*lol* Momiś - syn jak to wszystko czyta to mówi: "te baby to chyba słaby wzrok mają" Hehe - może po prostu jest fotogeniczny?
A moje córki też pierwszy raz pływały na skuterkach i od razu szalały Jedna za pierwszym razem odpuściła, ale potem już sama namawiała
Apisku - uczucia naprawdę mam mieszane jeśli chodzi o Samui. A zresztą...mogłabym się wypowiadać po zwiedzeniu wyspy, a co ja tam widziłam....prawie nic!
Podczas pobytu na Koh Phangan nikt nie chciał ze mną płynąć na żadną wycieczkę morską, teraz na Samui też nikt nie chce W końcu udało mi się namówić syna i w pierwszym napotkanym biurze kupiliśmy Angthong Marine Park. Zależalo mi tylko żeby płynąć szybką łodzią. Koszt - 2000 BHT na osobę /z kajakami/
Pogoda na Samui nie za bardzo nam dopisywała i wieczorem zadzwoniła pani, która poinformowała nas, że wycieczkę przesuwają o jeden dzień bo podobno pogoda ma się poprawić. Byliśmy wściekli! Tym bardziej, że mieliśmy na później zaplanowaną inną wycieczkę. No, ale nic to...może mają rację z tą pogodą? No i oczywiście mieli rację! Rano przyjechał po nas busik i pojechaliśmy do portu niedaleko Big Buddy. Pogoda zapowiadała się wyśmienicie! Mam chorobę morska i asekuracyjnie łyknęłm sobie tabletkę, która mi została ze styczniowego wyjazdu. Przy porcie zaplanowane było śniadanie /tosty, dżem, herbata, kawa, sok/ Ja oczywiście na czczo
Plaża przy porcie masakrycznie brudna! Kilka zdjęć z portu
Dojechało kilka busików, naliczyłam prawie 30 osób. Czy oni chcą nas zmieścić w tej jednej łodzi? No tak - jednego dnia odwołali wycieczkę i trzeba gdzieś tych wszystkich ludzi umieścić No więc wyobraźcie sobie jak siedzieliśmy...jak sardynki!
Niedługo przed wyjazdem kupiliśmy nowy aparat, staram się trochę uczyć, dużo czytam, idzi mi to wszystko jak krew z nosa...kiedyś podczas oglądania zdjęć Miki zwróciłam uwagę, ze takie ładne, kolorowe. No to poprzestawiałam coś tam w ustawieniach żeby nasycenie kolorów bylo lepsze. Robiłam potem zdjęcia - jak je oglądałam później na ekranie aparatu to nie zauważyłam nic podejrzanego. Dopiero teraz, na komputerze widzę co z tego wyszło Zielone liście są prawie żółte, woda zalatuje fioletem...próbowałam coś je ponaprawiać, ale nie do końca mi się udało. No trudno - są jakie są, ważne, ze pamiątka jest
Płyniemy majpierw na snurkowanie. Maski i rurki nam dali, rafa byla niezła Mieliśmy tam chyba ok. 40 min.
Płynęła z nami grupa chyba Libańczyków i jeden z nich, w kapoku podtopił się! Nie wiem jak to możliwe, ale usiadł na rafie, dwóch z obsługi podpłynęło do niego, holowali go na linie - normalnie szok! Myślałam, ze może coś mu się stało w nogę albo coś takiego - ale podtopić się w kapoku?! Głupio mi było w takiej sytuacji zdjęcia pstrykać więc musicie mi uwierzyć na słowo
Po jakiejś godzinie poplynęliśmy w inne miejsce. Tam mieliśmy obiad, nawet smaczny i godzinę luzu. Plaża z kawałeczkami rafy, nie sprzątana, na boso ciężko się chodziło, ale woda...MARZENIE!
I tutaj mieliśmy pływanie na kajakach. Popłynęliśmy z Bartkiem najpierw na jedną stronę - potem mieliśmy na drugą, ale decyzja była jednogłosna - Wracamy!
Było tak strasznie gorąco, nogi jak galaretki po schodach, teraz ręce stracę nie ma innej opcji, wracam i taplam się w wodzie Bartek mówi: zaczekaj, niech ktoś inny pierwszy odpadnie, głupio tak pierwszemu zawracać. hehe - zmuszać się nie mam zamiaru. my byliśmy pierwsi, za nami zaraz inni odpadli
*lol* Momiś - syn jak to wszystko czyta to mówi: "te baby to chyba słaby wzrok mają" Hehe - może po prostu jest fotogeniczny?
A moje córki też pierwszy raz pływały na skuterkach i od razu szalały Jedna za pierwszym razem odpuściła, ale potem już sama namawiała
Apisku - uczucia naprawdę mam mieszane jeśli chodzi o Samui. A zresztą...mogłabym się wypowiadać po zwiedzeniu wyspy, a co ja tam widziłam....prawie nic!
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Trzeba się troszkę posilić i lecimy dalej
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Podczas pobytu na Koh Phangan nikt nie chciał ze mną płynąć na żadną wycieczkę morską, teraz na Samui też nikt nie chce W końcu udało mi się namówić syna i w pierwszym napotkanym biurze kupiliśmy Angthong Marine Park. Zależalo mi tylko żeby płynąć szybką łodzią. Koszt - 2000 BHT na osobę /z kajakami/
Pogoda na Samui nie za bardzo nam dopisywała i wieczorem zadzwoniła pani, która poinformowała nas, że wycieczkę przesuwają o jeden dzień bo podobno pogoda ma się poprawić. Byliśmy wściekli! Tym bardziej, że mieliśmy na później zaplanowaną inną wycieczkę. No, ale nic to...może mają rację z tą pogodą? No i oczywiście mieli rację! Rano przyjechał po nas busik i pojechaliśmy do portu niedaleko Big Buddy. Pogoda zapowiadała się wyśmienicie! Mam chorobę morska i asekuracyjnie łyknęłm sobie tabletkę, która mi została ze styczniowego wyjazdu. Przy porcie zaplanowane było śniadanie /tosty, dżem, herbata, kawa, sok/ Ja oczywiście na czczo
Plaża przy porcie masakrycznie brudna! Kilka zdjęć z portu
i nasza łódź
wspomniane śniadanie
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Dojechało kilka busików, naliczyłam prawie 30 osób. Czy oni chcą nas zmieścić w tej jednej łodzi? No tak - jednego dnia odwołali wycieczkę i trzeba gdzieś tych wszystkich ludzi umieścić No więc wyobraźcie sobie jak siedzieliśmy...jak sardynki!
Niedługo przed wyjazdem kupiliśmy nowy aparat, staram się trochę uczyć, dużo czytam, idzi mi to wszystko jak krew z nosa...kiedyś podczas oglądania zdjęć Miki zwróciłam uwagę, ze takie ładne, kolorowe. No to poprzestawiałam coś tam w ustawieniach żeby nasycenie kolorów bylo lepsze. Robiłam potem zdjęcia - jak je oglądałam później na ekranie aparatu to nie zauważyłam nic podejrzanego. Dopiero teraz, na komputerze widzę co z tego wyszło Zielone liście są prawie żółte, woda zalatuje fioletem...próbowałam coś je ponaprawiać, ale nie do końca mi się udało. No trudno - są jakie są, ważne, ze pamiątka jest
Płyniemy majpierw na snurkowanie. Maski i rurki nam dali, rafa byla niezła Mieliśmy tam chyba ok. 40 min.
Płynęła z nami grupa chyba Libańczyków i jeden z nich, w kapoku podtopił się! Nie wiem jak to możliwe, ale usiadł na rafie, dwóch z obsługi podpłynęło do niego, holowali go na linie - normalnie szok! Myślałam, ze może coś mu się stało w nogę albo coś takiego - ale podtopić się w kapoku?! Głupio mi było w takiej sytuacji zdjęcia pstrykać więc musicie mi uwierzyć na słowo
Tutaj czeka na pomoc
i płyniemy dalej
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Dopłynęliśmy do wyspy z punktem widokowym Mae Koh Island
i schody mnie zabiły! Uda trzęsły mi się jak galareta, wejść tam i potem zejść - to wyczyn w dodatku niemiłosierny upał
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Marzyłam, zeby jak najszybciej zejsć i zamoczyć się w wodzie, która dawała jakąś namiastkę ochłody.Każdy kawałek cienia był okupowany
niektóre grupy tutaj pływały na kajakach - my nie
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Widoki z góry cudne
Po jakiejś godzinie poplynęliśmy w inne miejsce. Tam mieliśmy obiad, nawet smaczny i godzinę luzu. Plaża z kawałeczkami rafy, nie sprzątana, na boso ciężko się chodziło, ale woda...MARZENIE!
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
I tutaj mieliśmy pływanie na kajakach. Popłynęliśmy z Bartkiem najpierw na jedną stronę - potem mieliśmy na drugą, ale decyzja była jednogłosna - Wracamy!
Było tak strasznie gorąco, nogi jak galaretki po schodach, teraz ręce stracę nie ma innej opcji, wracam i taplam się w wodzie Bartek mówi: zaczekaj, niech ktoś inny pierwszy odpadnie, głupio tak pierwszemu zawracać. hehe - zmuszać się nie mam zamiaru. my byliśmy pierwsi, za nami zaraz inni odpadli
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
W pewnym momencie błogiego nic nierobienia myślałam, że mam zwidy od tego upału. ŚWINIE! Świnie na plaży?
No najprawdziwsze świnie! Przyszły sobie dwie, potaplały się w wodzie, poryly dno, trochę się poszturchały
Po zabawie ze świniami, ok. 15.00 wracaliśmy do domu
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...