kochani przez pół godziny odpisywałam Wam i wszystko trafił.............
to teraz napiszę tylko tyle, dziękuję za wpisy bez nich relacja nie miała by sensu, bo ilu ludzi tyle refleksji.....
moja refleksja jest taka: każdy musi się przekonać, że istnieje tylko jedna wyjątkowa róża w całym wszechświecie *biggrin*, zeby się przekonać, czy to ta, trzeba pojechać i ją dotknąć.
Mam nadzieję, że nikogo nie zniechęcam i, że nie zionę wyjątkowym pesymizmem, ja tylko w miarę obiektywnie opisuję to, co nas spotkało
Lenuś, jeżeli chodzi o nurkowanie, niestety ja mojemu Dużemy jestem kłodą, bo mam problem z zatokami i przegrodą nosową............ po strasznym ataku bólu w Taj już nie mam odwagi nurkować (wyłam z bólu a na Symiliany jechać mieliśmy. Duży chciał odwołać wszystko, ale ja twardo zęby zaciskałam i jechałam, ba żeby nie to, że Duży mnie tulił podczas drodi to bym z bólu nie dojechała........... taką traumę mam, że już 4 lata nie nurkujemy). Te zdjęcia były robione wodoodpornym aparatem w trakcie odpływu i tyle widzieliśmy z życia pod wodą. Z moich dawnych doświadczeń nurkowych, powiem tak, z ABC nie ma co oglądać (dziwganie bez sensu).... jak chcesz ponurkować, prawie w we wszystkich hotelach są kluby, mogę polecić jeden na priv z Sanur
Mara, no wszystko z tym Egiptem pięknie ujęłaś, a teraz razem na klatę bierzemy i jedziemy dalej
Leżakowanie nam się znudzilo, idziemy na spacer po Tanjung Benoa. Duży wyczaił na mapie, że można na drugą stronę półwyspu przejść i zobaczyć co tam jest. Niestety spotkani miejscowi wybijają nam pomysl z głowy *biggrin*, mówią, że nie dojdziemy, bo mapa mapą, a zabudowania i ogrodzenia sobie i, że przejścia nie ma. Idziemy kawalak dalej i faktycznie, betonowy plot od posiadłości i dalej możesz tylko skakać człowieku. Zawracamy i idziemy do najważniejszej świątyni w Tnjung. Duży ma opory żeby wejść, ja idę w dym i napotykam miłą panią, która coś do mnie mówi nic nie kumam ona się smieje, ja się smieję, jej dziecko się śmieję no fajnie, tylko o co Pani chodzi? Babeczka kumata była i widząc mój dziwnie głupawy uśmich pokazała na drogi rodne , zakumalam pyta, czy nie mam menstruacji, bo w takiej sytuacji jestem nieczysta i nie mogę wejść do świątyni Nie nie jestem wchodzę
ogloszenia parafialne mnie rozwaliły
Myślałam, że zwiedzając świątynie jesteśmy sami, nic z tego, Pani nas z za winkla obserwowała, a mały chodzi za nami krok w krok, ale nie powiem fajne to było. Na koniec podziękowaliśmy pani, małemu też żółwika i cukierki i idziemy na ostatnią kolację......
przed kolacją jeszcze zachwycam się ichnimi domami
no i na początek aperitif z soku pomarańczowego i (moje piwo w tle już w normalnym zmówieniu)
a potem kurczak w sosie cytrynowym
i wolowinka z sosem pieprzowym
i jeszcze pare fotek z wieczora
niestety my statywów nie zabierajemy ze sobą, bo bym padaki dostała z rozsatwianiem ma być tylko z ręki robione
Dzisiejszy dzień cały przeznaczmy na zwiedzanie, a wieczorkiem nocujemy już w Ubud.
Po sniadanku wymeldowujemy się, nasz kierowca już czeka, wsiadamy i jeszcze raz mu przypominamy, że nie chcemy do sklepów i warsztatów i luncha dzisiaj też nie będziemy jedli, ok,mówi pan kierowca i rusza. Mnie dziwi, że w samochodzie jest jego wypchany po brzegi plecak, pytam Dużego czy zmienił plany i czy będzie z nami nocował, ale Duży nic na ten temat nie wie. Nie mam czasu zastanawiać się o co chodzi z tym plecakiem, tyle ładnych widoczków za oknem. Ruch spory, trochę długo się jedzie. W Sanur proszę o przystanek bo potrzebuję toaletę. Tak tak zaraz się zatrzymam, znam fajne miejsce no i się zatrzymał za pół godziny w Celuk w warsztacie jubilerskim
z grzeczności chwilę udaliśmy zainteresowanie i śmigamy dalej. Chcemy zobaczyć tradycyjne gospodarstwo balijskie
tak sobie chodzimy, oglądamy i coś nam nie pasuje. Kierowca wyczuł o co nam chodzi i przyznaje się, że właściciele tu nie mieszkają, że mają inny dom, a to miejsce tylko pokazują turystom *pardon*, no cóż znamy takie numery nie od dzisiaj
właściwie nawet specjalnie nie przeszkadzało mi to, że troszkę robi się nas w balona, ale wykorzystywanie tego biednego dziadka jako kukiełki mnie wkurzyło, nie robi sie takich rzeczy starym ludziom
oczywiście tekst, że dziadek ma ponad sto lat, że się nim opiekują, ale leki są drogie..... i wyciąganie lapki do turystów to podstawa.
Dom był w wiosce Cemeno-Kemeno słynącej z produkcji masek.
Jedziemy dalej, do naszego kierowcy coraz częściej dzwoni telefon, a rozmowy chyba do milych dla niego nie należą. Widać, ze jest podminowany.
widoczek z drogi
Duży Zajączek bardzo lubi przywozić sobie z wyjazdów maski. Mówi kierowcy, ze chce stanąć przy jakimś wioskowym straganie i kupić maski, ok odpowiada kierowca i zawozi nas do warsztatu dla turystów *wacko*, ba spotykamy tu poznaną w Uluwatu parkę, oni też chcieli zatrzymać się przy wiejskim straganie *preved*. Niestety marnujemy tu sporo czasu bo nasz pan kierowca się ulotnil i nigdzie nie mogliśmy go znaleźć, oczywiście twierdził, że czekał na nas w samochodzie
ale cudne morskie żyjątka
kochani przez pół godziny odpisywałam Wam i wszystko trafił.............
to teraz napiszę tylko tyle, dziękuję za wpisy bez nich relacja nie miała by sensu, bo ilu ludzi tyle refleksji.....
moja refleksja jest taka: każdy musi się przekonać, że istnieje tylko jedna wyjątkowa róża w całym wszechświecie *biggrin*, zeby się przekonać, czy to ta, trzeba pojechać i ją dotknąć.
Mam nadzieję, że nikogo nie zniechęcam i, że nie zionę wyjątkowym pesymizmem, ja tylko w miarę obiektywnie opisuję to, co nas spotkało
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Lenuś, jeżeli chodzi o nurkowanie, niestety ja mojemu Dużemy jestem kłodą, bo mam problem z zatokami i przegrodą nosową............ po strasznym ataku bólu w Taj już nie mam odwagi nurkować (wyłam z bólu a na Symiliany jechać mieliśmy. Duży chciał odwołać wszystko, ale ja twardo zęby zaciskałam i jechałam, ba żeby nie to, że Duży mnie tulił podczas drodi to bym z bólu nie dojechała........... taką traumę mam, że już 4 lata nie nurkujemy). Te zdjęcia były robione wodoodpornym aparatem w trakcie odpływu i tyle widzieliśmy z życia pod wodą. Z moich dawnych doświadczeń nurkowych, powiem tak, z ABC nie ma co oglądać (dziwganie bez sensu).... jak chcesz ponurkować, prawie w we wszystkich hotelach są kluby, mogę polecić jeden na priv z Sanur
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Mara, no wszystko z tym Egiptem pięknie ujęłaś, a teraz razem na klatę bierzemy i jedziemy dalej
Leżakowanie nam się znudzilo, idziemy na spacer po Tanjung Benoa. Duży wyczaił na mapie, że można na drugą stronę półwyspu przejść i zobaczyć co tam jest. Niestety spotkani miejscowi wybijają nam pomysl z głowy *biggrin*, mówią, że nie dojdziemy, bo mapa mapą, a zabudowania i ogrodzenia sobie i, że przejścia nie ma. Idziemy kawalak dalej i faktycznie, betonowy plot od posiadłości i dalej możesz tylko skakać człowieku. Zawracamy i idziemy do najważniejszej świątyni w Tnjung. Duży ma opory żeby wejść, ja idę w dym i napotykam miłą panią, która coś do mnie mówi nic nie kumam ona się smieje, ja się smieję, jej dziecko się śmieję no fajnie, tylko o co Pani chodzi? Babeczka kumata była i widząc mój dziwnie głupawy uśmich pokazała na drogi rodne , zakumalam pyta, czy nie mam menstruacji, bo w takiej sytuacji jestem nieczysta i nie mogę wejść do świątyni Nie nie jestem wchodzę
ogloszenia parafialne mnie rozwaliły
Myślałam, że zwiedzając świątynie jesteśmy sami, nic z tego, Pani nas z za winkla obserwowała, a mały chodzi za nami krok w krok, ale nie powiem fajne to było. Na koniec podziękowaliśmy pani, małemu też żółwika i cukierki i idziemy na ostatnią kolację......
przed kolacją jeszcze zachwycam się ichnimi domami
no i na początek aperitif z soku pomarańczowego i (moje piwo w tle już w normalnym zmówieniu)
a potem kurczak w sosie cytrynowym
i wolowinka z sosem pieprzowym
i jeszcze pare fotek z wieczora
niestety my statywów nie zabierajemy ze sobą, bo bym padaki dostała z rozsatwianiem ma być tylko z ręki robione
ale pięknie było ten hotel będziemy polecali
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Zajączku, mnie nakręciłaś na Bali i zdania nie zmieniam - jadę tam gdy tylko będę mogła wyfrunąć na 2,5 tyg.
no to jutro pojedziemy dalej i ciocię babcię razem pochowamy
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Zajączku jestem już gotowa na pogrzeb napięcie jak w ruskim filmie z tą ciocią
Dzisiejszy dzień cały przeznaczmy na zwiedzanie, a wieczorkiem nocujemy już w Ubud.
Po sniadanku wymeldowujemy się, nasz kierowca już czeka, wsiadamy i jeszcze raz mu przypominamy, że nie chcemy do sklepów i warsztatów i luncha dzisiaj też nie będziemy jedli, ok,mówi pan kierowca i rusza. Mnie dziwi, że w samochodzie jest jego wypchany po brzegi plecak, pytam Dużego czy zmienił plany i czy będzie z nami nocował, ale Duży nic na ten temat nie wie. Nie mam czasu zastanawiać się o co chodzi z tym plecakiem, tyle ładnych widoczków za oknem. Ruch spory, trochę długo się jedzie. W Sanur proszę o przystanek bo potrzebuję toaletę. Tak tak zaraz się zatrzymam, znam fajne miejsce no i się zatrzymał za pół godziny w Celuk w warsztacie jubilerskim
z grzeczności chwilę udaliśmy zainteresowanie i śmigamy dalej. Chcemy zobaczyć tradycyjne gospodarstwo balijskie
tak sobie chodzimy, oglądamy i coś nam nie pasuje. Kierowca wyczuł o co nam chodzi i przyznaje się, że właściciele tu nie mieszkają, że mają inny dom, a to miejsce tylko pokazują turystom *pardon*, no cóż znamy takie numery nie od dzisiaj
właściwie nawet specjalnie nie przeszkadzało mi to, że troszkę robi się nas w balona, ale wykorzystywanie tego biednego dziadka jako kukiełki mnie wkurzyło, nie robi sie takich rzeczy starym ludziom
oczywiście tekst, że dziadek ma ponad sto lat, że się nim opiekują, ale leki są drogie..... i wyciąganie lapki do turystów to podstawa.
Dom był w wiosce Cemeno-Kemeno słynącej z produkcji masek.
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Kolejny przystanek to wioska Batuan, od nazwy wsi pochodzi nazwa stylu malarstwa na Bali. Idziemy zobaczyć świątynię
Wstęp do świątyni jest bezpłatny, ale oczywiście trzeba zostawić datek.
sztuka gry na instrumentach opanowana, zwiedzamy dalej
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Jedziemy dalej, do naszego kierowcy coraz częściej dzwoni telefon, a rozmowy chyba do milych dla niego nie należą. Widać, ze jest podminowany.
widoczek z drogi
Duży Zajączek bardzo lubi przywozić sobie z wyjazdów maski. Mówi kierowcy, ze chce stanąć przy jakimś wioskowym straganie i kupić maski, ok odpowiada kierowca i zawozi nas do warsztatu dla turystów *wacko*, ba spotykamy tu poznaną w Uluwatu parkę, oni też chcieli zatrzymać się przy wiejskim straganie *preved*. Niestety marnujemy tu sporo czasu bo nasz pan kierowca się ulotnil i nigdzie nie mogliśmy go znaleźć, oczywiście twierdził, że czekał na nas w samochodzie
Wyroby były bardzo ładne, tylko te cenki
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/