Kochani, dziękuję, że mi kibicujecie z tym pisaniem, postarm się podołać temu wyzwaniu
No to pora na rekiny!!! Zatrzymałyśmy się w Oslob oczywiście wyłącznie w jednym celu: oblookania tych wielkoludów
Umawiamy się w naszym guesthousie na 6 rano kolejnego dnia, transferujemy się "na pace" jakieś 10 minut i już docieramy na ten event... oczekiwania wielkie i tak samo wielkie rozczarowanie... Oczywiście to moja subiektywna opinia, ale atrakcja mocno przereklamowana
Pomimo wczesnej godziny ludzi tłumy, choć wszystko sprawnie zorganizowane (o tym już pisała Aga w swojej relacji). Dostajemy kapoki i z jeszcze dwoma ludkami wypływany kawałek od brzegu, gdzie już cała wstęga łódek się wije...
Mamy swoje 30 minut na snurkowanie z tymi pieknościami, bo same rekiny wielorybie cudowne, ale...no właśnie ale...nie w takich okolicznościach... 2 "łódkowych" pływa w kółko karmiąc rekiny, które trzymają się w większości łódki, czasami zdarza się, że jakiś się zagubi i oddali się od dokarmiaczy...
Dodatkowo ludzi tłumy, walka o jak najlepsze zdjęcia, filmy...
Jedno jest pewne, ja już tam raczej nie wrócę, nie chcę zostać źle zrozumiana, każdy powinien się przekonac sam jak odbiera tego typu atrakcje, można mieć też więcej szczęścia czyli mniej współtowarzyszy wokoło, można, można, można wszystko...nam nie było dane
Wracamy do naszej chatki, polujemy na jakieś śniadanie, pakowanko i śmigamy dalej w kierunku Dumaguete
Na śniadanie mamy m.in. hamburgery z budki, 50 peso za dwa, Pan zagaduje, że Polska to On wie, bo Jan Paweł II
mamy też owoce wszelakie
Najpierw wsiadamy w autobus, który zawiezie nas do portu Liloan, gdzie przeprawiamy się do Sibulan. Promy kursują co godzinę, autobus podjeżdża pod sam terminal, generalnie bez problemu. Podróż promem trwa jakieś 20 minut, wysiadamy, a tam wybór transportu wszelakiego... początkowo planowałyśmy jechać autobusem do Dumaguety i stamtąd do Malatapay, ale w końcu decydujemy się odbyć całą trasę trycyklem Jedziemy w hałasie i kurzu, ale jest spoko, podróż trwała jakieś 40 minut chyba i już jesteśmy u celu, czyli w hotelu Thalatta.
Aga.....dawaj))))
Aga, pije za twoje zdrowko i oczywiście też czekam na te rekiny
jestem, jestem, zaglądam .... podciągnę do góry
Aga - czekamy
Kochani, dziękuję, że mi kibicujecie z tym pisaniem, postarm się podołać temu wyzwaniu
No to pora na rekiny!!! Zatrzymałyśmy się w Oslob oczywiście wyłącznie w jednym celu: oblookania tych wielkoludów
Umawiamy się w naszym guesthousie na 6 rano kolejnego dnia, transferujemy się "na pace" jakieś 10 minut i już docieramy na ten event... oczekiwania wielkie i tak samo wielkie rozczarowanie... Oczywiście to moja subiektywna opinia, ale atrakcja mocno przereklamowana
Pomimo wczesnej godziny ludzi tłumy, choć wszystko sprawnie zorganizowane (o tym już pisała Aga w swojej relacji). Dostajemy kapoki i z jeszcze dwoma ludkami wypływany kawałek od brzegu, gdzie już cała wstęga łódek się wije...
Mamy swoje 30 minut na snurkowanie z tymi pieknościami, bo same rekiny wielorybie cudowne, ale...no właśnie ale...nie w takich okolicznościach... 2 "łódkowych" pływa w kółko karmiąc rekiny, które trzymają się w większości łódki, czasami zdarza się, że jakiś się zagubi i oddali się od dokarmiaczy...
Dodatkowo ludzi tłumy, walka o jak najlepsze zdjęcia, filmy...
Jedno jest pewne, ja już tam raczej nie wrócę, nie chcę zostać źle zrozumiana, każdy powinien się przekonac sam jak odbiera tego typu atrakcje, można mieć też więcej szczęścia czyli mniej współtowarzyszy wokoło, można, można, można wszystko...nam nie było dane
No trip no life
Zdjęcia bym wkleiła, ale nie mam pojęcia jak
Kienia melduje, że picasa zniknęła i zdjęcia są na google, ale nie ma pojęcia jak je wklejać tutaj
Ja to jednak ciemna masa jestem i brak mi cierpliwości.
Zdjęcie się znalazły.
A więc pół godzinki i po zabawie
Wracamy do naszej chatki, polujemy na jakieś śniadanie, pakowanko i śmigamy dalej w kierunku Dumaguete
Na śniadanie mamy m.in. hamburgery z budki, 50 peso za dwa, Pan zagaduje, że Polska to On wie, bo Jan Paweł II
mamy też owoce wszelakie
Najpierw wsiadamy w autobus, który zawiezie nas do portu Liloan, gdzie przeprawiamy się do Sibulan. Promy kursują co godzinę, autobus podjeżdża pod sam terminal, generalnie bez problemu. Podróż promem trwa jakieś 20 minut, wysiadamy, a tam wybór transportu wszelakiego... początkowo planowałyśmy jechać autobusem do Dumaguety i stamtąd do Malatapay, ale w końcu decydujemy się odbyć całą trasę trycyklem Jedziemy w hałasie i kurzu, ale jest spoko, podróż trwała jakieś 40 minut chyba i już jesteśmy u celu, czyli w hotelu Thalatta.
Aga....super ,że piszesz dalej))