DZIEN DRUGI - TOUR A (Big lagoon, Small lagoon, Ipil beach -pierwszej plazy nie pamiętam nazwy
Rano wczesna pobudka , wycieczka rozpoczyna sie o godzinie 9 z hakiem - wypływamy tym razem spod domu, czyli z plaży coron coron. Łodż podpływa ciut bliżej z rana gdyz wody więcej.
Ale niestety nie ma nas w pełnym składzie Biedny Adaś i Marysia leżą dalej nieżywi, gorączka nie ustąpila, a wręcz wzrosła. Zatem strach zostawic ich samych i Piotrek również nie płynie - bedzie ich doglądał....Żle sie równiez czuje Ewa (żona brata Tomka), która zostaje w domku. Pochorowała sie tez Asia (Żona Tomka), ale nie poddaje sie i płynie z nami. Płyniemy zatem tylko w 6 osób, bardzo wielka szkoda bo dzis w planie laguny i kajaczki. Niestety gdy człowiek pochoruje sie urlopie to nie ma gorszej rzeczy. Bardzo było mi smutno, że nie mogli popłynąć , biedaki dogorywali calą noc i cały dzień niezywi. Dwa dni wyjete z wakacji...
Pogoda dzis troche mglista, chmurek tez o wiele więcej niż wczoraj, cóż zrobic, na to wpływu nie mamy i tak jest pieknie
To ruszamy !!!! pierwsza plazyczka , której nazwy nie pamietam
WIDZICIE TEZ TALERZ SATELITARNY, HEHEHEHEHEHE !!!!???
TE MAŁE LUDZIKI NA DOLE TO NASZA EKPIA
Plazyczka, której nazwy nie pamiętam była jak zwykle przepiekna Był na niej cudny gaj palmowy, a w gębi wysepki znajdował sie mały domek gdzie stacjonowali jacyś miejscowi. Z głosników leciała muzyczka reage co jeszcze mocniej podkreśliło klimacik tego miejsca. .... Nic tylko sie położyć pod palemką, posłuchać reage i odpłynąć.....Plaża długa i biały mięciutki piaseczek, ale najbardziej mnie oczarował ten las z palemek i jego środek......Wielki wysokie palmy, palmy i jeszcze raz palmy...spadające kokosy, wysoka zielona trawka, a w tle jak zwykle wielkia góra....dech zapiera ta przestrzeń....aby nikomu nie przyszło do głowy stawiać tu broń boże jakiegos resortu *girl_devil*
Zwijamy żagiel i płyniemy dalej - przed nami kolejna atrakcjaBIG LAGOON
Ważna wskazówka- weźcie kase, gdyż aby w pełni zeksplorować lagune trzeba wziąść kajak! KAJAK- 400 peso (za dwie osoby) o ile dobrze pamietam
Słoneczko nam niestety nadal nie chce wyjść - miejsce warte odwiedzenia w pełni słońa, gdyż woda ma wtedy zupełnie inny kolorek i widac całe piekno, które znajduje sie na dnie. Jak wpływamy do srodka laguny jak na złość zachodzi
Laguna olbrzymia, wkoło same wielkie góry, skałki, porośnięte zieleninką ,
LUDZI JUZ TROCHE NA KAJAKACH PŁYNIE, ALE W ŚROSKU SAMEJ LAGUNY NIE JEST ODCZUWALNY TŁOK I SPOKOJNIE MOZNA WSZYSTKO ŁADNIE OBEJRZEĆ
i troche ze słoneczkiem
dalej płyniemy do Small lagoon - tu równiez bierzemy kajak , ale tylko Ja i Asia...nie chce nam sie płynąć, hehe. Za to męska część ekipy postanawia posnurkować i przedostać sie do laguny pod wodą
Small lagoon juz o wiele bardziej zatłoczona niz większa laguna, chyba wszelkie łodzie mają akurat tutaj postój. Ponieważ jest to mniejsza powierzchnia łodzie bardziej gęsto stoją - jedna przy drugiej. Pierwszy raz widziałam tyle łodzi na raz. Stoi tez łódeczka, na której możecie zakupic wszelakie pierdólki do jedzenia i picia,tak zwany lodziarz potem z Bodziem stwierdziliśmy, że muzyczka , która leciała wkółko z tej lodziarskiej łódeczki brzmiała niczym myzyczka z horroru Na dłuższą metę można było dostać nerwa słuchając tej muzyczki, ale innej metody nie było, aby zwrócić na siebie uwage wśród wielu łodzi.
Najpierw pomyślalam, że szkoda ze juz taki biznes sie rozkręca niczym w Tajlandii, ale potem pomyślałam też sobie, że przecież każdy chce zarobić, ludzi jest sporo, również chętnych do zakupu czegoś zimnego do picia , czy np. lodzika sobie zjeść bujając sie kajaczku....hehehehe. My nie skorzystaliśmy
Tędy sie przepływa do lagunki , ale mozna tez przejść bo jest w miare płytko.
a w środku można posnurkowac i podziwiać dolną część tych strzelistych skał, które wystają ponad powierzchnię wody- widok mega!!!!!!
W drodze na kolejną plazyczkę mamy postój na snurkowanie !
Obiad jemy chyba pomiędzy lagunami (nie pamietam dokładnie ale dziś jest on najsłabszy z wszystkich wycieczek. Nie ma dziś stoliczka na łodzi, chyba sie chłopakom nie chchiało rozkładać juz na te 6 osób, ale to nie szkodzi, zjemy z talerzyków na kolanach. Dziś też jedzenia jakby mniej, ale też nie wiem, czy nie zrobili poprostu tylko tyle żeby dla nas starczyło. Nie jem za dużo ponieważ żołądek dziś nie teges po wczorajszej imprezie i jakoś tak apetytu brak no więc nie będe ryzykowała, aby czegos przypadkiem nie oddać , hehehehehe. Mielismy rybkę lapu lapu, mięsko, surówke z pomidorków z dressingiem, jakieś pałeczki z kurczaka małe, ryżyk i popitkę. standardowo równiez owoce. Nico zakupił także na dzisiaj butelke rumu :), ale ja juz nie tknęłam, tylkoŁukasz z Bodziem sie skusili pod koniec wycieczki.
Po lagunach Nico chce płynąć juz na ląd , ale zaraz, dopiero połowa dnia, słoneczko wyszło, a ja jeszcze chce na jakąs plaże,
Proponuje nam zatem podpłynąć na IPIL BEACH, która znajduje sie zupełnie blisko naszej coron coron. Jestem zadowolona, że sie jeszcze na biały piaseczek będę mogła połozyć, bo zas na coron ino kamole
Plazyczka bradzo urokliwa, szeroka, palemki jak zawsze...Na plazyczke schodzę ja z Łukaszem i Bodzio. Gdy chłopaki obalają rum z colą ja sobie strzelam fotki
Reszta ekpiy została na łodzi i pogrążyła sie w rozmowie z Nico o czym rozmawiali nie wiem, nie pytałam, nie wnikam
Po wygrzaniu sie na ostrym jak nawet pod koniec dnia słoneczku wracamy do coron coron. Znowu akcja z przejściem na ląd hahahahahaha. Dzis idzie troche gładziej, dzis postanawiam poprostu przepłynąć w miare mozliwości jak najbliżej brzegu. No to śmigam żabką z sercem na ramieniu, aby mnie cos tam nie posmerało pod wodą- oj jak ja nie lubie pływać w takiej wodzie, w której nie widzę co pode mną....dlatego nie pływam w żadnych jeziorach ani innych tego typu miejscach
Dziś równiez na kolację jemy grila, ale tylko juz w 4 osoby. Nasi znajomi z grenviews dzis również nie dadzą rady przyjąść. Postanawiamy z Łukaszem, że po zjedzeniu rybek pobiegniemy odrazu ich odwiedzić i opowiedzieć o dzisiejszych wrażeniach...poza tym strasznie się stesknilismy za Adasiem i Piotrkiem *curtsey*, z którymi nawiązalismy niesamowity kontakt Mamy równiez w plecaku butelke rumu, bo co jak co, ale alkohol najlepiej człowieka na nogi stawia
Wieczorkiem po grilu idziemy plażą do grenviews, chłopaki juz na nas czekaja. Adas jakby zdrowszy i bardziej żywy. Niestety Marysia dalej zgon i spi jak zabita
Siadamy sobie zatem na plazyczce na lezaczkach przy grenviews i pijemy pyszny rumik, siechu było co niemiara i wieczór oraz noc , która juz nas zastała minęła w super klimacie. Fajnie tak sie zrelaksować na lezaczku, morze szumi, wiaterek owiewa, w grenviews gra muzyczka na żywo, filipinka nawet ładnie śpiewa, lampki mrugają....jest super wesoło no i nie trzeba szybko wracać do naszego szałsu w casa
Jutro mamy przerwę w wycieczkach- chcemy żeby wszyscy mogli płynąć, a więc decydujemy sie odpuścić jedną wycieczkę, aby reszta ludków doszła do siebie . robimy zatem dzień wolny , który spędzamy sobie na Las Cabanas.....ale o tym jutro
DZIEŃ TRZECI - BŁOGIE LENISTWO NA LAS CABANAS I MERIMEGMED BEACH
Las Cabanas i Merimegmed Beach (w zasadzie to jedna dłuuuuuga plaża) Jak pisałam wcześniej Cała bajka zaczyna sie od Merimegmed Beach na której niestety wykarczowano juz dwa rzędy obłędnych palm, na rzecz resortu, który pewnie stanie tam w najblizszym czasie poniewaz miejsce ma naprawde duzy potencjał. Tylko wtedy nie będzie juz tak urokliwie
Z centrum El Nido lub plaży coron coron mozna tam dojechać poprostu łapiąc z drogi tricykla. Cena regularna 150 peso ( proponuje sie targować)
Czas drogi jakies 10 minut . Widoki po drodze bajkowe, gdyż droga trochę górzysta i z zakrętami, a więc co chwila naszym oczom ukazuje się las palm i zieleni, oraz bękit wody z górami....
Z plazy coron coron mozna tam dojść równiez pieszo, ale trzeba sie przeprawic przez stromy kawałek kamieni, koniecznie w butach do wody
Zanim tu dotarłam obejrzałam mnóstwo przepieknych fotek z Merimegmed beach, która była iście bajkowym rajem z gajem palmowym...teraz palemek coraz mniej, a obawiam sie, że będzie ich zaraz coraz mniej, więc kochani spieszcie się , aby zobaczyć jeszcze choć część ocalałej dzikiej przyrody.. ..
Las cabans posiada juz dość rozbudowana bazę hotelową. Do jednych z najbardziej znanych należą tu ORANGE PEARL BEACH RESORT, LAS CABANAS BEACH RESORT ORAZ DOLAROG RESORT. Ten ostatni mieści sie na totalnym końcu plaży, około 1 kilometra spacerkiem i jest najdroższy z wszystkich wymienionych. Poza tym na plaży dostępne knajpki z jedzeniem, piciem, muzą - iście wakacyjny klimat. Można też wypożyczyc kajaczki i popływac sobie podziwiając plaże . Duzo tutaj białych turystów, którzy mieszają się z miejscowymi, którzy odpoczywają sobie z dzieciaczkami pod palemkami i w wodzie...Swoista atrakcja dla oby dwóch stron - my obserwujemy ich, a oni nas Las cabanas to naprawde dobre miejsce do zakwaterowania jesli chcecie mieć poprostu fajny wakacyjny relaks przy pięknej wodzie i białym piaseczku. Ceny zakwaterowania są tu trochę większe, ale wzdłuż drogi pobudowano juz sporo hotelików które maja całekim przystepne ceny - tu proponuje poszukac na booking lub agoda, wystarczy więc po schodkach zejść na plaże . Ceny jedzenia i picia również troche wyższe niz na coron, ale podobnie jak w centrum i mozna coś sobie naprawdę wybrać w zależności od budżetu. Zachód słońca- najlepiej oglądac z drogi, na którą wszyscy wychodzili, gdyż widać jak słoneczko zachodzi w tle gór...piekny widok!
Na Las Cabanas jest również atrakcja , a mianowicie ZIP LINE, łączący plaże z górką na przeciwko. Zjazd trwa dość krótko, za to nad wodą i fajne widoczki z góry mozna pooglądać. My nie jechaliśmy, gdyż cena nie była wcale mała, a poza tym mieliśmy w planach zjazd na zipline na Boholu
A więc po sniadaniu - jeśli można tak to to nazwać, hehe - dziś jedliśmy chyba jakiś placek, niby naleśnik, taki mały , że nie zauważyłam kiedy go zjadłam, hehe, kawkę wypiliśmy , spakowaliśmy nasze plecaczki i umówiliśmy się z Adasiem i Piotrkiem , że idziemy razem na błogie leniuchowanie i nic nie robienie *preved*. W miejscowym sklepiku zakupiliśmy sobie browarki, kawki nescafe w puszkach, jakieś żarełko w postaci słodkich bułeczek z owocami, owoce - wszystko mieliśmy strzelnie schowane w plecakach z lodem, dzięki którym udało się zachować zimną temperaturę całego picia- bo chyba nie ma nic gorszego niż ciepłe piwko, fuj
Szybko łapiemy tricykla z drogi za 150 peso (2 osoby) i jedziemy. Droga na plaże prowadzi w dół po schodkach, a widoczki przepiekne...juz nam sie podoba
Droga do las cabans wygląda tak
schodkami w dół
i pierwsze widoczki na merimegmed beach
plazyczka merimegmed w całej okazałości
zachował sie nawet sklepik jakis w filipińskim wydaniu - tak zwana filipińska jakość za niemała cenę , hahahaha- tak to nazwalismy
zachowały sie jeszcze piękne palemki
LOKALNE KLIMATY I ZABAWY
WIDOK Z ODDALI NA LAS CABANAS
I SAMA LAS CABANAS
hotelik z domkami na plazy 'orange pearl beach bungalov "
IDĄC W STRONE LAS CABANS BEACH RESORT
I HOTELIK LAS CABANAS RESORT JUZ PRZED NAMI Z PIEKNYMI HAMACZKAMI, WYPASIONA RESTAURACJĄ NA SAMYM CYPELKU I BARDZO DOBRYM JEDZENIEM !
WIDOK Z OGRODU HOTELOWEGO
TAK WYGLĄDA CAŁA PIERWSZA PRZEDNIA CZĘŚĆ PLAZY....ZDECYDOWANIE NIE MA PORÓWNANIA JAK DLA MNIE Z CORON CORON - NO I MOŻNA SIE WKOŃCU WYKĄPAĆ
Udajemy sie z Adasiem na spacer w stronę hotelu Dolarog Beach Resort- spacerkiem w pełnym słońcu - aparat sie topi i paruje, niestety nie wzięłam butów do wody, czy wogóle jakichkolwiek klapek, zostały na ręczniku i potem moje stopy od słonej wody i słońca naraz były dosłownie ugotowane na maxa !!!!
Droga trwa jakis kilometr, ale kto by liczył czas w takim miejscu- no powiem wam, że z tej strony za cypelkiem widok jeszcze ładniejszy błoga cisza- wszędzie tylko lazurek....tutaj nie ma jeszcze żadnych hotelików, czysta natura, palemki, woda płytka, niebieska, plażatroche kamienista, drobny żwirek, ale da się przezyć- JEST BOSKO !!!!!
DOCIERAMY NA TEREN HOTELU dOLAROG bEACH rESORT- W KTÓRYM ŻYWEJ DUSZY NIE WIDAĆ ....
HOTEL JEST NAJDROŻSZY NA CAŁEJ PLAZY- lokalizacja kitowa, bo wszędzie daleko, nic wkoło nie ma, plaża jeden kamień, ale mają za to pomost, a to juz plus dla łodzi, które napewno zabierają gości na toury za 3 razy większą kasę niż z miasta, hehee, ale kto bogatemu zabroni...Jesli więc macie gruby portfel, chcecie uciec od całego świata, zaszyć sie w pięknych chatkach, popluskać sie w baseniku i mieć mega exlusiv wycieczki, musicie zapłacić 2000 tys. zł za noc w Dolarog Beach Resort- napewno będziecie zadowoleni.... No powiem wam, że mozna tu odpłynąć z takim widokiem i ta błogą ciszą....
Na teren hotelu weszliśmy bez problemu- żywej duszy tam nie było, pusto strasznie, ale , ale dostrzegła nas pracownica hotelu i pyta, czy jesteśmy gośćmi hotelowymi- no to ja mówię, że nie - bo ja tylko zdjęcia chciałam porobić w cenach reklamowych no więc Pani kategorycznie zabrania, każe wyjść wogóle z plaży ponieważ to PRIVATE , hehehehe. Adaś zdążył uciec na pomost aby foty poprobić, a ta Pani za nim biegnie i mówi, że to Private, ale on jej przecież nie rozumie, hehehehehe, dalej foci, no więc stała tak i czekała, aż skończy - ogólnie była bardzo niemiła , brrrrrr
Po dłuuuuugim spacerku wracamy na Merimegmed na nasze kocyki napić się kawki i piwka i wogóle pobyczyć się, a co sie dalej działo to wam nie powiem - ocenzurowano
Po plażowaniu wracamy do coron i naszej casy avenily
Na wejsciu takie klimaty :
Po lewj stronie zachował sie jedyny taki mega widoczek:
Na miejscu okazuje sie, że nie ma dzis wogóle prądu ani wody nie no masakra, niedosyć, że syf, to jeszcze czlowiek nie ma sie gdzie umyć, a po plazowaniu cały lepki
No siedzimy jak te dwa debile, czekamy, o nawinął sie właściciel i jakby nigdy nic skomentował, że prądu i wody dzis brak, może potem będzie i z uśmiechem na twarzy odszedł.... no nie chcielibyście widzieć, ani słyszeć mojej miny - o słownictwie nie wspomnę....
No nic , żeby go jasny szlag...postanawiamy zabrac wszystkie przybory i idziemy do chłopaków do grenviews sie umyć, a tam jak juz wsspomniałam, hotel ma agregat, ciepła woda, podgrzewacz w łazience, czysciutko, przyjemnie- w porównaniu do naszego szałasu jak w niebie !!!
Wieczór spędzamy również w grenviews przy cheaken curry i piwku, a potem tradycyjnie kilka buteleczek rumu na leżaczkach wśród szumu fal...no szumiało tez w głowie tej nocy było wesoło i jak zawsze mega klimatycznie.... Opcja powrótu do casa avenili nie wchodziła w gre wógóle ...hahahaha, więc noc trwała długo. Gdy wrócilismy do casy prąd i woda juz był, ale co mi po tym o 2 w nocy...
Ech Aga Agus jak ja Tobie wspolczuje tego pobytu w tej KATASTROFICZNEJ Casa Avelina.Napisze tak...bylam widzialam ten caly koszmar na wlasne oczy.Kawalek plazy przed Casa Avelina najgorszy z calej ciaglosci plazy corong corong ktora rowniez jest do d...y sama wlasnie tutaj miszkam przez pare dni ze wzgledu na toury ABCD dla tego za bardzo mnie plaza nie interesuje jako wypoczynek.
Mieszkam co prawda w innym hotelu ktory w porownaniu do Casa Avelina jest jak niebo a ziemia.Ta cala wasza Casa Avelina to chyba jest dla karlow...nie rozumiem jak wy tam wszyscy pomiscili na tym terenie,to zez absolutnie nie nadaje sie dla europejczyka wszystko male wazkie i ten caly teren z zapleczem makabra.Wasz stary domek gdzie Ty mieszkalas z Lukaszem to najpaskudniesze co jest jest tak masakrycznie maly,ze az nie do wiary jak Wy w nim pomiescili,to zesz moje lozko w innym hotelu jest rozmiarowo jak caly Wasz domek,a pokoj moj jak pol waszego calego tego nazwimy hotelu.
Aga naprawde wspolczuje.
Ja tez sie ciesze ze za chwileczke zmienie lokalizacje i zaczne labe na PIEKNEJ PLAZE.Pozdrawiam
DZIEN DRUGI - TOUR A (Big lagoon, Small lagoon, Ipil beach -pierwszej plazy nie pamiętam nazwy
Rano wczesna pobudka , wycieczka rozpoczyna sie o godzinie 9 z hakiem - wypływamy tym razem spod domu, czyli z plaży coron coron. Łodż podpływa ciut bliżej z rana gdyz wody więcej.
Ale niestety nie ma nas w pełnym składzie Biedny Adaś i Marysia leżą dalej nieżywi, gorączka nie ustąpila, a wręcz wzrosła. Zatem strach zostawic ich samych i Piotrek również nie płynie - bedzie ich doglądał....Żle sie równiez czuje Ewa (żona brata Tomka), która zostaje w domku. Pochorowała sie tez Asia (Żona Tomka), ale nie poddaje sie i płynie z nami. Płyniemy zatem tylko w 6 osób, bardzo wielka szkoda bo dzis w planie laguny i kajaczki. Niestety gdy człowiek pochoruje sie urlopie to nie ma gorszej rzeczy. Bardzo było mi smutno, że nie mogli popłynąć , biedaki dogorywali calą noc i cały dzień niezywi. Dwa dni wyjete z wakacji...
Pogoda dzis troche mglista, chmurek tez o wiele więcej niż wczoraj, cóż zrobic, na to wpływu nie mamy i tak jest pieknie
To ruszamy !!!! pierwsza plazyczka , której nazwy nie pamietam
WIDZICIE TEZ TALERZ SATELITARNY, HEHEHEHEHEHE !!!!???
TE MAŁE LUDZIKI NA DOLE TO NASZA EKPIA
Plazyczka, której nazwy nie pamiętam była jak zwykle przepiekna Był na niej cudny gaj palmowy, a w gębi wysepki znajdował sie mały domek gdzie stacjonowali jacyś miejscowi. Z głosników leciała muzyczka reage co jeszcze mocniej podkreśliło klimacik tego miejsca. .... Nic tylko sie położyć pod palemką, posłuchać reage i odpłynąć.....Plaża długa i biały mięciutki piaseczek, ale najbardziej mnie oczarował ten las z palemek i jego środek......Wielki wysokie palmy, palmy i jeszcze raz palmy...spadające kokosy, wysoka zielona trawka, a w tle jak zwykle wielkia góra....dech zapiera ta przestrzeń....aby nikomu nie przyszło do głowy stawiać tu broń boże jakiegos resortu *girl_devil*
życie to nieustająca podróż
Zwijamy żagiel i płyniemy dalej - przed nami kolejna atrakcja BIG LAGOON
Ważna wskazówka- weźcie kase, gdyż aby w pełni zeksplorować lagune trzeba wziąść kajak! KAJAK- 400 peso (za dwie osoby) o ile dobrze pamietam
Słoneczko nam niestety nadal nie chce wyjść - miejsce warte odwiedzenia w pełni słońa, gdyż woda ma wtedy zupełnie inny kolorek i widac całe piekno, które znajduje sie na dnie. Jak wpływamy do srodka laguny jak na złość zachodzi
Laguna olbrzymia, wkoło same wielkie góry, skałki, porośnięte zieleninką ,
LUDZI JUZ TROCHE NA KAJAKACH PŁYNIE, ALE W ŚROSKU SAMEJ LAGUNY NIE JEST ODCZUWALNY TŁOK I SPOKOJNIE MOZNA WSZYSTKO ŁADNIE OBEJRZEĆ
i troche ze słoneczkiem
dalej płyniemy do Small lagoon - tu równiez bierzemy kajak , ale tylko Ja i Asia...nie chce nam sie płynąć, hehe. Za to męska część ekipy postanawia posnurkować i przedostać sie do laguny pod wodą
Small lagoon juz o wiele bardziej zatłoczona niz większa laguna, chyba wszelkie łodzie mają akurat tutaj postój. Ponieważ jest to mniejsza powierzchnia łodzie bardziej gęsto stoją - jedna przy drugiej. Pierwszy raz widziałam tyle łodzi na raz. Stoi tez łódeczka, na której możecie zakupic wszelakie pierdólki do jedzenia i picia,tak zwany lodziarz potem z Bodziem stwierdziliśmy, że muzyczka , która leciała wkółko z tej lodziarskiej łódeczki brzmiała niczym myzyczka z horroru Na dłuższą metę można było dostać nerwa słuchając tej muzyczki, ale innej metody nie było, aby zwrócić na siebie uwage wśród wielu łodzi.
Najpierw pomyślalam, że szkoda ze juz taki biznes sie rozkręca niczym w Tajlandii, ale potem pomyślałam też sobie, że przecież każdy chce zarobić, ludzi jest sporo, również chętnych do zakupu czegoś zimnego do picia , czy np. lodzika sobie zjeść bujając sie kajaczku....hehehehe. My nie skorzystaliśmy
Tędy sie przepływa do lagunki , ale mozna tez przejść bo jest w miare płytko.
a w środku można posnurkowac i podziwiać dolną część tych strzelistych skał, które wystają ponad powierzchnię wody- widok mega!!!!!!
W drodze na kolejną plazyczkę mamy postój na snurkowanie !
Obiad jemy chyba pomiędzy lagunami (nie pamietam dokładnie ale dziś jest on najsłabszy z wszystkich wycieczek. Nie ma dziś stoliczka na łodzi, chyba sie chłopakom nie chchiało rozkładać juz na te 6 osób, ale to nie szkodzi, zjemy z talerzyków na kolanach. Dziś też jedzenia jakby mniej, ale też nie wiem, czy nie zrobili poprostu tylko tyle żeby dla nas starczyło. Nie jem za dużo ponieważ żołądek dziś nie teges po wczorajszej imprezie i jakoś tak apetytu brak no więc nie będe ryzykowała, aby czegos przypadkiem nie oddać , hehehehehe. Mielismy rybkę lapu lapu, mięsko, surówke z pomidorków z dressingiem, jakieś pałeczki z kurczaka małe, ryżyk i popitkę. standardowo równiez owoce. Nico zakupił także na dzisiaj butelke rumu :), ale ja juz nie tknęłam, tylkoŁukasz z Bodziem sie skusili pod koniec wycieczki.
Po lagunach Nico chce płynąć juz na ląd , ale zaraz, dopiero połowa dnia, słoneczko wyszło, a ja jeszcze chce na jakąs plaże,
Proponuje nam zatem podpłynąć na IPIL BEACH, która znajduje sie zupełnie blisko naszej coron coron. Jestem zadowolona, że sie jeszcze na biały piaseczek będę mogła połozyć, bo zas na coron ino kamole
Plazyczka bradzo urokliwa, szeroka, palemki jak zawsze...Na plazyczke schodzę ja z Łukaszem i Bodzio. Gdy chłopaki obalają rum z colą ja sobie strzelam fotki
Reszta ekpiy została na łodzi i pogrążyła sie w rozmowie z Nico o czym rozmawiali nie wiem, nie pytałam, nie wnikam
Po wygrzaniu sie na ostrym jak nawet pod koniec dnia słoneczku wracamy do coron coron. Znowu akcja z przejściem na ląd hahahahahaha. Dzis idzie troche gładziej, dzis postanawiam poprostu przepłynąć w miare mozliwości jak najbliżej brzegu. No to śmigam żabką z sercem na ramieniu, aby mnie cos tam nie posmerało pod wodą- oj jak ja nie lubie pływać w takiej wodzie, w której nie widzę co pode mną....dlatego nie pływam w żadnych jeziorach ani innych tego typu miejscach
Dziś równiez na kolację jemy grila, ale tylko juz w 4 osoby. Nasi znajomi z grenviews dzis również nie dadzą rady przyjąść. Postanawiamy z Łukaszem, że po zjedzeniu rybek pobiegniemy odrazu ich odwiedzić i opowiedzieć o dzisiejszych wrażeniach...poza tym strasznie się stesknilismy za Adasiem i Piotrkiem *curtsey*, z którymi nawiązalismy niesamowity kontakt Mamy równiez w plecaku butelke rumu, bo co jak co, ale alkohol najlepiej człowieka na nogi stawia
Wieczorkiem po grilu idziemy plażą do grenviews, chłopaki juz na nas czekaja. Adas jakby zdrowszy i bardziej żywy. Niestety Marysia dalej zgon i spi jak zabita
Siadamy sobie zatem na plazyczce na lezaczkach przy grenviews i pijemy pyszny rumik, siechu było co niemiara i wieczór oraz noc , która juz nas zastała minęła w super klimacie. Fajnie tak sie zrelaksować na lezaczku, morze szumi, wiaterek owiewa, w grenviews gra muzyczka na żywo, filipinka nawet ładnie śpiewa, lampki mrugają....jest super wesoło no i nie trzeba szybko wracać do naszego szałsu w casa
Jutro mamy przerwę w wycieczkach- chcemy żeby wszyscy mogli płynąć, a więc decydujemy sie odpuścić jedną wycieczkę, aby reszta ludków doszła do siebie . robimy zatem dzień wolny , który spędzamy sobie na Las Cabanas.....ale o tym jutro
życie to nieustająca podróż
pięknie!!!!!!!!!
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
I jak tu się nie zakochac w tym raju....prawdziwa magia....
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Aga, czytam i uczę się Filipin! Mapa z tripami dla mnie wiele wyjaśniła.
Przyłączam się do prośby Wojtka aby dobre rady, informacja, szczegóły publikować również w relacji. Może jednak tam polecę
Bea
DZIEŃ TRZECI - BŁOGIE LENISTWO NA LAS CABANAS I MERIMEGMED BEACH
Las Cabanas i Merimegmed Beach (w zasadzie to jedna dłuuuuuga plaża) Jak pisałam wcześniej Cała bajka zaczyna sie od Merimegmed Beach na której niestety wykarczowano juz dwa rzędy obłędnych palm, na rzecz resortu, który pewnie stanie tam w najblizszym czasie poniewaz miejsce ma naprawde duzy potencjał. Tylko wtedy nie będzie juz tak urokliwie
Z centrum El Nido lub plaży coron coron mozna tam dojechać poprostu łapiąc z drogi tricykla. Cena regularna 150 peso ( proponuje sie targować)
Czas drogi jakies 10 minut . Widoki po drodze bajkowe, gdyż droga trochę górzysta i z zakrętami, a więc co chwila naszym oczom ukazuje się las palm i zieleni, oraz bękit wody z górami....
Z plazy coron coron mozna tam dojść równiez pieszo, ale trzeba sie przeprawic przez stromy kawałek kamieni, koniecznie w butach do wody
Zanim tu dotarłam obejrzałam mnóstwo przepieknych fotek z Merimegmed beach, która była iście bajkowym rajem z gajem palmowym...teraz palemek coraz mniej, a obawiam sie, że będzie ich zaraz coraz mniej, więc kochani spieszcie się , aby zobaczyć jeszcze choć część ocalałej dzikiej przyrody.. ..
Las cabans posiada juz dość rozbudowana bazę hotelową. Do jednych z najbardziej znanych należą tu ORANGE PEARL BEACH RESORT, LAS CABANAS BEACH RESORT ORAZ DOLAROG RESORT. Ten ostatni mieści sie na totalnym końcu plaży, około 1 kilometra spacerkiem i jest najdroższy z wszystkich wymienionych. Poza tym na plaży dostępne knajpki z jedzeniem, piciem, muzą - iście wakacyjny klimat. Można też wypożyczyc kajaczki i popływac sobie podziwiając plaże . Duzo tutaj białych turystów, którzy mieszają się z miejscowymi, którzy odpoczywają sobie z dzieciaczkami pod palemkami i w wodzie...Swoista atrakcja dla oby dwóch stron - my obserwujemy ich, a oni nas Las cabanas to naprawde dobre miejsce do zakwaterowania jesli chcecie mieć poprostu fajny wakacyjny relaks przy pięknej wodzie i białym piaseczku. Ceny zakwaterowania są tu trochę większe, ale wzdłuż drogi pobudowano juz sporo hotelików które maja całekim przystepne ceny - tu proponuje poszukac na booking lub agoda, wystarczy więc po schodkach zejść na plaże . Ceny jedzenia i picia również troche wyższe niz na coron, ale podobnie jak w centrum i mozna coś sobie naprawdę wybrać w zależności od budżetu. Zachód słońca- najlepiej oglądac z drogi, na którą wszyscy wychodzili, gdyż widać jak słoneczko zachodzi w tle gór...piekny widok!
Na Las Cabanas jest również atrakcja , a mianowicie ZIP LINE, łączący plaże z górką na przeciwko. Zjazd trwa dość krótko, za to nad wodą i fajne widoczki z góry mozna pooglądać. My nie jechaliśmy, gdyż cena nie była wcale mała, a poza tym mieliśmy w planach zjazd na zipline na Boholu
A więc po sniadaniu - jeśli można tak to to nazwać, hehe - dziś jedliśmy chyba jakiś placek, niby naleśnik, taki mały , że nie zauważyłam kiedy go zjadłam, hehe, kawkę wypiliśmy , spakowaliśmy nasze plecaczki i umówiliśmy się z Adasiem i Piotrkiem , że idziemy razem na błogie leniuchowanie i nic nie robienie *preved*. W miejscowym sklepiku zakupiliśmy sobie browarki, kawki nescafe w puszkach, jakieś żarełko w postaci słodkich bułeczek z owocami, owoce - wszystko mieliśmy strzelnie schowane w plecakach z lodem, dzięki którym udało się zachować zimną temperaturę całego picia- bo chyba nie ma nic gorszego niż ciepłe piwko, fuj
Szybko łapiemy tricykla z drogi za 150 peso (2 osoby) i jedziemy. Droga na plaże prowadzi w dół po schodkach, a widoczki przepiekne...juz nam sie podoba
Droga do las cabans wygląda tak
schodkami w dół
i pierwsze widoczki na merimegmed beach
plazyczka merimegmed w całej okazałości
zachował sie nawet sklepik jakis w filipińskim wydaniu - tak zwana filipińska jakość za niemała cenę , hahahaha- tak to nazwalismy
zachowały sie jeszcze piękne palemki
LOKALNE KLIMATY I ZABAWY
WIDOK Z ODDALI NA LAS CABANAS
I SAMA LAS CABANAS
hotelik z domkami na plazy 'orange pearl beach bungalov "
IDĄC W STRONE LAS CABANS BEACH RESORT
I HOTELIK LAS CABANAS RESORT JUZ PRZED NAMI Z PIEKNYMI HAMACZKAMI, WYPASIONA RESTAURACJĄ NA SAMYM CYPELKU I BARDZO DOBRYM JEDZENIEM !
WIDOK Z OGRODU HOTELOWEGO
TAK WYGLĄDA CAŁA PIERWSZA PRZEDNIA CZĘŚĆ PLAZY....ZDECYDOWANIE NIE MA PORÓWNANIA JAK DLA MNIE Z CORON CORON - NO I MOŻNA SIE WKOŃCU WYKĄPAĆ
życie to nieustająca podróż
Udajemy sie z Adasiem na spacer w stronę hotelu Dolarog Beach Resort- spacerkiem w pełnym słońcu - aparat sie topi i paruje, niestety nie wzięłam butów do wody, czy wogóle jakichkolwiek klapek, zostały na ręczniku i potem moje stopy od słonej wody i słońca naraz były dosłownie ugotowane na maxa !!!!
Droga trwa jakis kilometr, ale kto by liczył czas w takim miejscu- no powiem wam, że z tej strony za cypelkiem widok jeszcze ładniejszy błoga cisza- wszędzie tylko lazurek....tutaj nie ma jeszcze żadnych hotelików, czysta natura, palemki, woda płytka, niebieska, plażatroche kamienista, drobny żwirek, ale da się przezyć- JEST BOSKO !!!!!
DOCIERAMY NA TEREN HOTELU dOLAROG bEACH rESORT- W KTÓRYM ŻYWEJ DUSZY NIE WIDAĆ ....
HOTEL JEST NAJDROŻSZY NA CAŁEJ PLAZY- lokalizacja kitowa, bo wszędzie daleko, nic wkoło nie ma, plaża jeden kamień, ale mają za to pomost, a to juz plus dla łodzi, które napewno zabierają gości na toury za 3 razy większą kasę niż z miasta, hehee, ale kto bogatemu zabroni...Jesli więc macie gruby portfel, chcecie uciec od całego świata, zaszyć sie w pięknych chatkach, popluskać sie w baseniku i mieć mega exlusiv wycieczki, musicie zapłacić 2000 tys. zł za noc w Dolarog Beach Resort- napewno będziecie zadowoleni.... No powiem wam, że mozna tu odpłynąć z takim widokiem i ta błogą ciszą....
Na teren hotelu weszliśmy bez problemu- żywej duszy tam nie było, pusto strasznie, ale , ale dostrzegła nas pracownica hotelu i pyta, czy jesteśmy gośćmi hotelowymi- no to ja mówię, że nie - bo ja tylko zdjęcia chciałam porobić w cenach reklamowych no więc Pani kategorycznie zabrania, każe wyjść wogóle z plaży ponieważ to PRIVATE , hehehehe. Adaś zdążył uciec na pomost aby foty poprobić, a ta Pani za nim biegnie i mówi, że to Private, ale on jej przecież nie rozumie, hehehehehe, dalej foci, no więc stała tak i czekała, aż skończy - ogólnie była bardzo niemiła , brrrrrr
Po dłuuuuugim spacerku wracamy na Merimegmed na nasze kocyki napić się kawki i piwka i wogóle pobyczyć się, a co sie dalej działo to wam nie powiem - ocenzurowano
życie to nieustająca podróż
Po plażowaniu wracamy do coron i naszej casy avenily
Na wejsciu takie klimaty :
Po lewj stronie zachował sie jedyny taki mega widoczek:
Na miejscu okazuje sie, że nie ma dzis wogóle prądu ani wody nie no masakra, niedosyć, że syf, to jeszcze czlowiek nie ma sie gdzie umyć, a po plazowaniu cały lepki
No siedzimy jak te dwa debile, czekamy, o nawinął sie właściciel i jakby nigdy nic skomentował, że prądu i wody dzis brak, może potem będzie i z uśmiechem na twarzy odszedł.... no nie chcielibyście widzieć, ani słyszeć mojej miny - o słownictwie nie wspomnę....
No nic , żeby go jasny szlag...postanawiamy zabrac wszystkie przybory i idziemy do chłopaków do grenviews sie umyć, a tam jak juz wsspomniałam, hotel ma agregat, ciepła woda, podgrzewacz w łazience, czysciutko, przyjemnie- w porównaniu do naszego szałasu jak w niebie !!!
Wieczór spędzamy również w grenviews przy cheaken curry i piwku, a potem tradycyjnie kilka buteleczek rumu na leżaczkach wśród szumu fal...no szumiało tez w głowie tej nocy było wesoło i jak zawsze mega klimatycznie.... Opcja powrótu do casa avenili nie wchodziła w gre wógóle ...hahahaha, więc noc trwała długo. Gdy wrócilismy do casy prąd i woda juz był, ale co mi po tym o 2 w nocy...
Jutro płyniemy wszyscy na ostatni tour C
życie to nieustająca podróż
Ech Aga Agus jak ja Tobie wspolczuje tego pobytu w tej KATASTROFICZNEJ Casa Avelina.Napisze tak...bylam widzialam ten caly koszmar na wlasne oczy.Kawalek plazy przed Casa Avelina najgorszy z calej ciaglosci plazy corong corong ktora rowniez jest do d...y sama wlasnie tutaj miszkam przez pare dni ze wzgledu na toury ABCD dla tego za bardzo mnie plaza nie interesuje jako wypoczynek.
Mieszkam co prawda w innym hotelu ktory w porownaniu do Casa Avelina jest jak niebo a ziemia.Ta cala wasza Casa Avelina to chyba jest dla karlow...nie rozumiem jak wy tam wszyscy pomiscili na tym terenie,to zez absolutnie nie nadaje sie dla europejczyka wszystko male wazkie i ten caly teren z zapleczem makabra.Wasz stary domek gdzie Ty mieszkalas z Lukaszem to najpaskudniesze co jest jest tak masakrycznie maly,ze az nie do wiary jak Wy w nim pomiescili,to zesz moje lozko w innym hotelu jest rozmiarowo jak caly Wasz domek,a pokoj moj jak pol waszego calego tego nazwimy hotelu.
Aga naprawde wspolczuje.
Ja tez sie ciesze ze za chwileczke zmienie lokalizacje i zaczne labe na PIEKNEJ PLAZE.Pozdrawiam
Świetne opisy oglądanych miejsc! Juz wiem na 100% , że ten czas i miejsce jest dla osób uwielbiających słońce, morze, plażę.....
Bea