Andrew, czy ten samolot lecial do Jakarty i tylko mial stopa w KL, gdzie mozna było sobie wyjśc na spacer i lecial dalej czy z KL do CGK to byl juz inny lot ?
Lot był do CGK z postojem w KUL. Bambetle zostawiliśmy na pokładzie
Wylądowaliśmy on time w Dżakarcie. Duże lotnisko. Nie pamiętam na którym terminalu, ale to raczej nie jest istotne
Długimi korytarzami dotarliśmy do punktu imigracyjnego i ustawiliśmy się w kolejce po visa on arrival. Kolejka dosyć długa, chociaż otwartych było kilka okienek sprzedaży wiz. Tak, tak - sprzedaży, bo każda wklejka do paszportu kosztowała bodaj 25US$ i dobre półtorej godziny czekania.
Potem jeszcze odbiór cholernych plecaków, jeszcze jedna kontrola paszportowa i wychodzimy z terminala. Buchnęło wieczornym gorącem...
Na początek trzeba wymienić trochę grosza. Oficjalną walutą jest rupia indonezyjska (IDR), której kurs w listopadzie 2014r wynosił: 1 PLN = 3.500 IDR i 10.000 IDR = 2,80 PLN. Dziś jest trochę gorzej, bo sprawdzałem w necie i 1 PLN = 3.450 IDR. Generalnie pojawiły się miliony, zupełnie jak u nas do połowy lat 90tych. Ciężko oczywiście to przeliczać na złotówki, więc postanowiliśmy, że nie będziemy się bawić w przeliczanie.
Po wyjściu z terminala oczywiście fajeczka i rozglądamy się za jakąś taksówką. Co chwila podchodzą do nas jacyś ludzie oferujący swoje usługi transportowe. Wiadomo, że chcą nas naciągnąć, to jest nieuniknione; kwestia tylko na ile możemy i chcemy dać się naciągnąć. Do przejechania mamy może z 5-6 kms, bo hotel Ibis, w którym mamy się zatrzymać jest zlokalizowany w niedalekim sąsiedztwie lotniska. W końcu dajemy się namówić na kurs za 80.000 IDR (ca. 23zł). Po kilkunastu minutach docieramy do hotelu.
Hotel, jak to hotel Ibis - standardy światowe: nocleg, ciepła woda, przyjemne patio, gdzie można wypić coca-colę Jest OK. Tam też mamy zaplanowane spotkanie z tak zwanym Cielęciną. Cielęcina to chłopak z jednej z warszawskich zakapiorskich dzielnic, który kilka lat temu rzucił wszystko, wyjechał do Indonezji, ożenił się, spłodził syna i rozkręcił tam biznes. Okazało się, że to kolega z podwórka naszego współtowarzysza podróży. Kolega nawiązał z nim kontakt przed wyjazdem. Mieliśmy dla niego małą przesyłkę od mamusi
Cielęcina ogarnął nam karty sim do telefonów z internetem, abyśmy mieli kontakt ze światem: raporty Endomondo, zdjęcia na WhatsApp'ie, etc. Wiadomo, że roaming poza UE jest drogi, a łączność musi być. Nie pamiętam, jak on miał w prawdzie na imię, ale zabrał nas do pobliskiego baru na pierwszy posiłek.
Bar należał raczej do kategorii podłych, a i jedzenie było w tym samym segmencie chociaż na tym etapie podróży mi nawet to jedzenie smakowało, później będzie gorzej
Generalnie luz; jakieś mięsko, warzywa i ryż do zapchania. Wszystko jedzone łapami. Do każdego następnego posiłku musiałem mieć jednak chociaż łyżkę. Nie umiem jeść brudnymi paluchami
Nocne Polaków rozmowy prowadziliśmy z Cielęciną do późnej nocy. Dał nam kilka praktycznywch wskazówek związanych z Indonezją, a i jemu samemu miło było spotkać rodaków.
Nasz plan podróży w ogóle nie zakładał zwiedzania stolicy Dżakarty - stąd hotel w pobliżu lotniska. Jakoś nie interesowało nas wielkie miasto. Jak się potem okazało, to była dobra decyzja. Na rano mieliśmy zarezerwowany lot do Yogyakarty...
Po zupełnie krótkiej nocy w Ibisie, z samego rana ruszamy dalej - do Yogyakarty. Przed nami 455 kms samolotem linii LionAir.
Zamówiona w hotelu taksówka za ca. 70.000 IDR zawiozła nas na lotnisko. Wylatując z indonezyjskich lotnisk należy pamiętać, że pobierana jest opłata lotniskowa. W zależności od portu wylotu kwoty są różne. Nie pamiętam jednak ile płaciliśmy w CGK, być może to było 25.000 IDR od osoby.
Terminal dla lotów "domectic", niewielki i całkiem przyjemny. W poczekalni można coś zjeść i napić się kawy.
W terminalu CGK
Wszystkie bilety lotnicze i kolejowe kupowaliśmy za pośrednictwem strony www.tiket.com Była to jedyna możliwość zakupu i zapłaty polską kartą EC. Ceny identyczne jak na stronach przewoźników. Za bilet lotniczy CGK-JOG zapłaciliśmy 1.091.700 IDR za 3 osoby. Dziś to by było 74€/3os razem z bambetlami rejestrowanymi. Lot trwał 1h10min.
I muszę przyznać, że LionAir to najlepsze i najtańsze linie w tym rejonie. Oczywiście oprócz nich są jeszcze m.innymi Air Asia (nie podoba mi się ich sposób naliczania opłat; za każdym kliknięciem myszki coś jest doliczane, a finalna cena nie powala na kolana), są narodowe linie (Garuda Indonesia, ale nimi nie leciałem) czy inne mniejsze Wings Air (przyzwoite, ale o nich później).
Co mnie jeszcze urzekło w LionAir, to fakt, że podczas odprawy na lotnisku, przesympatyczna pani z check-in desk, SAMA zauważyła, że z racji mojego wzrostu mógłbym potrzebować nieco więcej przestrzeni na nogi i specjalnie dla mnie i moich współtowarzyszy przydzieliła miejsca przy wyjściach awaryjnych. I tu ciekawostka - przede mną nie było w ogóle fotela, więc mogłem podróżować niczym w business class.
Lion już w JOG.
Podróż trwała około godziny. Obsługa miła i bez jakiegokolwiek serwisu kateringowego czy uprawiania marketingu pokładowego. Dla mnie jak najbardziej okej.
Przylatując do Yogyakarty pierwszy raz w swoim życiu przekroczyłem równik i znalazłem się na południowej półkuli
Andrew, flaga prawie jak nasza , chyba że odwróciłeś ?
Lot był do CGK z postojem w KUL. Bambetle zostawiliśmy na pokładzie
Wiktor - flaga rzeczywiście prawie taka, jak nasza, tyle, że odwrócona. Ponoć różni się jeszcze innym odcieniem czerwieni
Wylądowaliśmy on time w Dżakarcie. Duże lotnisko. Nie pamiętam na którym terminalu, ale to raczej nie jest istotne
Długimi korytarzami dotarliśmy do punktu imigracyjnego i ustawiliśmy się w kolejce po visa on arrival. Kolejka dosyć długa, chociaż otwartych było kilka okienek sprzedaży wiz. Tak, tak - sprzedaży, bo każda wklejka do paszportu kosztowała bodaj 25US$ i dobre półtorej godziny czekania.
Potem jeszcze odbiór cholernych plecaków, jeszcze jedna kontrola paszportowa i wychodzimy z terminala. Buchnęło wieczornym gorącem...
Na początek trzeba wymienić trochę grosza. Oficjalną walutą jest rupia indonezyjska (IDR), której kurs w listopadzie 2014r wynosił: 1 PLN = 3.500 IDR i 10.000 IDR = 2,80 PLN. Dziś jest trochę gorzej, bo sprawdzałem w necie i 1 PLN = 3.450 IDR. Generalnie pojawiły się miliony, zupełnie jak u nas do połowy lat 90tych. Ciężko oczywiście to przeliczać na złotówki, więc postanowiliśmy, że nie będziemy się bawić w przeliczanie.
Po wyjściu z terminala oczywiście fajeczka i rozglądamy się za jakąś taksówką. Co chwila podchodzą do nas jacyś ludzie oferujący swoje usługi transportowe. Wiadomo, że chcą nas naciągnąć, to jest nieuniknione; kwestia tylko na ile możemy i chcemy dać się naciągnąć. Do przejechania mamy może z 5-6 kms, bo hotel Ibis, w którym mamy się zatrzymać jest zlokalizowany w niedalekim sąsiedztwie lotniska. W końcu dajemy się namówić na kurs za 80.000 IDR (ca. 23zł). Po kilkunastu minutach docieramy do hotelu.
Hotel, jak to hotel Ibis - standardy światowe: nocleg, ciepła woda, przyjemne patio, gdzie można wypić coca-colę Jest OK. Tam też mamy zaplanowane spotkanie z tak zwanym Cielęciną. Cielęcina to chłopak z jednej z warszawskich zakapiorskich dzielnic, który kilka lat temu rzucił wszystko, wyjechał do Indonezji, ożenił się, spłodził syna i rozkręcił tam biznes. Okazało się, że to kolega z podwórka naszego współtowarzysza podróży. Kolega nawiązał z nim kontakt przed wyjazdem. Mieliśmy dla niego małą przesyłkę od mamusi
Cielęcina ogarnął nam karty sim do telefonów z internetem, abyśmy mieli kontakt ze światem: raporty Endomondo, zdjęcia na WhatsApp'ie, etc. Wiadomo, że roaming poza UE jest drogi, a łączność musi być. Nie pamiętam, jak on miał w prawdzie na imię, ale zabrał nas do pobliskiego baru na pierwszy posiłek.
Bar należał raczej do kategorii podłych, a i jedzenie było w tym samym segmencie chociaż na tym etapie podróży mi nawet to jedzenie smakowało, później będzie gorzej
Generalnie luz; jakieś mięsko, warzywa i ryż do zapchania. Wszystko jedzone łapami. Do każdego następnego posiłku musiałem mieć jednak chociaż łyżkę. Nie umiem jeść brudnymi paluchami
Nocne Polaków rozmowy prowadziliśmy z Cielęciną do późnej nocy. Dał nam kilka praktycznywch wskazówek związanych z Indonezją, a i jemu samemu miło było spotkać rodaków.
Nasz plan podróży w ogóle nie zakładał zwiedzania stolicy Dżakarty - stąd hotel w pobliżu lotniska. Jakoś nie interesowało nas wielkie miasto. Jak się potem okazało, to była dobra decyzja. Na rano mieliśmy zarezerwowany lot do Yogyakarty...
Mi nie do końca przypadło do gustu jedzenie indonezyjskie
było ok, ale bez szału ..
No trip no life
Andrew, dolecieliśmy ?
bo ja juz zwarta i gotowa na obydwa pałace
No trip no life
Po zupełnie krótkiej nocy w Ibisie, z samego rana ruszamy dalej - do Yogyakarty. Przed nami 455 kms samolotem linii LionAir.
Zamówiona w hotelu taksówka za ca. 70.000 IDR zawiozła nas na lotnisko. Wylatując z indonezyjskich lotnisk należy pamiętać, że pobierana jest opłata lotniskowa. W zależności od portu wylotu kwoty są różne. Nie pamiętam jednak ile płaciliśmy w CGK, być może to było 25.000 IDR od osoby.
Terminal dla lotów "domectic", niewielki i całkiem przyjemny. W poczekalni można coś zjeść i napić się kawy.
W terminalu CGK
Wszystkie bilety lotnicze i kolejowe kupowaliśmy za pośrednictwem strony www.tiket.com Była to jedyna możliwość zakupu i zapłaty polską kartą EC. Ceny identyczne jak na stronach przewoźników. Za bilet lotniczy CGK-JOG zapłaciliśmy 1.091.700 IDR za 3 osoby. Dziś to by było 74€/3os razem z bambetlami rejestrowanymi. Lot trwał 1h10min.
I muszę przyznać, że LionAir to najlepsze i najtańsze linie w tym rejonie. Oczywiście oprócz nich są jeszcze m.innymi Air Asia (nie podoba mi się ich sposób naliczania opłat; za każdym kliknięciem myszki coś jest doliczane, a finalna cena nie powala na kolana), są narodowe linie (Garuda Indonesia, ale nimi nie leciałem) czy inne mniejsze Wings Air (przyzwoite, ale o nich później).
Co mnie jeszcze urzekło w LionAir, to fakt, że podczas odprawy na lotnisku, przesympatyczna pani z check-in desk, SAMA zauważyła, że z racji mojego wzrostu mógłbym potrzebować nieco więcej przestrzeni na nogi i specjalnie dla mnie i moich współtowarzyszy przydzieliła miejsca przy wyjściach awaryjnych. I tu ciekawostka - przede mną nie było w ogóle fotela, więc mogłem podróżować niczym w business class.
Lion już w JOG.
Podróż trwała około godziny. Obsługa miła i bez jakiegokolwiek serwisu kateringowego czy uprawiania marketingu pokładowego. Dla mnie jak najbardziej okej.
Przylatując do Yogyakarty pierwszy raz w swoim życiu przekroczyłem równik i znalazłem się na południowej półkuli
7 stopni na południe od równika
Andrew,
ja lecialam w drugą strone z Yogi do Bandung ,ale Garuda airlines. Pozwolilo to nam zaoszczedzic caly dzien jazdy autem
Bilety tez bardzo tanie a linie absolutnie bez zarzutu.
No trip no life
Ta tablica z równikiem była na lotnisku ?
A Dżakarta ze swoim 6° 10′ 30″ S, 106° 49′ 43″ E to niby na półkuli północnej?