Jak zwykle bardzo dziękuję za miłe wpisy Cieszę się, ż jesteście ze mną...
Powiem szczerze, że nie myślałem, że pisanie relacji on linę może być takie trudne. I to nie ze względu na to, że nie ma co pisać albo z powodów technicznych. Zwyczajnie tak dużo jest treści, aby je przekazać i nie wiadomo jak to zrobić. Zawsze wydawało mi się, że najważniejsze są informacje praktyczne typu co zwiedzać, dokąd pojechać, czy co ile kosztuje. A tu niespodzianka. Azory mają tak wiele do zaoferowania, że ciężko to w ogóle przelać na dysk...
Taksówka lotniskowa z portu im.JP2 za 10€ zawiozła nas do wcześniej zarezerwowanego hotelu w samym centrum miasta. W starej kamienicy, przy bardzo wąskiej uliczce zlokalizowany jest hotel. Było już sporo po północy, ale recepcja działała, chociaż pan Daniaõ był z lekka zaspany.
Pokój niewielki, z podwójnym łóżkiem, łazienka z wanną, podręczne kosmetyki, czyli wszystko jak należy. Za 3 noce płaciliśmy 189€ ze śniadaniami. W hotelu basen z zimną wodą, z którego minut nie korzystał, bo i pora nie na kąpiel.
Rano pobudka, tak jak już wcześniej wspomniałem za sprawą budzika nastawionego jeszcze do pracy. Jeszcze tylko krótka drzemka, bo to urlop przecież i nie można się forsować.
Śniadanie tradycyjne, bez szału, jak w każdym tego typu obiekcie. Ja osobiście wolę śniadania zjadać na mieście, bo przy okazji poznaje się obyczaje miejscowych, a hotelowe wszystkie są takie same.
Z racji, że mieszkamy w samym centrum, "z buta" możemy podziwiać uroki miasta.
Ponta Delgada - kameralne miasteczko, gdzie wszystkie atrakcje turystyczne można w zasadzie obejść piechotą... No może trochę przesadziłem z tą piechotą... My jednak rzuciliśmy się na miejscowe atrakcje na nogach.
Architektonicznie miasto zbudowane w stylu kolonialnym, takim bardzo charakterystycznym dla Azorów.
Fasady kościołów Kościół wyglądają identycznie, ładne, zadbane, czyste.
Miejscowi ludzie są bardzo pobożni, a w samej Poncie panuje kult Senhor Christi dos Milagres. Obrazy z wizerunkiem można spotkać nawet na wystawach sklepowych, wsród biustonoszy, farb czy czegoś tam innego.
Mozna sobie kupić bogato zdobione ażuleje, obrazy, obrazki, rzeźby, etc. Przy głównej świątyni, wchodząc na ganek, nieco z boku, zauważyliśmy ludzi stojących w niedługiej kolejce.
Zainteresowało to nas i też się w niej ustawiliśmy. Każda osoba podchodziła do takiego okienka wykutego w murze, kładła w takiej specjalnej drewnianej tubie kilka euro i obracała tą tubą o 180 stopni. Po drugiej stronie nie widać nikogo. Chwilę należało odczekać, po czym tuba sama się obracała i... wyskakiwał różaniec i chusteczka. W zależności ile euro się położyło na początku, tyle dóbr możnabyło potem odebrać. Kolejka praktycznie ustawiała się tam przez cały dzień, za każdym razem, gdy przechodziliśmy obok tego kościoła, zawsze był tam ruch.
Miasto generalnie sprawia wrażenie wyludnionego, chociaż, jak się potem okaże to można tu spotkać "dzikie tłumy".
Dla zwykłego turysty to super sprawa, bo daleko od wielkomiejskiego zgiełku, a więc i przemieszczanie jest łatwiejsze i przyjemniejsze. Jest kilkadziesiąt knajpek, w których mozna napić się pysznej kawy czy miejsowego piwa.
Atmosfera w nich jest całkiem przyjemna, taka bardzo lokalna, ktorą najbardziej lubię. Ceny w knajpkach zupełnie przyzwoite: kawa od 0,55€ do 1,20€, piwo od 1,20€ do 3€ za pokal. Kieliszek pysznego porto (koniecznie białego), w zależności od miejsca, ale w centrum miasta to wydatek ok 4€.
To jest biblioteka umiejscowiona w budce telefonicznej. Można wypożyczać książki, oddawać je lub zwyczajnie na miejscu je czytać.
Budynek, w którym mieszczą się lokalne władze
Na centralnym placu w Ponta Delgada odbywały się występy lokalnych bardów, którzy wyśpiewywali tłumnie zgromadzonym widzom chyba jakieś ważne przesłanie. Starsi panowie - w rytmie fado - musieli śpiewać coś bardzo ważnego, bo tłum wcale się nie śmiał, ale co chwilę przerywał gromkimi brawami.
szczęśliwie na miejscu no to się zacznie
"Budzikom śmierć " - na wakacjach szczególnie !
Bea
Dawaj te łozory
Jak zwykle bardzo dziękuję za miłe wpisy Cieszę się, ż jesteście ze mną...
Powiem szczerze, że nie myślałem, że pisanie relacji on linę może być takie trudne. I to nie ze względu na to, że nie ma co pisać albo z powodów technicznych. Zwyczajnie tak dużo jest treści, aby je przekazać i nie wiadomo jak to zrobić. Zawsze wydawało mi się, że najważniejsze są informacje praktyczne typu co zwiedzać, dokąd pojechać, czy co ile kosztuje. A tu niespodzianka. Azory mają tak wiele do zaoferowania, że ciężko to w ogóle przelać na dysk...
Ale po kolei...
Oj, Andrew, a już myślałam, że obiecanki, cacanki!!!!
Mariola
Czekamy, czekamy
no wreszcie!!!!!!
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Taksówka lotniskowa z portu im.JP2 za 10€ zawiozła nas do wcześniej zarezerwowanego hotelu w samym centrum miasta. W starej kamienicy, przy bardzo wąskiej uliczce zlokalizowany jest hotel. Było już sporo po północy, ale recepcja działała, chociaż pan Daniaõ był z lekka zaspany.
Pokój niewielki, z podwójnym łóżkiem, łazienka z wanną, podręczne kosmetyki, czyli wszystko jak należy. Za 3 noce płaciliśmy 189€ ze śniadaniami. W hotelu basen z zimną wodą, z którego minut nie korzystał, bo i pora nie na kąpiel.
Rano pobudka, tak jak już wcześniej wspomniałem za sprawą budzika nastawionego jeszcze do pracy. Jeszcze tylko krótka drzemka, bo to urlop przecież i nie można się forsować.
Śniadanie tradycyjne, bez szału, jak w każdym tego typu obiekcie. Ja osobiście wolę śniadania zjadać na mieście, bo przy okazji poznaje się obyczaje miejscowych, a hotelowe wszystkie są takie same.
Z racji, że mieszkamy w samym centrum, "z buta" możemy podziwiać uroki miasta.
Ponta Delgada - kameralne miasteczko, gdzie wszystkie atrakcje turystyczne można w zasadzie obejść piechotą... No może trochę przesadziłem z tą piechotą... My jednak rzuciliśmy się na miejscowe atrakcje na nogach.
Architektonicznie miasto zbudowane w stylu kolonialnym, takim bardzo charakterystycznym dla Azorów.
Fasady kościołów Kościół wyglądają identycznie, ładne, zadbane, czyste.
Miejscowi ludzie są bardzo pobożni, a w samej Poncie panuje kult Senhor Christi dos Milagres. Obrazy z wizerunkiem można spotkać nawet na wystawach sklepowych, wsród biustonoszy, farb czy czegoś tam innego.
Mozna sobie kupić bogato zdobione ażuleje, obrazy, obrazki, rzeźby, etc. Przy głównej świątyni, wchodząc na ganek, nieco z boku, zauważyliśmy ludzi stojących w niedługiej kolejce.
Zainteresowało to nas i też się w niej ustawiliśmy. Każda osoba podchodziła do takiego okienka wykutego w murze, kładła w takiej specjalnej drewnianej tubie kilka euro i obracała tą tubą o 180 stopni. Po drugiej stronie nie widać nikogo. Chwilę należało odczekać, po czym tuba sama się obracała i... wyskakiwał różaniec i chusteczka. W zależności ile euro się położyło na początku, tyle dóbr możnabyło potem odebrać. Kolejka praktycznie ustawiała się tam przez cały dzień, za każdym razem, gdy przechodziliśmy obok tego kościoła, zawsze był tam ruch.
Miasto generalnie sprawia wrażenie wyludnionego, chociaż, jak się potem okaże to można tu spotkać "dzikie tłumy".
Dla zwykłego turysty to super sprawa, bo daleko od wielkomiejskiego zgiełku, a więc i przemieszczanie jest łatwiejsze i przyjemniejsze. Jest kilkadziesiąt knajpek, w których mozna napić się pysznej kawy czy miejsowego piwa.
Atmosfera w nich jest całkiem przyjemna, taka bardzo lokalna, ktorą najbardziej lubię. Ceny w knajpkach zupełnie przyzwoite: kawa od 0,55€ do 1,20€, piwo od 1,20€ do 3€ za pokal. Kieliszek pysznego porto (koniecznie białego), w zależności od miejsca, ale w centrum miasta to wydatek ok 4€.
To jest biblioteka umiejscowiona w budce telefonicznej. Można wypożyczać książki, oddawać je lub zwyczajnie na miejscu je czytać.
Budynek, w którym mieszczą się lokalne władze
Na centralnym placu w Ponta Delgada odbywały się występy lokalnych bardów, którzy wyśpiewywali tłumnie zgromadzonym widzom chyba jakieś ważne przesłanie. Starsi panowie - w rytmie fado - musieli śpiewać coś bardzo ważnego, bo tłum wcale się nie śmiał, ale co chwilę przerywał gromkimi brawami.
Yacht port w Ponta Delgada
Pierwsze wrażenia są Pisz jak leci,łącznie z odczuciami i wrażeniami
Andrew,pisz,pisz...czekam niecierpliwie.Jak Ci tam?