--------------------

____________________

 

 

 



Santorini - wulkan z pocztówek

252 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
trina
Obrazek użytkownika trina
Offline
Ostatnio: 2 dni 18 godzin temu
Rejestracja: 30 sty 2014

umilka :

Cudownie wyglądają te budyneczki przycupnięte na zboczach. A jakie stamtąd mają widoczki.... Nic więcej do szczęścia nie trzeba

Umilka - w zasadzie się zgadzam i mogłabym tam zamieszkać, gdyby była choć jedna porządna plaża... 

Nelcia - nie koniec, ale czasu brak. Mam nadzieję, że wieczorem dziś lub jutro się uda trochę napisać.

Andrew - uwielbiamy to samo Biggrin Ty już powrócony z Lizbony i Barcelony, pokażesz coś stamtąd?

Andrew
Obrazek użytkownika Andrew
Offline
Ostatnio: 1 miesiąc 4 tygodnie temu
admin
Rejestracja: 07 maj 2015

Trina - jestem na etapie przerzucania zdjęć na google. Nie ma ich za wiele, bo wypad był krótki, ale of kors, że coś naskrobię.

trina
Obrazek użytkownika trina
Offline
Ostatnio: 2 dni 18 godzin temu
Rejestracja: 30 sty 2014

Do portu Ammoudi prowadzą schody, początkowo wąskie, niżej szersze i z zakosami na zboczu, przystosowane raczej dla osiołków niż ludzi. Schodów jest około 230 i jak widać na zdjęciu, są ponumerowane. Schodzenie, nawet w pełnym słońcu, nie jest męczące, gdyby jednak ktoś potrzebował odpoczynku albo poczuł chęć dłuższej kontemplacji jakiegoś widoku, to po drodze jest parę ławeczek.

Schodzę więc, zadzierając co chwila głowę, oglądając co tam wystaje ponad brunatno-czerwonym klifem. W górze Oia ze swoimi ślicznymi domkami, w dole intensywnie granatowe morze i naprawdę nie wiadomo, gdzie się patrzeć. Ale że to droga, którą przebywają też osiołki, to lepiej jednak nie iść tyłem i koniecznie trzeba zerkać w dół pod nogi, czy nie leżą jakieś "miny".

No więc schodzę i jestem już prawie w porcie, gdy tuż przed ostatnim zakrętem pojawia się osiołkowy parking i pułapka. Nie, nie żadna tam mina, którą można obejść czy przeskoczyć, tylko osiołek zagradzający sobą, a właściwie swoją głową przejście. Na moje prośby, by się odsunął, osiołek kompletnie nie reaguje. Rzec by można - udaje… Greka.

Ja specjalnie strachliwa nie jestem, ale jak mam przesunąć osiołka, który może kopnąć czy ugryźć, czy coś... Nie jeżdżę konno, ani z innymi kopytnymi nie mam do czynienia, a wiadomo powszechnie, że osiołki są uparte i miewają swoje widzimisię, więc wolę nie ryzykować. Czekam chwilę, jedną, drugą, ale niestety nikt nie idzie schodami ani z góry, ani z dołu. Nie mogę tak czekać bóg wie ile, bo jeszcze mam mnóstwo planów na ten dzień, próbuję więc zawołać kogoś, kto się tymi osiołkami zajmuje. Przed zasłaniającym mi drogę osiołkiem jest z boku furtka na minipodwórko minikościółka, tworzy się tam w murze niby minibalkonik i stamtąd pokrzykuję hello... hello... Z sukcesem! Zjawia się w dole pan, jak się później okazało ten od osiołków, tłumaczę i pokazuję mu o co chodzi, ale jemu nie chce się chyba tu wchodzić. W końcu z naszej angielsko-greckiej wymiany zdań i gestów, a zwłaszcza tych ostatnich, zaczynam rozumieć, że niestety muszę jednak sama zadziałać. Hm…

Osiołki wyglądają jakby spały, może są zmęczone słońcem, może bezruchem… Według instrukcji pana z dołu kładę więc płasko dłoń na szyi osiołka i delikatnie popycham... Cofam rękę i o dziwo - szyja osiołka się nie cofnęła, więc jeszcze raz lekko popycham ręką jego szyję - i znowu osiołek pozostał z bardziej skręconą szyją, więc popycham go znowu, teraz już tyle, aż zrobi się przejście. Osiołek nie ruszył się z miejsca, stał sobie tak z odchyloną całkiem w bok głową. Uff, nie wierzgnął, nie ugryzł, jestem w porcie.

trina
Obrazek użytkownika trina
Offline
Ostatnio: 2 dni 18 godzin temu
Rejestracja: 30 sty 2014

To nie koniec przygody z osiołkami, ale teraz rozejrzyjmy się po okolicy. Nie ma tu zbyt wiele zabudowań, trochę urządzeń portowych, rybackich, kilka tawern. Podobno tutaj można zjeść najlepsze ryby i inne morskie stwory, zawsze świeże, niemal prosto z łódki. Ja nie mam na to czasu, bo zamierzam popłynąć stąd do Armeni i potem tamtejszymi schodami (więcej ich, prawie 300) wrócić do Oia na zachód słońca.

Niestety, nie udaje mi się znaleźć nikogo, kto by mnie tam zabrał łodzią, być może trzeba to załatwić wcześniej w jakimś biurze turystycznym, podobnie jak transfer na Thirassię - można popłynąć tam już za 1 euro. I za tyle samo można tu na dół zjechać z Oia busikiem, bo tuż za klifem, z lewej strony patrząc od morza, dochodzi do portu asfaltowa droga, tyle że tych kursów (w obie strony) jest zaledwie kilka w ciągu dnia.

Natomiast z prawej strony klifu, za cyplem z małą drucianą latarnią morską, skałki schodzą do wody, tworząc malutkie baseny. Można się tu popluskać, a nawet popłynąć do wystającej z morza większej skały z białym kościółkiem.

 

Schodami w górę, schodami w dół... nie widać na zdjęciu ich stromizny

Skoro nie płynę do Armeni, to muszę wdrapać się z powrotem do Oia. Dochodzę do wniosku, że w tym upale wejście pieszo na górę potrwa zbyt długo, więc postanawiam wjechać na osiołku. Pojawia się jeszcze chłopak z dziewczyną chętni na taką przejażdżkę. Znajduję pana od osiołków, płacimy mu po 5 euro. Pan przydziela każdemu odpowiedniego osiołka, mnie się trafia nieduży, w barwach greckich, bo całkiem biały z niebieską w większości uprzężą. Siedząc już na grzbietach osiołków robimy sobie jeszcze wzajemnie zdjęcia. W moim aparacie kończy się miejsce na karcie, więc go chowam do torby. Pan od osiołków coś tam do nich - osiołków - powiedział i ruszyły. Ale jak!

Sądziłam, że wjedziemy na górę takim bardziej spacerowym krokiem, a mój osiołek wyrwał do przodu jakby był na wyścigach normalnie. Mimo że chwilami ślizgał się na kamiennych schodach, to nie zwalniał nawet na zakrętach, prawie ocierając się (i mnie przy okazji) o mur. Dwa osiołki, na których jechała tamta para, też poczuły chyba zew rywalizacji, bo próbowały mojego wyprzedzić. Pan od osiołków został w tyle na swoim i sądząc z tonu jego okrzyków starał się mitygować osiołki, ale gdzie tam... Gnały, jakby na górze spodziewały się jakiejś nagrody. Całe szczęście, że schowałam wcześniej aparat i nie majtał mi się na szyi w czasie tej przejażdżki, bo obie ręce miałam zajęte trzymaniem się siodła, w dodatku jeszcze na wirażach musiałam uważać na mur i odpychać się nogą, bo inaczej miałabym chyba skórę na nogach zdartą do krwi. Bo akurat tego dnia założyłam krótkie spodenki.

W końcu na dłuższej prostej, w górnej części schodów, udało się przystopować osiołki. Nikt nie ucierpiał, pośmialiśmy się z wyścigu, a osiołki znowu wyglądały na znudzone i senne. Może dla nich wnoszenie na grzbiecie turystów to nie jest wcale ciężka praca, a jakaś forma rozrywki? Okazja do ruchu zamiast leniwego stania w słońcu...

    


  

trina
Obrazek użytkownika trina
Offline
Ostatnio: 2 dni 18 godzin temu
Rejestracja: 30 sty 2014

Po wyścigowych emocjach i błyskawicznie przebytej drodze w górę znowu przede mną niebieskie kopułki. Znowu się na nie gapię... Ale przecież muszę zmienić kartę w aparacie. Sprawdzam przy okazji godzinę i okazuje się, że zdążę na ostatni autobus jadący do Firy zachodnim wybrzeżem. Rezygnuję więc z zejścia do portu Armeni, pojadę do Baxedes, bo tam znajduje się plaża Paradisos. Paradisos czyli raj…

W drodze na przystanek ponownie przechodzę koło kościoła Panagia Platsani, z charakterystyczną dzwonnicą. Do dzwonów przyczepione są sznury i gdy się za nie ciągnie w odpowiedni sposób, to dzwony nie tylko ot, tak po prostu biją, wydając jakieś tam dźwięki, ale można wygrywać na nich konkretną melodię.

Uliczka prowadząca na przystanek. Jest dopiero 16, a już zjeżdżają się ludzie na zachód słońca

Proszę kierowcę autobusu, by zatrzymał się się przy plaży Paradisos. Wysiadam i mam wrażenie, że kierowca mnie nie zrozumiał i znalazłam się gdzieś indziej. Przy parkingu mieści się mały sklepik z owocami i napojami, upewniam się tam, czy to na pewno ta plaża. Potwiedzają, ale gdy się tu rozejrzeć, to można nabrać wątpliwości.

Tam dalej pod klifem też widać parasole i leżaki i nawet kąpiących się ludzi, może więc tam jest Paradisos… Nie chce mi się tam jednak iść po tych kamieniach, tym bardziej że jeszcze czeka mnie 3-kilometrowy spacer powrotny do Oia. Kupiłam lody, posiedziałam chwilę pod parasolem, próbując wymyślić, czym się kierowano nadając plaży taka nazwę...

Wracam z tego raju na parking, stoi tu parę aut i osób zbierających się do odjazdu, pytam czy mnie podrzucą do Oia, ale jadą do Firy. Ruszam więc szosą, rozważam, czy nie pójść jakoś na skróty przez winnice, gdy zatrzymuje się chłopak na motorku i proponuje podwózkę. Skorzystałam z okazji, ciesząc się, że nie muszę iść i jednocześnie żałując, że jednak nie dotarłam na tę drugą plażę.

W Oia widząc jak zamglony jest horyzont, zrezygnowałam z oglądania tam zachodu słońca, już wiem, że będzie słabo widać słońce, no i prawie nie ma chmur, więc i żadnego urozmaicenia na niebie. Wracam do Perissy, muszę jeszcze na jutro wykupić wycieczkę na wulkan.

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 3 godziny 47 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Piękne klimaty !!

Co za przyjemność siedzieć sobie przy tym stoliczku  i sączyc drinka albo kawę, mając takie widoczki dookoła Preved

No trip no life

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 3 godziny 47 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Trinka, pokaż nam troche wiecej greckiego sloneczka *good2* Sun bespectacled

No trip no life

trina
Obrazek użytkownika trina
Offline
Ostatnio: 2 dni 18 godzin temu
Rejestracja: 30 sty 2014

Nelciu, dzięki za doping Smile

Kolejny dzień na Santorini zaczynam od rejsu po kalderze.

Wybrałam najkrótszą wersję - najpierw płyniemy na wyspę Nea Kameni, gdzie spacerujemy po kraterze wulkanu, a potem przy wysepce Palea Kameni można wykąpać się w gorących źródłach. Koszt takiej wycieczki we wrześniu 2014 r. wynosił 15 euro w agencji turystycznej (w moim hotelu 18 euro), przy czym trzeba samodzielnie dojechać do portu.

Dłuższe wycieczki obejmują też zwiedzanie Thirassi, mogą kończyć się zwiedzaniem Oia i oglądaniem tam zachodu słońca. Albo może to być rejs łódką, jachtem czy katamaranem dookoła Santorini z postojami na kąpiele przy kolorowych plażach, także prywatny rejsik z lunchem, szampanem i czymkolwiek sobie zażyczycie. Przy tych dłuższych i droższych rejsach - ceny zaczynały się od 25 euro - organizatorzy odbierają ludzi z hotelu ewentualnie z jakiegoś miejsca zbiórki, w każdym razie dowożą do portu.

Ja chciałam tylko przejść się po wulkanie, bo na popołudnie miałam już inne plany.

 

Rejs rozpoczyna się o 11, trzeba być w porcie - Starym Porcie, nazywanym też Skala Fira albo Gialos - pół godziny wcześniej i odnaleźć właściwy statek. Wychodzę z hotelu już parę minut po 9, żeby dotrzeć do Firy autobusem, ubrana jestem jak na upał, a tu niespodzianka pogodowa - niebo pełne chmur i chłodny wiatr. Nie wracam jednak po sweter, nie chcę, by uciekł mi autobus i mam nadzieję, że jednak wyjdzie słońce, a w każdym razie jakoś te parę godzin wytrzymam.

Zjeżdżam do portu kolejką, o tej porze jest całkiem pusto przy kasach na górze i na dole też, więc mam jeszcze sporo czasu, by się tu rozejrzeć. Nie ma jednak nic szczególnie ciekawego na nabrzeżu, trochę sklepików z pamiątkami, parę kafejek, kolejne stateczki podpływają i zabierają turystów na wulkan, a inni turyści dopływają motorówkami z cruiserów. Promy kursujące pomiędzy Santorini a innymi wyspami  wypływają z większego portu Athinios, leżącego ok. 10 km od Firy.

 

Wczesnoporanna Fira zza szyby kolejkowego wagonika

 

Osiołki czekające na turystów….

….a turyści wolą kolejkę

 

Nabrzeże i przyklejony do klifu kościółek czy może klasztor

Popłyniemy takim żaglowcem bez żagli

Dopływamy do Nea Kameni, przed nami przybiło już kilka statków, stoją burta przy burcie, żeby zejść na ląd trzeba więc przejść przez ich pokłady. Każdy statek ma własnego opiekuna-przewodnika, który będzie nas oprowadzał po wulkanie. Zbiera się nasza grupa ze statku, przewodniczka przekazuje nam informacje, o której odpłynie stąd nasz statek oraz jak poruszać się po wulkanie. Nie wolno schodzić z wyznaczonych ścieżek, przesuwać kamieni i kruszyć skał, dotykać urządzeń monitorujących.

Wejście do Narodowego Parku Geologicznego kosztuje 2 euro, dostajemy broszurkę o historii wulkanu. Jak już pisałam wcześniej przy zwiedzaniu ruin Akrotiri, jedna z największych erupcji nastąpiła ok. 1630 r. p.n.e. i zniszczyła tu wysoko rozwiniętą cywilizację podobną do minojską na Krecie, jednocześnie zmieniając kształt wyspy. Po wyrzuceniu przez krater magmy puste po niej komory magmowe nie udźwignęły ciężaru zboczy wulkanu, więc jego stożek zapadł się poniżej poziomu morza tworząc rozległą kalderę, którą wypełniła woda. Z okrągłego uprzednio lądu pozostała tylko część jego zewnętrznej krawędzi, tworząc mały archipelag trzech wysepek - Thira o kształcie półksiężyca, Thirassia i domykająca okrąg najmniejsza Aspronisi.

Przez kilkanaście stuleci przestrzeń kaldery pozostawała pusta, chociaż od czasu do czasu miały miejsce podwodne erupcje i wylewały się pozostałości magmy. W ciągu ostatnich 8 większych erupcji z lawy i innych produktów wulkanicznych na środku kaldery uformowały się dwie wysepki. Starsza czyli Palea Kameni pojawiła się ok. 46 r. n.e. w niewiele zmienionym kształcie w stosunku do obecnego. Natomiast Nea Kameni, po której się przejdziemy, zaczęła wyłaniać się dopiero w 1570 r. Powiększała się ta wysepka w trakcie 5 kolejnych erupcji, a ostatnie pokłady lawy pochodzą z 1950 r.

A to fragment broszurki pokazujący przekrój wulkanu i co dzieje się pod wodą. Głębokość morza wewnątrz kaldery wynosi niecałe 400 m.

 

W tych biało-żółtych miejscach znajdują się otwory, przez które z trzewi wulkanu wydobywają się gazy. Dzisiaj nie ma upału, choć słońce przedarło się przez chmury, i jest dosyć wietrznie, więc pewnie dlatego nie czuć tych wyziewów, ale latem podobno trudno tu wytrzymać w pełnym słońcu na tym czarnym podłożu i bez wiatru.

Radosna twórczość turystów (chyba), w tle Fira

A tu w tle port Athinios, widoczne są zygzaki drogi, o kórej mówi się, że jest bardzo trudna

Ten słupek oznacza najwyższy punkt Nea Kameni - 127 m

W oddali Thirassia, mała replika Santorini. Nawet coś zielonego wyrosło na lawie. Na obu wysepkach Kameni z fauny występują tylko króliki, myszy i jaszczurki. Podobno jeszcze kozy na tej drugiej.

Z prawej strony Palea Kameni, z lewej w dali półwysep Akrotiri

Widok na Palea Kameni i zatoczkę z gorącymi źródłami, gdzie wkrótce popłyniemy

I wracamy na statek. Przy tym porciku jest taka ładna zielona zatoczka, którą pokazują w przewodnikach, ale żeby zrobić jej zdjęcie trzeba wejść wysoko i daleko od ścieżki, a to jest niedozwolone i poza tym nie mam już czasu, nie chcę by mój statek odpłynął beze mnie.

Od czasu ostatniej erupcji w 1950 r. wulkan nie wykazuje aktywności. Sejsmolodzy monitorują wszystkie parametry - chemiczne, fizyczne, geologiczne oraz sejsmiczne i w ostatnich latach nie odnotowali znaczących zmian. Na tej podstawie prognozują, że wulkan pozostanie w stanie uśpienia, chociaż oczywiście nie wiadomo jak długo. W każdym razie można przewidzieć na kilka miesięcy, nawet podobno do roku wcześniej, że wulkan się budzi, więc wystarczy czasu na ewakuację mieszkańców.

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 3 godziny 47 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Trina, ale fajna wycieczka !!! i jakie widoczki..takie nieziemskie REWELACJA !!

Nie wiedzialam ze z Santorinie mozna taki fajny rejsik i caldere zaliczyc

No trip no life

Andrew
Obrazek użytkownika Andrew
Offline
Ostatnio: 1 miesiąc 4 tygodnie temu
admin
Rejestracja: 07 maj 2015

Rewelacyjne widoczki

Strony

Wyszukaj w trip4cheap