieliśmy w porcie na Koh Tao i Koh Phangan. Roberto czeka pół godziny na bilet, dostaje go po okazaniu świstka papieru z lobby, jest wściekły tą organizacją i tempem obsługi w tym porcie. Nawet ludzie którzy maja rezerwacje promu przez internet to i tak muszą stać w kolejce po bilet-) Prom płynie zapełniony w 100 % , na dole jest część klimatyzowana + fotele skórzane, i tarasik u góry. Płyniemy ok .pół godziny i cumujemy na wyspie Phangan, tam wysiada część pasażerów i kolejna część wsiada, płynie się spokojnie, prawie nic nie buja w porównaniu do promu na Seszelach i tamtego bujania, tutaj to był Pan Pikuś hehe.. Po kolejnej godzinie dopływamy do Koh Tao, ale jeszcze nie cumujemy w porcie tylko prom zawozi ludzi na rajską Koh Nang Yuan , potem robi zawrotkę i po ok 7min wpływamy do portu Mae Haad na Koh Tao. Jest godzina 14.30 prom miał 20 minut spoźnienia-) nasz prom
Powyższe zdjęcia są z portu Mae Haad z Koh Tao, port na pierwszy rzut oka wygląda średnio ciekawie.. hehe, jak mój zobaczył ten drewniany zdezelowany wąski pomościk gdzie cumujemy to się tylko za głowę, chwycił..hehe ja wiedziałam że tak to będzie wyglądać w tym porcie ale mojemu nic nie powiedziałam co by mi w domu już nie zaczął marudzić dlatego sobie wziełam walizeczkę 8-9 kg a mój księciuniu smyczył 22 kg(fatałachów . molo jest w tragicznym stanie, ciagnięcie walizek z kółkami po takim pomoście z dziurami , nierównościami i spruchniałymi deskami to 8-)8-)8-)w dodatku na bokach desek totalny burdel leżą jakieś pręty, gwoździe , deski itp, w tym momecie zazdroszczę "plecakowiczom"... nie muszą walczyć z kółkami z walizek zachaczonych w deskach z pomostu.(((
Z daleka już słychać !!! i widać wyma****ących w porcie różnych naciagaczy oferujących transport, noclegi, wycieczki, nurkowanie itp. ja wypatruję pracowników naszego hotelu Charm Churee Villa z którymi poprzez meila jestem umówiona na gratisowy transport do hotelu. Czekają i widać ich z daleka po oczojebnych rózowych t-shitrach , w ręku mają tabliczki z naszymi nazwiskami, szybciutko nas pakują na pickupa na ławeczkę, walizki jadą sobie osobno
dziękuję wszystkim jeszcze raz za dobre słowo
Daguś masz rację 7 dni na Koh Tao to byłoby idealnie, ja czuję cholerny niedosyt że byłam tam tylko 3 noce i nawet nie zobaczyłam połowy tego co miałam przygotowane na mapie z domu no ale mam powód aby tam wrócić tylko ciągle się gryzę ..połączyć Koh Tao z Koh Phangan czy z Samui, ale chyba Tao +Phangan
Ko Tao jest dosyć malutką wysepka (około 21 km? ), ktora ściaga amatorów wszelakiego nurkowania z całego świata. Tutaj są organizowane kursy nurkowe i są one podobno najtańsze na świecie , aw Azji Południowo-Wschodniej wyspa Koh Tao jest drugim na świecie miejscem gdzie wydaje się najwięcej licencji nurkowych PADI. Koh tao jest zamieszkana głównie na obrzeżach, w środku wyspy są góry porośnięte lasem tropikalnym, piękne zielone lasy palmowe, wysokie wzgórza, wyspa jest przepiękna, gęsto zalesiona strzelistymi palmami kokosowymi , kwiatami , kwitnącymi akacjami, hibiskusami, mnóstwo różnych kwiatów, bananowców, kokosów, przez wyspę biegnie tylko 1 główna droga, boczne drózki są bez asfaltu ,zatem turyści muszą korzystać z wyboistych stromych dróg, a głównym środkiem transportu są skutery i pick up?y. Taxówki na tej wyspie to tylko srebrne pickupy bez dachu z ławeczką, lub taxi boat , innego transportu po wyspie nie ma ! My jedziemy hotelowym pick-upem tylko ok. 3 minutki z portu do naszego hotelu który znajduje się w zatoce Jansom , ale fajnie , bliziutko, jak ja lubię takie małe wyspy !!! Podjeżdżamy pod lobby hotelu , dostajemy mokry ręczniczek i soczek , wypełniamy papierzyska i już milusia tajeczka w ładnym taskim stroju prowadzi nas do naszego domku, walizki zostawiamy w lobby, nie wyobrażam sobie smyczyć walizek w tym buszu z tak stromymi podejściami .. w tym hotelu trochę zaszalałam.. finansowo bo sobie wybrałam pokój deluxe z widokiem na morze ( 50 euro za dobę za osobę) , bo domki standartowe w internecie nie wyglądały zbyt fajnie , ogólnie to na wyspie Koh tao, noclegi oraz ceny w markecie 7/eleven, czy taxówki są wyższe niż wyspach Samui czy Phangan. Jesteśmy w naszym domku z nr 41 który jest urządzony w takim rustykalnym niesamowicie oryginalnym stylu, (choć mój księciuniu ..stwierdził że woli wystrój pokoju typu Marioty czy Hiltony..hehe?) mi się bardzo podoba , w takim wnętrzu to ja jeszcze nigdy nie mieszkałam ,zatem nie każdego będzie kręcił ten styl, dlatego hotel ma bardzo zróżnicowane opinie w internecie , w zależności jak kto czuje te klimaty .. my mamy taras z miejscami do siedzenia na świeżym powietrzu i przepięknym widokiem gdzie widać z oddali ocean a z przodu tropikalny busz. Domek wyposażony jest w klimatyzację, sejf ,dużą lodówkę w której dostajemy talerz owoców powitalnych i 2 butelki wody 0,5 litra, jest też czajnik bezprzewodowy, kawa, herbata czarna i zielona Mamy taką część jadalną z wygodnymi leżankami gdzie sobie co wieczór drinki sączyliśmy-) następnie pokoik z szafą i toaletką, sypialnię gdzie z łóżka jest widok na Nang Yuan island, łazienkę dość dużą gdzie z tolety również widoczek z okna na busz i taki pokoik do masażu
widoczek z łóżka
Na Koh Tao, całe życie wyspy toczy się przy Sairee Beach,( długa ok 1,7 km) ale ta plaża z rajem nie ma nic wspólnegojak dla mnie za dużo przypadkowych ludzi, setki bungalowów, tłumy młodzierzy:Pknajpek, sklepów, napewno rybek to tam nie będzie(td) za głośno(zaleta jest bliskość taniego jedzenia wyzywienia,sklepów i zycia nocnego , niektóre piękne plaże są na lekkim zadupiu..gdzie człowiek jest zmuszony jeść i pić w hotelu, bo do sklepu trzeba dojechać motorem jeśli da radęalbo taxi..ale ja też mam upatrzona plażę na zadupiu ( Thian Og Bay) właśnie na kolejny raz, bo wtedy przez tydzień będziemy wędrować, bo my się boimy na urlopie jeżdzic na skuterach i tez za bardzo nas to ogranicza w -D daltego z buta walimy aż pot z d..czasem kapie:Pw tych temperaturach kurcze gdybym miała odwagę wziąć motor na tych wyspach to X(X(X(życie byłoby piękne bo wtedy co zobaczę z motorka kawałek rajskiego widoku to tam robię przystanek, a tak człowiek płaci za kurs taxi w dane miejsce i widzisz 1 miejscea placisz jak za motor za cały kilka dni.
Anusia nie ma szans na rowerach się poruszać, teren oprócz rejonu Sairee i portu jest cholernie górzysty , nie jesteś w stanie drałować tam rowerem tak stromo, a po za tym dziury są tak ogromne że możesz wylecieć z drogi jak wpadniesz w takie cosik ( nawet motory gasły co niektórym..a co dopiero rower, idealny na te wertepy jest quad
Momita w tym chotelu jest chyba z 12 rodzai domków możliwych do zabukowania:mieliśmy bugalow deluxe, ale był oddalony od plaży ok 3 minuty spaceru....:P(, przy plaży to dopiero były wypas domki tzw sunset suite,) my natomiast ten3 min spacer to było chyba z 200 schodów do pokonania , dlatego po 2 dniach chodziłam połamana i trzymająca się za kręgosłup jak staruszka
https://plus.google.com/photos/104806102198407364637/albums/5643360134668276897?banner=pwa&gpsrc=pwrd1#photos/104806102198407364637/albums/5643360134668276897
http://www.charmchureevilla.viewshop-webhosting.com/hotelbooking/index.php
Na wyposażeniu pokoju mamy też kapcie łazienkowe, szlafroki, suszarkę do włosów ,ręczniki plażowe, torbę na plaże, mydło, szampon, w sumie nie ma się do czego przyczepić. Zostawiamy walizki , robimy sobie po drineczku i idziemy na plażę , idziemy dzikimi i bujnymi alejkami hotelu , tam wszystko wygląda zupełnie inaczej niż w porzednim hotelu, tu wszystko rośnie dziko, nie ma jakis równo przystrzyżonych trawników, mijamy po drodze kilka innych podobnych domków , następnie mijamy ustawione na skałach przy zatoce Jansom stanowisko do masaży , centrum nurkowe i jesteśmy na plaży, na której jest kilka leżaczków, jest bar Elvis w którym są serwowane przekąski i drinki w ciągu dnia, plaża jest bardzo malownicza, po bokach ogromne skały , wyglada to niezwykle uroczo ale niestety nie spodziewałam się takiej ilości kawałków rafy na plaży, praktycznie 3 metry od brzegu to szczątki rafy zamiast piasku:Xmój już zaczyna marudzenie..gdzieś Ty mnie zabrała w takie kamienie przeca nie będzie księciunio chodził w butach do morza ((( na urlopie to potrzebujemy piasku i to mięciutkiego Wchodzimy do morza a tam całe ławice rybek natychmiast przypływają do nas i ciągle muskają jak jakimś fish spa hehe..
oj a przy restauracji to mieliśmy głaz.. toż to olbrzym był a wieczorem był cały podświetlony(kolacje w takiej scenerii ...ehh
a tutaj nasz holel widok od morza , po tym głazie jak płynelismy z Samui to poznałam już nasz hotel z promu
Do końca tego pierwszego dnia czas spędzamy na plaży, a później idziemy coś przekąsić do portu, wprawdzie w naszym hotelu jest niezwykle urocza restauracja ?Chaba? położona na takim tarasie wysuniętym w morze, wieczorem jest tam niezwykle romantycznie i kameralnie , kolacje są przy świecach z panoramicznym widokiem na morze, na tym tarasie nie ma żadnych krzeseł ?tylko takie typowo tajskie leżanki, także pełen luzik i komforcik. Jedyny minus to ceny, dania zaczynają się od 200 bht wzwyż, więc dzisiaj idziemy rozejrzeć po okolicy. Do portu idziemy ok. 10 minut, taką ścieżką przez hotel Sensi Paradise, natomiast droga do portu główną ulicą jest bardziej męcząca i dłuższa. W okolicy portu Mae Haad jest kilkanaście skromnych knajpek, biur podróży, sklepików, banków , wyporzyczalni quadów , skuterów (skuter 150-200 bht /doba) są też na ulicy sprzedawane pad thai, szaszłyczki, przepyszne naleśniki, ale generalnie portu jako miejsca noclegowego nie polecam, bo plaże są w tym miejscu są zaniedbane i cumuje mnóstwo taxi boat i promów, zatem spaliny itp. W porcie stoją też taxówki ale ceny mają dość wygórowane bo odległości na wyspie nie są wielkie, a płaci się za osobę a nie za kurs.. ceny przeważnie od 150bht lub 300bht ( 15 -30 zł) od osoby w zależności w który rejon wyspy.
Przed knajpkami są wystawione z reguły menu z cenami i zdjęciami potraw , spoglądamy na jedno , drugie , trzecie, wybieramy dość obskurną knajpkę o nazwie chyba Lucky..ceny są wporządku jak dla nas a więc wchodzimy trochę wygląda dookoła obskurnie:P:P:Pkażde krzesło plastikowe z innej parafii..ceratki, deski spruchniałe zaglądamy do kuchni a tam dwie tajskie babuszki.. w wieku ok 70 lat pichcą w kuchniups ..tu pewnie będzie dobre jedzeniejak u babci:PSiadamy(tu)
10 bht= 1 zł Jedzenie jest naprawdę wyśmienite w smaku poezja ! po spróbowaniu nie chcemy już nigdzie indziej jeść, od tego dnia przez kolejne dni jemy u naszej tajskiej babuszki, jest niezwykle miła i sympatyczna, dlatego zawsze zostawiamy tutaj napiwek na który ta babuszka (tu)(tu)(tu)(:P)szkoda mi jej bardzo w tym wieku cały dzień na nogach w tym cieple i przy garach, te babuszki nie mają nawet żadnej kelnerki do pomocy, same gotują, kasują, obsługują i zmywają:
Tego dnia idziemy zrobić większe zakupy napoi do 7-eleven, piwo Chang 0,65 l kosztuje: na Koh Tao najdrożej 55 bht, na Koh Phangan 48 bht, na Koh Samui 44 bht Pepsi, sprite 1,25 litra kosztuje na Tao 33 bht , Phangan 31 bht ,na Samui 28 bht. Woda nie pamiętam, bo wody nie piję, ale chyba duża butelka 1,5 litra cos koło 25 bht. Kosztuję też przepysznych chrupiących naleśników które są sprzedawane zaraz obok 7/11 , palce lizać dla mnie najlepsza wersja to z bananem, orzeszkami i czekoladą ( 35 bht-40 bht)oj.. tak za nimi tęskniłam, nareszcie są !
Miś pije w porcie na ławeczce zimnego Changa i tak siedzimy sobie do wieczora i nic nie robimy, przyglądamy się jak tu życie płynie na tej wysepce..hehe kosztujemy różnych przekąsek typu sprasowane orzeszki ziemne z ryżem w miodzie, pyszota ( 4 zl) chipsów krewetkowych ( 3 zł)itp. Wieczorem czas spędzamy na tarasie przy restauracji w hotelu, bo tam mamy wifi za free więc trzeba zadzwonić do domu i sprawdzić czy nasze kociaki żyją i jako tako funkcjonują -)bez nas , z jednej strony tego tarasu mamy piękny widok na Sairee Beach skąd słychać z daleka muzę i widać pokazy jakiś ogni na plaży a drugiej strony taki widok
Idziemy spać, bo już nas nieźle komary pokąsały , w naszym hotelu komarów jest mnóstwooooo, i w dzień i w nocy , to przez ten busz ..jutro to trzeba się porządnie spsikać środkami na komary , ja jednak w nocy nie potrafię zmrużyć oka, jest ulewa i strasznie wali deszczem po dachu a w dodatku ciągle słyszę jakieś kwiki ptaków, zwierząt, wypatruję całą noc w moskitierze z latarką jakiś chrabąszczy, bo już wcześniej dwa okazy ...zostały przez nas zabite, więc w głowie rodzą się rozmaite wizje jak mi wchodzą do ucha itp ..hehe, mam plan na jutrzejszy wieczór ...tak zapiję wieczorem że zasnę jak susełek.. i nie będę się martwić robalami..
Wstajemy wcześnie rano ,jest jeszcze ciemno na dworze, my bierzemy changi ..w dłoń i idziemy na nasz tarasik, sączymy aż do czasu kiedy się zrobiło jasno , już zaczynamy być mega głodni, a więc idziemy na nasze pierwsze śniadanie w tym hotelu, wybór nie jest jakiś duży, w sumie jest wszystko co się je z reguły , ale bez jakiś fajewerków.. Są omlety i jajka sadzone,bekon, 1 rodzaj wędliny, 1 rodzaj ser do krajania, parówki, pad- thai, jakieś kurczaczki chrupiące w stylu KFC z mega chrupiacą panierką i sezamem z sosikiem czosnkowym smakują idealnie-)sa jakies warzywa na ciepło, tosty, rogaliki francuskie, pancake, mufinki, dżem, miód, jogurty 3 rodzaje, płatki, mleko, kawa, herbata, soki, sałata, pomidory, ogórki,papryka i sałatka warzywna w majonezie, banany, arbuzy, ananasy, grejfury i jackfruty. Największą jednak atrakcją tego śniadania jest widok z restauracji, siadamy na takim tarasie widokowym, krzesła ustawione jak w barze.. a w tle widok na Koh Nang Yuan, a na dole w morzu pod nami dosłownie setki ryb, poprostu tysiące, tyle ryb to ja jeszcze nigdzie nie widziałam, niestety jest zbyt ciemno aby uchwycić je na zdjęciu, jak wrzucam pieczywo to aż wyskakują z morza , (
niestety o tej godzinie o której jedzą głodomorywoda w morzu ma niefajny kolor ..ale ok godz 10.00 to juz lazurkami wali po oczach z tarasu
dzięki dziewczyny, cieszę się że Wam się podoba Tego dnia po śniadaniu mam w planie wyskoczyć na piękną wysepkę Nang Yuan , ale pogoda nie do końca mnie przekonuje.. tzn..jest ?mleko ? na niebie, jakoś to słonko nie potrafi całkowicie wyjść za chmur, co chwilę się chowa ,więc odpuszczam, może jutro będzie lepszy dzień i wyskoczymy na tą wysepkę o której już od dłuższego czasu śniłam po nocach..Plan mój na wyspie Koh tao wyglądał następująco; Plaże które mnie zaintrygowały Sain Nuan Beach, Freedom Beach, Sairee Beach, Chalok Baan , Aow Leuk, Thian og Bay, i wyspa Nang Yuan island ale najbardziej żałuję że nie dotarłam do punktu widokowego John Suwan rock. Niestety plan został tylko w połowie zrealizowany, zabrakło mi conajmniej 1 dnia na wyspie, oj szkoda że nie zabukowałam 4-5 nocy .
Zatem ruszamy najpierw na Sain Nuan Beach jest oddalona tylko 800 metrów od naszego hotelu, ale dojście hehe? tylko od strony morza czyli taxi boat, albo znowu przez busz..(coś podobny jak na Anse Cocos na Seszelach) heh..Idziemy raz w górę , raz z górki ale jeszcze po drodze asfaltowej..potem już wąską alejką lub po zdezelowanych i stromych pomostach, kamieniach , ciepło jak diabli w tym buszu, zero wiatru i do tego komary tną, a co najgorsze to zapomnielismy naszych termosów z paliwem.. tu jeszcze najfaniejszy odcinek drogi na foto
potem już nie robiłam zdjęć bo mnie komary doprowadzały do szału i nie chciało mi się wyciagać aparatu po drodze mijamy hotel Bamboo Huts, który należy również do naszego hotelu , to chyba jeden właściciel
February 2012, 14:01:01
Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phanganwklejam mapę co by miec jakie rozeznanie o czym piszę
w drodze na Sai Nuan Beach było pusto wokołonikogo nie spotkalismy , wprawdzie mijaliśmy po drodze domki Bamboo Huts ale ten hotel to :do każdego domku ukrytego w skałach prowadziła osobna ścieżka przez busz idealne miejsce dla ludzi którzy chcą się ukryć przed całym światem Wreszcie dotarliśmy do Sai Nuan Beach to miejsce to typowa oaza spokoju, plaża jest niewielka ale bardzo urokliwa, piaseczek mięciutki, jaśniutki , palemki, huśtaweczka na palmie , piękny lazur ( którego u mnie nie widać bo było troszkę pochmurno z rana), podejrzewam że w południe i słoneczny dzień musi tam być uroczo, na plaży i w okolicy ogrodu jest kilka bungalowów z hotelu Sai Thong Resort, bungalowy mają standart różny, od bardzo fajnych i zadbanych położonych na plaży a im dalej w kierunku Sai Nuan Beach II standart domków coraz gorszy-). W tym miejscu spotykamy przeważnie Francuzów z całymi rodzinami babciami, dziadkami, wnukami, w sumie fajne miejsce jak ktoś szuka totalnego wyciszenia,cisze zakłócają tylko lekkie fale które bujają taxi boat która stoi przy plaży i przywozi lub wywozi turystów z tego zacisznego hotelu. pierwsze luknięcie za krzaków na ta uroczą plażyczkę
Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phanganbungalowy na plaży
Od Tajlandia 01.2012 - Koh Samui, Koh Tao, Koh Phangan