--------------------

____________________

 

 

 



Birma 2013 - W krainie miliona Paj.

227 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Inle Lake jest dość duże. W zasadzie powinienem powiedzieć - dłuuuugie.
Tak po prawdzie to 95 % odwiedzających osób pozna jedynie jego północną stronę. Dlaczego ? - już pisałem - bo tak jest taniej , a teoretycznie widoki podobne.....
Zainwestowaliśmy nieco więcej USD aby znaleźć się w tych 5 % którzy przepłynęli się na stronę południową.
No i nie żaluję ani centa. Ale tak sobie myslę , że dla bardziej wnikliwych to i tydzień byłby niewystarczający w tym rejonie. Kanały , odnogi i wyspy......byłoby co robić i się nie znudzć. Zatem mimo wszystko - i tak tylko przelecieliśmy przez to jezioro....., a szkoda.

Poniżej wklejam mapkę z zaznaczonymi miejscowościami i miejscami , które można odwiedzić .
Nyaungshwe znajduje się na północnym krańcu. Rejon dostepny w ramach tych tańszych , całodziennych wycieczek to obszar północnego rozlewiska.
Jak widać droga do Sankar (jest zaznaczone na południu) - nawet na mapie jest ciekawa.
Musieliśmy spróbować !! Dali nam przewodnika , któremu najczęściej udawało się dotrzeć do Sankar , co nie było wcale oczywiste....Ale obiecano, że jeśli mimo wszystko nie dałby rady się przebić , to zapłacimy za jego usługi tylko połowę stawki (czyli 5 usd ) oraz nie będziemy wykupywać opłaty za "wjazd do strefy" - 2 razy po 5 usd......
Młody przewodnik z plemienia Pa-O dołączył do naszej łódki. Będzie się starał zarobić za 10 godzin pracy -10 usd , czy odpuści i zarobi 5 ? (za tyle samo czasu )... Pomyślałem , że się nam uda bo młody Pa-O nie lubi porażek.
Po prostu

Dalej będę wklejał sukcesywnie zdjęcia znad jeziora Inle ograniczając komentarz do minimum.
Bo o czym tu pisać. Dwa dni świetnego wypoczynku w rewelacyjnych okolicznościach przyrody.
I to małe tornado
Zdjęcia są z obu dni (misz -masz) robione o różnych porach .

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Poniższe fotki z pierwszego dnia opływania północnej części jeziora. ( na razie znowu tylko kilka)








Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Znajdą się zapewne osoby , które pokiwają nosem na myśl o spędzeniu 10-11 godzin na łodzi motorowej przyglądając się rybakom i pływając po jeziorze. Śpieszę wyjaśnić , że jezioro i jego okolice sa zbyt ciekawe by się znudzić.
Dziesiątki klasztorów z drewna tekowego, do których jeśli macie ochotę możecie zawitać.... Pływające ogrody (floating gardens) to obszary jeziora z elementami gleby, płytkimi kanałami, miejsce w którym cała okoliczna społeczność uprawia warzywa i owoce. Na wodzie.

W całej okolicy, a w zasadzie w całej Birmie zobaczycie tysiące stup. od takich najstarszych , z rozsypującej się cegły, po nowe , wykonane z betonu i pomalowane na biało-złoto. Zobaczycie ich tysiące, a podobno jest milion ("kraina miliona paj").
Domów na jeziorze również nie da się policzyć. Porównując widoki do kambodżańskiego Tonle Sap odniosłem wrażenie, że ludzie są nieco zamożniejsi nad Inle. Domostwa , pomimo iż wykonane głównie z bambusa sprawiają wrażenie bardziej okazałych. Jest również sporo chat wykonanych z drewna tekowego.

Woda w jeziorze jest czyściutka. Jedynie w węższych kanałach bywa mocno zmieszana z błotem z okolicy, co nadaje jej czerwonawy kolor....
Pięć dni w tygodniu odbywa się nad jeziorem MARKET. Market ten rotacyjnie pojawia się w różnych miejscowościach. W niektórych zatracił juz swój pierwotny charakter (np Iwama) i można nadziać się jedynie na stoiska z pamiatkami, ale w innych nadal stanowi przede wszystkim miejsce wymiany handlowej lokalnych społeczności i mniejszości etnicznych.

A te kilka wytwórni jedwabiu i innych dupereli zlokalizowanych w tekowych domach na palach to po prostu pominę milczeniem. Tam prawie wszyscy się czymś zajmują (np wytwarzaniem łodzi), aczkolwiek kilka takich wytwórni przkształciło się w typowe miejsca dla turystów, obrosło sklepem i kadrą oprowadzaczy (ot tak żeby było kogo kroić na 4 razy droższych artykułach, pamiątkach i szaliczkach, po to aby zorganizowanym wycieczkowiczom biura mogły wcisnąć w program "zwiedzanie fabryki.....czegoś tam....". Taki turysta jeszcze się cieszy po wyjściu z pseudo-manufakturki, bo nie ma świadomości , że ogląda dekorację . Jemu wystarczą złudzenia i namiastki podane w pakieciku.
Pominę je zatem , bo nie ma o czym pisać. Można wejść , wyjść po 5 minutach i płynąć dalej.... Widziałem wielokrotnie tak samo podawane do spożycia "warsztaty" w całej Azji.
Nie umniejsza to w żaden sposób temu miejscu. Bo Inle Lake jest magiczne. I piękne.

Ps: w poprzednim wrzucie fotek - ta dziewczynka wyglądająca z okna je sobie ryżowego chipsa. Takie duuuuże ryżowe chipsy , suszone na słońcu , a nie smażone robią jak Birma długa i szeroka własnoręcznie w co niektórych domach. Tam generalnie wiele rzeczy robią w domach. Taka chałupnicza gospodarka. Każdy czymś się zajmuje
O chipsach , makaronie ryżowym , cygarach prawie jak z Kuby po 10 groszy oraz klapkach z opon od Tira będzie później

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

""Dalszy Ciąg""
------------------------------------
I która godzina kończy się.....

....a jaka zaczyna....przestaje mieć znaczenie po tygodniu
Różne , dziwne mądre ludzie twierdzą że należy wyjeżdżać na minimum 2-tygodniowe wakacje, a najlepiej jeszcze dłuższe......
Otóż dlatego, że przez pierwszy tydzień myślimy o pracy. Ręka nerwowo sięga po telefon gdy gdziekolwiek wokoło słyszymy sygnał. Oczywiście nie dzwonią do nas ale nam dzwoni w uszach. Myśli się kotłują , ****izujemy wszystkie potencjalne problemy, zastanawiamy się czy wyłączyliśmy żelazko , czy wszystko w robocie poustawiane , czy ktoś nie zawali ?
Dopiero po tygodniu przestajemy widzieć mordki klientów oraz zaczynamy się śmiać z przedstawicieli handlowych. Biedni , nie dodzwonią się , na bank myślą że już ich nie lubimy !! O żelazku nawet nie wspomnę. Gdyby było niewyłączone to chata by się już dawno spaliła...
Siedząc w łódeczce na jeziorze Inle jesteśmy właśnie na tym etapie.....Bardzo sympatyczne uczucie : "a co mnie to wszystko obchodzi. w doooopie..... )) To także ten moment , kiedy nie liczy się czasu do powrotu. Jeszcze dwa tygodnie przed nami. Cała wieczność. Wiecznością to przestanie być na dwa dni przed wylotem. Wtedy amnezja ustąpi . Niestety....
Tymczasem jednak jesteśmy zawieszeni w jakiejś nieokreślonej czasoprzestrzeni , gdzieś w drodze....
Wszystko się podoba i lepiej smakuje..

Drugi dzień naszego pobytu w Nyaungshwe nad jeziorem. Wypływamy zaraz po śniadanku , czyli około 7.15 rano. Plan - dotrzeć prawie do południowych krańców jeziora czyli w okolice Sankar.

znowu mijamy dziesiątki rybaków

znowu przepływamy przez Iwamę (dzisiaj odbywa się tu targ na wodzie)

A następnie odwiedzamy hotel Golden Island Cottages.
Hotel robi bardzo dobre wrażenie. Położony na środku jeziorka jest jak ta osada z filmu Waterworld...
Troszkę drogi - chatki od 90-do 100 usd/noc, ale wrażenia z pewnością bezcenne Zwłaszcza rano o wschodzie słońca lub wieczorem .
Hotelk jest jednocześnie miejscem , gdzie musimy zabrać ze sobą przewodnika. Płyniemy na tereny plemion Pa-O , więc takiego też przewodnika dostajemy.

Tak przy okazji - jest wiele miejsc nad jeziorem , gdzie schodząc na ląd natkniemy się na kolonie starożytnych stup. Jak Birma długa i szeroka - one są wszędzie.

Kolejne zdjęcia bez większego komentarza - widoki pstrykane z łodzi z drogi na południe













Tutaj muszę się zatrzymać.
Nieco ponad połowa trasy. Jezioro po którym dalo sie płynąć ustąpilo miejsca trawiastej sadzawce. Jak okiem siegnąć tam wodne roślinki tworzą tak gesty dywan , że nie sposób wypatrzeć ścieżek wyciętych przz śruby motorowych lodzi.
Teraz zrozumiałem po co nam przewodnik i czemu recepcjonistka nie gwarantowała sukcesu. Wiele miało zależeć od właściciela łodzi (czy zechce zarzynać silnik) oraz umiejetności nawigacji przewodnika (przejął ster i przez godzinkę sam szukał zapewne sobie tylko znanych torów wodnych).
Druga łódź z turystami w tym miejscu zawróciła . Innych turystów nie było wcale
jeszcze jedno - gdyby nie pomoc mieszkańców wioski - to nie byłoby szans się przedrzeć....





A tu już dopływamy do Sankar.
Czym jest Sankar ? - Malutką wioską , liczącą zaledwie 2000 mieszkańców (no może nie taką malutką ), głównie z plemion Shan. Miejscem , które zaledwie 10 lat temu miało populację 10.000 ludzi , głównie Pa-O ale po pogromach , które miały tam miejsce 80 % ludzi uciekło......

Sankar odwiedzone w porze deszczowej przywita nas lasem stup zatopionych w jeziorze, między którymi można by od biedy pływać łodzią. My jesteśmy w porze suchej , dlatego wszystkie stoją na lądzie.


Następny "dalszy ciąg" to droga powrotna

edit : No niestety ta cała ostatnia wrzutka fotek dostała mocno pod względem jakości przy wgrywaniu na Picassę. Nie wiem jak to się stało , ale są za bardzo rozjaśnione i lekko wyprane z kolorków. Niestety przygotowane kopie juz skasowałem i nie chce mi się od nowa ich przygotowywać. mam nadzieję , że kolejne wrzutki wejdą już prawidłowo, natomiast te zdjęcia w normalnych kolorach pojawią się z czasem na mojej stronce.
Pozdrawiam

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Pospacerowaliśmy sobie trochę po wiosce Sankar. Szkoła, trochę drewnianych domków, oczywiści klasztor
I stupy...... A między stupami jakieś małe birmanki słuchające birmańskiej muzyki z małego starego radyjka.

Poludniowa część jeziora , jak juz minie się te wszystkie zarośla, zwężenia i trawiaste , podmokłe pola znowu tworzy rozlewisko, po którym można normalnie pływać. Nie jest ono juz tak wielkie jak na północy ale jest....
Pływając od brzegu do brzegu wpadamy do wioski , w której odbywała się ceremonia pożegnania młodych mnichów oddawanych do klasztoru (było już o tym wcześniej) , a także, w innym miejscu odwiedzamy destylarnię .... Ryżowe winko





Następnie zawijamy się w drogę powrotną


Zbliżamy się do miejsca , gdzie wodne zarośla nie pozwolą nam dalej samodzielnie płynąć. Nagle dopada nas bardzo silny podmuch wiatru. Szkwał zmarszczył dotąd całkiem gładkie jezioro , przeleciał przez nas zabierając mój kapelusz Łódź zepchnięta podmuchem, skręciła prosto w zarośla. Nawet nie spojrzałem gdzie moja czapeczka poleciała, tym się zajął nasz przewodnik , usiłując wykopać się z traw i ją odnaleźć. Jakieś 30 sekund później ten sam wiatr zaczął kręcić się wkoło na nieodległym brzegu jeziorka mieszając glebę z powietrzem...
Ot , takie malutkie tornado.. Trwało około minuty , ślizgając się po brzegu , aż w końcu rozpłynęło się bez śladu


Po odszukaniu mokrj czapeczki popłynęliśmy dalej czyli w stronę przeprawy .
Czekały tam już dwie łodzie. Jedna z nich była bardzo duża, obładowana dobytkiem do granic możliwości. Miejscowi brodząc w płytkim jeziorze z wielkim trudem usiłowali ją przepchać na drugą stronę. Widać było , że idzie im to ciężko.
Co mnie jednak zdziwiło najbardziej - gdy przypłynęliśmy to zamiast pchać dalej swoją łajbę do przodu , zaczęli ją wycofywać aby ustąpić nam miejsca ))











Ps: - fotki niestety wklejane poprzez Picasę nadal są zmieniane przez ten program . Od niedawna, bo wcześniej było wszystko ok. Nie wiem co mam na to paradzić. Tragedii nie ma ale są bardziej blade.....

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

No to plum.....czyli płyniemy dalej....
Całe to pstrykanie zdjęć z łodzi trochę takie mało interaktywne, to znaczy ja daleko, oni daleko i......No właśnie. Wolę akcje nieco bardziej uliczne , tu się czuję trochę jak podglądacz.....
No ale co robić. Blisko 11 godzin podglądamy sobie po prostu życie nad jeziorem.



Pani z plemienia Pa-O (poznać można po tej czerwonej chuście na głowie) myje bawoła


a tu całkiem spora kolejka bawołów lub krów czeka na kąpiel....


wytwórnia garnków. Jak się nazbiera tych ulepków więcej , to łodziami przetransportują je na targ....














Tak oto kolejny dzionek dobiegł końca ))
Skutek ? Ogorzała morda od słońca i wiatru tak bardzo , że ciężko ją było otwierać w celu pochłonięcia rybek z grilla.
Za to spałem jak niemowlę....... Myanmar czyni cuda.

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Kakku - czyli następny dzień -wycieczka z okolic Inle Lake....... próba wklejenia (poprzez Imageshack)
edit: no tutaj wyszło tak samo jak na kompie. Tylko chyba konto na imageshack nie jest na tyle pojemne by na nim dokończyć relację. Się zobaczy
jeśli zdjęcie jest za duże to piszcie. Ustawiłem na monitor 17. Ja mam 19 cali więc nie mam problemu, ale nie wiem jak inni.

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

No to lejemy tą wodę dalej
Picasa się popsuł , Imageshack umożliwie wstawienie większych zdjęć , więc niech będą większe. Ramki wywalam , bo czarne tło już niepotrzebne, zdjęcie i tak zajmie całą szerokość

Kakku
-----------------
Kakku to sanktuarium , położone gdzieś po wschodniej stronie jeziora Inle , nieco oddalone , na lądzie....Znane z ponad 2000 stup zlokalizowanych jedna przy drugiej. O historii i znaczeniu tego miejsca nie piszę , bo mi się nie chce...... No dobra , bo jestem ignorant, musiałbym przypomnieć sobie o co tam szło....., a przewodnik leży na półce na tyle daleko, że musiałbym wstać i wykonać jeden krok

Do Kakku można dojechać wynajętym samochodem z kierowcą . To coś jak taksówka, ale nie do końca.....to taki kolega kolegi, którego kolega ma samochód i chętnie sobie dorobi. Koszt takiego całodziennego wyjazdu ? Mi sie już kosztorysy zamazują , amnezja postępuje, za dużo czasu minęło, ale chyba około 50 USD+przewodnik. Zaklepujemy sobie ten wyjazd poprzedniego dnia. Rano dołącza do nas pewien głupi Japończyk , który podróżuje po Birmie sam , więc nawet dla niego to za drogo. Przejmuje na siebie 1/3 kosztu auta i jedziemy wspólnie......
Dlaczego głupi Japończyk był głupi ???
Japończycy to bardzo mądry naród. Z tradycjami. No ale niestety. Ten Japończyk był głupi i już..... Pierwszego dnia nad Inle poznaliśmy fajnego Taja i głupiego Chińczyka. Dziś padło na Japońca.

Wydawałoby się , że niedaleka droga do tego Kakku. Prawie rzut beretem. Ale jedzie się tam okrężną drogą. Czyli najpierw musimy pojechać do jedynego większego miasta w okolicy - nieco na północny wschód położonego Taunggyi. Zabieramy tam bardzo sympatyczną 26-letnią przewodniczkę Pa-O . Kakku to ich sanktuarium (coś mi dzwoni tylko nie wiem gdzie... ), dlatego przewodnik plemienny niezbędny. Pani Pa-O spędzi z nami 7 godzin , jeżdżąc samochodem , opowiadając o życiu w Birmie , pokazując wioski i poletka czosnku......za jedyne 5 USD.
To oficjalna stawka za przewodnika.
Jak to jest w tej Birmie, a jak u nas ? Nasza przewodniczka skrzętnie notuje : -- jak wygląda system kształcenia w Polsce ? ile klas ? gimnazjum ? studia ? system emerytalny ? ubezpieczenie zdrowotne ?
Ona skończyła studia (jakąś ekonomię ). Zawsze mówiłem , że ekonomia i pokrewne kierunki to "studia płukania czereśni" - dobra wylęgarnia bezrobotnych. Wiem , bo sam skończyłem, gdybym nie zaczął pchać swojego wózeczka sam, to byłbym całkiem szczęśliwym bezrobotnym. A tak.....walczę z absurdami nieuchronnie narażony na coraz częstszą w naszym kraju chorobę cywilizacyjną zwaną pospolicie wkurwieniem ..... To choroba przewlekła...
Zatem skończyła studia. Nie ma pracy w zawodzie. No toż to oczywista oczywistość, nawet się nie zdziwiłem.... Nauczyła się płynnie angielskiego (nadal ćwiczy ale jest lepsza od nas) . Pracuje jako przewodniczka. Oprowadza turystów...... 5 USD dziennie. Do tego czasem napiwki (np od nas, ale pewnie nie zawsze). Niestety tylko w porze suchej czyli w sezonie. Po sezonie nie ma co robić. Co robi ?? Siedzi przy dzieciach w domku z bambusa. Domek z bambusa postawiła współnie jej wioska w jeden dzień Jej zadaniem było jedynie kupić materiały i ugotować ryż , warzywka i jakąś wkładkę dla całej wioski. Jest im wdzięczna. Żałuje , że nie ma większego kawałka pola. Zaczęłaby uprawę czosnku . Tu wiele ludzi uprawia czosnek, niektórzy nawet dorobili się na nim sporego majątku. Co pewien czas mijamy nieco większe, piętrowe , betonowe domki. To czosnkowi oligarchowie. Staść ich było na cement i cegły...... Cały czosnek idzie na eksport.......Pewnie do Chin , bo prawie wszystko idzie właśnie tam..... W tym sensie nie byłbym taki pewien czy czosnek który u nas leży na półkach faktycznie jest chiński

Przewodniczka ma jedno dziecko. Chciałaby mieć drugie, bo jak mówi - fajnie jest mieć dzieci. Można do nich mówić , bawić się z nimi i śmiać sie. Nie jest nudno wieczorami w chatce z bambusa. To zapewne nie jest infantylne widzenie świata , to po prostu problemy z komunikacją po angielsku. Komunikujemy się prostymi formami i dlatego takie śmieszne kwiatki z tego wychodzą )
--- hej.....wy tu sobie gady gadu, ale je chcieć zobaczyć wioski !!! - obudził się właśnie głupi Japończyk siedzący z przodu, siorbnął nosem i spojrzał na naszą trójkę z tyłu samochodu....
-- wioski ? znajdziemy jakieś wioski. a jakie wioski ?? mijaliśmy już sporo wiosek..... - odpowiada grzecznie przewodniczka. Niezadowolony klient mógłby jej odebrać wszystko.
-- no wioski . ja czytać , że tu jest dużo wiosek !!! ja nie chcieć tylko gadać !! mruknął i poszedł dalej spać.... ----- dziwny, przecież nikt z nim nie gadać

Przewodniczka nie ma szans na ubezpieczenie zdrowotne. To drugie dziecko rozsadzi jej budżet. Na pierwsze zbierała rok. 500 USD kosztował jedynie słuszny prywatny szpital. Poród, łóżko, pobyt, wyżywienie.....tyle to zarabia w rok (a właściwie w sezonie turystycznym 6-miesięcznym , ale to jakby to samo). Przewodniczka nie ma szans na emeryturę. Emerytury dostają tylko ci co pracują dla rządu. Wojsko, policja i cała reszta. Nazwałbym to sfera budżetową.....

a tymczasem......jeszcze po drodze przed dojechaniem do Tangguyi , zaledwie parę kilometrów od Nyaungshwe odwiedzamy sobie sławny tekowy acz malutki klasztor. Sławny z powodu owalnych okien, oraz zdjęć wystających przez nie mnichów nostalgicznie oglądających świat.... Ładny klasztor, ładne te zdjęcia, ale my zastaliśmy mnichów na modlitwach oraz nauce (jakoś nie uważałem , iż należy czekać parę godzin aż dostaną czas wolny i zaczną wyglądać z nudów przez okna)....
Klasztor bardzo ładny. można wejść (byle na boso), o zgodę nikt się nie pyta.

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Dzisiaj wiele relacji nie dojdzie, bo już późno. Wróciliśmy dopiero z kolejnego spektaklu na Scenie Letniej pt "Pierwszy Raz". Tym razem grany przez studentów Akademii Teatralnej z Warszawy.... Jescze to będą grać dwa razy. Jak kto zdąży to biegusiem, bo prześwietny ) Jeden z najfajniejszych w tym sezonie jaki obejrzeliśmy, ale wszystkie były super... No i ten podkład muzyczny Marii Peszek "Moje miasto".....  http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=8ZOp-oBe5_A
Ciag dalszy relacji w przyszłym tygodniu, bo uciekam jutro rano na grzybki na kilka dni ))) Tym razem będę fotografował naładniejsze p.r.a.w.d.z.i.w.k.i (to tak , żeby mi cenzura forumowa nie wycięła dzi-wki )
Pozdrowionka.

A to trochę starsze dwie fotki zupełnie nie na temat

Uploaded with ImageShack.us

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Strony

Wyszukaj w trip4cheap