WOjtek, Ja mam jedno pytanie....nei wiem, może wyjaśniałeś , a mnie coś omineło..:) Ja spaliście w tych namiotach na dachu samochodów i komuś sie w nocy zachciało ...no .....siusiu sie zachciało..;) To co? Bo zejść i isc w krzaki to chyba trcohę strach? Znając siebie w takich okolicznościach zachciałoby mi sie z dwa razy...;)
WOjtek, Ja mam jedno pytanie....nei wiem, może wyjaśniałeś , a mnie coś omineło..:) Ja spaliście w tych namiotach na dachu samochodów i komuś sie w nocy zachciało ...no .....siusiu sie zachciało..;) To co? Bo zejść i isc w krzaki to chyba trcohę strach? Znając siebie w takich okolicznościach zachciałoby mi sie z dwa razy...;)
Haha mi się zawsze chciało, bo wieczorem zawsze było piwko grane . W takiej sytuacji bierzesz czołówkę, rozglądsz się na boki i obserwujesz ile zwierząt obserwuje Ciebie...nie raz spotkałem hienę, szakala czy coś "grubszego" . Zresztą przez te cienkie ścianki w namiocie słychać całą Afrykę Ileż to razy wstawaliśy rano, a śmieci, które de facto wrzucaliśmy do takich metalowych wielkich "śmietnikowych puszek" porozrzucane były w promieniu 20 metrów... słychać te wszystkie grasujące i zapędzające się na łowy zwierzęta, ale to taki urok spania pod "gruszą"
Erastus - nasz kierowca, kuchrz i przewdonik w jednej osobie mówił jak dojechaliśmy do Khuadum w Namibii.... słuchajcie idziecie do kibla w nocy, spotykacie lwa, to świećcie mu czołówką w oczy, patrzcie mu w te oczy i spokojnie się wycofujcie beż żadnych gwałatownych ruchów... zobaczycie hienę, czy likaona to spier*** szybciej niż gepard
a weź!!!.... też CI się zachciało "W pustyni i w puszczy" heheh....
Podziwiam, że córka się nie bała takich nocek, bo to dziecko, a wiadomo, że u nich wyobraźnia na wysokich obrotach.... ZUCH DZIEWCZYNA....pewnie po mamie...
Zaraz za granicą po stronie Botswany zaczyna się asfalt, po którym dojedziemy na nasz kolejny nocleg w Chobe Safari Lodge. Jesteśmy już w Parku Narodowym Chobe, który jest jednym z największych skupisk dzikich zwierząt na kontynecie afrykańskim i jednym z największych rezerwatów przyrody na świecie. Założony w 1967 roku, a powierzchnia jego przekracza 10 000 km2. Chobe słynie przede wszystkim ze słoni, a ich populacja sięga tutaj niemal 100 000 osobników... co chwile na drogach widzimy znaki... uwaga na słonie.
Kilka razy mieliśmy taką sytuację, że nagle z okolicznych krzaków wychodziła spora rodzina słoni i przechodziła na drugą stronę jezdni... szkoda, że nie miałem wtedy aparatu pod ręką
Po drodze do naszej lodgy, w Kasane, stolicy regionu Chobe i miejscu gdzie łączą się granice czterech państw (Botswany, Zimbabwe, Zambii i Namibii) szukamy najpierw jakiegoś banku, kantoru, żeby wymienić walutę na miejscową Pulę, a następnie chcemy jeszcze zrobić jakieś zakupy... Wszystkie banki są już niestety zamknięte, ale udaje nam się w końcu znaleźć agencję turystyczną, która z chęcią przyjmie "zielone" ... jak się okaże po bandyckim kursie. 1$ = 9,45 PUL , gdzie dochodzi jeszcze prowizja... przy 600 $ - 170 PUL ... Robimy zakupy, niektórzy coś jedzą i ruszamy do naszej lodgy, która oddalona jest od centrum o jakieś 2-3 km... Kwaterujemy się i chcemy oczywiście wyruszyć na popołudniowy Chobe Boat trip (cena za dorosłego 220 PUL, dziecko 120 PUL, wstęp do parku 120 PUL /osoba - bez różnicy czy dorosły czy dziecko) ... okazuje się, ze ostatnia łódka właśnie odpływa...tutaj nasze wkurwienie sięgnęło zenitu, bo zamiast tracić godzinę na zakupy, mogliśmy w tym czasie upajać się najpiękniejszym zachodem słońca w Afryce, podziwaić spektakl zwierząt przy wodopoju... a spożywkę nabyć następnego dnia rano przed odjazdem, bo market znajdował sie dosłownie 50 metrów od naszej lodgy!!!!!!
kilka strzałów z ogrodu naszej lodgy
koczkodan tumbili
mangusty pręgowane
dwie sarenki ta po lewej to sitatunga, a po prawej moja córa
tego popołudnia nikt nie miał ochoty skorzystać z wypasionego basenu, piwo nie smakowało tak, jak powinno... a i wypasiona kolacja z bufetem, szwedzkim stołem, mięsem z dziczyzny była niczym......
dwa zdjęcia z zachodu, z lądu z terenu naszej lodgy....
WOjtek, Ja mam jedno pytanie....nei wiem, może wyjaśniałeś , a mnie coś omineło..:) Ja spaliście w tych namiotach na dachu samochodów i komuś sie w nocy zachciało ...no .....siusiu sie zachciało..;) To co? Bo zejść i isc w krzaki to chyba trcohę strach? Znając siebie w takich okolicznościach zachciałoby mi sie z dwa razy...;)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Haha mi się zawsze chciało, bo wieczorem zawsze było piwko grane . W takiej sytuacji bierzesz czołówkę, rozglądsz się na boki i obserwujesz ile zwierząt obserwuje Ciebie...nie raz spotkałem hienę, szakala czy coś "grubszego" . Zresztą przez te cienkie ścianki w namiocie słychać całą Afrykę Ileż to razy wstawaliśy rano, a śmieci, które de facto wrzucaliśmy do takich metalowych wielkich "śmietnikowych puszek" porozrzucane były w promieniu 20 metrów... słychać te wszystkie grasujące i zapędzające się na łowy zwierzęta, ale to taki urok spania pod "gruszą"
Erastus - nasz kierowca, kuchrz i przewdonik w jednej osobie mówił jak dojechaliśmy do Khuadum w Namibii.... słuchajcie idziecie do kibla w nocy, spotykacie lwa, to świećcie mu czołówką w oczy, patrzcie mu w te oczy i spokojnie się wycofujcie beż żadnych gwałatownych ruchów... zobaczycie hienę, czy likaona to spier*** szybciej niż gepard
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
a weź!!!.... też CI się zachciało "W pustyni i w puszczy" heheh....
Podziwiam, że córka się nie bała takich nocek, bo to dziecko, a wiadomo, że u nich wyobraźnia na wysokich obrotach.... ZUCH DZIEWCZYNA....pewnie po mamie...
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
córa to spała jak zabita po całym dniu wrażeń... zresztą ona nie ma problemów z prostatą jak mamusia
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Zawsze można w butelkę , którą potem fruuuu.....
Bo lanie z dachu na maskę nie wchodzi w grę. To jak blaszany bębenek w tej głuszy
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Tom.....można też po nogawce
"Nadzieja to największe skur......two jakie wyszło z puszki Pandory"....
Czytam,że to bardzo, ale to bardzo "W pustyni i w paszczy"
Teraz wszystko wiem....czyli jak na dach to tylko z butelką....hehe....dobra jedziemy dalej! ....
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Możliwości jest bez liku.... ale jedziemy dalej
Zaraz za granicą po stronie Botswany zaczyna się asfalt, po którym dojedziemy na nasz kolejny nocleg w Chobe Safari Lodge. Jesteśmy już w Parku Narodowym Chobe, który jest jednym z największych skupisk dzikich zwierząt na kontynecie afrykańskim i jednym z największych rezerwatów przyrody na świecie. Założony w 1967 roku, a powierzchnia jego przekracza 10 000 km2. Chobe słynie przede wszystkim ze słoni, a ich populacja sięga tutaj niemal 100 000 osobników... co chwile na drogach widzimy znaki... uwaga na słonie.
Kilka razy mieliśmy taką sytuację, że nagle z okolicznych krzaków wychodziła spora rodzina słoni i przechodziła na drugą stronę jezdni... szkoda, że nie miałem wtedy aparatu pod ręką
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Po drodze do naszej lodgy, w Kasane, stolicy regionu Chobe i miejscu gdzie łączą się granice czterech państw (Botswany, Zimbabwe, Zambii i Namibii) szukamy najpierw jakiegoś banku, kantoru, żeby wymienić walutę na miejscową Pulę, a następnie chcemy jeszcze zrobić jakieś zakupy... Wszystkie banki są już niestety zamknięte, ale udaje nam się w końcu znaleźć agencję turystyczną, która z chęcią przyjmie "zielone" ... jak się okaże po bandyckim kursie. 1$ = 9,45 PUL , gdzie dochodzi jeszcze prowizja... przy 600 $ - 170 PUL ... Robimy zakupy, niektórzy coś jedzą i ruszamy do naszej lodgy, która oddalona jest od centrum o jakieś 2-3 km... Kwaterujemy się i chcemy oczywiście wyruszyć na popołudniowy Chobe Boat trip (cena za dorosłego 220 PUL, dziecko 120 PUL, wstęp do parku 120 PUL /osoba - bez różnicy czy dorosły czy dziecko) ... okazuje się, ze ostatnia łódka właśnie odpływa...tutaj nasze wkurwienie sięgnęło zenitu, bo zamiast tracić godzinę na zakupy, mogliśmy w tym czasie upajać się najpiękniejszym zachodem słońca w Afryce, podziwaić spektakl zwierząt przy wodopoju... a spożywkę nabyć następnego dnia rano przed odjazdem, bo market znajdował sie dosłownie 50 metrów od naszej lodgy!!!!!!
kilka strzałów z ogrodu naszej lodgy
koczkodan tumbili
mangusty pręgowane
dwie sarenki ta po lewej to sitatunga, a po prawej moja córa
tego popołudnia nikt nie miał ochoty skorzystać z wypasionego basenu, piwo nie smakowało tak, jak powinno... a i wypasiona kolacja z bufetem, szwedzkim stołem, mięsem z dziczyzny była niczym......
dwa zdjęcia z zachodu, z lądu z terenu naszej lodgy....
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...