Ja nie wiem czy te są do końca groźne, bo takich pełno na Tioman było, normalnie ścieżkami sobie chodziły...rano koło naszego domku cała rodzina spacerowała od krzaczka do krzaczka, albo sie na kamieniach wygrzewały - może te malezyjskie to jakieś inne łagodniejsze stwory...;)
Momita, nie wiem czy są groźne, woleliśmy nie sprawdzać
Katerina, dziękuję fajnie, że to co pokazuję się Wam podoba, aż chce się pisać
Wieczorem postanowiliśmy odwiedzić CH Pavilion, by się tam dostać należy wysiąść z kolejki na stacji Bukit Bintang.
Po drugiej stronie skrzyżowania (tego obok stacji LRT) jest dojście do tego właśnie centrum handlowego. Warto się przejść – jest to jedno z najładniejszych – ale i najbardziej ekskluzywnych centrów handlowych w KL. Piękne dekoracje, zmieniająca kolor fontanna przed wejściem, galerie sztuki współczesnej i ulica Tokijska – to wyróżniki tego miejsca. Polecam szczególnie ulicę Tokijską na najwyższym piętrze – można naprawdę poczuć się jak w Japonii, a jedzenie w większości restauracji jest dość tanie i naprawdę pyszne. Jeśli chcecie spróbować naprawdę dobrego sushi i przegrzebków, albo grzybów japońskich – zdecydowanie warto sprawdzić to miejsce, my sprawdzilismy i polecam, było pysznie i chyba jak na sushi niedrogo ok. 50zł na os..Najedzeni byliśmy na full Potem mieliśmy już blisko do naszego hotelu ok. 15min. spacerem napowietrznym, nowoczesnym, klimatyzowanym chodnikiem.
Następnego dnia postanowiliśmy zobaczyć piękną chińską świątynię Thean Hou Temple
Z KLCC jedziemy do KL Sentral stamtąd bierzemy taksówkę do świątyni na wzgórzu (taxi max 10 RM). Mieliśmy pecha, jak tylko dojechaliśmy na wzgórze rozpętała się burza z piorunami. Zdążyliśmy wysiąść z taxi, umówiliśmy się z kierowcą, że na nas poczeka. Świątynia na szczęście ma arkady pod którymi udało nam się schronić przed deszczem.
Mika pokazała nam tą świątynię w swojej relacji w słonecznej odsłonie ja pokażę w deszczu
Teoretycznie ze świątyni rozciąga się piękny widok na całe miasto
Przy lepszej pogodzie można sprawdzić swój chiński znak zodiaku w parku na zewnątrz. Są tam rzeźby zwierząt-znaków zodiaku razem z przypasowanymi im latami urodzin oraz krótką charakterystyką danego znaku.
W świątyni przed ołtarzem znajdują się pojemniki w mnóstwem plastikowych patyczków. Służą one do sprawdzania horoskopu. Należy wziąć wszystkie patyczki na raz w ręce, podnieść je i zrzucić z powrotem, powodując wymieszanie patyków. Następnie wybieramy jeden patyk, który najbardziej wystaje i sprawdzamy numer na jego końcu. Odkładamy patyczek i otwieramy szufladkę której numer pasuje do wylosowanego przez nas patyczka i wyciągamy wróżbę. Płacimy 1 RM za wróżbę, wrzucając pieniądze do skarbonki obok. Wróżby są dwujęzyczne, po chińsku i po angielsku.
W międzyczasie deszcz zelżał, kierowca poczekał, podjechaliśmy do Pasar Seni, jest to serce dzielnicy chińskiej w KL.
Zaraz przy stacji kolejki LRT znajduje się duży, błękitny budynek – Central Market. Jest to centrum sztuki i rękodzieła, a także wszelakich pamiątek. Można tu zakupić zarówno pocztówki, jak i biżuterię, szale, chusty batikowe, chińskie dekoracje. Można się targować, a sprzedawcy są przyzwyczajeni do obcokrajowców i niezbyt nachalni.
Innym świetnym miejscem na zrobienie zakupów jest nieopodal położona ulica Petaling Street. Jest to główna ulica, pełna sklepików i straganów z podrabianymi ciuchami i torebkami, wszędobylskimi czerwonymi lampionami i typowo malezyjsko-chińską architekturą, częściowo zadaszone.
Po udanych zakupach, w obrębie tej handlowej ulicy postanowiliśmy coś zjeść.
Liść bananowca, kapusta, cebula, kurczaczek, pyszny sos carry, wszystko szczelnie zawinięte w folię aluminiową i na grila. Podane z ryżem do tego piwko, mniam, prosto i pysznie
Podszedł do nas mnich, który za drobny datek darował bransoletki, mamy je do dziś
Przed wejściem na Petaling Street, zebrał się tłum, sami stanęliśmy zaciekawieni. Byliśmy świadkami parady iście chińskiej, były kolorowe smoki, śmiesznie przebrani ludzie, były platformy z różnymi figurkami , było ładnie i kolorowo i głośno bo wybuchały petardy. Fajnie coś takiego zobaczyć, zupełnie przypadkiem
Ja nie wiem czy te są do końca groźne, bo takich pełno na Tioman było, normalnie ścieżkami sobie chodziły...rano koło naszego domku cała rodzina spacerowała od krzaczka do krzaczka, albo sie na kamieniach wygrzewały - może te malezyjskie to jakieś inne łagodniejsze stwory...;)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
buuu na Langkawi nie było ;-(
Noemi super relacja i mega foty,szczegolnie Singapur prezentuje sie imponujaco
Momita, nie wiem czy są groźne, woleliśmy nie sprawdzać
Katerina, dziękuję fajnie, że to co pokazuję się Wam podoba, aż chce się pisać
Wieczorem postanowiliśmy odwiedzić CH Pavilion, by się tam dostać należy wysiąść z kolejki na stacji Bukit Bintang.
Po drugiej stronie skrzyżowania (tego obok stacji LRT) jest dojście do tego właśnie centrum handlowego. Warto się przejść – jest to jedno z najładniejszych – ale i najbardziej ekskluzywnych centrów handlowych w KL. Piękne dekoracje, zmieniająca kolor fontanna przed wejściem, galerie sztuki współczesnej i ulica Tokijska – to wyróżniki tego miejsca. Polecam szczególnie ulicę Tokijską na najwyższym piętrze – można naprawdę poczuć się jak w Japonii, a jedzenie w większości restauracji jest dość tanie i naprawdę pyszne. Jeśli chcecie spróbować naprawdę dobrego sushi i przegrzebków, albo grzybów japońskich – zdecydowanie warto sprawdzić to miejsce, my sprawdzilismy i polecam, było pysznie i chyba jak na sushi niedrogo ok. 50zł na os..Najedzeni byliśmy na full Potem mieliśmy już blisko do naszego hotelu ok. 15min. spacerem napowietrznym, nowoczesnym, klimatyzowanym chodnikiem.
Z każdym dniem bliżej...
Następnego dnia postanowiliśmy zobaczyć piękną chińską świątynię Thean Hou Temple
Z KLCC jedziemy do KL Sentral stamtąd bierzemy taksówkę do świątyni na wzgórzu (taxi max 10 RM). Mieliśmy pecha, jak tylko dojechaliśmy na wzgórze rozpętała się burza z piorunami. Zdążyliśmy wysiąść z taxi, umówiliśmy się z kierowcą, że na nas poczeka. Świątynia na szczęście ma arkady pod którymi udało nam się schronić przed deszczem.
Mika pokazała nam tą świątynię w swojej relacji w słonecznej odsłonie ja pokażę w deszczu
Teoretycznie ze świątyni rozciąga się piękny widok na całe miasto
Przy lepszej pogodzie można sprawdzić swój chiński znak zodiaku w parku na zewnątrz. Są tam rzeźby zwierząt-znaków zodiaku razem z przypasowanymi im latami urodzin oraz krótką charakterystyką danego znaku.
Z każdym dniem bliżej...
W świątyni przed ołtarzem znajdują się pojemniki w mnóstwem plastikowych patyczków. Służą one do sprawdzania horoskopu. Należy wziąć wszystkie patyczki na raz w ręce, podnieść je i zrzucić z powrotem, powodując wymieszanie patyków. Następnie wybieramy jeden patyk, który najbardziej wystaje i sprawdzamy numer na jego końcu. Odkładamy patyczek i otwieramy szufladkę której numer pasuje do wylosowanego przez nas patyczka i wyciągamy wróżbę. Płacimy 1 RM za wróżbę, wrzucając pieniądze do skarbonki obok. Wróżby są dwujęzyczne, po chińsku i po angielsku.
Z każdym dniem bliżej...
W międzyczasie deszcz zelżał, kierowca poczekał, podjechaliśmy do Pasar Seni, jest to serce dzielnicy chińskiej w KL.
Zaraz przy stacji kolejki LRT znajduje się duży, błękitny budynek – Central Market. Jest to centrum sztuki i rękodzieła, a także wszelakich pamiątek. Można tu zakupić zarówno pocztówki, jak i biżuterię, szale, chusty batikowe, chińskie dekoracje. Można się targować, a sprzedawcy są przyzwyczajeni do obcokrajowców i niezbyt nachalni.
Innym świetnym miejscem na zrobienie zakupów jest nieopodal położona ulica Petaling Street. Jest to główna ulica, pełna sklepików i straganów z podrabianymi ciuchami i torebkami, wszędobylskimi czerwonymi lampionami i typowo malezyjsko-chińską architekturą, częściowo zadaszone.
Po udanych zakupach, w obrębie tej handlowej ulicy postanowiliśmy coś zjeść.
Liść bananowca, kapusta, cebula, kurczaczek, pyszny sos carry, wszystko szczelnie zawinięte w folię aluminiową i na grila. Podane z ryżem do tego piwko, mniam, prosto i pysznie
Podszedł do nas mnich, który za drobny datek darował bransoletki, mamy je do dziś
Z każdym dniem bliżej...
Przed wejściem na Petaling Street, zebrał się tłum, sami stanęliśmy zaciekawieni. Byliśmy świadkami parady iście chińskiej, były kolorowe smoki, śmiesznie przebrani ludzie, były platformy z różnymi figurkami , było ładnie i kolorowo i głośno bo wybuchały petardy. Fajnie coś takiego zobaczyć, zupełnie przypadkiem
Z każdym dniem bliżej...
to KL całkiem ciekawe miasto....
.
Fajna parada Noemi wam sie trafila
No trip no life