--------------------

____________________

 

 

 



Wyspy Morza Jońskiego: Zakynthos, Kefalonia, Ithaka - dlaczego warto tam jechać ? (Grecja)

228 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Berecik, Gabi, Momi dzięki za komentarze.

Momi, ja też tak mam. Rozsypująca się chałupka albo robaczek bardziej mnie interesują niż super zabytek. I generalnie nie lubię miast. Nie podobał mi się np Dubaj - choć zrobił na mnie wrażenie, że coś takiego w ogóle można stworzyć!!!!!!!I nie lubię niczego w biegu zaliczać. Chodzę własnym tempem, dlatego nie lubię grupowego zwiedzania.

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Ciekawie opowiadasz Apisku, znowu się czegoś dowiedziałam.

Bardzo podoba mi się Kefalonia, mogłabym tam zamieszkać ! (tylko te wstrząsy....)

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Gabi, my pływaliśmy około 15-20 minut.

Plumeria, wyspa jest wspaniała, ale jeszcze bardziej podobało mi się na Ithace, choć nie mozna powiedzieć, że ją znam, bo  to  była jednodniowa wycieczka.

Jedziemy na północ mijając po drodze kolejny kurort Agia Efimia, leżący nad tą samą zatoką.

Zbliża się południe, przydałby się przystanek na kąpiel. Skęcamy ku morzu widząc pierwszy kierunkowskaz do plaży. Wprawdzie niezbyt nam się tu podoba, ale w okolicy nie ma już żadnych plaż, więc to ostatnia szansa przed Fiskardo. Zejście kamieniste, ale szybko się robi głęboko, więc może być. No i rosną tu dzikie orchidee..... Zjadamy jeszcze owoce i ruszamy dalej.

Fiskardo jako jedyne miasteczko prawie w ogóle nie ucierpiało w czasie trzęsienia ziemi. Leży na skale, która zamortyzowała wstrząsy i do dziś możemy tu podziwiać autentyczne pałacyki weneckich arystokratów zarządzających wyspą w szesnastym wieku.

Niegdyś była tu wioska rybacka, ale rychło przemieniła się w modny kurort.

Jak dla mnie trochę  za bardzo snobistyczny, schludny i uładzony, ale uroku nie można mu odmówić.

Samochód zostawiamy na parkingu przy głównej drodze i schodzimy w dół. Wokół dużo zieleni, małe wille i pensjonaty położone na zboczu opadającym do sporej zatoki. A w zatoce pełno luksusowych jachtów i motorówek zacumowanych przy nabrzeżu. Wzdłuż nabrzeża z kolei nieprzerwany ciąg knajpek, kafejek i tawern - każda ma inny kolor krzeseł i stolików oraz obrusów. Po tym poznaje się, która gdzie się kończy i zaczyna.

 

Panuje tu spory ruch. Na parkingu było dużo samochodów, a i załoganci z licznych jachtów i motorówek siedzą w knajpkach i spacerują po nabrzeżu.

Jest tu sporo eleganckich butików z ciuchami, ręcznie robioną biżuterią i oryginalnymi suwenirami. Ceny tych eleganckich rzeczy - takie bardziej z kosmosu!!! Idziemy aż do końca nabrzeża w kierunku wejścia do portu.

Rozpościera się stąd piękny widok na sasiednią Ithakę. Część jachtów dopiero wpływa do portu, niektóre już go opuszczają - wiadomo pora na lancz. My też nie możemy się zdecydować gdzie usiąść. Wreszcie wybieramy narożną tawernę i siadamy w cieniu morwy.

Nie jesteśmy specjalnie głodni, bo po kąpieli zjedliśmy owoce od naszego stałego dostawcy sprzed kościoła. Zamawiamy tradycyjne przekąski, mąż chce spróbować popularną tu przystawkę - chortę - podgotowaną zieleninę z oliwą i sokiem z cytrtny. Ale dla mnie to zupełnie bez wyrazu, coś jak szpinak, ale to podobno jakieś dziko rosnące zielsko. Po raz pierwszy coś mi nie smakuje....

Najbardziej elegancką tawerną w Fiskardo jest Tassia. Istnieje już od 1972 roku, a jej właściciele to rodzeństwo, które napisało książkę kucharską z lokalnymi przepisami, która przetłumaczona została na kilka języków. Podobno kuchnia jest wyśmienita, na kolację trzeba zamawiać stolik na parę dni wcześniej. Ceny oczywiscie adekwatne do jakości potraw oraz sławy bywających tu celebrytów. W restauracji wiszą zdjęcia właścicieli z co bardziej znanymi gośćmi. A wśród nich są Armani, Bon Jovi, Tom Hanks, Madonna, Demi Moore, Paris Hilton, Richard Gere czy Leonardo di Caprio.

Pływają sobie te gwiazdy na luksusowych jachtach wokół okolicznych wysepek, ale chcą od czasu do czasu zejść na ląd w pięknym miejscu i zakosztować miejscowych specjałów.

Od nabrzeża odchodzą wąskie uliczki, w których też są knajpki i sklepiki, ale już trochę skromniejsze. Jest tu ciszej i spokojniej... Po lanczu ruszamy na dalsze zwiedzanie, ale znacznie mniej osób tu się zapuszcza. Mnie się tutaj jednak bardziej podoba. Dochodzimy do małej plaży i postanawiamy się wykąpać. Po kąpieli dłuższa sjesta w tym cudownym miejscu.

I powrót z pólnocnego krańca wyspy na południowy przy zachodzacym słońcu.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Rozpoczynamy trzeci dzień zwiedzania wyspy. Dzisiaj zamierzamy poszwędać się trochę po górach, zawitać do stolicy wyspy - Argostoli, a na koniec wpaść do jakiejś winiarni na degustację lokalnych win.

Jedziemy znaną nam już drogą przez Poros w kierunku północnym, a następnie w miejscowości Digaleto skręcamy w kierunku gór. Sama miejscowość jest malutka, położona malowniczo w górskiej kotlince. Wokół jest bardzo wielono, rosną żarnowce i wiele cyprysów porasta okoliczne zbocza. 

Nagle czuję wspaniały zapach dojrzałych fig i za moment widzimy spore drzewko obsypane fioletowymi owocami. Ale zjadłoby się taką figę prosto z drzewa!!!  W głębi ogródka jest mały domek i wychodzi z niego starsza kobieta ubrana cała na czarno. Chyba widziała nas przez okno spoglądających pożądliwym wzrokiem na owoce. Wołamy do niej - kalimera, ona odpowiada z uśmiechem i ręką wskazuje na drzewo. Mąż się wzbrania, a ja zrywam dwie tak dojrzałe, że aż mi lepki sok płynie po palcach. Staruszka podchodzi do drzewa, zrywa pełną garść i nam wręcza. Dziekujemy - efharisto! Bardzo sympatyczny gest.

Pniemy się waską drogą w góry, coraz mniej zieleni, ostre kolczaste krzewy , czyli makia - też wypalone słońcem. Gdzieś tam wysoko przed nami znajduje się Park Narodowy, w którym rosną endemiczne jodły kefalońskie i żyją dzikie konie. Wyższe partie gór sa gołe, pozbawione roślinności, takie mi się niezbyt podobają. Na najwyższych szczytach ustawione są wielkie turbiny wiatrowe produkujące prąd na potrzeby wyspy, widać, że wieją tu często wiatry.

Mijamy te najwyższe gołe góry i niżej, gdy już ponownie się zazielenia - robimy dłuższy postój. Idziemy kawałek oznakowanym szlakiem turystycznym, ale słońce mocno przygrzewa, więc po niecałaj godzince rezygnujemy ze wspinaczki.

W czasie całej wędrówki towarzyszą nam cykady. Gorące powietrze aż drży od tej ich muzyki...

Podchodzę blisko do rozłożystej pinii skąd niesie się donośny ich głos. Na brązowym pniu siedzi kilkanaście......no właśnie czego?????? Czy wiecie jak wyglądają cykady? Bo mnie zawsze kojarzyły się ze świerszczami lub pasikonikami, czymś w tym rodzaju. Ale tak prawdę powiedziawszy dopiero teraz z bliska im się przyglądam.

I tu się okazuje, że wyglądają  jak duże 4-5 centymetrowej wielkości ćmy, przy czym głowę i część tułowia mają chitynowe, a od tego odchodzą przezroczyste, żyłkowane ( jak u ważki ) skrzydła. Zbyt długo nie mam okazji im się przyglądać, bo całe stado zgrabnie frunęło na sporą odległość.

Siadamy pod tą pinią i słuchamy koncertu, i choć jest to potężny hałas, to wcale nie mamy go dość. To przecież naturalny dźwięk kojarzący się z nagrzanym, pachnącym żywicą lasem.. Okazuje się, że te największe gatunki cykad potrafią wydać z siebie głos dochodzący do 100 decybeli. Koncertują tylko samce, samice stworzone są do bardziej prozaicznych zadań niestety......Śpiew zaczyna jedna cykada, a do niej dołączają się następne - tworząc chór. Najgłośniej śpiewają w samo południe, gdy jest najgoręcej.

Nam już też jest gorąco i marzymy o kąpieli - a zatem do morza....

 W pierwszym miejscu, gdzie się zatrzymujemy jest zbyt kamieniście.....

 Dopiero w drugim kąpią się jacyć ludzie, to i my też....

Mariola

janjus
Obrazek użytkownika janjus
Offline
Ostatnio: 2 lata 4 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

 Witaj Apisku,

I jak tu się oprzeć,przed przeglądaniem Twojej relacji.

Wyspy tak piękne, a do tego ten piękny opis,że staram się być na bieżąco.

Pozdrawiam.

Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 8 godzin 32 minuty temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku,

nadrabiam zaleglosci z ostatniego tygodnia...Kefalonia wspaniala !! tylko upewniam sie ,ze warto tam jechac Dance 4

twoje fotki super, pokreslajce jeszcze urokliwe zakatki wyspy..

No trip no life

ulola
Obrazek użytkownika ulola
Offline
Ostatnio: 8 lat 1 miesiąc temu
Rejestracja: 11 wrz 2013

Zaległości nadrobione.

Kefalonia piękna - kwiaty, lazur, klimatyczne knajpki. Dla mnie hitem jest pan od owoców, uwielbiam takich sprzedawców i ich produkty - zawsze świeże i pachnące słońcem. Hotelik na tej wyspie też cudny, nawet wygrzebałam z "archiwum" katalog Grecosa żeby oblukać inne ale nic więcej nie wpadło mi w oko,  nie wiem tylko czy to przypadkiem nie kwestia sugestii na pewnym forum podróżniczym *biggrin*.

Plaża Myrthos - szok. Byłam pewna, że jest to plaża piaszczystaBiggrin

Co do szlaków turystycznych to nie wiesz może czy dużo ich jest na wyspie i jaki jest stopień trudności, bo szlak górski z widokiem na morskie lazury i granaty to po prostu marzenie Biggrin

"Kto podróżuje ten dwa razy żyje" H. Ch. Andersen

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 3 lata 1 tydzień temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Ale pięknie opisujesz Apisku ! ale smutne jak czytam o tym trzęsieniu Shok

natomiast Myrthos  Wacko OBŁĘD !!!!! CUDOWNA

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Janusz, Nelcia, Bepi, dzięki.

Ulola, są szlaki w rejonie najwyższego pasma o różnym stopniu trudnosci. My szliśmy z 2 kilometry jednym z nich, ale sa dwa powody ze nie chodziliśmy więcej:

- upały po 38 stopni

- zbyt mało czasu na takie wędrówki

Mur beton wrócimy na wyspę, bo czuję duży niedosyt....

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

W czasie kąpieli poznajemy Greków z Pireusu. Ona pochodzi z Kefalonii i rokrocznie spędzają tu wakacje u  rodziny. Pytają o wrażenia z ich kraju, a gdy się zachwycamy, są autentycznie dumni. Radzą nam, by zmienić kolejność dzisiejszego zwiedzania, bo winiarnię mogą zamknąć zanim obskoczymy Argostoli, a miasto nie ucieknie, a o zachodzie słońca jeszcze tam ładniej.

OK, miejscowi na pewno mają doświadczenie. A do poleconej winiarni mamy stąd zaledwie dziesięć kilometrów. I znów jedziemy wzdłuż wybrzeża w kierunku Pessady gdzie znajduje się winiarnia. W samej wiosce brak kierunkowskazów, musimy pytać o drogę. Każdy na szczęście wie, ale kluczymy po szutrowych wiejskich drogach wśród podobnych do siebie domków.

Wreszcie dojeżdżamy na miejsce. W ogrodzie - pełnym kwiatów - pod pergolą z winorosli stoją stoły i ławy. Wokół istne muzeum staroci, jakieś zabytowe wozy, prasy do wyciskania winogron, kadzie do fermentacji wina, stare beczki, a wszystko to na różnych poziomach, połączone schodkami, kamiennymi murkami. Bardzo sielsko i urokliwie.

 

Fabryka wina ma wielowiekowe tradycje. Potomkowie obecnych właścicieli rozpoczęli produkcję wina w 1670 roku i nieprzerwalnie produkowali je do II wojny. Wówczas nastąpiła długa przerwa spowodowana nie tylko II wojną, ale i wojną domową, a szczególnie tragicznym trzęsieniem ziemi. W trakcie zwiedzania wytwórni wina właściciel pokazuje, które ściany przetrwały trześienie, ale zdecydowana większość uległa zniszczeniu.

Jednak włąściciele nie poddali się, odbudowali budynki, zakupili nowocześniejsze urządzenia do produkcji i od 1960 roku ponownie robią wino.

Degustacja odbywa się w dużej izbie, będącej mini muzeum. Część przedstawia tradycyjną kefalońską chatę, pomieszczenia kuchenne ze starym wyposażeniem, różne przedmioty codziennego użytku. Są też zabytkowe meble. lustra, obrazy i porcelana. Widać, że własciciele chcą przybliżyć odwiedzającym trochę historii tych ziem.

Po krótkim rysie historycznym, przystępujemy do degustacji. Na długim stole stoją kieliszki i kilkanascie butelek z winem, woda do przepłukiwania ust i chleb i żywica, której dodaje się do win retzinowych. Wszystkie wina produkowane są z lokalnych winorośli typu Robola. Zaczynamy od win mocno wyrawnych, najpierw białe - kwaśne jak ocet, czerwone - trochę mniej, ale też wykrzywiają mordę, i tak stopniowo poprzez retzinę, półsłodkie, a skończywszy na bardzo słodkich typu  porto czy madera.

Tak jak do momentu degustacji wszystko było fantastycznie, to jednak jakość samych win jest dość mierna. Choć niektórzy uczestnicy kupują po kilka butelek. Może będą stosować jako ocet winny???

 A jednak się znaleźli jacyś amatorzy !

Ale trzeba przyznać, że cała wizyta miała bardzo sympatyczny przebieg, fajny był ogród i zabytkowe wnętrza, dowcipny właściciel, tylko to jedno małe ale....

Stąd mamy około 25 kilometrów do Argostoli. Stolica wyspy leży na długim półwyspie nad głęboką  zatoką, która idealnie nadaje się na naturalny port. Stolicą jest od połowy osiemnastego wieku, niegdyś było to piękne miasto pełne stylowych pałaców i weneckich  bogatych kamienic oraz kościołów z dzwonnicami. Wszystko niestety zostało zburzone w czasie trzęsienia. Wprawdzie miasto bardzo ładnie odbudowano, nierzadko w podobnym stylu, ale prawdziwych zabytków tu nie ma.

Wzdłuż zatoki jest elegancki bulwar z licznymi tawernami, sklepami oraz malowniczym bazarem warzywno - owocowym.

Przy nabrzeżu cumują jachty i motorówki, ale nie tak luksusowe, jak w Fiskardo. Stoją także stateczki wycieczkowe oraz łodzie rybackie.

Ciekawostką jest fakt, że codziennie rano, gdy rybacy wracają z połowów w porcie pojawiają sie żółwie Caretta - Caretta. Mądre zwierzaki wiedzą, że rybacy sortując ryby wyrzucają zbyt małe z powrotem do morza - mają więc zagwarantowane śniadanie. My niestety żółwi tam nie widzieliśmy, no ale pora naszej wizyty też była mocno spóźniona.

W centrum znajduje się reprezentacyjna ulica Rizospaston zamknięta dla ruchu kołowego z wytwornymi kawiarniami, butikami. Jest kilka  kosciołów, teatr, budynek sądu. Ulica ta prowadzi do centralnego placu z palmami i licznymi lokalikami.

Po drugiej stronie zatoki wzdłuż morza stoją luksusowe wille, a ponad nimi wznoszą się góry.

Nie moge powiedzieć, że miasto mnie zachwyciło, niby eleganckie, czyste, zielone, ale zbyt nowoczesne.... i brak mu było tego czegoś co chwyta za serce.

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap