Wiktor, my zawsze kupujemy „w ostatniej chwili”. W tym roku Rumunia z Bułgarią w czerwcu też była w super cenie. W związku z rodzajem pracy męża i sprawami rodzinnymi (zdrowie rodziców) nie mamy możliwości (ale też i chęci) wcześniejszego planowania urlopu. Nie nastawiamy się na konkretny kierunek, ale chcemy cos nowego zobaczyć za dobra cenę. Nie wiem dlaczego ale ostatnio super wyjazdy są niestety z przygodami…
To nasz przedostatni dzień pobytu. Rano udajemy się nad morze.
Po drodze na plażę takie drzewko z owocami (papaja czy mango?)
Na plaży pogoda super.
Mąż poszedł na wyprawę (w lewo) w stronę cypla za którym jest plaża, która jest blisko naszego hotelu. Był odpływ, piasek ostry z kawałkami rafy i nie dało się daleko dojść.
Asiu, piękne zachody słońca, Tajlandia jest bardzo różnorodna, ja po trzech wizytach mam nadal ochotę na więcej, oczywiście każdy raz był inny i pewnie inne będą też kolejne razy.
Wojtku, masz rację. Każde miejsce jest inne, ale każde warte zobaczenia . Niektóre miejsca warto zobaczyć raz, do innych ma się ochotę wracać wiele razy.
Tajlandia bardzo nam się podobała i mam nadzieję że uda nam się odwiedzić ten kraj jeszcze raz.. My zobaczyliśmy fajne miejsca na wycieczkach, ale też mieliśmy możliwość zrelaksować się na pięknych plażach. Wiele miejsc w Tajlandii (i w innych częściach świata) jeszcze nie poznaliśmy J .
Ostatni dzień. Idziemy na plażę. Pogoda trochę słabsza, niebo zachmurzone – ale my i tak się cieszymy, że jeszcze możemy poleżeć na fajnej plaży pod palmą, kapać się w cudnej wodzie. Idziemy oczywiście do naszego punktu żywieniowego na pysznego pożegnalnego shaka.
Potem jeszcze trochę relaksu w hotelowym basenie.
Wieczorem zaliczamy, potem masaże, kolacyjka i trzeba się pakować.
Wyjazd mamy umówiony o 2 w nocy. Rezydent Michal informuje nas na whats app , że będziemy mieć pakiety śniadaniowe do odbioru przy wykwaterowaniu.
My przychodzimy do recepcji jako ostatni. Nasi pytają nas czy mamy kasę na zapłacenie za hotel. Myśleliśmy, że jaja sobie robią z nas ( grupa była wesoła i żarty były na porządku dziennym). Okazało się, że recepcjonista jakoś mało kumaty i słabo władający angielskim chciał abyśmy uregulowali rachunek za hotel, co zostało po kilku minutach jakoś wyjaśnione.. Natomiast o pakietach śniadaniowych nic nie wiedział.
O braku śniadania przesłaliśmy natychmiast informację do Rezydenta na „whats app”– odpisał tylko, że szkoda, że tak późno go informujemy (niby kiedy mieliśmy tą informację przekazać?) i że spotkamy się na lotnisku.
Na lotnisku Rezydent nic nam nie zaproponował (tzn zaproponował śniadanie na własny koszt).
Chcieliśmy chociaż na lotnisku poznać naszą Rezydentkę na Khao Lak– p. Angelikę – ale usłyszeliśmy, że to nie możliwe bo się „ukrywa” bo nie ma pozwolenia na pracę na lotnisku.
W trakcie drogi na lotnisko cały czas lał deszcz. Lało tez przy starcie. Samolot nie mógł się poderwać ściągało go na dół, co było mało przyjemne dla żołądka. Mnie rozbolała głowa i nie mogła odpuścić przez połowę podróży. Na pokładzie serwowali smaczne jedzono – na obiad nawet krewetki, potem tortille.
Wylądowaliśmy w Warszawie o czasie. W Warszawie – śnieg!!!!
Na lotnisku pożegnaliśmy się. Smutno nam było, że się już rozstajemy. Każdy ruszył w swoim kierunku. Do domu dotarliśmy bez przygód.
Podsumowanie: fajna wycieczka. dodatkowo wielką zaletą byli nasi współtowarzysze podróży, których serdecznie pozdrawiam. Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy.
Uwaga do ITAKI – fajnie by było aby program został skorygowany do tego jak naprawdę jest realizowana wycieczka. Pomysł jest całkiem dobry – ale turysta czytając ofertę czego innego oczekuje.
Asiu, pustawo w samolocie czy mi się wydaje ? Czy z ekipą wyjazdową kontynuujesz znajomość, spotkałaś się po powrocie ? Fajnie, tak razem powspominać..
Ciekawa wycieczka, okazyjna cena i fajnie się czytało.
Jedyny minus wyjazdu to przygoda z nogą Jak ci idzie rehabilitacja ?
Bardzo dziękuje Asiu za twoje wspomnienia i życzę ci kolejnego super lasta
Asiu, serdecznie dziękuję .... ja też w Taj po raz pierwszy, jakieś 8-9 lat temu, skorzystałem z biura, ale wyjazd miał zupełnie inny charakter, byłem bardzo zadowolony, ale po tym wyjeździe, Azji już z biurem, raczej nie powtórzę, Twoja realcja bardzo fajna, z przyjemnością spędziłem czas na jej czytaniu. Pozdrawiam
Potem oczywiście wspólna kolacja w restauracji.
Czy widzicie miśka na talerzu?
Na zakończenie dnia impreza „pokojowa” z oglądaniem zdjęć.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Wiktor, my zawsze kupujemy „w ostatniej chwili”. W tym roku Rumunia z Bułgarią w czerwcu też była w super cenie. W związku z rodzajem pracy męża i sprawami rodzinnymi (zdrowie rodziców) nie mamy możliwości (ale też i chęci) wcześniejszego planowania urlopu. Nie nastawiamy się na konkretny kierunek, ale chcemy cos nowego zobaczyć za dobra cenę. Nie wiem dlaczego ale ostatnio super wyjazdy są niestety z przygodami…
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
To nasz przedostatni dzień pobytu. Rano udajemy się nad morze.
Po drodze na plażę takie drzewko z owocami (papaja czy mango?)
Na plaży pogoda super.
Mąż poszedł na wyprawę (w lewo) w stronę cypla za którym jest plaża, która jest blisko naszego hotelu. Był odpływ, piasek ostry z kawałkami rafy i nie dało się daleko dojść.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Wieczorem całą ósemką jedziemy tuk tukiem do Khao Lak na zakupy.
Rozpoczynamy naleśniczkiem. Potem zakupy. My kupujemy głownie świeże owoce: papaję, mango, markuje, takie „inne” liczi jak kartofelki, suszone mango, pachnące mydełka, przyprawy tajskie.
Po zakupach wspólnie udajemy się do przyulicznego baru gdzie na stołach na ceratce serwują dobre i tańsze niż „u nas’ jedzono.
Kończymy obok zamawiając po shake owocowym.
Wracamy również tuk tukiem tym razem bez targowania o 100 taniej niż z pod hotelu (płacimy tylko 300).
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asiu, piękne zachody słońca, Tajlandia jest bardzo różnorodna, ja po trzech wizytach mam nadal ochotę na więcej, oczywiście każdy raz był inny i pewnie inne będą też kolejne razy.
Wojtku, masz rację. Każde miejsce jest inne, ale każde warte zobaczenia . Niektóre miejsca warto zobaczyć raz, do innych ma się ochotę wracać wiele razy.
Tajlandia bardzo nam się podobała i mam nadzieję że uda nam się odwiedzić ten kraj jeszcze raz.. My zobaczyliśmy fajne miejsca na wycieczkach, ale też mieliśmy możliwość zrelaksować się na pięknych plażach. Wiele miejsc w Tajlandii (i w innych częściach świata) jeszcze nie poznaliśmy J .
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Ostatni dzień. Idziemy na plażę. Pogoda trochę słabsza, niebo zachmurzone – ale my i tak się cieszymy, że jeszcze możemy poleżeć na fajnej plaży pod palmą, kapać się w cudnej wodzie. Idziemy oczywiście do naszego punktu żywieniowego na pysznego pożegnalnego shaka.
Potem jeszcze trochę relaksu w hotelowym basenie.
Wieczorem zaliczamy, potem masaże, kolacyjka i trzeba się pakować.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Wyjazd mamy umówiony o 2 w nocy. Rezydent Michal informuje nas na whats app , że będziemy mieć pakiety śniadaniowe do odbioru przy wykwaterowaniu.
My przychodzimy do recepcji jako ostatni. Nasi pytają nas czy mamy kasę na zapłacenie za hotel. Myśleliśmy, że jaja sobie robią z nas ( grupa była wesoła i żarty były na porządku dziennym). Okazało się, że recepcjonista jakoś mało kumaty i słabo władający angielskim chciał abyśmy uregulowali rachunek za hotel, co zostało po kilku minutach jakoś wyjaśnione.. Natomiast o pakietach śniadaniowych nic nie wiedział.
O braku śniadania przesłaliśmy natychmiast informację do Rezydenta na „whats app”– odpisał tylko, że szkoda, że tak późno go informujemy (niby kiedy mieliśmy tą informację przekazać?) i że spotkamy się na lotnisku.
Na lotnisku Rezydent nic nam nie zaproponował (tzn zaproponował śniadanie na własny koszt).
Chcieliśmy chociaż na lotnisku poznać naszą Rezydentkę na Khao Lak– p. Angelikę – ale usłyszeliśmy, że to nie możliwe bo się „ukrywa” bo nie ma pozwolenia na pracę na lotnisku.
W trakcie drogi na lotnisko cały czas lał deszcz. Lało tez przy starcie. Samolot nie mógł się poderwać ściągało go na dół, co było mało przyjemne dla żołądka. Mnie rozbolała głowa i nie mogła odpuścić przez połowę podróży. Na pokładzie serwowali smaczne jedzono – na obiad nawet krewetki, potem tortille.
Wylądowaliśmy w Warszawie o czasie. W Warszawie – śnieg!!!!
Na lotnisku pożegnaliśmy się. Smutno nam było, że się już rozstajemy. Każdy ruszył w swoim kierunku. Do domu dotarliśmy bez przygód.
Podsumowanie: fajna wycieczka. dodatkowo wielką zaletą byli nasi współtowarzysze podróży, których serdecznie pozdrawiam. Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy.
Uwaga do ITAKI – fajnie by było aby program został skorygowany do tego jak naprawdę jest realizowana wycieczka. Pomysł jest całkiem dobry – ale turysta czytając ofertę czego innego oczekuje.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asiu, pustawo w samolocie czy mi się wydaje ? Czy z ekipą wyjazdową kontynuujesz znajomość, spotkałaś się po powrocie ? Fajnie, tak razem powspominać..
Ciekawa wycieczka, okazyjna cena i fajnie się czytało.
Jedyny minus wyjazdu to przygoda z nogą Jak ci idzie rehabilitacja ?
Bardzo dziękuje Asiu za twoje wspomnienia i życzę ci kolejnego super lasta
No trip no life
Asiu, serdecznie dziękuję .... ja też w Taj po raz pierwszy, jakieś 8-9 lat temu, skorzystałem z biura, ale wyjazd miał zupełnie inny charakter, byłem bardzo zadowolony, ale po tym wyjeździe, Azji już z biurem, raczej nie powtórzę, Twoja realcja bardzo fajna, z przyjemnością spędziłem czas na jej czytaniu. Pozdrawiam